Problem dotyczy tego, że ojciec nie akceptuje mojego narzeczonego.
Ojciec jest alkoholikiem i ma różne zmiany nastrojów i raz mówi, żeby grilla zapalić, i żebym mojego zaprosiła to sobie pogadamy a drugim razem...
Ojciec się wszystkiego czepia. Mojego słabo zna bo w sumie nie bardzo chce go poznać chociaż bierzemy ślub. Rodziców mojego narzeczonego też nie zna a to co On o nich mówi to szok. Kiedyś niby pracowali niedaleko mojego i mój się popytał ludzi o nich i niby jakaś babka mówiła, że to patologiczna rodzina, że mój pije i jeździ po pijaku i wogóle same najgorsze rzeczy o nich i ja to powiedziałam mojemu a mój, że nie ma takiej babki z którą by źle żyli bo Oni wszystkim sąsiadom pomagają. Mojego rodzina to dobrzy ludzie i wolę spędzać z nimi czas niż ze swoimi rodzicami. I jak ojciec jest pijany to nie siedzimy u mnie tylko tak sobie jeździmy bo lepiej nie siedzieć w domu bo ojcowi czasem konkretnie odwala i czasem sama uciekam z domu.
Ostatnio nawet się przywalił do tego, że mój mi się tak słabo oświadczył bo nawet moich rodziców o zdanie nie zapytał a kuzyn oświadczał się dziewczynie przy swoich i jej rodzicach a mój taki zły bo nawet ich nie zapytał. Ale po co ma ich pytać jak Oni mają go gdzieś i nawet z nim nie rozmawiają tylko jak słyszą, że jedzie to spierniczają do pokoju.
Mama lubi mojego i mówi, że jak jestem szczęśliwa to się cieszy i wogóle, że fajny facet mi się trafił a ojcowi to nie wiem o co chodzi.
A najbardziej wkurzające jest to, że ojciec nazywa rodzinę mojego "psycholami" a na mojego mówi "Cwaniak". Czasem jeszcze gorsze wyzwiska słyszałam na temat mojego i jego rodziny, ale nie chce już cytować.
Po ślubie mamy u mojego mieszkać a mój ojciec zaraz mnie zniechęca i mówi, że tam to mnie dopiero zaczną gnębić i że tak zrzucę z wagi, że aż zachoruję, że niby tam mnie życia nauczą.
Wyszła też propozycja od mojego, żeby rodziców poznać ze sobą to ojciec zaraz wyzwiska na mojego, że jakby był taki wporządku to by się go bezpośrednio zapytał a nie przeze mnie.
Boli mnie to, że tak nadaje na mojego bo to co mówi to wszystko nie jest prawdą. Lepiej nie mogłam trafić na faceta i nigdy z niego nie zrezygnuję bo go kocham i jestem szczęśliwa i nie potrafię tego zrozumieć jak ojciec może tak robić i zamiast się cieszyć z dziecka szczęścia to jeszcze mnie gnębi.
Gdyby nie mój to chyba bym sobie coś zrobiła bo nie wytrzymuje już tego życia.
Nikt nie pomoże?
3 2016-06-13 22:51:44 Ostatnio edytowany przez Husky (2016-06-13 22:52:12)
Czytając twój post odniosłam wrażenie, że twój ojciec jest dla ciebie o wiele ważniejszy niż partner...
O ile nie mieszkasz z rodzicami i nie spędzasz z nimi każdej wolnej chwili, to stosunek ojca do faceta nie jest jakoś wybitnie ważną sprawą... Ale może to ja jestem dziwna, bo generalnie wyznaję zasadę "nie wiążę się z twoją rodziną, wiążę się z tobą". A jakie są twoje priorytety?
Ojciec jest dla mnie ważniejszy niż partner? ojciec wogóle nie jest dla mnie ważny. Czasem mam takie myśli, że chciałabym, żeby nie żył.
Wiele z nim przeszłam i boli mnie to, że tak nazywa mojego partnera i jego rodzinę.
Niestety, ale mieszkam z rodzicami. A co do tej zasady co napisałaś to mam tak samo jak i Ty, ale przykre jak ktoś bezpodstawnie Cie wyzywa nie znając Cie dobrze.
Zapomnij o całej pięknej rodzince, co spędza, ze sobą czas. Jak się wyprowadzisz od rodziców sytuacja sama się wyjaśni, będziesz mieć z nimi tyle kontaktu ile zechcesz, może nawet będzie lepiej... na twoim miejscu wyprowadziłabym się jak najszybciej i byłabym szczęśliwa...twoje prawo
6 2016-06-15 16:30:56 Ostatnio edytowany przez chomik9911 (2016-06-15 16:32:15)
Wszelkie obelgi na temat swojego faceta ucinaj np "nie zycze sobie takich komentarzy" i wychodzisz z pokoju/domu. Czym predzej się wyprowadz bo Twój ojciec to alkoholik, a przez niego tkwisz w patologii. Nie ma znaczenia co on uwaza na temat Twojego przyszłego męża. Naprawde liczysz się ze zdaniem i chcesz akceptacji alkoholika? To Ci powiem kiedy go pokocha: jak zięć zacznie przynosić wódkę tesciowi i zaczną ja razem pic. Także lepiej skup się na Waszej relacji i uciekaj
Myślę tak mu powiedzieć, ale uważam, że to i tak nic nie da, ale chyba najlepiej wychodzić z domu i nie słyszeć tego wszystkiego i mieć go gdzieś bo tak to tylko niepotrzebnie się denerwuje.
Nie liczę się z jego zdaniem i mam gdzieś co mówi, ale przykro mi, że tak mojego narzeczonego nazywa i jego rodzinę i najbardziej mnie to boli, że nie cieszy się moim szczęściem. A z takiego zięcia to nie jeden ojciec by się cieszył.
Trafiłaś w sedno. Każdy alkoholik by się cieszył gdyby zięć przynosił wódkę i jeszcze by pili. A jeszcze gdyby był taki jak On to już całkiem malina.
Nawet sam mówił, że nigdy mu nic nie postawił. A postawiłby gdyby ojciec był normalny. Bo niektórzy piją, ale są jeszcze w miarę normalni.
I najbardziej czego się obawiam to tego jak się moi i rodzice faceta poznają..
Bławatek jesteś mądrą dziewczyną, rozsądną.. wiem że emocje czasem biorą górę nad rozumem i chciałabyś mieć kochających rodziców, takich którzy będę dumni z córki, wesprą ją w najważniejszym dniu i będą się cieszyć jej szczęściem.. ale tacy nie są. Nie staraj się ich zadowolić, bo wiesz w jaki jedyny sposób to jest możliwe Mów tak stanowczo, bo to nie chodzi o to, że Twój ojciec nagle zacznie zmieniać stosunek do Twojego faceta, ale chodzi o Ciebie, żebyś postawiła granicę i pokazała że WY jako para stanowicie jedność i wymagasz szacunku. Wiesz jeśli obawiasz się konfrontacji rodziców to ja bym śmiało powiedziała przyszłym teściom jaką mam sytuację w domu, i tak się dowiedzą. Jeśli chcesz zorganizować ich spotkanie to radzę nie robić tego u Was w domu bo będziesz mieć niesmaczną pijacką burdę tatusia. Albo zrezygnuj w ogóle z tego pomysłu, albo poproś chłopaka żeby to u nich się odbyła i uprzedź żeby nikt nie wystawił alkoholu. Jeśli Twój ojciec go przyniesie to gospodarze przyjmą to jako prezent i nie mają obowiązku wystawić go na stół. Co robisz na codzień? pracujesz? ile macie lat?
