Witam, śledzę to forum od jakiegoś czasu. Otóż jestem od niedawna uczniem liceum. Zawróciła mi w głowie koleżanka... z klasy. Bardzo dużo poczytałem na temat mowy ciała i choć wiem że to wiedza z internetu, to jednak zawsze jakieś znaczenie ma. Wcześniej traktowałem ją po prostu jako ładną dziewczynę, ale od kiedy wysyła mi te "sygnały" których jest dosłownie mnóstwo, nie mogę przestać o niej myśleć. Chciałem zacząć od podarowania jej róży na dzień kobiet, ale kolega z klasy mnie ubiegł... byłem strasznie zdołowany. Wydaje mi się, że ona to zauważyła i spoglądała na mnie tak jakby chciała powiedzieć: "nie smuć się". Sądzę, że to nie była nadinterpretacja.
Czystej karty już nie mam. Zapewne zauważyła, że nie rozmawiam zbyt wiele ze znajomymi, szczególnie płci przeciwnej. Codziennie rozmawiam z 1 koleżanką z klasy (a mam ich 14), teraz nie czuję absolutnie żadnego dyskomfortu w rozmowie z nią, ale na początku strasznie pociły mi się dłonie i ogólnie drżałem. Wracając, ona na pewno nie wykona pierwszego kroku, mi też jest strasznie ciężko z tym. I zazwyczaj było tak, że stoimy w odległości kilku kroków od siebie i "oczekujemy" . Potem zawsze żałuję, że nic nie wyszło. Wiem, że ona nie gryzie, ale ciężko mi wyrzucić te myśli, że coś pójdzie nie tak, zacznę się nerwowo poruszać, palnę jakąś głupotę, nastąpi niezręczna cisza... Mój głos nie jest niski i donośny. Wstydzę się swoich ocen w szkole, daję radę ale bez szału. Generalnie proszenie o jakieś notatki nie wchodzi w grę, przynajmniej tak mi się wydaje, bo dlaczego mam prosić akurat od niej? Znamy się od września i nie podejdę tak nagle z tym pytaniem. Napisanie najpierw na fb też nie bardzo, obawiam się, że wyjdę na tchórza. Zainteresowania mamy różne.
Na dodatek jej nie znam, a gdy coś nie wyjdzie to musimy chodzić do tej samej klasy jeszcze 2 lata. No bo nie oszukujmy się, w moim wieku nic nie jest stabilne . Z drugiej strony, MUSZĘ nawiązać jakiś kontakt do wakacji, bo 2 miesiące bez niej zniszczą mnie psychicznie (dzieli nas około 30 km), skoro codziennie nie mogę się doczekać, aż ją zobaczę. Taka trochę paranoja... Wkurza mnie to, że niektórzy swobodnie rozmawiają ze wszystkimi o wszystkim, a ja nie potrafię nawiązać nawet zwyczajnej, koleżeńskiej rozmowy mimo, że ona wystawia mi się jak na talerzu. Nie podejdę na, tzw. YOLO bo po chwili od momentu jej zobaczenia mój mózg zaczyna analizować najgorsze scenariusze i kończy się na niczym. Trzeba jej przyznać, że jest cierpliwa, że od listopada/grudnia wciąż mnie prowokuje do pierwszego kroku.
Średnio pasuję do forum dojrzałych kobiet, ale będzie mi miło za każdą opinię, radę, cokolwiek. Myślami wybiegam daleko naprzód, więc chciałbym pokonać tą nieśmiałość i pesymizm jak najszybciej, żeby nie skończyć jako samotny 30-latek. Poza tym, to chyba najlepsze lata mojego życia.