Jak powinien wyglądać związek partnerski? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Jak powinien wyglądać związek partnerski?

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 35 ]

1 Ostatnio edytowany przez melonka (2016-06-27 15:04:50)

Temat: Jak powinien wyglądać związek partnerski?

EDIT: Post pewnie jest za długi dla wielu. Będę się ciszyła również z ogólnych odpowiedzi na pytanie z tematu - co jest ważne w związku, jakie cechy, zwyczaje, co cementuje związek, na ile ważne są wspólne cele, itp.

Coś w moim związku szwankuje i nie potrafię powiedzieć, czy to jest moja wina, jego wina, nasza wina, czy po prostu jesteśmy niekompatybilni i nic z tym nie da się zrobić, mamy różne zainteresowania. Mówi, że by chętnie robił coś ze mną ze swojej działki, ale wie, że mnie to nie interesuje. A jego nie interesują moje rzeczy. Więc jak robi jakieś rzeczy wspólne, to jest to 'dla mnie'.
To co na pewno nas łączy, to to, że się kochamy wzajemnie bardzo. To, że chcemy się zrozumieć i wypracować jakąś drogę. Chcielibyśmy mieć w przyszłości dzieci ze sobą, w niezbyt dalekiej przyszłości 1-3 lat. Podobamy się sobie wzajemnie, ufamy.
Problem w tym, że wszystko inne jest kompletną przeszkodą, albo dla jednego, albo dla drugiego albo dla obojga i każde definiuje wszystko inaczej.


Przede wszystkim, jak powinno wyglądać partnerstwo w takiej codziennej rzeczywistości.
Wg niego jest dobrze, jak każde robi swoje obok siebie, od czasu do czasu poprzytulać się, po czym wrócić do swoich zajęć. Wg mnie warto jeszcze coś robić razem, warto też robić coś dla drugiej osoby samemu od siebie, nie tylko jak ktoś coś prosi.

Wczoraj on chciał poćwiczyć w parku, pytał, czy z nim pójdę. Jak nie pójdę, to będzie siedzieć i grać w gry. Stwierdziłam, że w sumie mi się nie chce wspinać, ale mogę mu potowarzyszyć. Podziękował. Znów, było miło, pogadaliśmy o paru sprawach, pojawił się temat, który chciałam rozwinąć w domu, bo źle się o nim gadało na przestrzeni publicznej. Przyszliśmy do domu, oświadczył, że będzie dziś do późna grać i spytał, czy mogę poszukać noclegu na nasz wspólny wypad (za 2 tyg jedziemy na parę dni).
Wkurzyłam się tym, że mam szukać tych noclegów, podczas gdy on sobie będzie grać. Bo ostatnio załatwiałam parę innych rzeczy na różne wypady i podobne, a chciałam z nim jeszcze porozmawiać.
Byliśmy w sobotę nad jeziorem z jego znajomymi - mój pomysł, który mu się spodobał i ogółem było fajnie.

Posprzeczaliśmy się o to, że większość rzeczy ja robię, że mam się do niego dostosowywać.
On na to, że wcale tak nie jest, że to on się dostosowuje do tego, że ja chcę spędzać z nim czas. Że on sam by nie pojechał nad to jezioro, że w sumie równie dobrze by mógł zostać w domu, a zrobił to tylko dla mnie. Było fajnie, ale robi to dla mnie, bo ja tak chciałam. Idąc do parku ze mną poćwiczyć zarezerwował sobie ten czas jako czas dla mnie i na rozmowę ze mną, dlatego też stwierdził, że wystarczy i w domu chce zająć się swoimi rzeczami. Sam też by nie poszedł poćwiczyć, ale to jest coś, co robimy razem. Sam zrobi dla siebie jakieś ćwiczenia w domu.

Jak zaproponowałam ten wypad za 2 tyg, to się z ochotą zgodził, a teraz znów mówi, że to jest tylko dla mnie, że jego to nie kręci - generalnie plan jest taki, że lecimy do Włoch i potem do jego babci. Ogólnie podróż na 2-3 dni zwiedzania, u jego babci kolejne 3-4 dni. Powód przyjazdu do babci jest taki, że chciałam zobaczyć dokładnie miasto, w którym mieszka, ponieważ zastanawialiśmy się w późniejszym czasie nad przeprowadzką w te okolice. Ale znów, ten powód, to jest 'dla mnie', a nie 'dla nas'.

Mniejsza o wyjazdy jednak, a bardziej chodzi mi o codzienne życie.  O to, że 'rezerwuje czas' dla mnie, czas minął, jeśli chciałam coś powiedzieć, to miałam z nim pogadać w tym wyznaczonym czasie, jeśli nie, to cóż, miałam szansę, nie zrobiłam tego, mój problem, a teraz on chce mieć spokój. Kiedy wieczorem jesteśmy w łóżku to wtedy mówię o co mi chodziło, ale wtedy nie ma czasu - bo jest północ, pierwsza w nocy, a rano do pracy. Po pracy, po przywitaniu idzie do swojego pokoju, czasem wyjdziemy gdzieś razem - do znajomych, albo do parku poćwiczyć. Wracamy, on idzie do siebie. No i wieczorem sytuacja się powtarza - chcę dokończyć omawianie problemu, to zasypia w środku konwersacji, albo mówi, że dokończymy jutro, bo chce spać. Czasem z rana zaczyna omawianie danego tematu, ale rano, wiadomo, jest ograniczony czas, bo idziemy do pracy.
Ale wyjście do parku, czy do znajomych, to jest dla mnie po prostu wyjście razem, dla rozrywki, a nie jest to czas na gadanie o jakichś bieżących sprawach. Jak np. że koleżanka mi w ostatnim momencie odmówiła wyjazdu do Pragi, to mówi 'fascynujące'. No i tyle. Jak mam pretensje o ten brak kontaktu, to mówi, że przecież nic z tym nie zrobi i że moja decyzja, co ja z tym zrobię. Mi chodzi po prostu o wysłuchanie.

Obiady gotuję ja. Jemu jest to obojętne. Jak jest, to czasem zje, czasem nie zje. Czasem weźmie miskę i idzie do swojego pokoju. Czasem stwierdzi, że nie chce mu się jeść obiadu i zje płatki w swoim pokoju. Nie oczekuje, że będzie coś ugotowane, może zjeść, często mu smakuje, ale w sumie nie widzi sensu, bo można przecież iść na kebaba albo zjeść płatki. Więc skoro ja widzę sens, to mogę gotować, ale dlaczego miałby np. zmywać. Nie mówię też zawsze ma się w jakiś sposób odwdzięczyć, tylko czasem.

Nie wiem, czy to jest normalne, czy ja za dużo wymagam i jestem za mało tolerancyjna, czy faceci tacy są po prostu. A jeśli jest coś nie tak, to gdzie leży problem, bo ja w sumie jego rozumowanie potrafię zrozumieć. A on moje też. No ale to do niczego nie prowadzi, bo każde odczuwa swoje. On nie widzi potrzeby, ja widzę. Wydaje mi się też, że to jest kwestia kultury i Niemcy inaczej podchodzą do związków niż Polacy. Inne priorytety, inne wartości, inne stosunki do rodziców. Więc to się wszystko nakłada.

Są też 2 moim zdaniem ważne informacje do analizy.
Przeprowadziłam się dla niego do Niemiec. Nie ogarnęłam sobie tutaj tak naprawdę swojego życia - w sensie znajomych, nie czuję się też dokładnie tu jak w domu, jest sporo rzeczy, które mi nie pasują tutaj. Może to też kwestia miasta, dlatego też myśleliśmy o przeprowadzce. Jestem też na zakręcie życiowym, jeśli chodzi o wybranie zawodu, ścieżki kariery.

Druga - mój facet pochodzi z rozbitej rodziny, z matką alkoholiczką i ma problemy z rozwiązywaniem swoich problemów, z przekładaniem ich w nieskończoność, jest to wręcz jego opinią, że ucieczka jest dobrym rozwiązaniem problemów i do tej pory to się u niego sprawdzało. Podjął też sam decyzję, że chce pójść na psychoterapię. Nie robi jednak nic w tym kierunku, na moje uwagi reaguje - najpierw podziękowaniem, że chcę mu pomóc, a potem że mam nie drążyć problemu, bo wtedy chce się ode mnie odsuwać. Dużo rzeczy traci przez nie podjęcie kroków - typu była współlokatorka wisi mu znaczną kwotę pieniędzy i nie ma zamiaru oddać. Nie kontroluje dokładnie co się dzieje z finansami, ostatnio podjął decyzję o środach finansowych, podczas których chce się tym zająć, jednak już parę śród minęło.

Proszę o jakieś komentarze, które naprowadzą na właściwy tor. W ostatnich tygodniach coraz częściej myślę o rozstaniu, ale wydaje mi się, że da się to naprawić, tylko nie mam pojęcia jak.

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez Husky (2016-06-27 15:01:02)

Odp: Jak powinien wyglądać związek partnerski?

