Hej! Wiem, że takich tematów było już "na pęczki" ale chyba chodzi mi o to żeby z kimś porozmawiać bo już mnie przerasta cały problem :-/
Otóż jesteśmy razem 6 lat - problem zazdrości pojawił się od ok 3 lat temu i niestety się nasila... a właściwie może wcześniej nie zwracałam na to uwagi. Prawda jest taka, że muszę się dobrze zastanowić co mi "wolno" a czego lepiej unikać żeby uniknąć kłótni z partnerem. Właściwie nigdy nie mieliśmy innych powodów do kłótni - tylko jego chora zazdrość ale żeby chociaż miał powód to ja bym zrozumiała - a kursuje tylko dom-praca-dom czasami uda mi sie zboczyć z drogi do koleżanki, sklepu z córką na lody to muszę się tłumaczyć bo zaraz pada codzienne pytanie "ciekawe z kim tam jesteś"... Kolejne cenne pytanie - "ciekawe co robiłaś w nocy że taka zmęczona jesteś" - tu powinnam wspomnieć że mam 8 letnie dziecko z którym spędzam dnie i noce ale dla podejrzeń mojego partnera nie ma to znaczenia... w sumie poprostu chodzi o to że dosłownie wymyśla sobie swoje scenariusze mojego życia i nie docierają do niego żadne argumenty bo przecież "ja napewno coś ukrywam"... Kurde dodajcie mi otuchy - doradźcie coś jak mam z tym walczyć - tak chce walczyć, wiem, że łatwo kogoś skreślić i mieć święty spokój ale poza zazdrością jestem z nim naprawdę szczęśliwa i wydaje mi się że warto spróbować wszelkich sposobów. Może ktoś z was jest mądrzejszy??? Fakt faktem, że on ma niską samoocene co wyniósł z domu ale ja naprawdę nigdy nie dałam mu powodów do zazdrości. Owszem jestem (a raczej z tego wszystkiego byłam) bardzo towarzyską i rozrywkową osobą ale nigdy nie przekraczam granicy zabawa/rozmowa-flirt... No już mi ręce opadają i nie wiem jak walczyć i tłumaczyć bo nic nie dociera... :-(
Liczę na waszą pomoc...
(...) No już mi ręce opadają i nie wiem jak walczyć i tłumaczyć bo nic nie dociera... :-(
Liczę na waszą pomoc...
1. Potraktować go z szacunkiem i przestać tłumaczyć mu rzeczywistość.
2. Potraktować siebie z szacunkiem i przestać tłumaczyć się z tego, gdzie byłaś, co robiłaś i dlaczego tak, a nie inaczej.
3. Uświadomić sobie, że nie jesteś terapeutą i nie Twoim zadaniem jest podnoszenie jego samooceny.
4. Zaproponować, by podjął psychoterapię, będzie mógł w bezpiecznych warunkach pozbyć się choć części trudnych emocji, które zbierał przez lata.
5. Przestać... walczyć.
6. Na kolejne jego stwierdzenie typu "Ciekawe, z kim tam jesteś?", odkryć jego grę i odpowiedzieć jedynie: "Rozumiem, że jesteś zazdrosny."
Takie Sobie Życie napisał/a:(...) No już mi ręce opadają i nie wiem jak walczyć i tłumaczyć bo nic nie dociera... :-(
Liczę na waszą pomoc...1. Potraktować go z szacunkiem i przestać tłumaczyć mu rzeczywistość.
2. Potraktować siebie z szacunkiem i przestać tłumaczyć się z tego, gdzie byłaś, co robiłaś i dlaczego tak, a nie inaczej.
3. Uświadomić sobie, że nie jesteś terapeutą i nie Twoim zadaniem jest podnoszenie jego samooceny.
4. Zaproponować, by podjął psychoterapię, będzie mógł w bezpiecznych warunkach pozbyć się choć części trudnych emocji, które zbierał przez lata.
5. Przestać... walczyć.
6. Na kolejne jego stwierdzenie typu "Ciekawe, z kim tam jesteś?", odkryć jego grę i odpowiedzieć jedynie: "Rozumiem, że jesteś zazdrosny."
Wielokropek - dziękuję za odpowiedź - faktycznie rzeczowo na temat i z sensem ad pkt 4 oczywiście że proponowałam - nawet wspólną - prosiłam długo ale oczywiście uważa że nie ma problemu i wystarczy jak zacznę mu wszystko mówić ( ??? ale co więcej skoro już się spowiadam) wciąga mnie w swoją grę - niestety... A wszelkie moje próby ignorowania jego obsesyjnego wręcz czasami zachowania tylko go podjudzają - jak się nie wytłumaczę to chodzi z fochem i drąży temat upewniony że jednak coś ukrywam skoro nie chcę o tym mówić... :-/
Niezły manipulator z niego. Lubi fochy, niech je strzela. Twoja reakcja na nie, to woda na jego młyn. Chcesz grać w to, co on proponuje? Chcesz myśleć, że jesteś winną jego sposobowi myślenia o sobie?
