Cześć! Chciałabym podzielić się z wami moim problemem dotyczącym moich relacji z obecnym partnerem. Zacznę od początku, ja i mój partner znamy się od roku i mamy dzieci z poprzednich związków on ma dwóch synów 10 i 18 lat a ja 2 letnią córkę. Synowie mieszkają na co dzień z nim a moja córka ze mną, nie mieszkamy wszyscy razem. Moim problemem jest poczucie zaniedbania. Rozmawiałam z moim partnerem o tym, ale chciałabym poznać również Wasze zdanie.
Otóż gdy sa ferie albo weekend nie możemy spędzić razem czasu, zawsze w towarzystwie głównie jego młodszego syna, gdy moja córka jest ze swoim tatą, moim ex mp w weekend, on nie może ruszyć się z domu tylko ze mną bo jego syn/synowie są zazdrośni i źli na niego. W zeszłe wakacje pojechali oczywiście razem na wypoczynek, ale nic nie mówiłam, nie miałam pretensji bo znaliśmy się stosunkowo krótko, w te wakacje leci z dziećmi i resztą rodziny do Hiszpanii na tydzień ale oczywiście beze mnie, zapytałam czy i MY możemy gdzieś w tym roku pojechać, on odparł że pomyśli nad tym, może na weekend gdzieś pojedziemy. Czuję się źle z tą myślą, mam wrażenie że wszystko co najlepsze jest dla jego dzieci, dla mnie spływają jedynie jakieś ochłapy. Gdy gdzieś razem idziemy wspólnie z jego synem, nigdy nie pyta się mnie gdzie miałabym ochotę pójść, zawsze wybiera jego syn, po czym i tak jest nie zadowolony i ciągle marudzi. Synowie mają matkę, jego byłą żonę ale ona twierdzi że nie może brać małego do siebie na dłużej bo ma tylko jeden pokój i mieszka z nowym facetem. Chłopiec idzie do niej tylko w niedziele na 5 godzin. To nie jest tak że ja chcę się pozbyć jego syna, po prostu jestem już czasem zmęczona jego chorobliwą zazdrością. On z nim rozmawiał ale to nic nie pomogło. Czy jest sens to wszystko ciągnąć? Jak widzicie to Wy z innej perspektywy?
Witaj Margerito ! zapraszam na wątek "być drugą i macochą" ... tam znajdziesz odpowiedzi na swoje pytania i rozterki .. a tak w telegraficznym skrócie ...UCIEKAJ.
Jeśli facet w fazie wzajemnej adoracji i fascynacji już nie dba o czas tylko dla Was ..o Twoje potrzeby choćby w minimalnym wymiarze..to będzie tylko gorzej!
Popatrz z boku na swój związek - czy tego byś życzyła przyjaciółce ??? takiego związku dla swojej kiedyś dorosłej córki ??
Można zrozumieć , że facet jest głównym opiekunem, że dzieci są w wymagającym opieki wieku .. ale jeśli czujesz często że ON Ciebie nie widzi ( w sensie Twoich potrzeb), to jak pisałam- będzie tylko gorzej.
Zostaw pana by skupił się na tym, na czym mu tylko zależy - na dzieciach. To on powinien wchodząc w związek z Tobą znaleźć czas i uwagę dla każdego...skoro zastawia się tylko swoimi potrzebami i swoich dzieci....cóż ... niech żyje z nimi i dla nich . Związek z takim facetem to dla kobiety rola praczki, sprzątaczki, niańki dla faceta i jego dzieci oraz sex na jego zawołanie- ale niczego nam nie wolno chcieć dla siebie i dla swoich dzieci !
Mądrych decyzji życzę.
Zgadzam się z tym co mówi przedmówczyni. Jeśli synowie mieszkają na co dzień z nim to w weekendy powinien znaleźć czas dla was. Dla mnie to jasne i oczywiste. A te wakacje z synami i jego całą rodziną to dokładnie z kim?
A ja mysle ze rok czasu to nie jest jeszcze taki długi i zaawansowany staż znajomosci by rezygnować z dzieci na rzecz nowej partnerki. 10 letni chłopiec nie jest jeszcze nawet nastolatkiem, to dziecko, ma prawo spędzać czas z ojcem, jak najwiecej czasu. Pewnie Twoj partner nie chce by syn czuł sie odsunięty na boczny tor poprzez Twoja obecności, moze chce tez by dobrze sie z Wami czuł, dlatego pozwala mu wybierać miejsca w których spędzicie czas etc. Ja bym dała tej relacji jeszcze troche czasu.
Poza tym sadze, ze jego dzieciom jest trudniej odnaleźć sie w nowej sytuacji, niz Tobie i Twojej córce. Jest mała i na pewno mniej pamięta ze wspólnego zycia ze swoim tata, gdy byliście razem. A synowie? Sa starsi i maja wiecej wspomnień. Moze potrzebują wiecej czasu. Ja uwazam ze Autorko powinnaś byc cierpliwa jesli Ci zalezy. To są jego dzieci, kocha je i to dla mnie normalne ze spędza z nimi duzo czasu.
Zgadzam się z tym co mówi przedmówczyni. Jeśli synowie mieszkają na co dzień z nim to w weekendy powinien znaleźć czas dla was. Dla mnie to jasne i oczywiste. A te wakacje z synami i jego całą rodziną to dokładnie z kim?
Wakacje są z jego rodzeństwem tzn siostra z mężem i dziećmi i bratem z jego dziewczyną i jej dziećmi oraz córka brata jej mąż i dziecko.
Nie chcę pochopnie podejmować decyzji ponieważ dobrze się czuję w jego towarzystwie, dobrze się dogadujemy no i ta chemia
Wiem, że to jest wątek bez końca bo pytań jest więcej niż odpowiedzi. Chciałabym żeby trochę więcej się starał być we dwoje. Może to egoistyczne z mojej strony, nie wiem ale na pewno nie chcę ani ograniczać jego relacji z dziećmi ani walczyć o uwagę. I jeszcze jedno, czy pytanie się pierwsza gdzie pójdziemy np w weekend jest ośmieszaniem się? Czy to on powinien proponować? Czy jest szansa żeby na niego jakoś wpłynąć, by jego 10 letni syn chodzil np w sobotę kiedy u niego jestem spać wcześniej niż o 1:00 w nocy?
margerita888,
myslę że spotkałaś wartościowego faceta jakiego ze świecą szukać.
Który facet dostaje opiekę nad dziecki, a który facet rzeczywiscie się takim dzieciom poświęca ?
Jego dzieci, szczególnie młodszy są w wieku w którym bardzo traumatycznie przeżywa sie brak matki w domu.
Świadomość, że matka nie chce się nimi zajmować, bo ma nowego faceta (bo małe mieszkanie to nie jest przeszkoda),
dodatkowo pogłębia tą traumę, zagrożenie poczucia bezpieczeństwa.
Dlatego są zazdrośni.
Obawiają się, że tak jak matka wybrała faceta zamoiast nich, tak samo ojca zabierze im inna kobieta.
Widać facet jest tego świadomy i trudno mu wybrac swoje szczęście ponad dzieciństwo dzieci.
Ty masz sytacje o niebo lepszą.
Ojciec Twojego dziecka chce się nim opiekowac, zabiera do siebie, nie przeszkadza mu to w ułożeniu sobie życia z inna kobietą.
Możesz postawic sprawę na ostrzu noża - ja albo Twoje dzieci.
Raczej wybierze dzieci, jest świadom ze mają tak właściwie tylko jego.
A takie postawienie sprawy, moze mu nasunąć porównianie do zachowania jego byłej żony...
To facet którego mozna by ze swiecą szukać,
ale.... nie wszyscy muszą chcieć takiego właśnie znaleźć
Jeżeli Ci na nim zależy, to radzę zdobyć sobie zaufanie jego dzieci.
Dopiero potem mozesz mysleć o ściślejszym związku z nim.
7 2016-03-30 14:55:00 Ostatnio edytowany przez Toja24 (2016-03-30 15:00:19)
Czy jest szansa żeby na niego jakoś wpłynąć, by jego 10 letni syn chodzil np w sobotę kiedy u niego jestem spać wcześniej niż o 1:00 w nocy?
Powodzenia, jeszcze kilka takich pomysłów ktore będziesz chciała wdrożyć a chłopiec Cie nieodwracalnie przestanie lubić. Wręcz zacznie źle czuć przy Tobie. A wtedy Twoj partner bedzie musiał wybrać, dzieci albo Ty.
Ty chcesz wpływać na tego mężczyznę i decydować kiedy jego dziecko ma pójść spac w jego własnym domu? Rozumiem ze chcesz spędzać czas z partnerem ale moim zdaniem Twoje podejście i oczekiwania doprowadza do końca szybciej niz Ci sie wydaje. Moze ktoś inny, bardziej doświadczony życiowo Ci doradzi ale moim zdaniem nie idzie to w dobra stronę. Jestes zazdrosna o jego dzieci , to nie moze doprowadzić do niczego dobrego.
Ja sie zgadzam w zupełności z postem Secondo1.
Wakacje są z jego rodzeństwem tzn siostra z mężem i dziećmi i bratem z jego dziewczyną i jej dziećmi oraz córka brata jej mąż i dziecko.
Skoro tam będzie cała banda ludzi z dziećmi to w czym problem żebys też była? Dla mnie normalne że po roku znajomości jadę z facetem na wakacje (podobna konfiguracja ludzi)
Nie chcę pochopnie podejmować decyzji ponieważ dobrze się czuję w jego towarzystwie, dobrze się dogadujemy no i ta chemia
A gdyby odjąc sex, Wasz związek też będzie super?
Wiem, że to jest wątek bez końca bo pytań jest więcej niż odpowiedzi. Chciałabym żeby trochę więcej się starał być we dwoje. Może to egoistyczne z mojej strony, nie wiem ale na pewno nie chcę ani ograniczać jego relacji z dziećmi ani walczyć o uwagę.
W dobrym związku nie musisz walczyć o uwagę.... Nie martwi Cię, że ktoś się mniej stara, bo się stara.
I jeszcze jedno, czy pytanie się pierwsza gdzie pójdziemy np w weekend jest ośmieszaniem się?
Nie jest, skad w ogóle ten problem?
Czy jest szansa żeby na niego jakoś wpłynąć, by jego 10 letni syn chodzil np w sobotę kiedy u niego jestem spać wcześniej niż o 1:00 w nocy?
WHAT? mam też syna +- w tym wieku i nie chodzi spać o 1 w nocy O.o. Max 22 ale to od święta... dla mnie dziwne i popatrzyłabym, czy on jest takim super ojcem a nie przypadkiem kolesiem, który dał sobie wejść na głowę dzieciom i robią co im się podoba...
pannapanna napisał/a:Zgadzam się z tym co mówi przedmówczyni. Jeśli synowie mieszkają na co dzień z nim to w weekendy powinien znaleźć czas dla was. Dla mnie to jasne i oczywiste. A te wakacje z synami i jego całą rodziną to dokładnie z kim?
Wakacje są z jego rodzeństwem tzn siostra z mężem i dziećmi i bratem z jego dziewczyną i jej dziećmi oraz córka brata jej mąż i dziecko.