Wydaje mi się, że faktycznie jesteście niedopasowani, jeśli chodzi o wymagania względem drugiej osoby w związku.
Czytając twój opis bardziej utożsamiam się z postawą twojego faceta, niż z twoją - tzn na jego miejscu prawdopodobnie zastanawiałabym się, dlaczego cały czas się czepiasz i czego ode mnie chcesz, przecież wszystko jest ok. Twoja potrzeba atencji jest ewidentnie większa, niż jego potrzeba jej dawania i nawet jeśli uda Ci się go "doprosić", żeby robił coś tak, jak sobie tego życzysz, to i tak nie będzie to płynąć ze szczerego wewnętrznego impulsu - to będzie "dla ciebie, bo prosiłaś" i jestem przekonana, że nigdy nie będziesz się czuć z tym dobrze. A tym bardziej on.
Z drugiej strony ten jego dystans może wynikać z tego, że ty za bardzo "ofensywnie" wymagasz i gdybyś trochę się wycofała, zajęła sobą, swoim życiem i przestała przejmować, to może on nabrałby przestrzeni w której mógłby więcej czuć i jego podejście mogłoby się zmienić. Np ja mam tak: kiedy facet dzwoni do mnie codziennie, to bardzo szybko zaczynam mieć go dość, sama bynajmniej nie mam ochoty dzwonić i marzę, żeby się ode mnie odczepił (nawet jeśli jesteśmy razem i go kocham). Dopiero kiedy da mi parę dni spokoju, to zaczynam mieć własną wewnętrzną przestrzeń, w której mogę zastanowić się/poczuć, że w sumie, to sama bym chętnie zadzwoniła, że brakuje mi kontaktu i chciałabym coś dla niego od siebie zrobić. Może u twojego faceta działa to podobnie?

Ogarnianie spraw osobistych (finanse itp) to zupełnie inna sprawa. Jak jest nieogarnięty, a tobie to bardzo przeszkadza, to niestety, ale... nic z tym nie zrobisz. Mam wrażenie, że próbujesz być za niego odpowiedzialna/pomóc mu, zmienić, czy coś w tym stylu, ale to oczywiście tak nie działa.
Być może sama musisz się zastanowić nad sobą: jakie cechy w partnerze jesteś w stanie zaakceptować, a jakich kategorycznie nie i na podstawie własnych granic w tej materii podjąć decyzję, czy chcesz trwać w takim związku (bez zbędnych rojeń, że "a może on się zmieni").


Swoją drogą mnie też ostatnio nurtuje pytanie zadane w tytule tego wątku. Np. kiedy ludzie zaczynają być ze sobą i mówią sobie "ok, to jesteśmy razem", to... co właściwie mają na myśli? Czy precyzują sobie nawzajem o co im chodzi? Mówicie sobie z partnerem "jesteśmy ze sobą czyli... czyli właściwie o co chodzi?"

3

Odp: Jak powinien wyglądać związek partnerski?

Po ile macie lat?
Jak się poznaliście?
Po jakim czasie będąc w związku postanowiliście razem zamieszkać?
Jak na początku spędzaliście czas?
Za co Go kochasz?

4

Odp: Jak powinien wyglądać związek partnerski?

Tak, jest podobnie i staram się mu dać przestrzeń i bynajmniej mu nie zabraniam zajmować się swoimi hobby. Ale zjedzenie głupiego obiadu razem jest już często problemem, nie uważam, że to jest jak straszna potrzeba atencji, pół godziny dziennie razem posiedzieć, poopowiadać co u kogo słychać. I powiedziałam mu to może raz, po czym stwierdził, że ograniczam jego wolność i wróciło jak było, po czym już tego nie wypominałam.

Ale jest i sporo racji w tym, że nie mam dużo mojego życia, tylko jest mi trudno je zbudować na tym gruncie. Powoli tak, ale to idzie bardzo powoli. On też znów ma pretensje, może nie pretensje, ale inne wymagania, jak powinno wyglądać moje życie. Powiedziałam mu przy przeprowadzce, że musi mi dać jakieś 2-3 lata, zanim będę w stanie powiedzieć coś pewnego, w którym kierunku będę iść, a jemu się nie podoba, że skaczę z pracy do pracy i ciągle zmieniam zdanie, uważa, że powinnam zrobić jakieś kolejne wykształcenie, jakiekolwiek i powoli, standardowo, po szczebelku budować drogę do sensowniejszych zarobków. Ja potrzebuję jednak poszukać alternatyw, jestem młoda i chcę szukać czegoś, czego nie będę nienawidziła i co mi da wolność. Mówi, że może to tolerować, ale nie do końca mu to pasuje. Także nie czuję w tym zakresie wsparcia.

Co do finansów itp. - wiem, że on chce się zmienić, ale ma straszne bariery psychiczne i on chce, żebym ja mu pomogła. Pomogłam mu skończyć studia. Miał wszystko pokończone, mgr napisaną, ale obrony nie miał, bo przez parę zawirowań na uczelni nie było wykładowcy odpowiedniego. Ociągał się 2,5 roku z tym, żeby pójść po parę podpisów, bał się za to strasznie zabrać, wolał nakłamać w pracy, że mgr ma i liczyć na to, że się nie wyda. Zmobilizowałam go, żeby poszedł do psychologa z tym, psycholożce udało się go zmobilizować, przez to, że się regularnie jej i mi 'spowiadał' z tego, do kogo pisał, u kogo był z uczelni. Ta go skierowała na psychoterapię i on naprawdę chce iść, ale ma w głowie blokady, których on sam nie może pojąć, ale chce nad nimi pracować i chce, żebym raz na jakiś czas mu to przypominała, bo mówi, że sam z tym nie da rady. Ta rola mi jednak kompletnie nie odpowiada, ale tak, chcę mu pomóc z tym problemem i na chwilę obecną nie widzę innej opcji. Jak już tam zadzwoni i się umówi, to mnie to odciąży na pewno.

5 Ostatnio edytowany przez melonka (2016-06-27 16:18:13)

Odp: Jak powinien wyglądać związek partnerski?

ja 24, on 28. Poznaliśmy się na Woodstocku, żadne z nas nie planowało związku, ale tak wyszło. Rok jeżdżenia  500 km, po roku przeprowadziłam się, niedługo mija drugi rok razem. Jest to mój pierwszy związek.

Na początku hm... było więcej seksu niż planowania. Ja miałam życie w moim mieście, studia, znajomych, on pracę, znajomych w swoim. Spotykaliśmy się, to był stop dla naszych żyć, tylko gadanie, spanie, seks, jedzenie, nic więcej praktycznie. Czasem jedno towarzyszyło w załatwianiu spraw drugiej osoby. Czasem jakieś pójście na spacer, do parku - generalnie to i dalej się sprawdza.

Za co go kocham? Hm... ma dużo niestandardowych cech charakteru dla mężczyzn, przede wszystkim otwartość na różnych znajomych. Za to, że mogę z nim porozmawiać na wiele tematów, bez tego, że będzie coś oceniać jako dziwne. Za podobny humor, za to, że mogę się czuć swobodnie i nie czuć się, że jestem dla niego dziwna, co czasem miało miejsce przy facetach. Za to, że potrafi się dogadać z różnym przekrojem moich znajomych i być przy tym sobą, że jest otwarty na różne inicjatywy. Za to, że jest inteligentny i że jest krytyczny co do mojego zdania i co do swojego, że muszę mu coś udowodnić badaniami, żeby w to uwierzył, ale nie jest uprzedzony, jeśli po prostu coś robię, z gruntu rzeczy, raczej zainteresowany jak to działa. Słowem - czuję się akceptowana w byciu sobą z charakteru. Za wiele innych różnych rzeczy. Za to, że nie jest takim typowym Niemcem z kijem w dupie, za to, że potrafi wiele rzeczy zrozumieć.

6 Ostatnio edytowany przez Lillka-15 (2016-06-27 16:47:25)

Odp: Jak powinien wyglądać związek partnerski?

Niedopasowani?
Ja raczej, między wierszami, wychwytuję, że twój facet jest po prostu leniwy...
Jemu się nie chce, coś mu tam dzwoni w uszach, że jest w związku z kobietą, czasami więc coś ze względu na normę i konwenans zrobi, "bo tak trzeba", i tyle.
On lekceważy twoje potrzeby, ucieka od rozmów i od odpowiedzialności.
Tematy ważne dla was obojga zamiata pod dywan.
Moim zdaniem, nie ujedziesz z takim mężczyzną.
Ty oczekujesz partnerstwa, jesteś nastawiona na budowanie zażyłej i stabilnej relacji (tak, ważne, nawet BARDZO ważne jest wspólne spędzanie czasu, wspólne przestrzenie, gdzie razem coś robicie), on niestety nawet nie wie z czym to się je.
Obserwuj, zobacz czy w tym związku się realizujesz, spełnia on dla ciebie podstawowe funkcje.
Na moje oko nie.

7

Odp: Jak powinien wyglądać związek partnerski?
Lillka-15 napisał/a:

Niedopasowani?
Ja raczej, między wierszami, wychwytuję, że twój facet jest po prostu leniwy...
Jemu się nie chce, coś mu tam dzwoni w uszach, że jest w związku z kobietą, czasami więc coś ze względu na normę i konwenans zrobi, "bo tak trzeba", i tyle.
On lekceważy twoje potrzeby, ucieka od rozmów i od odpowiedzialności.
Tematy ważne dla was obojga zamiata pod dywan.
Moim zdaniem, nie ujedziesz z takim mężczyzną.
Ty oczekujesz partnerstwa, jesteś nastawiona na budowanie zażyłej i stabilnej relacji (tak, ważne, nawet BARDZO ważne jest wspólne spędzanie czasu, wspólne przestrzenie, gdzie razem coś robicie), on niestety nawet nie wie z czym to się je.
Obserwuj, zobacz czy w tym związku się realizujesz, spełnia on dla ciebie podstawowe funkcje.
Na moje oko nie.

