Proszę, pomóż mi, nie mam siły żyć... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Proszę, pomóż mi, nie mam siły żyć...

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 31 ]

Temat: Proszę, pomóż mi, nie mam siły żyć...

Jestem nowa, pewnie takich tematów było sporo ale każdy przypadek jest inny, więc jeśli możesz doradź mi coś konkretnego...
Miałam romans. Trwał 6 lat. I zakończył się 3 lata temu, gdy (już wolny) kochanek po prostu znalazł sobie inną kobietę. Przez ostatnie miesiące, gdy był wolny mieszkał u mnie i totalnie mnie upokarzał na każdym kroku. Gdy zaliczył anal, zniknął - wyszedł do pracy i nie wrócił.
Wiem, sama też nie byłam uczciwa więc należało mi się. Nie mam zamiaru się z tym kłócić. Byłam młoda, naiwna, wierzyłam w jego miłość. Nie starałam się rozbić jego związku... Po prostu go kochałam. Jakkolwiek głupio i naiwnie to zabrzmi - to był dla mnie szok gdy dowiedziałam się że "nie widzi we mnie partnerki", załamałam się wtedy i chyba przez to, biernie pozwalałam się źle traktować... Nie reagować gdy upokarzał mnie w moim domu.
Niebawem miną 3 lata od momentu gdy z dnia na dzień wywalił mnie ze swojego życia a ja dalej jestem w totalnym dołku. Pierwsze dwa lata praktycznie nie wychodziłam z łóżka, przez co zawaliłam wszystko co mogłam - szkołę, straciłam pracę.. .
Dopiero w ubiegłym roku postanowiłam skoncentrować się na życiu zawodowym co dało dobry skutek - dokończyłam studia (tj. obroniłam pracę), zaczęłam pracować w zawodzie, szkolić się itp. Idzie mi całkiem nieźle, ale ta cała historia chyba nigdy nie da mi spokoju... Cały czas rzutuje na moje życie, sprawiając że nie potrafię się cieszyć że cały czas łapię doły, nienawidzę samej siebie...
Co konkretnie mnie blokuje:
1. Nie mogę wybaczyć sobie, że byłam taka naiwna i pozwoliłam się wykorzystywać facetowi, który nawet nie wie kiedy mam urodziny... Że nigdy niczego od niego nie wymagałam, tylko "dawałam" co chciał i ile chciał, nie chcąc nic w zamian. Że postawiłam się w roli kobiety o którą nie trzeba się starać. I że prawdopodobnie tym przegrałam bo jak mógł i był wolny nawet nie chciał spróbować ze mną. Bo i tak już pokorzystał... (Gdybym była mądra postawiłabym ultimatum - albo zrywasz i jesteś ze mną, albo jesteś z tamtą i zero seksu u mnie.. Ale nie... Ja wolałam wierzyć w ckliwą historyjkę) I że podczas gdy on mnie jawnie poniżał i upokarzał pozwalałam mu u siebie mieszkać i uprawiać seks...
2. Nowa wybranka.
Jest ładna i inteligentna. Uśmiechnięta, pozytywna. Żeby była jasność - nie mam do niej żadnych pretensji. Ostatnio podjęła studia i często ją widuję. Cały czas się do niej porównuję i oczywiście zawsze na moją niekorzyść. Gdy ją widzę łapią mnie totalne doły bo szczerze - gdy "stawiam" ją obok siebie to nie dziwie się, że on wybrał ją... Też bym tak zrobiła. Chciałabym być taka jak ona.
3. Anal.
Chcieliśmy obydwoje tego spróbować. Ja też. Ale gdy on zaczął mnie poniżać, komentować sposób jedzenia czy ubierania (negatywnie) to nie chciałam robić tego z nim... Nie chciałam dać się wykorzystać do końca..  Chciałam choć tą jedną rzecz zrobić z kimś kto by mnie kochał. A jednak, pewnego ranka odwróciłam się, pozwoliłam by dotykał ale by "nie wchodził", obiecał i....nie wiem jak to się stało... Nie poczułam tego... Skorzystał... Jak po tym płakałam powiedział, że "pies nie weźmie jak suka nie da".. Bardzo nie chciałam mu tego dawać, czułam ze tak może to skwitować.
I jak już zaliczył odszedł..
4. Nerwica.
W spadku po nim i tych ogromnych negatywnych emocjach mam nerwicę. Stale boli mi brzuch. Czasem tak mocno, ze nie jestem w stanie wyjść z domu. Codziennie rano toczę walkę by w ogóle wstać z łóżka. To bardzo utrudnia mi normalne funkcjonowanie.

Nie mam przyjaciół. Nie mam koleżanek, może przez nerwicę (bo jak z kimś wyjść na piwo jak brzuch boli tak, że wymiotujesz w toalecie?)a może przez to, że przestałam lubić ludzi. Tylko zawodzą. Czuję się mega samotna i oczywiście chciałabym mieć kogoś bliskiego... Ale sama myśl o facecie przyprawia mnie o mdłości a zważywszy na ten nieudany anal nie wyobrażam sobie seksu z kimkolwiek... Cały czas siedzi mi to w głowie. Już wtedy spotykał się z tą kolejną dziewczyną a do mnie przychodził by to zaliczyć... I udało mu się. Nie mogę znieść tej myśli - że chodzi gdzieś tam zadowolony i na mnie może splunąć bo i tak do niczego nie jestem mu potrzebna. Że po tylu latach nie powiedział mi nawet "do widzenia". Nie umiem się z tym pogodzić.
Do wszystkiego się zmuszam. W pracy mam duże pole do popisu a jakoś robię wszystko z wielkim trudem. Nie mam energii, nic mi się nie chce. Poznałam dużo ludzi, ale nikt jakoś nie jest zainteresowany znajomością ze mną. Być może dlatego ze wyglądam jak "chodzącą cierpiętnica". Nie pamiętam kiedy się śmiałam tak naprawdę. Nie potrafię. To wszystko trwa już tak długo a ja nie mam siły już z tym walczyć.
W ostatnim roku próbowałam  - żyć tak jakby "on był" tylko gdzieś daleko, żyć tak jak ktoś kogo podziwiam... Działa ale na krótko. Zainteresowania? Tańczę, chodzę na warsztaty bębnowe, do kina, galeri, koncerty - wszędzie sama. Nie pomaga. Rozwija ale nie powoduje że się uśmiecham, wręcz to wszystko dobija mnie jeszcze bardziej bo widzę ludzi z przyjaciółmi, w parach a ja sama... Zawsze sama. Nie mam już siły..
Boli mnie to wszystko. Nie umiem sobie tego w głowie poukładać i iść do przodu. Pogodzić się z tym co było i wybaczyć sobie (i jemu). Tym bardziej, że jakieś pół roku temu, gdy on zobaczył mnie na przejściu to momentalnie przyśpieszył tak bardzo bylebym go nie dogoniła... A ja wcale tego nie chciałam.. Więc tym gorzej się czuję.. Tak naprawdę to chciałabym by mnie przeprosił i byśmy byli normalnymi znajomymi. Ale to niemożliwe. Był moim pierwszym i jedynym partnerem seksualnym i wielką miłością.
Co powinnam zrobić by wreszcie zapomnieć i wybaczyć przede wszystkim sobie (i jemu)?
Nie chcę rad typu - znajdź hobby (bo mam!), zajmij pracą (właśnie to robie!) lub ogarnij się bo to nic nie znaczy i nie pomaga... Takie ogólniki..
Miałam wczoraj urodziny i gdy się położyłam to jedynym moim życzeniem było abym odeszła z tego świata. Niczego bardziej nie pragnę, nie mam siły żyć... Jednocześnie wiem że muszę coś zrobić, że to ostatni dzwonek by jeszcze sobie to życie ułożyć, mieć dzieci, męża... A jak? Jak przestać się obwiniać i porównywać z tą nową dziewczyną?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Proszę, pomóż mi, nie mam siły żyć...

Witaj,
Jak przeczytalem co napisalas to mam ochote wziac adres Twojego eksa i mu ....
Wiem co czujesz i wiem, ze to cholernie ciezkie. Hobby, praca itd to banaly.
Prawda jest taka, ze to tchorz i pajac. Takie rzeczy wracaja do ludzi i do niego karma kiedys zajrzy. Zakochalas sie w zlym czlowieku. Utknelas w specyficznym stanie, ktory jest zapewne cholernie ciezki. Skad brac energie? Jak oporowo pojsc do przodu i sie wybic? Pewnie wszedzie, w kazdej sytuacji sie to za Toba ciagnie. Strasznie Ci wspolczuje i wiedz, ze jestem z Toba. Jestes bardzo dzielna!
Nie daj sie i szukaj. Moze pojscie do specjalisty jest jakims sposobem?
Jestes mloda i na pewno sobie ulozyzsz zycie, ale musisz zaczac od rdzenia w swoim umysle. Tutaj trzeba zresetowac system i zapomniec o tym *****
Trzymam kciuki i na pewno bedzie dobrze!
Jak bedziesz potrzebowac wsparcia bede tutaj zagladal smile

3

Odp: Proszę, pomóż mi, nie mam siły żyć...

I jeszcze jedno: Sto lat!
Na pewno jestes fantastyczna dziewczyna, tylko troche pogubiona smile

4

Odp: Proszę, pomóż mi, nie mam siły żyć...