Nie chcę pochopnie podejmować decyzji ponieważ dobrze się czuję w jego towarzystwie, dobrze się dogadujemy no i ta chemia
Wiem, że to jest wątek bez końca bo pytań jest więcej niż odpowiedzi. Chciałabym żeby trochę więcej się starał być we dwoje. Może to egoistyczne z mojej strony, nie wiem ale na pewno nie chcę ani ograniczać jego relacji z dziećmi ani walczyć o uwagę. I jeszcze jedno, czy pytanie się pierwsza gdzie pójdziemy np w weekend jest ośmieszaniem się? Czy to on powinien proponować? Czy jest szansa żeby na niego jakoś wpłynąć, by jego 10 letni syn chodzil np w sobotę kiedy u niego jestem spać wcześniej niż o 1:00 w nocy?
Toja24, masz dzieci ? Wybacz pytanie, ale czy to jest normalne żeby 10 letnie dziecko chodziło spać o 1 w nocy ?
Związek to dwoje dorosłych ludzi, dzieci to odrębny temat . Można być i rodzicem i kobieta / mężczyzną. Czyż w rodzinach gdy rodzice mieszkają razem nie ma zasad ? , że np. para chce sobie spędzić wieczór razem więc do dzieci niania / babcia , lub razem jest po 22 jak dzieciary idą spać ??
Po co facet zaprasza kobietę na randkę i każe ją spędzać z jego dzieckiem do 1 w nocy ??
Margerita , z jednym się zgadzam. Nie możesz wymagać od faceta żeby się zmienił - żeby zmienił swoje zasady.
Możesz tylko odmówić spotkania w takich warunkach. Dbaj o siebie , możesz wyrazić swój pomysł na spędzanie czasu razem.
Jedna uwaga - jest coraz więcej rozwiedzionych rodzin (:) , błędne jest jednak myślenie że spełniając wszystkie zachcianki dzieci rodzice im pomagają przejść trudny dla nich czas .
Dzieci potrzebują oparcia i stałych zasad, które dają im bezpieczeństwo a nie rodzica który chroni ich 24 godziny na dobę od wszelkiego zła świata ... i wynagradza rozwód. Bo świat się nie zmieni , nikt w dorosłym życiu tych "biednych " dzieci (biednych bo po rozwodzie ) nie będzie traktował ulgowo.
To facet którego mozna by ze swiecą szukać,
ale.... nie wszyscy muszą chcieć takiego właśnie znaleźć
.
Wspaniały dla dzieci, nie oznacza wspaniały dla kobiety.
Znałam gościa może i wspaniałego dla dzieci ale poza tym tak kopnięty, że ze świecą szukać
To że matka jego dzieci porzuciła ich, też powinno mieć dla Cb autorko duże znaczenie. Kobiety tak nie robią - a więc był jednak tych x lat z nienormalną babą... dlaczego? co go do niej ciągnęło? Czy on jej dalej nie kocha??
Wiem, że bardzo chcesz być kochana i w związku, ale tym facetem być może przeslaniasz sobie świat i odbierasz szansę na zdrowy związek. Bo jak dla mnie namalowałaś obraz pół związku - tzn bzykanko, weekendy takie jak sie jemu podoba, ale już wspólne wakacja, życie to nie.
Jesteś pewna jego miłości? Bo jemu jest pewnie dobrze i wygodnie, a Tobie?
Nie mam dzieci własnych wiec wiem ze to późno. Mnie szokuje to ze Autorka chce w taki sposob forsować czas spędzany z partnerem. Jakby nie patrzeć - on jest ojcem, a ona nie jest w żaden sposob z dzieciakami związana. Poza tym juz widze reakcje tego chłopca, na wieść o tym ze ma iść spac bo partnerka taty sobie tego życzy... Z pewnością bedzie rozżalony i wewnętrznie sie moze buntować. To mi sie nie podoba, takie wtrącanie sie i przyczyny tego.
A to ze pozna godzina..l to juz inny temat. Zreszta kto wie, moze to była jednorazowa sytuacja i nie ma sensu sie nad nią koncentrować. Wasze dzieci nigdy w weekend, wakacje, Swieta nie poszły późno spac ? Nie uwierzę
Nie mam dzieci własnych
wiec wiem ze to późno. Mnie szokuje to ze Autorka chce w taki sposob forsować czas spędzany z partnerem. Jakby nie patrzeć - on jest ojcem, a ona nie jest w żaden sposob z dzieciakami związana. Poza tym juz widze reakcje tego chłopca, na wieść o tym ze ma iść spac bo partnerka taty sobie tego życzy... Z pewnością bedzie rozżalony i wewnętrznie sie moze buntować. To mi sie nie podoba, takie wtrącanie sie i przyczyny tego.
A to ze pozna godzina..l to juz inny temat. Zreszta kto wie, moze to była jednorazowa sytuacja i nie ma sensu sie nad nią koncentrować. Wasze dzieci nigdy w weekend, wakacje, Swieta nie poszły późno spac ? Nie uwierzę
A ja uważam że to ojciec zachowuje się nieodpowiedzialnie . Po co zaprosił kobietę na wieczór ?? by pobawiła się z jego synem ? Jeśli takie miał plany dlaczego nie zaprosił margo z jej dzieckiem ??
Oczywiście że tak, są takie incydenty - ale nie jest to codzienność .
I nie wtedy gdy się planuje spędzić wieczór z dorosłymi- dzieci spać !.
Toja24 napisał/a:Nie mam dzieci własnych
wiec wiem ze to późno. Mnie szokuje to ze Autorka chce w taki sposob forsować czas spędzany z partnerem. Jakby nie patrzeć - on jest ojcem, a ona nie jest w żaden sposob z dzieciakami związana. Poza tym juz widze reakcje tego chłopca, na wieść o tym ze ma iść spac bo partnerka taty sobie tego życzy... Z pewnością bedzie rozżalony i wewnętrznie sie moze buntować. To mi sie nie podoba, takie wtrącanie sie i przyczyny tego.
A to ze pozna godzina..l to juz inny temat. Zreszta kto wie, moze to była jednorazowa sytuacja i nie ma sensu sie nad nią koncentrować. Wasze dzieci nigdy w weekend, wakacje, Swieta nie poszły późno spac ? Nie uwierzęA ja uważam że to ojciec zachowuje się nieodpowiedzialnie
. Po co zaprosił kobietę na wieczór ?? by pobawiła się z jego synem ? Jeśli takie miał plany dlaczego nie zaprosił margo z jej dzieckiem ??
Oczywiście że tak, są takie incydenty - ale nie jest to codzienność .
I nie wtedy gdy się planuje spędzić wieczór z dorosłymi- dzieci spać !.
No wlasnie - incydenty, widzisz za mało wiemy by ocenić jak było. Czy ojciec zaprosił Autorkę? Moze sama wpadła z wizyta ? Nie wiemy jak było
tak sobie myślę, ze jej bardziej zalezy niz jemu.
chceuciekacstad napisał/a:Toja24 napisał/a:Nie mam dzieci własnych
wiec wiem ze to późno. Mnie szokuje to ze Autorka chce w taki sposob forsować czas spędzany z partnerem. Jakby nie patrzeć - on jest ojcem, a ona nie jest w żaden sposob z dzieciakami związana. Poza tym juz widze reakcje tego chłopca, na wieść o tym ze ma iść spac bo partnerka taty sobie tego życzy... Z pewnością bedzie rozżalony i wewnętrznie sie moze buntować. To mi sie nie podoba, takie wtrącanie sie i przyczyny tego.
A to ze pozna godzina..l to juz inny temat. Zreszta kto wie, moze to była jednorazowa sytuacja i nie ma sensu sie nad nią koncentrować. Wasze dzieci nigdy w weekend, wakacje, Swieta nie poszły późno spac ? Nie uwierzęA ja uważam że to ojciec zachowuje się nieodpowiedzialnie
. Po co zaprosił kobietę na wieczór ?? by pobawiła się z jego synem ? Jeśli takie miał plany dlaczego nie zaprosił margo z jej dzieckiem ??
Oczywiście że tak, są takie incydenty - ale nie jest to codzienność .
I nie wtedy gdy się planuje spędzić wieczór z dorosłymi- dzieci spać !.No wlasnie - incydenty, widzisz
za mało wiemy by ocenić jak było. Czy ojciec zaprosił Autorkę? Moze sama wpadła z wizyta ? Nie wiemy jak było
tak sobie myślę, ze jej bardziej zalezy niz jemu.
heh my kobiety ... łapiemy się każdego małego objawu lovu ..nawet jak nam od początku cos śmierdzi.... a później już tylko trudniej się wyzwolić
To taki monolog sama do siebie
15 2016-03-30 15:51:20 Ostatnio edytowany przez gagatka0075 (2016-03-30 16:12:36)
Toja24, masz dzieci ? Wybacz pytanie, ale czy to jest normalne żeby 10 letnie dziecko chodziło spać o 1 w nocy ?
Związek to dwoje dorosłych ludzi, dzieci to odrębny temat . Można być i rodzicem i kobieta / mężczyzną. Czyż w rodzinach gdy rodzice mieszkają razem nie ma zasad ? , że np. para chce sobie spędzić wieczór razem więc do dzieci niania / babcia , lub razem jest po 22 jak dzieciary idą spać ??
Po co facet zaprasza kobietę na randkę i każe ją spędzać z jego dzieckiem do 1 w nocy ??Margerita , z jednym się zgadzam. Nie możesz wymagać od faceta żeby się zmienił - żeby zmienił swoje zasady.
Możesz tylko odmówić spotkania w takich warunkach. Dbaj o siebie , możesz wyrazić swój pomysł na spędzanie czasu razem.Jedna uwaga - jest coraz więcej rozwiedzionych rodzin (:) , błędne jest jednak myślenie że spełniając wszystkie zachcianki dzieci rodzice im pomagają przejść trudny dla nich czas .
Dzieci potrzebują oparcia i stałych zasad, które dają im bezpieczeństwo a nie rodzica który chroni ich 24 godziny na dobę od wszelkiego zła świata ... i wynagradza rozwód. Bo świat się nie zmieni , nikt w dorosłym życiu tych "biednych " dzieci (biednych bo po rozwodzie ) nie będzie traktował ulgowo.
Ja mam dzieci, a zgadzam się z Toja24. W priorytetach.
Pójście dziecka spać o 1 w nocy na pewno zdrowe nie jest, ale i żaden dramat, zwłaszcza w piątek czy sobotę. Odeśpi na pewno.
W rodzinach, gdzie rodzice mieszkają razem, też oczywiście różnie bywa. Ale w wielu, np jak u mnie, potrzeby dziecka, zwłaszcza w wieku 0-15 lat, były zawsze ważniejsze niż dorosłego. I, dzięka losowi, trafiłam na mężczyznę, który myśli dokładnie tak samo. Dla chcącego nic trudnego wykroic chwile tylko dla siebie bez zabierania go dziecku. Kwestia organizacji. To przecież jest przejściowe , podrośnie, i zanim się obejrzymy, zamiast o czas i opiekę będzie prosiło tylko o kasę. A jeśli dziecko, jak w tym przypadku, potrzebuje tego czasu z tatą, zwłaszcza gdy matka jest jaka jest, to takiego mężczyznę tylko pochwalić. Małemu właśnie to daje widocznie poczucie bezpieczeństwa. O niani/babci autorka nawet nie wspomina, więc może tego nie praktykują. "Wynagradzaniem rozwodu" bym tego nie nazwała, choć tak szczerze to uważam, że należy się dzieciom jak psu buda. Z zachowaniem zdrowego rozsądku, rzecz jasna. Wielokrotnie na tym forum użalano się nad przeżywającymi traumę dorosłymi, a przecież dla dzieci jest ona o wiele większa, bo na rozpad rodziny nie mają wpływu. To rodzice mieszają im w życiu i.oni powinni im tę sytuację ułatwić. Choćby poprzez przedłożenie ich potrzeb nad te ewentualnej przyszłej partnerki, obcej w końcu jednak osoby.