Oprócz tego wydaje mi się,że on oczekuje,żebyś mu matkowała,oraz wydaje mi się,że jest bez inicjatywy i dostosuje się do wszystkiego,co Ty zaproponujesz-zwłaszcza dla świętego spokoju.
Jemu po prostu niewiele potrzeba do szczęścia,Ty za to chciałabyś,żeby Cię czymś zaskakiwał,dla niego to już jest aż zanadto.

8

Odp: Jak powinien wyglądać związek partnerski?

Czym są zatem te podstawowe funkcje, które tworzą stabilne związki?
Jakimi cechami wykazują się związki, które są razem XX lat i dalej są ze sobą szczęśliwi?

Jak próbowaliśmy analizować różne znajome nam udane związki to wyszedł misz-masz i nic z tego nie wynikało, bo każdy miał jakieś swoje zwyczaje - no i przede wszystkim różnica jak wyglądają pary w Niemczech i w Polsce. W Polsce się bardziej trzymają ze sobą, organizują więcej rzeczy razem, a wieczorami zazwyczaj gadają o jakichś planach/zdarzeniach/emocjach.
W Niemczech raczej każdy robi swoje i bardziej toleruje/akceptuje obecność drugiego długie lata, a łączą wspólne cele, ale za wiele ze sobą nie gadają, jeśli już to raczej robią, gdy mają wspólne hobby. Albo przykładają dużo większą wagę do tego, co jest wspólnym mieniem - dom, ogród.

Póki co stwierdziliśmy, że wspólne cele. To jest pewniak, który się u wszystkich powtarza. Szczerość jest kolejnym pewniakiem. Ale reszta jest zmienna, przynajmniej nie możemy zauważyć prawidłowości.

9 Ostatnio edytowany przez melonka (2016-06-27 17:54:40)

Odp: Jak powinien wyglądać związek partnerski?
theonlyone napisał/a:

Oprócz tego wydaje mi się,że on oczekuje,żebyś mu matkowała,oraz wydaje mi się,że jest bez inicjatywy i dostosuje się do wszystkiego,co Ty zaproponujesz-zwłaszcza dla świętego spokoju.
Jemu po prostu niewiele potrzeba do szczęścia,Ty za to chciałabyś,żeby Cię czymś zaskakiwał,dla niego to już jest aż zanadto.

Matkowania nie chce. Ma problem z tymi instytucjami, to fakt, ale poza tym chce jakiegoś matkowania, troszczy się sam o takie podstawowe rzeczy jak pranie, sprzątanie itd. Mamy podobną granicę brudu, więc któreś się za coś weźmie, jak za dużo syfu.
Ugodowy jest, do wszystkiego na pewno się nie dostosowuje, nie powiedziałabym, że zawsze jest bez inicjatywy. Tylko inicjatywy zazwyczaj ograniczają się do tego, co on lubi, a ja mogę mu potowarzyszyć, w jakichś prostych rzeczach pomóc. To są często rzeczy dla mnie - np. ogarnięcie naszych rowerów. Skręcenie razem regału na kwiatki. Zrobienie razem kija do trenowania. Teraz jak tak pomyślałam, to trochę tego jest i faktycznie może problem być raczej w moim czepialstwu.
Ale z ostatnim zdaniem się zgadzam - jemu do szczęścia niewiele potrzeba i skupia się tylko na tych rzeczach, ale nie patrzy czy w ten sposób nie odbiera mi szczęścia ze spędzonego razem czasu. Zaskakiwania nie oczekuję, tylko pogadania, o marzeniach, planach, tym co się dziś przydarzyło i swobody w dostępie do niego, a nie 'był czas dla mnie, teraz już nie ma'. A może faktycznie nie potrafię się zająć sobą.

10

Odp: Jak powinien wyglądać związek partnerski?

Partnerstwo to nie tylko wspólne spędzanie czasu.

Są pary, które całymi dniami się nie widzą, bo praca/studia/obowiązki, a mimo to są związkami partnerskimi.

Jak ja to widzę: musi być szacunek, zaufanie, wzajemne wspieranie się, wspólne podejmowanie decyzji, a przede wszystkim KOMUNIKACJA.

11 Ostatnio edytowany przez Lillka-15 (2016-06-27 18:16:40)

Odp: Jak powinien wyglądać związek partnerski?

Melonka, pięć twoich długich postów na temat jego i zastanawiania się co jest nie tak miedzy wami.
Nie wiele wiesz sama o sobie i o swoich potrzebach (albo wiesz, ale za bardzo skupiasz się na partnerze).
Powiem Ci coś, też kiedyś byłam w związku kilka lat, w którym się nie układało.
Ja to normalnie "studia" poczyniłam, aby zgłębić istotę rzeczy - CZEMU POMIĘDZY NAMI NIE GRA smile.
A teraz jak sobie pomyślę... Wchodząc w kolejny związek już bym tyle nie analizowała.
Po prostu mam swój system wartości, wiem czego oczekuję od partnera, co jest mi potrzebne w związki i patrzę czy to jest, czy międyz nami "klika".
Jak nie klika w fundamentach: wsparcie, wspólne cele, spędzanie czasu i podobny styl życia, poczucie zaufania, szacunek, chemia, swoboda, to samo zaangażowanie w budowanie relacji i aktywne rozwiązywanie problemów - nie wchodzę smile.
I już smile. No ale każdy ma swój czas i pomysł na życie smile.

PS. Dodam, że miałam kiedyś dwie koleżanki Polki, które tworzyły związki z Niemcami. Oba związki nie przetrwały ze względu na podejście do związku związane z różnicami kulturowymi.

12

Odp: Jak powinien wyglądać związek partnerski?
Lillka-15 napisał/a:

Dodam, że miałam kiedyś dwie koleżanki Polki, które tworzyły związki z Niemcami. Oba związki nie przetrwały ze względu na podejście do związku związane z różnicami kulturowymi.

A z ciekawości - jakie to były różnice?

13

Odp: Jak powinien wyglądać związek partnerski?
Husky napisał/a:
Lillka-15 napisał/a:

Dodam, że miałam kiedyś dwie koleżanki Polki, które tworzyły związki z Niemcami. Oba związki nie przetrwały ze względu na podejście do związku związane z różnicami kulturowymi.

A z ciekawości - jakie to były różnice?

Myślę, że na pewno zupełnie inna mentalność.
Co do reszty - też jestem ciekawa.

14

Odp: Jak powinien wyglądać związek partnerski?

Też spotykałam się z 2-ma Niemcami.
Nie wiem czy jest sens wyciągać z 2 osób wnioski na całą populację wink, ale powiedziałabym, że mają totalnie inne podejście do kwestii wierności i seksu ogólnie.
Co  ma oczywiście swoje plusy i minusy.

Plusy takie, że facet jak chce seksu i mu się podobasz to wali to bezpośrednio, jak mężczyzna, a nie czai się jak dziecko, mały chłopiec - co jest b. fajne imo, bo lubię bezpośrednich, pewnych siebie facetów.
A minusy, wiadomo - wali tak do innych kobiet, ha ha. big_smile

A tak serio to minusem jest podejście do seksu na zasadzie 'fastfoodu'.


Ciekawa jestem, co koleżanka miała na myśli pisząc o mentalności.

15 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-06-27 19:50:58)

Odp: Jak powinien wyglądać związek partnerski?

Niemcy, których miałam okazję poznać, nie są wylewni ani gościnni. Są też chłodni, ale w kulturalny sposób. Zdystansowani.

I to mam na myśli, pisząc ''mentalność''. Takie osobiste przemyślenia i obserwacje.

P.S No i jedzenie mają okropne - wolą odgrzewać żarcie z puszek, niż gotować. Zupełnie inaczej, niż we Francji, tam akurat jest kult gotowania i bycia fit.

16

Odp: Jak powinien wyglądać związek partnerski?

Cyngli, a to nie. Ci co ja poznałam to byli tak jak Włosi bardziej wink chociaż Włosi są faktycznie bardziej "romantyczni" w sensie gadki, więcej takiego słodkiego pierdzenia, a tu bardziej konkret, ale taki ciepło podany.
Może to były wyjątki, ale mam dosyć dobre zdanie o Niemcach wink

17 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-06-27 19:55:30)

Odp: Jak powinien wyglądać związek partnerski?

Tylko nie odbieraj mojej wypowiedzi jako negatywny komentarz ;-)

Nic nie mam do Niemców, bo zdaję sobie sprawę, że dużo zależy od indywidualnej jednostki, wychowania, charakteru, etc.

Jedyne, co mnie faktycznie do nich zniechęca, to ich język! Jest OKROPNY. 6 lat nauki, a ja dalej potrafię się tylko przedstawić... I to wcale nie dlatego, że jestem kiepska w językach, bo francuski opanowałam w niecałe 6 miesięcy...

P.S Ups, sorry, zboczyłam z tematu. Sorrki moderacja tongue

18

Odp: Jak powinien wyglądać związek partnerski?

Cyngli, nie ma w nim nic negatywnego , bo to nic osobistego przecież smile

Ja dla odmiany niemiecki uwielbiam, wydaje mi się b. seksowny :% <3 wiem, mam coś z głową tongue
Ale to też jedyny z języków jakich się uczyłam (a było tego trochę), który ciężko mi wchodził. Trochę żałuję dziś..

19

Odp: Jak powinien wyglądać związek partnerski?
Elle88 napisał/a:

Cyngli, nie ma w nim nic negatywnego , bo to nic osobistego przecież smile

Ja dla odmiany niemiecki uwielbiam, wydaje mi się b. seksowny :% <3 wiem, mam coś z głową tongue
Ale to też jedyny z języków jakich się uczyłam (a było tego trochę), który ciężko mi wchodził. Trochę żałuję dziś..

