Opowiem Wam moja historie : 2 lata temu poznalam mezczyzne... ktory obecnie ma 35lat. Przez rok bylismy razem mieszkajac kazde u siebie : ja w wynajetym mieszkaniu, on w domu nalezacym do jego matki ktory wyremontowal za wlasne pieniadze (ona ma drugi dom w ktorym mieszka na stale, w tej samej miejscowosci). Przez ten czas ja poznalam jego rodzine i przyjaciol. Po roku bycia razem i spedzania razem czasu tylko w weekendy, on zapytal sie mnie czy nie moglabym sie do niego przeprowadzic. Powiedzial mi, ze tak bedzie latwiej, mniej skomplikowanie itd i ja sie zgodzilam. Ja mieszkalam 30km od niego i nie mialam prawa jazdy ani samochodu. On pomogl mi je zrobic uczac mnie jezdzic, zebym mogla byc samodzielna po przeprowadzeniu sie do niego i zaoferowal swoja pomoc przy wyborze auta ktore kupilam (obecnie tez sie zajmuje przegladem i ewentualnymi problemami technicznymi).
Przeprowadzilam sie do niego w sierpniu zeszlego roku... W tym samym czasie pojechalismy do mojego rodzinnego i odleglego miasta zeby on mogl poznac moja rodzine. Prezentacja wypadla pomyslnie
Jednak jest pewien problem : jego matka. Latem zeszlego roku kiedy ja sie juz zdecydowalam ze sie do niego wprowadze, moj chlopak przekazal mi ze jego mama zaprosza mnie na obiad kiedy on bedzie na wyjezdzie z kolegami w weekend. W trakcie obiadu trwajacego poltorej godziny musialam wysluchac historii zwiazku mojego chlopaka z jego byla dziewczyna (jak to ona go zlupila, okradla, obdarla z pieniedzy i nie wiem co jeszcze), zostalam poinformowana ze dom w ktorym mieszkam nalezy do niej i ze jej syn nie ma pieniedzy na to zeby je wydawac na kaprysy dziewczyn.
Jakies 2 czy 3 tygodnie pozniej poklocilismy sie z moim chlopakiem i ja mu powiedzialam ze odwoluje przeprowadzke. W ten sam dzien dostalam lawine smsow od jego matki, blagajacej zebysmy sie pogodzili bo on cierpi i jest bardzo smutny bo mnie kocha, tylko ze tego po nim nie widac bo on nie okazuje uczuc... Fakt, gdyby mi tego nie powiedziala, to nie wiem czy sama bym to dostrzegla, bo on nie okazuje zbytnio swoich uczuc. Wolalabym jednak dowiedziec sie o tym od niego samego, a nie od jego matki za posrednictwem smsow.
Poczulam jednak cos w rodzaju satysfakcji... i postanowilam sie wprowadzic do niego. Tyle ze z mocnym postanowieniem ze to bedzie zwiazek miedzy mna a moim chlopakiem, a nie miedzy mna, moim chlopakiem i jego matka. Moj chlopak czesto odwiedza swoja matke, conajmniej 2-3 razy w tygodniu. Ja ograniczylam swoje wizyty do 1-2 razy w miesiacu. Chcialam nie tylko wprowadzic dystans, ale rowniez uniknac rzeczy ktore mi po prostu przeszkadzaja : pytania o to ile zarabiam, ile mam oszczednosci, komentarzy na temat moich decyzji badz na temat wspolnie z chlopakiem wybranych wakacji.
Moj chlopak spytal sie mnie kiedys dlaczego nigdy nie chodze do jego matki. Gdy mu odpowiedzialam ze uwazam ze ona za bardzo sie wtraca do naszego zycia, on sie obruszyl. Jednoczesnie jego matka zdala sobie sprawe z taktyki jaka ja przyjelam i wytoczyla swoja artylerie : za pomoca drobnych nieporozumien starala sie knuc intrygi, robila zebrania rodzinne o ktorych ja nawet nie wiedzialam (odbywaly sie jak przez przypadek w momencie kiedy ja mialam moje zajecia). Moj chlopak wiedzial co sie dzieje ale nic nie mowil. Jesli dowiadywalam sie o tych rodzinnych zebraniach, to od niej, w momencie kiedy juz sie odbyly.