I zgadzam się z radą dla Autorki. Akceptujesz sytuację albo odpuszczasz.
Ja nie uwazam ze wszystko stracone. Moze jeszcze cos bedzie jedyne co uwazam to ze Autorka powinna wyluzować i na pewno nie czepiać sie w ten sposob dzieciaków. Zła droga. Dzieci dla rodzica zawsze bedą najwazniejsze. Tzn uwazam ze tak powinno byc. A skoro tych chłopców matka sie nie zajmuje nimi zbytnio to całe szczescie ze ojciec sie opiekuje. Uwazam ze to bardzo dobrze o nim swiadczy
A z drugiej strony kobietki - przeciez każda z nas, wiązac sie z mężczyzna mającym dzieci powinna byc świadoma takich wlasnie możliwych trudności. Mówiąc szczerze nie rozumiem kobiet, ktore angażują sie w relacje z takimi mężczyznami a potem maja problemy takie jak powyżej. Jak dla mnie to nieodpowiedzialne. Przeciez ta Autorka wiedziała ze on ma dzieci. Nie ukrywał ich
17 2016-03-30 16:08:33 Ostatnio edytowany przez gagatka0075 (2016-03-30 16:09:44)
Toja24, ponownie się z Tobą zgadzam
Ale po przeczytaniu wątku o macochach już się pozbyłam tego idealizmu. Nie dla wszystkich dzieci są najważniejsze, niestety. Bywają faceci, którzy w podobnych sytuacjach wybierają kobiety. Przykre to, dlatego należy docenić, że są jeszcze mężczyźni mający właściwe priorytety.
Ja jeszcze na miejscu Autorki ucieszylabym sie ze ten facet jest taki odpowiedzialny. Nie Piotruś Pan któremu sie zachciało nowego zwiazku, wiec dzieci idą na dalszy plan, tylko nadal odpowiedzialny i kochający tata. Przejmowałabym sie gdyby miał dzieci i miał je, kolokwialnie mówiąc w nosie. Przeciez w perspektywie dalszego zycia, gdyby mieli byc razem to dobrze rokuje taki rozsądny partner.
No ale ja młoda jestem, pewnie młodsza od Autorki i niedoświadczona. Co ja tam wiem
19 2016-03-30 17:15:29 Ostatnio edytowany przez josz (2016-03-30 17:43:30)
Wakacje są z jego rodzeństwem tzn siostra z mężem i dziećmi i bratem z jego dziewczyną i jej dziećmi oraz córka brata jej mąż i dziecko.
...czyli sytuacja analogiczna, więc dlaczego Ty zostałaś pominięta?
margerita888 jesteś dla niego tylko odskocznią i to na jego warunkach. Nigdy nie będziesz najważniejsza, ani Ty, ani Twoje potrzeby.
Zgadzam się z chceuciekacstad - uciekaj, bo tylko zmarnujesz czas czekając na szczęście u boku tego pana. Wejdź za radą chceuciekacstad w wątek "być drugą i macochą" w dziale Psychologia i poczytaj z jakimi problemami borykają się drugie żony, czy partnerki mężczyzn "po przejściach", którzy sprawują opiekę "zaledwie" co drugi weekend + jeden dzień w tygodniu + miesiąc wakacji + tydzień ferii zimowych.
"Twój" facet ma dzieci na co dzień i trudno się dziwić, że są dla niego najważniejsze, więc albo rybka, albo pipka.
Do tego jego była żona, jak widać, nie przemęcza się w opiece nad własnym potomstwem, więc on jest ojcem praktycznie 24 godz. na dobę i dla Ciebie zawsze (lub przynajmniej przez najbliższe 10 lat) pozostaną zaledwie ochłapy (pod dyktando syna).
Co jeszcze niepokoi; miłość i opieka nad synami to jedno, ale fakt, że on dopuszcza do sytuacji, że to syn dyktuje Wam sposób spędzania czasu (a przecież ma ojca na co dzień), że pozwala małemu siedzieć do 1 w nocy! dobitnie świadczy o tym, że stoisz bardzo daleko w "łańcuchu pokarmowym" czyt. w kolejce do serca tego pana.
Domyślam się, że jesteś sporo od niego młodsza, postaraj się zapanować na tą "chemią" i kieruj się rozsądkiem, a rozsądek podpowiada - UCIEKAJ!
Odniosę się jeszcze do tej "chemii" która Was łączy. On, jak większość facetów po prostu potrzebuje kobiety, żeby sobie ulżyć i podejrzewam, że niestety spełniasz tylko rolę "usługową".
On nie traktuje Cię jak partnerki do życia, nie dba o Twoje potrzeby, nie liczy się z Twoim zdaniem, nie szanuje Cię niestety, jesteś tylko kobietą do łóżka. Sam fakt, że nie uwzględnił Cię w swoich planach wakacyjnych, świadczy o tym, że nie traktuje Cie poważnie i nie jesteś na tyle ważna, żebyś mogła dołączyć do jego bliskich.
Ktoś tutaj napisał, że trafiłaś na super faceta. Nie zgadzam się, może i on jest super - tatą, ale partnerem jest żadnym.
20 2016-03-30 20:52:30 Ostatnio edytowany przez EeeTam (2016-03-30 20:54:14)
Egoizm kobiet jest jednak niezmierzony...
Synowie mieszkają na co dzień z nim
Synowie mają matkę, jego byłą żonę ale ona twierdzi że nie może brać małego do siebie na dłużej bo ma tylko jeden pokój i mieszka z nowym facetem.
to co on ma z tym dzieckiem zrobić - w piwnicy zamykać, żeby jaśnie pani miała komfort?
No ale ja młoda jestem, pewnie młodsza od Autorki i niedoświadczona. Co ja tam wiem
Jesteś po prostu wyjątkiem - większość kobiet nie trawi dzieci swoich partnerów z poprzednich związków, chociaż same dzieci mają i dla nich chcą akceptacji.
Przeciez w perspektywie dalszego zycia, gdyby mieli byc razem to dobrze rokuje taki rozsądny partner.
No właśnie jako partner rokuje marnie. Albo i gorzej.
Kim ona ma być w tej relacji? Rozrywką? Dodatkiem do JEGO rodziny? Bo partnerką na pewno nie. Partnerka jest częścią rodziny. Równorzędną. Jeśli facet decyduje się na PARTNERKĘ to włącza ją w swój świat, wspólnie z nią układa dalsze życie, czyni z niej osobę równoirzędną i decyzyjną.
Tu nie ma nawet śladu takich poczynań.
Facet wychowuje sam dzieci. Robi dokładnie to, co tysiące samotnych matek w naszym kraju. Im jakoś nikt pomnika nie stawia, nie widze powodu, żeby stawiać jemu.
Z tych tysięcy samotnych matek wiele zakłada ponownie rodziny. I jakoś umieją połączyć rolę matki i partnerki.
Młody ma 10 lat. Wychowuje go ojciec. I tenże ojciec powinien zadbać o zapewnienie dziecku poczucia normalności. Stawianie 10-latka w roli najważniejszej osoby decyzyjnej w rodzinie nie jest normalnością. Ustawianie potencjalnej przyszłej partnerki pod dyktando 10-latka nie jest normalnością. Szanse na wychowanie tego dziecka na sensownego mężczyznę przy takim podejściu są znikome. Szanse na udany związek z jego ojcem - praktycznie żadne
Małe sprostowanko:-) otóż z tym spaniem chłopca jest tak niestety często. W weekendy i gdy ma wolne chodzi bardzo późno spać. Szczerze to irytuje mnie to i po prostu to powiedziałam, nikt krzywdy dziecku nie robi gdy idzie ono spać wcześniej niż dorośli. Oczywiście są osoby które uważają że jakiekolwiek zasady i dyscyplina nie są wskazane dla dzieci, ale ja do takich osób nie należę, oczywiście wolność Tomku w swoim domku, poprosiłam jedynie mojego partnera żeby nie wprowadzal sztucznego zamieszania i nie nalegał na chłopca żeby ten szedł wcześniej spać tylko wtedy gdy ja przychodzę. Jeśli ma zamiar wprowadzać"tresurę" to każdego wieczoru i w każdy weekend a nie od święta gdy ja przychodzę wieczorem.
23 2016-03-30 21:47:05 Ostatnio edytowany przez EeeTam (2016-03-30 21:48:46)
Facet wychowuje sam dzieci. Robi dokładnie to, co tysiące samotnych matek w naszym kraju. Im jakoś nikt pomnika nie stawia, nie widze powodu, żeby stawiać jemu.
Nikt mu nie stawia.
Z tych tysięcy samotnych matek wiele zakłada ponownie rodziny. I jakoś umieją połączyć rolę matki i partnerki.
Bo wchodzą w związki z mężczyznami, a ci nie rywalizują raczej z dziećmi. Co innego kobiety.
Może Ty odpowiesz, skoro tak zioniesz jadem: skoro matka nie chce brać dzieci do siebie, to ojciec dla komfortu obecnej partnerki ma je zamykać w piwnicy czy oddawać do jakiegoś schroniska?
I kolejne pytanie: to pani nie wiedziała, że wchodzi w związek z ojcem mającym dzieci u siebie?
Pani, jak widać, czuje się upoważniona nawet do wychowywania owych dzieci (decydowania, kiedy mają iść spać), chociaż nie mieszka z ich ojcem pod jednym dachem.
Może Ty odpowiesz, skoro tak zioniesz jadem: skoro matka nie chce brać dzieci do siebie, to ojciec dla komfortu obecnej partnerki ma je zamykać w piwnicy czy oddawać do jakiegoś schroniska?
I kolejne pytanie: to pani nie wiedziała, że wchodzi w związek z ojcem mającym dzieci u siebie?
Zadam więc pytanie : czy on nie wiedzial wchodząc w związek z kobietą, że w takiej sytuacji musi w swoim życiu zrobić miejsce i dla niej? Czy może powinien zamknąć ja w piwnicy?
25 2016-03-30 21:58:29 Ostatnio edytowany przez EeeTam (2016-03-30 22:00:07)
Zadam więc pytanie : czy on nie wiedzial wchodząc w związek z kobietą, że w takiej sytuacji musi w swoim życiu zrobić miejsce i dla niej? Czy może powinien zamknąć ja w piwnicy?
Facet bez nogi poznaje kobietę. Komentarz Allmy: czyżby wchodząc w związek nie wiedział, że powinien mieć obie nogi, żeby móc chodzić z nią na spacery... Ale może masz rację - nie można kobiety traktować jak istoty dorosłej, wiedzącej czym jest samotne ojcostwo... Tak?
I może mi wytłumacz dlaczego w takich sytuacjach kobieta ma zawsze problem, a mężczyzna nie - mężczyzna wiążący się z samotna matką raczej rozumie ograniczenia stąd wynikające, kobieta nie. Dlaczego jesteście takimi egoistkami, dlaczego rywalizujecie z dziećmi?