Też żałuję, bo Niemcy to jednak potęga i dobrze by było znać niemiecki...

20

Odp: Jak powinien wyglądać związek partnerski?

Tak, różnica w podchodzeniu do seksu jest spora i był to dla mnie dość spory szok kulturowy (przedtem myślałam, że o szokach kulturowych Niemcy-Polska wiem już wszystko), ale akurat tutaj raczej nie ma problemów i bardziej bawią mnie opowieści dziwnej treści, niż żebym miała jakieś uprzedzenia. Teraz, gdy ktoś mnie pyta o różnicach kulturowych, to podczas gdy wszyscy mówią o punktualności i braku spontaniczności, to ja myślę tylko o 'zepsuciu' ;d Otwarte związki i życie w trójkątach, czworokątach, okręgach i innych konstelacjach mnie nie dziwią, przyjmuję tylko do wiadomości i próbuję sobie w głowie rozrysować.
Znajoma parka, Polka-Niemiec (15 lat różnicy) są od 5 lat razem, 2 po ślubie, ona regularnie uprawia seks z innymi, a on się jara tym, co ona mu potem opowiada. Bardzo zgrana, kochająca się parka.
Co do jedzenia, to się zgadzam, że paskudne i sporo czasu poświęcam na dotarcie do takiej jakości, jaka mi odpowiada, a ja już w Polsce byłam wybredna. Ale jak już mam dojścia, to ujdzie ;d Wigilia złożona z pieczeni, sałatki ziemniaczanej (z uprzednim zapytaniem, ile ziemniaków zjem-normalna osoba z Polski mogłaby być obrażona takim pytaniem) i jakiejś sałaty i to wszystko (oficjalna Wigilia u niemieckiej rodziny). Generalnie jedzenie jest dla Niemców na dużo dalszym planie niż w Polsce. Co do zdystansowania, to też się zgadzam - ja szybko nawiązuję znajomości, ale przyjaźnie bardzo powoli, a z Niemcami/Niemkami idzie dużo wolniej wejść na płaszczyznę dobrego znajomego niż w Polsce.

Statystyki rozwodów podawały, że w Polsce ok. 25% małżeństw się rozwodzi, w Niemczech 45%, związek mieszany Polka-Niemiec 37%, Polak-Niemka 67%. W Niemczech jednak bardzo łatwo jest spotkać długoletnie związki np. 7-, 14- letnie, które mają dzieci, ale nigdy nie zamierzają się pobrać.

21

Odp: Jak powinien wyglądać związek partnerski?

Łał.

Przygotowałaś się, widzę ;-D

22

Odp: Jak powinien wyglądać związek partnerski?

Nie, zazwyczaj pamiętam co czytałam, jeśli temat mnie jakoś zainteresował ;d

23

Odp: Jak powinien wyglądać związek partnerski?

No i dobrze smile. Ale u Ciebie chyba nie o różnice kulturowe temat się rozchodzi smile.

A te moje znajome - pierwsza czuła się obco w Niemczech i nie udźwignęła tego, dla partnera to jak i gdzie żyli było ok, nie dla niej. Tęskniła za polską tradycją. Druga poczuła, po zaręczynach, że jednak woli założyć rodzinę w podobnym modelu, jaki panuje w jej rodzinie (chciała ciepła i gościnności). Po prostu, to są inne tradycje kulturowe, rozkładające się na wiele aspektów życia. Temat za długi, nie ma co stereotypować smile.

24

Odp: Jak powinien wyglądać związek partnerski?

tak, kulturowe problemy też są i tęsknota za życiem w Polsce, w jakiś sposób to się łączy, bo poniekąd przez to ciężko mi się 'zająć swoim życiem', może i dlatego za dużo myślę. Mojemu facetowi jednak podoba się model rodziny, jaki jest w mojej rodzinie i ogólnie jest pro wszystko, co chcę polskiego wprowadzać, nie wyklucza też przeprowadzki do Polski, jeśli będzie na zbliżonym poziomie i dostępie do technologii i zbliżone będą zarobki, a biorąc pod uwagę jak szybko się polska gospodarka rozwija mogłoby to być za jakieś 10-15 lat. Gdybym była 100% zadowolona ze związku, to nie byłoby problemem, ale nie jest tak do końca.
Skończyłam germanistykę w Polsce, a to, jak nietrudno się domyślić, znaczy w Niemczech tyle co polonistyka w Polsce, studiowana przez Chińczyka, bez wykształcenia pedagogicznego.
Dużo łatwiej jest się przebić do branży tłumaczeniowej będąc w Polsce, a i jest proporcjonalnie lepiej płatna. Myślałam najpierw, że po studiach jeszcze sobie pojeżdżę po świecie, ale związek na odległość wymęczył dość konkretnie i myślałam tylko o tym, żeby się szybko przeprowadzić, żeby nie znosić tęsknoty. Potem złapałam pracę, jedną, drugą, trzecią, myśląc parę razy, żeby się przebranżowić, po analizie dochodząc do wniosku, że wszystkie moje pomysły albo są z góry skazane na klęskę przez biurokrację niemiecką, albo że nie chce mi się drugi raz studiować, bo już wystarczającą traumę dostałam po dotychczasowych studiach, albo miałam inne różne pomysły, ale chyba się do nich nie nadaję, albo za dużo roboty, by się w to wdrożyć, po czym zaraz musieć uciekać ze względu na planowane później dzieci, a potem stanąć znów w podobnej sytuacji do teraźniejszej, bo już bym wypadła z obiegu. Więc myślę, że będę się trzymać tego co mam, chociaż nigdy to moja miłość zawodowa nie była, ale nigdy też mi to nie przeszkadzało, muszę tylko ogarnąć, jak się łokciami przepchnąć, co mi za bardzo nie idzie.
Sumując - dużo oddałam, żeby z nim być, czego na początku nie wiedziałam i czego nie widziałam, a może też nie planowałam nic, po prostu myślałam o tym, żeby wreszcie być blisko, nie myśląc, że wiązałoby się to z wyprowadzką na stałe, bardziej 'pomieszkam rok, dwa w Niemczech, zobaczę, a i język mi się poprawi, i tak nie mam bardziej sensownych planów'. Może też dlatego podświadomie mam jakieś wymagania, które może by nie wystąpiły w normalnej sytuacji, gdzie po prostu przeprowadza się parę, paręnaście km dalej a wszystko inne pozostaje jak było - znajomi, praca/studia, rodzina, mentalność ludzi wokół.
Mam dosyć ostre huśtawki nastrojów z tych wszystkim wyżej wymienionych powodów. Dlatego też drażni mnie to rezerwowanie czasu i niechęć do spędzania ze mną czasu z własnej woli. Chociaż wiem, że się stara na swój sposób, dzisiaj też wyszedł z inicjatywą upieczenia czegoś razem i mówi, że rozumie o co się wkurzam i przeprosił, że wczoraj zasnął podczas konwersacji i że chce mnie wspierać, ale chce mieć też swoją wolność, bo ma wrażenie, że po kawałku chcę mu ją zabierać.
Nie wiem, trochę się z tym wszystkim zgubiłam.

25

Odp: Jak powinien wyglądać związek partnerski?

Ustaliliśmy, że w czwartek usiądziemy razem i będziemy ustalać- jego plany na życie, moje, nasze. Może mój ogólny brak planu na życie jest winny.
Z drugiej strony miałam też parę razy tak, że byłam w trudnej sytuacji, na zakręcie i dopiero potrafiłam sobie z tym poradzić, jak nie miałam na kogo liczyć i byłam pewna, że każda decyzja jest tylko moja i konsekwencje spadają tylko na mnie. Tu jest trochę tak, że chociaż przeprowadzka była moją decyzją, to sama nie zdecydowałabym się na nią, i podświadomie chcę winić za to jego. Ja wiem, że to zdrowe nie jest i wiem, że on nie jest temu winny, ale myślę, że bez przeprowadzki i bez niego byłoby mi łatwiej.

26

Odp: Jak powinien wyglądać związek partnerski?
melonka napisał/a:

To co na pewno nas łączy, to to, że się kochamy wzajemnie bardzo. To, że chcemy się zrozumieć i wypracować jakąś drogę. Chcielibyśmy mieć w przyszłości dzieci ze sobą, w niezbyt dalekiej przyszłości 1-3 lat. Podobamy się sobie wzajemnie, ufamy.

No i seks okej, prawda? To też ważne...



Problem w tym, że wszystko inne jest kompletną przeszkodą, albo dla jednego, albo dla drugiego albo dla obojga i każde definiuje wszystko inaczej.

Jak jest jedna osoba, to ona działa tak, aby było jej dobrze. Jak są dwie osoby, to powinny działać tak, aby tej dwójce było dobrze. Jak będzie Was pięcioro, dwoje rodziców + trójka dzieci, to dopiero będziecie mieli problemy. Zatem trzeba analizować sytuację i określać co jest dobre, a co złe, dla działania rodziny, związku. Jak to określić? Jeśli nie podasz konkretnych przykładów, to będzie tylko gdybanie...



Wg niego jest dobrze, jak każde robi swoje obok siebie, od czasu do czasu poprzytulać się, po czym wrócić do swoich zajęć. Wg mnie warto jeszcze coś robić razem, warto też robić coś dla drugiej osoby samemu od siebie, nie tylko jak ktoś coś prosi.

