Bo wszyscy Polacy to jedna rodzina?... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » EMIGRACJA I ŻYCIE ZA GRANICĄ » Bo wszyscy Polacy to jedna rodzina?...

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 18 ]

1 Ostatnio edytowany przez Iceni (2014-01-10 23:33:20)

Temat: Bo wszyscy Polacy to jedna rodzina?...

Ostatnio znalazłam się w dość niezręcznej sytuacji.

Otóż czekałam na koleżankę w pracy, a że była ładna pogoda przysiadłam na ławeczce na skwerku przed budynkiem. Tak się składa, że jest to również jedyne wydzielone miejsce dla palaczy więc nie było żadnym zaskoczeniem, że już po chwili miałam towarzystwo.

No i tu pojawia się mój "problem-nieproblem". Tak się złożyło, że byli to dwaj panowie, obaj Polacy, nieznani mi wcześniej nawet z widzenia. Podeszli, rzucili "Hi!" i zajęli się rozmową. Rozmawiali oczywiście po polsku, z góry chyba zakładając, ze ja nic nie rozumiem. Rozumiałam i chcąc, nie chcąc wysłuchałam niezłej litanii o problemach małżeńskich jednego z nich. (Byli braćmi lub bliskimi kuzynami.) Poczułam się trochę głupio wysłuchując czyichś rodzinnych problemów, ale z drugiej strony nie czułam obowiązku ujawniania, ze rozumiem co mówią - wiec dalej zajmowałam się swoimi sprawami.

I w zasadzie nie byłoby sprawy gdyby nie to, ze wczoraj ten sam osobnik widział jak rozmawiam z inną koleżanką po polsku własnie.
Poczułam się trochę niezręcznie, bo facet musiał sobie uświadomić, że mimowolnie "wtajemniczył" mnie w swoje małżeńskie kłopoty.Gdyby to było jednorazowe spotkanie, nie byłoby sprawy, ale teraz czuję się jakbym zataiła przed nim fakt, ze jestem Polką (co się zgadza) żeby podsłuchać jego rozmowę (co się nie zgadza). Poza tym w obecnej sytuacji nawet nawiązanie kurtuazyjnej znajomości nie wchodzi w grę, bo mam przecież gdzieś w pamięci o czym wtedy mówił i nie udam, ze nie wiem. A fakt, że wiem, może być dla niego bardzo niekomfortowy. Z drugiej strony to nie jest pierwsza taka sytuacja, kiedy stałam się mimowolnym "podsłuchiwaczem" bo się komuś wydaje, ze jak mówi po polsku to nikt wokół go nie rozumie.

Absolutnie nie mam ochoty informować każdego Polaka, ze też jestem Polką, ale też wkurza mnie, że mimo, że w mieście, w którym mieszkam jest masa Polaków, cześć z nich zachowuje się jakby byli jedynymi Polakami.  A już nagminne i wszechobecne przeklinanie mężczyzn (zwłaszcza tych młodszych oraz panów po 50 ) "bo przecież nikt nie rozumie" woła o pomstę do nieba.

I teraz pytanie do Was - Czy zdarzają Wam się sytuacje, że słyszycie więcej niżbyście chciały? Czy jest to dla Was sytuacja niezręczna?
Czy czujecie się w obowiązku poinformowania, że rozumiecie co taki/a delikwent/ka mówi?

Czy same będąc za granicą, podczas rozmowy w miejscu publicznym, bierzecie pod uwagę, że możecie być rozumiane przez otoczenie?
Że osoba siedząca w restauracji przy sąsiednim stoliku może nie chcieć słuchać o Waszych hemoroidach lub o tym jaka okazała się w łóżku ta Dorotka, co od miesiąca sprzedaje w Starbucksie? Albo czy zastanawiacie się podczas kłótni z mężem na ulicy, że rozumie Was co druga osoba i w duchu śmieje się ze sceny, która własnie urządziliście będąc przekonanymi, że jesteście jedynymi Polakami w tym miejscu?


A może macie nie tylko złe skojarzenia, ale tez byliście świadkami jakichś zabawnych zdarzeń?  wink

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Bo wszyscy Polacy to jedna rodzina?...

Co prawda nie znalazłam się nigdy w sytuacji, o jaką pytasz, ale za to mogę odpowiedzieć, że przebywając za granicą zawsze i wszędzie mam świadomość, że nie jesteśmy już narodem, który siedzi we własnych czterech ścianach, zatem rodaka mogę spotkać gdziekolwiek. Nigdy w życiu nie zrobiłabym zresztą kącika intymnych zwierzeń w żadnym publicznym miejscu, zakładajac, że nikt mnie nie zrozumie, choćby dlatego, że już wiele razy zdarzyło mi się słyszeć polską mowę tam, gdzie raczej trudno byłoby mi się tego spodziewać.

