Brałam Atywię z 3-4 miesiące i odstawiłam, bo źle się czułam - miałam mdłości, potrawy smakowały mi jakoś inaczej niż zwykle, kręciło mi się w głowie, no niefajnie. Lekarz zmienił mi na Jeaninne, niby ten sam skład, w tych samym proporcjach, ale inny producent i o dziwo było lepiej. Też nie było szału, ale nie było źle. Brałam z pół roku. Teraz nie biorę, bo mimo wszystko postanowiłam teraz nie brać, choć wiem, że z jednej strony to dla mnie lecznicze, bo mam zespół policystycznych jajników, no ale ja nie jestem przekonana, nie chcę teraz, przynajmniej na razie brać. Zwłaszcza, że z czasem przypałętały mi się problemy zdrowotne, nie mówię, że przez tabletki, ale ogólnie, a nie chciałabym swojego zdrowia po prostu sobie pogarszać.
Zgadzam się Emilia z Tobą, bo faktycznie facet, który zmusza kobietę, by brała pigułki to niefajny partner i zdecydowanie nie warto z nim być. To dobrze właśnie, gdy partner dba o kobietę, nie zarzuca, zwłaszcza wiedząc, że to może mieć wpływ na jej zdrowie. Dla mnie też jest tak, że ważniejsze zdrowie, nawet za cenę np mniejszego zabezpieczenia przed ciążą, ale ważniejsze zdrowie. A partner, który tak panicznie boi się dziecka ze swoją kobietą, to wręcz powiedziałabym, że po prostu nie jest gotowy na związek tak przeważnie, tak mi się wydaje. Owszem, może nie chcieć np dzieci w tym momencie, zabezpieczać się też oczywiście, że tak, ale powinien przy tym zwracać też uwagę na zdrowie partnerki i nie zmuszać jej ani nie zachęcać do brania pigułek, jeśli wie, że może jej to zaszkodzić, powinien już zgodzić się na tą niby mniej pewną antykoncepcję, właśnie dlatego, że zdrowie partnerki najważniejsze, tym powinno się najbardziej kierować
Oczywiście, ja dla tych moich jajników sama chciałam tabletki, ale mój facet też martwił się czy to nie wpłynie na moje zdrowie ogólne. Właściwie brałam te tabletki tylko po to, by choć trochę pęcherzyki na moim jajniku były mniej liczne, bo wiem, że to lepiej, skoro chce się kiedyś mieć dziecko, że zmniejsza też ryzyko raka jajnika itp. No, ale brałam krótko, bo nie chcę długo ich brać. Wracając do tego co pisała Emilia, to myślę, że są też faceci, którzy ogólnie nie chcą mieć dzieci, ale mam jednak wrażenie, że większość tych, którzy panicznie boją się, że zostaną ojcami , to jednak Ci, którzy nie są gotowi na poważny związek lub na stały związek z tą właśnie kobietą. Podkreślam, że chodzi mi o takie panikowanie, a nie racjonalne podejście pt Chcę się zabezpieczyć, bo ja też się zabezpieczam, ale też wiem, że zazwyczaj pewne ryzyko jest i w razie czego wzięłabym odpowiedzialność. No i nie uciekam na myśl tego w panice. Dla mnie to ludzkie i liczę się z tym.
No i podsumowując: tabletki są dla ludzi, ale nie dla wszystkich- dla mnie chyba nie, a jak już to na krótko, właśnie np pół roku czy rok, np by podleczyć te jajniki. Nie chcę ich brać długo. Co nie znaczy oczywiście, że tabletki są złem wcielonym, bo nie są, ale każdej osobie nie będzie pasował ten sam rodzaj antykoncepcji. Mi się też popsuły przy nich wątrobowe próby, niby nieznacznie, ale wiecie, jak to zobaczyłam, to tym bardziej wiedziałam, że odstawię, by wątroba naprawiła to, bo wiem, że z takim maleńkim to sobie poradzi, ale po co bym miała dalej ryzykować, skoro widać było, że jednak mi tabletki niezbyt służą.
No, ale jak tabletki zadziałają na kogo to sprawa indywidualna, dlatego np mi mogą nie pasować, a Twojej żonie tak, to jest osobista sprawa. A skutki uboczne muszą pisać wszystkie możliwe, ale jednak te najgorsze są bardzo rzadkie, więc Twoja żona może brać jeśli chce, a jak nie, to oczywiście można spróbować czegoś innego. Ja zazwyczaj na prezerwatywach i zadowolona No, ale jak mówiłam, każdemu służy co innego i każdy musi sam sobie wybrać, co mu pasuje.