Czy zauważyliście że "gorący" (tj. energiczni, łatwo "zapalający się", nadpobudliwi) ludzie wykazują szczególną niechęć do ludzi równie "gorących" co oni, natomiast do ludzi zimnych, flegmatycznych czują na ogół jakiś pociąg, są nimi zafascynowani, i uważają ich (na poziomie subiektywnym) za lepszych?
Począwszy od najbliższej rodziny, aż do osób z internetu zaobserwowałam coś takiego (a jest to coś, co strasznie rzuca mi się w oczy) że osoby temperamentne, 'nadżywe' że się tak wyrażę sprawiają często wrażenie jakby ta ich 'ognistość' którą sami posiadają u innych budziła w nich nie tylko podrażnienie, złość, a również coś na kształt obrzydzenia.
Pamiętam jak pewna osoba z mojego, dawnego otoczenia (nazwijmy ją Hanią) u której ta nadbobudliwość przechodziła czasami ludzkie pojęcie, i stawała się karykaturalna, zawsze z grymasem niesmaku, i oburzenia opowiadała o pewnej koleżance z pracy która ponoć wszystkim się entuzjazmowała.
Sama niestety (?) należę do osób 'nadżywych' (nauczyłam się zachowywać możliwie jak najbardziej spokojnie, ale przesadnie ekspresyjna mimika, i ruchy to coś nad czym zapanować nie do końca potrafię), i nie tylko widzę że ci którzy mnie nie znosili/ nie lubili, sami zachowywali się podobnie, ale również z przykrością odkryłam że sama lekko alergicznie reaguję na podobne ( pod tym względem) osoby. Nawet jeśli chodzi o gust do mężczyzn, to brak żywotności, oraz sprawianie wrażenia bycia wypranym z energii, i emocji (takie 'zrobowacenie') jest tym co mnie (zaraz obok delikatności) najbardziej intryguje, natomiast spontaniczność, i temperamentność - tym co jakoś odrzuca.
Zaznaczam, że w temacie nie chodzi o to że "przeciwieństwa się przyciągają", a jedynie o ludzi nadpobudliwych, i ich niechęć do podobnych (pod względem pobudliwości) sobie.
U 'zimnych' osób niechęci do innych 'zimych' nie zauważyłam.
Czy sami zaobserwowaliście coś podobnego, czy może tylko mi się zdaje?