Trudno coś więcej powiedzieć nie użalaj się nad sobą.
Obroniłaś prace,masz prace.
Ciekawa i fajna z Ciebie kobieta nie porównuj się do tej drugiej bo po co?.
Gościu to zero i tylko Ciebie wykorzystywał.Szkoda tylko że tak długo.
Myślę że na wybaczenie on nie zasługuje...To on powinien przyjść i przepraszać za wszystko.
Myśl o sobie ,zainwestuj w siebie .Dobry okres kogoś poznać kto wzniesie Ciebie na wyżyny.

5

Odp: Proszę, pomóż mi, nie mam siły żyć...

Przede wszystkim - sto lat. I szczerze gratulacje - zaczelas sama wyrywać się z piekła depresji.

Musisz odbudować swoją pewność siebie, swoją miłość do siebie. Wtedy zobaczysz, że porównywać się nie musisz.
Jeśli pokochasz siebie - będziesz potrafiła sobie wybaczyć, bo każdy człowiek czasem upada, jednak caly sek w tym aby wbrew wszystkim i wszystkiemu potrafić porażkę przekuć w pozytywne dla siebie rzeczy - wyciągnąć z niej całą możliwą naukę.

Zacznij od prostych rzeczy. Codziennie rano podejdź do lustra, uśmiechnij się do siebie, powiedz sobie, że jesteś super. Jeśli coś zrobisz dobrze w pracy - pochwal się sama sobie. Wyznaczaj sobie małe cele, chwal się sama za ich osiągnięcie. To może brzmieć absurdalnie i być trudne z początku, ale uwierz - działa.

Jeśli chodzi o Twoje złe myśli - wyobraź sobie, że jesteś glazem w rzece - te myśli to woda. Nie mają szans, żeby Cię ruszyć. Pozwól im zatem płynąć, możesz im się przyjrzeć, ale nie pozwól żeby miały na Ciebie wpływ.

I pamiętaj - my, kobiety jesteśmy twarde jak stal i tak samo mocne. Czasem tylko ktoś lub coś podcina nam skrzydła... ale wtedy na złość zaczynamy latać na miotle wink

Odp: Proszę, pomóż mi, nie mam siły żyć...

Co za bydlak... Jeszcze kiedys za to zaplaci! Wierze w karme, oj wierze bardzo, tym bardziej, kiedy czytam takie historie.
Powinnas pojsc na terapie. To pomoze Ci uporac sie z przeszloscia i pojsc wreszcie do przodu. Uwierzysz w siebie i bedzie tylko lepiej. Wierze, ze z tego wyjdziesz. Trzymaj sie i pisz, tutaj zawsze mozna znalezc wsparcie smile

7

Odp: Proszę, pomóż mi, nie mam siły żyć...

Widzisz Dziewczyno28 życie to nie jebajka to jebitwa.
Nie mialaś szczęścia bo ulokowalaś swoje piękne uczucia w nie odpowiedniej rzeczy ( inaczej nie jestem tego w stanie określić).
Czujesz się, że doznałaś porażki.
Owszem, jest to porażką.
Bo jak to nazwać, że przez trzy lata nie możesz się podnieść z kolan.
Ale zdobyłaś ogromne doświadczenie, więc możesz je teraz wykorzystać.
Teraz już wiesz na co zwracać uwagę w związku, na co nie pozwalać.
Ja Ciebie podziwiam, tak jak wszystkie inne kobiety, które w imię miłoście są w stanie wszystko zrobić.
Jednakże zapamietaj, że bez szacunku do samej siebie nie stworzysz normalnego, zbudowanego na solidnych fundamentach związku.
Nie porównuj siebie do nowej exa tylko zajmij się sobą.
Przypuszczam z Twojego nicku, że masz tylko 28 lat.
Jeżeli tak to zazdroszczę Ci, bo to jest najpiękniejsz wiek.
Zamknij ten okres bycia z nim.
Poczuj się piękną i młodą aczkolwiek z bagażem doświadczeń o których nikt nie musi wiedzieć.
Jego wykreśl ze swojego życia.
On to już historia.

8

Odp: Proszę, pomóż mi, nie mam siły żyć...

witaj
Wiem,a bynajmniej domyślam się co czujesz moja "historia" była inna ale podobna,też byłam wykorzystana przez wtedy jeszcze chłopaka,ale moją terapią był odwet na facetach-bawiłam się trochę nimi,a gdy widziałam że już coś do mnie czują itd ja uciekałam niby żeby pokazać im jak czuje się kobieta porzucona,żeby odczuli to na własnej skórze jak boli gdy to oni się nami bawią-a,ale w końcu przez przypadek poznałam mojego męża,on mnie zmienił,potrafiłam pokochać i czułam i nadal tak jest że jestem kochana,mam nadzieję że i ty niebawem trafisz na kogoś kto pokaże Ci jak żyć od nowa.
Podziwiam Cię za to że potrafiłaś się pozbierać,takim zachowaniem już pokazałaś że trudno Cię złamać,pamiętaj nie porównuj się do nikogo,Ty jesteś ta najlepsza,najładniejsza,najfajniejsza i wgle. cała naj.... a jeśli komuś będzie zależało to zauważy u Ciebie te wszystkie naj... wierzę że rady "allama" są skuteczne i pomogą Ci pokochać się od nowa.
WSZYSCY TU WIERZYMY W CIEBIE
P.S. Z okazji urodzin życzę Ci poznania kogoś komu bedziesz potrafiła zaufać i kto będzie twoim dobrym duszkiem-prawdziwego przyjaciela/ciółkę,a może już znasz kogoś takiego tylko tego jeszcze nie zauważyłaś. Rozejrzyj się dokładnie, a no i idzie wiosna załóż "różowe okulary";)

9

Odp: Proszę, pomóż mi, nie mam siły żyć...
dziewczyna28 napisał/a:

Nie mogę wybaczyć sobie, że byłam taka naiwna i pozwoliłam się wykorzystywać facetowi, który nawet nie wie kiedy mam urodziny... Że nigdy niczego od niego nie wymagałam, tylko "dawałam" co chciał i ile chciał, nie chcąc nic w zamian. Że postawiłam się w roli kobiety o którą nie trzeba się starać. I że prawdopodobnie tym przegrałam bo jak mógł i był wolny nawet nie chciał spróbować ze mną. Bo i tak już pokorzystał... (Gdybym była mądra postawiłabym ultimatum - albo zrywasz i jesteś ze mną, albo jesteś z tamtą i zero seksu u mnie.. Ale nie... Ja wolałam wierzyć w ckliwą historyjkę) I że podczas gdy on mnie jawnie poniżał i upokarzał pozwalałam mu u siebie mieszkać i uprawiać seks...

Tu nie ma nic do wybaczania. Tu jest tylko coś do zrozumienia. Powinnaś zrozumieć, że to tylko DOŚWIADCZENIE. Doświadczenie może rozwijać lub dobijać. Nie mam pojęcia po co wybrałaś to drugie. Skoro uświadomiłaś swoje błędy to uznaj je za przeszłość i więcej nie popełniaj. Tyle.

dziewczyna28 napisał/a:

Nowa wybranka.
Jest ładna i inteligentna. Uśmiechnięta, pozytywna. Żeby była jasność - nie mam do niej żadnych pretensji. Ostatnio podjęła studia i często ją widuję. Cały czas się do niej porównuję i oczywiście zawsze na moją niekorzyść. Gdy ją widzę łapią mnie totalne doły bo szczerze - gdy "stawiam" ją obok siebie to nie dziwie się, że on wybrał ją... Też bym tak zrobiła. Chciałabym być taka jak ona.

No rzeczywiście, jest czego zazdrościć... Chyba należałoby nad nią poubolewać - że ładna, inteligentna i pozytywna związała się z chamidełkiem, które kobiety traktuje jak ścierki do podłogi... Ty chociaż młoda i głupia byłaś, a ona  w pełni władz umysłowych taką głupotę robi...

dziewczyna28 napisał/a:

Anal.
Chcieliśmy obydwoje tego spróbować. Ja też. Ale gdy on zaczął mnie poniżać, komentować sposób jedzenia czy ubierania (negatywnie) to nie chciałam robić tego z nim... Nie chciałam dać się wykorzystać do końca..  Chciałam choć tą jedną rzecz zrobić z kimś kto by mnie kochał. A jednak, pewnego ranka odwróciłam się, pozwoliłam by dotykał ale by "nie wchodził", obiecał i....nie wiem jak to się stało... Nie poczułam tego... Skorzystał... Jak po tym płakałam powiedział, że "pies nie weźmie jak suka nie da".. Bardzo nie chciałam mu tego dawać, czułam ze tak może to skwitować.
I jak już zaliczył odszedł..

Facet zabrał Ci duszę na 9 długich lat a Ty rozczulasz się nad tym, że raz dobrał Ci się do tyłka? W dodatku tak że nie poczułaś? Toż to trzeba mieć sprzęt grubości małego palca...

dziewczyna28 napisał/a:

W spadku po nim i tych ogromnych negatywnych emocjach mam nerwicę. Stale boli mi brzuch. Czasem tak mocno, ze nie jestem w stanie wyjść z domu. Codziennie rano toczę walkę by w ogóle wstać z łóżka. To bardzo utrudnia mi normalne funkcjonowanie.

To się leczy. Normalnie, u lekarza, jak zapalenie pęcherza. Miałaś wystarczajaco dużo czasu, żeby się przekonać, że samodzielnie się nie wyleczysz. Skorzystaj z pomocy specjalisty - naprawdę, szkoda kolejnych lat.