9 2016-06-16 11:01:27 Ostatnio edytowany przez bławatek21 (2016-06-16 11:02:07)
Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciała mieć takich rodziców. Nigdy mi nie powiedzieli, że mnie kochają, czy nawet głupiego przytulenia nie było.
Cóż.. muszę o tym nie myśleć bo co to da..
No tak szacunek jest najważniejszy, ale u nas w domu go nigdy nie było. Już nie chodzi o nas, ale np o mamę, która zawsze ojcowi pomagała, dawała pieniądze a pomimo to potrafi ją wyzywać od najgorszych. Powiedzieć nie zaszkodzi, ale słabo widzę, żeby to coś dało. Bo ojciec ma takie dni, że tylko szuka kogoś, żeby się wyżyć na nim i go zgnębić i to jest obojętne kto jest pod ręką.
Wiem, że najlepiej byłoby powiedzieć teściom jaką mam sytuację w domu, ale nie wiem czy bym dała radę. Chyba bym wolała, żeby narzeczony im powiedział bo ja jeszcze bym się rozpłakała.
Tyle, że zawsze takie spotkania się powinny odbywać u przyszej Panny Młodej. Ale też myślę, że chyba lepiej by było u nich w domu a najlepiej to by było gdyby się nie poznali bo boję się tego, że ojciec coś wypije i zacznie ich wyzywać.
Aktualnie to szukam pracy ze słabym skutkiem. I mam 21lat a narzeczony 23.
I dziękuję Ci, że chcesz tutaj się udzielać i mi pomóc. To dla mnie ważne.
Wiem, że byś chciała.. każde dziecko chce słyszeć od rodziców komplementy, kocham Cię, jesteś dla mnie ważna.. rozumiem Cię doskonale, bo też tego nigdy od rodziców nie zaznałam.. Wiesz nie myślałaś żeby porozmawiać tak na luzie z psychologiem? Ja chodziłam, za darmo na NFZ i bardzo mi to pomogło i dało niesamowitą siłę. Dlatego z racji swoich doświadczeń i praktyki mogę Ci powiedzieć.. brutalnie, ale prawdziwie, że Twoi rodzice nigdy tacy nie będą. Są zaburzeni, ojciec jest alkoholikiem a matka jest współuzależniona od niego i od jego humorów, od etapów picia itp. Pomyśl o tym psychologu, to pomaga a to żaden wstyd, zresztą nikt nie musi wiedzieć.
Nie bój się łez przy teściach.. jesteś przyszłą żoną ich syna, pewnie matką jego dzieci - to nie Twoja wina jakich masz rodziców. Możesz poprosić chłopaka żeby to on mówił, a Ty możesz być np. obok.
Wiesz to, że się powinno robić obiad u panny młodej to jest dobre dla normalnych rodzin, ale jeśli Ty masz taką ciężką sytuację to POWINNAŚ albo z niego zrezygnować, albo zrobić u teściów bo naprawdę nie jest Ci potrzebny kolejny zawód i rozczarowanie pomieszane ze wstydem - wierz mi.
W przyszłości stworzysz rodzinę taką jaką będziesz chciała - pełną ciepła i szacunku, razem z facetem się tego nauczycie. Korzystaj z miłej atmosfery domowej przyszłego męża, bo tam może być Twój dom. Póki co szukaj pracy, jakiejkolwiek i nie wybrzydzaj, i się wynieś od rodziców, bo się wykończysz. Może jakby rodzice Twoje faceta wiedzieli jaką masz sytuację, to pomogliby Wam na początku i pozwolili u siebie zamieszkać? Jeśli nie zawsze możesz wynająć pokój z kimś czy z facetem. Najważniejsze żebyś wyrwała się z tego chorego środowiska, a potem poskładasz się do kupy. Nie dawaj się wciągać w awantury, kłótnie, wyzwiska - wychodź z domu. Dbaj o siebie i swoje zdrowie. Będzie dobrze, masz wsparcie , kochanego partnera a to ogromnie dużo!! Jesteś szczęściarą, bo widzisz błędy rodziców i dzięki temu możesz ich uniknąć usamodzielnienie się to pierwszy krok do wolności - wierz mi ja wiem już jak to smakuje
Przykro, że Ty też tej miłości nie zaznałaś od rodziców, ale teraz to chyba mało gdzie jest tak, że rodzina jest pełna i szczęśliwa. No chyba, że ja się obracam w takim środowisku.
Do psychologa zapisałam się dwa miesiące temu. W sumie to do psychiatry bo do psychologa trzeba mieć skierowanie i mam wizytę za kilka dni.
Już jestem tym wszystkim zmęczona. Chcę się zmienić bo doskonale wiem, że jestem bardzo nerwowa i wyniosłam też inne negatywne skutki takiego dzieciństwa. A co będzie jak przyjdą dzieci? z taką głową to wychowam dzieci o takiej samej psychice jaką ja mam. Nie chcę tego i chcę coś z tym zrobić dlatego się zapisałam do psychiatry. Nawet gdybym miała chodzić tam kilka lat to będę chodzić
A Ty długo chodziłaś do psychologa?
Łzy to oznaka słabości a ja nie chcę przy każdym pokazywać tego jaka jestem słaba. Tak wiem, że to nie moja wina bo rodziców się nie wybiera, ale jednak wstyd jest rozmawiać na takie tematy. Z teściami mi się fajnie przebywa, ale chcę ich jeszcze bliżej poznać zanim im powiem takie coś. Raczej nie mam wyjścia i musimy z chłopakiem im to powiedzieć. Lepiej niech wiedzą czego mogą się spodziewać.
Jeszcze chłopak mi mówi, że jest mu bardzo przykro, że moi rodzice go nie lubią i są źle nastawieni do niego i jak go widzą to uciekają do pokoju.
Szczerze to nie wiem co mu na to mówić. Mama jest dobrze do niego nastawiona i go lubi, ale o ojcu tego nie mogę powiedzieć a przykro mi jest mu mówić, że ojciec coś mówi na niego.
W sumie to najlepiej będzie za jakiś czas pogadać z teściami i powiedzieć jaka sytuacja i wspólnie coś ustalić.
A u faceta mamy już zaklepane, że będziemy tam mieszkać po ślubie. A przed ślubem na pewno odpada bo są za bardzo religijni i to by nie wchodziło w grę. Zresztą chyba sama bym nie chciała u nich przed ślubem mieszkać.
A pracy szukam i nie wybrzydzam bo nawet złożyłam CV na zmywak, ale widocznie mieli kogoś ciekawszego.
I masz rację, że najlepiej nie wdawać się w awantury i nie słuchać tego głupiego gadania. Tyle, że tak mam, że chce wiedzieć czy mówi o mnie i co mówi i jak nie jestem z ojcem w pokoju to zazwyczaj wychodzę ze swojego pokoju i słucham co mówi, ale takie podsłuchiwanie jest bez sensu bo On nie myśli zdrowo więc to co mówi też jest chore a po co słuchać takiego patologicznego gadania i się jeszcze bardziej nakręcać.
Cieszę się, ze chociaż mam kochanego partnera i mogę na niego liczyć bo gdybym miała takiego jak ojciec to bym chyba na psychiatryku wylądowała. Ale też mi jest miło bo facet chce na każdą wizytę ze mną iść do psychologa. Mówił, że nawet zwolni się z pracy, żeby być przy mnie.
