Czy odwołać ślub? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 11 ]

1

Temat: Czy odwołać ślub?

Witajcie,
Mieszkam z narzeczonym za granicą.
Są dobre momenty, ale jest wiele kłótni, cichych dni.
On jest bardzo krytyczny, a ja źle znoszę krytykę i się denerwuję. Nie mówię, że jestem ideałem, pewnie też mam swoje za uszami.
Przeszliśmy trudne chwile, praktycznie nie było w trakcie trwania naszego związku dłuższego czasu stabilizacji. To choroba, to kłopoty, że on nie może znaleźć pracy, kłótnie, że cały czas gra na kompie, a w domu brudno. W końcu wywalczyłam, że sprząta raz w tygodniu i gotuje.
Ciągle życie nas doświadcza. Najbardziej przeszkadzają mi jego oceny. Ja pracuję, koordynuję sprawy związane z organizacją wesela, on twierdzi, że w związku może być jeden szef, więc ja się mam tym zajmować, po czym ocenia negatywnie moje wybory. A ja nie potrafię tego olać, przejmuję się i chcę żeby wszyscy byli zadowoleni, szukam dalej, albo zaczyna się kłótnia.
Ostatnio pokłóciliśmy się o finansowanie wesela. Na początku myślałam, że to pani młoda płaci za wesele, ale gdy okazało się, że będę miała 13 gości a on ma 3x więcej, stwierdziłam, że jest to niesprawiedliwe i należy tradycję odrzucić, bo mamy 21 wiek i chciałabym, żeby była jakaś sprawiedliwość od samego początku trwania małżeństwa.
(Zaczęłam na to zwracać szczególną uwagę gdy uświadomiłam sobie ile czasu on nie pracuje. Mieszkamy razem za granicą od 2,5 lat, z czego 2 lata on jest bezrobotny. Ciężko mu przychodzi szukanie pracy, bo ma problem z językiem i się boi.)
Nie jestem ideałem, denerwuję się i potrafię podnieść głos, szczególnie gdy już puszczą mi nerwy, ale kto by to wytrzymał?
Przygotowałam rozliczenie budżetu wesela, jaki jest budżet i kto powinien za co płacić. Za ciuchy każdy sobie, za sprawy formalne pół na pół, za wesele proporcjonalnie do liczby gości. I usłyszałam, że forma mu się nie podoba, że ma wrażenie, że rozmawia z bankierem, a nie z narzeczoną.
Nie wiem już co ja znowu źle robię, mam czasami wrażenie, że on specjalnie wpędza mnie w poczucie winy, bo chce się odegrać.
Oczywiście się wkurzyłam, podarłam tą kartkę, nie rozmawiałam z nim całe popołudnie, żeby się nie pokłócić.
Potem napisałam mu list, że w takim razie oddaję mu pałeczkę, bardzo proszę samemu to koordynować i obliczyć, żeby było tak jak on chce.
W odpowiedzi dostałam kolejne oceny, że go tłamszę, że on nie ma prawa do uczuć i do krytykowania mnie, że ciągle musi siedzieć cicho, a ja za to mam prawo do złości i go atakuję i obrażam. A co do koordynacji to ja mam się dalej tym zajmować. Że trzeba mu było powiedzieć ile ma zapłacić, bez szczegółowych wyliczeń.

Czy ja jestem potworem, bo rzetelnie podchodzę do tematu i chciałam mu wytłumaczyć jak to policzyłam?
Powiem wam, że tu opisuję jedną kłótnię, ale stoi za tym jakiś schemat.
Niby ja jestem dyktatorką, ale w zasadzie to on zarządził, że przeprowadzamy się do Polski i mamy mieszkać z jego rodzicami, i nic w sumie go nie obchodzi, że ja nie chcę wyjeżdżać, bo mam długi i lepiej byłoby jeszcze trochę zostać, ani że nie chcę mieszkać z jego rodzicami, którzy się do wszystkiego wtrącają.
Do ślubu został mi miesiąc, jestem załamana, nie wiem co robić.
Jego raz narzeczona przed ślubem zostawiła i ma traumę. Mi przeszkadzają ciągłe kłótnie i nie wiem jak to będzie.
On twierdzi, że kłócimy się tylko czasem, w ogóle inaczej widzimy te sprawy.
Postanowiłam, że po ślubie jeszcze tu wrócę, zanim on nie znajdzie pracy w Polsce, bo nie mogę być aż tak naiwna i głupia, muszę zadbać o siebie.
On mi jeszcze powiedział, że kupi meble do kuchni sam, bo to jego mieszkanie, i w razie rozwodu ich ze sobą nie zabiorę.
Z daleka wieje tu niepewnością i brakiem zaufania. Jestem przerażona, nie wiem, czy to stres przed ślubem, czy mamy poważny problem i nie chcę się przed sobą przyznać.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Czy odwołać ślub?

