Pomóżcie, bo jestem w ciężkiej sytuacji, nie wiem co zrobić, nie mam z kim o tym pogadać, nie ma mi kto doradzić
Historia może być trochę długa, ale proszę poświęćcie chwilę, by powiedzieć mi co robić.
Wróciłem do znajomości z pierwszą miłością, Sarą właściwie po 6-7 latach nie widzenia się. W dzieciństwie bardzo się w niej kochałem, ale niestety nic z tego nie wyszło. Miesiąc temu nawiązałem z nią znajomość, na początku było różnie, ona w pierwszy dzień opowiedziała mi praktycznie całą historię swojego życia, ja natomiast słuchałem. Znajomość się rozwijała. Ja jestem pewny siebie, spontaniczny, często szalony, ona to zauważyła i polubiła. Powiedziała, że jest zauroczona moja głosem, uwielbia mnie słuchać i lubi moją pewność siebie. W trzeci dzień rozmowy zrobiliśmy sobie sex telefon, bardzo jej się to podobało. Robiło się coraz goręcej, zaczęliśmy pisać codziennie, bardzo długo rozmawiać przez telefon. Wymieniać się fotkami, filmikami. Zauważyłem, że jest mną zainteresowana. Przegadaliśmy tak dwa tygodnie i oboje wręcz nie mogliśmy się doczekać spotkania. Bardzo dużo, wręcz codziennie, mówiła mi o swojej przyjaciółce, Annie, że wiele jej pomogła, wiele zrobiła i nauczyła. Postanowiłem napisać do tej tajemniczej Anny, ale okazało się, że Sara sobie tego nie życzyła. Powiedziała mi, że mam zakaz pisania do jakichkolwiek jej znajomych. Przeprosiłem, powiedziałem, że nie napiszę więcej.
Spotkaliśmy się dwa tygodnie temu. Było cudownie od samego początku, wystroiła się dla mnie, co chwilę dawała jakieś znaki, że jest zainteresowana. Sara pracuje w barze, więc - może się wydawać śmieszne - po tylu latach nie widzenia się miałem fajną niespodziankę. Tam też spotkałem Annę (która odegra główną rolę w całym dramacie).
Potem skoczyliśmy do niej do domu, wypiliśmy dwie butelki wina i skończyliśmy w łóżku. Tutaj popełniłem błąd. Nie powiedziałem jej, że jestem prawiczkiem, wobec czego zestresowany nie mogłem nic w tym łóżku zrobić prócz pettingu i pieszczot. Nie powiedziałem jej, bo się bałem reakcji. Bałem się, że mnie odrzuci i powie, że jestem jakiś nienormalny. Cholibka, nie wiem czemu się bałem ;(
W trakcie tej nocy widziałem naprawdę dużo. Jej zaangażowanie, jej pożądanie, jej szczerość, radość, uczucie, wszystko. Była wtedy taka szczęśliwa, radosna. Jakby była najszczęśliwszą osobą na świecie. Ujęło mnie to strasznie, bo jako jedyna w całym moim życiu rozumiała mnie bez słowa, rozumiała moje żarty czy wygłupy. Akceptowała takim jakim jestem.
Po czym... w ten sam dzień, dwie godziny po tym jak jeszcze całowaliśmy się u niej na łóżku, kiedy wracałem do siebie oświadczyła mi, że dla niej to wszystko za szybko, że ja jestem porywczy, że chcę wszystko na raz. Zupełnie mnie to wybiło z rytmu, nie wiedziałem o co chodzi. Jeszcze dwie godziny wcześniej robiłem jej dobrze, a ta wyjeżdża z takimi tekstami. Bardzo się przyzwyczailiśmy do siebie. Jak nie jedna strona zawsze pisała, to robiła to druga. Nie przeszkadzało jej to, ani nie odstraszało, że może za często piszemy. A skądże znowu! Sama mi "spamowała" dosłownie skrzynkę, sama chciała rozmawiać.
Następny tydzień przegadaliśmy normalnie. W jeden dzień mieliśmy poważną rozmowę, wówczas rozmawialiśmy na ten temat, że jak ona chce faceta to musi go podniecać, a nie, że ten "nie reaguje". Wtedy jej oznajmiłem, że jestem prawiczkiem, co ją ogromnie zszokowało. Powiedziała, że nie spodziewała się tego, ale z drugiej strony bardzo ją to ujęło i powiedziała, że jest to słodkie i urocze. Zaczęła fantazjować na ten temat, mówiła mi już co będziemy robić, a czego nie. Co mi pokaże, co nauczy. Zrobiła mi tym ogromną nadzieję, przeogromną. Napaliłem się, nie powiem, ale oczywiście nie przesadzałem. Byłem u niej tydzień temu w czwartek, to jak poszliśmy do dentysty to się nie mogła ode mnie odkleić. Słodkie słówka, przytulanie, łaskotki, szkliste oczka. Normalnie jak oznaki zakochania. Widać było, że coś z tego będzie, że mam szansę być szczęśliwy.
