zostałam porzucona po 6 latach związku - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » zostałam porzucona po 6 latach związku

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 22 ]

1

Temat: zostałam porzucona po 6 latach związku

...i nie mogę się z tym pogodzić. mam myśli samobójcze, on jest moim całym światem i nie wyobrażam sobie bez niego życia.
historia pewnie banalna, poznaliśmy się w liceum, po pół roku weszliśmy w związek (on zapytał o to, czy będę jego dziewczyną, ale to ja się o niego w sumie bardziej starałam). razem poszliśmy na studia do poznania od 4 lat mieszkaliśmy razem. był dla mnie idealny (trochę za mało okazywał uczuć na początku, ale pomogłam mu to zmienić), inteligentny, przystojny, nigdy nie poznałam kogoś takiego. owszem były sprzeczki, ale potrafiliśmy się załagodzić. niestety rok temu zaczęło się psuć, ja wpadłam w depresję, dużo przytyłam, zaczęłam być histerycznie zazdrosna i zaborcza (on poznał nowych znajomych), ale starałam się z tym walczyć. on mówił że mnie kocha, planowaliśmy razem przyszłość, nie czułam w tym wszystkim fałszu. po czym...przed świętami, po jednej z kłótni - nawet nie jakieś silnej - powiedział mi, że myśli o rozstaniu. i że potrzebuje odpoczynku, żeby to przemyśleć i żeby nam dać szansę od nowego roku. płakałam bardzo (gdy się od niego odsuwam to on dziwaczeje), ale się zgodziłam. rozjechaliśmy się do domów rodzinnych a gdy wróciliśmy do mieszkania (śieta i sylwester spędzony osobno) on powiedział, że chce się rozstać. że mnie już nie kocha jako partnerkę tylko jako przyjaciółkę. że coś się wypaliło. że on od początku czuł, że to nie to, że nie będziemy razem do końca życia. jak mógł więc tak kłamać PIĘĆ LAT? widziałam, że był szczęśłiwy, CZUŁAM to. ale to nie wszystko. powiedział jeszcze, że za moimi plecami umawiał się przez internet z innymi dziewczynami (niby tylko przyjacielsko) i że raz mnie zdradził. a do tego, że jest zadurzony w tej znajomej, którą poznał i o którą byłam zazdrosna...a mówił, że nic między nimi nie ma, żebym nie świrowała z zazdrości...a teraz powiedział mi, że jest w niej na tyle zadurzony, że ma nadzieję na związek z nią i że jeśli teraz nie spróbuje, to bęzie żałował do końca życia.
oczywiście wpadłam w histerię, błagałam go, żeby mnie zostawił, okaleczyłam się - a wydawało mi się że jestem rozsądną kobietą i nie rozumiałam takich zachowań wcześniej - on obiecał, że przy mnie będzie aż nie wyjdę na prostą, że chce być przyjaciółmi. zgodziłam się bo miałam nadzieje na to, że da nam szansę. byłabym w stanie mu to wszystko wybaczyć. ja też robiłam złe rzeczy (byłam zbyt kontrolująca...jak się okazało dobrze przeczuwałam, że nie jest mi wierny), ale nigdy go nie zdradziłam, był dla mnie całym światem. teraz od dwóch tygodni mieszkamy razem, było tak, jak kiedyś (przytulanie, buziaki, czułości; staraliśmy się nie rozmawiać na ten temat, ja starałam się pokazać mu z jak najlepszej strony), ale znów ten temat wypłynął. on nie zmienił zdania, chce odejść. ja reaguję na to histerią. jest dla mnie całym światem, oprócz niego nie mam nikogo: żadnych znajomych, żadnych przyjaciół. wiem, że to uzależnienie od niego nie było zdrowe, ale zaczęłam chodzić na psychoterapię (dwa spotkania - nizbyt mi pomogły, mam wrażenie, że terapeutka się dopiero 'rozkręca' ale jestem cierpliwa), przez te wszystkie stresy schudłam 5 kg...dalej nie wyobrażam sobie bez niego życia. każde wspomnienei mam z  nim. każdy plan, każda moja aspiracja, moje marzenie było z nim u boku. podróże, koncerty, przygody - z nim. jeśli odejdzie - a ciągle mówi, żę to zrobi i po ostatniej mojej histerii, kiedy znów się pocięlam, powiedział, że mnie zaczyna nienawidzić...że chce zerwać kontakt całkowicie dla mojego dobra..ale ja nie wytrzymam. najgorsze jest to, że wiem, że kiedy on odejdzie ja się zabiję...albo zniszczę mu życie. gdzieś tam w głowie planuje jak zniszczyć tą dziewczynę, w której się zadurzył, jak zniszczyć mu pracę...nie mam nic do stracenia, kiedy on odejdzie moje życie się skończy. w wieku 24 lat. jestem zupełnie sama, nie mam znajomych i przyjaciół. nie mam wyjścia, nie mogę mieszkać sama w tym mieszkaniu (także z kwestii finansowych), po prostu nie wyobrażam sobie życia bez niego a jedyne miejsce, gdzie mogłam to z siebie wyrzucić to to forum.
bardzo proszę Was o radę, czy w ogóle jest możliwe pozwolnie na odejście komuś kogo się tak kocha? czy warto się starać żeby się we mnie znów zakochał, żeby dał nam szansę? nie widzę innego wyjścia z sytuacji niż staranie sie o niego jeszcze mocniej a jednocześnie wiem, że to zapewne nie przyniesie żadnych rezultatów...bardzo się boję.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: zostałam porzucona po 6 latach związku