Znajdź sobie w sieci 5 etapów żałoby po rozstaniu. Ty zatrzymałaś się na 4 i za nic nie chcesz przez niego przejść. Tymczasem został Ci etap ostatni: akceptacja. Zaakceptuj to, że lata temu (jako młode i naiwne dziewczę) zauroczyłaś się w kimś, kto zupełnie na to nie zasługiwał. Zaakceptuj to, że, jako dziewczę nieco starsze, nadal głupio i naiwnie widziałaś złoto tam, gdzie była tylko brązowa substancja na "g". Trudno, za głupotę się płaci, ale Ty już zapłaciłaś zbyt wysoką cenę. Zdajesz sobie sprawę z tego, jak Cię traktował. Teraz już tylko Ty sama uparcie pozwalasz na to, żeby nadal miał władzę nad Twoim życiem. Dziewczyno, to Twoje życie! Bierz je w swoje łapki i zrób tak, żeby było ono szczęśliwe. A on niech sobie żyje z kim chce i jak chce. Przeszłosci nie cofniesz, przyszłość zależy od Ciebie. Tymczasem Ty każdy kolejny dzień rozgrzebujesz bagno przeszłości i oddalasz w czasie ten lepszy czas. Po co?

10

Odp: Proszę, pomóż mi, nie mam siły żyć...

Czesc

Vinniga dobrze napisala-musisz  swoje postepowanie w zwiazku zaakceptowac,podejsc do tego jak do lekcji zycia.Jest wiele kobiet ,ktore zostaly wykorzystane,bo kochaly.Trzeba wyciagnac wnioski,powiedziec sobie-tak wykorzystal mnie ,ale drugi raz juz sie nie dam.To co sie stalo nie jest Twoja wina-bylas mloda,zakochalas sie,teraz jestes o kolejne doswiadczenie bogatsza.Nie masz powodu czuc sie gorsza-trafilas na bydlaka,ktory Cie wykorzystal na maksa -to on nie ma poczucia przyzwoitosci.Glowa do gory,pogodz sie z tym i urzadzaj sobie zycie dalej.To jak Ciebie krzywdzil  (pewnie innych tez),wroci do niego w dwojnasob-Pan Bog nierychliwy,ale sprawiedliwy.
Zaczyna sie lato,sloneczko itp.-ciesz sie tym i staraj sie po prostu zyc-czego zycze z calego serca

11

Odp: Proszę, pomóż mi, nie mam siły żyć...
dziewczyna28 napisał/a:

Jestem nowa, pewnie takich tematów było sporo ale każdy przypadek jest inny, więc jeśli możesz doradź mi coś konkretnego...
Miałam romans. Trwał 6 lat. I zakończył się 3 lata temu, gdy (już wolny) kochanek po prostu znalazł sobie inną kobietę. Przez ostatnie miesiące, gdy był wolny mieszkał u mnie i totalnie mnie upokarzał na każdym kroku. Gdy zaliczył anal, zniknął - wyszedł do pracy i nie wrócił.
Wiem, sama też nie byłam uczciwa więc należało mi się. Nie mam zamiaru się z tym kłócić. Byłam młoda, naiwna, wierzyłam w jego miłość. Nie starałam się rozbić jego związku... Po prostu go kochałam. Jakkolwiek głupio i naiwnie to zabrzmi - to był dla mnie szok gdy dowiedziałam się że "nie widzi we mnie partnerki", załamałam się wtedy i chyba przez to, biernie pozwalałam się źle traktować... Nie reagować gdy upokarzał mnie w moim domu.
Niebawem miną 3 lata od momentu gdy z dnia na dzień wywalił mnie ze swojego życia a ja dalej jestem w totalnym dołku. Pierwsze dwa lata praktycznie nie wychodziłam z łóżka, przez co zawaliłam wszystko co mogłam - szkołę, straciłam pracę.. .
Dopiero w ubiegłym roku postanowiłam skoncentrować się na życiu zawodowym co dało dobry skutek - dokończyłam studia (tj. obroniłam pracę), zaczęłam pracować w zawodzie, szkolić się itp. Idzie mi całkiem nieźle, ale ta cała historia chyba nigdy nie da mi spokoju... Cały czas rzutuje na moje życie, sprawiając że nie potrafię się cieszyć że cały czas łapię doły, nienawidzę samej siebie...


Trudno się to czyta. Na pewno jeszcze trudniej się to przeżywa. Mam nadzieję, że tutaj na forum znajdziesz wsparcie, a nie - jak to niektórzy powyżej zrobili - ocenę.

Co konkretnie mnie blokuje:
1. Nie mogę wybaczyć sobie, że byłam taka naiwna i pozwoliłam się wykorzystywać facetowi, który nawet nie wie kiedy mam urodziny... Że nigdy niczego od niego nie wymagałam, tylko "dawałam" co chciał i ile chciał, nie chcąc nic w zamian. Że postawiłam się w roli kobiety o którą nie trzeba się starać. I że prawdopodobnie tym przegrałam bo jak mógł i był wolny nawet nie chciał spróbować ze mną. Bo i tak już pokorzystał... (Gdybym była mądra postawiłabym ultimatum - albo zrywasz i jesteś ze mną, albo jesteś z tamtą i zero seksu u mnie.. Ale nie... Ja wolałam wierzyć w ckliwą historyjkę) I że podczas gdy on mnie jawnie poniżał i upokarzał pozwalałam mu u siebie mieszkać i uprawiać seks...

Taki los polskich dziewczyn - uczy się nas, że jesteśmy od dawania (nie tylko ciała, ale wysiłku, pracy, emocji). Wszystko oddajemy, bo tego się oczekuje. Jakby to było naturalne, że skoro facet cię zechce, to z wdzięczności powinnaś mu się cała oddać i być wdzięczna. Straszne to i chciałabym, żeby każdej z nas udało się z tego wyrwać. Ech. Prawda jest taka, że w związku dwie osoby są zawsze odpowiedzialne. Więc ty byłaś nie w porządku (wobec siebie głównie), i on był nie w porządku.

2. Nowa wybranka.
Jest ładna i inteligentna. Uśmiechnięta, pozytywna. Żeby była jasność - nie mam do niej żadnych pretensji. Ostatnio podjęła studia i często ją widuję. Cały czas się do niej porównuję i oczywiście zawsze na moją niekorzyść. Gdy ją widzę łapią mnie totalne doły bo szczerze - gdy "stawiam" ją obok siebie to nie dziwie się, że on wybrał ją... Też bym tak zrobiła. Chciałabym być taka jak ona.

Myślisz, że ją będzie traktował lepiej niż ciebie. O nie. Będzie dokładnie to samo, ponieważ charakter człowieka definiuje to, jak traktujemy inne osoby, a nie to, jakie te osoby są. Choćby była mega super laską, to on i tak za parę lat znajdzie sobie "lepszą, ładniejszą". Nie ma znaczenia, czy ktoś jest ładny i inteligentny, bo nie to decyduje o tym, jak potoczy się związek. Popatrz wokół siebie.

3. Anal.
Chcieliśmy obydwoje tego spróbować. Ja też. Ale gdy on zaczął mnie poniżać, komentować sposób jedzenia czy ubierania (negatywnie) to nie chciałam robić tego z nim... Nie chciałam dać się wykorzystać do końca..  Chciałam choć tą jedną rzecz zrobić z kimś kto by mnie kochał. A jednak, pewnego ranka odwróciłam się, pozwoliłam by dotykał ale by "nie wchodził", obiecał i....nie wiem jak to się stało... Nie poczułam tego... Skorzystał... Jak po tym płakałam powiedział, że "pies nie weźmie jak suka nie da".. Bardzo nie chciałam mu tego dawać, czułam ze tak może to skwitować.
I jak już zaliczył odszedł..

Facet cię skrzywdził, naruszył twoje granice. Masz prawo powiedzieć, że cię wykorzystał. Masz prawo być wściekła. To twoje ciało i nikt nie ma do niego prawa, czy to twój facet, mąż, ojciec, sąsiadka... Nikt.

4. Nerwica.
W spadku po nim i tych ogromnych negatywnych emocjach mam nerwicę. Stale boli mi brzuch. Czasem tak mocno, ze nie jestem w stanie wyjść z domu. Codziennie rano toczę walkę by w ogóle wstać z łóżka. To bardzo utrudnia mi normalne funkcjonowanie.
(...)

Nie dziwię się, że masz nerwicę. Pewnie i depresję. I traumę. Mówię poważnie. Poszukaj pomocy psychologa, bo to trochę za dużo jak na jedną osobę. Nie dziwi mnie to, że przytłacza cię ogrom cierpienia. Podziwiam twoją wolę walki i to, co już zdołałaś osiągnąć mimo przeciwności - widać, że jesteś typem wojownika.


Co powinnam zrobić by wreszcie zapomnieć i wybaczyć przede wszystkim sobie (i jemu)?"

Czemu chcesz mu wybaczać? Na wybaczenie trzeba zapracować, trzeba przyznać się do winy, starać się odbudować, to co się zniszczyło. Czy on to robi?
Czy ty wobec siebie to robisz? Moim zdaniem tak, pracujesz ciężko, widzisz to, co zrobiłaś nie tak i próbujesz się podnieść. Może już czas sobie wybaczyć - bardzo się starasz i nie poddajesz.