Wiesz zależy na jakiego psychiatrę trafisz, bo jak taki co Ci przepisze tylko antydepresanty to dupa nie lekarz. Musi być taki co jest również psychoterapeutą, bo Tobie potrzebna jest TERAPIA a nie leki (chociaż ja nie wiem dokładnie jak jest z twoim stanem, chyba że leków też potrzebujesz) w każdym razie wtedy łączy się farmakologię z terapią, bo lek nie zlikwiduje przyczyny tylko skutek , a przyczyną jest środowisko w jakim żyjesz więc psycholog pomoże Ci po prostu wyjść dosłownie i psychicznie z tego co się wokół Ciebie dzieje. Tak skierowanie jest potrzebne, ale to żaden problem - idziesz do lekarza rodzinnego, mówisz że Twój ojciec to alkoholik a Ty już nie dajesz psychicznie rady i nie ma opcji żebyś nie dostała skierowania. Zresztą nawet nie musisz dokładnie powodu podawać, każdy rodzinny Ci to wypisze. Ja chodziłam w sumie 2 lata, nastaw się na to że będzie ciężko, będą łzy (które w ogóle nie są oznaką słabości a taką głupotę wmówili Ci rodzice), czasami będziesz miała ochotę zrezygnować, ale nie rób tego!! taka ma być terapia ciężka, dająca kopa, ale oczyszczająca i efekt jest taki że nagle życie staje się inne. Tylko to od Ciebie zależy, nie od terapeuty. Nie pomoże Ci w dwa spotkania, ale może dopiero po 20 poczujesz się lepiej. Na początku będzie słuchał co mówisz, bo musi Cię dobrze poznać także to wszystko trwa. Ale warto!
Wiem, że jesteś wyczerpana.. wiem że żyć się czasami odechciewa, ale masz świadomość tego, to ogromnie pozytywne. Chcesz się zmienić i wiesz że potrzebujesz pomocy, więc się zmienisz bo to od Ciebie zależy. Silna babka z Ciebie! pozwól sobie na słabość, na łzy czasem na nerwy - emocje muszą mieć ujście.
Tak z teściami musicie porozmawiać, ale spokojnie masz obok swojego mężczyznę, który wie o wszystkim i Cię wspiera - to nieocenione wstyd za rodzinę mam do tej pory, ale przestałam ich kryć i udawać że wszystko jest ok. To niech oni się wstydzą jakie piekło Ci zgotowali!
Kiedy planujecie ślub? mieszkasz w dużym mieście?
Oj szukanie pracy trwa, ale coś się znajdzie, a to daje możliwość na zmianę Twojej sytuacji mieszkaniowej, możesz wtedy wynająć z kimś pokój. Ja tak kilka lat mieszkałam i żyję. Wolałam to niż wrócić do rodziców, chociaż ledwo się wiązało koniec z końcem. Ale po latach miło się to wspomina
Co do podsłuchiwania - robiłam to samo! wydawało mi się, że w ten sposób mam kontrolę nad tym co o mnie mówią, co się dzieje.. to ułuda. Na terapii dostałam zakaz robienia tego, w momencie kiedy była mowa o mnie, miałam nakaz wychodzić z domu albo zakładać słuchawki na uszy. Wierz mi - ile człowiek jest zdrowszy jak się nie nasłucha obelg. Bo weź pomyśl, co oni mogą ci takiego jeszcze naubliżać i powiedzieć czego nie mówili?? No nic nowego ,niczego mądrego nie usłyszysz. To po prostu NIE MA SENSU.
Jak szukałam na internecie jakiegoś w miarę dobrego i fajnego psychiatry to było opisane, że ktoś jest psychiatrą i psychoterapeutą a ta babka co do niej idę to jest tylko psychiatrą. Ma fajne opinie i ludzie piszą, że jest super. Ale nie wiem czy mi pomoże, czy tylko jest od leków. Mam nadzieję, że nie tylko od tego.
No tak bo leki tylko na chwilę zlikwidują te wszystkie negatywne emocje a później jak przestaną działać to wszystko wraca. Tak samo jak z alkoholem- pijesz i czujesz się lepiej a jak przestaniesz to jest lipa.
Zdaje sobie z tego wszystkiego sprawę.
Głupio to jest, że do psychologa trzeba skierowanie. Ale równie dobrze można iść do psychiatry i On wypisze skierowanie. Bo do rodzinnego to nie lubię chodzić a jeszcze iść i mu się tłumaczyć ze swoich psychicznych problemów. A skierowanie to bym bez problemu dostała bo On ogólnie łatwo wypisuje skierowania.
To też kawałek chodziłaś a jest już dobrze? zawsze mnie zastanawiało, czy jak się chodzi na terapię to czy Ona pomaga wyzdrowieć w 100%.
A czemu na terapii będzie ciężko? może i rodzice mi wmówili, ze łzy to oznaka słabości, bo zawsze jak płakałam to słyszałam tylko takie coś, że jestem taka słaba i wogóle, że nie ma powodu do płaczu i mam się nie przejmować bo nie ma czym. I to było wkurzające bo to mama mówiła a Ona później sama za kilka dni płakała.
Ale mam nadzieję, że chociaż na pierwszych spotkaniach psycholog jakoś pomoże mi się otoworzyć i będzie zadawał pytania? bo boję się, że siadnie, zapyta po co przyszłam i całe spotkanie ja mam nawijać a On ani słowa nie powie. Bo w takiej sytuacji to bym chyba nic się nie odezwała.
Może i masz rację z tym, żeby pozwolić sobie na ujście emocji bo ja jestem taka, że wszystko tłumię w sobie a później to wszystko się tak skomuluje, że wybucha w najmniej spodziewanym momencie.
Ale też nie chcę swoimi emocjami, nerwami kogoś obarczać bo to jest mój problem a nie np faceta, że ja taka jestem i nie chcę, żeby przez moje chore myśli jemu się obrywało.
Oj tak dobrze, że mam wsparcie ze strony faceta i jakoś to wszystko będzie. Wiem, że mi we wszystkim pomoże i razem jakoś z teściami porozmawiamy bo czemu mam być w tym wszystkim sama i się stresować.
A lepiej powiedzieć, uprzedzić niż, żeby później sami zobaczyli i się zaskoczyli.
A u Ciebie co się działo, że piszesz, że do tej pory masz wstyd za rodzinę? racja, że to Oni powinni się wstydzić za to jakie mi piekło zgotowali, ale czasem się boję mówić bo myślę, że to dojdzie do ojca i później będzie wojna, że go oczerniam
Planowaliśmy w przyszłym roku. Mieliśmy w te wakacje szukać sali i zaklepać sobie termin tak na 2017 rok na jesień, ale zastanawiam się, czy nie przełożyć tego na maj 2018, bo taka jestem słaba psychicznie, że chciałabym się trochę podleczyć zanim wyjdę za mąż i zamieszkam z facetem i jego rodzicami. Mają też głupią babkę, która na każdym kroku ich wyzywa i z twarzy jest taka niemiła, że szok. Dlatego też muszę być silna, żeby jej tam nie powyklinać. Niestety, ale mieszkam na wsi.
Niestety, ale z pracą tak to jest, ale jestem zdania, że za jakiś czas znajdę i się nie poddaję. W sumie to się nie dziwię bo pracy mało a dużo chętnych jest i ciężko się gdziekolwiek dostać.