Ale cios! Ale dziewczyno, opanuj się też! Samobójstwo bo palant i oszust odchodzi? Nie można aż tak bardzo lokować swojego życia i być zależnym od drugiej osoby. Powinnaś się teraz znaleźć pod opieką specjalisty, przyjaciół i rodziny. Nie bój się prosić o pomoc. Najprawdopodobniej strasznie mocno przeżyjesz to rozstanie, ale ono wyjdzie ci na dobre. Za jakiś czas zrozumiesz, że to nie było tyle warte, że można żyć samemu, cieszyć się i decydować o sobie, a facet to jeden z elementów życia. Tak widzę twoją historię. Zachowaj resztki godności i szacunku do siebie i otocz się życzliwymi ludźmi. Pamiętaj też jedno - to kiedyś minie, ten ból. Bądź silą, a wykujesz swój charakter.

3 Ostatnio edytowany przez batszeba (2016-01-19 15:31:17)

Odp: zostałam porzucona po 6 latach związku

Nawet najlepszy psycholog nie pomoże Ci po dwóch sesjach - na terapię ludzie czasami uczęszczają nawet i półtora roku...

persa napisał/a:

. każde wspomnienei mam z  nim. każdy plan, każda moja aspiracja, moje marzenie było z nim u boku. podróże, koncerty, przygody - z nim. jeśli odejdzie - a ciągle mówi, żę to zrobi i po ostatniej mojej histerii, kiedy znów się pocięlam, powiedział, że mnie zaczyna nienawidzić...że chce zerwać kontakt całkowicie dla mojego dobra..ale ja nie wytrzymam. najgorsze jest to, że wiem, że kiedy on odejdzie ja się zabiję...albo zniszczę mu życie. gdzieś tam w głowie planuje jak zniszczyć tą dziewczynę, w której się zadurzył, jak zniszczyć mu pracę...nie mam nic do stracenia, kiedy on odejdzie moje życie się skończy.

Po pierwsze Ty nie jesteś kontrolująca, jak nazywasz siebie wcześniej, Ty masz obsesję. Nikt tego na dłuższą metę nie wytrzyma - doprowadzisz do tego, że się ośmieszysz, wyjdziesz na wariatkę, facet Cię znienawidzi do reszty o ile teraz już tego nie czuje ... Zniszczysz mu pracę? Zaczniesz chodzić za tamtą dziewczyną? A zdajesz sobie sprawę, że gość może Cię nawet na policję zgłosić o nękanie? Bo tak z boku Twoje zachowanie najprawdopodobniej za jakiś czas zacznie wyglądać...

Druga sprawa - dlaczego nie postrzegasz siebie jako odrębnej jednostki? Dlaczego nie masz własnych zainteresowań, jakichkolwiek? Przygód nie można przeżywać samej??????
W ŻADNYM, nawet najlepszym związku nie zlejesz się z facetem w jedno - tak się nie da, prędzej czy pózniej ktoś zacznie się dusić. Cięcie się i strasznie samobójstwem doprowadzą tylko do tego, że druga strona zacznie się od Ciebie odsuwać.

persa napisał/a:

jest dla mnie całym światem, oprócz niego nie mam nikogo: żadnych znajomych, żadnych przyjaciół

Pytanie brzmi: dlaczego tak jest?

4

Odp: zostałam porzucona po 6 latach związku

nie można chcieć odbierać sobię życia, teraz wydaje Ci się to koniec ale ból minie, potem spojrzysz z boku na to. Sprobuj się oderwac zajac czyms, poznaj kogos wyjdz gdzies, przebywaj wsrod ludzi, moze masz jakies stare kontakty ktore zatracilas? Odezwij się do starych znajomych lub jesli masz rodzenstwo, wez urlop wyjedz.