12

Odp: Proszę, pomóż mi, nie mam siły żyć...

Dziękuję Wam, za wszystkie odpowiedzi i słowa wsparcia. Przyznam szczerze, że obawiałam się krytyki za ten romans, że "jestem sama sobie winna i dobrze mi tak".
Jak już pisałam to prawda - nie mogę powiedzieć, że sobie na to nie zasłużyłam aczkolwiek chciałabym już zamknąć ten rozdział, jednak nie jest to łatwe.
Zablokowała go na portalach społecznościowych (jego "lewe" profile też), od roku gdy zaczęłam koncentrować się na życiu zawodowych (skoro osobiste mi się nie udało) nie szukam informacji o nim, nie sprawdzam co może robić czy gdzie być.. Ale.. Ostatnio prowadziłam warsztaty dla grupy w której była jego córka, tak podobna do niego... Często widuję też jego nową wybrankę, widzę jak wygląda, jaka jest pewna siebie i to nie wpływa na mnie dobrze. Ostatnio widuję też naszego kolegę (który jest jego przyjacielem i sprzedaje w moim osiedlowym sklepie), który często mnie zagaduje co słychać, co robię, gdzie mieszkam... Przyznam że przez pierwsze lata po "zniknięciu" byłam zła także na niego, bo z pewnością wiedział do czego dąży mój były i że ma już kolejną na oku i mnie nie ostrzegł, mimo że (jak mi się wydawało) lubi mnie. No ale - logicznie myśląc, skoro są przyjaciółmi to był lojalny wobec byłego a nie wobec mnie. To już sobie ułożyłam i nie mam pretensji aczkolwiek zawsze niezręcznie mi z nim rozmawiać, toteż ograniczam to do minimum, czyli zwykłego "cześć"/ "wszystko dobrze, dziękuję", nie chcę wdawać się w żadne szczegóły i udawać zbyt radosnej czy zbyt zdołowanej..
Wiem, że to być może nudne użalanie, ale ja naprawdę toczę wewnętrzną walkę i każda taka sytuacja przywołuje wspomnienia, lawinę retorycznych pytań, dlaczego były nie chciał się z mną choć przyjaźnić, dlaczego tak postąpił, czy ma w ogóle jakieś sumienie.. Dlaczego nie pozwolił się pożegnać? Co ja mu takiego zrobiłam?
Skoro się zakochał mógł mi to zwyczajnie powiedzieć, zresztą rozmawialiśmy o tym i OBIECAŁ, że gdyby coś się w naszej relacji zmieniło, gdyby chciał wrócić do byłej lub poznał kogoś to mi zwyczajnie powie i zastanowimy się jak i czy wogle będziemy kontynuować znajomość.. Obiecał, że "choćby ze względu na tyle lat które się znamy PIERWSZA się dowiem".. Więc byłam o to spokojna, nigdy nie sprawdziłam mu telefonu czy komputera bo OBIECAŁ.
Gdybym była bardziej czujna może zapobiegłabym np. analowi...
Dlatego ten proces godzenia się z tym wszystkim jest taki zawiły... Zupełnie nie mogę zrozumieć jego postępowania, a jeśli sobie to brutalnie tłumaczę (np. że chodziło mu tylko o seks) to nie mogę darować sobie tej naiwności , tego że ta cała relacja tak naprawdę do niczego nie prowadziła...
Gdy się poznaliśmy (i w ciągu tych wielu lat) czułam się przy nim tak cudownie swobodnie i bezpiecznie. Traktował mnie jak kobietę. Czułam, że kocha mnie bez względu na to jakie mam ubrania czy włosy są świeże czy nie, czy mam make-up czy nie.. Wyzbyłam się przy nim praktycznie wszystkich kompleksów bo dawał mi odczuć że jestem idealna taka jaka jestem.. Gdy doświadczałam jakichś niepowodzeń, mogłam choć myślą "przytulić" się do niego (boże jak to brzmi okropnie ckliwie)ze świadomością, ze jest na tym świecie ktoś kto mnie kocha. Że jest to możliwe by ktoś mnie kochał. Żenujące to co piszę, ale tak było. Dawał mi siłę, nawet jak nie było go obok. I mimo, że nigdy sama pierwsza się nie odzywałam wiedziałam ze niebawem się spotkamy i opowiem mu wszystko, on przytuli, pocieszy. Dlatego byłam w takim szoku gdy wszystko się odwróciło o 180 stopni i to w momencie gdy był wolny i teoretycznie mógł być ze mną. A on nagle nie chciał, nagle wszystko mu przeszkadzało. Nagle zaczęłam zdawać sobie sprawę z tego do czego właściwe byłam mu potrzebna.. I było już za późno na reakcję, bo te lata już minęły.. A on? Widział jak bardzo spadam w dół i zamiast podać mi rękę to spychał jeszcze niżej. I do tego miał tak absurdalne pretensje jak np. że ubieram się jak na pogrzeb czy jestem wiecznie smutna i jego to denerwuje. Może to śmieszne i ja naprawdę nie wiem jakim cudem miał taką władzę nade mną ale wyobraźcie sobie że dopiero pół roku temu pierwszy raz (po ponad 2 latach!) byłam w stanie kupić sobie czarny sweter bez poczucia winy.
Traktował mnie źle a ja starałam się go rozumieć (!), składając te wybuchy i poniżania na karby jego jakichś frustracji i niepowodzeń - wiedziałam że była zostawiła go po prawie 8 latach, ze ma utrudniony kontakt z dzieckiem, nie widziałam wokół niego ani znajomych ani przyjaciół, dlatego chciałam mu pokazać że jestem przy nim, że kocham go i może na mnie liczyć nie tylko wtedy gdy jest dobrze. Naiwne, prawda?
Czasem myślę o tym, że gdyby wtedy pokazała charakter, na przekór wszystkiemu była wesoła a nie taka zdołowana może zobaczyłby we mnie tą partnerkę.. Bo ta jego obecna właśnie taka jest - lubi się bawić, często gdzieś wychodzą a jednocześnie podjęła studia, czyta, kształci się.

Przeczytałam te etapy żałoby i fakt - zatrzymałam się na 4. I to nie jest tak, ze nie chcę z niego wyjść i wreszcie zaakceptować sytuacji. Chcę, ale brakuje mi siły, nie wiem jak mam to zrobić, jak skasować to poczucie upokorzenia, żal że mogłam zrobić coś inaczej, zachować się inaczej... Że gdybym postąpiła inaczej, może wszystko inaczej by się ułożyło. Nie chodzi mi o to, że mnie nie kochał, ale o to ze zostawił bez słowa. Po tylu latach, a ja przecież nic złego mu nie zrobiłam..
Dlaczego chciałabym wybaczyć sobie? Żeby już tego nie roztrząsać. Żeby pogodzić się z tym że postąpiłam tak jak postąpiłam i już tego nie zmienię. Żeby to zaakceptować. I nie potrafię. Pozornie mogę powiedzieć - dobra było minęło a dusza wciąż boli, że może gdybym coś zrobiła tak czy siak,  nie skończyłoby się to wszystko tak tragicznie dla mnie..
Dlaczego chciałabym wybaczyć jemu? Wydaje mi się, ze to jedyna droga by wreszcie zamknąć ten rozdział. Nie chcę go obwiniać (jaki on zły a jaka ja biedna), bo zakochując się w "dzieciatym" facecie od którego nie żądałam żadnych deklaracji mogłam przewidzieć jak to się skończy. Nie chodzi tez o to, ze chciałabym doprowadzić do rozmowy bo to i tak się nie uda.. Chciałabym, tak jak i sobie, wybaczyć mu gdzies tak w środku, w sercu, ze było jak było. I nie umiem, bo cały czas mam to poczucie upokorzenia..
Praca bardzo mi pomaga, pracuję z dziećmi co jest jej dodatkowym atutem, udzielam się też w wolontariacie byle coś robić, gdzies pójść, MUSIEĆ z kims zamienić choć słowo.
Wiem, ze to była dobra decyzja by odłożyć życie osobiste na bok. Bardzo mi to pomogło, czuję, że jestem dalej niż rok temu. Chcę zrobić kolejny. Tak jak piszecie - może powinnam zacząć bardziej koncentrować się na swojej pewności siebie. Dzięki pracy trochę mi się polepszyło. Spróbuję nagradzać się sama za swoje sukcesy, choćby małe, jakąś choćby pyszną kawą z lodami smile To jest do zrobienia.
Kurczę, dziękuje, ze mnie nie "zjechaliście" za ten romans. Ja naprawdę dużo się nauczyłam, nie chcę wracac do tego co było, chciałabym się z tego wreszcie wygrzebać! Poznać kogoś, zakochać się, urodzić dzieci... Jednak to mnie przerasta, wciąż dominują u mnie dni smutku i totalnego przygnębienie, samotności.. W pracy oczywiście pełen profesjonalizm zero prywaty, choćbym miała ochotę płakać, nie mogę ale tam nie ma przyjaciół. Ciężko mi tak samej walczyć, naprawdę.. I bardzo często przestaję dostrzegać jakikolwiek sens w tej walce, bo i tak jestem sama.

13

Odp: Proszę, pomóż mi, nie mam siły żyć...

Bardzo dużo spraw i emocji się w tobie nagromadziło. Póki tego nie ogarniesz, nadal będzie ci ciężko. Może jednak warto skorzystać z pomocy? Pozdrawiam smile

14

Odp: Proszę, pomóż mi, nie mam siły żyć...