Do tanga trzeba dwojga. On Ciebie nie wciągnąłby do gry, gdybyś na to się nie zgodziła. Zgadzasz się, tak to rozumiem, dla 'świętego spokoju', tylko, że to co osiągasz nie jest żadnym spokojem, to tylko dawanie przyzwolenia na podobne zachowania wobec siebie. Sposobem jest stwierdzenie "Nie życzę sobie takiego mnie traktowania." i... opuszczenie pomieszczenia, w którym on się znajduje.
Wielokropek masz sporo racji - niestety nie wytrzymuje "nerwowo" wszystkich tych oskarżeń i zaczyna się zbędna kłótnia między nami... Z pewnością wykorzystam wszystkie Twoje cenne rady z nadzieją, że pomogą... A powiedz mi jak rozwiązać problem kolacji bądź wyjazdów służbowych? Nie zdarzają mi się często ale jednak... i oczywiście wiążą się z ... FOCHEM >:-( niestety odbija się to na mojej córce która wtedy z nim zostaje... Powtarza, że tata ma zły humor jak wychodzę... :-/ To chyba najgorsza strona medalu...
6 2016-07-15 15:37:04 Ostatnio edytowany przez Lillka-15 (2016-07-15 15:38:51)
Na manipulację najlepsza demaskacja .
Jeśli mówi te swoje brednie mówisz: "Kochanie, nie jestem twoim niewolnikiem, masz problem z CHOROBLIWĄ zazdrością, idź coś z tym zrobić, i nie obciążaj mnie tym". Po czym wyjść z pomieszczenia i robić swoje. Powtarzać to trzeba jak zdarta płyta. Nie wdawaj się w takie dyskusje z nim, bo sama wiesz, że wszystko jest ok, a on BREDZI .
Na manipulację najlepsza demaskacja
.
Jeśli mówi te swoje brednie mówisz: "Kochanie, nie jestem twoim niewolnikiem, masz problem z zazdrością, idź coś z tym zrobić, i nie obciążaj mnie tym". Po czym wyjść z pomieszczenia i robić swoje. Powtarzać to trzeba jak zdarta pyta. Nie wdawaj się w takie dyskusje z nim, bo sama wiesz, że wszystko jest ok, a on BREDZI.
Hehe ;-) takie mam podejście raz drugi trzeci jak mam dobry humor... Po jakimś czasie to strasznie męczy i wybucham... :-/
8 2016-07-15 15:44:36 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2016-07-15 15:46:35)
Foch, to foch. Należy go... ignorować.
Partnera krótko, niezwykle zwięźle poinformować, że córka nie jest odpowiednią osobą (tak naprawdę to nikt nią nie jest, chyba że wyrazi na to zgodę) do wyładowania złości; jest sporo różnych sposobów, by złość wyłądować bez urażania kogokolwiek. Powiedzieć też mu (też krótko, bo to jedynie informacja), że kolacje i wyjazdy są (także) elementem Twej pracy. I powtórzyć propozycję psychoterapii (póki on nie rozwiąże swojego problemu, wspólna terapia nie ma żadnego sensu). Powiedzieć też mu, że zakończyłaś udowadnianie mu, że nie jesteś wielbłądem.
Jeśli te środki (czytaj: Twoja stanowcza i konsekwentna postawa) nie pomogą, to będąc na Twoim miejscu zastanowiłabym się, czy decyduję się na bycie i życie z człowiekiem, który ani mi wierzy, ani ufa.
Jeżeli nie mam wystarczająco wysokiego poczucia wartości i ważności, to ciągle się boję, że mój partner odkryje, jaki jestem naprawdę, i odejdzie. W związku z tym do czego dążę? Żeby ograniczyć jego wolność. Żeby go przypisać do siebie, mieć nad nim władzę.
Ktoś, kto nie wierzy, że można go kochać takiego, jaki jest, dąży do kontroli.
Władza jest substytutem miłości, ale nie pozwala tak jak ona ludziom rosnąć.