5

Odp: zostałam porzucona po 6 latach związku

Ojej, sytuacja straszna. Przełam się i poszukaj pomocy jakiegoś psychologa albo psychiatry, bo myśli samobójcze to już nie przelewki.

6

Odp: zostałam porzucona po 6 latach związku

Przeciez na sile jego nie zatrzymasz.
Zgadzajac sie na przyjazn i wspolne mieszkanie sama sie zabijasz jeszcze bardziej,Przedluzasz agonie.Jestes masohistka. To tak, jakbys nie pozwalala ranie sie zagoic, tylko posypywala ja sola.
Poczytaj to forum.Pomoze Ci to zrozumiec wiele rzeczy.Do milosci nie zmusisz nikogo.Tak jak on Ci powiedziel - zacznie Cie nienawidzic.Pozwol mu odejsc.
Koniecznie porozmawiaj z profesjonalista.Musisz zrozumiec sama siebie.
Masz na miejscu kogos madrego, z kim mozesz pogadac ?
Tylko zadne okaleczanie sie.Ani nic innego.
A jak bedzie Ci b.smutno, to pisz tutaj.Poradzimy, pocieszymy.

7

Odp: zostałam porzucona po 6 latach związku

piszesz, ze byłaś na 2 spotkaniach z psychologiem i niewiele Ci dały, ze terapeutka dopieo się rozkręca - przecież ona Ciebie nie zna, musi posłuchać i poznać, nie da Ci tez gotowej recepty, sama musisz tę receptę znaleźć
dziewczyno terapia to lata cięzkiej pracy nad sobą, nikogo nie zmienisz, mozesz jedynie SIEBIE, to podstawa

8

Odp: zostałam porzucona po 6 latach związku

hmmm.... maskara!! dziewczyno weź się w garść... zmień mieszkanie, poznaj ludzi, zacznij żyć! i zobaczysz, że bez niego jest Ci lepiej! A on najlepsze co może dla Ciebie zrobić to zniknąć z Twojego życia i więcej się w nim nie pojawiać!!
Wiem jak to jest! "Mój cały świat" zostawił mnie po 9 latach- a sytuacja łudząco podobna- zero znajomych, a wszystko co "było" miało związek z nim, wydawało mi się, że bez niego nie istnieje! On po roku był mężem mojej koleżanki... Postanowiłam żyć, znajomi się znaleźli, rodzina wsparła, okazało się, że umiem żyć bez niego, i jestem silniejsza niż sama uważała, że mogę wszystko!
Czasami było strasznie, on nie zrobił dla mnie tego co Twój EX chce zrobić dla Ciebie- nie zniknął, wracał jak bumerang jak tylko coś mu nie szło i pocieszenia chciał! Raz w życiu, przez niego, pomyślałam o tym, że życie nie ma sensu i czy jak wyskocze z 4 piętra to na pewno umrę ... raz!!! i to był koniec rano wstałam i już wiedziałam, że nie dam się więcej dręczyć, i że nawet ambitny plan zemsty, który sobie  opracowałam nie ma sensu, bo już mi się nie chce angażować emocji w człowieka, który mnie tak skrzywdził! UWOLNIŁAM SIĘ OD NIEGO- i Tobie też tego życzę, tylko musisz uwierzyć w siebie!! 24 lata (ja byłam starsza) piękny wiek! to jest Twój czas na poznawanie ludzi, na rozwijanie pasji, idź na kurs gotowania, fotografii, malarstwa lub cinny.. cokolwiek, wyjdź z domu!!!!!!!!! Mi się udało przejęłam kontrolę nad swoim życiem- TOBIE TEŻ SIĘ UDA i uwierz mi nie ma nic fajniejszego niż poczucie, że to TY KIERUJESZ SWOIM ŻYCIEM A NIE ONO TOBĄ- bo teraz chyba tak trochę jest.... KOCHASZ GO?? już bardziej uwierzę w to że "życia sobie bez niego nie wyobrażasz"- nie wyobrażasz sobie bo innego życia nie znasz! ale JEST - JEST FANTASTYCZNE!
I NIE BÓJ SIĘ... DASZ SOBIE RADĘ

9

Odp: zostałam porzucona po 6 latach związku

Ja miałam nieprzyjemność mieć takiego faceta jak Ty, zniszczył mnie swoją zaborczością, a potem nie dawał odejść, znienawidziłam go, mimo iż było mi go żal, ośmieszył przed ludźmi upubliczniając moje zdjęcia, wysyłał filmiki na których pozorował, że odbierze sobie zaraz życie i żegna się ze mną. Jedyne co mi pozostało to niesmak i niechęć do niego.