Widzisz - umiesz być wsparciem dla innych, czemu więc nie miałabyś być wsparciem dla siebie? Przytul się, pokiwaj nad sobą głową i na koniec sieknij się po przyjacielsku w plecy i powiedz sobie, pełna energii, że będzie dobrze smile

15

Odp: Proszę, pomóż mi, nie mam siły żyć...

Autorko, wytłumaczę ci to jak facet.

W romans wdałaś się mając 19 lat - byłaś dziewczynką, nieobeznaną ze światem, nieopierzoną, naiwną. Trafił się gościu (podejrzewam, że jest od ciebie starszy), który nie dość, że wiedział jak się podrywa, wiedział co powiedzieć, jak powiedzieć, jak się zachować, jak rozpalić w tobie uczucie - i zadziałało! Pech tylko w tym, że u ciebie.

On działa schematem, on nie czuje głębszych uczuć, na tym polu ma swoje spaczenie - szukać następnej, młodszej, ładniejszej, chętnej. Ma gadane, może dodatkowo brzydki nie jest ale w głowie ma tylko jedno - młodszą, jędrniejszą, zgrabniejszą, następną...

To co ci mówił (jesteś najwspanialsza, najpiękniejsza, najzgrabniejsza bo moja żona to najtańszy salceson) to co robił (okazywanie uczuć, miłe gesty, schadzki po kryjomu bo tak będzie lepiej - dziecko małe, "szkoda" zostawiać) to jak się zachowywał (w trakcie romansu - wspaniale, trochę później - sk****syn) to wszystko to gra by jemu było dobrze.

Zostawił cie bez słowa pożegnania? Bo mógł. Nie byliście małżeństwem, które mu przeszkadzało (to rozwód, to podział majątku, to alimenty itp).

Ma teraz nową "miłość"? Zapewne poleciała na te same teksy, na te same zagrania, na te same "słodkości" co ty. Piszesz, że zaczęła studia (studiowałaś? hmm, 19 lat to tak jakby początek studiów... ) Jest ładniejsza, zgrabniejsza, odważniejsza, pełna energii? A ty taka nie byłaś jak miałaś 19 lat?

A teraz podnieś cycki z podłogi, bądź mądrzejszą o te doświadczenie a jeżeli naskrobiesz w sobie wystarczającą ilość energii - odważ się być "suką"!
Jak spotkasz jego obecną gdziekolwiek - powiedz jej, że jej "facet" to szmata, bo miał rodzinę ale wolał się spotykać ze mną przez 6 lat. "Miał mnie" to wolał się z tobą grzmocić w akademiku. Wybrał "ciebie" bo dałaś sobie wcisnąć kit. Jeżeli chcesz być następną droga wolna, ale czy tego chcesz?

Jego koledze ze sklepu? Powiedz, że jeśli "on" jest jego kolegą to ty na pewno nie będziesz jego "koleżanką". I w sumie sprzedaj mi te pomidory bo mnie drażnisz zadawając się z nim. Skoro się znają - jeden od drugiego wie, że byłaś kochanką - prawdopodobnie nie ma w sobie tyle "mocy" byś była jego kochanką.

Dziewczyno28 - zostałaś zmanipulowana, zdegradowana do roli "dupy", zauroczona i wykorzystana - nie oceniam, nie prawie morałów, nie wyciągał pochopnych wniosków. Też dostałem w swoim życiu nie raz po grzbiecie i powiem ci jedno - nabierasz warstw. To co wydawało ci się "końcem świata" staje się początkiem.

16 Ostatnio edytowany przez Monoceros (2016-04-20 22:08:09)

Odp: Proszę, pomóż mi, nie mam siły żyć...

Dokładnie to co napisała allama. Potraktuj siebie tak, jakbyś potraktowała przyjaciółkę, która przeżyła to co ty. Co byś jej powiedziała? Co byś dla niej zrobiła? Mówiłabyś jej "jesteś też trochę sobie winna" czy raczej "facet wykorzystał twoje uczucie i twoją naiwność"? Czy mówiłabyś jej to samo, co mówisz o sobie "powinnaś mu wybaczyć to upokorzenie, mimo że nie przeprosił i nie czuje się winny"?

Ja widzę w tym co piszesz masę dobrej pracy nad sobą, dużo zrozumienia tego co się stało. Niepokoi mnie tylko to co piszesz o sobie - "jestem trochę winna", "usprawiedliwiałam go", "gdybym wtedy zrobiła coś"...
Czyli raz - nadal go usprawiedliwiasz, szukasz wyjaśnienia dla jego zachowania. A dla mnie to brzmi, jakby po prostu on nie miał wyjaśnienia. Przewróciło mu się w głowie (może z zakochania), nie chciał czy nie umiał zachować się jak dorosły, więc zaczął cię strasznie traktować, tak żebyś to ty skończyła ten związek. Podeptał wszelkie twoje granice, zachował się jak skończony łajdak, znał cię dobrze i wykorzystał to, żeby trafić w twoje czułe miejsca. Jak ja to czytam, to czuję gniew. Myślę, że tobie też by się przydał gniew. Zdrową reakcją na naruszanie granic jest gniew - jak mi ktoś coś niszczy, to się bronię, krzyczę, oddaję. A nie tulę uszy po sobie. Tego brakuje nam, polskim kobietom.
I dwa. Obwiniasz siebie. Nadal, po tym całym czasie, mimo że masz przed sobą cały spis jego przewinień, piszesz o tym, że ty mogłaś zrobić coś innego, a jemu chciałabyś przebaczyć. Masz wyrzuty wobec siebie. Nie mnie oceniać, czy słuszne czy nie, trudno się tego pozbyć. Ale jakie właściwie były twoje przewinienia? Że go kochałaś, że mu wierzyłaś, że byłaś szczera, wierna i naiwna. Dupek to wykorzystał i nie zasługiwał na takie oddanie. Nie mogłaś zrobić nic innego - gdybyś mogła, to przecież bym to zrobiła, nie? Nie robiłaś tego z jakiejś nienawiści do siebie czy specjalnie.
Pomyśl, co byś powiedziała przyjaciółce, która coś takiego przechodzi. I teraz powiedz to sobie.
Kochaj siebie taką, jaką jesteś. Piszesz o fajnych rzeczach, które robisz. Daj sobie jeszcze trochę czasu - twój umysł i serce wiedzą, czy jeszcze ci go potrzeba. Doceń siebie za to, co robisz i za to, jaka jesteś. Bo te twoje cechy niestety spowodowały, że byłaś podatna na zranienie... ale to nie są złe cechy, prawda? Więc życzę ci naprawdę takiej wyrozumiałości dla siebie - robiłaś tyle ile mogłaś. Dbałaś o siebie na tyle, na ile byłaś wtedy w stanie. A teraz dbasz o siebie lepiej. Poklep się za to po plecach czasem, bo dużo osiągnęłaś. Bądź też cierpliwa, wtedy, gdy dopada cię smutek - najwyraźniej jeszcze tego nie przeszłaś, ale ze smutkiem jest tak, że będzie wracał coraz rzadziej.

17

Odp: Proszę, pomóż mi, nie mam siły żyć...

Harvey, podpisuję się pod każdym twoim słowem, bo masz absolutna rację.
A do ciebie autorko- trafiłaś po prostu na zwykłego bydlaka, który potraktował cię uzytkowo i podle. Pluń na tę znajomość i przestań już przejmować się tym bydlakiem. Takich jak on wielu łazi po ulicach- to pospolity oszust i ruchacz..
Głowa do góry, a tej jego nowej nie zazdrość, bo prędzej czy później ona też gorzko zapłacze. Od takich lowelasów trzymaj się w zyciu jak najdalej, a dobrze na tym wyjdziesz.
Wyjdziesz z tego.

18

Odp: Proszę, pomóż mi, nie mam siły żyć...

Przez wiele lat żyłaś wyobrażeniami o tym facecie i, niestety, dalej to robisz. Wtedy tłumaczyłaś jego zachowanie, zadowalałaś się ochłapkami uczuć i czekałaś na coś, czego on Ci nigdy nie obiecał (ale Ty sobie wymyśliłaś, że nastapi - że będziecie razem długo i szczęśliwie). Teraz robisz w sumie to samo - zamęczasz się myślami co zrobiłaś nie tak i co powinnaś była zrobić, żeby wszystko było tak, jak sobie wymarzyłaś.
Prawda jest brutalna - nigdy nie byłoby tak jak sobie wymarzyłaś, bo to były Twoje marzenia, nie jego! On miał swoją wizję waszej relacji i ją realizował.
Wymyśliłąś sobie świetlaną przyszłość z człowiekiem, który, obiektywnie patrząc, do żadnej przyszłości się nie nadaje. Żonaty, dzieciaty, kłamca i chamidło. Do tego puszczalski. Na jakich podstawach Ty utworzyłąś teorię, ze możecie być szczęśliwą parą? Bo ON tak mówił? Bo prawił słodkie słówka i dawał złudzenia uczuć?