Oo to miałyśmy tak samo z podsłuchiwaniem. Ale nie rozumiem tego po co to robiłyśmy? no w sumie ja robię nadal.
Co do słuchawek to sama myślałam podczas takiej sytuacji zakładać i mieć wywalone na nich. Niech sobie mówią co chcą.
Nic nowego się człowiek nie dowie a jeszcze bardziej później się jest przybitym jak się usłyszy coś takiego..
No to powiesz wszystko pani psychiatrze, myślę że bez problemu da Ci skierowanie do psychologa sama z siebie, ale jeśli ona tego nie zaproponuje, Ty poproś. Lepiej mieć je i w każdej chwili się zapisać Wiesz nie można oczekiwać że nagle przestaniesz myśleć o wszystkich krzywdach rodziców i o ich sytuacji. Ja do tej pory o nich myślę i mnie to boli ale inaczej. Nie tak że aż serce mi rozrywa. Jestem taka obojętna na tyle na ile mogę, nie rozpamiętuje ciągle tych strasznych sytuacji, nie mam w sobie tyle lęku, tiki nerwowe osłabły, nie mam myśli depresyjnych. Jestem po prostu szczęśliwa, wolna, nic mnie nie blokuje, czuje się teraz spełniona, chce mi się żyć. Nie czuję się już przez nich zaszczuta, umiem stawiać granicę, nie mam zabijających wyrzutów sumienia. Nie przeniosę tych błędów na moje dzieci i tego jestem pewna. Warto o to walczyć. Co się działo u mnie? wiesz nie chce ci zaśmiecać wątku i zabierać uwagi bo Ty jesteś tu ważna, ale tak w skrócie: toksyczna matka która tylko wyzywała, znęcała się psychicznie, kontrolująca i wzbudzająca poczucie winy za to że żyję. Zero miłości i akceptacji. Ojciec po cichu popijający, chorujący na depresję i nerwicę lękową, ciągłe awantury, byłam świadkiem jak dziadek bił babcię, no ogólnie taka patolka. Dziś potrafię o tym mówić, patrzeć na to z politowaniem i się śmiać czasem z tego. Oprócz tego wszystkiego terapia pomogła mi zbliżyć się z moim mężem obecnym, w pełni potrafiłam się otworzyć i zaufać. Ale pewne skutki pozostaną na zawsze, trzeba się nauczyć z nimi żyć. Tyle o mnie!
Nie martw się teraz tym, psycholog naprowadzi Cię na wszystko, ja na I spotkaniu tak wybuchłam płaczem że nie mogłam nic mówić ale dałyśmy radę
Dużo lęku w Tobie, pewnie nieufności do świata, zamknęłaś się w swojej skorupce żeby już nikt więcej Cię nie skrzywdził.. ja to rozumiem. Ale jestem pewna że dasz sobie radę! Serio weź słuchawki, czy ubierz buty i pójdź na spacer.. nie warto w tym uczestniczyć. Jak Ci ciężko to pisz tu, zawsze ktoś odpisze, pocieszy.
Też myślę, że bez problemu dostanę skierowanie do psychologa. Bo skoro Ona jest tylko psychiatrą to raczej mi nie pomoże, no nie?
Wiem, że nie można zapomnieć o wszystkim, ale bardziej chodziło mi o podejście do tego wszystkiego i czy można być w pełni szczęśliwą.
To widzę, że Ty też nie miałaś fajnie i chyba miałaś troszkę gorzej bo wogóle nie miałaś wsparcia w nikim. Chyba bym się wykończyła w takim domu. A teraz jak jest? macie kontakt, odwiedzacie się?
A u was rodzice Twojego męża i Twoi poznali się? jak to było u was? jeśli oczywiście chcesz o tym pisać.
To dobrze, że psycholog jakoś mnie naprowadzi bo gdybym miała sama nawijać to bym się chyba całkowicie zblokowała.
Lęk to moje drugie imie, że tak powiem. A nieufna to ja byłam od małego bo rodzice mi to wpoili.
Najlepsze są słuchawki, ale jak ojciec przyjdzie do mnie do pokoju i zacznie się awanturować to jeszcze zarobię za to, że go nie słucham. Potrafi zdemolować cały dom także to też nie jest taka prosta sprawa.
Najlepszym rozwiązaniem to by było wsiąść w auto i pojechać gdzieś i wrócić nad ranem bo jak On zaczyna szaleć to potrafi tak do 3 rano.
Może i tutaj ktoś odpisze, ale ciężko o taką osobę, która postara się zrozumieć i pomóc a nie tylko odpisać i później już się więcej nie pokazać.
A i nie odpowiedziałaś mi na pytanie czemu uważasz, że terapia jest ciężka?
Teraz mam z rodzicami, a właściwie z mamą , bo tatę mam całkiem spoko, kontakt neutralny. Nie rozmawiamy na tematy zapalne, a odwiedzam ich raz na miesiąc czy dwa (wcześniej musiałam być co tydzień). Nie umiem z nią rozmawiać i się nie zmuszam. Wiesz wsparcie miałam w przyjaciołach Nasi rodzice poznali się, ale to było niedawno całkiem a ja już po terapii, więc to co innego, poza tym mój ojciec nigdy się nie awanturował - on popija z poczucia samotności i dlatego że sobie nie radzi, ale nie jest agresywny NIGDY. Dlatego w Twoim przypadku radzę zrezygnować z tego, bo nie przewidzisz jak się zachowa. Dlaczego terapia jest ciężka? Bo opowiadasz o wszystkich negatywnych odczuciach, emocjonalnie jest ciężka, ale niesamowitą ulgę odczuwa się
Wiesz jeśli Twój ojciec jest agresywny zawsze możesz zadzwonić po policję, ale rozumiem że nie masz jeszcze tyle siły w sobie, dlatego nogi za pas i uciekaj. Nie ma na co patrzeć i się narażać, Ty już nie musisz tego oglądać - jesteś dorosła i sama wybierasz co jest dla Ciebie dobre.
Lęk, niepokój, podejrzliwość, ciągłe napięcie i gotowość "do walki" i "ucieczki" bardzo Ci współczuję, bo pewnie takie odczucia masz codziennie.. Ale masz poukładane w głowie, nie postępujesz bezmyślnie, nie idziesz w ich schemat - za to powinnaś być z siebie dumna W ogóle warto jest się samemu nawet przed sobą pochwalić, a Ty masz za co się chwalić! Pamiętaj kochana, że jak już tyle przeszłaś to teraz będzie tylko lepiej - musi być! masz szansę na stworzenie normalnego związku. A powiedz mi, oprócz partnera, masz kogoś bliskiego? jakąś przyjaciółkę? często się widzicie z chłopakiem?
Czemu wcześniej musiałaś być u rodziców co tydzień? To chociaż tyle, że miałaś wsparcie w przyjaciołach.
To Wasi rodzice poznali się po waszym ślubie? bo nie wiem czy dobrze zrozumiałam.
A to chociaż tyle, że Twój tata nie jest agresywny i się nie awanturuje. A to, że popija to cóż.
Chyba, że takie spotkanie by się zorganizowało gdyby ojciec nie pił, bo ma takie fazy, że czasem 2 miesiące nie pije.
No w sumie to racja, bo wszystko z przeszłości się wygrzebuje a to może cholernie boleć. Czasem sama jak tak sobie myślę o swoim dzieciństwie to mi się łzy same leją.