10

Odp: zostałam porzucona po 6 latach związku
brawurka napisał/a:

hmmm.... maskara!! dziewczyno weź się w garść...

smile i smile

Gdzies czytalam, ze osobie w takim  stanie psychicznym w jakim jest autorka, nie powinno sie tak mowic.To tak samo, jakbys kazala czlowiekowi bez nogi zaczac chodzic...

Bez terapii nie obejdzie sie.

11

Odp: zostałam porzucona po 6 latach związku

bardzo, bardzo dziękuję Wam za wszystkie odpowiedzi, także te krytyczne. nie mam się komu wyżalić ani z kim porozmawiać i Wasze komentarze naprawdę mi pomogły.

znajomych i przyjaciół straciłam na własne życzenie. niezbyt lubię ludzi, nie odnajduję się wśród nich, jestem introwertyczką. on był typem ekstrawertyka, ale dobrze się uzupełnialiśmy. on był idealny, inteligentny, oczytany, świetnie się dogadadywaliśmy w każdym zakresie. nie potrzebowałam przyjaciół, on był wszystkim i nikt nie dorastał mu do pięt. mam taki styl bycia, nie potrzebuję dużego grona znajomych ani przyjaciół, wystarczą mi jedna-dwie osoby. on był moim przyjacielem, miłością, kochankiem, wszystkim.
owszem byłam kontrolująca i zaborcza, ale nie bezpodstawnie: miał problem z kłamaniem, pisał z innymi, umawiał się z innymi a potem kłamał.
próbuję go przekonać, że zmienię w sobie te złe rzeczy - bo naprawdę jestem w stanie, czuję taką siłę, naprawdę go kocham - ale on ciągle powtarza że nie chce, że się wypalił, że za dużo złego się działo. myślicie, że warto walczyć o taki związek? potrafię mu to wszystko wybaczyć i zaufać.  ja bez niego stracę wszystko i czuję, że już nigdy nie spotkam kogoś tak wyjątkowego na swojej drodze. a nawet jeśli - to że ta wyjatkow aosoba mnie nie pokocha. wchodzę teraz w dorosłość - koniec studiów, szukanie pracy - i nie poradzę sobie sama. nie wyobrażam sobie wracania do naszego pustego mieszkania (ja  wnim zostaję, tylko taka opcja finasowa wchodzi w grę) i nie ma jego uśmiechu, nie ma wsparcia, nie ma rozmów. on mówi, że bęziemy się kontaktoać, że się o mnie martwi, że kocha mnie jak przyjaciółkę lub siostrę, że jestem mu bliska. że chce mi pomagać. mam naprawdę wiele rozterek, chodzę dalej na terapię, biorę leki (już się nie okaleczam, chociaż czasem jak on pisze z kimś innym - Z TAMTĄ?? - to mnie szalenie boli). ale nie wiem co robić.

1. czy prosić dalej żeby został, próbować go przekonać argumentami, czy stać się (mimo, że on mówi że nie da nam szansy) tą IDEALNĄ wersją siebie (do wyprowadzki jego jest około półtora miesiąca) i to go może przekonać a mi da nadzieje?
2. czy jeśli się wyprowadzi - czego chyba nie przeżyje - to czy utrzymywać z  nim kontakt jako z przyjacielem? nie wyobrazam sobei stracić tak bliskkiej osoby która tyle o mnie wie i z którą tyle mnie łączy. wszystkie poradniki i fora mowia żeby zerwać kontakt definitywnie, ale czuje, że u nas byłoby inaczej...chociaż z drugiej strony nie wiem czy by mnie to bardzo nie bolało.
3. jak żyć bez niego? jak długo boli po rozstaniu?

12 Ostatnio edytowany przez WaltonSimons (2016-01-21 16:56:41)

Odp: zostałam porzucona po 6 latach związku

Zauroczenie mija. Po kilku latach. Czasem przeradza się w taką spokojną miłość, w której chcemy trwać do końca - a często po prostu znika i nie zostawia niczego po sobie. Twój eks najwyraźniej po prostu tak ma. Nie ma sensu z tym walczyć - bo nie da się zauroczyć drugi raz. Najlepszą dla Ciebie opcją jest zerwać z nim kontakt - szybciej zapomnisz i się pozbierasz.