W wieku 19 lat mogłaś tego nie wiedzieć, ale w końcu trzeba się nauczyć - nie wszystko, co ludzie mówią, jest prawdą. No pomyśl sama - co ma mówić i robić facet, który chce mieć kochankę? Ma jej powiedzieć, że szuka tylko nowego ezgemplarza do bzykania, bo poprzedniu mu się nieco znudził? Faceci też mają mózg i nawet czasem z niego korzystają... Jeśli facet widzi więc młodą, uczuciową dziewczynę to wie jak należy z nią postąpić, żeby jak najlepiej służyła do jego celów... Szukasz wytłumaczeń dla jego zachowań, zadajesz sobie milion pytań: "dlaczego?". A odpowiedź jest banalnie prosta: ponieważ ten facet to niedojrzały emocjonalnie dupek. W jego naturze leżą zdrady, brak szacunku do kobiet, kłamstwa, nieumiejętność stworzenia sensownego związku (zwróć uwagę na pewien schemat - żona pewnie też kiedyś była najwspanialsza, po latach spowszedniała, więc znalazł Ciebie. Ty po latach spowszedniałaś - znalazł kolejną). On ma ten uroczy zestaw cech, a Ty uparcie szukasz w sobie czegoś, czego Ci zabrakło, żeby stworzyć z nim związek. Uświadom sobie, ze nie masz wpływu na zachowania i na uczucia innych ludzi, więc nie ma sensu dociekania "dlaczego on zachował się tak i tak". Zachował się, bo taki ma charakter. I tyle. Jak napisała Oliwia - pełniłaś tylko funkcję użytkową, on Cię w innej roli nie widział, wiec choćbyś na uszach stanęła i nimi tupała to by Cię inaczej nie zaczął postrzegać. Być może DLA NIEGO nie byłaś odpowiednią kobieta na partnerkę - i trudno, nie będziesz przecież pasowała do każdego faceta na tym świecie. Dobrze byłoby jednak nauczyc się to nieco wcześniej wyłapywać, żeby nie marnować na każdego chybionego 6 lat... Pomyśl, ilu facetów, z którymi mogłaś stworzyc PRAWDZIWY związek przeszło sobie niezauważenie obok przez te lata, kiedy Ty zadowalałaś się ochłapkami od tego pana i własnymi wyobrażeniami o jego wspaniałości...

19

Odp: Proszę, pomóż mi, nie mam siły żyć...
Harvey napisał/a:

Jego koledze ze sklepu? Powiedz, że jeśli "on" jest jego kolegą to ty na pewno nie będziesz jego "koleżanką". I w sumie sprzedaj mi te pomidory bo mnie drażnisz zadawając się z nim. Skoro się znają - jeden od drugiego wie, że byłaś kochanką - prawdopodobnie nie ma w sobie tyle "mocy" byś była jego kochanką.

To bardzo marna porada w tym przypadku. Ta osoba nie ma związku z tym co ich łączyło i jak ją tu obwiniać o coś?

Generalnie kolejna smutna historia i to na własne życzenie. Dobrze jakby inne forumowiczki będące w aktualnie w podobnej sytuacji przeczytały. Może zamiast 6l czy więcej ciągnięcia takiego "zwiazku" to po półtora roku skończą absolutnie z gościem który ich po prostu nie chce jako partnerkę bo nie kocha.

20

Odp: Proszę, pomóż mi, nie mam siły żyć...
rampampam napisał/a:

Może jednak warto skorzystać z pomocy? Pozdrawiam smile

Oczywiście, myślałam o tym. Ale nie bardzo wierzę, że jakiś specjalista mógłby mi pomóc, bo czy powie mi coś innego niż sama wiem ? Wygadać się mogę tutaj, dzięki Waszym wypowiedziom mam szansę spojrzeć na problem z innego punktu niż mój własny. Nie chciałabym też stosować leków bo w mojej sytuacji jeszcze tylko uzależnienia mi "brakuje".. Boję się, że jak zacznę to nie będę potrafiła żyć bez leków więc nie chcę nawet tego rozważyć, zwłaszcza że trudno o dobrego lekarza. Choć czasem jak moja nerwica szaleje to już naprawdę nie mam siły tego znosić... Ale jak można to wyleczyć? Chyba tylko lekami, prawda?

Harvey napisał/a:

Trafił się gościu (podejrzewam, że jest od ciebie starszy), który nie dość, że wiedział jak się podrywa, wiedział co powiedzieć, jak powiedzieć, jak się zachować, jak rozpalić w tobie uczucie - i zadziałało! Pech tylko w tym, że u ciebie.On działa schematem...

Wiem o tym i tak jak pisałam w pierwszym poście - nie potrafię darować sobie tej naiwności.

Harvey napisał/a:

Ma teraz nową "miłość"? Zapewne poleciała na te same teksy, na te same zagrania, na te same "słodkości" co ty. Piszesz, że zaczęła studia (studiowałaś? hmm, 19 lat to tak jakby początek studiów... ) Jest ładniejsza, zgrabniejsza, odważniejsza, pełna energii? A ty taka nie byłaś jak miałaś 19 lat?

Ja skończyłam dwa kierunki. A ona - tu Was zaskoczę, ponieważ ona nie ma 19 lat, jest ode mnie 3 lata starsza (więc obecnie 31). Fizycznie jesteśmy do siebie dość podobne (jeśli chodzi o figurę, wzrost). Ma dwoje dzieci, a z moim byłym związała się gdy jej młodszy synek miał niewiele ponad pół roku (starszą córkę wychowuje babcia a ona niby tam o nią walczy ale ile w tym prawdy, nie wiem). Nie wiem na co poleciała, czy wcześniej się znali czy może mają wspólnych znajomych. Nie wiem. Wiem tylko, że ona ma inny charakter, jest pozytywna, ma pełno znajomych, często wychodzi gdzieś, pisze wiersze i jest bardziej... No zna swoją wartość (może to zasługa wieku i poprzednich jakichś jej doświadczeń) i to bardziej on za nią biegał niż ona za nim. Ona nawet często wychodziła bez niego a on siedział z dzieckiem (jej!). Gdzieś tam jeździli razem na sylwestra czy wakacje.. Moim zdaniem była spełnieniem jego marzeń - bo mimo że ma dzieci nie jest "typową żonką" wiec on miał i rodzinę i wolność... Piszę "miał" ponieważ ona pół roku temu go rzuciła i związała z kimś innym. Nie wiem co się właściwe stało bo to był moment gdy ja już walczyłam o siebie i nie chciałam dociekać co i jak dokładnie, choć dało mi to trochę siły, nie ukrywam (że jest jakaś sprawiedliwość) ale podobno zostali przyjaciółmi i on bardzo starał się o nią. Czy się udało, nie wiem. Dziwne jest to, że ja wciąż się do niej porównuje (!) sad Nie wiem, może dlatego że to ją pokochał, że to o nią się stara i że jest w stanie się postarać o kogoś.. I to jest ta zazdrość, to porównywanie się..

Harvey napisał/a:

Jak spotkasz jego obecną gdziekolwiek - powiedz jej, że jej "facet" to szmata, bo miał rodzinę ale wolał się spotykać ze mną przez 6 lat. "Miał mnie" to wolał się z tobą grzmocić w akademiku. Wybrał "ciebie" bo dałaś sobie wcisnąć kit. Jeżeli chcesz być następną droga wolna, ale czy tego chcesz?
Jego koledze ze sklepu? Powiedz, że jeśli "on" jest jego kolegą to ty na pewno nie będziesz jego "koleżanką". I w sumie sprzedaj mi te pomidory bo mnie drażnisz zadawając się z nim. Skoro się znają - jeden od drugiego wie, że byłaś kochanką - prawdopodobnie nie ma w sobie tyle "mocy" byś była jego kochanką.

Nieee, nie mam zamiaru "sączyć jadu" wobec kogokolwiek! Widuję ją bardzo często, ale co ona mi zawiniła? Pewnie nawet nie wiedziała i nie wie o moim istnieniu! Więc dlaczego miałabym sprawić by źle się czuła, tylko dlatego że ja czuje się źle? Gdyby to była moja bliska koleżanka to bym ją ostrzegła a tak - mam zająć się zbawieniem świata? I ostrzegać każdą kobietę przed nim? Nie chcę. Taką podjęli decyzję, chcieli być razem, nic mi do tego. Mieszanie się i snucie intryg byłoby co najmniej dziecinne. A ten kolega był lojalny wobec przyjaciela a nie wobec jego kochanki, rozgrzeszyłam go smile

Monoceros napisał/a:

nie umiał zachować się jak dorosły, więc zaczął cię strasznie traktować, tak żebyś to ty skończyła ten związek.
Ale jakie właściwie były twoje przewinienia? Że go kochałaś, że mu wierzyłaś, że byłaś szczera, wierna i naiwna.