Ja bym nie wyszła za chronicznie bezrobotnego faceta. Skończysz jak w Swiecie wg Kiepskich...

On się wścieka o te wyliczenia, bo najbardziej by mu pasowało, jakbyś Ty wszystkim się zajęła i, co najważniejsze, za wszystko zapłaciła. On przecież kasy nie ma...

Nie brzmisz jak bankier. Małżeństwo to ma być wspólnota, a nie że jedno niesie drugie na plecach - a na to zapowiada się u Ciebie.

Ja bym się obawiała wstąpić w taki związek...

3

Odp: Czy odwołać ślub?

Czeka was cudowne życie. Myślę, że powinnaś policzyć do dziesięciu albo nawet i do stu, zanim popełnisz największy błąd swojego zycia. Twoja rola w tym małżeństwie bedzie polegała na tym, że cały dom bedzie na twojej głowie, będziesz wołem roboczym, organizatorką i prozą zycia, a pan bedzie pierdział w kanapę, dłubał w nosie i czekał aż manna spadnie mu z nieba. Jesli zamieszkasz z jego rodzicami, to dopiero wtedy urządzisz się na amen. Kobieto, to zwykły nieudacznik. Wiej od niego.

4

Odp: Czy odwołać ślub?

serio chcesz wyjsc za tego goscia???
przecież on zwala na ciebie swoje kompleksy.. sam nic nie robi ze strachu i ocena. Po czym projektuje na ciebie swoje ograniczenia (krytyka).
Dziewczyno.. zobacz chlodnym okiem to wszystko, nie bedzie sprawiedliwosci, bedzie wieczna walka.. To przeciez nie jest o miłości..

Ewi36 napisał/a:

Witajcie,
Mieszkam z narzeczonym za granicą.
Są dobre momenty, ale jest wiele kłótni, cichych dni.
On jest bardzo krytyczny, a ja źle znoszę krytykę i się denerwuję. Nie mówię, że jestem ideałem, pewnie też mam swoje za uszami.
Przeszliśmy trudne chwile, praktycznie nie było w trakcie trwania naszego związku dłuższego czasu stabilizacji. To choroba, to kłopoty, że on nie może znaleźć pracy, kłótnie, że cały czas gra na kompie, a w domu brudno. W końcu wywalczyłam, że sprząta raz w tygodniu i gotuje.
Ciągle życie nas doświadcza. Najbardziej przeszkadzają mi jego oceny. Ja pracuję, koordynuję sprawy związane z organizacją wesela, on twierdzi, że w związku może być jeden szef, więc ja się mam tym zajmować, po czym ocenia negatywnie moje wybory. A ja nie potrafię tego olać, przejmuję się i chcę żeby wszyscy byli zadowoleni, szukam dalej, albo zaczyna się kłótnia.
Ostatnio pokłóciliśmy się o finansowanie wesela. Na początku myślałam, że to pani młoda płaci za wesele, ale gdy okazało się, że będę miała 13 gości a on ma 3x więcej, stwierdziłam, że jest to niesprawiedliwe i należy tradycję odrzucić, bo mamy 21 wiek i chciałabym, żeby była jakaś sprawiedliwość od samego początku trwania małżeństwa.
(Zaczęłam na to zwracać szczególną uwagę gdy uświadomiłam sobie ile czasu on nie pracuje. Mieszkamy razem za granicą od 2,5 lat, z czego 2 lata on jest bezrobotny. Ciężko mu przychodzi szukanie pracy, bo ma problem z językiem i się boi.)
Nie jestem ideałem, denerwuję się i potrafię podnieść głos, szczególnie gdy już puszczą mi nerwy, ale kto by to wytrzymał?
Przygotowałam rozliczenie budżetu wesela, jaki jest budżet i kto powinien za co płacić. Za ciuchy każdy sobie, za sprawy formalne pół na pół, za wesele proporcjonalnie do liczby gości. I usłyszałam, że forma mu się nie podoba, że ma wrażenie, że rozmawia z bankierem, a nie z narzeczoną.
Nie wiem już co ja znowu źle robię, mam czasami wrażenie, że on specjalnie wpędza mnie w poczucie winy, bo chce się odegrać.
Oczywiście się wkurzyłam, podarłam tą kartkę, nie rozmawiałam z nim całe popołudnie, żeby się nie pokłócić.
Potem napisałam mu list, że w takim razie oddaję mu pałeczkę, bardzo proszę samemu to koordynować i obliczyć, żeby było tak jak on chce.
W odpowiedzi dostałam kolejne oceny, że go tłamszę, że on nie ma prawa do uczuć i do krytykowania mnie, że ciągle musi siedzieć cicho, a ja za to mam prawo do złości i go atakuję i obrażam. A co do koordynacji to ja mam się dalej tym zajmować. Że trzeba mu było powiedzieć ile ma zapłacić, bez szczegółowych wyliczeń.