Co do poznawania - powiem tak, odkąd mamy internet, to świat intrawertyków jest prostszy. Z pewnością poznasz kogoś ciekawego - być może nie będzie z okolicy, ale i tak warto spróbować. Sam jestem intrawertykiem, nie imprezuje, nie piję alkoholu - dzięki internetowi poznałem sporo ludzi z zainteresowaniami takimi jak moje. Włócząc się po imprezach poznałbym tylko towarzystwo imprezowe, no i czułbym się jak idiota. Głowa do góry.

13

Odp: zostałam porzucona po 6 latach związku

Śmieszą mnie rady "weź się w garść". smile

Z jednej strony rozumiem autorkę i potrafię sobie wyobrazić rozpacz i cierpienie jakiego doświadcza.
A z drugiej strony strasznie żal mi faceta, bo chce w końcu odejść, uwolnić się, a ona go na siłę zatrzymuje i grozi że się zabije.

Uważam że nie ma już sposobu żebyś go zatrzymała. On odejdzie na pewno.
Jest jeszcze jakiś cień szansy że może wróci, ale musiałabyś wybrać całkowicie odwrotną taktykę: stać się samodzielna, szczęśliwa, piękna (zadbać o swój wygląd zewnętrzny). Ewentualnie wtedy zatęskni.
W tej chwili każdym kolejnym płaczem, każdym okaleczaniem się, każdą groźbą że się zabijesz, zniechęcasz go do siebie coraz bardziej. Nawet litość go przy Tobie już nie zatrzyma.

Nie wiem jak naprawdę wyglądał Wasz związek.
Jeśli zawsze taka byłaś (bluszcz, bez swojego życia, straszyłaś go samobójstwem gdy odejdzie) to w sumie nie dziwię się że flirtował na boku i planował rozstanie.
Natomiast jeśli taka nie byłaś, to znaczy że go idealizujesz i wcale nie jest super facetem.

Nie wiem czy to Cię pocieszy, ale właściwie KAŻDY miał złamane serce, każdy przechodził to co Ty teraz. Miliony ludzi leczyło złamane serce, rozpaczało i chciało umrzeć, bo nic ich nie cieszyło. Nie ma w tym nic dziwnego, bo na pewien okres traci się sens życia. Pomyśl jak wiele kobiet - żon, z dziećmi, zostaje opuszczonych przez facetów. I dają radę. Na pewno wiele z nich nie ma przyjaciół. Dlaczego Ty miałabyś nie dać rady?

Zrób tak.
Pozwól mu odejść (niech motywacją dla Ciebie będzie to, by nie zniechęcić go do reszty), a z tym samobójstwem sobie poczekaj. Zawsze zdążysz to zrobić. Spędź jakiś czas bez niego, co masz do stracenia? Przeanalizuj wszystko, zastanów się czy ten facet był taki wspaniały. Postaraj się popatrzeć na tę historię z boku, jakbyś nie Ty w niej uczestniczyła. Nie kontaktuj się z nim. Wiem że to okropne i niewyobrażalne, będzie bardzo bolało, ale dasz radę.
Pomyśl jak bardzo podniesie Twoją pewność siebie to, że dasz radę bez niego, sama.

I na koniec. Uwierz mi, naprawdę uwierz: za jakieś np. 10 czy 20 lat będziesz samej sobie wdzięczna że wtedy, w młodości, nie popełniłaś samobójstwa, tylko wytrzymałaś. Będziesz wtedy inną osobą, będziesz kochała innego mężczyznę, będziesz miała z nim pewnie dzieci, a ten facet za którym teraz płaczesz, będzie obojętnym wspomnieniem.

14 Ostatnio edytowany przez ahrozumiem@tlen.pl (2016-01-24 02:07:08)

Odp: zostałam porzucona po 6 latach związku

Pisanie, że zniszczysz życie jakieś dziewczynie jest bardzo niepokojące. Co Ci to da? Masz ogromną obsesję. Ochłoń trochę, bo twoje podejście nie jest zdrowe. Porzucenie jest tragedią dla nas kobiet i to jest normalne, ale takim narzuceniem sprawisz , że on Cię znienawidzi i się po prostu ośmieszysz. Przeżyj tą żałobę , będzie Ci bardzo ciężko, ale gwarantuję , że za jakiś czas ( pół roku, rok) znowu zaczniesz się uśmiechać. Masz bardzo niskie poczucie własnej wartości-i dlatego jest to aż taka rozpacz. JESTEŚ MŁODA, ZDROWA - Może to banał co napiszę , ale chcesz to wszystko niszczyć dla jakiegoś palanta? Wcale nie był taki cudowny, skoro potrafił Cię zostawić. Żaden mężczyzna nie lubi kobiet , które ciągle na nim wiszą:/ facet lubi kobiety niezależne, taka smutna prawda. Bluszcze są dla mężczyzn mało intrygujące.