Facet bez nogi poznaje kobietę. Komentarz Allmy: czyżby wchodząc w związek nie wiedział, że powinien mieć obie nogi, żeby móc chodzić z nią na spacery... Ale może masz rację - nie można kobiety traktować jak istoty dorosłej, wiedzącej czym jest samotne ojcostwo... Tak?
A to posiadanie dzieci to jakas forma niepełnosprawności? Nie wiedziałam.
Nie. Dorosły facet powinien wiedzieć co to znaczy być w związku. Dzieci zawsze dla niego będą najważniejsze. To jasne. Jednak jeśli nie widzi technicznej możliwości wpuszczenia w swoje życie kobiety, to nie powinien tego robić. Proste.
27 2016-03-30 22:06:50 Ostatnio edytowany przez EeeTam (2016-03-30 22:08:08)
Nie. Dorosły facet powinien wiedzieć co to znaczy być w związku. Dzieci zawsze dla niego będą najważniejsze. To jasne. Jednak jeśli nie widzi technicznej możliwości wpuszczenia w swoje życie kobiety, to nie powinien tego robić. Proste.
On ma techniczne możliwości, tylko jaśnie pani żąda więcej. Jaśnie Pani żąda, żeby pozbywał się dzieci, kiedy Jaśnie Pani nie chce ich oglądać. Jaśnie Pani wiedziała o takiej sytuacji wchodząc w związek, ale - jak to kobieta - myślała, że sobie faceta wytresuje i zepchnie dzieci na margines. A tu zonk.
Ciekawe jaki byłby twój komentarz przy odwróceniu sytuacji - to mężczyźnie przeszkadzają dzieci kobiety. W łyżce wody byś go utopiła, co?
On ma techniczne możliwości, tylko jaśnie pani żąda więcej. Jaśnie Pani żąda, żeby pozbywał się dzieci, kiedy Jaśnie Pani nie chce ich oglądać. Jaśnie Pani wiedziała o takiej sytuacji wchodząc w związek, ale - jak to kobieta - myślała, że sobie faceta wytresuje i zepchnie dzieci na margines. A tu zonk.
Ciekawe jaki byłby twój komentarz przy odwróceniu sytuacji - to mężczyźnie przeszkadzają dzieci kobiety. W łyżce wody byś go utopiła, co?
Strasznie agresywny jesteś a na dodatek posiadasz szklaną kulę, to drugie zawsze wydawało mi się być damskim atrybutem.
Ona chce od czasu do czasu spędzić chwilę tylko we dwoje. Może Cię zaskocze, ale nawet małżeństwa tak robią.
29 2016-03-30 22:15:09 Ostatnio edytowany przez Toja24 (2016-03-30 22:17:05)
Ten mężczyzna wpuścił te kobietę do swojego zycia. Spędza z nią czas. Ona ma po prostu problem bo chce wiecej. I wybaczcie ale to naprawde dla mnie przesada, rościć jakies pretensje kiedy chłopiec ma iść spac... W domu jego ojca. Autorka nie powinna zgłaszać uwag i wkraczać w kompetencje ojca. Poza tym chłopiec ma dopiero 10 lat. Ta sytuacja moze dla niego byc trudna. Rodzice osobno. Rozwód. Mama w innym miejscu a on ma jesacze tolerować nowa partnerkę ojca ktora zgłasza jakies uwagi? Ja bym na jego miejscu na pewno nie chciała.
I dobrze napisał ktoś powyżej, zazwyczaj mezczyzni nie rywalizują z dziećmi partnerki o jej czas. Przynajmniej ja sie z tym nie spotkałam. To kobiety maja problem ze partner poświęca im za mało uwagi, czuja sie 'zaniedbane'. Nie rozumiem tego zachowania, a przeciez sama jestem kobietą.
Poza tym moze byc temu ojcu ciezko spędzać czas we dwoje jesli jest sam z tymi chłopakami. Jak widać z postu, ich matka nie poświęca im czasu.
30 2016-03-30 22:17:05 Ostatnio edytowany przez EeeTam (2016-03-30 22:18:53)
Ona chce od czasu do czasu spędzić chwilę tylko we dwoje. Może Cię zaskocze, ale nawet małżeństwa tak robią.
No właśnie - czym tu się różni od życia w małżeństwie? Tym tylko, że w niedzielę mają dodatkowych parę godzin dla siebie, kiedy dziecko jest u matki. Poza tym norma - mają noce, mają czas kiedy 12-latek zajmuje się swoimi sprawami.
Bo skąd niby wyciągasz wniosek, że tego czasu dla siebie wcale nie mają?
A może mieliby tego czasu jeszcze więcej dla siebie, gdyby nie jej córka? Może lepiej by było, gdyby oddała ją ojcu?
dlaczego w takich sytuacjach kobieta ma zawsze problem, a mężczyzna nie - mężczyzna wiążący się z samotna matką raczej rozumie ograniczenia stąd wynikające, kobieta nie. Dlaczego jesteście takimi egoistkami, dlaczego rywalizujecie z dziećmi?
ZWróć uwagę, że autorka również rozumie ograniczenia. Sama jest zresztą samotną matką. Jest różnica między ograniczeniami a totalnym zepchnięciem na dalszy plan.
Kobieta, która wiąże się z mężczyzną bez nogi rozumie, że tańczyć z nim nie będzie i na to nie liczy. Ale kobieta, która wiąże się z mężczyzną, który chce związku liczy na związek. Minął rok, a trudno to związkiem nazwać. Ona nadal jest tylko dodatkiem. I w dodatku tylko wtedy kiedy sama przyjedzie (organizując opiekę własnemu, znacznie młodszemu dziecku).
Po co ludzie wchodzą w związki? Z reguły, żeby założyć rodzinę. Jaką można mieć rodzinę z facetem, który traktuje kobietę jak dodatek do swojej rodziny? Kim ona ma być w tym układzie?
Nie widzę tu zazdrości, nie widzę rywalizacji. Widzę potrzebę stworzenia normalnego związku. Z akceptacją ograniczeń, które wynikają z sytuacji obojga. Tyle, że ograniczeniem w tej sytuacji jest np. to, że nie moga spontanicznie wyjechać na Karaiby na pół roku. To, że ich "randki" odbywają się wyłącznie w towarzystwie dziecka i w miejscach przez dziecko wyznaczonych nie jest naturalnym ograniczeniem wynikającym z sytuacji, ale ograniczeniem wynikającym z dziwnego podejścia mężczyzny.
I wiesz, nie wiem czy znalazłbyś znowu takie rzesze mężczyzn, którzy chętnie związaliby się z samotną matką, z którą nie mogłiby spędzić kilku godzin sam na sam. Albo którym dziecko tejże matki wyznaczałoby miejsce randek i im nieodłącznie towarzyszyło.
allama napisał/a:Ona chce od czasu do czasu spędzić chwilę tylko we dwoje. Może Cię zaskocze, ale nawet małżeństwa tak robią.
No właśnie - czym tu się różni od życia w małżeństwie? Tym tylko, że w niedzielę mają dodatkowych parę godzin dla siebie, kiedy dziecko jest u matki. Poza tym norma - mają noce, mają czas kiedy 12-latek zajmuje się swoimi sprawami.
Bo skąd niby wyciągasz wniosek, że tego czasu dla siebie wcale nie mają?
A może mieliby tego czasu jeszcze więcej dla siebie, gdyby nie jej córka? Może lepiej by było, gdyby oddała ją ojcu?
Poza tym mają czas sami dla siebie, bo od czasu do czasu dzieci na weekend odstawia się np do babci Tego brakuje autorce. Oczywiście moim skromnym zdaniem.
Ty się burzysz, bo to nie matka mówi "kochanie wyslijmy dzieci w kosmos na weekend" tylko mówi to inna kobieta. Tego nie rozumiem.
(...) dla mnie dziwne i popatrzyłabym, czy on jest takim super ojcem a nie przypadkiem kolesiem, który dał sobie wejść na głowę dzieciom i robią co im się podoba...
Moim zdaniem tam nastąpiło pomieszanie ról. Ojciec tak bardzo chciał synom wynagrodzić stratę, że się w tym zapędził. Teraz to dzieci decydują z kim i kiedy tata się spotyka, dokąd dorośli mają pójść, kiedy są w towarzystwie dziecka, a nawet nie pozwalają na to, aby tata z partnerką pobył sam na sam, bo przecież jeśli 10-latek tak zdecyduje, to oboje będą skazani na jego towarzystwo nawet do późnych godzin nocnych. To nie jest ani normalne, ani wychowawcze. Mało tego, wbrew pozorom takie postępowanie burzy poczucie bezpieczeństwa dziecka, bo dziecko potrzebuje jasno wyznaczonych granic, a tymczasem to ono w tym układzie dyktuje warunki.
34 2016-03-30 22:26:45 Ostatnio edytowany przez EeeTam (2016-03-30 22:32:58)
ZWróć uwagę, że autorka również rozumie ograniczenia. Sama jest zresztą samotną matką. Jest różnica między ograniczeniami a totalnym zepchnięciem na dalszy plan.
A z czego wnosisz o tym totalnym zepchnięciu?
Minął rok, a trudno to związkiem nazwać. Ona nadal jest tylko dodatkiem. I w dodatku tylko wtedy kiedy sama przyjedzie (organizując opiekę własnemu, znacznie młodszemu dziecku).
Po co ludzie wchodzą w związki? Z reguły, żeby założyć rodzinę. Jaką można mieć rodzinę z facetem, który traktuje kobietę jak dodatek do swojej rodziny? Kim ona ma być w tym układzie?
On jej nie traktuje jak dodatek, to ona sama się tak traktuje. Jej niechęć do dzieci i próby ich wychowywania bez wątpienia mają wpływ na jego zaangażowanie.
I w dodatku tylko wtedy kiedy sama przyjedzie (organizując opiekę własnemu, znacznie młodszemu dziecku).
Po 1. nie organizuje sama opieki dla dziecka, tylko ma exa odpowiedzialnego.
Po 2. A skąd wiesz dlaczego on do niej nie przyjeżdża? Skoro on dzieci pozbyć się nie może (bo nie ma odpowiedzialnej ex) - czy ona zaprasza go z dziećmi?
Nie widzę tu zazdrości, nie widzę rywalizacji. Widzę potrzebę stworzenia normalnego związku. Z akceptacją ograniczeń, które wynikają z sytuacji obojga. Tyle, że ograniczeniem w tej sytuacji jest np. to, że nie moga spontanicznie wyjechać na Karaiby na pół roku. To, że ich "randki" odbywają się wyłącznie w towarzystwie dziecka i w miejscach przez dziecko wyznaczonych nie jest naturalnym ograniczeniem wynikającym z sytuacji, ale ograniczeniem wynikającym z dziwnego podejścia mężczyzny.
Ale to nie są randki, on ja wpuścił do swojego życia rodzinnego. Tylko ona nie potrafi zaakceptować zasad panujących w tym domu.
I wiesz, nie wiem czy znalazłbyś znowu takie rzesze mężczyzn, którzy chętnie związaliby się z samotną matką, z którą nie mogłiby spędzić kilku godzin sam na sam. Albo którym dziecko tejże matki wyznaczałoby miejsce randek i im nieodłącznie towarzyszyło.
Dziecko nie dające chwili wytchnienia, to twoja projekcja, pisałem o tym w poprzednim poście.
Nota bene, sytuacja z dzieckiem nie będzie trwać długo - max 2-3 lata i chłopak sam nie będzie chciał z nimi tyle czasu spędzać.
