Witam moi rodzice rozwiedli sie gdy miałyśmy z siostrą 13 lat. 3 lata pozniej tata ożenił się ponownie. Nowa żona taty pomimo tego że sama miała córkę nie akceptowala naszego istnienia w ich życiu. Pierwszy mąż mojej macochy zmarl, nawet chciala by tata adoptowal Jej córkę. Na tym forum istnieje wątek gdzie macochy wypowiadają się jakie maja problemy z dziecmi swoich facetów. Mam nadzieję ze znajdą sie tu osoby które posiadają macoche i opowiedzą o relacjach jakie łączą je z partnerką ojca.
1 2016-06-04 18:16:10 Ostatnio edytowany przez marza2 (2016-06-04 18:17:33)
Cześć i co się okazało? Nie ma takich kobiet?
Ja z moją macochą nie mam żadnych kontaktów, a więc i relacji nie było w tym żadnych.
Miałam za to kontakty z facetami, z którymi moja matka się spotykała i właściwie zazwyczaj kończyło się na 1-2 spotkaniach, bo w każdym jej coś nie odpowiadało, ale w końcu trafiło na P, z którym miałam świetny kontakt i tak naprawdę to on uważany jest przeze mnie za ojca. Niestety miał wypadek, nigdy się z moją mamą nie ożenił, ale mieszkałyśmy u niego jakiś czas, to dzięki niemu ja teraz mam mieszkanie, bo zameldował mnie do mieszkania swojej cioci (niewłasnościowego), z resztą ja się tą kobietą opiekowałam, nawet gdy P już nie było na świecie. Tak naprawdę to jego uważam za mojego ojca, choć był w moim życiu jedynie jakieś 2-3 lata. Ktoś mi kiedyś powiedział, że "matka i ojciec są jedni i że biologia i geny nie mają tu żadnego znaczenia, bo to dziecko samo wybiera do kogo tak naprawdę z czystym sumieniem powie mamo czy tato". Ja powiedziałam do P tylko tak raz, w żartach i dziś nie żałuję, że to zrobiłam. Za to żałuję każdego "tato", które wypowiadałam do biologicznego ojca.
Na tym forum o macochach pisało, że potem zawsze to eks jest "matką roku", że dzieci nigdy nie podziękują macosze czy ojczymowi, a ja na swoim przykładzie wiem, że to nie jest prawda. Dziecko to człowiek jak każdy inny i ma dla niego znaczenie to jakim kto dla niego jest, a nie kto go spłodził. Znam faceta co związał się z kobietą co miała nieślubne dziecko. Byli z sobą długo, zostali małżeństwem, zaadoptował tego chłopca, a ona potem poszła na boki, zrobiła sobie dziecko z innym, odeszła i zostawiła syna z ojczymem. Dla mnie taka historia była szokiem, jednak ten facet, ten ojczym nie oddał jej potem tego chłopca. Walczył w sądzie o dziecko, które nie było jego, a które zaadoptował, usynowił. Miał niepodważalny argument - ta kobieta zostawiła tego chłopca samego z nim na ponad rok i to wtedy on i jego matka (przyszywana babcia) go wychowywali. Ten chłopiec to mój kolega i nie uważa swojej matki za "matkę roku" natomiast do obcego mężczyzny, który go wychował i kochał mówi "tato", akceptuje nową żonę ojca, swoje małe rodzeństwo (gdzie różnica jest między nimi kilkunastu lat). To jest przykład na to, że można i że trzeba tylko chcieć, by stworzyć z takim zupełnie obcym dzieckiem relacje, które będą mocniejsze niż więzy krwi.
marza2
co to znaczy, że macocha "nie akceptowała waszego istnienia w ich życiu"? Jak to "nieakceptowanie" wyglądało w praktyce? Co na to Twój ojciec?
A ja sądzę że relacje dziecka z macocha bądź ojczymem zależą w dużej mierze od rodziców. Mój tata nie pozwoliłby abym była źle traktowana. Bym źle czuła się we własnym domu czy była zaniedbywana. To nie macocha i ojczym są źli tylko rodzice pozwalają na nieodpowiednie zachowania albo dzieci albo partnerów. Jak coś mi nie odpowiadało mówiłam tacie albo mamie ze to i to mi nie odpowiada. Ze takie zachowanie czy taka sytuacja sprawiła mi przykrość. Jak można mówić że ma się cudownego ojca a jego żona to żólza co w takim razie powodowało, że nie widział dyskomfortu dziecka albo był z taką kobieta. Winny szuka się w osobach, na które ma się wpływ i które odpowiadały za Ciebie w danym momencie. A za dziecko odpowiada matka i ojciec, a nie ich partnerzy
Relacje? W sumie żadne.
Cieszę się, że zamieszkałam z mamą i nie musiałam mieć z tą panią zbyt wiele do czynienia. Co jakiś czas trochę zamąci i tyle.
Prawdę mówiąc, bardziej współczuję jej córkom, bo to one muszą mieszkać pod dachem z kimś obcym. A dodam, że mój ojciec jest człowiekiem niecodziennym w swym dziwactwie.
Fajnie, że powstał ten wątek, chyba nigdy nie rozmawiałam za bardzo z nikim o - że tak to ujmę - dysfunkcyjności mojej rodziny. Widzisz u siebie i siostry jakieś skutki tej sytuacji?
6 2016-09-07 16:50:20 Ostatnio edytowany przez marza2 (2016-09-07 17:07:54)
Gdy sie kogos odwiedza mozna odczuc, czy komus przeszkadzamy czy nie. D czesto swoimi minami, gestami, docinkami dawala nam odczuc ze nie za bardzo nas lubi i nie lubi naszych wizyt. Moja siostre wyprosila z swojej czesci domu pod nieobecnosc taty. W drugiej czesci mieszka babcia. Ludzie wyczuwaja czy ktos je lubi czy nie, zwlaszcza dzieci. Irys moja siostra nie zyje. Jej coreczka tez troche przeszla przez swoja macocha.