Witam,kochani i kochane.Chciałabym Was zapytać o zdanie. Jak wyżej w temacie. Czy rozstanie po zdradzie meża bądz partnera przyniosło Wam ulge czy to już jest tak że człowiek jak już sie z tym zetknie to będzie już musiał z tym balastem życ do końca życia. Nie pytam tych co kogoś poszukali po rozstaniu i są szczęśliwi bo wiadomo że pewnie taki scenariusz przynosi ulge chociaz takich histori tez jestem ciekawa. Ale przede wszystkim chodzi mi o odczucia osób które zostały same. Co poczuliście po rozstaniu kiedy juz nie daliście rady dłużej tego dzwigac. Bylo gorzej, lepiej czy tak samo?
Nie byłam w związku małżeńskim ale mieszkaliśmy ze sobą 5 lat. Po zdradzie było dramatycznie, tak na prawdę przeżywałam to na nowo przez rok. Dopiero gdy znalazłam nowego partnera poczułam się lepiej. Koniec końców nowy zdradził mnie również i teraz jestem sama. Jest równie strasznie jak poprzednio. W moim wypadku dopiero tak zwany klin pomógł mi stanąć na nogi:( ale obstawiam że jestem po prostu szurnięta i nie potrafię funkcjonować bez innych ludzi, tak więc u większości może być inaczej
Nie przynosi, po prostu.
jak wiec zyc? ze zdradzaczem zle bez niego tez.przeciez zycie po tym to pieklo. mialam nadzieje ze mi sie ulzy jak sie rozwiode ale widze ze nie. jak sie znajdzie w tym bagnie to zostaje tylko zacisnac zeby i zyc z tym do konca zycia?To straszne.
5 2016-09-19 21:28:37 Ostatnio edytowany przez podobno_zuzanna (2016-09-19 21:29:11)
Mnie przynioslo niesamowita ulge. Co nie znaczy, ze nie cierpialam, nie wspominalam dobrych chwil itd. Ale nie wyobrazam sobie byc z kims kto mnie zdradzil, kto tak bardzo zawiodl moje zaufanie (a jesli za jakis czas zrobi to samo? Jesli raz przekroczyl pewna granice to ma juz latwiej i moze zrobic to i drugi, i dziesiaty raz). Dlatego - dla mnie - rozstanie po zdradzie to najlepsza decyzja, najlepszy scenariusz.
Rozstanie tak. Tylko potem długi czas dochodzi się do siebie.
Są zresztą różne rodzaje zdrady..zdrada partnera, przyjaciela itp.
Po każdej trzeba sporo czasu.
Witam,kochani i kochane.Chciałabym Was zapytać o zdanie. Jak wyżej w temacie. Czy rozstanie po zdradzie meża bądz partnera przyniosło Wam ulge
Nie
wiecie co zastanawiam sie w jakim ja swiecie zyje czytajac te wasze historie. zadnych zasad moralnych nie ma juz na tym swiecie. nie do wiary jak ludzie potrafia byc obrzydliwi i podli. ciesza sie z czyjegos nieszczescia, glupkowato sie usmiechaja jak ktos kogos zdradza zamiast komus pomoc nie mowiac juz o tym jakie gorsze rzeczy jeszcze robia. jeden drugiego by w lyzce wody utopil. sama duzo przeszlam przez ludzi ale te wasze niektore historie to dramat az wlosy deba staja. mysle ze w dzisiejszych czasach to warto juz zyc tylko dla siebie i nie ufac nikomu.
wiecie co zastanawiam sie w jakim ja swiecie zyje czytajac te wasze historie. zadnych zasad moralnych nie ma juz na tym swiecie. nie do wiary jak ludzie potrafia byc obrzydliwi i podli. ciesza sie z czyjegos nieszczescia, glupkowato sie usmiechaja jak ktos kogos zdradza zamiast komus pomoc nie mowiac juz o tym jakie gorsze rzeczy jeszcze robia. jeden drugiego by w lyzce wody utopil. sama duzo przeszlam przez ludzi ale te wasze niektore historie to dramat az wlosy deba staja. mysle ze w dzisiejszych czasach to warto juz zyc tylko dla siebie i nie ufac nikomu.