I jeszcze raz pytanie, na które nie odpowiadasz- co on ma z tym dzieckiem zrobić, zamykać w piwnicy?
Teraz to dzieci decydują z kim i kiedy tata się spotyka
Nieprawda, to twoja projekcja. facet się z nią spotyka i nie ma słowa, żeby dziecko decydowało kiedy.
Mało tego, wbrew pozorom takie postępowanie burzy poczucie bezpieczeństwa dziecka, bo dziecko potrzebuje jasno wyznaczonych granic, a tymczasem to ono w tym układzie dyktuje warunki.
Wyjaśnij mi, dlaczego mężczyzna na etapie rocznego związku i mieszkania odrębnie nie ma potrzeby wychowywania cudzych dzieci, a kobieta ma.
Poza tym mają czas sami dla siebie, bo od czasu do czasu dzieci na weekend odstawia się np do babci
Tego brakuje autorce. Oczywiście moim skromnym zdaniem.
Nie znajduję słowa o dziadkach w wypowiedzi autorki, więc nie mam się do czego odnosić. Może mogą się zając, może nie mogą, może nie chcą, może nie żyją, może dzieci nie chcą do nich chodzić. Nie wiem, więc nie będę o tym dyskutował.
Nieprawda, to twoja projekcja. facet się z nią spotyka i nie ma słowa, żeby dziecko decydowało kiedy.
To może niech się wypowie Autorka wątku i wszystko będzie jasne, aczkolwiek czy tak trudno wpaść na to, że był to skrót myślowy? Za to niewątpliwie dziecko podejmuje tutaj decyzje, które powinny należeć do dorosłych.
Wyjaśnij mi, dlaczego mężczyzna na etapie rocznego związku i mieszkania odrębnie nie ma potrzeby wychowywania cudzych dzieci, a kobieta ma.
A po czym sądzisz, że ona ma potrzebę wychowywania cudzych dzieci? Sama rozmowa na ten temat nie jest niczym nagannym, zwłaszcza, że jeśli tworzy się z kimś związek, to druga strona jak najbardziej ma prawo do głośnego wyrażenia własnego zdania czy zasygnalizowania potrzeb.
36 2016-03-30 23:07:14 Ostatnio edytowany przez gagatka0075 (2016-03-30 23:22:42)
pannapanna napisał/a:(...) dla mnie dziwne i popatrzyłabym, czy on jest takim super ojcem a nie przypadkiem kolesiem, który dał sobie wejść na głowę dzieciom i robią co im się podoba...
Moim zdaniem tam nastąpiło pomieszanie ról. Ojciec tak bardzo chciał synom wynagrodzić stratę, że się w tym zapędził. Teraz to dzieci decydują z kim i kiedy tata się spotyka, dokąd dorośli mają pójść, kiedy są w towarzystwie dziecka, a nawet nie pozwalają na to, aby tata z partnerką pobył sam na sam, bo przecież jeśli 10-latek tak zdecyduje, to oboje będą skazani na jego towarzystwo nawet do późnych godzin nocnych. To nie jest ani normalne, ani wychowawcze. Mało tego, wbrew pozorom takie postępowanie burzy poczucie bezpieczeństwa dziecka, bo dziecko potrzebuje jasno wyznaczonych granic, a tymczasem to ono w tym układzie dyktuje warunki.
Możliwe, że to nie on do tej pory zajmował się wychowaniem chłopców i niewielkie ma o tym pojęcie. Częste jest także, że mężczyźni są mniej wymagającymi, bardziej liberalnymi rodzicami. Co nie oznacza, że z czasem nie nauczą się trzymać większej dyscypliny. I może im faktycznie tak po ludzku z racji sytuacji tych dzieci żal. Spoko, ogarną.się, kiedy będzie im naprawdę zależało. Bo tu, przyznam szczerze, tego, że mu zależy, nie widać.
To, że spotkania odbywają się w miejscach wybranych przez dziecko jest zrozumiałe. Nie pójdzie się z dzieckiem do mega eleganckiej restauracji, opery, filharmoni, ale raczej tam, gdzie dostępne są rozrywki dla dzieci, czyli np. Maca, zoo, parku, czy nawet do kina, ale na film stosowny do wieku małolata.
Tak bywa i w małżeństwach, że przebywanie sam na sam ma się tylko nocą. A wszelkie wyjścia, wyjazdy, wakacje są wspólne i dostosowuje się je do ogółu. I wielu nie ma z tym problemu. Nigdy nie miałam poczucia, że przez takie stałe przebywanie z dziećmi cierpi moja damsko-męska relacja, wręcz przeciwnie.
Zgadzam się z Ee Tam, nie spotkałam się jeszcze z takimi pretensjami że strony mężczyzn, a byłam wychowywana przez ojczyma, i moi bratankowie też są. O znajomych nie wspomnę. Każdy ze znanych mi ojczymow łatwo godził się z sytuacją.
A z czego wnosisz o tym totalnym zepchnięciu?
Z tegoż samego tekstu źródłowego, z którego Ty wniosłeś o zazdrości, rywalizacji autorki i wielu innych kobiet w stosunku do dzieci swoich partnerów.
On jej nie traktuje jak dodatek, to ona sama się tak traktuje. Jej niechęć do dzieci i próby ich wychowywania bez wątpienia mają wpływ na jego zaangażowanie.
Hmmm, a jak Ty sobie wyobrażasz dalsze etapy tego związku bez jej ingerencji w wychowywanie jego dzieci? Szczególnie młodszego? Jak mają razem zamieszkać (tak, wiem, że autorka nic o takich planach nie napisałą, ale to raczej nieodłączny element każdego związku) jeśli jej nie wolno się odezwać w sprawach dotyczących dzieci? Czy sugestia ze strony przyszłej macochy, że 10-latek powinien wcześniej chodzić spać jest tak straszną ingerencją w kompetencje ojca?
Po 1. nie organizuje sama opieki dla dziecka, tylko ma exa odpowiedzialnego.
Po 2. A skąd wiesz dlaczego on do niej nie przyjeżdża? Skoro on dzieci pozbyć się nie może (bo nie ma odpowiedzialnej ex) - czy ona zaprasza go z dziećmi?
Tu faktycznie mogę się z Tobą zgodzić.
Ale to nie są randki, on ja wpuścił do swojego życia rodzinnego. Tylko ona nie potrafi zaakceptować zasad panujących w tym domu.
Wpuścił, ale jako ten wspomniany dodatek. Jeśli ona ma być pełnoprawną partnerką to powinna mieć wpływ na zasady w domu, nie tylko mieć prawo je zaakceptować.
Dziecko nie dające chwili wytchnienia, to twoja projekcja, pisałem o tym w poprzednim poście.
Dziecko nie dające chwili wytchnienia to Twoja interpretacja moich słów. Tu jest raczej dziecko, które nie akceptuje nowej partnerki ojca, a ojciec uważa, że umniejszając znaczenie kobiety uniknie konfliktu ze strony syna.
Nota bene, sytuacja z dzieckiem nie będzie trwać długo - max 2-3 lata i chłopak sam nie będzie chciał z nimi tyle czasu spędzać.
Po 2-3 latach to będzie pozamiatane.
I jeszcze raz pytanie, na które nie odpowiadasz- co on ma z tym dzieckiem zrobić, zamykać w piwnicy?
Kiedy ja wchodziłam w nowy związek umiałam znaleźć milion sposobów, żeby dziecko nie czuło się pokrzywdzone, ani mężczyzna zaniedbany. Te sposoby ściśle zależą od konkretnej sytuacji, ale są zawsze. A pominięcie autorki w wakacyjnych planach świadczy o tym, że facetowi się nie chce/nie widzi potrzeby szukać jakichkolwiek sposobów na połączenie roli ojca i partnera.
Aczkolwiek najważniejsze i tak pozostaje tutaj ustalenie ról. Jeśli ojciec widzi autorkę w roli partnerki życiowej to powinien na uszach ustac, zeby wytłumaczyć dziecku, że tak właśnie wygląda normalne życie dorosłych ludzi po rozwodzie. Że mają prawo do szczęścia z innymi partnerami, że nie zaniedbają przez to dzieci, że partner/partnerka stanie się równoprawnym członkiem rodziny.
vinnga napisał/a:ZWróć uwagę, że autorka również rozumie ograniczenia. Sama jest zresztą samotną matką. Jest różnica między ograniczeniami a totalnym zepchnięciem na dalszy plan.
A z czego wnosisz o tym totalnym zepchnięciu?
vinnga napisał/a:Minął rok, a trudno to związkiem nazwać. Ona nadal jest tylko dodatkiem. I w dodatku tylko wtedy kiedy sama przyjedzie (organizując opiekę własnemu, znacznie młodszemu dziecku).
Po co ludzie wchodzą w związki? Z reguły, żeby założyć rodzinę. Jaką można mieć rodzinę z facetem, który traktuje kobietę jak dodatek do swojej rodziny? Kim ona ma być w tym układzie?On jej nie traktuje jak dodatek, to ona sama się tak traktuje. Jej niechęć do dzieci i próby ich wychowywania bez wątpienia mają wpływ na jego zaangażowanie.
vinnga napisał/a:I w dodatku tylko wtedy kiedy sama przyjedzie (organizując opiekę własnemu, znacznie młodszemu dziecku).
Po 1. nie organizuje sama opieki dla dziecka, tylko ma exa odpowiedzialnego.
Po 2. A skąd wiesz dlaczego on do niej nie przyjeżdża? Skoro on dzieci pozbyć się nie może (bo nie ma odpowiedzialnej ex) - czy ona zaprasza go z dziećmi?vinnga napisał/a:Nie widzę tu zazdrości, nie widzę rywalizacji. Widzę potrzebę stworzenia normalnego związku. Z akceptacją ograniczeń, które wynikają z sytuacji obojga. Tyle, że ograniczeniem w tej sytuacji jest np. to, że nie moga spontanicznie wyjechać na Karaiby na pół roku. To, że ich "randki" odbywają się wyłącznie w towarzystwie dziecka i w miejscach przez dziecko wyznaczonych nie jest naturalnym ograniczeniem wynikającym z sytuacji, ale ograniczeniem wynikającym z dziwnego podejścia mężczyzny.
Ale to nie są randki, on ja wpuścił do swojego życia rodzinnego. Tylko ona nie potrafi zaakceptować zasad panujących w tym domu.
vinnga napisał/a:I wiesz, nie wiem czy znalazłbyś znowu takie rzesze mężczyzn, którzy chętnie związaliby się z samotną matką, z którą nie mogłiby spędzić kilku godzin sam na sam. Albo którym dziecko tejże matki wyznaczałoby miejsce randek i im nieodłącznie towarzyszyło.
Dziecko nie dające chwili wytchnienia, to twoja projekcja, pisałem o tym w poprzednim poście.
Nota bene, sytuacja z dzieckiem nie będzie trwać długo - max 2-3 lata i chłopak sam nie będzie chciał z nimi tyle czasu spędzać.
I jeszcze raz pytanie, na które nie odpowiadasz- co on ma z tym dzieckiem zrobić, zamykać w piwnicy?
Olinka napisał/a:Teraz to dzieci decydują z kim i kiedy tata się spotyka
Nieprawda, to twoja projekcja. facet się z nią spotyka i nie ma słowa, żeby dziecko decydowało kiedy.
