witam,
nie wiem czy to wlasciwe miejsce mam nadzieje ze tak nie wiem co robic ze swoim zwiazkiem..
trwa on prawie poltora roku, jestesmy od ponad miesiaca zareczeni.
Moja dziewczyna ma wybuchy agresji, potrafi byc chorobliwie zazdrosna (np o moja matke, babcie, tate, byla - z ktora nie mam zadnego kontaktu ale o tym za chwile).
Kiedys jeszcze dawno temu znalazła na facebooku moje zdjecie z byla (moja wina powinienem byl je usunac ale zapomnialem ze ono tam wogule jest) i od tej pory przy kazdej klotni mowi ze moze niepotrzebnie sie rozstalem ze moglem z nia zostac i generalnie ciagle wycieczki do mnie / mojej bylem ze np bylem z taka brzydka, tlusta glupia i pewnie takie wole.
zdarzaja sie sytuacje ze dostaje ona wybuchów agresji - poklocimy sie z roznych powodow - np dlatego ze mam babcie ktora wymaga opieki 24/h na dobe bo praktycznie nie chodzi i raz w tygodniu chce do niej jechac podac jej obiad albo zawiezc zakupy (normalnie robi to moja mama) wtedy moge uslyszec ze nie stawiam mojej najrzeczonej na pierwszym miejscu tylko kazdego innego a ona by chciala ze mna spedzic caly dzien.
Ekstremalne sytuacje zdarzyly sie kilka razy i czasem zaluje ze wtedy tego nie urwalem - raz po alkoholu dostala jakiegos szalu paniki - paniczne leki ze ktos gdzies stoi w nocy i wyzywanie mnie, potem powtorka po kilku dniach. Potem po dwoch miesiacach.
Dwa miesiace temu spalismy u jej matki zeby sie zaopiekowac kotem i w nocy dostala ataku agresji (po alkoholu znowu) i wyrzucila mnie.. i zwyzywala cala moja rodzine od "pierdolonej"
ostatnio jak mialem isc w sobote do pracy a ona nie poszedlem wczesniej spac ona puscila muzyke - niby cicho ale obudzilo mnie to wiec powiedzialem troche zly ze tu ma sluchawki a ja chce spac bo rano wstaje do roboty - i poszedlem spac dalej. Po godzinie znowu sie obudzilem i znowu to samo bo sluchawki nie dzialaly - wtedy sie wkurzylem i powiedzialem jej ze jest egoistka. No i byla awantura cala noc i znowu docinki do mojej bylej i mojej rodziny.. wtedy powiedzialem jej ze to byl ostatni razkiedy tak zrobila (a powinienem juz dawno teraz sobie zdaje sprawe).
niestety dnia wczorajszego - byl wazny dla mnie dzien - zalatwilem karetke platna ktora przywiozla do mnie moja babcie (mama tez przyjechala wtedy) zeby zobaczyla jak mieszkam (bo babcia nie wychodzi z mieszkania byla bardzo szczesliwa) i oczywiscie zrobila sie afera - bo rano kiedy ona wychodzila do pracy zapytalem: za ile wychodzisz bo ja juz musze isc ? podobno ja to zranilo bo nie obchodzilo mnie co mowila tylko mnie interesowala moja rodzina. Zrobila sie klotnia jak przyszla do domu (kiedy jeszcze byla babcia) powiedziala do mnie (po cichu tak ze nikt nie slyszal: spierdalaj, nienawidze Cie). Mialem juz ja wtedy wyrzucic ale pojechala znowu do pracy ja odwiozlem babcie i potem sie podlamalem.
Generalnie jak czytam co napisalem to chyba już dawno powinienem to skonczyc prawda ? nie ma szans na poprawe tego chyba ? juz w to nie wierze chociaz wierzylem rozmawialem i obiecywala poprawe. DO tego dochodza obowiazki domowe - wsyzstko praktycznie jest na mojej glowie - w tygodniu ona pracuje po 11 - 12 godzin codziennie to jest zmeczona ale w weekend tez nie bardzo pomaga
oprocz tych cech to bardzo rodzinna ciepla dobra dziewczyna (chyba sam sie smieje z tego teraz ?) potrafi byc ciepla uczuciowa i dobra. I nie wiem co mam robić teraz. zerwac ? wyrzucic ja ? (mieszkamy w moim mieszkaniu). Obiecywala juz ze pojdzie do psychologa ale nie poszla (bo nie ma kiedy ?!) i jakos juz nie wierze ze cos sie zmieni..
teraz niby mi placze ze to przez zmeczenie ze ja nie jestem bez winy tez (no moze i nie jestem nikt nie jest krystaliczny ale pewnych granic nigdy nie przekraczam).
help..