Dziewczyny... potrzebuję porady w sprawie uczuciowej. Przepraszam, że tak od razu wyskakuję z problemem, ale przeszukałem na szybko fora o tej tematyce i to wydaje mi się najbardziej "żywe". Problemu nie da się streścić w kilku zdaniach ani pewnie udzielić łatwiej odpowiedzi, ale spróbuję.
Jestem trzydziestokilkuletnim chłopakiem. Wykształcenie wyższe, raczej dobra praca (pow. średniej krajowej), własne mieszkanie, samochód i trochę oszczędności. Nie jestem na pewno bardzo przystojny ale wstydzić też się nie bardzo mam czego. Lubię firmowe ciuchy i perfumy, ale jestem oszczędny, twardo stąpam po ziemi, myślę o przyszłości i staram się jakoś tą przyszłość zabezpieczyć. Problemem jest może to, że nie chodzę po knajpach, dyskotekach, pubach i tego typu imprezach. Wydaje mi się, że w związku z tym mam mało okazji do bliższego poznawania dziewczyn. Prawdziwie zakochany w życiu byłem raz, w wieku ok. 20 lat. Była to kilka lat młodsza dziewczyna ze szkoły, ona też mnie lubiła, ale wydawało mi się jesteśmy za młodzi – szczególnie ona i nie potraktowałem tego poważnie. Żałuję tego właściwie do dziś. Długo o niej zapominałem, po kilku latach zacząłem spotykać się z dziewczynami poznanymi w necie. Takich spotkań było z kilkanaście i wiadomo, były różne... jednorazowe lub nawet kilkumiesięczne znajomości. Raz tylko poznałem w ten sposób dziewczynę na której strasznie mi zależało ale od niej akurat dostałem kosza – trudno. Jakieś półtora roku temu poznałem kolejną dziewczynę. Pisało nam się fajnie, jest dobrą, uczciwą dziewczyną, ma fajny charakter. Urodą odbiega od ideałów, nie brzydka, nie ładna. I mimo, że darzę ją sympatią, wiem że w życiu trochę przeszła i wiem, że pewnie byłaby dobrą żoną, to nie urzekła mnie, nie zaiskrzyło i zostaliśmy znajomymi (choć myślę, że jej zależy na czymś więcej). Jesteśmy z innych miast, jesteśmy w kontakcie, co jakiś czas widujemy się jak jesteśmy przejazdem. Nigdy nie obiecałem jej niczego więcej, nigdy nie bawię się uczuciami, wolę sam cierpieć niż ktoś miałby cierpieć przeze mnie.
Widzę, że lata mi lecą, czas naprawdę szybko ucieka… Chciałbym założyć rodzinę, wiem, że za kilka lat będzie już dużo trudniej. Marzę o prawdziwej miłości, o czymś takim co przeżywałem jako 20-latek.
Może macie większe doświadczenie i wiedzę... pomóżcie. Czy należy czekać na taką, prawdziwą, wielką miłość? Czy coś takiego zdarza się kilka razy w życiu? Czy udane małżeństwa są tylko z wielkiej miłości? Czy dobra znajomość jest czymś, z czego można stworzyć rodzinę i żyć potem szczęśliwie? Jestem w punkcie w którym mogę tą znajomość popchnąć na nowe tory lub dać sobie zupełnie spokój... nie wiem co robić. Podpowiedzcie... polećcie artykuł, książkę, film, jakieś forum gdzie pytać...
Trzydziestokilkuletnim to juz chyba mezczyzna?
Co to znaczy wg Ciebie, ze czekac? Czekac z zalozonymi rekami, az ksiezniczka zapuka do drzwi?
Trzeba wyjsc szczesciu naprzeciw. Trzeba probowac, dawac sobie i innym szanse. Czasem iskrzy od razu, czasem milosc dojrzewa pozniej. Ile ludzi, tyle historii.
Czy milosc sie zdarza kilka razy w zyciu, to nie wiem. Mam nadzieje, bo jesli nie, to znaczy, ze mnie sie juz wiecej nie przydarzy.
A jakie inne dobre malzenstwo stworzyc, jesli nie z milosci? Bo chyba nie z rozsadku.
Trzydziestokilkuletnim to juz chyba mezczyzna?
Co to znaczy wg Ciebie, ze czekac? Czekac z zalozonymi rekami, az ksiezniczka zapuka do drzwi?
