Kilka lat temu poznałam faceta, po jakimś czasie się w nim zakochałam. Myślałam, że on też coś do mnie czuje bo codziennie dzwonił, ciągle mnie gdzieś zapraszał. Jednak on nikogo nie szuka, dobrze mu tak jak jest. Ze mną nie chce być, ale jechać na wakacje, iść na imprezę, pizzę, do kina to i owszem. Trzyma się mnie kurczowo i nie chce puścić. Poza mną z nikim nigdzie nie wychodzi, ma znajomych ale utrzymuje z nimi tylko powierzchowne kontakty. Mnie to jednak nie satysfakcjonuje, nie chcę być jego wypełniaczem czasu. Nie umiem ograniczyć z nim kontaktu bo wtedy bardzo mi go brakuje. Powinnam się jak najszybciej odkochać jednak wpadam w błędne koło. Jak mam sobie z tym uczuciem do niego poradzić? Jak wytrzymać i nie kontaktować się z nim? Jak to zrobić by go jak najmniej zranić, on nie wyobraża sobie żeby w naszych kontaktach coś się zmieniło, kiedy tylko zaczynam rozmowę na ten temat to on wymyśla milion rzeczy które musimy zrobić razem i przekonuje do swoich pomysłów.
2 2016-08-22 21:20:03 Ostatnio edytowany przez SexyLady02 (2016-08-22 21:32:15)
Szkoda Twojego czasu. Najlepiej zerwać w takim wypadku kontakt. Nie ma sensu tkwić w czymś, co nie ma przyszłości. Sama mówiłaś - związku z tego nie będzie, bo on nie chce z Tobą być. Zamiast chodzić z nim na bezsensowne spotkania, powinnaś powiedzieć mu jasno czego oczekujesz.
Po co bawić się w "przyjażń"? Rozsądniej kulturalnie się pożegnać, dając sobie tym samym szansę na poznanie kogoś innego. Z mojego puntu widzenia facet zachowuje się strasznie egoistycznie, ale to trudno to dostrzec, gdy się jest zakochanym...Wtedy każdy najdrobniejszy gest poddawany jest głębokim analizom. Takie postępowanie ze strony kogoś na kim zależy, bardzo rani, bo niby te niepozorne wspólne wyjścia, dają w rezultacie fałszywą nadzieję, ciągle go widując nie masz możliwości nawet zdystansować się do całej sytuacji. O czym on doskonale wie...
Kolejne standardowe friendzone, ale tym razem w męskim wydaniu. Ostatnio jest z tym jakaś plaga Ludziska sami się pakują w takie układy, a pózniej rozczarowanie. Lekarstwem na to jest tylko szczera rozmowa. Napisałaś że kiedy ją zaczynasz, on zmienia temat. Kobitko, na którymś z waszych spotkań postaw sprawę jasno i niech da ci się wypowiedzieć. Choćbyś go miała przyprzeć do ściany
Czym szybciej tym lepiej, inaczej będziesz się tylko dłużej męczyć. Jeśli mu zależy na kontakcie z tobą, a z tego co wyczytałam tak sądzę, jak ma trochę oleju w głowie zrozumie że ta relacja cię wyniszcza i podejmie decyzje. Happy end lub rozczarowanie - dwie opcje
Tak przynajmniej będziesz miała czyste sumienie. Nie chce też chłopa bronić, jednak on może uważać że tobie taka przyjacielska relacja pasuje. Dlatego[..] rozmowa wszystko rozstrzygnie. Ciao!
Kilka lat temu poznałam faceta, po jakimś czasie się w nim zakochałam. Myślałam, że on też coś do mnie czuje bo codziennie dzwonił, ciągle mnie gdzieś zapraszał. Jednak on nikogo nie szuka, dobrze mu tak jak jest. Ze mną nie chce być, ale jechać na wakacje, iść na imprezę, pizzę, do kina to i owszem. Trzyma się mnie kurczowo i nie chce puścić. Poza mną z nikim nigdzie nie wychodzi, ma znajomych ale utrzymuje z nimi tylko powierzchowne kontakty. Mnie to jednak nie satysfakcjonuje, nie chcę być jego wypełniaczem czasu. Nie umiem ograniczyć z nim kontaktu bo wtedy bardzo mi go brakuje. Powinnam się jak najszybciej odkochać jednak wpadam w błędne koło. Jak mam sobie z tym uczuciem do niego poradzić? Jak wytrzymać i nie kontaktować się z nim? Jak to zrobić by go jak najmniej zranić, on nie wyobraża sobie żeby w naszych kontaktach coś się zmieniło, kiedy tylko zaczynam rozmowę na ten temat to on wymyśla milion rzeczy które musimy zrobić razem i przekonuje do swoich pomysłów.
Możesz traktować to jako zwykłą przyjaźń, ale jeśli się zakochujesz to może być trudno.
A seks jest?
A seks jest?
Nie ma nic co wykracza poza relacje koleżeńskie.
Kilka lat ww tym tkwisz, nie posuwając się ani o krok w jedną, bądź drugą stronę. Jeszcze jakby w tym seks był, to jak Cię mogę, ale bez?!
Między wami nie ma ani przyjaźni, ani miłości, a współuzależnienie. Potraktuj siebie jako uzależnioną i rozpocznij terapię pod tym kątem. Przy okazji sama przed sobą wyjaśnisz dlaczego dorosła kobieta godzi się na bycie w nieszczęśliwej relacji przez lata, bo to śmierdzi nie tylko uzależnieniem, ale i głębszymi problemami.