Po policję to nigdy bym się nie odważyła zadzwonić. Ojciec jest strasznie mściwy i bałabym się, żeby kiedyś mi coś nie zrobił. Kiedyś powiedział, że jak zadzwonimy to jak wróci to nas zabije.
Nie zawsze mam takie odczucia jakie napisałaś, ale za to bardzo często.
Bardzo bym chciała, żeby było lepiej. Dlatego chce walczyć o siebie i o swoje szczęście.
Mam przyjaciółkę, ale aktualnie jej nie ma bo wyjechała na kilka msc, ale i tak raz na tydzień lub na dwa tygodnie się z nią widywałam także słabo.
Do tego mam jeszcze kuzynkę, ale z kuzynką to tak średnio można pogadać.
Z chłopakiem się widujemy 3x w tygodniu
18 2016-06-17 13:19:09 Ostatnio edytowany przez chomik9911 (2016-06-17 13:21:14)
"Musiałam" bo tak psychicznie mną manipulowali i wmówili, że tak trzeba robić. Tak działają toksyczne relacje, że robisz coś wbrew logice i chęci i wydaje ci się, że nie ma innego wyjścia.
Nasi rodzice poznali się przed ślubem, ale naprawdę nie ma co porównywać tej sytuacji, u Ciebie sprawa jest zawiła, bo konflikty są cały czas i ta beznadziejna atmosfera nadal trwa.
Tacy ludzie jak Twój ojciec nie zabiliby, bo to tchórze (całe szczęście). Tylko ludzie słabi wyżywają się na swoich dzieciach, żonie i gotują im piekło. Jakby rosły chłop przed nim wyrósł to szybko by uciekał. Żaden silny psychicznie facet nie zgotowałby takiego piekła najbliższym jak Twój ojciec, więc "siłę" to ona ma tylko w gębie bo Was od małego zastrasza. Ale jak wyrwiesz się spod tych szponów, to będzie mógł ci naskoczyć. Teraz się go boisz, a za kilka lat zaśmiejesz się co najwyżej w twarz, bo tyle Ci narobić może. Wybacz za ton wypowiedzi, ale nie szanuję ludzi , którzy są przemocowi i boli mnie, że niszczą życie dobrym ludziom. A niestety takie dobre osoby zazwyczaj przy nich trwają. Będzie lepiej, musisz w to wierzyć Ej to rzadko dosyć się widujecie, myślałam że częściej masz miłą odskocznię. Uprawiasz jakiś sport? czy jest jakieś zajęcie które kochasz? Pytam , bo dzięki temu mogłabyś częściej wychodzić z domu i emocje jakie w sobie gromadzisz mogłyby mieć ujście..
19 2016-06-17 14:47:17 Ostatnio edytowany przez bławatek21 (2016-06-17 14:49:08)
No tak bo zmanipulować kogoś jest dosyć łatwo. Tak można człowieka zakręcić, że On sam na końcu myśli, że tak trzeba.
Nie chcę porównywać naszych sytuacji, chciałam tylko się dowiedzieć bo niby mamy podobne sytuacje, ale całkiem różne.
Oj ździwiłabyś się. Ojciec potrafiłby zrobić krzywdę. Kilkakrotnie mamę dusił, raz oberwała i miała sine oko. A jak byliśmy bardzo mali to mama mówiła, że z siekierą przyszedł do pokoju i powiedział, że nas szlag trafi. Ale też pamiętam jak do łazienki za mną przyszedł z nożem i to całkiem sporym i powiedział, że nas wszystkich pozabija a na końcu sam się powiesi i wymachiwał mi przed nosem. Tak bez niczego krzywdy by nam nie zrobił, ale gdyby się ktoś mu postawił i go sprowokował to mógłby zrobić coś głupiego bo On nie panuje nad sobą.
A że ojciec jest słaby to zgodzę się z tym. Ale wszystko z dzieciństwa wyniósł bo ojca miał takiego samego jak On to nie ma czego wymagać.
Mam nadzieję, że za kilka lat ten strach co do niego mi przejdzie. Też nie mam szacunku dla takich ludzi takze wporządku.
W sumie to tylko w weekend się widzimy bo na tygodniu pracuje zazwyczaj do 21 to nie ma kiedy a i ja tego nie wymagam- niech sobie odpocznie
Nie uprawiam żadnego sportu. Jedynie co lubię robić to gotować, piec i czytać książki a w tym raczej ujścia emocji nie ma.
A co do ujścia emocji to myślałam kiedyś nad zamontowaniem sobie worka treningowego w pokoju, ale nie będę wiercić w suficie, żeby go zamocować
Pytaj o co chcesz, chętnie odpowiem. Mam też nadzieję, że jakoś się trzymasz i będę w stanie Cię chociaż pocieszyć. O matko to cofam swoje słowa i w takim razie Twój ojciec jest po prostu niebezpieczny.. mamie nie pomożesz, bo to ona świadomie tkwi przy takim człowieku narażając kiedyś maleńkie dziecko- teraz dorosłą kobietę, ale Ty mam nadzieję że jak najszybciej stamtąd uciekniesz.. i poczujesz się bezpiecznie. Nie ma co go prowokować dlatego lepiej wyjść, aż szał mu minie. Tak jest po prostu bezpieczniej, bo kiedyś naprawdę Was pozabija (tfu tfu). Współczuję Ci bardzo.. naprawdę przykro się czyta coś takiego, to przerażające. Natomiast niesamowite jest to, że w takim środowisku uchowałaś się Ty - kompletne przeciwieństwo takich zachowań a to, że jesteś nerwowa - cóż nie ma się co dziwić.. dorastając w takim domu nie można być oazą spokoju, nad tym popracujesz i wszystko da się naprawić jeśli tylko się chce. Nie jesteś skazana na taki sam los.
I tak mi już dużo pomogłaś chociażby tym, że chcesz ze mną popisać i starasz się pomóc. I jak widać tylko Ty jedyna tutaj.
Kiedyś jej powiedziałam, że zniszczyli mi życie. To mi powiedziała, że przecież nie Ona tylko ojciec bo co Ona mogła. Gdyby chciała to by wiele mogła Tłumaczyła się, że ślubowała przed Bogiem, że aż do śmierci, ale ojciec przed ślubem ukrywał, że pije i dopiero po slubie pokazał rogi także ich ślub jest nieważny i takie unieważnienie by dostała. Ale widocznie tak jej łatwiej mówić.
A ojciec jest konkretnie niebezpieczny. Kiedyś jak byłam młodsza to się do mnie dobierał. A później mówił, że On taki poje***y by nie był, żeby do swoich dzieci się dowalać. Myślę, że sam nie wiedział co robi i teraz gdybym to powiedziała to by mówił, że wyssałam to sobie z palca bo wtedy był kompletnie zalany i film mu się urwał. Ale boli mnie to.
Tyle tam wytrzymałam to rok, czy dwa też dam radę. Też jestem tego zdania, że lepiej go nie prowokować i zawsze wychodziłam, ale czasem się czepiał, że mnie nie było bo przecież każdy od niego ucieka i wogóle.
Może taka jestem bo mama też jest dobrym człowiekiem i dobrze nas wychowała, bo mam jeszcze brata i to wspaniały człowiek i dziękuję Bogu, że nikt nie jest taki jak ojciec i na nim te chore geny się zakończą, ale brat uciekł i go już kilka dobrych lat nie widziałam.
I mam nadzieje, że te nerwy wyleczę bo czasem wybucham z byle powodu i takie zachowanie mi ojca przypomina a ja nie chce być taka jak On.