Konkrety proszę... o co kaman? On robi sobie sam herbatę, je sam kolację, ma swoje kanapeczki i swoją wędlinę? Czy może on idzie sam na stołówkę i je obiad, czy z Tobą? Bo wiesz -- masz 100% racji -- związek to życie razem, czyli robienie pewnych rzeczy razem, ale jeśli Ty będziesz oczekiwać, że on będzie Cię tulił cały wieczór to błąd... Z kolei jeśli on będzie oczekiwał że od 18-tej do 2 w nocy będzie grał w LoLa, to jego błąd.


Wczoraj on chciał poćwiczyć w parku, pytał, czy z nim pójdę. Jak nie pójdę, to będzie siedzieć i grać w gry. Stwierdziłam, że w sumie mi się nie chce wspinać, ale mogę mu potowarzyszyć. Podziękował.

Podziękował, bo uznał, że samemu jest do bani, czy podziękował bo uznał, że Ci przykro będzie samej w domu, albo przykro Ci będzie stać pod ścianą wspinaczkową?


Znów, było miło, pogadaliśmy o paru sprawach, pojawił się temat, który chciałam rozwinąć w domu, bo źle się o nim gadało na przestrzeni publicznej. Przyszliśmy do domu, oświadczył, że będzie dziś do późna grać i spytał, czy mogę poszukać noclegu na nasz wspólny wypad (za 2 tyg jedziemy na parę dni).
Wkurzyłam się tym, że mam szukać tych noclegów, podczas gdy on sobie będzie grać. Bo ostatnio załatwiałam parę innych rzeczy na różne wypady i podobne, a chciałam z nim jeszcze porozmawiać.

No to trzeba zbaalansować rozrywkę i pracę... Trzeba przecież znaleźć te pokoje, umyć naczynia, wstawić pranie. Trudno, aby kobieta to wszystko sama robiła, a facet pasł się piwem przed TV.



Posprzeczaliśmy się o to, że większość rzeczy ja robię, że mam się do niego dostosowywać.

Nie sprzeczaj się, ale przestań robić większość rzeczy. To proste -- przestań robić większość rzeczy. Dążysz do tego, że on będzie Panem i Władcą, a Ty służącą domową.



O to, że 'rezerwuje czas' dla mnie, czas minął, jeśli chciałam coś powiedzieć, to miałam z nim pogadać w tym wyznaczonym czasie, jeśli nie, to cóż, miałam szansę, nie zrobiłam tego, mój problem, a teraz on chce mieć spokój.

Trochę dziecinne zachowanie. Trzeba znaleźć balans. Może go twoje sprawy nie interesują?


Po pracy, po przywitaniu idzie do swojego pokoju, czasem wyjdziemy gdzieś razem - do znajomych, albo do parku poćwiczyć. Wracamy, on idzie do siebie. No i wieczorem sytuacja się powtarza - chcę dokończyć omawianie problemu, to zasypia w środku konwersacji, albo mówi, że dokończymy jutro, bo chce spać.

Wydaje mi się, że on jest synkiem mamy, który ma wstać do szkoły, zjeść śniadanie, iść do szkoły, wrócić, odrobić zadanie, porozmawiać 20 min z mamą, a potem może grać do nocy. Jak mama zaplanuje wypad w niedzielę do znajomych całą rodziną, to jest to czas przeznaczony dla mamy, a on w tym czasie powinien był grać, czyli należy mu ten czas oddać w jakiś sposób.



Jak np. że koleżanka mi w ostatnim momencie odmówiła wyjazdu do Pragi, to mówi 'fascynujące'. No i tyle. Jak mam pretensje o ten brak kontaktu, to mówi, że przecież nic z tym nie zrobi i że moja decyzja, co ja z tym zrobię. Mi chodzi po prostu o wysłuchanie.

Ma twój problem w d***.


Obiady gotuję ja. Jemu jest to obojętne.

jak widać gotujesz bo TY chcesz. Nie oczekuj od niego wdzięczności.
A jeśli obiad o 14-zero-zero nie jest dla Ciebie najważniejszy, to przestań gotować.


Czasem weźmie miskę i idzie do swojego pokoju. Czasem stwierdzi, że nie chce mu się jeść obiadu i zje płatki w swoim pokoju.

Dżisas... ale dzieciuch. Pewnie by wolał, abyś zupę przyniosła do jego pokoju...

Więc skoro ja widzę sens, to mogę gotować, ale dlaczego miałby np. zmywać. Nie mówię też zawsze ma się w jakiś sposób odwdzięczyć, tylko czasem.

No jak dziecko zjadło zupę, to może i zmyć naczynia... w czym problem?


Nie wiem, czy to jest normalne, czy ja za dużo wymagam i jestem za mało tolerancyjna, czy faceci tacy są po prostu.

Nie są. Mężowie w moim otoczeniu zachowują się normalnie.


Podjął też sam decyzję, że chce pójść na psychoterapię. Nie robi jednak nic w tym kierunku, na moje uwagi reaguje - najpierw podziękowaniem, że chcę mu pomóc, a potem że mam nie drążyć problemu, bo wtedy chce się ode mnie odsuwać.

Masz na wychowaniu faceta...


Dużo rzeczy traci przez nie podjęcie kroków - typu była współlokatorka wisi mu znaczną kwotę pieniędzy i nie ma zamiaru oddać. Nie kontroluje dokładnie co się dzieje z finansami, ostatnio podjął decyzję o środach finansowych, podczas których chce się tym zająć, jednak już parę śród minęło.

To się nigdy nie zmieni. Będzie tylko gorzej.



Proszę o jakieś komentarze, które naprowadzą na właściwy tor. W ostatnich tygodniach coraz częściej myślę o rozstaniu, ale wydaje mi się, że da się to naprawić, tylko nie mam pojęcia jak.

Wg mnie nie da się naprawić. To jak wychowanie dorosłego faceta aby był człowiekiem.

Jak za ostro pisałem, to wybacz...

27

Odp: Jak powinien wyglądać związek partnerski?
Gary napisał/a:

No i seks okej, prawda? To też ważne...

Generalnie tak. Gdzieś w jakimś wątku się rozpisywałam o tym, że wg mnie się za dużo masturbuje do porno, ale znacznie to ograniczył. Poza tym jest super.



Gary napisał/a:

Konkrety proszę... o co kaman? On robi sobie sam herbatę, je sam kolację, ma swoje kanapeczki i swoją wędlinę? Czy może on idzie sam na stołówkę i je obiad, czy z Tobą? Bo wiesz -- masz 100% racji -- związek to życie razem, czyli robienie pewnych rzeczy razem, ale jeśli Ty będziesz oczekiwać, że on będzie Cię tulił cały wieczór to błąd... Z kolei jeśli on będzie oczekiwał że od 18-tej do 2 w nocy będzie grał w LoLa, to jego błąd.

Główny obiad w ciągu tygodnia je zazwyczaj w pracy, na stołówce, ja zazwyczaj w pracy jem tylko coś małego, a jak wrócę do domu, to porządniejszy obiad. Wracam tak 18-19, więc to jest czas, gdzie też i on zgłodnieje - zazwyczaj wystarczy mu zjeść potem płatki owsiane, ale jak coś akurat zrobię, to zje często też razem, ale często mu się nie chce jeść, bo zjadł już. Wtedy też nie widzi sensu posiedzieć chwilę ze mną. Chociaż czasem też tak robi. No różnie.
Co do dalszej części - nie chodzi o tulenie, ale po prostu porozmawianie. Może być w kuchni, może być przy tuleniu, ale często jest tak, że on słucha, słucha, ale myśli tylko o tym, żeby pójść do komputera. A drugi przypadek się zdarza. Nie często i jak chcę krótko mu przerwać, to nie ma problemu, ale na dłuższe rozmowy nie ma chęci, bo woli grać i mówi, żebym sama sobie też zorganizowała czas.


Gary napisał/a:

Podziękował, bo uznał, że samemu jest do bani, czy podziękował bo uznał, że Ci przykro będzie samej w domu, albo przykro Ci będzie stać pod ścianą wspinaczkową?

Myślę, że to pierwsze.


No to trzeba zbaalansować rozrywkę i pracę... Trzeba przecież znaleźć te pokoje, umyć naczynia, wstawić pranie. Trudno, aby kobieta to wszystko sama robiła, a facet pasł się piwem przed TV.

Kwestia z tymi pokojami była taka, że ja mam konto na couchsurfingu, mam już sporo pozytywnych opinii. Dużo prawdopodobniej więc dostanę odpowiedzi ja niż osoba ze świeżym kontem. Co do prania czy wieszania, mycia różnych rzeczy - jest po równo. Co do zmywania - jeśli więcej ja zabrudzę, to ja zmywam, jeśli więcej on - to on. Z tym, że ja zawsze więcej nabrudzę, bo ja lubię gotować.

Nie sprzeczaj się, ale przestań robić większość rzeczy. To proste -- przestań robić większość rzeczy. Dążysz do tego, że on będzie Panem i Władcą, a Ty służącą domową.

No tutaj właśnie może mnie trochę wyobraźnia poniosła, bo to nie jest tak, że on nic w domu nie robi, po prostu akurat w tym momencie tak się złożyło. W innych momentach on np. powiesi moje pranie jak ma wolne, a o ile ja w kuchni częściej sprzątam, to on łazienkę, albo bardziej pilnuje wyrzucania śmieci.

Trochę dziecinne zachowanie. Trzeba znaleźć balans. Może go twoje sprawy nie interesują?

Myślę, że raczej go męczą, bo to są często moje wahania co mam teraz zrobić z życiem. Nie wiem z resztą.