Olinka napisał/a:Mało tego, wbrew pozorom takie postępowanie burzy poczucie bezpieczeństwa dziecka, bo dziecko potrzebuje jasno wyznaczonych granic, a tymczasem to ono w tym układzie dyktuje warunki.
Wyjaśnij mi, dlaczego mężczyzna na etapie rocznego związku i mieszkania odrębnie nie ma potrzeby wychowywania cudzych dzieci, a kobieta ma.
allama napisał/a:Poza tym mają czas sami dla siebie, bo od czasu do czasu dzieci na weekend odstawia się np do babci
Tego brakuje autorce. Oczywiście moim skromnym zdaniem.
Nie znajduję słowa o dziadkach w wypowiedzi autorki, więc nie mam się do czego odnosić. Może mogą się zając, może nie mogą, może nie chcą, może nie żyją, może dzieci nie chcą do nich chodzić. Nie wiem, więc nie będę o tym dyskutował.
Dziadkowie są, od strony bylej żony, ale chłopiec nie chce spać u nich, podobnie jak u innych członków rodziny. Dodam, że spanie dziecka u babci czy cioci nie uważam za rodzaj pozbywania się dziecka z życia, tylko budowanie jego więzi również z innymi członkami rodziny. Chłopiec nie chce powiedzieć dlaczego tak jest.
Powtarzam jeszcze raz, że nie mam zamiaru ograniczać niczyich kontaktów, ani odstawiać chłopaków na boczny tor, ponieważ wiem i próbuję zrozumieć co może dziać się w głowie 10 latka po rozwodzie rodziców a poza tym gdyby nawet coś takiego przyszło mi do głowy, to technicznie było by to praktycznie niemożliwe ponieważ jak wyżej wspomniałam dzieci mieszkają z nim.
Margerita, a rozmawialiście o tym jak miałby wyglądać wasz związek za jakiś czas? Jakieś plany wspólnego zamieszkania, wspólnego wychowywania dzieci, cokolwiek?
margerita888 napisał/a:Wakacje są z jego rodzeństwem tzn siostra z mężem i dziećmi i bratem z jego dziewczyną i jej dziećmi oraz córka brata jej mąż i dziecko.
...czyli sytuacja analogiczna, więc dlaczego Ty zostałaś pominięta?
margerita888 jesteś dla niego tylko odskocznią i to na jego warunkach. Nigdy nie będziesz najważniejsza, ani Ty, ani Twoje potrzeby.
Zgadzam się z chceuciekacstad - uciekaj, bo tylko zmarnujesz czas czekając na szczęście u boku tego pana. Wejdź za radą chceuciekacstad w wątek "być drugą i macochą" w dziale Psychologia i poczytaj z jakimi problemami borykają się drugie żony, czy partnerki mężczyzn "po przejściach", którzy sprawują opiekę "zaledwie" co drugi weekend + jeden dzień w tygodniu + miesiąc wakacji + tydzień ferii zimowych.
"Twój" facet ma dzieci na co dzień i trudno się dziwić, że są dla niego najważniejsze, więc albo rybka, albo pipka.
Do tego jego była żona, jak widać, nie przemęcza się w opiece nad własnym potomstwem, więc on jest ojcem praktycznie 24 godz. na dobę i dla Ciebie zawsze (lub przynajmniej przez najbliższe 10 lat) pozostaną zaledwie ochłapy (pod dyktando syna).
Co jeszcze niepokoi; miłość i opieka nad synami to jedno, ale fakt, że on dopuszcza do sytuacji, że to syn dyktuje Wam sposób spędzania czasu (a przecież ma ojca na co dzień), że pozwala małemu siedzieć do 1 w nocy! dobitnie świadczy o tym, że stoisz bardzo daleko w "łańcuchu pokarmowym" czyt. w kolejce do serca tego pana.
Domyślam się, że jesteś sporo od niego młodsza, postaraj się zapanować na tą "chemią" i kieruj się rozsądkiem, a rozsądek podpowiada - UCIEKAJ!Odniosę się jeszcze do tej "chemii" która Was łączy. On, jak większość facetów po prostu potrzebuje kobiety, żeby sobie ulżyć i podejrzewam, że niestety spełniasz tylko rolę "usługową".
On nie traktuje Cię jak partnerki do życia, nie dba o Twoje potrzeby, nie liczy się z Twoim zdaniem, nie szanuje Cię niestety, jesteś tylko kobietą do łóżka. Sam fakt, że nie uwzględnił Cię w swoich planach wakacyjnych, świadczy o tym, że nie traktuje Cie poważnie i nie jesteś na tyle ważna, żebyś mogła dołączyć do jego bliskich.
Ktoś tutaj napisał, że trafiłaś na super faceta. Nie zgadzam się, może i on jest super - tatą, ale partnerem jest żadnym.
Widzisz, masz racje bo poczułam się jakoś tak nie fajnie. Nie wiem jak mu to powiedzieć i czy w ogóle o tym wspominać.
Margerita, a rozmawialiście o tym jak miałby wyglądać wasz związek za jakiś czas? Jakieś plany wspólnego zamieszkania, wspólnego wychowywania dzieci, cokolwiek?
Nie, nie chcę poruszać takich tematów bo uważam że to trochę za wcześnie. Nie mam zamiaru biedaka wystraszyć
vinnga napisał/a:Margerita, a rozmawialiście o tym jak miałby wyglądać wasz związek za jakiś czas? Jakieś plany wspólnego zamieszkania, wspólnego wychowywania dzieci, cokolwiek?
Nie, nie chcę poruszać takich tematów bo uważam że to trochę za wcześnie. Nie mam zamiaru biedaka wystraszyć
Nie mam pojęcia jak by to miało nawet wyglądać. W obecnej sytuacji i organizacji życia u nich, nawet nie chciałabym razem mieszkać. Może tak jest czasem lepiej? Nie wiem.
Wiem tylko że cała trójka chce przeprowadzić się do większego mieszkania, w chwili obecnej młodszy syn śpi z ojcem (!) , starszy ma swój pokój. Więc myślę że gdy młody będzie miał swój pokój, partner powinien oduczyć go spania we dwójkę. Jak na razie jest ciężko, sam nie chce chodzić spać, czeka na tatę i już. Nie potępiam dziecka bo to nie jego wina że ojciec tak go przystosował, w końcu to rodzice wychowują dzieci, a przynajmniej tak powinno być....
43 2016-03-31 00:00:38 Ostatnio edytowany przez josz (2016-03-31 00:05:35)
Widzisz, masz racje bo poczułam się jakoś tak nie fajnie. Nie wiem jak mu to powiedzieć i czy w ogóle o tym wspominać.
Uważam, że jak najbardziej powinnaś go o to spytać, w końcu znacie się rok, a nie np. 2 m-ce. Wątpię jednak, że on udzieli Ci szczerej odpowiedzi, wymyśli cokolwiek, a prawda jest taka, że nie chce psuć pobytu swoim synom. Oni są o niego zazdrośni i być może nie chodzi o Ciebie konkretnie, a o każdą "obcą" dla nich kobietę, która pojawi się w pobliżu ich ojca.
Trudno Wasz układ nazywać związkiem, bo jesteś wpuszczana do niego kuchennymi drzwiami w wiadomym celu.
Za kilkanaście lat, gdy jego synowie będą dorośli i będą mieli własne rodziny, a ich ojciec zostanie sam, to może wtedy dotrze do nich, że swoim egoizmem zniszczyli mu życie.
Młodszy jest jeszcze za mały, żeby w ogole rozumowac takimi kategoriami.
Zresztą nie jest powiedziane, że on będzie sam, ale prawdopodobnie jeśli zwiąże się z kimś, to dopiero wtedy, gdy jego synowie będą samodzielni.
Zamierzasz czekać tyle czasu?
Tymczasem, tylko desperatka wytrzymałaby taki układ.
"w chwili obecnej młodszy syn śpi z ojcem (!) , starszy ma swój pokój. Więc myślę że gdy młody będzie miał swój pokój, partner powinien oduczyć go spania we dwójkę. Jak na razie jest ciężko, sam nie chce chodzić spać, czeka na tatę i już. Nie potępiam dziecka bo to nie jego wina że ojciec tak go przystosował, w końcu to rodzice wychowują dzieci, a przynajmniej tak powinno być...."
Że co????
Uciekaj z tego układu dziewczyno.
Za kilkanaście lat, gdy jego synowie będą dorośli i będą mieli własne rodziny, a ich ojciec zostanie sam, to może wtedy dotrze do nich, że swoim egoizmem zniszczyli mu życie.
Protestuje. On jest ojcem, on jest dorosły, on jest od podejmowania decyzji i ich egzekwowania. Jeśli ktokolwiek jakkolwiek komu coś zniszczy to on sam sobie (dzieciom z resztą też), bo z tego co widzę dzieci nie mają żadnych granic.
Daj spokój dziewczyno, wkopałaś się w tak zwany "układzik". Nie jesteś ani partnerką, ani kimś ważnym. Jak można spotykać się rok czasu i bać się zapytać faceta, jak on sobie wyobraża wspólne plany mieszkaniowe, waszą rodzinę razem? Wiesz dlaczego tak jest? Bo podświadomie wiesz, że cię zbędzie, a odpowiedz będzie rozczarowująca dla ciebie. Facet nie do związku, nie wiem na co liczysz, jeśli chcesz nadal pełnić rolę "usługową', to proszę bardzo . To nie o to chodzi, że jego dzieci są najważniejsze, tylko o to, że on nie traktuje cię na poważnie.
Wiesz na czym polega twój problem? Ty jesteś zakochana w tym mężczyźnie i zrobisz wszystko aby być z nim w związku a on cię traktuje na zasadzie: jesteś to jesteś a jak cię nie będzie to zastąpi cię inna. Ty się na to godzisz, nigdy o nic nie zapytasz (żeby się nie zdenerwował i ciebie nie pogonił) i może on nawet nie wie, że masz jakieś uwagi do waszego bycia razem. Tak więc twoim problemem nie są jego dzieci tylko jego brak głębszych uczuć do ciebie. I ty o tym wiesz dlatego nigdy nie poruszasz z nim niewygodnych tematów i dlatego nie zaproponujesz aby i ciebie zabrał na wyjazd. Cały czas udajesz zadowoloną ze wszystkiego i niekonfliktową aby tylko cię nie pogonił. Tak to widzę.
Cześć! Chciałabym podzielić się z wami moim problemem dotyczącym moich relacji z obecnym partnerem. Zacznę od początku, ja i mój partner znamy się od roku i mamy dzieci z poprzednich związków on ma dwóch synów 10 i 18 lat a ja 2 letnią córkę. Synowie mieszkają na co dzień z nim a moja córka ze mną, nie mieszkamy wszyscy razem. Moim problemem jest poczucie zaniedbania. Rozmawiałam z moim partnerem o tym, ale chciałabym poznać również Wasze zdanie.