Pisz, będzie Ci łatwiej, przynajmniej jest świadomość że do końca nie jesteś sama.
Wiesz wydaje mi się, że te kobiety w wieku naszych mam po prostu były inaczej wychowywane, kiedyś nie mówiło się tyle o patologii wśród rodzin, wszystko chowało się w czterech ścianach a i instytucji do pomocy tyle nie było.. inna mentalność. Twojej mamie nie przyszło do głowy że może opuścić ojca bo "ślubowała do śmierci" - ma szczęście że jeszcze żyje. Nie usprawiedliwia jej to, bo matka jest po to żeby chronić dzieci i jest współwinna temu co się działo. Niestety.. wydaje pewnie jej się że krzywdy Wam nie zrobiła, jest w błędzie. Brat uciekł i nie wróci, bo po co? niech sobie życie układa, ale może Ty mogłabyś się z nim skontaktować? Może mógłby Ci pomóc? Jezu zachowanie Twojego ojca jest chore i tak popieprz... że całe szczęście , że do tragedii nie doszło..
Odezwę się na dniach bo internet mi się zrypal i z telefonu pisze a nie lubię. Jeśli chcesz to odpisze jak będę miała internet i napiszę jak było na wizycie bo byłam
Jasne, że jestem ciekawa ogólnie Twoich wrażeń po wizycie, do usłyszenia
Wiesz brat uciekł, ale ma też mnie i mamę i bardzo za nim tęsknimy.
A z bratem mam kontakt cały czas, ale nie chce żeby się martwił bo i tak na odległość nie pomoże. Ale gdyby wiedział że przez ojca jestem po próbie samobójczej i chodzę na terapię to by się wściekł na ojca bo mi kiedyś powiedział że za mną by w ogień skoczył.
Oj tak, zachowanie ojca jest chore i gdybyś go czasem slyszala to byś się za głowę zlapala.
A na wizycie było ok. Kobitka okazała się bardzo fajna. Na samym starcie jej powiedziałam ze nie chce tabletek, ale stwierdziła, że jeśli sobie nie dam rady to może mi coś przepisać. Dała skierowanie do jakiejś poradni uzależnień bo stwierdziła, że jestem DDA i tam mam chodzić na terapię bo to będzie najlepsze miejsce . Pierwsza wizyta za ponad tydzień. Myślałam, że będzie dłuższy czas oczekiwania.
Poleciła mi też niby fajna Panią I się okaże.
Stwierdziła też, że mam objawy nerwicy.
No to bardzo się cieszę, że otrzymasz fachową pomoc i będziesz mogła liczyć na wsparcie. To bardzo ważne. Tego się trzymaj kochana i nie poddawaj
Wiesz brat uciekł, bo widocznie uznał , że to jedyny sposób żeby sobie samemu pomóc, a Wam może nie umiał pomóc.. w takiej sytuacji każdy siebie ratuje. A jak idzie Ci poszukiwanie pracy?
Też się cieszę, że wkońcu otrzymam fachową pomoc
Nie wiem, czy to była ucieczka ze strony brata, czy co.. Ale ma wrócić także się bardzo cieszę.
Jak mi idzie poszukiwanie pracy? marnie.. zostawiłam kilka CV, ale z tego co mi wiadomo to mają bardzo dużo chętnych więc słabo to widzę ;/
oj trzeba być dobrej myśli i nie przestawać szukać. Cokolwiek byleby być niezależnyGłowa do góry będzie dobrze
Dzwonili do mnie z pizzeri i się umowiliśmy na spotkanie na środę mam nadzieję, że z tego coś wyjdzie
I dziękuję Ci bardzo za pomoc i za to, że wciąż chcesz ze mną pisać. Dużo to dla mnie znaczy
Bławatek cieszę się, że mogę jakoś dobrym słowem Cię wesprzeć i że Ci to w jakimś stopniu pomaga
Kurcze no to super! Coś się zaczyna dziać, coś się rusza i zmienia - rewelacja Będę trzymać kciuki żeby się udało wszystko na rozmowie.
A jak Ty się czujesz? Spędziłaś miło weekend z narzeczonym?
Wiesz dużo pomaga jak się z kimś pisze i ktoś Cie wirtualnie wspiera. Zawsze lepsze to niż jak się nie czuje żadnego wsparcia
Też mnie to cieszy, że wszystko zaczyna zmierzać w dobrym kierunku. Tylko tak martwię się, czy przez pracę nie zaniedbam terapii.
Z samopoczuciem różnie. Ostatnio chwilami mam takie napady takiej bezsilności i takiej cholernej tęsknoty za prawdziwym tatą.. A tak ogólnie fizycznie to jest ok. Z narzeczonym w sumie trochę poleniuchowaliśmy przez cały weekend, ale i tak fajnie
Bławatek, spokojnie wszystko jest do pogodzenia. Trzeba tylko wszystko sobie rozplanować i chcieć pogodzić. Ty NIE MOŻESZ po prostu zaniedbać terapii ośrodki działają różnie, bo ludzie mają różny tryb życia, a jakoś muszą to godzić z terapią.
Wiesz każdy rodzaj wsparcia jest ważny. Tu zawsze możesz napisać, no a w realu masz już przyjaciela - swojego przyszłego męża
Wiem, że jest Ci trudno i smutno.. tym bardziej że każdego dnia żyjesz w chorym środowisku.. ale mam nadzieję, że to uczucie minie i zastąpią je inne.
Mam nadzieję, że wszystko pogodzę bo przyznam, że przez chwilę czułam taki niepokój, że będę musiała czasem z terapii zrezygnować a to jest dla mnie bardzo ważne, żeby tak się nie stało.
No tak mam swojego przyjaciela, ale On ma w domu fajnie także nie bardzo tego rozumie. Ja potrzebuję takiej osoby, która mnie zrozumie bez tłumaczenia wszystkiego szczegółowo co z czego i dlaczego
A taka tęsknota za miłością taty wogóle minie kiedyś?
Da się pogodzić naprawdę. No rozumiem Cię, mój mąż też nie miał takiej sytuacji jak ja, ale z czasem wszystko zrozumiał. Tak mija, mi w każdym razie minęła. Wiesz nachodzi czasem taka myśli, że cudownie byłoby mieć wspierającą, w moim przypadku, matkę, ale to nie boli już. Po prostu rozumiem, że tak nie mam i mieć nie będę. Potrafię za to docenić i znaleźć radość w innych ludziach. Ona nie jest mi już potrzebna. i kocham swoje życie, choć kiedyś go nienawidziłam.
W sumie to też zależy od pracy i od godzin w jakich przyjmują w ośrodku.
To super, że Twój mąż to wszystko z czasem zrozumiał. Mój chyba też powoli to rozumie i chce być w każdej chwili przy mnie.
Miałam pytać, czy Ciebie to też tak bolało, że nie miałaś miłości od jednego rodzica, ale w sumie pytanie zbędne bo dziecko w takiej sytuacji zawsze potrzebuje miłości od rodzica i jak jej nie ma to później ta tęsknota zaczyna boleć. Cieszę się, że Ty już sobie z tym wszystkim poradziłaś i z tego co piszesz to bije taką "normalnością", bo po co sobie głowę zaprzątać negatywnymi emocjami na które i tak nie mamy wpływu i mam też Twój przykład, że można wyjść z tego i się cieszyć życiem. Bo wiesz zastanawiałam się dlaczego moje spełnione marzenia mnie nie cieszą i odkryłam, że jeśli w środku nie jestem z siebie i z życia szczęśliwa to nic mi nie da takiego spełnienia i szczęścia dopóki się nie wyleczę.