Wydaje mi się, że on jest synkiem mamy, który ma wstać do szkoły, zjeść śniadanie, iść do szkoły, wrócić, odrobić zadanie, porozmawiać 20 min z mamą, a potem może grać do nocy. Jak mama zaplanuje wypad w niedzielę do znajomych całą rodziną, to jest to czas przeznaczony dla mamy, a on w tym czasie powinien był grać, czyli należy mu ten czas oddać w jakiś sposób.

Coś w tym niestety jest, ale nie wiem jak to być powinno i jak mu przedstawić błąd. Od matki zawsze uciekał jak mógł. Ale nie wiem, czy to nie jest kwestia takiego zadaniowego podchodzenia do życia przez Niemców, bez emocji. Zadanie - spędzić czas z dziewczyną, odhaczone.

jak widać gotujesz bo TY chcesz. Nie oczekuj od niego wdzięczności.
A jeśli obiad o 14-zero-zero nie jest dla Ciebie najważniejszy, to przestań gotować.

Tak, ja gotuję, bo chcę, ale nie jest problemem też zrobienie porcji dla więcej niż jednej osoby, a on często też je i po prostu na jego miejscu poczuwałabym się w związku z tym czasem do zaproponowania jakiejś innej usługi. Gdybym zawsze gotowała tylko dla siebie, to nigdy byśmy nie jedli razem, zawsze ja swoje, on swoje.


Dżisas... ale dzieciuch. Pewnie by wolał, abyś zupę przyniosła do jego pokoju...

Co to to nie - tego nie wymaga, ani nie oczekuje.


Masz na wychowaniu faceta... To się nigdy nie zmieni. Będzie tylko gorzej.

No mam nadzieję, że jednak tak jak na tą psychoterapię pójdzie. Tylko właśnie on ma problem w tym zgłaszaniu się do instytucji, ma jakąś traumę, której sam nie potrafi zdefiniować. I pójdzie, jak będzie wiedział, że ja nie zapomnę, tak jak było ze studiami. Ale ta rola mi nie odpowiada, ale mam nadzieję, że zniknie, jak pójdzie na tą terapię.

Wg mnie nie da się naprawić. To jak wychowanie dorosłego faceta aby był człowiekiem.

Jeśli będę mogła wskazać błędy, to wiem, że on się nad tym zastanowi, ew. zmieni postępowanie. Nie miał wzorców, które mógłby naśladować, małżeństwo rodziców było katastrofą, ale uważał, że fajnie by było żyć jak dziadkowie - którzy też prowadzili osobne życia ponoć, osobne sypialnie, ale razem po prostu się dogadywali. No i jest właśnie pewna w tym prawidłowość, bo tutaj jest ta różnica kulturowa - poznane mi dłuższe stażowo niemieckie pary raczej nie spędzają dużo czasu razem i robią większość rzeczy osobno. Z tym, że uwielbiają omawiać i rozdrabniać problemy i planować wszystko na ostatni guzik. - oboje nie za bardzo lubimy planować i wolimy improwizacje, ale omawiania problemów niestety nie da się ignorować.


Jak za ostro pisałem, to wybacz...

Przeżyję smile do tej pory zawsze ceniłam Twoje analizy i rady w różnych tematach, także się nad nimi zastanowię i dziękuję.
Zdaję sobie też sprawę, że jak piszę emocjonalnie, to zakrzywiam rzeczywistość na ja-ta dobra ofiara, on - ten zły, nie widząc drugiej strony. Wiem, że mam do tego tendencje i czasem się na tym łapię, ale czasem się tak wkręcę, że dopiero za jakiś czas, jak mi druga osoba przypomni sytuację z jej perspektywy, to mówię - o, racja, faktycznie było też to i to. To tak odnośnie tego co ja robię 'w większości', po przemyśleniu nie do końca wychodzi w ogólnym rozrachunku większość, przynajmniej nie duża większość. Moja mama tak robi dokładnie to samo, więc chociaż staram się tak nie robić, to jakieś podświadome nawyki zostały.

28 Ostatnio edytowany przez Gary (2016-06-30 11:14:50)

Odp: Jak powinien wyglądać związek partnerski?
melonka napisał/a:

Główny obiad w ciągu tygodnia je zazwyczaj w pracy, na stołówce, ja zazwyczaj w pracy jem tylko coś małego, a jak wrócę do domu, to porządniejszy obiad. Wracam tak 18-19, więc to jest czas, gdzie też i on zgłodnieje - zazwyczaj wystarczy mu zjeść potem płatki owsiane, ale jak coś akurat zrobię, to zje często też razem, ale często mu się nie chce jeść, bo zjadł już. Wtedy też nie widzi sensu posiedzieć chwilę ze mną. Chociaż czasem też tak robi. No różnie.

No to zrób dla siebie, albo nie rób w ogóle. Przestań błagać o czas spędzony z Tobą.
Albo chłopak się zreflektuje że jest partnerem a nie synkiem, albo Wasz związek padnie.
Nie zrywaj, ale trochę się sama zreformuj.


Co do dalszej części - nie chodzi o tulenie, ale po prostu porozmawianie. Może być w kuchni, może być przy tuleniu, ale często jest tak, że on słucha, słucha, ale myśli tylko o tym, żeby pójść do komputera.

Standardowe zachowanie gracza. Przestań więc do niego mówić. Niech idzie do komputera.
Ponownie -- jeśli Wasz związek jest silny, to on się weźmie w garść i zacznie o Ciebie dbać i zabiegać.
W przeciwnym wypadku związek padnie.
Ten związek to może jest trup, którego Ty ciągle reanimujesz bojąć się śmierci.


A drugi przypadek się zdarza. Nie często i jak chcę krótko mu przerwać, to nie ma problemu, ale na dłuższe rozmowy nie ma chęci, bo woli grać i mówi, żebym sama sobie też zorganizowała czas.

Tak... miałem znajomą, co rozeszła się z mężęm, bo on był graczem. Ciebie też to czeka.



Kwestia z tymi pokojami była taka, że ja mam konto na couchsurfingu, mam już sporo pozytywnych opinii. Dużo prawdopodobniej więc dostanę odpowiedzi ja niż osoba ze świeżym kontem. Co do prania czy wieszania, mycia różnych rzeczy - jest po równo. Co do zmywania - jeśli więcej ja zabrudzę, to ja zmywam, jeśli więcej on - to on. Z tym, że ja zawsze więcej nabrudzę, bo ja lubię gotować.

Jesteście jak dwa studenciaki, którzy żyją osobno. Koleżanka i kolega, którzy się niezbyt lubią nawet. Tolerują siebie.


Nie sprzeczaj się, ale przestań robić większość rzeczy. To proste -- przestań robić większość rzeczy. Dążysz do tego, że on będzie Panem i Władcą, a Ty służącą domową.

No tutaj właśnie może mnie trochę wyobraźnia poniosła, bo to nie jest tak, że on nic w domu nie robi, po prostu akurat w tym momencie tak się złożyło. W innych momentach on np. powiesi moje pranie jak ma wolne, a o ile ja w kuchni częściej sprzątam, to on łazienkę, albo bardziej pilnuje wyrzucania śmieci.

Uważaj, bo przyjdzie czas, kiedy zaniesie kubek do kuchni, a Ty będziesz miała z tego radość...
Uważaj, bo przyjdzie czas, kiedy on skarpety zamiast pod łóżko rzuci bliżej drzwi i uznasz to za miły gest.


Wydaje mi się, że on jest synkiem mamy, który ma wstać do szkoły, zjeść śniadanie, iść do szkoły, wrócić, odrobić zadanie, porozmawiać 20 min z mamą, a potem może grać do nocy. Jak mama zaplanuje wypad w niedzielę do znajomych całą rodziną, to jest to czas przeznaczony dla mamy, a on w tym czasie powinien był grać, czyli należy mu ten czas oddać w jakiś sposób.

Coś w tym niestety jest, ale nie wiem jak to być powinno i jak mu przedstawić błąd. Od matki zawsze uciekał jak mógł. Ale nie wiem, czy to nie jest kwestia takiego zadaniowego podchodzenia do życia przez Niemców, bez emocji. Zadanie - spędzić czas z dziewczyną, odhaczone.

Bzdury. Ludzie chcą ze sobą być, żyć, kochać się, spędzać razem czas, mieć dzieci i rodzinę.
NIE przedstawiaj mu błędu. Odsuń się. Zacznij zachowywać się tak, jakbyś żyła sama.


jak widać gotujesz bo TY chcesz. Nie oczekuj od niego wdzięczności.
A jeśli obiad o 14-zero-zero nie jest dla Ciebie najważniejszy, to przestań gotować.

Tak, ja gotuję, bo chcę, ale nie jest problemem też zrobienie porcji dla więcej niż jednej osoby, a on często też je i po prostu na jego miejscu poczuwałabym się w związku z tym czasem do zaproponowania jakiejś innej usługi. Gdybym zawsze gotowała tylko dla siebie, to nigdy byśmy nie jedli razem, zawsze ja swoje, on swoje.

No to gotuj dla siebie, a czasem też dla niego.



Masz na wychowaniu faceta... To się nigdy nie zmieni. Będzie tylko gorzej.

No mam nadzieję, że jednak tak jak na tą psychoterapię pójdzie. Tylko właśnie on ma problem w tym zgłaszaniu się do instytucji, ma jakąś traumę, której sam nie potrafi zdefiniować. I pójdzie, jak będzie wiedział, że ja nie zapomnę, tak jak było ze studiami. Ale ta rola mi nie odpowiada, ale mam nadzieję, że zniknie, jak pójdzie na tą terapię.