Odp: zostałam porzucona po 6 latach związku

I największy błąd jaki robisz to" przyjaźnienie" się z nim!!! Powinnaś natychmiast zerwać kontakt całkowicie, tylko to pozwoli Ci ochłonąć. Inaczej może dojść do jakiejś tragedii! NIE RAZI CIĘ TO , ŻE CIĘ ZDRADZIŁ??  Chyba jednak nie jest taki cudowny jak opisujesz:)

16 Ostatnio edytowany przez Byla_Narzeczona (2016-01-24 07:12:30)

Odp: zostałam porzucona po 6 latach związku

1. O miłość się nie żebrze, to jest pierwsza zasada. To poniżające. Jeśli uważasz, że byłaś za bardzo zaborcza i masz jeszcze inne wady, to zmień to DLA SIEBIE. Nie ma sensu starać się dla kogoś, kto - jak sam przyznał - umawiał się z innymi dziewczynami, aż w końcu w jednej się zakochał. Nie twierdzę, że Twoje oplatanie się wokół niego było OK, ale to on ostatecznie poszedł do innej.
Ale nawet czysto teoretycznie zakładając: starasz się nie być obsesyjnie o niego zazdrosna, nawet Ci to jakoś zaczyna wychodzić i nie suszysz mu głowy, on postanawia do Ciebie wrócić. I CO DALEJ? Już nigdy nie będzie Ci serce stawać, gdy zauważysz, że pisze z jakąś koleżanką czy poznaje nowe dziewczyny np. na imprezie (w końcu jest ekstrawertykiem i lubi przebywać wśród ludzi)? Czy jesteś pewna, że machnęłabyś na to ręką w 100% zaufaniu, a nie w przypływie emocji zrobiła mu w końcu awantury wypominając tę jego miłostkę? Przecież to więcej niż pewne, że któraś się do niego w końcu "nie tak uśmiechnie", a on się do niej "nie tak oduśmiechnie", Tobie wrócą wspomnienia i kłótnia gotowa.
2. NIE! Jeśli jedna osoba nadal coś czuje do drugiej, to jest to jedynie katorga. Przyjaźń jest możliwa, owszem - gdy partnerzy rozstają się w zgodzie na zasadzie "nie wyszło nam, no trudno, już siebie nie kochamy" lub gdy minie X lat i emocje totalnie opadną. Dlaczego sądzisz, że u Was miałoby być inaczej? Pomyśl, przecież bycie przyjaciółmi nie oznacza jedynie spotykania się i gadkach o d... maryni. Czy jesteś gotowa, aby wysłuchiwać, jak to jest szczęśliwy, bo wreszcie jest z tamtą (lub ogólnie kolejną) dziewczyną, jak cierpi, bo się im coś nie układa, jak to miło spędzili weekend itd.? Chcesz tego? Bo mi się wydaje, że jeszcze przez dłuuugi czas nie będziesz gotowa na to. O ile kiedykolwiek będziesz. A moim zdaniem jeśli jest ustalone, że to Ty zostajesz w tym mieszkaniu, to on się powinien wyprowadzić jak najszybciej (chociażby do kolegi, jakiegoś pokoju, gdziekolwiek), a nie dopiero za 1,5 miesiąca...
3. Starać się żyć normalnie zapełniając sobie czas wolny. Chociaż to już zależy, ja przez dłuższy czas nie potrafiłam robić nic innego jak tylko siedzieć bezmyślnie przed komputerem żłopiąc piwsko do nieprzytomności. Każdy ma swój sposób. Przede wszystkim jednak wbić sobie do głowy, że NIKT nie jest wart tego, by robić robić sobie coś złego przez niego. Czy to samookaleczanie, czy samobójstwo. Nie jesteś w tym wszystkim jedna, też w chwilach największych słabości siedziałam i się smyrałam nożem po nadgarstku, wyszukiwałam w Internecie informacje, czy śmierć w wyniku podcięcia sobie żył boli itp. Z dzisiejszej perspektywy wydaje mi się to tak niesamowicie debilne, że sama nie wiem, jak mogło mi to wpaść w ogóle do głowy. W końcu, gdy już zaczęłam się wyłaniać ze swojej depresyjnej pieczary samotnego alkoholizmu, zaczęłam od drobnych rzeczy, które zawsze sprawiały mi przyjemność. A to zagrałam w ulubioną grę, a to coś namalowałam, zamówiłam sobie ulubione jedzenie... Potem zmieniłam pracę na lepszą, poznałam nowych ludzi i jakoś się zaczęło kręcić. Dobrze jest pamiętać w tych gorszych chwilach, że "hej, Ziemia nadal się kręci, czas mija, za jakieś 2 lata będę już zupełnie na innym etapie życiowym, może niekoniecznie lepszym, ale dzisiejszy smutek odejdzie w eter".