Czy ja jestem potworem, bo rzetelnie podchodzę do tematu i chciałam mu wytłumaczyć jak to policzyłam?
Powiem wam, że tu opisuję jedną kłótnię, ale stoi za tym jakiś schemat.
Niby ja jestem dyktatorką, ale w zasadzie to on zarządził, że przeprowadzamy się do Polski i mamy mieszkać z jego rodzicami, i nic w sumie go nie obchodzi, że ja nie chcę wyjeżdżać, bo mam długi i lepiej byłoby jeszcze trochę zostać, ani że nie chcę mieszkać z jego rodzicami, którzy się do wszystkiego wtrącają.
Do ślubu został mi miesiąc, jestem załamana, nie wiem co robić.
Jego raz narzeczona przed ślubem zostawiła i ma traumę. Mi przeszkadzają ciągłe kłótnie i nie wiem jak to będzie.
On twierdzi, że kłócimy się tylko czasem, w ogóle inaczej widzimy te sprawy.
Postanowiłam, że po ślubie jeszcze tu wrócę, zanim on nie znajdzie pracy w Polsce, bo nie mogę być aż tak naiwna i głupia, muszę zadbać o siebie.
On mi jeszcze powiedział, że kupi meble do kuchni sam, bo to jego mieszkanie, i w razie rozwodu ich ze sobą nie zabiorę.
Z daleka wieje tu niepewnością i brakiem zaufania. Jestem przerażona, nie wiem, czy to stres przed ślubem, czy mamy poważny problem i nie chcę się przed sobą przyznać.

5 Ostatnio edytowany przez Averyl (2016-05-20 16:41:11)

Odp: Czy odwołać ślub?

Proponuję przeczytaj jeszcze raz, co ty sama myślisz, czujesz

Ewi36 napisał/a:

W końcu wywalczyłam, że sprząta raz w tygodniu i gotuje.

miłość czy wojna? wspólne życie to walka?


Ewi36 napisał/a:

Najbardziej przeszkadzają mi jego oceny. Ja pracuję, koordynuję sprawy związane z organizacją wesela, on twierdzi, że w związku może być jeden szef, więc ja się mam tym zajmować, po czym ocenia negatywnie moje wybory. A ja nie potrafię tego olać, przejmuję się i chcę żeby wszyscy byli zadowoleni, szukam dalej, albo zaczyna się kłótnia.

świetna manipulacja - ty jak osiołek odwal całą robotę, weź na siebie odpowiedzialność, a misio będzie leżał na kanapie i bacikiem zaganiał do jeszcze większej harówki. To jest bardzo wredna forma manipulacji - bo bierzesz na siebie odpowiedzialność za de facto nie swój wybór - to on poprzez krytykę decyduje, ale jeśli będzie źle, to wyjdzie na to, że przecież to ty byłaś szefem, to ty źle zadecydowałaś!