Jego trzeba wychować, pokazać mu ludzkie uczucia, to trwa latami. Psychoterapia nic nie da.
Trzeba było go nie pchać na studia. Umęczyłaś się, a to jemu powinno zależeć. 


Wg mnie nie da się naprawić. To jak wychowanie dorosłego faceta aby był człowiekiem.

Jeśli będę mogła wskazać błędy, to wiem, że on się nad tym zastanowi, ew. zmieni postępowanie. Nie miał wzorców, które mógłby naśladować, małżeństwo rodziców było katastrofą, ale uważał, że fajnie by było żyć jak dziadkowie - którzy też prowadzili osobne życia ponoć, osobne sypialnie, ale razem po prostu się dogadywali.

Dobrze! To pociągnij jeszcze parę lat tego wychowywawnia i zobaczysz jak Ci się wiedzie. Może wygrasz. Tak jak rodzice z autyzmem u dzieci. Niektórzy wygrywają.

Co ja bym zrobił na twoim miejscu? Zacząłbym żyć tak, jakbym miał pełowartościowego partnera przy sobie. Zrobił obiad dla dwóch osób, podał, zaprosił. Przyjdzie, to przyjdzie. Nie zje, nie porozmawia, to potem obiadki tylko dla siebie, mycie po sobie garów. NIE naleganie, aby on nie grał, NIE naleganie na rozmowę, na "poświęcanie" czasu. Po prostu przestać reanimować -- przestać uporczywej reanimacji... albo przeżyje, albo padnie. Jakim on będzie ojcem? Jakim mężem? Jakim wsparciem dla Ciebie jak będize Ci źle?

29

Odp: Jak powinien wyglądać związek partnerski?
Gary napisał/a:

No to zrób dla siebie, albo nie rób w ogóle. Przestań błagać o czas spędzony z Tobą.
Albo chłopak się zreflektuje że jest partnerem a nie synkiem, albo Wasz związek padnie.
Nie zrywaj, ale trochę się sama zreformuj.
Ten związek to może jest trup, którego Ty ciągle reanimujesz bojąć się śmierci.

Myślę, że z tym trupem nie jest tak źle, ale faktem jest, że za mało się zajmowałam sobą i właśnie staram sobie to nadrobić. Trochę zaczynam się stresować przed wspólnym wyjazdem w poniedziałek na prawie tydzień. To w sumie nasz pierwszy wypad razem, tak, żeby gdzieś pojechać. Do tej pory było tylko po coś, do kogoś - do mojej/jego rodziny/na festiwal.

No to gotuj dla siebie, a czasem też dla niego.

Trochę sprzeczność z tym drugim tekstem, skoro mam się zachowywać, jakbym była singlem.

Tak... miałem znajomą, co rozeszła się z mężęm, bo on był graczem. Ciebie też to czeka.

Myślę, że nie jest tak źle z tym. Się zobaczy. Zdarza się, ale nie nagminnie. Może 2-3 dni pod rząd raz na 2-3 tyg, poza tym w granicach normy, jakoś może po 2-4 h przez parę dni, potem może tydzień zajmowania się czym innym, czasem ze mną, czasem majsterkowaniem, czasem jakieś spotkania ze znajomymi, czasem przeglądania neta.


Jesteście jak dwa studenciaki, którzy żyją osobno. Koleżanka i kolega, którzy się niezbyt lubią nawet. Tolerują siebie.

Tego szczerze mówiąc nie rozumiem za bardzo. To nie jest dobre, jak każdy z nas coś robi?


Bzdury. Ludzie chcą ze sobą być, żyć, kochać się, spędzać razem czas, mieć dzieci i rodzinę.

To nie wyklucza zadaniowości... Z tego co opowiada, to wszyscy jego koledzy z pracy dość podobnie podchodzą. Poznałam paru, może nie od strony rodzinnej, ale pasowałoby to do ich charakteru.


Dobrze! To pociągnij jeszcze parę lat tego wychowywawnia i zobaczysz jak Ci się wiedzie. Może wygrasz. Tak jak rodzice z autyzmem u dzieci. Niektórzy wygrywają.
Co ja bym zrobił na twoim miejscu? Zacząłbym żyć tak, jakbym miał pełowartościowego partnera przy sobie. Zrobił obiad dla dwóch osób, podał, zaprosił. Przyjdzie, to przyjdzie. Nie zje, nie porozmawia, to potem obiadki tylko dla siebie, mycie po sobie garów. NIE naleganie, aby on nie grał, NIE naleganie na rozmowę, na "poświęcanie" czasu. Po prostu przestać reanimować -- przestać uporczywej reanimacji... albo przeżyje, albo padnie. Jakim on będzie ojcem? Jakim mężem? Jakim wsparciem dla Ciebie jak będize Ci źle?

Nie lubię traktować ludzi jak śmieci, wyrzucanie czegoś, zamiast próbować naprawiać najpierw, jak tylko się pojawiają jakieś problemy. Ja też ideałem nie jestem.
Ale z tymi obiadami, to dla niego wręcz ideałem jest nie jeść razem, dziś nie proponowałam w ogóle jedzenia razem, potem sam poszedł do sklepu kupić sobie pizzę i się cieszył, bo mówi, że dawno pizzy nie jadł.
No ale w sumie to są pierdółki i kwestia stylu życia może bardziej.

30

Odp: Jak powinien wyglądać związek partnerski?

melonka przeczytałam Twoje wpisy tutaj i strasznie dużo w nich rozgraniczeń, podziałów, na moje - jego. Czas, jedzenie, naczynia, zainteresowania, rozmowy. Gdybyś nie napisała że, piszesz o partnerze, z opisu myślałabym iż, chodzi o współlokatora z którym, czasami sypiasz. Niby jesteście razem, ale osobno, każdy sobie.
Być może jest to ta różnica kulturowa, mentalność niemiecka, ale brak w Twych opisach ciepła, wszystko takie smutne, sztywne i według grafiku.

31

Odp: Jak powinien wyglądać związek partnerski?

Powodzenia melonka... Obyś jednak kiedyś nie płakała że zamiast męża masz kolejne dziecko w domu i nie żałowała że tyle czasu mu poświęciłaś, a on nie jest wdzięczny.

Odnoszę wrażenie że jesteście kumplami, którzy udają parę....

32

Odp: Jak powinien wyglądać związek partnerski?

Melonka tu dobrze wiesz że tak związek nie wygląda.
Ale z postu na post coraz bardziej udajesz że deszcz pada, zaraz się dowiemy ze on jest ideałem.
Dla mnie to jest wycofany koleś,  samotnik, przez złą relację z matką szuka teraz matki zastępczej. I ty jak matka - trochę potrujesz, on się łaskawie zgodzi, ogólnie Cię unika jak nastolatek.
Pytanie brzmi - dlaczego nie masz tyle szacunku do siebie że zadowala Cię pseudo-związek.

33

Odp: Jak powinien wyglądać związek partnerski?

Piszę tutaj o tym, co mi się nie podoba, a jest wiele rzeczy, które są fajne i te wszystkie sytuacje, które opisałam - nie są ciągle, non stop, zdarzają się od czasu do czasu. Poza tym jednak spędzamy sporo czasu razem, potrafimy się razem dobrze bawić i myślę, że te rozgraniczenia na czas mój/jego/nasz, to jest kwestia mentalności w dużej części. Jest mało ciepła w opisach, bo ostatnio mam sporo wątpliwości, nie tylko odnośnie związku, ale ogółu mojego życia, pomysł na pracę na teraz się mi wali, chcę zacząć drugie studia. Jeśli się zdecyduję na studia w Niemczech i np. za rok jednak nie wypali ze związkiem, to dokończę studia, a potem wrócę do Polski, bo w Niemczech nie chciałabym mieszkać, nie chciałabym mieć znów tych wszystkich dylematów, które miałam po wyprowadzce (standardy - tęsknota za domem, za językiem, za kulturą, mentalnością, posiadanie dzieci, które może w wieku 15 lat stwierdzą, że polski mają w nosie...). W tym momencie miałabym 27 lat i dopiero od tego momentu mogłabym szukać kogoś, z kim mogłabym stworzyć rodzinę, co oznacza tyle, że dopiero koło 30, przy sporym szczęściu mogłabym mieć pierwsze dziecko. Nie uśmiecha mi się taki schemat.
Nie powiem, że mój facet jest ideałem, ale ideałów nie ma. Sama idealna też nie jestem. Jest w tym sporo prawdy, że czepiam się o uwagę i może stylizuję się na ofiarę, żeby ją zyskać. Jak mi jest źle, to mam takie tendencje, a nie mogę oczekiwać, że ktoś za mną będzie w kółko latał, bo nie mam własnego życia. Przez pierwsze miesiące tutaj spędzał ze mną bardzo dużo czasu, co mnie 'zepsuło', rozregulowało mechanizm chęci zadbania o siebie, o swoje życie. Wiem, że przed przeprowadzką myślałam, że przez może 2-3 miesiące będę się zamykała w pokoju i ogarniała swoje sprawy, emocje, brała się ogólnie w garść, podejmowała decyzje o sobie, a potem się ogarnę i już będzie dobrze. Zazwyczaj tak sobie radziłam z problemami wcześniej i zawsze z dobrym skutkiem, potem wszystko było ok i z relacjami ze wszystkimi wokół. Tym razem miałam jego jako wsparcie, więc się wspierałam. No i tak się przyzwyczaiłam się wspierać, może za bardzo potem zaczęłam kontrolować. Z częścią rzeczy mam rację, ale część jest przesadą z mojej strony i wyolbrzymianiem, jak mam huśtawki nastrojów. Jak mi trochę to minie, to potrafię bardziej rzeczowo do tego podejść i widzieć też, że jednak przecież to nie jest tak, że on mnie ignoruje, że się w ogóle nie pyta, co słychać, że ma mnie w dupie cały czas, tylko po prostu czasem potrzebuje czasu dla siebie, odsapnąć ode mnie. O tym wyjeździe z koleżanką, który się nie odbył, wspomniałam mu wcześniej mimochodem, że prawdopodobnie się nie odbędzie, myślę, że też wywnioskował z tonu rozmowy, jaką przeprowadziłam na skypie, potem pytał, czy udało się jednak ją przekonać, czy nie i że mam mu dać znać. Czasem też przychodzi pyta co tam, wczoraj pytał, czy mam focha, bo go ignorowałam i sam zaczął jakieś głębsze konwersacje. Więc myślę, że po prostu 'odrobię' sobie samotność i wtedy zobaczę, czy na wszystko będę patrzeć, tak jak teraz. Międzyczasie odkryłam, że zmieniło się u mnie to międzyczasie, że przestałam słuchać mojej muzyki, tylko to co w radiu leci albo to, co ktoś puścił. A pamiętam czasy, kiedy z moim najlepszym przyjacielem potrafiłam się całą imprezę żreć o muzykę ;D I zdałam sobie sprawę, jak wielkim buforem emocjonalnym była dla mnie wybrana przeze mnie muzyka, koncerty, na które sama szłam, bo znałam zespół albo ktoś znajomy wyciągał na coś, czego nie znałam. Teraz tego nie ma - zespołów niemieckich nie znam dobrze, a zagraniczne, albo duże festiwale są dla mnie za drogie, a znajomych nie mam, którzy by mnie wyciągali na coś, czego nie znam.