Na koniec: nie rób już więcej cyrków z tym cięciem się i histeriami. Zakładam, że chcesz, aby on jednak żałował odejścia od Ciebie. Co mu chcesz pokazać? Że odchodzi od powalonej histeryczki bez honoru, całkowicie od niego zależnej emocjonalnie, która jest dodatkowo na tyle nudna, że nie ma własnego życia, zainteresowań? Czy może chcesz mu pokazać, że traci dojrzałą, niezależną kobietę, która potrafi się mimo wszystko uśmiechać i da sobie radę bez niego? Nie musisz przed nim na siłę grać, ale też nie bądź rozmemłaną kluchą (mimo że tak się zapewne teraz czujesz), to i sama poczujesz się o wiele lepiej!
A tamtą dziewczynę zostaw w spokoju, nie rób nic głupiego. To nie ona Cię zapewniała o swojej miłości i lojalności (poza tym nie doczytałam, czy między nimi coś w ogóle było). Fantazjuj sobie o jej "upadku", jeśli jest Ci przez to lepiej (sama uśmiercałam i oszpecałam kochanki mojego byłego setki razy w różny sposób tongue ) - masz do tego prawo, tylko nie przeradzaj tego w kolejną manię. Naprawdę nie ma żadnego sensu mścić się na nim ani na niej, bo po pierwsze to marnowanie energii, którą mogłabyś wykorzystać o wiele lepiej, po drugie jeszcze wśród innych wyjdziesz na byłą-wariatkę, a chyba nie jest Ci to potrzebne dodatkowo.

17

Odp: zostałam porzucona po 6 latach związku

melduję się po jakimś czasie - dziękuję za wsparcie, jakie tutaj dostałam.

chodzę na psychoterapię, jednak mam wrażenie, że ona niezbyt mi pomaga. do tego ciągle czuję okropny ból i zazdrość. nie wyobrażam sobie, by on mógł związać się z jakąś dziewczyną. mam ochotę go wtedy rozszarpać. jednocześnie ciągle mam nadzieję na to, że do mnie wróci. no i bardzo boję się samotności, nigdy nie byłam sama, odkąd wyjechałam z domu był on.

czy da się po tak długim związku żyć samotnie? samotnie spać? czy jest szansa na znalezienie miłości? nie czuję się na siłach by szukać jej w internecie a nie wierzę też w przypadkowe wpadnięcie na siebie na ulicy. bardzo potrzebuję kogoś, kogo będę mogła kochać i kto moje uczucie odwzajemni. sad nie wiem po jak długim czasie ta rozpacz i ten ból po rozstaniu przejdą, psychoterapeuta też nie daje mi żadnych odpowiedzi ani rozwiązań a sama nie wiem co robić

18

Odp: zostałam porzucona po 6 latach związku

Dobrze, że czujesz się lepiej.

Psychoterapia wymaga czasu. Miesiąc to wciąż mało.

Tak, można znaleźć nową miłość, ale musisz (żeby przeżyć ją właściwie) naprawdę wyleczyć się z tego faceta: przestać go idealizować, otworzyć się na nowe. Najgorsze, co możesz zrobić to wskoczyć w ramiona (albo do łóżka) innemu, by zagłuszyć emocje. Nie tylko nic to nie da (jeszcze wyrzuty sumienia Ci się włączą, a i tęsknota się nasili), ale możesz przy okazji kogoś w sobie rozkochać bez wzajemności. i skrzywdzić, oczywiście.

Jesteś młoda. Masz czas. Nie jesteś w wieku, gdzie połowa menażerii to zaślubieni. A Twój eks nie jest warty żadnej obsesji, a już na pewno nie idealizowania tego, co robił.

