Jestem tu nowa i jest mi trochę głupio prosić o poradę zupełnie obce osoby ale mam nadzieję że świeże spojrzenie na tę sprawę pomoże mi podjąć decyzję.
Jestem ze swoim chłopakiem od ponad 3 lat, nasz związek nigdy nie należał do idealnych. On pochodzi z lekko patologicznej rodziny, od zawsze miał problem z agresją i uzależnieniami. Czasem było gorzej rzadziej lepiej. Przeszliśmy juz kilka rozstani, które zawsze odbywały się pod wpływem ogromnych emocji, potem on przepraszał i obiecywał poprawę.
Od ostatniego powrotu (prawie rok temu) faktycznie starał się nad sobą pracować, oczywiście że większość złych nawyków dalej jest (w tym nałogi - z nimi nie walczy) ale teraz po kłótni przynajmniej jest w stanie normalnie porozmawiać. Widzę że mu na mnie zależy i nawet stara się pracować nad swoim ciężkim charakterem.
Problem w tym ze we mnie już się prawie wszystko wypaliło. Nie mam już siły zachować spokoju w czasie kiedy on mjie obraża i dać mu czas żebyśmy mogli później porozmawiać. Mam dość jego wybuchów agresji, oskarzania mnie o wszystko a potem sluchania ze nie to mial na mysli. Odnosze wrazenie ze jestesmy z dwoch roznych swiatow i że zbyt wiele nas dzieli żebysmy mogli syworzyc szczęśliwy związek. Mam wrażenie ze za dużo od siebie daje. Czasem oczywiście też mi się zdarza wybuchnąć i powiem mu coś przykrego i potem obraca się to wszystko w moje poczucie winy że to ja odpowiadam za obecną sytuację...
Koniec końców podjęłam decyzję że chcę się z nim rozstać, że nie chcę takiego życia jakie prowadzimy, mamy zbyt różne cele i priorytety.
Problem w tym ze mieszkamy w Holandii, nie mam tu nawet żadnych znajomych z którymi mogłabym o tym szczerze porozmawiać i sama nie wiem jak się rozstać zeby sprawić mu jak najmniej bólu a jednocześnie żeby nie zmanipulowal moim uczuciami żebym porzuciła myśl o rozstaniu.
Nie chce uciekać bo uważam ze po 3 latach również on zasługuje na wyjaśnienie dlaczego go zostawiam ale boję się jego reakcji (napewno wpadnie w szał, bedzie groził samobójstwem bo zawsze tak robił i wzmaga we mnie bardziej poczucie winy).
Nie chce również powiedzieć nic w nerwach co może podbuzyc jego samoocenę.
I najgorsze nie wiem jaki moment wybrać bo żaden nie wydaje się odpowiedni. Tak żeby on mógł na spokojnie poukładać swoje życie po rozstaniu i nie narobił głupot. Za tydzień wybieramy się na urlop do Polski i podejrzewam ze ja juz wtedy nie będę w stanie wrócić do holandii z nim. Nie wiem czy nie lepiej będzie poinformować go o rozstaniu przed wyjazdem i po prostu pojadę sama....
Przepraszam za te całe zagmatwanie, ale mam już mętlik w głowie bo chciałabym to zakończyć a jednocześnie dobija mnie poczucie winy że tak bardzo skrzywdzę człowieka którego mimo wszystko w dalszym ciągu kocham.
Bardzo prosiłabym was o poradę jak najlepiej i najbezbolesniej mogłabym zakończyć ten związek raz na zawsze....