Też, tak myślę - że poznał tą kobietę a relację ze mną chciał zakończyć. Może obawiał się mojej reakcji więc specjalnie tak się zachowywał bym to ja miała dość.. Bardzo to możliwe.. Co do moich przewinień - chodzi mi o jego byłą (matkę jego dziecka). Wiedziałam że były jest w związku i nie przejmowałam się tą kobietą. W "nagrodę" mam okazję poczuć się jak ona (zdradzona/opuszczona) zdaję sobie z tego sprawę. To on ją ranił ale ja wiedziałam o jej istnieniu. Mogłam z nim nie sypiać czy nawet powiedzieć jej z kim wychowuje dziecko a jednak miałam to "gdzieś" i nie myślałam o tym co ta kobieta poczuje jak to np. się wyda, jak może runąć jej świat czy pewność siebie (tak jak mi teraz). Oczywiście, i tak pewnie by ja zdradził, nie ze mną to z kimś innym ale ja miałabym czyste sumienie. Z tej "wielkiej miłości" do mnie mógł przecież zmienić swoje życie i odejść, a ja mogłabym poczekać. Ale nie zachowałam się uczciwe.
Ja zdaję sobie sprawę z tych schematów, ja nie chciałabym by do mnie wrócił(naszczęście tą myśl już pożegnałam raz na zawsze) ja chciałabym wreszcie o tym nie myśleć i nie mieć żalu. Tymczasem jak on np. uciekał przede mną na przejściu dla pieszych to wciąż mnie to "rusza", choć wiem że to taki człowiek... Nie licze już na jego przeprosiny ale chciałabym to sobie samej ułożyć, nauczyć się tej cudownej obojętności wobec niego. By nawet jak się gdzieś spotkamy by to nie rozwalało mnie na kolejne tygodnie. Ja nie życzę mu źle, ale nie życzę też dobrze, na co dzień staram się nie koncentrować na nim. Ale to wciąż gdzies we mnie jest. Wciąż się porównuję, wciąż nie lubie siebie..
To że nikt się mną nie interesuje zapewne wynika z mojej postawy - jestem nieufna, nie lubię ludzi i mężczyzn... Pewnie to widać. Jak idę ulicą nie wyglądam na osobę pewną siebie, czy kobiecą tylko przytłoczoną życiem, bez energii. W klubie czy na koncercie nigdy nie tańczę (choć umiem ale boję się krytyki, boje się puścić "hamulce" i wyluzować) zawsze siedzę gdzies z boku samotnie. Kiedyś taka nie byłam.
Chcę to zmienić. Chodzę na koncerty, wystawy nawet sama. Chodzę na zajęcia baletowe i bębnowe, może nie jestem w tym dobra ale robię wszystko czego zawsze chciałam spróbować. Mimo to, ludzie ( w tym faceci) jakoś się do mnie nie garną. Wiem, że chodzi o wyżej wspomnianą aurę cierpiętnicy którą wokół siebie roztaczam (nawet jak się staram tego nie robić). Bo ja muszę odnaleźć spokój i radość w sobie samej, udawanie jest dobre w pracy kiedy mam zadania które po prostu robię. I tu właśnie cały ten problem.
Co bym doradziła przyjaciółce w takiej sytuacji? Nie wiem... Dziękuję, pomyślę o tym..
PS. Dziękuję poprzednikom za życzenia smile) Bardzo mi miło.

21 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2016-04-21 07:58:32)

Odp: Proszę, pomóż mi, nie mam siły żyć...

Wiem, że nie można oceniać pochopnie drugiej osoby, ale ta nowa wcale mi się nie wydaje taka super. Dwoje dzieci, a ona gdzieś ciągle lata? Maleństwo dziecko poprzedniego partnera ma zaledwie pół roku, a ona już pocieszyła się nowym facetem? Mało tego, właśnie doczytałam, że i Twojego byłego rzuciła po krótkim czasie.
Oj, coś mi tu nie gra. O, i jeszcze starsze dziecko u babci, a ona ma czas lansować się na mieście, zamiast je odwiedzać, brać na spacer, starać się być z nim w kontakcie?
Nie twierdzę, że kobiecie z dziećmi nic się już nie należy, ale mnie się wydaje, że dziewusze "troszeczkę" się poprzestawiały życiowe priorytety.
Autorko, może się mylę, ale mam wrażenie, że przeceniasz ją, a nie cenisz siebie. Nie porównuj się DO NIKOGO, bo naprawdę nie warto, a już na pewno nie do tej kobiety. Dodam jeszcze, że powodzenie u płci przeciwnej i liczba partnerów nie jest żadnym miernikiem wartości. Żadnym.
Fajnie, że wychodzisz z domu i coś robisz, ale musisz to robić dla siebie, nie po to, żeby komuś coś udowodnić, czy poznać w ten sposób jakiegoś faceta. Masz być dla siebie dobra, myśleć, czego Ci trzeba: a może właśnie dziś nie potrzebuję bębnów, tylko zostać w domu z kubkiem herbaty i popłakać? Jeśli Ci będzie dobrze z samą sobą, zobaczysz, zaczniesz zupełnie inaczej funkcjonować wśród ludzi. Pokochaj siebie, sprawiaj sobie przyjemności, choćby jakąś "lepszą" herbatą czy kawą.
Dużo piszę ostatnio w wątku "Rezygnuję z poszukiwań drugiej połówki". Zajrzyj, bardzo się tam wspieramy. Wątek wprawdzie nie ja założyłam, ale pozwalam sobie zaprosić Cię do nas.

22 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2016-04-21 08:12:42)

Odp: Proszę, pomóż mi, nie mam siły żyć...

Pomyłka. Wykasowałam post.

23

Odp: Proszę, pomóż mi, nie mam siły żyć...
Piegowata'76 napisał/a:

Fajnie, że wychodzisz z domu i coś robisz, ale musisz to robić dla siebie, nie po to, żeby komuś coś udowodnić, czy poznać w ten sposób jakiegoś faceta. Masz być dla siebie dobra, myśleć, czego Ci trzeba: a może właśnie dziś nie potrzebuję bębnów, tylko zostać w domu z kubkiem herbaty i popłakać? Jeśli Ci będzie dobrze z samą sobą, zobaczysz, zaczniesz zupełnie inaczej funkcjonować wśród ludzi. Pokochaj siebie, sprawiaj sobie przyjemności, choćby jakąś "lepszą" herbatą czy kawą..

Wiesz, jak tak zastanowiłam się nad tym co napisałaś to tak sobie myslę, że może faktycznie przez to, że tak bardzo porównuję się z tą "nową wybranką" podświadomie staram się być taka jak ona tj. bardziej towarzyska, bardziej "imprezowa", bardziej zwariowana, bardziej... jak ona. Nie jak ja. Bo ona = "lepsze", ona = "jego (byłego) miłość". Więc może dlatego mimo, iż pozornie rozwijam się, nie siedzę sama to jednak to wszystko nie sprawia mi autentycznej radości. Zmuszam się. I o ile uważam, że zmuszanie się do poszukiwań jakiegoś hobby czy jakieś alternaty do zajęcia po pracy jest dobre (bo nie można zamknąć się w domu, choćby człowiek bardzo tego chciał) to jednak może powinnam poszukać dalej? Może w innych "rejonach", bardziej statycznych, kameralnych ? W sumie kiedyś byłam duszą towarzystwa, lubiłam poimprezować, potanczyć ale też nigdy nie miałam ekstrawertycznej duszy (jak ona), nigdy nie miałam ciśnienia by "wyjść na miasto", jak był dobry koncert czy fajne wydarzenie to tak ale żeby tak koniecznie raz czy dwa w każdym tygodniu to nie.. Nie lubie alkoholu, nie lubię zatłoczonych klubów... I właśnie teraz pomyślałam ze... to nic złego.
Kurczę, to trochę jak z tymi ciuchami - krytykował mnie że ubieram się na czarno-biało jakbym miała pogrzeb, że brakuje mi kolorów w szafie i przez to jestem taka smutna. Dopiero niedawno uświadomiłam sobie że "to ja", że ja właśnie lubię takie proste "czyste" formy i nic w tym złego że w zbyt dużym natężeniu koloru czuę się źle. Więc może powinnam przynac sam przed sobą, że jestem bardziej introwertykiem i nic w tym złego? Nie myślałam o tym w ten sposób.

Piegowata'76 napisał/a:

Dużo piszę ostatnio w wątku "Rezygnuję z poszukiwań drugiej połówki". Zajrzyj, bardzo się tam wspieramy. Wątek wprawdzie nie ja założyłam, ale pozwalam sobie zaprosić Cię do nas.

Na pewno poczytam smile

24

Odp: Proszę, pomóż mi, nie mam siły żyć...

Cześć

Jak to w zyciu bywa najwazniejsze jest chyba to zeby sie szanowac. Trafilas na strasznego sukinsyna to nie twoja wina. Wszyscy walczymy sami ze soba teraz wiesz jak omijac kogos takiego z daleka. Mezczyzna zaden nie bedzie szanowal swojej kochanki. Ja jestem samotny i mam do siebie zal o to ze jestem sam lzy same mi leca. I doszedlem do wniosku ze uzalanie sie bad soba to sa urojenia to nie jest prawda. Sam szukam takuej co mnie pokocha takuego jakim jestem. I tobie tez tego zycze.

25

Odp: Proszę, pomóż mi, nie mam siły żyć...
luka28 napisał/a:

Ja jestem samotny i mam do siebie zal o to ze jestem sam lzy same mi leca. I doszedlem do wniosku ze uzalanie sie bad soba to sa urojenia to nie jest prawda. Sam szukam takuej co mnie pokocha takuego jakim jestem. I tobie tez tego zycze.

Dziękuję. Właśnie po to założyłam ten wątek - chciałabym wreszcie zamknąć to co mi boli, bo żal i smutek trwają stanowczo za długo i bardzo mnie ograniczają... Chciałabym mieć rodzinę, choć szansę na to. Nie odbierz tego źle (jak licytację jakąś) ale Ty jako mężczyzna masz trochę lepszą sytuację, zwłaszcza jeśli chodzi o "czas" na dzieci.. Ja mam już 28 lat, trochę sporo i po prostu czuję, że jeśli chcę z tymi dziecmi zdążyć i móc je urodzić to ostatni dzwonek abym spróbowała się pozbierać i ułożyć to życie...