Natomiast nawiązując konkretnie do Twojej sytuacji - uważam, że absolutnie nie powinnaś czuć się ani zażenowana, ani tym bardziej winna. To ten mężczyzna mógł (i powinien) zadbać o to, aby informacje z jego małżeńskiego pożycia nie dotarły do uszu osób trzecich. Jeśli z góry coś założył, w tym przypadku błędnie, to pretensje może mieć wyłącznie do siebie, bo Ty stałaś się tylko (i aż) mimowolnym świadkiem tej rozmowy. A że obecnie sytuacja jest krępująca? Też nie Ty zawiniłaś.

Iceni napisał/a:

A może macie nie tylko złe skojarzenia, ale też byliście świadkami jakichś zabawnych zdarzeń? wink

Wiele lat temu, podczas mojego pobytu we Włoszech, kiedy to Polacy jeszcze tak licznie, jak dziś, w te rejony nie podróżowali (na wielkim kempingu spotkaliśmy tylko jedną parę Polaków), któregoś dnia wybraliśmy się na niewielkie zakupy na pobliskie targowisko. Zaparkowaliśmy samochód, ale już z ulicy widać było, że zrobiło się tam małe zamieszanie - od stoiska do stoiska biega jakaś kobieta, a za nią facet, ta coś głośno komentuje, przy czym zdecydowanie nie jest to wyraz zadowolenia, a ten wyraźnie usiłuje to jej niezadowolenie jakoś załagodzić. Kobieta ładna, zadbana, za to co tu dużo mówić - to swoją zrzędliwością bardzo zwracała na siebie uwagę. Kiedy podeszliśmy na tyle blisko, że można było zrozumieć jej mowę, to ta mowa nagle okazała się dziwnie znajoma tongue. Tak, tak, to była właśnie nasza rodaczka-malkontentka big_smile. Polaków było tam jak na lekarstwo, ale jak już się trafili... big_smile

3

Odp: Bo wszyscy Polacy to jedna rodzina?...

Ja również uważam, że jeśli ktoś coś  mówi publicznie, powinien wziąć pod uwagę, że inne osoby prócz kolegi/koleżanki mogą zrozumieć język polski smile No chyba, że mu na prywatności aż tak nie zależy! Co z tego, że Iceni z Polski usłyszy o jego pożyciu małżeńskim, skoro i tak nic was nie łączy, nawet życie w bliskim sąsiedztwie?

4

Odp: Bo wszyscy Polacy to jedna rodzina?...

Ja nie byłam za granicą ani nie znalazłam się w podobnej sytuacji, ale tak sobie myślę, że jeśli już byłabym tą stroną która opowiada o swoim życiu, to później mi by było okropnie wstyd.

Absolutnie nie widzę też powodu, żeby informować kogokolwiek obcego o swojej narodowości.

5

Odp: Bo wszyscy Polacy to jedna rodzina?...
Iceni napisał/a:

Ostatnio znalazłam się w dość niezręcznej sytuacji.

Otóż czekałam na koleżankę w pracy, a że była ładna pogoda przysiadłam na ławeczce na skwerku przed budynkiem. Tak się składa, że jest to również jedyne wydzielone miejsce dla palaczy więc nie było żadnym zaskoczeniem, że już po chwili miałam towarzystwo.

No i tu pojawia się mój "problem-nieproblem". Tak się złożyło, że byli to dwaj panowie, obaj Polacy, nieznani mi wcześniej nawet z widzenia. Podeszli, rzucili "Hi!" i zajęli się rozmową. Rozmawiali oczywiście po polsku, z góry chyba zakładając, ze ja nic nie rozumiem. Rozumiałam i chcąc, nie chcąc wysłuchałam niezłej litanii o problemach małżeńskich jednego z nich. (Byli braćmi lub bliskimi kuzynami.) Poczułam się trochę głupio wysłuchując czyichś rodzinnych problemów, ale z drugiej strony nie czułam obowiązku ujawniania, ze rozumiem co mówią - wiec dalej zajmowałam się swoimi sprawami.

