Sytuacja wygląda tak że jestem z facetem od 8 msc wiec względnie niedługi okres czasu. Początki oczywiście cudowne on zakochany, ja zakochana... od jakiegoś czasu jednak zaczęło się trochę psuć.. on klamal w drobnostkach ja tracilam humor po każdym takim kłamstewku, ķłótnie, dlugie rozmowy o naszym zwiazku itp. Staramy się wszystko naprawiac ale to jest trudne. Ostatnio zauważyłam że on bardzo często pyta o moja współlokatorkę z którą mieszkam razem na pokoju, zaznacze że X czesto u mnie spi kiedy ona jest tez w pokoju. Jak zaczelismy sie spotykać to nie widziałam w tym nic złego, ją znam już 5 lat, przyjaźnimy się, mówimy sobie wszystko a wgl przez pierwsze parę msc traktował mnie jak kobiete na cale zycie.. a ze ja mloda i glupia to myslalam ze w życiu nie spojrzy na inną tak samo.. ale widze że jednak się to zmieniło... kiedy jesteśmy gdzies razem w trójke a on mówi to tak jakby mówił tylko do niej. Patrzy na jej uśmiech. Mowi jej ze ladnie wyglada. Ostatnio zapytal mnie nawet o to czy spala juz z nowym facetem.. ja powiedzialam tylko ze to chyba nie jego interes bo juz mnie to denerwowalo. Bo co chwile coś.. jakies pytania czy wypila za duzo(studenci). Jak studia, czy uklada jej sie z nowym facetem.. Nje wiem co mam zrobic w tej sytuacji bo u niego spotykac sie nie mozemy (ma ciezka syt w domu) a kiedy spotykamy sie u mnie to ona ciagle jest w poblizu. To moja przyjaciółka i nie mam jej za złe tymbardziej że widze że od niej nic nie wychodzi... Tylko on sie ciagle nią interesuje.. ona jest bardzo radosna osoba, bardzo spontaniczna, przyciaga uwage... ja jestem jednak taka domatorka troche.. on jest dla mnie bardzo ważny.. co zrobić żeby to nie zaszlo za daleko ?
Dodam ze pierwszy raz pisze na takim forum i nie mam pojecia w jaka grupe, czy przedzial tematow to trafi..