26

Odp: Proszę, pomóż mi, nie mam siły żyć...
dziewczyna28 napisał/a:
luka28 napisał/a:

Ja jestem samotny i mam do siebie zal o to ze jestem sam lzy same mi leca. I doszedlem do wniosku ze uzalanie sie bad soba to sa urojenia to nie jest prawda. Sam szukam takuej co mnie pokocha takuego jakim jestem. I tobie tez tego zycze.

Dziękuję. Właśnie po to założyłam ten wątek - chciałabym wreszcie zamknąć to co mi boli, bo żal i smutek trwają stanowczo za długo i bardzo mnie ograniczają... Chciałabym mieć rodzinę, choć szansę na to. Nie odbierz tego źle (jak licytację jakąś) ale Ty jako mężczyzna masz trochę lepszą sytuację, zwłaszcza jeśli chodzi o "czas" na dzieci.. Ja mam już 28 lat, trochę sporo i po prostu czuję, że jeśli chcę z tymi dziecmi zdążyć i móc je urodzić to ostatni dzwonek abym spróbowała się pozbierać i ułożyć to życie...

Oboje jeszcze macie przed sobą właściwie wszystko. Choć nikt nie da wam gwarancji, że na pewno znajdziecie kogoś, z kim będzie wam dobrze. Lecz warto dążyć do tego, na czym nam zależy... z motywacją, z energią, ze wszystkimi emocjami, które się z tym wiążą... I pamiętając, że mnóstwo ludzi ma podobne problemy i warto zwracać się o pomoc czy o radę.

27

Odp: Proszę, pomóż mi, nie mam siły żyć...

Myślę że zbyt wielkie znaczenie przypisujesz np. analowi, dlatego nie potrafisz tego przeskoczyć. Masz poczucie że dałaś mu coś magicznego i cennego, że coś wielkiego straciłaś. A to nieprawda.
Nie chodzi o to, że należy mieć do tego lekki stosunek, ale Twój stosunek do tego jest zbyt ciężki. smile Pomyśl o tym że wiele (naprawdę wiele) kobiet to robi, potem rozstają się z facetami i nic złego się nie dzieje. Nic nie straciły, nie użerają się z tym do końca życia. Za wielką moc przypisujesz temu.

28

Odp: Proszę, pomóż mi, nie mam siły żyć...

Podoba mi się bardzo, że myślisz, zaglądasz wgłąb siebie. Tak trzymać! Z małą poprawką: nie gnoić (przepraszam za niezbyt eleganckie określenie) samej siebie. Bądź swoją przyjaciółką.
Pytaj siebie, czego pragniesz, czego Ci trzeba, na co masz ochotę. Dawaj sobie to wszystko w miarę możliwości. Nie przeglądaj się w oczach innych. Jesteś jedyna, niepowtarzalna, drugiej takiej nie ma. Widać zresztą, że inteligentna z Ciebie dziewczyna. Pitol z góry na dół tamtą, rzekomo ciekawszą i bardziej zwariowaną kobietę. A może gdzieś czeka na Ciebie ktoś, kto potrzebuje kobiety wrażliwej i spokojnej, przy której mógłby odetchnąć? Rózne są gusta, kto powiedział, że tylko jeden typ może się podobać?
Kiedyś wyczytałam fajne zdanie, które bardzo mi pomogło. Jakoś tak brzmiało, że osoba o niskim poczuciu wartości zastanawia się, czy się spodoba komuś, natomiast osoba o zdrowej samoocenie ma nadzieję, że ten ktoś JEJ się spodoba.
Co Ty na to?

29

Odp: Proszę, pomóż mi, nie mam siły żyć...

Oczywiście, myślałam o tym. Ale nie bardzo wierzę, że jakiś specjalista mógłby mi pomóc, bo czy powie mi coś innego niż sama wiem ? Wygadać się mogę tutaj, dzięki Waszym wypowiedziom mam szansę spojrzeć na problem z innego punktu niż mój własny. Nie chciałabym też stosować leków bo w mojej sytuacji jeszcze tylko uzależnienia mi "brakuje".. Boję się, że jak zacznę to nie będę potrafiła żyć bez leków więc nie chcę nawet tego rozważyć, zwłaszcza że trudno o dobrego lekarza. Choć czasem jak moja nerwica szaleje to już naprawdę nie mam siły tego znosić... Ale jak można to wyleczyć? Chyba tylko lekami, prawda?

Psycholog też pomoże zobaczyć błędy w myśleniu i wskaże sposoby, jak to zmienić. Terapia nie jest "gadaniem" bo od samego gadania to jeszcze nikt nie wyzdrowiał, tylko jest zmienianiem schematów w myśleniu (po to, żeby na przykład przestać myśleć o sobie w porównaniach do innych osób, albo żeby przestać wspominać traumę etc.) oraz zmienianiem schematów w zachowaniu. Nie jest tylko pokazaniem "to jest źle, to jest nie tak, z tego powodu czy innego powodu". Pokazuje też metody - teraz możesz robić to, i tamto. Robisz zadania, ćwiczenia, wykonujesz pracę nad sobą. Szukasz mechanizmów, zasad, schematów, na podstawie których działasz, zauważasz je i zatrzymujesz, a potem zmieniasz.

Większość ludzi potrafi powiedzieć, co u nich jest powodem problemu. Gorzej z wymyśleniem, co z tym fantem zrobić, jak działać.

30

Odp: Proszę, pomóż mi, nie mam siły żyć...
madoja napisał/a:

Myślę że zbyt wielkie znaczenie przypisujesz np. analowi, dlatego nie potrafisz tego przeskoczyć. Masz poczucie że dałaś mu coś magicznego i cennego, że coś wielkiego straciłaś. A to nieprawda.
Nie chodzi o to, że należy mieć do tego lekki stosunek, ale Twój stosunek do tego jest zbyt ciężki. smile Pomyśl o tym że wiele (naprawdę wiele) kobiet to robi, potem rozstają się z facetami i nic złego się nie dzieje. Nic nie straciły, nie użerają się z tym do końca życia. Za wielką moc przypisujesz temu.

Tak, tylko że ja naprawdę tego nie chciałam.. Naprawdę.
W łóżku nigdy do niczego nie byłam przez niego zmuszona, nie cierpię z powodu seksu ogólnie i skłamałabym gdybym napisała że nie chciałam wogle się z nim kochać, albo że żałuję że wogle go spotkałam czy poszłam do łóżka. Jasne, postąpiłabym zupełnie inaczej niż kiedyś. Wszystko co intymnie działo się między nami do tego analu, było z moją zgodą, bo też tego chciałam, uprawiałam z nim seks bo chciałam tego. Ale analu nie chciałam.
Byłam na 100% pewna że nie chcę.. Nie bałam się go, że zrobi to wbrew mi a jednak się pomyliłam. Mam żal do siebie, że stworzyłam sytuację do tego...
Oczywiście, że miliony ludzi uprawiają seks a później np. kończą związki. Tylko, że ten seks jest częścią związku, uprawianego za zgodą obydwu stron. My mieliśmy dość bogate życie seksualne (wiadomo, na darmo by nie zdradzał stałej partnerki) a mam żal tylko do tego analu, bo zwyczajnie tego nie chciałam. I dosłownie chwilę przed powiedziałam by "nie wchodził", a on to zaakceptował po czym zrobił swoje... Bo mu się już śpieszyło do tej drugiej i nie miał czasu czekac na moją zgodę...
Przeżywam to, bo nie chciałam dać mu tej satysfakcji i NIE wiem jak mogłam do tego dopuścić, jak mogło to się stać..

31 Ostatnio edytowany przez Monoceros (2016-04-22 09:54:49)

Odp: Proszę, pomóż mi, nie mam siły żyć...

Nie wiem, czy chcesz czytać tak dosadny opis, ale...

Jeżeli powiedziałaś nie, a facet nadal to zrobił, to chyba wiesz jak się nazywa seks bez zgody. Nie chcę, żeby cię to definiowało, ale zrozum, że nie ma tu miejsca na twoje obwinianie się - to jest krzywda. Porządny człowiek, który słyszy "nie", to wycofuje się bez wahania, bez pytań, bez pretensji, zwłaszcza w sferze seksualności. Większość ludzi ma świadomość tego, jak delikatna i podatna na urazy jest ta sfera.
Jak to się mogło stać? Ano znów ci powiem, że dałaś temu mężczyźnie nad sobą moc, a on to wykorzystał. Nie jesteś temu winna, ludzi, których kochamy, obdarzamy zaufaniem. Trudno jest się bronić w emocjach, w chwili, kiedy ta władza jest nadużywana. Ale takie mówienie, że "jak mogłam do tego dopuścić" pokazuje, że to ty czujesz się odpowiedzialna za tę sytuację. A TAK NIE JEST. To tak jak mówić zgwałconym dziewczynom "trzeba było się tak nie ubierać". NIE. Odpowiedzialność za krzywdę ponosi sprawca tej krzywdy, niezależnie od tego, jakie były warunki. To jest twoje ciało i tylko ty masz do niego prawo.
Można być w środku uprawiania seksu i nagle poczuć dyskomfort i nie chcieć kontynuować - i partner (dowolnej płci) MUSI to uszanować, stop i koniec, żadnych wymówek, inaczej jest to atak.

Posty [ 31 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Proszę, pomóż mi, nie mam siły żyć...

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024