Witam. Mam problem i nie mam pojęcia co robić. Jestem w związku juz ponad rok. Ja mam 24 lata, a mój partner 25. Od samego początku kreował się na osobę idealna. Ze on by chciał kobietę całować w rękę, że on dla swojej dziewczyny zrobiłby wszystko. Tak rzeczywiście było... ale przez ponad pół roku. Problem zaczął się rok temu. Podczas jego ostatniego egzaminu na uczelni. Zawsze zgrywal osobę zaradna i byłam pewna że taki egzamin to dla niego bułka z masłem. Dzień przed powiedział mi ze on tam nie idzie ze nic nie umie. Juz zaplanował całą przyszłość co będzie kiedy nie zaliczy... ja wtedy powiedziałam ze ma przestać się zalic, iść i napisać to co umie. Ze jestem pewna że on umie, a po prostu tylko panikuje. I to był mój pierwszy gwóźdź do trumny... stwierdził że inna dziewczyna by przytuliła i pocieszyla a ja go hejtuje
Teraz podam kilka sytuacji które miały miejsce zupełnie niedawno:
1) ma tendencję do obgadywania ludzi. A że jego sąsiad to taki nierób, a kolega to baluje za pieniądze matki a to a tamto. W jego urodziny przyjechał kuzyn z prezentem niezapowiedzianie. On już musiał to okrasic jakimś niezbyt przyjemnym komentarzem. Powiedziałam ostro ze wszystkich nie musi darzyc sympatią ale jak ktoś przyjeżdża złożyć życzenia to jednak powinien to docenić. Wyszło juz pod koniec ze lecę na tego brata i jego nowy samochód...
2) jesteśmy nad jeziorem. Dzwoni do mnie znajomy i porozmawialam z nim z 4 min. Nie wspomniałam jednak o tym ze jestem tam z chłopakiem bo ta wiadomość była zbędna. Za kilka dni w złości wypomnial mi to ze jestem dziwna. Jak to.mozliwe ze jadę gdzieś z chłopakiem i w najlepsze rozmawiam sobie z kimś a on siedzi sam.
3) byliśmy umówieni ale strasznie bolał mnie brzuch i nie przywitałam go z entuzjazmem. Spotkanie przebiegło miło ale później powiedzmy za 2 tygodnie zaproponowałam aby wpadł po pracy do mnie. Stwierdził że woli sobie tego zaoszczędzić bo znowu od progu juz będę miała naburmuszona minę.
4) w ta niedziele odbywał się festyn. Napisałam smsa żeby wpadł bo będzie świetna zabawa. Odpisał "ale ja nie mam żadnego obowiązku spotykania się z Tobą. Nie będę słuchał jaki to ja cham i madrala. To nie jest normalne żeby facet wracając ze spotkania chciał się zabić na drzewie bo kobieta go rani. Baw się dobrze"
Nie wiem co się z nim stało. Czy to jest tak ze on byłby cudownym facetem ale gdyby wszystko szło po jego myśli? Powiedział mi w twarz ze on nie przeplynie morza dla kobiety która nie jest w stanie przeskoczyć dla niego kałuży. On czasem żałuję że tak się o mnie starał bo nie jestem go warta. Przestałam się odzywać i teraz nagle się obudził jak on mnie bardzo kocha i pyta dlaczego perfidnie kłamałam ze kocham, jak tak szybko się wycofuje i mi się baterie tak szybko wyladowuja. Jak z nim rozmawiać? Zawsze taki nieśmiały chłopak, delikatny ale przecież gdyby tak kochał to nie stosowałby "kar" wobec mnie. Tłumaczy to tym ze on woli sobie zaoszczędzić nerwów a czasem tęsknota zbliża ludzi. Toria wielkiego magistra.