Hej
Jestem tutaj nowa i za bardzo nie wiem od czego zacząć, moja historia jest długa. Postaram się streścić. Dokładnie miesiąc temu straciłam moją pierwszą, wyczekiwaną fasolkę
w 7 tc. Było to poronienie samoistne całkowite więc oczyściłam się sama. Mam fajną Panią ginekolog, która pomogła mi dobrze to przyjąć, jeżeli można tak to określić. Na początku byłam w szoku, zaczęło się od plamienia, przeszło w krwawienie ze skrzepami i silnymi bólami w podbrzuszu. Podczas całej sytuacji byłam pod kontrolą lekarza, miałam leżeć, brać leki i czekać aż minie. I tak było - minęło po tygodniu. Poszłam na wizytę kontrolną już nie miałam objawów ciąży ale miałam nadzieję, że wszystko jest ok...niestety podczas badania USG ekran był pusty, na początku szok, później łzy i smutek. Potem zrobiłam badania, bo niestety tych pierwszych nie zdążyłam zrobić. Toksoplazmoza... pojechałam na konsultacje do poradni chorób zakaźnych, lekarz powiedział, że dziecko mogło urodzić się chore i, że przy kolejnej ciąży już mi nie grozi - odetchnęłam z ulgą. Powiedział mi wprost,że jeżeli psychicznie czuję się dobrze to nie ma ŻADNYCH przeciwwskazań o staranie się o dziecko już ,, z rozpędu " bo tak jest najlepiej. Jestem gotowa na kolejną ciążę. Na wielu forach czytałam, że nie można zastępować jednego dziecka drugim. To nie jest tak. Nie chcę odkładać tego na x czasu - po co? Jeżeli chcę być mamą to muszę robić żeby tak się stało. Nie ma na to reguły, gotowość psychiczna to wszystko. Czytałam też o dziewczynach, które zaraz po poronieniu zachodziły w ciążę jeszcze bez dostania okresu, napawało mnie to nadzieją i optymizmem. Postanowiliśmy z mężem, że po zielonym świetle od lekarzy nie czekamy. Dziś mija czwarty tydzień a ja nie mam okresu, może jeszcze przyjdzie. Czekam. Zastanawia mnie jedynie śluz biały, gęsty z małymi grudkami, pobolewają mnie piersi. Teraz wiem, że muszę na spokojnie wszystko obserwować ale zastanawia mnie to.
Kobietki kochane nie załamujcie się po stracie maluszka. Wiem, że to jest trudne przeżycie ale trzeba myśleć pozytywnie ! Ciężko mi i smutno, czasami taka pusta się czuję...na dodatek szczęście w nieszczęściu moja siostra zaszła w ciążę tydzień po mnie... cieszę się, wszyscy się cieszymy, ale ciężko mi czasami uśmiechać się przy niej kiedy opowiada o objawach o wizytach u lekarza itd. ale nie chce jej dać odczuć, że jest mi smutno. Nasze dzieci były by w tym samym wieku
ale wiecie co... Wierzę, że niedługo KAŻDA z nas jeszcze będzie się denerwowała na nieprzespane noce 
Pozdrawiam !!!