Jestem ze swoim partnerem od ponad roku, na początku wszystko było dobrze, jednak po jakimś miesiącu przestało nam się zupełnie układać, on nie traktował mnie poważnie, a ja ciągle za nim biegałam i byłam na każde jego skinienie. Dowiedziałam się po jakimś czasie, że flirtował także z innymi kobietami, ale powiedziałam sobie, że to tylko flirt... W skrócie rozstaliśmy się po 3 miesiącach, ale nadal spotykaliśmy się po przyjacielsku, ja nadal coś do niego czułam i tęskniłam za nim ciągle, chciałam, byśmy wrócili do siebie.
Po kilku przejściach i spotkaniach, a także wielu rozmowach z nim, udało nam się znów wrócić do siebie po 4 miesiącach. Byłam szczęśliwa, że tak się stało. On uznał, że wiele czasu i sytuacji utwierdziło go w przekonaniu jaka jestem dla niego ważna, że chce być mi oddany w stu procentach. I jest - teraz on jest na każde moje skinienie palcem, obsypuje mnie kwiatami, spędzamy ze sobą każdą wolną chwilę codziennie.
Jednak stała się sytuacja bardzo kryzysowa. Ponieważ on ma dość obfitującą w przygody seksualne przeszłość i nie mówię tutaj o byłych związkach, ale spraszaniu sobie dziewczyn skąd się da, tak kolokwialnie mówiąc "jednorazówek" (przy ostatniej rozmowie wyznał mi, że nie pamięta z iloma dziewczynami spał, więc wnioskuję, że na pewno liczba jego byłych partnerek seksualnych nie jest jednocyfrowa). Ale do rzeczy - miał profile na kilku portalach randkowych, ale je wykasował odkąd zaczęliśmy się spotykać. Jednak kilka dni temu znalazłam na jakimś portalu randkowym jego profil z zeszłego roku (mieliśmy przerwę w związku), na którym napisał, że interesuje go tylko seks bez zobowiązań. To mi o wszystkim przypomniało jaki kiedyś był, że bawił się kobietami, prawdopodobnie bawił się również mną na początku naszej relacji... Nie potrafię zaakceptować tego, jaki był. Brzydzę się z nim kochać, jeżeli pomyślę z iloma kobietami on to robił i jakie to musiały być "szmaty", że zgadzały się na przypadkowy seks. No i nie mogę zapomnieć jak mnie krzywdził bawiąc się także mną.
Nie wiem co robić ze swoim związkiem. Jesteśmy po poważnej rozmowie, podczas której on wpadł w histerię, zaczął płakać i mnie błagać, żebym nie odchodziła, że nie chce tracić mnie przez to, jakim kiedyś był tępym gówniarzem. Powiedział, że dojrzał i już wie na czym życie polega, jest mi oddany w stu procentach i chce być taki do końca życia. On mnie naprawdę kocha, pokazuje to całym sobą. Jednak ja nie potrafię uwierzyć, że on przeszedł tak głęboką metamorfozę i kolokwialnie mówiąc z "kurwiarza" przeistoczył się w dosłownie "aniołka". Poza tym brzydzę się myśleć z kim i jak on to robił, i przede wszystkim z jaką ilością kobiet. Mam ochotę się przebadać, powiedziałam mu prosto w oczy, że chce mi się wymiotować jak pomyślę o jego przeszłości.
Nie potrafię pogodzić uczuć teraz, bo czuję, że go kocham, ale człowieka trzeba akceptować i mu ufać, aby całkowicie go kochać. Nie wiem, czy to jest miłość, czy tylko przywiązanie. On mnie kocha, widzę to po nim. Ale ja mam problem, nie jestem w stanie przejść pewnych rzeczy, po prostu mam swoje granice. Wiem także, że każdy ma przeszłość, ale nie aż taką jak on...
Co Wy o tym myślicie, drogie kobietki? Co powinnam zrobić? Nie rozmawiam z nim już drugi dzień, bo powiedziałam, że muszę sobie to wszystko przemyśleć i pełno myśli kłębi mi się w głowie, już nie jestem niczego pewna.