Niestety...nie. Jej zachowanie stawało się coraz bardziej niezrozumiałe. Na żywo była zupełnie inną osobą niż przez telefon czy smsy. Na żywo energiczna, radosna, przez telefon dumna, lekko wzniosła i irytująca. Z każdą nową rozmową coraz bardziej się gubiłem, coraz bardziej wchodziłem w coś co było swego rodzaju czarną dziurą.
W tajemnicy przed Sarą, postanowiłem napisać do Anny, jej jedynej przyjaciółki (za co będę pokutował całe życie). Nie miałem wówczas do kogo się odezwać, kogo poradzić, co robić. Wszyscy mnie olali, byłem sam jak palec. Napisałem do Anny o pomoc, by doradziła mi jak postępować z Sarą, bo ta była niemożliwa, czasami wręcz odpychająca, tak, że myślało się, iż powinno się to olać. Ale nie mogłem tego zrobić, bo Sara jako jedyna pokazała mi świat z zupełnie innej strony, co dla niej jest po prostu normalną rzeczą.
Rozmawiałem z Anną przez tydzień, prosiłem ją, żeby nie mówiła nic Sarze. Głupi nie powiedziałem jej, że Sara mi zabroniła rozmawiać z nią. Ale kurde musiałem się do kogoś zwrócić.
Anna pomagała mi cały czas, powiedziała mi o wcześniejszych związkach Sary, że polegały one na bardzo częstych spotkaniach itp. bez życia prywatnego. W ten sposób zrozumiałem wiele rzeczy, zmieniłem taktykę. Gdyby nie Anna, nie miałbym o tym bladego pojęcia i wówczas nie zwolniłbym znacząco tempa... nie dając Sarze ani czasu oraz przestrzeni, bo byłbym nakręcony. Tak też zrobiłem, wrzuciłem na luz, co prawda Sara kilka razy upominała mnie, że za szybko czasem działam. Przyznałem jej rację i znowu zmieniłem taktykę, znowu zwalniając. Teksty Anny wiele mnie uświadomiły, wiele wyjaśniły i tak o to, potrzebny był tylko czas, by być z Sarą. Powolutku, spokojnie...
W tą niedzielę miałem pokaz karate. W zeszły wieczór strasznie zagrała mi na uczuciach. Powiedziała, że przyjedzie... aha zapomniałem powiedzieć, Sara w zupełności poświęciła się barowi, gdzie pracuje, dlatego nasze spotkania były okropnie ograniczone. Praktycznie nie było możliwości oprócz spotkań w barze. No i nagle wyjechała mi z tekstem, że może przyjedzie do mnie, na pokaz. To strasznie mnie uszczęśliwiło, pokazałem jej to, a ta nagle jak biczem strzelił, po 2-5 minutach, że się rozmyśliła, że miasto w którym mieszkam ją przeraża ze względu na wspomnienia i ludzi. Pokaz trwał tylko pół godziny, ale i tak uparta nie przyjechała. Narobiła kolejnych nadziei, bo nie sposób był się z nią spotkać, a tu takie coś. Oczywiście Anna powiedziała, żebym wyluzował. No i oczywiście to zrobiłem.
Ale potem stała się katastrofa. Do Sary w tą właśnie niedzielę przyjechał... były chłopak o imieniu Kuba. Ona wcześniej się w nim bardzo kochała, bardzo chciała z nim być, ale coś im nie wyszło. Ponoć wiele przepłakała w rozmowie z nim, spędzili cały dzień, a wieczorem go odprawiła i zadzwoniła do mnie. Wówczas się wszystkiego dowiedziałem... dowiedziałem, że teraz wszystko się zmieniło... zaczęła mieć wątpliwości, zagwostki. Nie wiedziała, którego wybrać. Zszokowało mnie to co niemiara. Do tej pory miałem usłaną różami drogę do serca Sary, aż nagle pojawił się on. Znikąd, od tak i zmienił jej myślenie. Powiedziała mi, że obaj wywróciliśmy jej życie do góry nogami. Nie miałem pojęcia co powiedzieć... aż nagle wystrzeliłem tak z głupa, że lepiej niech weźmie jego skoro ma wątpliwości, a ta jak biczem strzelił bez niczego powiedziała, że... Uwaga!... że szanuje moją decyzję, że jeżeli tego chcę... a mi opadły ręce. Zeszła ze mnie energia, całkowicie. Ale potem powiedziała, że nie podjęła decyzji i sama nie wie co zrobi, więc żebym się nie nastawiał, bo nie chce robić nadziei. A mi tak właśnie zależało, tak bardzo się zauroczyłem, bo tyle rzeczy przeżyłem, tyle poczułem, że nie chciałem odpuścić i powiedziałem jej to przez telefon... na tym się skończyła nasza rozmowa tego dnia.
Od tego momentu, to jest od niedzieli, całkowicie się zmieniła, już nie miała tyle entuzjazmu, tyle energii, tego czegoś co widziałem w czwartek czy podczas pamiętnej nocy. Pojawił się dystans... Przyjechałem do niej we wtorek. Pochodziliśmy po galerii, pośmialiśmy się trochę, a ten dystans... ech. I tekst typu: "Zabierz te łapy" wiele mi uświadomił. Wcześniej za nic w świecie by tego nie powiedziała... wcześniej jej się to podobało jak ją dotykałem.
