Cześć wszystkim.
Założyłam tu konto, ponieważ chciałabym pozyskać jakieś rady. Nie chcę już mącić moim koleżankom, ani rodzicom...
Mam 25 lat. Pochodzę z dużego miasta w Polsce. Niby niczego mi nie brakuję. Studiuję, edukuję się, rozwijam, pracuję.
Niby wszystko okej.
Nie mam jednak chłopaka.
Nie chodzi mi nawet o jakiś długi związek. Mam problem z wyjściem ze strefy koleżeńskiej do strefy bardziej intymnej..
Mam wrażenie, że jestem za wolna w tych sprawach, za dużo myślę. Podobam się kolegom, ale oni chcą wszystko na szybko.
Nie wiem czy dałabym radę mieć romans miesięczny z kimś ze znajomych z grupy ( kręcę się w pewnym jednym środowisku, poza tym
jeśli o to środowisko chodzi to wszyscy się znają, albo siebie kojarzą). Mam wrażenie, że mężczyźni w moim wieku czy trochę starsi, albo są bierni,
albo są zbyt niecierpliwi.
Jestem bardzo lubiana, jestem duszą towarzystwa, energiczna, skromna- podobam się mężczyznom- więc ładna. Może trochę mam angielski styl,
męski, taki nicpoń, ale zawsze uśmiech i 'ładna buzia' wszystko wynagrodzi. Pisze tak, ponieważ już wiele razy się z tym zdaniem zetknęłam.
Nie wyglądam jak moje koleżanki- jestem wyrazista. Tylko że w głębi duszy nieśmiała- z powodu małego doświadczenia z mężczyznami. Na 1 rzut oka
mogłoby się wydawać, wyrazista singielka, wie czego chce, ładna, fajnie się ubiera, robi fajne rzeczy, ma pełno znajomych. A z drugiej strony ja mam
problem z napisaniem do kolegi czy by chciał iść ze mną do kina, na spotkanie w grupie czy na kawę. Wtedy wszyscy uciekają- wiele razy próbowałam.
Czy ja szukam w złej grupie wiekowej? Może po prostu osoby w moim wieku jeszcze niedojrzały do jakiegokolwiek związku? Może powinnam skupić się na
starszych mężczyznach? A może na młodszych- wtedy włączyłby mi się instynkt opiekuńczy.
Niestety na studiach miałam same porażki z facetami. Jeśli mnie nie olewali to kończyło się to kłótnią lub rozstaniem w ciszy i zapomnieniem.
Może Panowie mi powiedzą co mam zrobić aby być traktowana jak materiał na dziewczynę a nie jako koleżanka, znajoma? Ja wiem, że pełno moich kolegów teraz szaleje z kumpelkami- ja też jestem energiczna, lubię tańczyć, imprezować- ale jeśli już przychodzi co do czego to wybierają spokojne dziewczyny.
A ja? Zawsze sama. Ja się wstydzę wybrać spokojniejszego faceta bo mam wewnętrzne przekonanie, że z nim nie będę się dobrze bawiła, że nawet w łóżku będzie
spokojniej jeśli nie nudno...
Nie wiem czy to ja źle myślę czy powinnam nie analizować tylu przypadków i brać życie za rogi ?
A co jeśli np moi koledzy z którymi imprezuje i się im podobam- za rok lub dwa osiądą z innymi spokojnymi domowymi kurami?
A ja np teraz wstydzę się do nich podejść bo tak jak ja ich onieśmielam, oni mnie onieśmielają.
Wpadłam w jakieś błędne koło.
Babcia , mama mówi- nie wychodź tyle. Nie spotkasz na koncertach, nigdzie odpowiednego faceta. Inne dziewczyny mówią- to nie ma znaczenia, można nawet w toalecie spotkać tego fajnego albo w korytarzu u lekarza.