I w zasadzie nie byłoby sprawy gdyby nie to, ze wczoraj ten sam osobnik widział jak rozmawiam z inną koleżanką po polsku własnie.
Poczułam się trochę niezręcznie, bo facet musiał sobie uświadomić, że mimowolnie "wtajemniczył" mnie w swoje małżeńskie kłopoty.Gdyby to było jednorazowe spotkanie, nie byłoby sprawy, ale teraz czuję się jakbym zataiła przed nim fakt, ze jestem Polką (co się zgadza) żeby podsłuchać jego rozmowę (co się nie zgadza). Poza tym w obecnej sytuacji nawet nawiązanie kurtuazyjnej znajomości nie wchodzi w grę, bo mam przecież gdzieś w pamięci o czym wtedy mówił i nie udam, ze nie wiem. A fakt, że wiem, może być dla niego bardzo niekomfortowy. Z drugiej strony to nie jest pierwsza taka sytuacja, kiedy stałam się mimowolnym "podsłuchiwaczem" bo się komuś wydaje, ze jak mówi po polsku to nikt wokół go nie rozumie.

Absolutnie nie mam ochoty informować każdego Polaka, ze też jestem Polką, ale też wkurza mnie, że mimo, że w mieście, w którym mieszkam jest masa Polaków, cześć z nich zachowuje się jakby byli jedynymi Polakami.  A już nagminne i wszechobecne przeklinanie mężczyzn (zwłaszcza tych młodszych oraz panów po 50 ) "bo przecież nikt nie rozumie" woła o pomstę do nieba.

I teraz pytanie do Was - Czy zdarzają Wam się sytuacje, że słyszycie więcej niżbyście chciały? Czy jest to dla Was sytuacja niezręczna?
Czy czujecie się w obowiązku poinformowania, że rozumiecie co taki/a delikwent/ka mówi?

Czy same będąc za granicą, podczas rozmowy w miejscu publicznym, bierzecie pod uwagę, że możecie być rozumiane przez otoczenie?
Że osoba siedząca w restauracji przy sąsiednim stoliku może nie chcieć słuchać o Waszych hemoroidach lub o tym jaka okazała się w łóżku ta Dorotka, co od miesiąca sprzedaje w Starbucksie? Albo czy zastanawiacie się podczas kłótni z mężem na ulicy, że rozumie Was co druga osoba i w duchu śmieje się ze sceny, która własnie urządziliście będąc przekonanymi, że jesteście jedynymi Polakami w tym miejscu?


A może macie nie tylko złe skojarzenia, ale tez byliście świadkami jakichś zabawnych zdarzeń?  wink

Od dawna pracowałam w Niemczech, a od jakiegoś czasu tam mieszkam. Sytuacja, która opisałaś, to dla mnie chleb powszedni. Nie przejmuj się tym - ja do takich rzeczy zawsze podchodziłam z humorem.

6

Odp: Bo wszyscy Polacy to jedna rodzina?...

Skoro z humorem...przypomnialo mi sie jak podziwialam sobie z placu Trocadero (chyba to byl ten) wieze Eiffla, lat temu iles. Lato bylo, final Tour de France, w ktorym startowal jakis Polak wiec rodakow paru zjechalo. Bylo cieplo i mialam jakies opiete gatki na sobie, oparlam sie lokciami o murek, pupe wypielam i tak sobie na ow cud architektury patrze..i nagle slysze za soba - "niezly tylek, co? wyrywamy?" - spojrzalam, usmiechnelam sie i powiedzialam - dziekuje, ale mam juz plany na dzis. Tak rozdziawionych min juz nigdy pozniej nie widzialam:)). Humor poprawili mi panowie na reszte dnia.

7

Odp: Bo wszyscy Polacy to jedna rodzina?...
Mussuka napisał/a:

Skoro z humorem...przypomnialo mi sie jak podziwialam sobie z placu Trocadero (chyba to byl ten) wieze Eiffla, lat temu iles. Lato bylo, final Tour de France, w ktorym startowal jakis Polak wiec rodakow paru zjechalo. Bylo cieplo i mialam jakies opiete gatki na sobie, oparlam sie lokciami o murek, pupe wypielam i tak sobie na ow cud architektury patrze..i nagle slysze za soba - "niezly tylek, co? wyrywamy?" - spojrzalam, usmiechnelam sie i powiedzialam - dziekuje, ale mam juz plany na dzis. Tak rozdziawionych min juz nigdy pozniej nie widzialam:)). Humor poprawili mi panowie na reszte dnia.

Aż się uśmiechnęłam, wyobrażając sobie miny tych facetów. Przypuszczam, że były... bezcenne big_smile.