Kochana myślę że tu wiele zależy od zdradzacza...jeżeli okaże miłości, będzie się starał wynagrodzić to jest szansa stanąć na nogi. Jeżeli jednak robi tyle co nic nie ma sensu w tym trwać i cierpieć. Mój mąż zdradzał mnie, potem parę miesięcy nie robił nic tylko tyle, że był a ja się męczyłam.
Wyjechałam z córka na pół roku. Po powroci byłam silniejsza już nie chciałam z nim być, rozstaliśmy się. On wziął slub z kochanką, maja dwójkę dzieci. Ja cztery lata temu poznałam faceta, ciężko było mi zaufać ale w końcu mu się udało. Urodziłam mu córkę , dala bym sobie za niego rękę uciąć , wyskoczyła bym za nim w ogień. I znowu zdrada...rozstanie. Coś we mnie pękło i wiem, że już nigdy nie zaufam facetowi.
Jeżeli kochasz męża i on Ciebie to wszystko się ułoży....tylko na to potrzebujesz dużo czasu, a On musi włożyć dużo pracy w to aby Ci pomóc w tym.
zadnych zasad moralnych nie ma juz na tym swiecie.
A kiedy niby były? Wtedy, gdy dzieci prowadzono na rynek, by mogły sobie popatrzeć, jak kat ścina komuś głowę?
Nie ma co zwalać na czasy - i tak są najlepsze z możliwych.
Rozstanie nie daje ulgi, ale pozwala odciąć się od dalszego babrania się w błotku zdrady bądź/i obłudy - co samo w sobie potrafi dać spokój sumienia.
Co poczuliście po rozstaniu kiedy juz nie daliście rady dłużej tego dzwigac. Bylo gorzej, lepiej czy tak samo?
Samo rozstanie, zwłaszcza kiedy odbywa się równocześnie z odkryciem prawdy, a tym bardziej gdy to zdradzany zostaje porzucony...
Nie wiem, nie jestem w stanie sobie wyobrazić gorszego koszmaru, a przechodziłem przez to dwukrotnie i to dwa razy z żonami,
pierwszy raz po kilkunastu, a drugi raz po kilku latach zgodnego małżeństwa. Za drugim razem było nawet gorzej niż za pierwszym,
ale za to szybciej mi przeszło, bo już wiedziałem jak sobie z tym wszystkim radzić, a nie ma na to innego lekarstwa jak spuścić w kiblu,
zapomnieć i jak najszybciej zacząć się rozglądać za kimś nowym. Nikt mi nie wmówi, że coś tam trzeba przerobić czy przepracować,
że nie można za szybko wchodzić w nowe relacje, bo nic z tego nie będzie, bo coś tam. Bujdy na resorach i zabobony.
Ryzyko że nic z tego nie będzie, występuje zawsze, niezależnie od tego ile czasu jesteśmy po rozstaniu, a jak coś ma być to będzie,
również niezależnie od tego ile czasu minęło od zakończenia ostatniego związku, nawet jeśli on trwał osiem czy dwanaście lat.
Dlatego ja osobiście uważam, że po rozstaniu ze zdradzaczem może być tylko lepiej, bo to nam otwiera nowe możliwości
poznania w życiu kogoś wartościowego i lepszego od łajzy, która nas zdradziła. Gdyby pierwsza żona mnie nie zdradziła,
nie poznałbym drugiej, a gdyby ta druga też mnie nie zdradziła, nigdy nie spotkałbym najcudowniejszego anioła na ziemi
z którym obecnie jestem i gdybym miał coś powiedzieć moim żonom, to przede wszystkim z całego serca pragnę im podziękować
za to, że jedna i druga mnie zostawiła. Naprawdę. Nie czuję złości, nie czuję żalu, nie czuję smutku, nie czuję w zasadzie nic
poza wdzięcznością, że dzięki nim tak się moje życie potoczyło, że dzisiaj mam to co mam i jestem tu gdzie jestem.
