Cześć, co sądzicie o wzajemnym komentowaniu wyglądu przez partnerów i robieniu aluzji z sugestią zmiany?
Domyślam się, że po długim stażu związku jest to często dość "normalne" i spotykane, a czasem nawet konieczne – np. u moich rodziców, gdzie tata dorobił się przez lata sporej nadwagi i może się to negatywnie odbijać na jego zdrowiu, więc mama z troski prosi by się odchudził. Albo gdy partnerka lub partner całkiem przestanie o siebie dbać i się zapuści, też pewnie warto delikatnie zwrócić uwagę, a nie udawać, że wszystko jest nadal super, żeby nie wyjść na płytkiego, a jednocześnie powoli tracić zainteresowanie i pociąg.
Ale znam przypadek dziewczyny, z którą chłopak w ogóle zaczął się spotykać, gdy była pełniejsza (i to uwaga, wcale nie jakaś gruba!). Przez dwa lata związku, dziewczyna sporo schudła. Tłumaczy, że niby przede wszystkim dla siebie, ale zdarzyło się jej mi żalić, że to chłopak po pewnym czasie zaczął robić przytyki do jej wyglądu i sugerować, by schudła. Jak już schudła tak, że naprawdę można było pozazdrościć jej figury, bo choć nie jest chuderlakiem, tylko ma właśnie bardzo smukłą, kobiecą sylwetkę, z dużym biustem i krągłą, wyrzeźbioną pupą, to on jej powiedział, że jak dla niego, to… mogłaby jeszcze schudnąć.
Każdy ma własne ideały urody, wiadomo. Ale czy ja się czepiam, czy to jednak dziwne i słabe, że facet niby zainteresował się dziewczyną taką, jaka jest, a po czasie, gdy związek zrobił się poważniejszy, zaczął strzelać takimi uwagami i wpędzać ją w kompleksy? Ona wręcz wspominała, że do dzisiaj lubi się z niej ponabijać, napełniając policzki powietrzem i śmiejąc się, że tak właśnie wyglądała, jak się zaczęli spotykać… A jak zobaczył w parku jakąś szczupłą, atrakcyjną, młodą matkę, to powiedział do swojej dziewczyny, że ma nadzieję, że ona też tak będzie wyglądać i nie roztyje się po ciąży, przez co ona jest jeszcze bardziej zafiksowana na punkcie trzymania wagi.
Mi też zdarzało się robić różne drobne przytyki odnośnie, nie wiem, ubioru czy fryzury. Tak, jak i mi chłopak np. sugerował, że jestem bardzo chuda i żartował, że gdybym trochę przytyła, to byłoby bardziej za co złapać, ale raczej nie namawiałby mnie do tego, ani mi by nie przyszło do głowy, żeby przytyć i ogólnie zmieniać się dla kogoś, jeśli sama uważałabym, że jest ok.
Inna koleżanka, gdy o tym opowiadałam, uznała, że przesadzam i że za bardzo to rozkminiam, bo jakby tamtej, to przeszkadzało, to by przecież sama zareagowała i że jej też facet, z którym się umawia powtarza, że mogłaby schudnąć. Tylko tej wszyscy to mówimy, bo dziewczyna naprawdę jest niestety otyłym leniem, który głównie siedzi w domu i tyłek wszędzie wozi tylko samochodem, więc to jeszcze jestem w stanie zrozumieć (chociaż też trochę dziwne, bo są z tym facetem od miesięcy w fazie „spotykania się”, a z jakiegoś powodu jemu się chyba nie spieszy, żeby się jakoś określić i wejść z nią w związek - jeżeli mu nie odpowiada, to po co zawracać dziewczynie głowę). A gdyby tamta koleżanka nie czuła się dotknięta tymi komentarzami, to by mi nie narzekała, podczas gdy robiła to nie raz i wyraźnie było jej przykro.