Ewi36 napisał/a:

Mieszkamy razem za granicą od 2,5 lat, z czego 2 lata on jest bezrobotny. Ciężko mu przychodzi szukanie pracy, bo ma problem z językiem i się boi.).

sponsorka? napisz, że jest bogiem seksu, że doprowadza do trzęsienia ziemi jak jesteście w łóżku, albo coś w tym stylu dla uzasadnienia jego nieróbstwa

Ewi36 napisał/a:

Jego raz narzeczona przed ślubem zostawiła i ma traumę.

i co nie wyciągnął żadnych wniosków? Wyciągnął - obarcza cię odpowiedzialnością za swoje niepowodzenia, to ty masz dylemat czy go kopnąć w d***, czy zmarnować sobie życie - bardzo atrakcyjna alternatywna.


Ewi36 napisał/a:

Z daleka wieje tu niepewnością i brakiem zaufania. Jestem przerażona, nie wiem, czy to stres przed ślubem, czy mamy poważny problem i nie chcę się przed sobą przyznać.

a potem to co będzie? odbębnicie ten ślub, a potem to już tylko sielanka, znikną wszystkie problemy, bo będzie mężem? z obrączką odmieni mu się charakter, nastawienie do życia, tak?

6

Odp: Czy odwołać ślub?
Ewi36 napisał/a:

Czy odwołać ślub?

Postanowiłam, że po ślubie jeszcze tu wrócę, zanim on nie znajdzie pracy w Polsce, bo nie mogę być aż tak naiwna i głupia, muszę zadbać o siebie.

Jak widać tytuł nieadekwatny do Twoich postanowień i planów. Ty już podjęłaś decyzję - wychodzisz za mąż za lenia, nieroba, zakompleksionego faceta, który dowartościowuje się Twoim kosztem. Jakie to wygodne nie podejmować żadnych decyzji, a następnie rozliczać Cię i krytykować za decyzje które jesteś zmuszona sama podejmować.
Z czego on żyje, jeśli od 2 lat nie pracuje, utrzymujesz go? Naprawdę wyobrażasz sobie życie w domu jego rodziców? Będziesz wołem roboczym ciągnącym cały ten majdan, przy bezustannej krytyce jego i jego rodziny (chyba nie liczysz na ich wsparcie?).
Tak nisko się cenisz, że trzymasz się takiego nieudacznika? Twoja propozycja podziału kosztów wesela jest jak najbardziej sprawiedliwa, tyle, że sam ślub bez sensu.
"Czy odwołać ślub?" TAK!

7

Odp: Czy odwołać ślub?

A czy wczesniej tez sie co chwila klociliscie ? Czy tez szukal wszedzie powodu do krytyki Twoich decyzji ?
Co do finansowania wesela powinniscie to omowic wczesniej, przeciez on raczej nie jest bezrobotny od wczoraj wiec jak to sobie wyobrazal ? A pomysl, ze mloda placi za wesele  jest troche przeterminowany. Ciekawe kto teraz placi za Wasze wspolne zycie za granica ? Moze on ? Raczej nie sadze.
Czasem tak jest ze jedna ze stron jest zamozniejsza, ale tu sie wydaje, ze Ty po prostu wzielas sie za prace i dzieki temu masz wiecej niz Twoj chlopak. Krytykowanie Twoich decyzji wyglada jakby on nie czul sie pewnie i musi czyms czasem dowalic by troche poprawic sobie ocene.
I co to jest ze "on postanowil ,ze wracacie do PL i mieszkacie z jego rodzicami " ? To jak cofniecie sie do czasow liceum, ludzie ktorzy zyja za granica i powoli sie dorabiaja nie zaprzepaszczaja tego wszystkiego by wrocic do swojej miesciny i przy rodzicach klepac biede. Moze za ostro to obrazuje, ale chyba rozumiesz.

Kiedy ten slub ma byc ?
Nie dziwi mnie ze myslisz o odwolaniu,

8

Odp: Czy odwołać ślub?
Ewi36 napisał/a:

Witajcie,
Mieszkam z narzeczonym za granicą.
Są dobre momenty, ale jest wiele kłótni, cichych dni.
On jest bardzo krytyczny, a ja źle znoszę krytykę i się denerwuję. Nie mówię, że jestem ideałem, pewnie też mam swoje za uszami.
Przeszliśmy trudne chwile, praktycznie nie było w trakcie trwania naszego związku dłuższego czasu stabilizacji. To choroba, to kłopoty, że on nie może znaleźć pracy, kłótnie, że cały czas gra na kompie, a w domu brudno. W końcu wywalczyłam, że sprząta raz w tygodniu i gotuje.