Zalozylam ten watek dawno temu a teraz odswiezyla go Juliettka. Dzisiaj mam wrazenie jestem troche w innym miejscu. Anderstud bardzo Ci gratuluje i troche zazdroszcze ze Cie takie szczescie spotkalo. Dobrze ze ten Twoj aniol to taki inny typ aniola a nie taki co bierze sie za zonatych. Jestes czysty wszystko mozesz. Rowniez uwazam ze bzdury typu przerobienie, przepracowanie zdrady to bujdy na resorach i zabobony. Jak sie w to wdepnie to sie juz z tego nie wychodzi. Ale uwazam tez ze faceci maja latwiej kiedy zdradza ich zony pod tym wzgledem ze nie zostaja sami z dziecmi z marnymi zarobkami jak wiekszosc kobiet jest im latwiej sobie poradzic i moze to troche glupie dla niektorych co pisze ale tez prawdziwe ze sa plodni przez wiecej czasu i zawsze maja czas na zalozenie nowej rodziny. Kobiety zwykle sa ograniczone finansowo i maja ograniczony czas na dzieci.Dla tych co dzieci nie sa wazne jakos przejdzie ale dla tych co sa wazne raczej nie bardzo. Rowniez uwazam ze po zdradzie lepiej sie rozejsc niz w tym babrac chociaz trauma i tak zostaje na cale zycie nawet po rozstaniu niestety niejednokrotnie jest sie w roznych sytuacjach zyciowych i na roznym etapie zyciowym wiec trzeba sobie przekalkulowac zyski i straty z tego. Chyba tyle juz zostaje po zdradzie i trzeba wybrac to co lepsze dla siebie. Dla mnie kazda z drog jest ciezka bo akurat ja poniose duze straty w kazdej z nich. Moze inni maja troche inaczej bo sa w innych sytuacjach.
Zalozylam ten watek dawno temu a teraz odswiezyla go Juliettka. Dzisiaj mam wrazenie jestem troche w innym miejscu. Anderstud bardzo Ci gratuluje i troche zazdroszcze ze Cie takie szczescie spotkalo. Dobrze ze ten Twoj aniol to taki inny typ aniola a nie taki co bierze sie za zonatych. Jestes czysty wszystko mozesz. Rowniez uwazam ze bzdury typu przerobienie, przepracowanie zdrady to bujdy na resorach i zabobony. Jak sie w to wdepnie to sie juz z tego nie wychodzi. Ale uwazam tez ze faceci maja latwiej kiedy zdradza ich zony pod tym wzgledem ze nie zostaja sami z dziecmi z marnymi zarobkami jak wiekszosc kobiet jest im latwiej sobie poradzic i moze to troche glupie dla niektorych co pisze ale tez prawdziwe ze sa plodni przez wiecej czasu i zawsze maja czas na zalozenie nowej rodziny. Kobiety zwykle sa ograniczone finansowo i maja ograniczony czas na dzieci.Dla tych co dzieci nie sa wazne jakos przejdzie ale dla tych co sa wazne raczej nie bardzo. Rowniez uwazam ze po zdradzie lepiej sie rozejsc niz w tym babrac chociaz trauma i tak zostaje na cale zycie nawet po rozstaniu niestety niejednokrotnie jest sie w roznych sytuacjach zyciowych i na roznym etapie zyciowym wiec trzeba sobie przekalkulowac zyski i straty z tego. Chyba tyle juz zostaje po zdradzie i trzeba wybrac to co lepsze dla siebie. Dla mnie kazda z drog jest ciezka bo akurat ja poniose duze straty w kazdej z nich. Moze inni maja troche inaczej bo sa w innych sytuacjach.
u
Mam nadzieje nie masz mi tego za złe, źe odświeżyłam go:)
eni.lij napisał/a:Co poczuliście po rozstaniu kiedy juz nie daliście rady dłużej tego dzwigac. Bylo gorzej, lepiej czy tak samo?