8

Odp: Bo wszyscy Polacy to jedna rodzina?...
Olinka napisał/a:
Mussuka napisał/a:

Skoro z humorem...przypomnialo mi sie jak podziwialam sobie z placu Trocadero (chyba to byl ten) wieze Eiffla, lat temu iles. Lato bylo, final Tour de France, w ktorym startowal jakis Polak wiec rodakow paru zjechalo. Bylo cieplo i mialam jakies opiete gatki na sobie, oparlam sie lokciami o murek, pupe wypielam i tak sobie na ow cud architektury patrze..i nagle slysze za soba - "niezly tylek, co? wyrywamy?" - spojrzalam, usmiechnelam sie i powiedzialam - dziekuje, ale mam juz plany na dzis. Tak rozdziawionych min juz nigdy pozniej nie widzialam:)). Humor poprawili mi panowie na reszte dnia.

Aż się uśmiechnęłam, wyobrażając sobie miny tych facetów. Przypuszczam, że były... bezcenne big_smile.

a i owszem:)

Przyznam sie, ze o ile z polskim uwazam, to jednak pare razy zdarzylo mi sie zaklac siarczyscie po finsku bedac w Polsce (w pewnosci, ze tego to nikt na calym swiecie nie zrozumie:). Kiedys uderzylam sie o rog jakiegos stukilowego zydla w knajpie na Krupowkach, ktorego nie dalo sie ani rusz posunac, z bolu zasyczalam "v..u" a po chwili uslyszalam jak dwie panienki obok naszego stolika gawedza sobie po finsku:). Czlowiek nie zna dnia i godziny!

9

Odp: Bo wszyscy Polacy to jedna rodzina?...

Będąc za granicą miałam tysiące takich przypadków. Czasami rozmawiałam z kimś, a dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że ktoś może to rozumieć. Albo odwrotnie - przysłuchiwałam się rozmowie Polaków, którzy albo wiedzieli, albo nie wiedzieli, że rozumiem.

Przytrafiła mi się jednak sytuacja odwrotna - jak byłam za granicą, to zawsze miałam na uwadze to, że ktoś może rozumieć. W pierwszy dzień po powrocie z wakacji do Polski poszłam do jakiegoś hipermarketu i nie mogłam się przyzwyczaić do tego, że słyszę polski. Co chwilę mówiłam do koleżanki "patrz - Polacy" big_smile

10

Odp: Bo wszyscy Polacy to jedna rodzina?...

Miałam już kilka tego typu sytuacji. Mieszkam w Niemczech.
Sytuacja w tramwaju: Usiadła za mną dziewczyna, po chwili przysiadł się jej znajomy, nie widzieli się długo. Rozmawiali o różnych mniej lub bardziej prywatnych sprawach. Głupio mi było, bo wszystko słyszałam i rozumiałam. Ale co miałam się odwrócić i powiedzieć "cześć".
Wysiedli na tym samym przystanku, szliśmy wąskim przejściem , ja za nimi. Śpieszyłam się, więc powiedziałam po polsku "przepraszam" i ich wyprzedziłam. Jakoś tak dziwnie byłoby mi powiedzieć "entschuldigung" mając świadomość, że to Polacy, a oni troszkę się zdziwili. Na szczęście zachowywali się normalnie, bo nieraz widzę Polaków mało kulturalnych i mam ochotę zapaść się pod ziemię.
Ogólnie to można rozpoznać Polaków i zazwyczaj w takich sytuacjach się uśmiecham, a oni to odwzajemniają bo już wiedzą o co chodzi.
A i Niemcy bardzo dobrze wiedzą co oznacza nasze pospolite przekleństwo na "k".

11

Odp: Bo wszyscy Polacy to jedna rodzina?...

Skoro w Polsce nie latam do kazdego przechodnia i nie informuje go ze jestem z Polski to i za granicami tego nie robie.
Ot dzisiaj w saunie przyszly sobie dwie panny rozsiadly na reczniczkach i o siostrze jednej z nich zaczely nawijac.
Normalna gadka...Gdybym chciala to bym mogla zagadac ale po co i na co? Co to ja musze sie przyznawac ze cos rozumiem?
Musze kazdemu naokolo rodakowi sie przyznawac?
Nie. No wlasnie.

12

Odp: Bo wszyscy Polacy to jedna rodzina?...