Trzeba wyjsc szczesciu naprzeciw. Trzeba probowac, dawac sobie i innym szanse.
Pewnie mężczyzna, kwestia słownictwa. Wolałem napisać chłopak, bo tak się czuję, a nie chciałbym za kilka lat używać stwierdzenia "Pan przez 40-stką"
Właśnie rzecz w tym, że nie czekam w zamknięciu. Tak ja pisałem staram się poznawać dziewczyny, najłatwiej mi na portalach w necie. Robiłem to dość regularnie, a z najciekawszymi się spotykałem. Tylko skutki tych spotkań już nie są takie wspaniałe... Poza tym pracuję, robię zakupy, spędzam różnie czas wolny, wyjeżdżam i oczy mam wszędzie szeroko otwarte:)
Chodziło mi, że czekać jakby nie na dziewczyny, ale na miłość... Dziś czytałem artykuł o jednej parze, i cytuję:
- Ten, kto szuka, nie znajdzie tej miłości. Ona sama znajduje i łapie. Zawsze, gdy mnie o to pytają, mówię im: „nie szukajcie”. To zbyt małe prawdopodobieństwo, by coś zaplanować. Jeżeli mają się spotkać dwie pokrewne dusze, które będą patrzyły w tym samym kierunku, to się znajdą. A szukanie, to jak kupowanie losów totolotka. Można się naszukać przez pół życia i nie znaleźć.
Albo jeszcze taki cytat który mi się przypomniał z pewnego filmu:
- Nigdy nie wiesz kiedy miłość przyjdzie. Oczywiście nie można o niej za dużo myśleć bo wtedy właśnie nie przyjdzie. Ale w końcu to się stanie i wtedy stanie się jasne, że warto było marzyć i czekać.
Resztę traktuję jako jakąś radę:)
Chodziło mi, że czekać jakby nie na dziewczyny, ale na miłość... Dziś czytałem artykuł o jednej parze, i cytuję:
- Ten, kto szuka, nie znajdzie tej miłości. Ona sama znajduje i łapie. Zawsze, gdy mnie o to pytają, mówię im: „nie szukajcie”. To zbyt małe prawdopodobieństwo, by coś zaplanować. Jeżeli mają się spotkać dwie pokrewne dusze, które będą patrzyły w tym samym kierunku, to się znajdą. A szukanie, to jak kupowanie losów totolotka. Można się naszukać przez pół życia i nie znaleźć.Albo jeszcze taki cytat który mi się przypomniał z pewnego filmu:
- Nigdy nie wiesz kiedy miłość przyjdzie. Oczywiście nie można o niej za dużo myśleć bo wtedy właśnie nie przyjdzie. Ale w końcu to się stanie i wtedy stanie się jasne, że warto było marzyć i czekać.Resztę traktuję jako jakąś radę:)
Stosowanie się do tego typu porad, widzę tak:
Dobre
No to ja prawie też tak wyglądam jedynie cycki mi jeszcze nie skostniały
chyba
Nie, nie wszyscy sie wiaza z wielkiej milosci.
Czasami jest to przywiazanie, szacunek, przyjazn.Milosc w takim zwiazku przychodzi, albo i nie.Jesli przyjdzie, to jest spokojna, bez wielkiej namietnosci.
Ja sama nie wiem czy bym sie w cos takiego pakowala. Bo co bym zrobila, jesli bedac w takim malzenstwie poczulabym cos glebszego do innego ?
I bym myslala, ze omija mnie cos waznego.Moze bym takiego niejochanego partnera znienawidzila ? Bo niby zamknal m droge do szczescia ?
Juz wole jak ten kosciotrup...
A Ty, autorze, nie chciej, nie czekaj.Przyjdzie samo.
I nie unieszczesliwiaj tej dziewczyny.On tez zasluguje na cos glebszego,wznioslejszego.
Ale to jest tylko moj poglad.
Mam kolezanki, ktore powychodzoly za maz , bo baly sie , ze nikt inny im sie nie trafi, patrzyly na finanse, a nie na uczucia.A czy sa szczesliwe w takich zwiazkach ?
Nie wiem.
8 2016-07-30 19:57:33 Ostatnio edytowany przez wawawa11 (2016-07-30 19:59:07)
Dzięki verdad za kilka mądrych zdań. Tylko nie do końca zrozumiałem zdanie o czekaniu:) Jaką decyzją unieszczęśliwię dziewczynę?