Samo rozstanie, zwłaszcza kiedy odbywa się równocześnie z odkryciem prawdy, a tym bardziej gdy to zdradzany zostaje porzucony...
Nie wiem, nie jestem w stanie sobie wyobrazić gorszego koszmaru, a przechodziłem przez to dwukrotnie i to dwa razy z żonami,
pierwszy raz po kilkunastu, a drugi raz po kilku latach zgodnego małżeństwa. Za drugim razem było nawet gorzej niż za pierwszym,
ale za to szybciej mi przeszło, bo już wiedziałem jak sobie z tym wszystkim radzić, a nie ma na to innego lekarstwa jak spuścić w kiblu,
zapomnieć i jak najszybciej zacząć się rozglądać za kimś nowym. Nikt mi nie wmówi, że coś tam trzeba przerobić czy przepracować,
że nie można za szybko wchodzić w nowe relacje, bo nic z tego nie będzie, bo coś tam. Bujdy na resorach i zabobony.
Ryzyko że nic z tego nie będzie, występuje zawsze, niezależnie od tego ile czasu jesteśmy po rozstaniu, a jak coś ma być to będzie,
również niezależnie od tego ile czasu minęło od zakończenia ostatniego związku, nawet jeśli on trwał osiem czy dwanaście lat.
Dlatego ja osobiście uważam, że po rozstaniu ze zdradzaczem może być tylko lepiej, bo to nam otwiera nowe możliwości
poznania w życiu kogoś wartościowego i lepszego od łajzy, która nas zdradziła. Gdyby pierwsza żona mnie nie zdradziła,
nie poznałbym drugiej, a gdyby ta druga też mnie nie zdradziła, nigdy nie spotkałbym najcudowniejszego anioła na ziemi
z którym obecnie jestem i gdybym miał coś powiedzieć moim żonom, to przede wszystkim z całego serca pragnę im podziękować
za to, że jedna i druga mnie zostawiła. Naprawdę. Nie czuję złości, nie czuję żalu, nie czuję smutku, nie czuję w zasadzie nic
poza wdzięcznością, że dzięki nim tak się moje życie potoczyło, że dzisiaj mam to co mam i jestem tu gdzie jestem.
Nie bałeś się zaufać poraz trzeci? Mòj były teź był aniołem...zakochał się i mu się we łbie poprzewracało.
Juliettka no co Ty. Co mialabym Ci miec za zle? W sumie wazny temat tylko wynika z niego jak narazie ze tylko anderstudowi przynioslo ulge bo znalazl aniola. Wynika z tego ze rozstanie po zdradzie przynosi ulge ale tylko wtedy gdy pozna sie nowa milosc ale to to ja juz wczesniej wiedzialam. Niech mu sie wiedzie niestety w wiekszosci przypadkow nowa milosc bez cierpienia zwlaszcza w naszym wieku to jak wygrac los na loteri. Moze jemu sie chociaz uda.
Ja co prawda jestem na tym forum od niedawna, ale już zdążyłem zauważyć, że osoby odcinające się od świata po rozstaniu,
potrafią całymi latami tu siedzieć, rozpamiętywać, zastanawiać się co poszło nie tak... i dla nikogo nic z tego w sumie nie wynika.
Zadręczają się tylko myślami o czymś czego dawno już nie ma, wzajemnie się nakręcają i tkwią w beznadziei, którą sami sobie wmówili.
Tak można całe życie spędzić i nigdy nie zaznać ulgi po zdradzie czy rozstaniu, ale można też kopnąć to życie w dupę i zacząć od jutra nowe.
Czy bałem się zaufać po raz trzeci? Oczywiście, że tak. Ale kto nie ryzykuje ten nie ma. Tym bardziej, że co ja czy Wy mamy do stracenia? No co?
Czy udało mi się trafić na tą odpowiednią za pierwszym razem? Oczywiście, że nie. Ale się nie zrażałem i w końcu znalazłem to czego szukałem.