Hehe ;-) takie mam podejście raz drugi trzeci jak mam dobry humor... Po jakimś czasie to strasznie męczy i wybucham... :-/
Wiem...
dlatego, za Wielokropkiem, musisz się zastanowić:
"Jeśli te środki (czytaj: Twoja stanowcza i konsekwentna postawa) nie pomogą, to będąc na Twoim miejscu zastanowiłabym się, czy decyduję się na bycie i życie z człowiekiem, który ani mi wierzy, ani ufa".
Hehe ;-) takie mam podejście raz drugi trzeci jak mam dobry humor... Po jakimś czasie to strasznie męczy i wybucham... :-/
A gdybyś... .
Zanim się rozzłościsz, zanim dasz mu (wątpliwą, ale jednak) satysfakcję, popatrzyła na niego przytomnie? Pewnie zobaczyłabyś wtedy (przeczytaj uważnie uwagi p. Andrzeja Wiśniewskiego - wkleiłam je wyżej) biednego człowieka, który wszelkimi możliwymi dla siebie sposobami (bo nie zna innych) usiłuje wsadzić Cię do klatki. Usiłuje, bo boj się, że mu zwiejesz. I zanim się zdecydujesz urządzić drakę, zobacz, czy mu nie współczujesz. Jeśli tak, to powiedz mu to i wyjaśnij, skąd to współczucie się wzięło.
No już się zastanawiam... Dlatego tu jestem i szukam pomocy... :-( Jak od niego odejdę zranię też córkę (dodam, że nie jego biologiczną - poznaliśmy się jak córka miała ) która bardzo go kocha, a po rozstaniu pewnie nie utrzymywał by z nią kontaktów z powodu FOCHA - nie to nie... ehh... nie wiem co mam robić... Zacznę napewno od waszych rad i postaram się być konsekwentna i nie "wybuchać"...
Takie Sobie Życie napisał/a:Hehe ;-) takie mam podejście raz drugi trzeci jak mam dobry humor... Po jakimś czasie to strasznie męczy i wybucham... :-/
A gdybyś... .
Zanim się rozzłościsz, zanim dasz mu (wątpliwą, ale jednak) satysfakcję, popatrzyła na niego przytomnie? Pewnie zobaczyłabyś wtedy (przeczytaj uważnie uwagi p. Andrzeja Wiśniewskiego - wkleiłam je wyżej) biednego człowieka, który wszelkimi możliwymi dla siebie sposobami (bo nie zna innych) usiłuje wsadzić Cię do klatki. Usiłuje, bo boj się, że mu zwiejesz. I zanim się zdecydujesz urządzić drakę, zobacz, czy mu nie współczujesz. Jeśli tak, to powiedz mu to i wyjaśnij, skąd to współczucie się wzięło.
No dokładnie tak jest - taka bezradność i strach w jego oczach - czasami naprawdę graniczą z obłędem... Raz mi go szkoda, raz mnie to śmieszy a innym razem wkur... pytanie ile jeszcze uda mi się wytrzymać? Warto dodać, że moje wcześniejsze małżeństwo rozpadło się między innymi z tych samych powodów, a elementem który najbardziej pociągał mnie w moim aktualnym opartnerze było zaufanie i zrozumienie których teraz bardzo mi brakuje...
13 2016-07-15 16:09:42 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2016-07-15 16:16:07)
Rany!
Nie twierdzę, ani nie namawiam Cię, byś się z nim rozstała od tak, teraz, już, natychmiast, ale... bycie z nim dla tzw. dobra dziecka, to wielkie nieporozumienie. Dla tzw. dobra córki pokazujesz jej, jak wyglądają relacje między kobietą a mężczyzną, uczysz ją, że kobieta ma się owemu mężczyźnie i jego wymaganiom podporządkować, że zdanie kobiety się nie liczy, że mężczyzna może z kobietą zrobić wszystko, że nie musi liczyć się ani z jej godnością, ani z jej uczuciami, że może na niej wyładowywać swe humory, że jest ona workiem treningowym (ciosy psychiczne są równie bolesne, jak fizyczne).
Skoro decydujesz się być i żyć z nim, przyznaj, że robisz to dla siebie. Nie zasłaniaj się córką. Nie będzie Ci wdzięczną, gdy po latach dowie się, że zostałaś z przemocowcem dla jej dobra.
Ach, te literówki.
14 2016-07-15 16:13:12 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2016-07-15 16:13:44)
(...) ile jeszcze uda mi się wytrzymać? (...)
Związek nie jest po to, by w nim wytrzymywać.
(...) elementem który najbardziej pociągał mnie w moim aktualnym opartnerze było zaufanie i zrozumienie których teraz bardzo mi brakuje...
To pytanie, co jemu się stało, że zmienił swe zachowanie wobec Ciebie. Być może nie zmienił, być może przestał się ukrywać.