Autorko, a jak miałaś przewidzieć, że panowie zaczną sobie opowiadać o swoich problemach małżeńskich smile?
Sama kilka razy znajdowałam się  w takich sytuacjach gdzie byłam świadkiem różnych opowieści -aż uszy więdły nieraz big_smile I co miałam robić? Wypalić z tekstem "sorry ludzie ale ja rozumie co sobie opowiadacie" smile Przecież każdy zdrowy na umyśle człowiek powinien zdawać sobie sprawę, że ktoś może go usłyszeć.
Kiedyś dwóch Polaków rozmawiało sobie w parku i gdy ich mijałam z narzeczonym, zaczęli nas obgadywać i nawet nie zorientowali się, że Polką jestem i rozumiem ich żałosne teksty hmm

13

Odp: Bo wszyscy Polacy to jedna rodzina?...

Będąc poza granicami naszego kraju wręcz z lubością przysłuchuję się rozmowom róznych ludzi jeśli jest to takie miejsce jak np. kawiarnia smile Jeśli już tam siedzę i jeśli słyszę, to z chęcią usłyszę jak np. dany kraj odbierają turyści smile I co miejscowi mówią o turystach big_smile Taaak, często się nasłuchałam od miejscowych na temat turystów, kobiet, siebie... big_smile (i też się nie wychylałam że rozumiem).

14

Odp: Bo wszyscy Polacy to jedna rodzina?...

Siedzialam sobie "na flaczkach" na szybkiej linii. Rzeznia w Danii. Rotowali nas na stanowiskach, zeby zapobiec otepieniu i zmeczeniu. "Flaczki"  byly relaksujace - inne stanowiska to niezla gimnastyka.
Z nudow obserwowalam kolege - rodaka na rownoleglej linii. Badal tusze. Zobaczylam silne uwypuklenie na swinskim zadzie - prawdopodobnie z dolu, z perspektywy badajacego niewidoczne.
Halas na linii jest spory - mielismy sluchawki ochronne. Wiec wrzasnelam na cale gardlo naprostszy komunikat  -Ropien!! D..a!! i widzac, ze swinia schodzi z rampy K...a m..c!
Zrozumial to Dunczyk ktory przechodzil pod linia i nalepil czerwona kartke. Mysle, ze zrozumial tylko rozpacz w glosie.

Odp: Bo wszyscy Polacy to jedna rodzina?...

Hej,
Mieszkam w Anglii. Moj maz jest Irlandczykiem, i nie mam znajomych Polakow.
Z racji pochodzenia meza moj ancent jest dosc silny, Polacy najczesciej nie wyczuwaja, ze jestem Polka. I bardzo czesto miewam podobne sytuacji, bycia takim "podsluchiwaczem".
Czasami az wstyd... :(Czasami wywoluja pewne sytuacje rozbawienie...

16

Odp: Bo wszyscy Polacy to jedna rodzina?...
Mussuka napisał/a:

Skoro z humorem...przypomnialo mi sie jak podziwialam sobie z placu Trocadero (chyba to byl ten) wieze Eiffla, lat temu iles. Lato bylo, final Tour de France, w ktorym startowal jakis Polak wiec rodakow paru zjechalo. Bylo cieplo i mialam jakies opiete gatki na sobie, oparlam sie lokciami o murek, pupe wypielam i tak sobie na ow cud architektury patrze..i nagle slysze za soba - "niezly tylek, co? wyrywamy?" - spojrzalam, usmiechnelam sie i powiedzialam - dziekuje, ale mam juz plany na dzis. Tak rozdziawionych min juz nigdy pozniej nie widzialam:)). Humor poprawili mi panowie na reszte dnia.

Hehe dobre. U mnie tzn w Holandii takie sytuacje to również codzienność smile ale nigdy nie czułam , żeby każdego uświadomić o byciu polką.. Czasem lekko się uśmiechając daję do zrozumienia , że upssss powiedział ktoś za dużo o kimś tongue

17

Odp: Bo wszyscy Polacy to jedna rodzina?...
IzabelaCzartoryska napisał/a:

Hej,
Mieszkam w Anglii. Moj maz jest Irlandczykiem, i nie mam znajomych Polakow.
Z racji pochodzenia meza moj ancent jest dosc silny, Polacy najczesciej nie wyczuwaja, ze jestem Polka. I bardzo czesto miewam podobne sytuacji, bycia takim "podsluchiwaczem".
Czasami az wstyd... :(Czasami wywoluja pewne sytuacje rozbawienie...

ja tam lubie swoje srodowisko a ty z samymi irolami bleee

Posty [ 18 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » EMIGRACJA I ŻYCIE ZA GRANICĄ » Bo wszyscy Polacy to jedna rodzina?...

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024