Nie ma takich rzeczy, których nie można dogadać, ale obie osoby muszą tego chcieć. Po co wchodzić w związek, jeśli nie chce się dobra drugiej osoby, nie zwraca się uwagi na jej prośby i potrzeby?

Ciągle życie nas doświadcza. Najbardziej przeszkadzają mi jego oceny. Ja pracuję, koordynuję sprawy związane z organizacją wesela, on twierdzi, że w związku może być jeden szef, więc ja się mam tym zajmować, po czym ocenia negatywnie moje wybory. A ja nie potrafię tego olać, przejmuję się i chcę żeby wszyscy byli zadowoleni, szukam dalej, albo zaczyna się kłótnia.

A na przykład zamiast szefa i podwładnego... partnerstwo?
Ale coś mi się widzi, że twój facet ma ochotę na uproszczenie sprawy. "Albo ja będę szefem i wszystko będzie po mojemu, albo radź sobie sama". Dokładnie to.

Ostatnio pokłóciliśmy się o finansowanie wesela. Na początku myślałam, że to pani młoda płaci za wesele, ale gdy okazało się, że będę miała 13 gości a on ma 3x więcej, stwierdziłam, że jest to niesprawiedliwe i należy tradycję odrzucić, bo mamy 21 wiek i chciałabym, żeby była jakaś sprawiedliwość od samego początku trwania małżeństwa.
(Zaczęłam na to zwracać szczególną uwagę gdy uświadomiłam sobie ile czasu on nie pracuje. Mieszkamy razem za granicą od 2,5 lat, z czego 2 lata on jest bezrobotny. Ciężko mu przychodzi szukanie pracy, bo ma problem z językiem i się boi.)

Dwa lata bezrobocia za granicą - to dużo. Nawet jak się nie zna języka, to jest internet, w dwa lata też można nauczyć się DUŻO języka, zwłaszcza, gdy się nie pracuje. Chcesz go utrzymywać?

Nie jestem ideałem, denerwuję się i potrafię podnieść głos, szczególnie gdy już puszczą mi nerwy, ale kto by to wytrzymał?
Przygotowałam rozliczenie budżetu wesela, jaki jest budżet i kto powinien za co płacić. Za ciuchy każdy sobie, za sprawy formalne pół na pół, za wesele proporcjonalnie do liczby gości. I usłyszałam, że forma mu się nie podoba, że ma wrażenie, że rozmawia z bankierem, a nie z narzeczoną.
Nie wiem już co ja znowu źle robię, mam czasami wrażenie, że on specjalnie wpędza mnie w poczucie winy, bo chce się odegrać.
Oczywiście się wkurzyłam, podarłam tą kartkę, nie rozmawiałam z nim całe popołudnie, żeby się nie pokłócić.
Potem napisałam mu list, że w takim razie oddaję mu pałeczkę, bardzo proszę samemu to koordynować i obliczyć, żeby było tak jak on chce.
W odpowiedzi dostałam kolejne oceny, że go tłamszę, że on nie ma prawa do uczuć i do krytykowania mnie, że ciągle musi siedzieć cicho, a ja za to mam prawo do złości i go atakuję i obrażam. A co do koordynacji to ja mam się dalej tym zajmować. Że trzeba mu było powiedzieć ile ma zapłacić, bez szczegółowych wyliczeń.

Jakieś to dziwne. Dla mnie to oczywiste, że ludzie dzielą się tak, jak wypracują to obie strony. Pretensje, fochy, wymyślanie, że gadasz z nim jak bankier, że nie ma prawa do uczuć - o co mu w ogóle chodzi? Całkiem tego nie rozumiem.

Mam wrażenie, że w ogóle ze sobą nie rozmawiacie. Zero komunikacji o uczuciach, tylko ty się denerwujesz, on się zamyka, są ciche dni, fochy, rzucanie oskarżeń, niedomówienia, zero kompromisu, negocjacji. Oboje jesteście winni, ale chyba tylko tobie przeszkadza ten brak komunikacji.