Edycja:
Przepraszam za post pod postem.
Warto dodać, że moje wcześniejsze małżeństwo rozpadło się między innymi z tych samych powodów
Dokop się do tego - dlaczego wybierasz toksycznych facetów na partnerów.
Tu jest poważny problem, który rzutuje na Twoje życie.
Rany!
Nie twierdzę, ani nie namawiam Cie, byś się z nim rozstała od tak, teraz , już, natychmiast, ale... bycie z nim dla tzw. dobra dziecka, to wielkie nieporozumienie. Dla tzw. dobra dziecka pokazujesz jej, jak wyglądają relacje między kobieta a mężczyzną, uczysz ją, że kobieta ma się owemu mężczyźnie i jego wymaganiom podporządkować, ze zdanie kobiety się nie liczy, że mężczyzna może z kobieta zrobić wszystko, że nie liczy się a ni z jej godnością, ani z jej uczuciami, że może na niej wyładowywać swe humory, ze jest ona workiem treningowym (ciosy psychiczne są równie bolesne, jak fizyczne).Skoro decydujesz się być i żyć z nim, przyznaj, że robisz to dla siebie. Nie zasłaniaj się córką. Nie będzie Ci wdzięczną, gdy po latach dowie się, że zostałaś z przemocowcem dla jej dobra.
WoW mocne słowa... Tylko to nie do końca tak - większość czasu spędzamy naprawde radośnie i w miłej atmosferze - moja córka nie ogląda naszych kłótni, a przynajmniej staram się żeby tak było - i ... dlatego często odpuszczam, a wtedy problem jak ręką odjął aż do kolejnej jego próby "kontroli/więzienia" - kurde uwierzcie, że wiem kiedy jest sytuacja beznadzieja - mój były mąż, i stety/niestety mam dziwne przeczucie że tym razem warto walczyć... Tylko cholera potrzebuję tych waszych rad i wsparcia tak jak dzisiaj - żeby mieć siłę do walki i nie poddawać się i nie wybuchać - tylko wygrać te wszystkie "rozgrywki"...
Takie Sobie Życie napisał/a:Warto dodać, że moje wcześniejsze małżeństwo rozpadło się między innymi z tych samych powodów
Dokop się do tego - dlaczego wybierasz toksycznych facetów na partnerów.
Tu jest poważny problem, który rzutuje na Twoje życie.
Ej... ale poważnie już się zastanawiałam nad tym :-D coś jest na rzaczy... bo odkad pamietam to źle trafiam... :-/ i co gorsza wszyscy takie zazdrośniki... problem w tym, że nie jedna by to zaakceptowała, a ja próbuję z tym walczyć - nie nadaje się na kanarka w klatce - podcina mi to skrzydła...
Ej... ale poważnie już się zastanawiałam nad tym :-D coś jest na rzaczy... bo odkad pamietam to źle trafiam... :-/ i co gorsza wszyscy takie zazdrośniki... problem w tym, że nie jedna by to zaakceptowała, a ja próbuję z tym walczyć - nie nadaje się na kanarka w klatce - podcina mi to skrzydła...
To idz na kilka sesji z terapeutą.
Dokop się do mechanizmu, który pcha cię w takie łapska.
To nie jest tak, że oni sami napatoczyli się w twoim życiu... .
Ty ich przyjęłaś! Dopuściłaś do siebie.
Musisz mieć w sobie jakiś rodzaj podatności/uzależnienia.
Zamiast skupiać się teraz na zazdrośniku i zajmować się jego problemami, rozwiąż swoją zagadkę wyboru partnera.
Jest o co postarać się, skoro masz córkę.
Nie napisałam tego wszystkiego, by Ci w jakikolwiek sposób dokopać, nie dla Twojego 'dobra' , ale po to, byś sobie uświadomiła konsekwencje opisanych sytuacji. Nie tłumacz się tutaj (zaczyna wchodzić Ci to w nawyk), tylko pomyśl zanim po raz kolejny zaprzeczysz.
Dzieci doskonale wyczuwają, który temat jest w rodzinie tabu, o czym nie należy rozmawiać, by nie zrobić dodatkowej przykrości kochanej osobie. Dzieci, niedoceniane przez większość dorosłych, mają instynkt, dzięki którym czują atmosferę, czują że między dorosłymi jest dobrze/źle, choć nie potrafią często (lub nie decydują się) o tym powiedzieć wprost.