A co do pracy to byłam i idę jutro na dzień próbny i mam tak chodzić kilka tygodni. Praca po 12h więc troszkę męczące, ale dam sobie radę
I jutro też mam wizytę w tej poradni. Oby kobieta okazała się wporządku
Kurczę miło mi serio, że mój przykład może komuś dać nadzieję i odrobinę siły Wiesz Ty masz spory wgląd w siebie i dużą świadomość tego co się dzieje, a najważniejsze że TY CHCESZ coś zmienić, to po prostu widać z każdego Twojego postu, więc nie może być mowy o tym, że sobie nie poradzisz
"Bo wiesz zastanawiałam się dlaczego moje spełnione marzenia mnie nie cieszą i odkryłam, że jeśli w środku nie jestem z siebie i z życia szczęśliwa to nic mi nie da takiego spełnienia i szczęścia dopóki się nie wyleczę."
To jest kwintesencja. LEpiej bym tego nie ujęła. Jak polubisz siebie, ale tak naprawdę polubisz, jak uporasz się ze wszystkimi negatywnymi emocjami, to wtedy odkryjesz życie na nowo - serio. Pamiętam ten moment. I Ty też go przeżyjesz. Bo tak realnie pomyśl Bławatku - ojca nie zmienisz ani nikogo z rodziny. On zawsze będzie agresywnym alkoholikiem. ALE SIEBIE zmienić możesz zawsze. Nadejdzie taki moment, że powiesz sobie "mam dość. Nie chcę na nich patrzeć i nie chcę o nich myśleć" - i po prostu się wyprowadzisz i naprawdę nie będzie Cię obchodziło co się w domu dzieje. Wtedy będzie to dla Ciebie możliwe, bo teraz jeszcze taka ewentualność wydaje Ci się kosmiczna.
Cieszę się, że się udało! 12 h to rzeczywiście dużo, ale w Twojej sytuacji w pracy to psychicznie odpoczniesz i może odłożysz trochę grosza. Mniej czasu na myślenie, a możliwość działania.
Może tak dużo o sobie wiem i mam świadomość z różnych rzeczy, ponieważ dużo czytam książek psychologicznych i coś tam mi zostaje. Coś przeczytam, porównam i stwierdzam, że przecież ja mam tak samo i dużo dzięki temu czytaniu zrozumiałam. Sama też dużo analizuję i jakoś może szybciej z tego wyjdę
Mam nadzieję, że długo nie będę musiała czekać na to aż siebie polubię. Kiedyś miałam taką sytuację, że byłam na spotkaniu o pracę i w zainteresowaniach mam psychologię i koleś się zapytał, czy kocham siebie i moja szczera odpowiedź brzmiała, że nie kocham a On, że jeśli siebie nie kocham to i innych nie będę. Oczywiście miał rację, ale co ja na to poradzę.
W książkach nawet radzili, żeby złe emocje eliminować i ich nie dopuszczać do siebie tylko zamieniać w te pozytywne. Ciągle sobie zastępować czymś dobrym i tłumaczyć i wmawiać to swojej podświadomości aż sama stwierdzi, że mam rację. Cholernie to trudne, ale myślę, że do zrobienia
No mam nadzieję, że tak będzie. Teraz jestem za bardzo przez rodziców zmanipulowana. Mamie to na każdym kroku tłumaczę, ale Ona tego nie rozumie. Namawiam ją na terapię i zobaczymy co z tego wyjdzie.
Też właśnie pomyślałam, że jak mnie nie będzie 12h w domu to odpocznę trochę od nich i nabiorę dystansu. Tylko gorzej będzie jak ojciec w nocy zacznie szaleć a ja będę zmęczona i nie da mi spać. Wtedy będę chodziła jak wampir do pracy. A co odłożenia to myślę, że uda mi się trochę odłożyć bo tyle godzin w pracy to jednak coś tam się zarobi.
Jedynie co mnie smuci to to, że z moim się będę mało widywać bo w weekendy też się pracuje i cały tydzień do 22.00
No widzisz, pogłębiasz wiedzę i świadomość, interesujesz się tym co dzieje się z człowiekiem, dodatkowo wrażliwa z Ciebie osoba Masz za co się lubić. Zamiana emocji negatywnych w pozytywne ma sens, ale w Twoim przypadku tylko po przepracowaniu traum. Bo Ty nie masz kłopotów np. w pracy, tylko przeszłaś piekło, więc trzeba to teraz poskładać do kupy. Ale po to jest terapia DDA żeby Ci pomóc i pomoże, bo tego chcesz. Mama musi sama chcieć zmiany żeby pójść na terapię i przyznać się tym samym do błędu - nie namówisz jej póki sama tego nie zechce, więc skup się na sobie Bławatku. Rodziny nie uzdrowisz. Musisz odpuścić.
Wiesz może za kilka tyg zmienią grafik? a chyba masz jakieś dni wolne? Cel uświęca środki, facet zrozumie
Może i mam za co lubić siebie, ale nie wiem jak to będzie myślę, że dam rade zmienić to.
Na tej terapii babka okazała się wporządku, ale mi powiedziała, że jeśli się nie wyprowadzę to ciężko mi będzie zmienić swoją psychikę. A przecież ja narazie nie mam możliwości się wyprowadzić. Ojciec aktualnie nie pije także jest ok. A teraz jak pracuje to się z nim wogóle nie widuje.
Właśnie za kilka tyg zmienią grafik. Jeden dzień mam wolny. Pewnie, że facet zrozumie
tak Twoja wyprowadzka jest nieunikniona, o czym na początku już Ci napisałam. Bo co nie uporządkujecie na terapii, wystarczy jeden wyskok Twojego ojca i wszystko wróci. Nie znaczy to absolutnie, że masz rezygnować z terapii. Na dzień dzisiejszy nie masz możliwości i tak myślisz, za kilka tyg sytuacja może ulec zmianie i za to trzymam kciuki
Ale chyba po to jest terapia, żeby sobie radzić w takich sytuacjach? bo ok powiedzmy, że wyprowadziłam się i zakończyłam terapię i nagle coś się wydarzyło z dzieciństwa i co dalej powtórka z rozrywki?
To co my mamy na tej terapii robić skoro i tak to nic nie da?
Sytuacja się nie zmieni. Mam dosyć dużą kwotę do spłacenia i to co zarobię to część muszę oddać także o wynajęciu czegoś nie ma mowy.
A ty jak chodziłaś na terapię to nie mieszkałaś z rodzicami?
To co zmienisz zależy od Ciebie. Chodzi o to, że im dalej będziesz w terapii, to wątpliwe jest żebyś Ty sama chciała tam mieszkać. Poza tym wyprowadzka to jest pewien krok, postęp do odcięcia się od toksycznej rodziny. Ale nie skupiaj się teraz na tym, spokojnie sobie chodź na zajęcia terapeutyczne, co będzie trudno powiedzieć a czas pokaże. Ja nie mieszkam z rodzicami odkąd skończyłam 19 lat, wyniosłam się szybciutko i po studiach, mimo że nie pracowałam jakiś czas bo szukałam pracy, nie wróciłam tam. Udało mi się trochę podczas studiów zaoszczędzić. Bławatek, skup się na sobie i na tym żeby jak najwięcej wyciągnąć ze spotkań, reszta jakoś sama się ułoży powoli
Bławatku co słychać? jak w pracy?