Co do obrazka to można go rozumieć na dwa sposoby, zależy które słowo zaakcentujemy;) W sensie skostniał z samego czekania i nic nie robienia ze swojej strony, czy w sensie czekał na miłość która się nie pojawiła a mógł brać to co się trafiało. A to zasadnicza różnica!
I jeszcze pytanie... co takiego złego jest w małżeństwach z rozsądku, jeśli ktoś nie ma szczęścia w miłości i nie jest mu dane wielkich miłości przeżywać?
I jeszcze pytanie... co takiego złego jest w małżeństwach z rozsądku, jeśli ktoś nie ma szczęścia w miłości i nie jest mu dane wielkich miłości przeżywać?
To jest złego, że może dla Ciebie będzie to małżeństwo z rozsądku a twoja żona będzie cię naprawdę kochać. To by było nie w porządku wobec niej.
A co jeśli rok po slubie poznasz kobietę, w której się zakochasz i to z nią zechcesz spędzić resztę życia?
I 30 paro letni to już nie chłopak; )
Tak do 25 to jeszcze ujdzie
10 2016-07-30 20:34:14 Ostatnio edytowany przez wawawa11 (2016-07-30 20:36:01)
rossanka, ciężki temat. To nie jest tak, że ta dziewczyna jest mi zupełnie obojętna. Jeśli z takimi dziewczynami byłem na randce to po takiej randce znajomość się kończyła. Nie ma żadnego sensu na siłę się męczyć czy robić coś wbrew sobie. Takich randek miałem z 50% gdzie wiedziałem, że nic nas nigdy nie połączy.
Tą dziewczynę znam do ok. półtora roku, czuję do niej sympatię, bliskość, zależy mi na jej dobru, nie chcę jej skrzywdzić. Ma dużo cech których szukam u dziewczyn, jest szczera, skromna, nie ma w życiu lekko a stara się itp... Dlatego jestem teraz w kropce i waham się. Z jednej strony nie czuję tej miłości którą kiedyś dane mi było przeżyć, a z drugiej myślę, że jeśli bylibyśmy razem to bym jej nie skrzywdził i nie byłoby opcji że zostawiłbym ją dla kogoś. Może być tak, że teraz odpuszczę, bo jak piszesz za rok kogoś mogę poznać, a jak nie poznam już do końca życia???
I nie postarzajcie mnie tak, proszę:)
rossanka, ciężki temat. To nie jest tak, że ta dziewczyna jest mi zupełnie obojętna. Jeśli z takimi dziewczynami byłem na randce to po takiej randce znajomość się kończyła. Nie ma żadnego sensu na siłę się męczyć czy robić coś wbrew sobie. Takich randek miałem z 50% gdzie wiedziałem, że nic nas nigdy nie połączy.
Do tej dziewczyny czuję sympatię, bliskość, zależy mi na jej dobru, nie chcę jej skrzywdzić. Ma dużo cech których szukam u dziewczyn, jest szczera, skromna, nie ma w życiu lekko a stara się itp... Dlatego jestem teraz w kropce i waham się. Z jednej strony nie czuję tej miłości którą kiedyś dane mi było przeżyć, a z drugiej myślę, że jeśli bylibyśmy razem to bym jej nie skrzywdził i nie byłoby opcji że zostawiłbym ją dla kogoś. Może być tak, że teraz odpuszczę, bo jak piszesz za rok kogoś mogę poznać, a jak nie poznam już do końca życia???
I nie postarzajcie mnie tak, proszę:)
Kto cię postarza? No chlopakiem to już od dawna nie jesteś.
Tak dziwnie zabrzmiało 30 kilkuletni chłopak
Hm. Czy kogoś poznasz tego nie wiem, może tak, może nie, ale raczej tak, nie masz jeszcze 80 lat. I co wtedy z tą dziewczyną, z którą będziesz z rozsądku? Ona zasługuje na kogoś, kto ją będzie kochal, a nie na kogoś kto ją będzie tylko lubil i się z nią dogadywal. Ja bym nie chciała być z kimś takim.
Ale nie znam jej, może jak jej powiesz, że chcesz być z nią z rozsądku może jej to nie będzie przeszkadzało.
A z tą miłością, nie wiem czym ona dla ciebie jest. Jak takimi motywami w brzuchu, uniesieniami, zauroczeniem to może być ciężko.
