poznałam ja w pracy, ona 49, ja 26, jest Niemką. zaczelo sie w sumie niewinnie, od tego, ze kiedys skomentowala to, ze pieknie pachne, zblizyla sie do mnie mowiac ten komplement i pocalowala mnie w szyje. ja, lekko zaskoczona, w sumie nie odpowiedzialam nic... potem, po jakims czasie zaczelysmy pisac na facebooku, dosc czesto, choc w sumie nie jakos intensywnie, zalila mi sie, ze ma problemy z synami, itp. zwracalysmy sie do siebie pieszczotliwie typu Myszko, Skarbie, Serduszko, itp. nie wiem co do niej czuje... zawsze ciagnelo mnie do starszych kobiet, byc moze jest tak, ze ona zastepuje mi troche matke, od ktorej nie dostalam za wiele ciepla... zawsze mnie przytula, da buziaka, czesto w szyje. czasami po prostu przejdzie obok mnie i pocaluje mnie w policzek, wyciagnie rece, by sie przytulic, mozna by powiedziec, ze za kazdym razem gdy sie widzimy jest jakis kontakt fizyczny. zawsze to ona wszystko inicjuje... hmm, byc moze realizuje przy mnie swoj instynkt macierzynski? - skoro ma problemy z synami? nie wiem... jak jechalam do domu na Boze Narodzenie, wyciagnela do mnie rece i przytulilysmy sie, po czym, wykrzywila usta w dziubek i zachecila tym mnie do pocalunku w usta... tym samym, cmoknęłyśmy się. zawsze gdy mnie widzi, podchodzi sie przytulic...
wiem, ze swieta spedzala sama... jej maz [dosc schorowany, raczej dosc zaniedbany typ] , byl w senatorum przez 3 tygodnie... to byly swieta, a jak ja pytalam, czy go odwiedzila, powiedziala, ze nie... dzieci podobno tez ją w świeta zostawily i byla sama... ode mnie dostala kartke na swieta z Polski... plus wielka pakę ze słodyczami... za co mi podziekowala, mowiac, ze jestem niewiarygodnie slodka. bylo w naszej relacji duzo patrzenia sobie w oczy... ale innego niz to sie robi z innymi ludzmi, to bylo takie przeciągłe i iskrzące... ze sie zawstydzałam, gdy ona tak robila...
pisalismy sobie tez na fb, ze jestesmy dla siebie wyjatkowe, i ze sie uwielbiamy... czy jej zachowanie jest normalne, czy to jeszcze przyjaźń?
ja sie przy niej ostatnio krępuję, bo... chyba sie w niej nieźle zadłużyłam... i nie chce, by ona to zauwazyla. ale jakos mi to ukrywanie uczuc przed nia nie wychodzi. czy ona się krepuje... hmmm, raczej nie, raczej patrzy mi w oczy... głęboko, a mnie wtedy trzęsą się ręce i słowa mi się plączą...
z innymi ludzmi ona sie oczywiscie tak nie przytula. ale gdy ja zapytalam czemu robi to tak czesto ze mna, to powiedziala, bo mnie lubi, i w dodatku jestem taka slodka i niesmiala... raz miala mnie zabrac do domu autem, to bylo tuz przed swietami... ale mialam wrazenie, ze stchórzyła... i nie zrobila tego... moze bala sie co sie wydarzy? a moze po prostu nie chciala? ehm... poprawia mi szalik, gładzi po twarzy od tak, a czasami to robi, bo niby brudna jestem... ale moze to taka bardziej opieka jest? co o tym wszystkim myslicie? potrzebuje obiektywnej opinii...