A u mnie jakoś leci. W pracy chwilami ciężko, ale jakoś daję radę. Byłam dziś na terapii i jestem mega rozczarowana. Powiedziała, że nie mam problemu i że z takimi problemami jakie ja mam to jakby każdy tak chodził to kolejki do psychologów by były gigantyczne bo nerwowa to jest co druga osoba. I, że na terapie chodzą osoby co są chore a ja zdrowa jestem i jak zapytałam co przez to rozumie to powiedziała, że takie co nie jedzą, nie mają siły wstać z łóżka i wogóle. Tak mnie wkur***, że szok.
Mówiła, że w takim domu się wychowuje to tak się czuję a jak się wyprowadzę to będę inna. Że moja próba samobójcza to była próba zwrócenia uwagi na siebie a myśli samobójcze to nie są myśli samobójcze tylko jakieś tam inne myśli. I nie wiem co teraz mam zrobić.
Jeszcze mnie zniechęcała do mieszkania z teściami. Bo Ona sobie myśli, że każdy ma tyle kasy co i Ona i może sobie pozwolić na budowę domu lub wynajmowanie czegoś przez całe życie.
45 2016-07-28 14:12:19 Ostatnio edytowany przez chomik9911 (2016-07-28 14:22:12)
Matko no jestem zaskoczona. Pierwszy raz się spotykam z taką znieczulicą i brakiem profesjonalizmu u psychologa. I w ogóle jak na jedno spotkanie to dużo kwestii zostało poruszonych.. masz możliwość zapisania się do innego psychologa? Bo po takim starcie nie wiem czy się odblokujesz. Ale terapia Ci potrzebna - bo Ty masz problemy, które należy rozwiązać. Usiądź na spokojnie i przeanalizuj sobie jeszcze raz to spotkanie na trzeźwo.
Swoją drogą w jednym się z nią zgodzę - nie powinnaś długo jeszcze mieszkać z rodzicami ani z teściami.. nie denerwuj się - ja Ci tylko mówię ze względu na doświadczenia własne i innych. Teraz nie masz jeszcze wystarczająco pieniędzy na wyprowadzkę, to zrozumiałe. Ale ważne jest żebyś do niej dążyła. Mi moja terapeutka zabroniła kontaktować się jakiś czas z matką - wtedy strasznie mnie wkur**** i nie rozumiałam jej. Ale potem okazało się, że to było jedyne słuszne rozwiązanie i wyszło mi na dobre. Po prostu na pewne rzeczy nie jesteśmy jeszcze gotowi i sobie ich nie wyobrażamy - dopiero osoba z zewnątrz to widzi. A jeśli o teściów chodzi - wiesz nie myśl teraz o tym, ale jedno jest pewne: nie ma nic lepszego niż mieszkanie samemu z partnerem, choćby w wynajętym pokoju. Byle jakie, ciasne, ale "własne" - tylko w taki sposób będziecie sami o sobie decydować. I choćby nie wiem jak teściowie byli fajni - będą "matkować" bo niemalże każdy rodzic traktuje jak małe dziecko swoje dziecko całe życie no i nie będziesz u siebie. My też z mężem nie mamy fury kasy, ale wynajmujemy kawalerkę, płacimy jedną moją pensją na to, ale mamy komfort, za który chętnie oddam moją pensję. A jak już zamieszkacie razem z chłopakiem to już we dwójkę pracując dacie sobie spokojnie radę. Przemyśl to na spokojnie.. też kiedyś chciałam mieszkać ze swoimi teściami, nawet teraz mieliśmy taki plan, bo mam świetną teściową. Ale po ślubie teść który już wcześniej oczywiście za mną nie przepadał, pozwala sobie teraz na więcej, tak więc nie ma takiej opcji - miało to być tymczasowe rozwiązanie , ale poradzimy sobie i bez tego. Grunt że się pracuje, to człowiek zawsze sobie poradzi.
A ja jestem rozczarowana. Pewnie, że mam możliwość zapisania się do innego psychologa, ale muszę iść do tej psychiatry, żeby mi dała skierowanie do psychologa bo inaczej się nie dostanę a to też pewnie kwestia 2 msc. Właśnie też się trochę zablokowałam. A mój tego nie rozumie, że można się zablokować bo niby po czym..?
Ja jedynie z czym się z nią zgodzę to z tym, że nie musimy robić wesela tylko możemy zrobić skromne przyjęcie. Spokojnie nie denerwuję się. Przez najbliższy rok nie będę miała możliwości wyprowadzenia się. Mam do spłacenia 14 tysięcy także to nie jest mało i dużo czasu mi zajmie zanim to spłacę + własne potrzeby i urzymanie samochodu.
Wiem, że mieszkanie tylko z partnerem jest najlepsze, ale nie chce żyć od pierwszego do pierwszego. Mojego brat z bratową oboje pracują i właśnie wynajmują sobie i powiem Ci, że im nie starcza i w każdym miesiącu muszą coś pożyczyć. Ja chciałabym zaraz po ślubie mieć dzieci i chciałabym im zapewnić takie życie, żeby nigdy im niczego nie brakowało.
Wiem, że nigdy nie będę u siebie i troszkę mnie to boli. Ale zazwyczaj ktoś do kogoś przychodzi. Może to zależy od środowiska, ale u mnie tak jest, że albo dziewczyna idzie do chłopaka albo odwrotnie
No tak pracuje się, ale ta praca nigdy nie jest w 100% pewna.
Bławatku może daj szansę jeszcze tej Pani, jeśli póki co nie chcesz się zapisać do innego psychologa. Wiesz to Twoje życie, Ty podejmujesz- a właściwie już podjęłaś decyzję, jak chcesz żeby ono wyglądało. Szanuję to i życzę Ci pomyślności Ja ze swojej perspektywy mogę Ci powiedzieć, że wynajmuję mieszkanie i nie klepię wielkiej biedy. Nie stać mnie może na luksusowe wyjazdy,ciągłe wyjścia, ale też przy rozsądnym gospodarowaniu nie pożyczamy pieniędzy bez przesady. Mam spokój, samodzielność, nikt się nie wtrąca, nie mam niechcianych gości, a dla dziecka które się lada moment urodzi - nie będzie ważne ile mama zarabia i czy jesteśmy bogaczami, ale to w jakiej atmosferze się wychowywało. Nie wpadnij w skrajność że chcesz dziecku zapewnić wszystko to czego Ty nie miałaś, choćby materialnie- przypomnij sobie jak w dzieciństwie brakowało Ci miłości, SPOKOJU i poczucia bezpieczeństwa emocjonalnego. Mam nadzieję, że to wszystko będzie w domu teściów i się dogadacie, serio. A dziecko naprawdę nie musi mieć od razu wszystkiego - musi wiedzieć jak ciężko w życiu jest coś osiągnąć SAMEMU żeby później wyrosło na mądrego, samodzielnego człowieka. Trzeba mu dać wsparcie emocjonalne, poczucie własnej wartości, mocnych stron żeby potrafiło samodzielnie zapracować też na swój sukces by mieć satysfakcję z tego :)Powoli małymi kroczkami - nie od razu Kraków zbudowali. Życzę Ci powodzenia i wytrwałości! nie rezygnuj z terapii proszę Cię. Pisz jak masz gorsze chwile, czy jak chcesz się czymś podzielić radosnym. Ja co jakiś czas będę tu pisać i zaglądać
Bławatku co u Ciebie słychać? Jak się masz?