Powiem Ci tak, każda miłość jest inna ponieważ, osoba którą, chcemy ją obdarować jest inna.
Sami też dojrzewamy, mamy większy bagaż życiowy. Inaczej się kocha mając 15 lat, inaczej mając 20, a jeszcze inaczej w wieku dojrzałym. Tylko wiesz, każda z tych miłości może być wielka, czasami trzeba dać jej tylko szanse.
Jedna miłość jest jak oberwanie chmury, w kilka chwil jesteś przemoczony ( zakochany ), druga jest jak mżawka, długo jej nie zauważasz i nagle stwierdzasz, że pada a Ty przemakasz do suchej nitki.
Nikt Ci nie zagwarantuje, że do innej kobiety, poczujesz te same silne emocje, co do tej pierwszej. I prawdę powiedziawszy, gdybyś tamtą miłość przeanalizował, możesz ze zdziwieniem stwierdzić, iż ją wyidealizowałeś we wspomnieniach.
Tą dziewczynę znam do ok. półtora roku, czuję do niej sympatię, bliskość, zależy mi na jej dobru, nie chcę jej skrzywdzić. Ma dużo cech których szukam u dziewczyn, jest szczera, skromna, nie ma w życiu lekko a stara się itp... Dlatego jestem teraz w kropce i waham się. Z jednej strony nie czuję tej miłości którą kiedyś dane mi było przeżyć, a z drugiej myślę, że jeśli bylibyśmy razem to bym jej nie skrzywdził i nie byłoby opcji że zostawiłbym ją dla kogoś.
A czy masz ochotę robić coś dla Niej, żeby się cieszyła? Zależy Ci na tym, żeby była szczęśliwa?
Miłość to nie zawsze motylki w brzuchu czy w piętach.
diana-1971, fajnie napisane;)
A czy masz ochotę robić coś dla Niej, żeby się cieszyła? Zależy Ci na tym, żeby była szczęśliwa?
W obecnej sytuacji gdzie mieszkamy w innych miastach, widujemy się co kilka miesięcy nie bardzo mam możliwości coś więcej dla niej robić, nie wiem co dokładnie masz na myśli. Jeśli się widzimy oczywiście planujemy jakoś dzień lub weekend, żeby było miło i ciekawie. Gdybyśmy jednak byli razem, to myślę że jestem w stanie zapewnić jej odpowiednie warunki, chciałbym żeby była szczęśliwa, jest to oczywiste.
15 2016-07-30 21:33:28 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2016-07-30 21:34:04)
santapietruszka napisał/a:A czy masz ochotę robić coś dla Niej, żeby się cieszyła? Zależy Ci na tym, żeby była szczęśliwa?
W obecnej sytuacji gdzie mieszkamy w innych miastach, widujemy się co kilka miesięcy nie bardzo mam możliwości coś więcej dla niej robić, nie wiem co dokładnie masz na myśli. Jeśli się widzimy oczywiście planujemy jakoś dzień lub weekend, żeby było miło i ciekawie. Gdybyśmy jednak byli razem, to myślę że jestem w stanie zapewnić jej odpowiednie warunki, chciałbym żeby była szczęśliwa, jest to oczywiste.
Miałam na myśli, że może Ją kochasz, tylko nie zdajesz sobie z tego sprawy - stąd pytania Ale to już Ty sam musisz rozkminić, ja Ci w mózgu nie siedzę
nie zawsze, ludzie żyją ze sobą nie tylko z miłości i dobrze żyją. Ale Ty chcesz prawdziwej miłości. Czy to znaczy, że jak się nie ma co się lubi, to się lubi, co się ma? Pytasz czy warto czekać. Nie wiem. Bo jak będziesz czekać i nie znajdziesz? Skończysz jak ten pan na zdjęciu Czasem tak się w życiu układa, że tej wielkiej miłości się nie znajduje. Ale z drugiej strony można stworzyć związek z kimś, z kim łączy nas dużo, pasje, przyjaźń, szacunek, pożądanie... Musisz sobie odpowiedzieć na pytanie, co jest dla Ciebie najważniejsze i czy potrafisz żyć szczęśliwie bez prawdziwej miłości.
Dzięki adiaphora, tym komentarzem trafiłaś w sedno problemu:) szkoda że nie ma tu łatwych rad...