Tak czy siak, za dużo poszłam w analizę i widzę, że robię podobne błędy, co moja mama, która nie powiem - zawsze chce dobrze, jest inteligentna i potrafi szukać rozwiązań - tylko często na problemy, które nie istnieją, albo istnieją w tak minimalnym stopniu, że jej reakcja, bardziej spowodowana strachem, że one narosną i środki zapobiegawcze powodują dużo większy problem. Więc chodzi czasem do różnych ośrodków rozwoju osobistego i robi nieświadomie terror, słuchając się rad, tylko dlatego, że ona przedstawia sytuację ze swojej perspektywy na tych kółeczkach, a w rzeczywistości jest to wszystko dużo bardziej wyolbrzymione, z czym zgadzają się wszyscy, bez wyjątku inni członkowie rodziny. Ciągle gada, że mąż jej nie wspiera, chociaż ja - i każdy z rodziny - widzi coś innego - może rozmowny nie jest i nigdy nie był, ale w czynach bardzo dużo to pokazuje a i jak są jakieś prawdziwe problemy do omówienia, to się od nich nie miga.

Szacunek do siebie mam, może tylko gdzieś się trochę zgubiłam i zapomniałam, czego chciałam wcześniej i czego chcę dalej, poza rodziną. Wcześniej o tej opcji nie myślałam wiele, więc może mi to trochę przyćmiło inne rzeczy.

34

Odp: Jak powinien wyglądać związek partnerski?

melonka - Dla mnie oczywiste jest, że nawet jak się ma w związku wspólne pasje, to trzeba mieć też coś takiego, gdzie się idzie bez tej swojej drugiej połówki. Dla równowagi psychicznej swojej i partnera, bo każdy powinien mieć jakąś swoją wolną przestrzeń. Zwłaszcza jak się mieszka razem i większość spraw jest wspólnych. Oczywiście też trzeba jakoś spędzać razem czas i mnie się zawsze wydawało, że po to się w zasadzie jest w związku, że się z tą konkretną osobą lubi być i spędzać czas. Dziwne i dość dziecinne jest dla mnie wartościowanie tego w stylu "dla ciebie", "dla mnie". Skoro spędzamy czas we dwoje, oboje tego chcemy, dobrze się bawimy, to ten czas jest "dla nas". Chyba jak jedno przystanie na pomysł drugiego, to nie wymaga nie wiadomo jakich wyrzeczeń i cierpień z żadnej strony. Twój facet się zachowuje jakby wymagało. Ja nie rozumiem takiego podejścia. Jak dla mnie to śmierdzi trochę wpędzaniem Cię w jakieś niedorzeczne poczucie winy - było fajnie, pogadaliście, porobiliście coś razem, a dla niego to jest jakieś wielkie poświęcenie. Spędzanie razem czasu gdzieś na wspólnym wyjeździe to jest moim zdaniem cudowna sprawa.
Moim zdaniem Twój facet to jest straszny egoista. Nie doceni nawet tego, że przygotujesz mu coś ciepłego do jedzenia, nie pozmywa za sobą, bo przecież on obiadu nie zamawiał, ważniejsze są przecież te jego gierki. Dla mnie nie do pomyślenia jest w ogóle ostentacyjne zabrani miski i pójście sobie gdzieś do siebie. To nie można siąść jak ludzie i zjeść razem? No i to podejście - w sumie niby mu smakuje czasami, ale w zasadzie ma to gdzieś. Zmyć nie zmyje, bo on nie brudził garów. A to tylko swoje gary się myje? Jakby leżał Twój talerz i jego i postanowiłby umyć gary, to co? Swój by tylko umył?
A on robi coś dla Ciebie w ogóle? Zapyta chociaż, czy się czegoś napijesz, czy głodna nie jesteś? Pomoże jak trzeba? Posprząta?
I nie ma co go usprawiedliwiać, ani zastanawiać się, czy wszyscy faceci tacy są. Nie są. Twój facet taki jest.
Trudne dzieciństwo i problemy alkoholowe w rodzinie też go nie usprawiedliwiają. Nie on jeden miał ciężko w życiu. Skoro dostrzega jakiś problem, a wykręca się od terapii, to znaczy, że tak mu po prostu wygodniej.

Twierdzisz, że jak go zostawisz, to będziesz mieć dzieci dopiero w wieku lat 30 lub później. Czy to jest takie złe w obliczu perspektywy posiadania potomstwa z kimś, kto sam jest jak duże dziecko i raczej Ci przy tych dzieciach nie pomoże? Jakie te dzieci będą miały wzorce. Ich ojciec Cię będzie olewać i traktować jak służącą, to one też Cię będą miały w nosie. Może warto jednak poszukać kogoś, kto będzie mniej skupiony na sobie, a trochę bardziej na Tobie.

Piszesz, że się nie odnajdujesz w nowej rzeczywistości, że się izolujesz. Powinnaś trochę się jednak ruszyć i zrobić coś sama dla siebie i bez niego, trochę się przełamać. Z drugiej strony nie dziwię się, że jesteś samotna w obcym kraju, bo od niego żadnego wsparcia nie otrzymałaś, a przecież chyba wie, że Ci jest trudno.

35

Odp: Jak powinien wyglądać związek partnerski?

odgrzewam kotleta, bo chciałam powiedzieć, że dużo się zmieniło i na bardzo pozytywnie.

Wyjechałam w sierpniu na miesiąc na tripa dookoła Skandynawii z nieznanymi mi ludźmi, tak jak zresztą zazwyczaj podróżuję. Mój chłopak miał czas na myślenie, po tygodniu zaczął medytować (lol). W wyniku medytacji stwierdził, że całkowicie zrezygnuje z pornosów, bo zajmuje mu to dużo energii i naczytał się na temat wpływu. Generalnie przedtem masturbował się sam za często, jak zaczęliśmy o tym dyskutować, to znacznie ograniczył, nie widział sensu w rezygnacji, ja też nie będę mu niczego zakazywać. W każdym razie stwierdził, że definitywnie jak mnie nie ma, to jest idealny moment na całkowitą rezygnację, tak na głęboką wodę. 3 tygodnie nie oglądał, jak miał potrzebę, to się masturbował bez filmików, pisał mi raz, że myślał o mnie.
Jak wróciłam, to wiele się w nim zmieniło na plus. Mniej czasu spędza na grach, a więcej na majsterkowaniu, co zawsze było jego pasją i często chce poopowiadać co robi, chętnie też na wszystkie inne możliwe tematy. Namawiał, żebym chodziła często na spotkania kuglarskie (co wtorki, głównie jego znajomi, trochę żonglerki trochę posiadówy). Przedtem chodziłam coraz rzadziej, bo nie miałam ochoty, albo nie chciało mi się już jechać na rowerze, przez miesiąc wypadłam zupełnie przez wyjazd. Jak przyjechałam, to mówił, że fajnie by było, jakbym częściej wpadała, bo by chciał ze mną poćwiczyć itp.
Wyskoczył też z inicjatywą, żeby coś zmienić z gotowaniem, że on nie chciałby, żebym ja cały czas gotowała, że on też czasem chce i ustaliliśmy, że on gotuje w niedziele, pon i wt, a ja w pozostałe dni.
Generalnie też chętniej spędza ze mną czas, bez takich podziałów jak wyżej, proponuje, żeby zobaczyć coś razem. Mam wrażenie, że ma też mniej wahań nastrojów.
Mi też się ten czas przydał, trochę się odcięłam, trochę też sobie przypomniałam jaką osobą jestem i jak jest wśród Polaków i że to nie jest zawsze raj na ziemi odnośnie mentalności i nieco wyidealizowałam sobie obraz przez pobyt zagranicą. Chociaż nie tak bardzo. Mam trochę pomysłów co robić dalej i póki co zostaję.

Posty [ 35 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Jak powinien wyglądać związek partnerski?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024