Ostatnio męczą mnie myśli, na temat moich relacji z matką, czasem już nie wytrzymuję. Jestem dorosła kobietą mam 30 lat mieszkam z mężem, nie mamy dzieci. Nie mam z nią kontaktu takiego jakbym chciała. Nie mieszkamy razem, wyprowadziłam się wraz z mężem do innego miasta za pracą, odległość jest dość daleka. Uważam, że nie ma więzi między nami. Czasem potrzebuje porozmawiać z nią, rozmowa jest wtedy, gdy ja zadzwonię, zacznę o czymś mówić, sama z siebie nie zadzwoni prawie nigdy, wkurza mnie to! Chce ją usłyszeć pogadać ot tak, a ona nic, jak ja nie zadzwonię to ona się nie domyśli. Czasami jest tak, że obieca, że skontaktuje się, oddzwoni, ja czekam, czekam i nic. Tłumaczy, że zapomniała. Tylko ile razy to można tolerować, 2,3,5 a nie 10, 15 czy więcej bo już nie liczę ile tak było. Wiem doradzicie, abym powiedziała jej wprost jak jest, że chce więcej kontaktu, w tej kwestii zmieni się coś na tydzień kilka dni, a potem to samo. Mam tego serdecznie dość, a przecież jak każde dziecko, pomimo wieku chcę rozmowy, zrozumienia, poświęcenia czasu. Tym bardziej, że nie widzimy się zbyt często, a tu nic, mniej niż zero, ja tak to odczuwam i mnie to boli. Czasem płacze po kątach, aby mąż nie widział mnie w takim stanie. Po prostu brakuje mi relacji z matką, dla mnie najbardziej podstawowych. Powiem szczerze tak, wiele już zrozumiałam i przyzwyczaiłam, pogodziłam się, że właśnie tak robi, jednak siedzi we mnie to tak głęboko, że ??
To tak z innej beczki?.Denerwuje mnie też rozmowa z nią i drażliwy dla mnie temat ?..Kiedy dziecko?.? Już jesteście tyle po ślubie, a tu nic. Rozmowy nic nie dają, to nasze życie, ona jednak twierdzi, ze dziecko wszystko zmienia małżeństwo się scala itd. Tak mam podobne zdanie, tylko nikt nie jest na naszym miejscu, jesteśmy z dala od jakiejkolwiek rodziny, nie mamy od nikogo pomocy, jesteśmy zdani, na siebie. Wszyscy tylko czekają jak wrócimy i odwiedzimy rodzinny dom , pouśmiechamy się do siebie, pogadamy, tylko nikt nie wie, ile kosztuje podróż czasu, pieniędzy my rezygnujemy z wyjazdów na wakacje na poczet urlopu w rodzinnych stronach bo nie stać nas na wszystko ? chora Polska. I co z tego? jaki jest tego efekt? Nikt z rodziny do nas nie przyjeżdża bo za daleko, a oczekują tego od nas. Nawet rodzeństwo nie było , tu ani razu, bez sensu to życie. I o czym tu mówić? Co z tego, że są znajomi, koledzy, koleżanki z pracy. Wiadomo, że to nie to samo. Poza tym długo by o wszystkim wszystko pisać, a zanudzać już nie chcę.