W przyszłym tygodniu wyjeżdżam, planuję się m.in. zobaczyć z tą koleżanką. Przeanalizuję Wasze komentarze, rady, postaram się żeby to spotkanie dało jakieś odpowiedzi.
Dzięki adiaphora, tym komentarzem trafiłaś w sedno problemu:) szkoda że nie ma tu łatwych rad...
W przyszłym tygodniu wyjeżdżam, planuję się m.in. zobaczyć z tą koleżanką. Przeanalizuję Wasze komentarze, rady, postaram się żeby to spotkanie dało jakieś odpowiedzi.
A ona raczej tak bardziej zakochana niz spotyka się z rozsądku?
wawawa11 napisał/a:Dzięki adiaphora, tym komentarzem trafiłaś w sedno problemu:) szkoda że nie ma tu łatwych rad...
W przyszłym tygodniu wyjeżdżam, planuję się m.in. zobaczyć z tą koleżanką. Przeanalizuję Wasze komentarze, rady, postaram się żeby to spotkanie dało jakieś odpowiedzi.
A ona raczej tak bardziej zakochana niz spotyka się z rozsądku?
To też jest dobre pytanie i jakby druga (równie ważna) strona medalu.
Nie wiem czy jest zakochana, bo nigdy mi tego nie powiedziała i jakby unikałem do tej pory tematu jakiejś bliskiej relacji. Faktem jest, że od kiedy się znamy nie ma nikogo. Od początku bardzo jej zależało na znajomości. Po kilku miesiącach znajomości i 2-3 spotkaniach, kiedy wiedziałem, że nic wielkiego do niej nie czuję (o czym już tu pisałem) odpuściłem kontakt i właściwie tylko ona tą znajomość ciągnęła. Potem jakby weszliśmy na tory koleżeństwa, ale w dalszym ciągu czuję, że jej bardziej zależy, z każdego spotkania cieszy się. Szczerze mówiąc trochę mnie tym urzekła. Tak więc w 100% nie jestem pewien co czuje, ale nim zacznę jakąś rozmowę na ten temat, to sam chcę być pewien do czego ta rozmowa ma zmierzać...
wawawa11 tak Cię czytam i fakt że, nazwałeś się trzydziestoparoletnim chłopakiem, oraz te Twoje rozkminy skłaniają mnie do przykrego wniosku. Jesteś niedojrzały emocjonalnie. Przepraszam.
Młody mężczyzna, albo jak wolisz facet po trzydziestce, powinien wiedzieć czego chce i szuka.
Dziewczyna musi się paskudnie czuć w takim zawieszeniu, bo Pan nie potrafi zdecydować, czy jest dość dobra dla Niego.
Zdecyduj się w końcu i nie marnuj sobie i jej czasu.
diana-1971, cóż... nie przepraszaj, powinienem się obrazić ale może masz rację.
Wydaje mi się, że radzę sobie w życiu, do czegoś już doszedłem, myślę że niektóre rzeczy osiągnąłem nawet dość wcześnie, ale emocjonalnie (w sprawach związków) nie radzę sobie... Jestem niezdecydowany, boję się zaryzykować, nie chcę nikogo zranić, chciałbym mieć 100% pewność.
Żeby była jasność nie ma tu żadnego zawieszenia z jej strony. Gdyby w tym czasie kogoś poznała nie robiłbym z tego żadnego problemu, byłby mi może przykro lub miałbym pretensje do siebie, że nie spróbowałem i tyle. Żadnych deklaracji z mojej strony nie było.
wawawa11 a jakiego związku byś chciał, jak to sobie wyobrażasz?
rossanka, przepraszam, nie odpowiem teraz na to pytanie.
Słuchajcie... przeczytałem jeszcze raz ten temat i coś dzięki Wam zrozumiałem. Wielkie dzięki za zainteresowanie!
Na razie temat opuszczam, będę pamiętał, żeby się odezwać jak sprawa będzie miała swój ciąg dalszy.
PS. diana-1971... dzięki!
rossanka, przepraszam, nie odpowiem teraz na to pytanie.
Słuchajcie... przeczytałem jeszcze raz ten temat i coś dzięki Wam zrozumiałem. Wielkie dzięki za zainteresowanie!
Na razie temat opuszczam, będę pamiętał, żeby się odezwać jak sprawa będzie miała swój ciąg dalszy.PS. diana-1971... dzięki!
Proszę bardzo, życzę szczęścia i czekamy na ciąg dalszy.