Hej,
nie wiem czy sama wymyśliłam sobie ten problem czy może uległam presji społecznej, ale... znienawidziłam swój kierunek studiów. Który już skończyłam tak swoją drogą. A mianowicie chodzi o.... tadadadaaaaam: socjologię.
Czuję się bardzo źle, kiedy słyszę, że to kierunek dla nieambitnych ludzi. Nigdy nie pytałam nikogo ile nauki ma na danym kierunku i nie robiłam wywiadów dotyczących poziomu trudności. Jestem z tych, którzy nie mają problemów z nauką i się jej nie boją. Wybrałam socjo, bo całe życie chciałam wpływać na kształt społeczeństwa wokół siebie, prowadzić badania społeczne itd. Jestem na dobrej drodze - właśnie robię 2gi kierunek, ściśle analityczny (z elementami programowania). Zawsze oczy mi się świecą jak słyszę coś dotyczącego socjologii, a jak mam okazję przeanalizować coś związanego ze społeczeństwem to aż podskakuję z entuzjazmu.
A mimo to jakoś dałam sobie do głowy wbić, że to kierunek drugiej kategorii. I zaczyna mi to coraz bardziej bruździć w życiu. Może dlatego, że zawsze byłam prymuską we wszystkim, dobre szkoły itd. i teraz... taki pojazd po kierunkach humanistycznych. A humanista to przecież synonim idioty ostatnio.
Czy jest tu ktoś, kto też tak ma? Zjednoczmy siły, porozmawiajmy.