W lutym tego roku moj chlopak wyjechal na miesiac w podroz sluzbowa. Powiedzial mi ze jego mama zaprosi mnie na obiad(y) w weekend(y). No i zostalam zaproszona : na jedzenie ktorego nie znosze. Bo potem oczywiscie ona dala mi poznac rowniez ze wie, ze ja nie lubie tego czym mnie poczestowala. Nastepnym razem zas zaprosila swojego mlodszego syna i jego dziewczyne i dala mi do zrozumienia ze mnie nie ma ochoty zapraszac. Kiedy ja powiedzialam mojemu chlopakowi ze nie podoba mi sie sposob w jaki jego matka odnosi sie do mnie, on sie zdenerwowal i zaczal mi cytowac swoja matke. Podobno mnie uwielbia i raczy mojego chlopaka komplementami na moj temat: "ona ma skomplikowany charakter, ale to jest dziewczyna ktora zachowasz na cale zycie", itd. itd.
W marcu tego roku byly moje urodziny. Nie mam w zwyczaju wyprawiac urodzin, bo wypadaja w post i nigdy nie swietowalam ich w gronie przyjaciol... Raczej skromnie i kameralnie w gronie rodzinnym. Moj chlopak poinformowal mnie ze jego matka przyjedzie po poludniu zeby dac mi prezent... Przyjechala i wreczyla mi paskudna bluzke... A ja pare dni potem zapytalam sie jej czy ma jeszcze paragon po zakupie bo chcialabym ja wymienic. Odpowiedziala ze nie, a ja na to ze nie bede jej nosic i ze ja wyrzucam. Zrobila straszne halo i awanture, zadzwonila do mojego chlopaka zeby sie poskarzyc, itd. itd.
My z moim chlopakiem strasznie sie z tego powodu poklocilismy. Potem sie pogodzilismy, mimo ze bardzo mnie zranil i w gniewie powiedzial mi ze zawsze moge sie wyprowadzic jak cos mi sie nie podoba. Przez 2 tygodnie wszystko bylo ok, ale potem znowu zaczelo sie psuc. Przychodzil do mnie z jakimis pretensjami na temat mojego charakteru i zachowania... a ja caly czas mialam wrazenie ze te zarzuty matka nakladla mu do glowy.
Zaczelam sie czuc naprawde zle w tej relacji i nic mu nie mowiac zaczelam szukac mieszkania. Gdy tylko znalazlam, powiedzialam mu ze sie wyprowadzam. Miedzy momentem kiedy mu to powiedzialam a przeprowadzka bylo 2 tygodnie... podczas ktorych czesto wychodzilam z domu zeby nie ranic siebie jego obecnoscia. Jego matka skwitowala cala historie jednym komentarzem: "Nie rozumiem czemu ona sie wyprowadza".
Do przeprowadzki zostawal jeszcze tydzien, gdy ja przyszlam do domu i zastalam mojego chlopaka na kanapie... Poprosil mnie zebym usiadla, powiedzial mi ze o maly wlos nie zrujnowalismy tej relacji a przeciez poszlo o jakas glupote, ze zdaje sobie sprawe z tego ze nie byl w porzadku, ze mnie jednak tez prosi zebym sie postarala. Poprosil zebysmy zostali razem i zebym sie nie wyprowadzala.
Nie wyprowadzilam sie. Zostalam. Relacji z jego matka w ogole nie utrzymuje (po prostu nie jestem w stanie) i probujemy odbudowac to co bylo kiedys. W tym momencie jest duzo lagodniejszy i milszy niz byl kiedykolwiek. Podejrzewam ze musial zdac sobie sprawe z tego ze nie zawsze zdanie jego mamy bedzie zbiezne z jego opinia (badz odwrotnie), lecz dowodow na to nie mam. On sie nie wywnetrza i nie wybebesza tak jak ja na tym forum.
Probuje odbudowac ta relacje ale nie czuje sie juz pewna absolutnie niczego. Tkwie w tym od dwoch lat i jestem zaangazowana uczuciowo, wiec stracilam obiektywny osad. Prosze, powiedzcie mi, co Wy o tym sadzicie. Bo ja nie wiem czy powinnam ciagnac ten zwiazek. Mimo ze kocham mojego chlopaka.