Otóż gdy sa ferie albo weekend nie możemy spędzić razem czasu, zawsze w towarzystwie głównie jego młodszego syna, gdy moja córka jest ze swoim tatą, moim ex mp w weekend, on nie może ruszyć się z domu tylko ze mną bo jego syn/synowie są zazdrośni i źli na niego. W zeszłe wakacje pojechali oczywiście razem na wypoczynek, ale nic nie mówiłam, nie miałam pretensji bo znaliśmy się stosunkowo krótko, w te wakacje leci z dziećmi i resztą rodziny do Hiszpanii na tydzień ale oczywiście beze mnie, zapytałam czy i MY możemy gdzieś w tym roku pojechać, on odparł że pomyśli nad tym, może na weekend gdzieś pojedziemy. Czuję się źle z tą myślą, mam wrażenie że wszystko co najlepsze jest dla jego dzieci, dla mnie spływają jedynie jakieś ochłapy. Gdy gdzieś razem idziemy wspólnie z jego synem, nigdy nie pyta się mnie gdzie miałabym ochotę pójść, zawsze wybiera jego syn, po czym i tak jest nie zadowolony i ciągle marudzi. Synowie mają matkę, jego byłą żonę ale ona twierdzi że nie może brać małego do siebie na dłużej bo ma tylko jeden pokój i mieszka z nowym facetem. Chłopiec idzie do niej tylko w niedziele na 5 godzin. To nie jest tak że ja chcę się pozbyć jego syna, po prostu jestem już czasem zmęczona jego chorobliwą zazdrością. On z nim rozmawiał ale to nic nie pomogło. Czy jest sens to wszystko ciągnąć? Jak widzicie to Wy z innej perspektywy?
Odniosę się margerita888 do Twojego pierwszego postu.
Nie piszesz ile Twój partner jest po rozwodzie. Sytuacja jego dzieci jest dość dziwna. Po pierwsze nietypowo mieszkają z ojcem a nie matką bo matka układa sobie życie z kim innym. To już pierwsza trauma. Dla chłopca wbrew pozorom najważniejsza jest więź z matką bo ona będzie stanowić podstawę wszelkich związków z kobietami w późniejszym okresie. A ta została przerwana - 5 h w niedzielę na obcym terenie, na którym jest już inny partner, któremu matka poświęca uwagę i czas - to zdecydowanie za mało żeby ją odbudować.
I tu masz pierwsze wytłumaczenie dlaczego na Ciebie tak młodszy reaguje. On postrzega Ciebie jako kolejnego wroga chcącego odebrać mu ojca.
Masz też wytłumaczenie dlaczego śpi z ojcem i czeka nie niego do późna w nocy, dlaczego ma focha i chce mieć wpływ na to co pójdziecie zjeść, dlaczego marudzi - on upewnia się, ze uwaga ojca nadal jest i ojciec go nie zdradzi.
Smutne to w sumie, chłopiec ma 10 lat a emocjonalnie z pewnością cofnął się i odgrywa rolę młodszego dziecka bo to mu zapewnia emocjonalne bezpieczeństwo.
Widać, ze jego ojciec to rozumie, świadomie czy podświadomie pomaga mu przez to przebrnąć.
Powrót do normalności albo do ustabilizowania sytuacji wymaga czasu. Jego ojciec intuicyjnie przenosi uwagę tam gdzie uważa, ze jest słabe ogniwo - czyli na dzieci.
Ciebie traktuje jako dorosłą, która to rozumie - bo sama jest rodzicem.
Jeśli więc jesteś dorosła, dojrzała i masz zrozumienie dla jego sytuacji to nastaw się na wysiłek, wyrozumiałość, niespożyte pokłady cierpliwości i miłość jaką będziesz musiała ofiarować.
Jeśli nie jesteś na tym etapie i sama wymagasz opieki, zainteresowania i w sensie "emocjonalnym" nie czujesz się wystarczająco dojrzała na taki związek to odpuść sobie i poszukaj kogoś z kim Ty i córka będziecie się czuły dobrze.
margerita888 napisał/a:Widzisz, masz racje bo poczułam się jakoś tak nie fajnie. Nie wiem jak mu to powiedzieć i czy w ogóle o tym wspominać.
Uważam, że jak najbardziej powinnaś go o to spytać, w końcu znacie się rok, a nie np. 2 m-ce. Wątpię jednak, że on udzieli Ci szczerej odpowiedzi, wymyśli cokolwiek, a prawda jest taka, że nie chce psuć pobytu swoim synom. Oni są o niego zazdrośni i być może nie chodzi o Ciebie konkretnie, a o każdą "obcą" dla nich kobietę, która pojawi się w pobliżu ich ojca.
Trudno Wasz układ nazywać związkiem, bo jesteś wpuszczana do niego kuchennymi drzwiami w wiadomym celu.
Za kilkanaście lat, gdy jego synowie będą dorośli i będą mieli własne rodziny, a ich ojciec zostanie sam, to może wtedy dotrze do nich, że swoim egoizmem zniszczyli mu życie.
Młodszy jest jeszcze za mały, żeby w ogole rozumowac takimi kategoriami.
Zresztą nie jest powiedziane, że on będzie sam, ale prawdopodobnie jeśli zwiąże się z kimś, to dopiero wtedy, gdy jego synowie będą samodzielni.
Zamierzasz czekać tyle czasu?Tymczasem, tylko desperatka wytrzymałaby taki układ.
Też podobnie rozumuję, mam wrażenie że on chce zaspokoić potrzeby wszystkich, chce żeby każdy był zadowolony. Ale niestety tak nie jest. Nie da rady wszystkich uszczęśliwić. Zawsze ktoś będzie bardziej lub mniej zadowolony, to jest sztuka kompromisów. Być może on uważa że ja jestem dorosła i potrafię zrozumieć i "znieść" więcej niż jego synowie, zwłaszcza młodszy, nie wiem. Na pewno jest to prawda że starszy i "mądrzejszy" powinien mieć więcej cierpliwości. Tylko czasem obawiam się że kiedyś mogą mi puścić nerwy. Chcę dać nam czas ale nie chcę po prostu żeby ten czas był dla mnie narastającą frustracją.
margerita888 napisał/a:vinnga napisał/a:Margerita, a rozmawialiście o tym jak miałby wyglądać wasz związek za jakiś czas? Jakieś plany wspólnego zamieszkania, wspólnego wychowywania dzieci, cokolwiek?
Nie, nie chcę poruszać takich tematów bo uważam że to trochę za wcześnie. Nie mam zamiaru biedaka wystraszyć
Nie mam pojęcia jak by to miało nawet wyglądać. W obecnej sytuacji i organizacji życia u nich, nawet nie chciałabym razem mieszkać. Może tak jest czasem lepiej? Nie wiem.
Wiem tylko że cała trójka chce przeprowadzić się do większego mieszkania, w chwili obecnej młodszy syn śpi z ojcem (!) , starszy ma swój pokój. Więc myślę że gdy młody będzie miał swój pokój, partner powinien oduczyć go spania we dwójkę. Jak na razie jest ciężko, sam nie chce chodzić spać, czeka na tatę i już. Nie potępiam dziecka bo to nie jego wina że ojciec tak go przystosował, w końcu to rodzice wychowują dzieci, a przynajmniej tak powinno być....
Obawiam się, że natłukliśmy się w klawiaturę niepotrzebnie, snując wizje związku partnerskiego...
Margerita, czy Ty masz jakiekolwiek podstawy, żeby sądzić, że on Cię bierze pod uwagę w swoich życiowych planach?
Dla mnie to niesamowicie dziwne, że facet w tym wieku i takiej sytuacji nigdzie nie wspomina o jakiejś wspólnej przyszłości. W sumie może i nie dziwne jeśli on takich planów w stosunku do Ciebie nie ma...
EeeTam napisał/a:dlaczego w takich sytuacjach kobieta ma zawsze problem, a mężczyzna nie - mężczyzna wiążący się z samotna matką raczej rozumie ograniczenia stąd wynikające, kobieta nie. Dlaczego jesteście takimi egoistkami, dlaczego rywalizujecie z dziećmi?
ZWróć uwagę, że autorka również rozumie ograniczenia. Sama jest zresztą samotną matką. Jest różnica między ograniczeniami a totalnym zepchnięciem na dalszy plan.
Kobieta, która wiąże się z mężczyzną bez nogi rozumie, że tańczyć z nim nie będzie i na to nie liczy. Ale kobieta, która wiąże się z mężczyzną, który chce związku liczy na związek. Minął rok, a trudno to związkiem nazwać. Ona nadal jest tylko dodatkiem. I w dodatku tylko wtedy kiedy sama przyjedzie (organizując opiekę własnemu, znacznie młodszemu dziecku).
Po co ludzie wchodzą w związki? Z reguły, żeby założyć rodzinę. Jaką można mieć rodzinę z facetem, który traktuje kobietę jak dodatek do swojej rodziny? Kim ona ma być w tym układzie?Nie widzę tu zazdrości, nie widzę rywalizacji. Widzę potrzebę stworzenia normalnego związku. Z akceptacją ograniczeń, które wynikają z sytuacji obojga. Tyle, że ograniczeniem w tej sytuacji jest np. to, że nie moga spontanicznie wyjechać na Karaiby na pół roku. To, że ich "randki" odbywają się wyłącznie w towarzystwie dziecka i w miejscach przez dziecko wyznaczonych nie jest naturalnym ograniczeniem wynikającym z sytuacji, ale ograniczeniem wynikającym z dziwnego podejścia mężczyzny.
I wiesz, nie wiem czy znalazłbyś znowu takie rzesze mężczyzn, którzy chętnie związaliby się z samotną matką, z którą nie mogłiby spędzić kilku godzin sam na sam. Albo którym dziecko tejże matki wyznaczałoby miejsce randek i im nieodłącznie towarzyszyło.
Ach, no właśnie...
Wiesz na czym polega twój problem? Ty jesteś zakochana w tym mężczyźnie i zrobisz wszystko aby być z nim w związku a on cię traktuje na zasadzie: jesteś to jesteś a jak cię nie będzie to zastąpi cię inna. Ty się na to godzisz, nigdy o nic nie zapytasz (żeby się nie zdenerwował i ciebie nie pogonił) i może on nawet nie wie, że masz jakieś uwagi do waszego bycia razem. Tak więc twoim problemem nie są jego dzieci tylko jego brak głębszych uczuć do ciebie. I ty o tym wiesz dlatego nigdy nie poruszasz z nim niewygodnych tematów i dlatego nie zaproponujesz aby i ciebie zabrał na wyjazd. Cały czas udajesz zadowoloną ze wszystkiego i niekonfliktową aby tylko cię nie pogonił. Tak to widzę.
Araquelle, ja właśnie poruszam te tematy, ale odpowiedź jest zawsze taka sama że on nie wie co może w tej kwestii zrobić i jak rozwiązać ten problem. Między wierszami próbuję wyczytać że chciałby jeszcze trochę czasu, na opanowanie tego wszystkiego. Ja to rozumiem i nie chcę nic robić na chybcika.
On jest po rozwodzie około dwa lata. Z tego co mi mówił cały czas musiał się zajmować dziećmi po pracy i w weekendy, jego żona ponoć nigdy nie wiedziała co robić z dziećmi w wolnym czasie albo co robić do jedzenia, obowiązki ją przerastały. Ale nie mogę oceniać bo to jest wersja tylko jednej ze stron, ciężko powiedzieć jak było w 100%.
Czytając to wszystko mam wrażenie, że w tej relacji po prostu nie gra, jakkolwiek byśmy nie nazywali powodów czy przyczyn... Dlatego moim zdaniem raczej należy pójść dalej niż trzymać na siłę, szczególnie jeśli nie pierwszy raz jest się w takiej sytuacji. Innymi słowy, Autorko, zapewne jak każdy nie chcesz być sama itd., ale skoro masz już pewne doświadczenia, to teraz może lepiej szukać "lepszych opcji" ? Twój aktualny partner chyba nie jest dla ciebie (i odwrotnie), skoro jest jak jest?