W ten same dzień nastąpiła poważna rozmowa między nią a Anną. Ta jej uzmysłowiła, że ja wyglądam na kruchego, takiego, którego można łatwo zranić. I Sara przyznała jej rację w 100%. Jak zawsze. Ja wiedziałem od samego początku, że Anka ma ogromny wpływ na Sarę, tego nie trzeba była zgadywać. To było bardzo widoczne. No i Sara po tym uzmysłowieniu powiedziała mi, że musimy ograniczyć kontakt, musimy przestać tyle rozmawiać czy załóżmy widzieć się. W dodatku powiedziała, że to co zaszło między w łóżku nie powinno mieć miejsca, że żałuję tego. Ale się wkurwiłem wtedy na Ankę, że gadała o mnie w ten sposób, chociaż znała mnie tylko z chatu. Zamiast mi pomagać jak obiecała, sprawiła, że Sara się ode mnie odsuwała Tego samego wieczoru, kiedy Sara mi to oznajmiła, ja też jej powiedziałem jedną rzecz. Denerwowało mnie, że te zagwostki wyglądają jak jakaś gra w wybór faceta. Powiedziałem jej, że wierzę, że mnie wybierze i tego będę się trzymał. Byłem tak zauroczony, że nawet nie myślałem, że wychodzę na debila. Odebrała to jako zagalopowanie się i jako kolejny argument do ograniczenia kontaktu.
Napisałem więc do Anki, że ma na nią ogromny wpływ,że jest dla Sary jak bożek i że Sara sama by tak nie pomyślała, że jestem kruchy itp. nie po tym co widziałem w czwartek czy wcześniej.
No i tutaj zaczyna się finał!
Anka wzięła moje słowa do siebie i powiedziała Sarze, że rozmawialiśmy ze sobą. Powiedziała, że musiała pogadać z Sarą na ten temat. No i wdrożyła mnie w to ech...skutki tego były natychmiastowe(Sara zabroniła mi rozmawiać z Anką). Sara napisała mi, że ją bardzo wkurzyłem, że nie chce jej się już ze mną rozmawiać, że nie chce mnie więcej widzieć i moje zachowanie dało jej jasno do zrozumienia. Przeprosiłem, powiedziałem, że napisałem po to i po to do Anki, ale to tylko dołożyło do oliwy ognia.
Pociekłem do Anki, zapytałem co jej powiedziała, a ta że rozmawiały ze sobą. Nie napisała mi dokładnie o czym, więc ja pomyślałem, że o wszystkim, bo reakcja Sary była zbyt gwałtowna, zbyt agresywna jak na jedno zwykłe pytanie poprzedniego dnia. Można dostać opierdziel, puszczać focha, ale nie tak nagle kończyć, tak nagle. Coś było na rzeczy. Spanikowałem. Podejrzewałem, że Anka wszystko jej wygadała, że gadamy od dłuższego czasu za jej plecami. Stąd ta reakcja...
Potem dowiedziałem się, że Anka wysłała Sarze screeny, w tym jak opierdzielam Ankę za wygadanie się. Sara to wszystko widziała... wszystko... zatkało mnie... wiedziałem, że jest już prawie koniec...
Sara poprosiła mnie o moje screeny(pewnie by sprawdzić wiarygodność, zresztą co można sobie pomyśleć po smsie: Anka wysłała mi screeny jak z nią gadałeś -.-), a ja myśląc, że Anka wysłała wszystkie screeny od początku naszej rozmowy, zrobiłem to samo... i tu się pomyliłem, bo Anka nie wysłała wszystkich screenów(w sumie nie jestem tego pewien). Wysłałem Sarze wszystkie screeny, od samego początku i tu nastąpił koniec.
Sara wpadła w szał po przeczytaniu tego. Powiedziała, że odstawiam chore akcje, że góry mógłbym dla niej przenosić(bo tak pisałem do Anki), że to, że tamto. Że nigdy nie powinienem pisać do Anki, nigdy, że ją obgaduję(nie brałem już pod uwagę faktu ile razy ona mnie obgadywała z Anką, a potem się tym afiszowała do mnie), że nie rozumiem co zrobiłem.
Nie miałem żadnej linii obrony, wiedziałem, że ma rację i nie było sensu się kłócić. Zdałem sobie sprawę, że ją straciłem, przez jedną durną osobę, przez pieprzoną Ankę. Z drugiej strony wiele ryzykowałem, ale nie miałem wyjścia.
Jestem zrozpaczony. W całym moim życiu tylko Sara pośród wszystkich kobiet mnie rozumiała, pokazała mi co to znaczy być sobą w 100% i być szczęśliwy. Przy niej czułem się pewniejszy, bardziej radosny, spełniony.
Chciałbym to naprawić. Ludzie, czy to możliwe? Ja nie mogę przestać o niej myśleć, tak wywróciła mój świat do góry nogami... tak go zmieniła, że zacząłem żyć na "wariackich papierach".
Czy istnieje jakaś możliwość, by to naprawić?