Moja rada, jako też introwertyka: przemyśl sobie to, co napisałem Ci wcześniej. Najpierw daj sobie po prostu czas, a potem zapoznaj ludzi z netu i gadaj z nimi. Wyżal się, poznaj różnych. Jeśli podobnie jak ja nie imprezujesz i nie są Ci potrzebni znajomi, to w ten sposób będzie Ci łatwiej. Teraz mnóstwo ludzi tak się poznaje. Gdy wyluzujesz z eksem, to najpewniej poznasz kogoś bez problemu. Rada numer dwa: jak już weźmiesz się za internet, to pamiętaj, że jest tam mnóstwo desperatów. Nieszkodliwych, ale zawsze. Internet jest zdominowany przez wyposzczonych facetów i desperatów szukających partnerki. Okazji będziesz miała mnóstwo, ale trzeba do nich zawsze podchodzić krytycznie.

Życzę szybkiego powrotu do równowagi.

19

Odp: zostałam porzucona po 6 latach związku

Da się żyć samodzielnie, da się znaleźć miłość, ale przecież nie musisz szukać teraz, w tej chwili, daj sobie czas. Nikt Ci nie powie ile czasu będziesz potrzebować, jednym zajmuje mniej a drugim więcej. Ponad rok temu też płakałam i rozpaczałam po 5 latach związku, a teraz te chwile to tylko wspomnienie i wiem, że dzięki nim dojrzałam.

20

Odp: zostałam porzucona po 6 latach związku

Przede wszystkim skup się wreszcie na sobie - teraz masz idealną ku temu okazję. Popracuj nad sobą i małymi kroczkami pokochaj siebie przed kolejnym związkiem, bo w przeciwnym razie będziesz łatwym kąskiem dla różnego rodzaju debili, którzy będą chcieli wykorzystać Twoje parcie na choć odrobinę bliskości (albo przeżyjesz rozczarowanie, gdy normalny facet nie będzie w stanie utrzymać ciężaru odpowiedzialności za Twoje samopoczucie). Wiadomo, że nie jest łatwo się nagle przestawić, skoro przez 6 lat ciągle kogoś miałaś w swoim życiu, ale jak napisał WaltonSimons - minął dopiero miesiąc. Jeśli najdzie Cię chwila słabości, że jesteś singlem (nie lubię określenia "samotna", jest bez sensu), spróbuj skierować swoje myśli na inny tor - doceń to, że teraz po tych 6 latach możesz zrobić, co Ci się żywnie podoba. Możesz wyjść na ile chcesz nie meldując się u nikogo, nie musisz się martwić o ewentualne pretensje, jeśli postanowisz cały dzień przeleżeć przed telewizorem, a przede wszystkim już nie musisz przejmować się partnera flirtami i zabawami z innymi dziewczynami. Odpocznij w końcu, ciężki rok za Tobą. Wiem, że pewnie zaraz będą myśli "...ale jednak wolałabym być nawet kontrolowana, by tylko mnie kochał i bym się miała obok kogo zasnąć w nocy". To też normalne, przejdzie.

21 Ostatnio edytowany przez pannapanna (2016-02-23 10:23:08)

Odp: zostałam porzucona po 6 latach związku

Boże jaki bluszcz. Potrafisz Ty w ogóle oddychać bez niego????
Dziwię się że koleś wytrzymał tyle lat.
NAjpierw ty go poderwałaś się potem Ty kazałaś mu się zmienić żeby był tak jak ci się podoba a potem zrezygnowałaś  z samodzielnego życia żeby się na nim uwiesić.
Nie da się kochać osoby która nie ma swojej osobowości swojego charakteru.
W dodatku straszysz, grozisz ,  szantażujesz.
Zanim wejdziesz w kolejny związek zastanów się czy ty w ogóle masz cokolwiek do zaoferowania drugiemu człowiekowi.

22

Odp: zostałam porzucona po 6 latach związku

Persa, nie wiem czy na dobre wyjdzie Ci utrzymywanie kontaktu z byłym. Tak naprawdę ruszamy do przodu, gdy zamykamy za sobą przeszłość. A Twój związek to już historia. Teraz jest czas na nauczenie się bycia samej. Tak! Można żyć samodzielnie, spać samej w łóżku. Uciekasz od siebie uwieszając się na innej osobie. Mogę się tylko domyślać, że poziom Twojego poczucia własnej wartości jest bardzo niski. Poczytaj sobie o kobietach, które kochają za bardzo.
Pamiętaj, że terapia i terapeuta nie da Ci gotowych odpowiedzi. Ty musisz wykonać tę całą pracę i ułożyć sobie swoje życie na nowo. Psycholog może być Ci przewodnikiem, ale to Ty dokonujesz wyborów. I na to trzeba czasu.
Jeśli poczytasz inne wątki, to dostaniesz żywy dowód, że żałoba po rozstaniu mija. Trzeba tylko chcieć z niej wyjść.

Posty [ 22 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » zostałam porzucona po 6 latach związku

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024