Nawet nie chce mi się komentować tego wylewu kobiecego egoizmu. W każdym razie witamy w świecie, w którym żyje większość mężczyzn w związkach nr x.
Nawet nie chce mi się komentować tego wylewu kobiecego egoizmu. W każdym razie witamy w świecie, w którym żyje większość mężczyzn w związkach nr x.
Nie wiem dlaczego widzisz tutaj wyłącznie egoizm - nazywasz nim dążenie do normalności i równowagi?
Za to ja od początku odnoszę wrażenie, że z kolei Ty gloryfikujesz tego (i nie tylko tego) mężczyznę, który notabene popełnia mnóstwo błędów - zarówno w relacji z dziećmi, jak i w relacji z partnerką.
56 2016-03-31 14:46:15 Ostatnio edytowany przez gagatka0075 (2016-03-31 15:01:26)
I jak w wielu wątkach mamy tu całkowicie sprzeczne interpretacje sytuacji. Jedni widzą tu dziecioterroryzm, inni godną pochwały troskliwość ojcowska. Ja wychodzę z założenia, że wolę być nadopiekuńcza niż zaniedbujaca. Co niekoniecznie oznacza pozwalanie na wszystko.
Olinko, w dzisiejszych czasach popularne jest nie tylko bezstresowe wychowywanie dzieci, ale i notoryczny brak czasu rodziców dla swoich pociech i wynagradzanie tego komórkami, komputerem, nieograniczaniem korzystania z neta i telewizora. Tu mężczyzna poświęca synkowi cały swój wolny czas i uwagę. Robi to z własnej, nieprzymuszonej woli. I najwidoczniej nie umie być surowy. Taki jest jego wybór i ma do niego prawo. On tu swojej krzywdy i straty nie czuje. Choć fakt, że i nie ma innego wyjścia, bo matka się chamsko wypieła. I być może tak mu to małżeństwo dopieklo, że niespieszno mu do kolejnej, bliskiej relacji. Skoro młody nie chce spędzać czasu z dziadkami, a on go nie zmusza, to też ich sprawa. Mógłby też zostawać z bratem, o nim jakoś wiele nie wiadomo.
I tak naprawdę Wasze prognozy o jego ewentualnie samotnej przyszłości mogą być nietrafione, tak samo jak o rozwydrzeniu malca. To jedna z możliwości. Może kiedyś pozna inną kobietę, dla której rola "dodatku" do tego męskiego trio nie będzie problemem. A mały wyrośnie z tej ogromnej potrzeby opieki.
Gdybym, tak jak autorka, miała niedosyt czasu przyjaciela poświęcanego wyłącznie mnie, dałabym sobie spokój z tym związkiem. On daje, ile chce i może. Każde roszczenie w tej sprawie może być rzeczywiście przyjęte z niechęcią, a trwanie w tym to cierpiętnictwo.
57 2016-03-31 16:08:44 Ostatnio edytowany przez EeeTam (2016-03-31 16:10:31)
Nie wiem dlaczego widzisz tutaj wyłącznie egoizm - nazywasz nim dążenie do normalności i równowagi?
Taki po prostu lajf, znany mężczyznom w związkach nr x. Tyle, że mężczyźni z tego powodu zazwyczaj cyrków nie robią. Na męskim forum jakoś nie widziałem wątku "Problemy z pasierbami". U Was jest. Niestety, ale taka jest prawda, że kobiety nie potrafią się pogodzić z konkurencją dla siebie i swoich dzieci w postaci dzieci swojego partnera.
Za to ja od początku odnoszę wrażenie, że z kolei Ty gloryfikujesz tego (i nie tylko tego) mężczyznę, który notabene popełnia mnóstwo błędów - zarówno w relacji z dziećmi, jak i w relacji z partnerką.
Na razie nie dostałem odpowiedzi co on ma z tym dzieckiem zrobić - zamykać w piwnicy?
Sytuację życiową ma jaką ma, warunki lokalowe ma jakie ma. Znane pani od dawna.
Co do wakacji, tak sobie myślę, że też nie chciałbym zabierać z sobą kobiety pełnej pretensji do dzieci itd. itp.
Co do wakacji, tak sobie myślę, że też nie chciałbym zabierać z sobą kobiety pełnej pretensji do dzieci itd. itp.
W którym miejscu znalazłeś pretensje autorki wobec dzieci jej (nawet nie wiem jak go nazwać)...znajomego?
Zawsze mnie zastanawia jak można przyklaskiwać ochłapom, które jej facet serwuje, tłumacząc to innymi czynnikami. On nie jest gotowy do związku, nie angażuje się, nie traktuje jej poważnie, a ona czuje się zaniedbana i odstawiona na boczny tor - to są fakty. Im szybciej autorce spadną klapki z oczu, tym lepiej. Czy nie możesz sobie poszukać faceta, który jest nastawiony na poważny związek i chce budować kolejną rodzinę (lub nową) z tobą?
Olinka napisał/a:Nie wiem dlaczego widzisz tutaj wyłącznie egoizm - nazywasz nim dążenie do normalności i równowagi?
Taki po prostu lajf, znany mężczyznom w związkach nr x. Tyle, że mężczyźni z tego powodu zazwyczaj cyrków nie robią. Na męskim forum jakoś nie widziałem wątku "Problemy z pasierbami". U Was jest. Niestety, ale taka jest prawda, że kobiety nie potrafią się pogodzić z konkurencją dla siebie i swoich dzieci w postaci dzieci swojego partnera.
Olinka napisał/a:Za to ja od początku odnoszę wrażenie, że to własnie Ty gloryfikujesz tego (i nie tylko tego) mężczyznę, który notabene popełnia mnóstwo błędów - zarówno w relacji z dziećmi, jak i w relacji z partnerką.
Na razie nie dostałem odpowiedzi co on ma z tym dzieckiem zrobić - zamykać w piwnicy?
Sytuację życiową ma jaką ma, warunki lokalowe ma jakie ma. Znane pani od dawna.Co do wakacji, tak sobie myślę, że też nie chciałbym zabierać z sobą kobiety pełnej pretensji do dzieci itd. itp.
Z dzieckiem ma zrobić najpierw jedną podstawową rzecz: posłać spać o normalnej godzinie! Dla jego własnego zdrowia i prawidłowego rozwoju! Najlepiej do własnego łóżka owego dziecka. Bez względu na to, jak tata zamierza spędzić wieczór.
Autorka nie chce ustosunkować się do naszych postów podwazajacych jego wielką LOVE w jej stronę.
Ona zamyka oczy i udaje że deszcz pada.
Za jakiś czas nie będzie miała wyjścia i i tak odejdzie, jak już jej obecność nie będzie tam pożądana.
Hmmm... No to daliście mi trochę do myślenia. Głównie nad sobą. Nad tym czego chcę od bycia razem w ogóle. Myślę sobie że każdy ma prawo czegoś tam oczekiwać od drugiej osoby w związku, oczywiście bez przesady. Na pewno relacja pan-sługa nie jest fajna czyli pan ma głos, sługa posłusznie idzie z panem przez życie, nie skarżąc się i nie użalając, bo przecież jest owym sługą.
Relacja 'co ma być to będzie ' też nie jest jakimś moim wymarzonym scenariuszem, podobnie jak "wszystko mi wisi' czyli gdzie pójdziemy to pójdziemy, co oni powiedzą żeby robić to będziemy robili, jestem z nimi dobrze, nie ma mnie jeszcze lepiej. Chciałabym po prostu chyba najbardziej partnerstwa, czyli jakiś wspólnie podejmowanych decyzji, nie zaniedbania żadnej ze stron. Może to zbyt wiele? A może wcale nie?
Jeśli chodzi o starszego syna to tak na prawdę nie wiem jaki on jest ponieważ prawie cały czas siedzi sam w pokoju i gra. A gdy jesteśmy gdzieś razem wszyscy to najczęściej nie jest zadowolony bo się nudzi. Oni chyba wszyscy strasznie cierpią i się zamotali w tym wszystkim okropnie.
Autorka nie chce ustosunkować się do naszych postów podwazajacych jego wielką LOVE w jej stronę.
Ona zamyka oczy i udaje że deszcz pada.
Za jakiś czas nie będzie miała wyjścia i i tak odejdzie, jak już jej obecność nie będzie tam pożądana.
Oczywiście że czasami biorę i to pod uwagę że to nie jest miłość z jego strony. Ale próbuje też chociaż przez chwilę postawić się w jego sytuacji. On popełniał razem z żoną w przeszłości jakieś błędy wychowawcze nieświadomie bo nie wydaje mi się żeby opcja "żadnych zasad, żadnych granic" dla dzieciaków była czymś fajnym.
A teraz on ma ból głowy bo wie doskonale że od lat daje sobie wchodzić na głowę a teraz nagle co? Zmiana przyzwyczajeń, zwrot akcji?
A teraz on ma ból głowy bo wie doskonale że od lat daje sobie wchodzić na głowę a teraz nagle co? Zmiana przyzwyczajeń, zwrot akcji?
Oczywiście, że tak i to im szybciej, tym lepiej dla wszystkich, łącznie z dziećmi. Rzecz jasna zmiany należy wprowadzać stopniowo i mądrze.
margerita888 napisał/a:A teraz on ma ból głowy bo wie doskonale że od lat daje sobie wchodzić na głowę a teraz nagle co? Zmiana przyzwyczajeń, zwrot akcji?
Oczywiście, że tak i to im szybciej, tym lepiej dla wszystkich, łącznie z dziećmi. Rzecz jasna zmiany należy wprowadzać stopniowo i mądrze.
Uwielbiam takie pouczanki. Idealna Olinka - matka ma zapewne wszystko ułożone jak w książce o idealnym życiu. Dzieciątka uczą się na samych piątkach, chodzą codziennie spać o 20, nie przeklinają nigdy, pomagają nosić ciężkie torby starszym a na kompie siedzą raz w tygodniu przez dwie godziny. I będzie teraz dawała rady jak to nagle pan ma zmienić swoje życie bo robi be. A wprowadzanie ma być mądre i stopniowe. Większych komunałów nie było?
Ja tam widocznie żyję w innym świecie bo chyba większość ludzi, których znam popełnia błędy w stosunku do dzieci. Ten gra, ten się uczyć nie chce, ten późno chodzi spać itd. I na przestrzeni lat, sięgając od moich lat przedszkolnych, nie znam ani jednego ancymona, który by w życiu źle skończył bo późno chodził spać. Nawet najgorsze nieuki co to nie zdawały już w podstawówce wyszły na ludzi. Pracują, mają rodziny i są ok. Nie demonizowałbym więc aż tak tego wchodzenia ojcu na głowę.
Zresztą to wchodzenie na głowę jak widać najbardziej przeszkadza autorce, jej partner? chyba nie narzeka. On jak widać nie założył wątku jak wychowywać dzieci a większość ma najwięcej do powiedzenia w tej materii.
Problem ma autorka, ona czuje się zaniedbana.
Ale w sumie czemu nie - idź autorko do swojego partnera? i powiedz, że od teraz będą zmiany. Będziecie mądrze i stopniowo wprowadzać dobre zmiany (uwielbiam ten tekst). Przedstaw nowy harmonogram tygodnia i egzekwuj go (oczywiście mądrze i stopniowo). A w waszym związku nastąpi szczęśliwość bo przecież to jest sedno problemu, że bachory chodzą późno spać.