Kilka lat ww tym tkwisz, nie posuwając się ani o krok w jedną, bądź drugą stronę. Jeszcze jakby w tym seks był, to jak Cię mogę, ale bez?!
Między wami nie ma ani przyjaźni, ani miłości, a współuzależnienie. Potraktuj siebie jako uzależnioną i rozpocznij terapię pod tym kątem. Przy okazji sama przed sobą wyjaśnisz dlaczego dorosła kobieta godzi się na bycie w nieszczęśliwej relacji przez lata, bo to śmierdzi nie tylko uzależnieniem, ale i głębszymi problemami.
Co do seksu to mam konserwatywne podejście, on zresztą też.
Nie czuję się nieszczęśliwa, wprawdzie wiem, że nic z tego nie będzie, ale potrafię czerpać radość z tych spotkań. Natomiast problemem jest to, że dopóki on będzie w moim życiu to mam nikłe szanse związania się z kimś innym.
Co do seksu to mam konserwatywne podejście, on zresztą też.
Nie czuję się nieszczęśliwa, wprawdzie wiem, że nic z tego nie będzie, ale potrafię czerpać radość z tych spotkań. Natomiast problemem jest to, że dopóki on będzie w moim życiu to mam nikłe szanse związania się z kimś innym.
To w końcu masz problem, czy go nie masz?
To, jakie on ma podejście do seksu nie powinno Cię interesować, bo nigdy go z nim nie doświadczysz. To, że masz "konserwatywne podejście", bo z nim nic z tego i przez niego nic z tego jest Twoim wyborem. Nie dostrzegasz, że jest to wybór, bo jesteś uzależniona. Nie chcesz w tym tkwić, a tkwisz. Powiedz mi, jak inaczej byś to określiła? Idź na terapię, bo lata tej przeszczęśliwej miłości zrobiły swoje...
Wybacz,ale sama sobie stwarzasz problemy. Nie potrafisz być z nim szczera i powiedzieć wprost,że Ci to nie odpowiada.A facet tylko to wykorzystuje,bo go do niczego nie mobilizujesz. Tym bardziej jeśli się zakochałaś.
Wybacz,ale sama sobie stwarzasz problemy. Nie potrafisz być z nim szczera i powiedzieć wprost,że Ci to nie odpowiada.A facet tylko to wykorzystuje,bo go do niczego nie mobilizujesz. Tym bardziej jeśli się zakochałaś.
Też tego nie rozumiem. Marnujesz czas trwając w tej znajomości. Skoro cię nie kocha, to głupotą jest się z nim spotykać. Jeśli liczysz, że się może coś zmieni między wami, że może się zakocha i myślisz sobie tak dalej cierpliwie chodzić na te przyjacielskie spotkania to cóż...możesz sobie jeszcze pochodzić. Takie znajomości do niczego nie prowadzą, a już na pewno nie tą drogą. Co więcej zachowanie chłopaka, który nalega na spotkania, mimo iż wie że Ty go kochasz jest oznaką braku szacunku do Ciebie, do tego niedojrzałości emocjonalnej i egoizmu. Nie warto poświęcać takiemu swojej uwagi.
A jest między wami uczucie? Rozpoznać można przez to, czy on się interesuje twoimi problemami, czy jest pomocny, czy jest gotowy do poświeceń, po sposobie mówienia, czy wyznaje uczucia.
A jest między wami uczucie? Rozpoznać można przez to, czy on się interesuje twoimi problemami, czy jest pomocny, czy jest gotowy do poświeceń, po sposobie mówienia, czy wyznaje uczucia.
Interesuje się mną, pomaga pod tym względem jest w porządku zawsze mogę na niego liczyć. Ale o wyznawaniu uczuć nie ma mowy, on pozostaje taki neutralny, w zasadzie to on żadnych uczuć nie okazuje tych negatywnych też. Nigdy nie dał po sobie poznać, że jest na mnie zły, a bywały takie sytuacje, że nie jeden by wybuchnął.
Zgodzę się z opiniami, że jesteś najzwyczajniej w świecie od niego uzależniona. Do tego pewnie trzeba dołożyć myślenie życzeniowe, że kiedyś mu się odmieni i zapała do Ciebie wielkim uczuciem. Zakładam że jesteś dla niego najzwyczajniej w świecie aseksualna i dlatego wpakował Cię w ten FZ, a w jego życiu pełnisz rolę czasoumilacza. Cóż, układ najgorszy z możliwych, który można rozwiązać wyłącznie szybkim cięciem. Większość kobiet zaczęłaby zapewne rozmowę: "Kim ja właściwie dla ciebie jestem?", a po usłyszeniu odpowiedzi że koleżanką, przyjaciółką, bratnią duszą zakończyła tę relację, gdyż taka rola im nie odpowiada. I tyle. Poboli jakiś czas, jeśli gość ma elementarną empatię sam pozwoli o sobie zapomnieć.
on pozostaje taki neutralny, w zasadzie to on żadnych uczuć nie okazuje tych negatywnych też. Nigdy nie dał po sobie poznać, że jest na mnie zły, a bywały takie sytuacje, że nie jeden by wybuchnął.
Paradoksalnie - tym gorzej. Nie zareagował złością, bo jesteś dla niego obojętna i nie wywołujesz w nim emocji. Po co ma się z Tobą kłócić, jeśli wie że i tak podkulisz ogon i będzie po staremu. Założę się, że on nie jest tak defaultowo wyprany z emocji - on jest wyłącznie skamieliną wobec Ciebie.
Zaaranżuj kilka razy delikatny dotyk i zobacz jak zareaguje.
A on wie co do niego czujesz?