Czy ja jestem potworem, bo rzetelnie podchodzę do tematu i chciałam mu wytłumaczyć jak to policzyłam?
Powiem wam, że tu opisuję jedną kłótnię, ale stoi za tym jakiś schemat.
Niby ja jestem dyktatorką, ale w zasadzie to on zarządził, że przeprowadzamy się do Polski i mamy mieszkać z jego rodzicami, i nic w sumie go nie obchodzi, że ja nie chcę wyjeżdżać, bo mam długi i lepiej byłoby jeszcze trochę zostać, ani że nie chcę mieszkać z jego rodzicami, którzy się do wszystkiego wtrącają.
Do ślubu został mi miesiąc, jestem załamana, nie wiem co robić.
Jego raz narzeczona przed ślubem zostawiła i ma traumę. Mi przeszkadzają ciągłe kłótnie i nie wiem jak to będzie.
On twierdzi, że kłócimy się tylko czasem, w ogóle inaczej widzimy te sprawy.
Postanowiłam, że po ślubie jeszcze tu wrócę, zanim on nie znajdzie pracy w Polsce, bo nie mogę być aż tak naiwna i głupia, muszę zadbać o siebie.
On mi jeszcze powiedział, że kupi meble do kuchni sam, bo to jego mieszkanie, i w razie rozwodu ich ze sobą nie zabiorę.
Z daleka wieje tu niepewnością i brakiem zaufania. Jestem przerażona, nie wiem, czy to stres przed ślubem, czy mamy poważny problem i nie chcę się przed sobą przyznać.

Rozmawiacie o różnych rzeczach w tej samej rozmowie. Ty o faktach, numerach, on o twoim podejściu, postawie. I tak jak mówiłam wcześniej, twój facet nie ma ochoty na partnerstwo, tylko albo "ja rządzę, albo rób sobie co chcesz, ale wiedz, że będę zawsze niezadowolony".

Jakoś mnie nie dziwi, że go już narzeczona raz zostawiła. Ale też pewnie - tak jak ty - była temu winna, obie strony są zawsze winne - na wszystko się zgadzałaś, macie ciche dni czy coś, postanowiłaś "nic nie mówić, żeby się nie kłócić" no to nic się nie zmieniło. Nie rozmawiacie, nie macie wspólnych pomysłów na rozwiązanie problemu, o którym mówisz, on decyduje, ty się zgadzasz (żeby się nie kłócić?), coś ci przeszkadza, ale właściwie sama nie potrafisz zdecydować, czy rzeczywiście ci to przeszkadza czy wymyślasz. -- No albo ci coś przeszkadza albo nie. Jak przeszkadza, to działaj, a jak nie przeszkadza, to chyba byś o tym nie pisała i nie myślała.

W ogóle fakt, że on już wspomina o rozwodzie zanim doszło do ślubu?? Włos mi się jeży na głowie. Wspaniały materiał na prawdziwą, piękną love story.

9

Odp: Czy odwołać ślub?

I co się stało dalej? Czy autorka tego wątku postanowiła co z tym dylematem zrobić? Jak się sprawa zakończyła?

10

Odp: Czy odwołać ślub?

pan bez pracy za granicą dwa lata, ale gra na kompie, a w domu brudno.
jestescie w związku 2. 5 roku, ale dwa lata on nie pracuje i sprząta raz w tygodniu nie mając pracy i grając na kompie.
organizujecie slub,  ale  on każe tobie organizować , ale wtrąca sie  i krytykuje, że ciągle nie tak.
wniosek: musi byc bogiem seksu chyba ( no bo ani mądry, ani bogaty nie jest, jak widac z Twojego wpisu
albo jesteś zdesperowana, bo latka lecą , a twoi rodzice chcą miec wnuka...

11

Odp: Czy odwołać ślub?
zagubione napisał/a:

I co się stało dalej? Czy autorka tego wątku postanowiła co z tym dylematem zrobić? Jak się sprawa zakończyła?

Obstawiam że Autorka popełniła ten błąd..i została żoną nieroba...i pomieszkuje u teściów.

Posty [ 11 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024