Tak mi się przynajmniej na chwilę obecną wydaje, a co będzie to czas pokaże. Mimo wszystko co by nie było, nawet gdybyśmy mieli dzisiaj się rozstać,
to i tak ten czas spędzony wspólnie będę na pewno milej wspominał niż siedzenie samemu w domu zanim Ją spotkałem. Nie wyobrażam sobie tak żyć.
Dlatego moja odpowiedź na tytułowe pytanie brzmi - sam fakt rozstania po zdradzie nic w zasadzie nie zmienia w kwestii samej zdrady.
Osoba zdradzona nadal się czuje jak psie gówno, które ktoś kopnął z chodnika na trawnik i to tak samo z siebie nie przechodzi,
a ten cały syf związany już z rozstaniem, tylko dodatkowo pogarsza moim zdaniem sprawę, zamiast jakąś ulgę przynieść.
No chyba że po ujawnionej zdradzie decydujemy się ratować związek i po jakimś tam czasie dochodzimy do wniosku, że tak się jednak nie da...
nie wiem, nigdy w takim położeniu się nie znalazłem, może faktycznie w tym konkretnym przypadku rozstanie daje poczucie jakiejś tam ulgi.
Nie przynosi. Ja oczekiwalam ze bedzie sie bardzo staral zabiegal o mnie podwujnie a finalnie to drzalam za kazdym razem jak sie spinalismy ze jak bedzie zle to znow... Poszuka szczescia gdzie indziej. Ulgi chyba nic nie przynosi moze wybaczenie po jakims czasie.... U mnie zbyt wczesnie na to, ale rozstanie na pewnie nie sprawia ze mniej boli, boli tak samo....
Juliettka no co Ty. Co mialabym Ci miec za zle? W sumie wazny temat tylko wynika z niego jak narazie ze tylko anderstudowi przynioslo ulge bo znalazl aniola. Wynika z tego ze rozstanie po zdradzie przynosi ulge ale tylko wtedy gdy pozna sie nowa milosc ale to to ja juz wczesniej wiedzialam. Niech mu sie wiedzie niestety w wiekszosci przypadkow nowa milosc bez cierpienia zwlaszcza w naszym wieku to jak wygrac los na loteri. Moze jemu sie chociaz uda.
Kobiety mają ciężej znaleźć odpowiedniego faceta, wartościowego, a jeżeli znajdą i będzie aniołem to nigdy nie wiadomo czy nie zjawi się jakaś koleżanka co go nie omota gdy będzie jakiś kryzys w związku
Przeczytałam wszystkie wypowiedzi i wiecie co....najgorsze jest to jak przytrafia się to drugi/trzeci raz. Dlaczego tak jest, czy przyciągamy takich partnerów, czy czegoś nam brakuje? Poza tym poznajesz wkońcu kogoś, ten ktoś zna Twoją przeszłość i jak można zrobić człowiekowi coś takiego? Ja tak definitywnie nie rozstałam się jeszcze, ale postanowienie mocne jest, tylko czekam na narodziny dziecka. Ale aż się boję czy kiedykolwiek komuś zaufam? A nie chcę zostać sama...
Przeczytałam wszystkie wypowiedzi i wiecie co....najgorsze jest to jak przytrafia się to drugi/trzeci raz. Dlaczego tak jest, czy przyciągamy takich partnerów, czy czegoś nam brakuje? Poza tym poznajesz wkońcu kogoś, ten ktoś zna Twoją przeszłość i jak można zrobić człowiekowi coś takiego? Ja tak definitywnie nie rozstałam się jeszcze, ale postanowienie mocne jest, tylko czekam na narodziny dziecka. Ale aż się boję czy kiedykolwiek komuś zaufam? A nie chcę zostać sama...
Dokładnie. ...ja właśnie przechodzę to po raz drugi, ale to forum pomoło mi szybciej stanąć na nogi no i po ogolnie jestem już silniejszą osobą niż za pierwszym razem. ..co nie znaczy, że nie cierpię. To nie jest nsza wina. ..po prostu trafiamy na ludzi co nie umieją kochać dojrzale, na egoistów.
Dbaj o siebie i dzidziusia, który w Tobie rośnie.