Hej! Wiem, że takich tematów było już "na pęczki" ale chyba chodzi mi o to żeby z kimś porozmawiać bo już mnie przerasta cały problem :-/
Otóż jesteśmy razem 6 lat - problem zazdrości pojawił się od ok 3 lat temu i niestety się nasila... a właściwie może wcześniej nie zwracałam na to uwagi. Prawda jest taka, że muszę się dobrze zastanowić co mi "wolno" a czego lepiej unikać żeby uniknąć kłótni z partnerem. Właściwie nigdy nie mieliśmy innych powodów do kłótni - tylko jego chora zazdrość ale żeby chociaż miał powód to ja bym zrozumiała - a kursuje tylko dom-praca-dom czasami uda mi sie zboczyć z drogi do koleżanki, sklepu z córką na lody to muszę się tłumaczyć bo zaraz pada codzienne pytanie "ciekawe z kim tam jesteś"... Kolejne cenne pytanie - "ciekawe co robiłaś w nocy że taka zmęczona jesteś" - tu powinnam wspomnieć że mam 8 letnie dziecko z którym spędzam dnie i noce ale dla podejrzeń mojego partnera nie ma to znaczenia... w sumie poprostu chodzi o to że dosłownie wymyśla sobie swoje scenariusze mojego życia i nie docierają do niego żadne argumenty bo przecież "ja napewno coś ukrywam"... Kurde dodajcie mi otuchy - doradźcie coś jak mam z tym walczyć - tak chce walczyć, wiem, że łatwo kogoś skreślić i mieć święty spokój ale poza zazdrością jestem z nim naprawdę szczęśliwa i wydaje mi się że warto spróbować wszelkich sposobów. Może ktoś z was jest mądrzejszy??? Fakt faktem, że on ma niską samoocene co wyniósł z domu ale ja naprawdę nigdy nie dałam mu powodów do zazdrości. Owszem jestem (a raczej z tego wszystkiego byłam) bardzo towarzyską i rozrywkową osobą ale nigdy nie przekraczam granicy zabawa/rozmowa-flirt... No już mi ręce opadają i nie wiem jak walczyć i tłumaczyć bo nic nie dociera... :-(
Liczę na waszą pomoc...
To jest chore! On jest chory. Ty, kobieto, nie tlumacz mu sie za każdym razem! Opanuj siłę. Pozdrawiam
e ja naprawdę nigdy nie dałam mu powodów do zazdrości. .
To moze daj?? Skoro i tak on wie lepiej, co i z kim robisz...
A tak serio, to uważam, że na walkę z tym jest już chyba za późno. Piszesz, że to trwa 3 lata - czyli na początku akceptowałaś jego zachowania, dostosowywałaś swoje zachowania do jego zazdrości, dając tym samym przyzwolenie na kontrolowanie Ciebie. Teraz jego zachowanie eskaluje, co jest tylko naturalne, bo powoli za każdym razem uginałaś się pod jego naciskami.
Teraz to chyba jedynie poważna rozmowa i ultimatum - ale tylko raz - a jak nie zadziała, to w nogi.
Bo wiesz, co będzie potem? Jego zachowanie się pogarsza, kwestią czasu jest jak za nieposłuszeństwo w dziób dostaniesz.
Doradzałabym raczej szybką ewakuację.
Hej! Wracam po weekendzie :-) czytam jeszcze raz wszystkie wasze rady i na pewno wezmę je sobie do serca - skończyłam z tłumaczeniem się i unikaniem tematów lub zachowań "żeby się nie zaczęło" ;-) Będę uparcie robić to co lubię i na co mam ochotę - albo zaakceptuje albo... NIE. Ale tak jak piszecie to nie mój problem. Dałam ostatnio jasno (naprawdę dobitnie) do zrozumienia, że jak się nie podoba to ja go nie zatrzymuje - mieszkamy w moim domu więc zaznaczyłam, że wystarczy się spakować i będzie miał z głowy wszystkie zmartwienia - ja natomiast mam 29 lat i nie zamierzam pytać nikogo o zgodę co mi wolno a czego nie, a tłumaczenie się już mi bokami wychodzi. To jest dla mnie ostatni dzwonek, żeby zacząć żyć "po swojemu".
CatLady w ostatnim wybuchu złości tak też powiedziałam ;-) że może najwyższa pora żeby zrobić skok w bok skoro i tak muszę tego wysłuchiwać ;-)
Anyway - dodałyście mi sił i stanowczości - mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie - zdam relację jeśli coś się poprawi lub pogorszy ;-)
W międzyczasie jeśli macie kolejne pomysły chętnie poczytam :-)
Moja siostra była w takim związku z takim człowiekiem. Teraz na szczęście nie są już razem. Problem nasilał się z roku na rok...było coraz gorzej...Tacy ludzie powinni się leczyć.