Mój mąż pracuje od jakiegoś czasu w Norwegii,ja z córka dojedziemy do niego w lipcu i planujemy zostać na stałe. Dodałam się do kilku grup na FB,coś typu Polacy w Norwegii,żeby poczytać,może znaleźć jakieś wskazówki jak zacząć,jak się tam żyje itp. A znalazłam masę sfrustrowanych,złych na świat i ludzi internetowych hejterow. Pod każdym zapytaniem o pomoc w znalezieniu pracy,mieszkania,czy zwykłe pytania o życie tam przeważają odpowiedzi typu "zostań w Polsce","Norwegia się skończyła" czy "bez norweskiego nie masz tu czego szukać". Mąż pracuje w sporej firmie gdzie są ludzie różnych nacji,Polacy również. Opowiada że z każdym można się dogadać,wyjść na piwo czy zwyczajnie pogadać,tylko nie z Polakami. Ci konkretni z jego pracy są dokładnie tacy sami jak ci z grupek,gdy mąż powiedział że ściąga mnie i córkę do siebie został wyśmiany i usłyszał że jak szybko przyjedziemy tak szybko wrócimy bo "Norwegia się skończyła". Dlaczego tak jest? Czemu za granicą Polak Polakowi wilkiem? Smutne to bo jednak powinniśmy trzymać się razem a widzę coś dokładnie odwrotnego.
2 2023-03-12 15:08:27 Ostatnio edytowany przez Legat (2023-03-12 15:11:54)
Skoro tak reagujesz, to znaczy, że żyjesz pod kloszem i czeka cię twarde spotkanie z rzeczywistością życia za granicą. Gdzie będzie ci pokazane przez miejscowych mieszkańców, że jesteś nie u siebie. Taka namiastka tego jak my traktujemy Ukraińców.
Co do wypowiedzi tam pracujących ludzi. Trzeba zrozumieć w jakiej oni są sytuacji. Często są sfrustrowani, bo ciężko pracują, bez satysfakcji - poza pieniędzmi, które i tak jak na Norwegię nie są takie duże. Do tego z reguły mają problemy rodzinne, bo on tam, a rodzina tu. Do tego dochodzi brak znajomości języka, stopniowe wchodzenie w alkoholizm i przeogromną pustkę życiową. Wielu już dawno po rozwodach, albo w trakcie.
Ale ja zdaje sobie sprawę że tam,jak i u nas imigrantów nie przyjmuje się z otwartymi ramionami i jestem na to przygotowana. Po prostu dziwi mnie dlaczego nasi rodacy zachowują się tak a nie inaczej. Dlaczego każdy post z zapytaniem o warunki życia tam spotyka się z wyśmianiem,hejtem a jego autor czyta tylko że ma nie przyjeżdżać. Czego ci ludzie się boją? Że zabierzemy im pracę? Czy po prostu czują się lepsi bo zarabiają w koronach,nie w złotówkach? Byłam swego czasu kilka miesięcy w pracy w Niemczech i nie spotkałam się z takim traktowaniem,może dobrze trafiłam,nie wiem. Dlatego jestem zaskoczona
4 2023-03-12 15:23:21 Ostatnio edytowany przez blueangel (2023-03-12 15:27:46)
Nie wiem jak w Norwegii, ale w Niemczech jeszcze przed wojna, inflacja i problemem z cenami za gaz i prad sytuacja gospodarcza bardzo sie zmienila w porownaniu z jeszcze 10 lat temu. To, ze ktso zarabia w euro czy koronach to nic nie naczy, bo wydaje sie tez w koronach czy w euro. I tu wszystko zalezy od fachu i firmy, w ktorej pracujesz. Jesli dobra branza, ty masz odpowiednie kwalifikacje i jest to duza firma to da sie dobrze zyc, ale patrzac po rodowitych niemcach, ktorzy mieli pecha z branza czy zawodem to zaczeli zyc jak w Polsce: od pierwszego do pierwszego. mam tu na mysli koszty utrzymania (jedzenie, oplaty za mieszkanie). jesli potrzebuja cos ponad to, bo np cos sie zepsulo musza brac z tego, co wczesniej odlozyli. domyslam sie ze stad te usmieszki, bo zycie przestalo sie oplacac, skoro tyrasz, a nci nie odlozysz.
nawet widac pto po oferowanych zasilkach, ktore zostaly ukrocone: kiedys jedna znajoma akurat stracila prace to dopiero zaszla w ciaze. od panstwa mogla liczyc mimo wszystko na wychowawcze elterngeld. dzis na zasilku juz by jej nie przyslugiwalo. bo jeod zasilku odliczaja
w waszym przypadku twoj maz musi ejdnak miec dobry fach i musi sie oplacac, skoro was sciaga. a w takim przypadku poprostu ignoruj takie glosy.
Faktycznie,byłam w Niemczech ponad 10 lat temu i wtedy ten kraj wydał mi się cudowny w porównaniu do Polski. Nie wiem jak tam jest teraz ale domyślam się że podobnie jak w całej Europie,ciężej niż wtedy. Mąż jest specjalistą w swoim zawodzie,dobrze zarabia i ma stały kontrakt w Norwegii,dlatego ściąga nas do siebie tym bardziej że w Polsce jest jak jest. Ja również nie siądę na pupie tylko będę pracować,na początku z angielskim bez norweskiego nie oczekuje kokosów ale z moim zawodem nie będę miała problemów z pracą. Ciekawa jestem czy Polacy w innych krajach są tacy jak ci w Norwegii czy to depresyjna Skandynawia tak na nich wpłynęła
6 2023-03-12 15:39:01 Ostatnio edytowany przez blueangel (2023-03-12 15:40:16)
Faktycznie,byłam w Niemczech ponad 10 lat temu i wtedy ten kraj wydał mi się cudowny w porównaniu do Polski. Nie wiem jak tam jest teraz ale domyślam się że podobnie jak w całej Europie,ciężej niż wtedy. Mąż jest specjalistą w swoim zawodzie,dobrze zarabia i ma stały kontrakt w Norwegii,dlatego ściąga nas do siebie tym bardziej że w Polsce jest jak jest. Ja również nie siądę na pupie tylko będę pracować,na początku z angielskim bez norweskiego nie oczekuje kokosów ale z moim zawodem nie będę miała problemów z pracą. Ciekawa jestem czy Polacy w innych krajach są tacy jak ci w Norwegii czy to depresyjna Skandynawia tak na nich wpłynęła
Moja kuzynka wrcoila z niemiec do Polski i nie odczula roznicy. Zyje jej sie tak samo, ale jak juz wspomnialam. ona nie jest jakims wybitnym specjalista, do tego jezyk sredni. Szkole ukonczyla w Polsce, nie w Nimeczech (w porownaniu do mnie). Jej sie oplacilo wrocic. w miedzyczasie doszlo 500+, czego wczesniej nie bylo. Ci wszyscy komentujacy pewnie sa pokroju tej mojej kuzynki i sfrustrowani, ze teraz wszedzie ciezko. Potrafie to zrozumiec, ale z tego, co piszesz wy jestescie w innej sytuacji. Dobra firma, dobra specjalizacja, wiec macie perspektywy. Do tego oczywiscie na jedne zawody jest zapotrzebowanie, na inne nie. Z tego, co piszez, na wasze jest, wiec mozecie liczyc na lepsze warunki/pensje. No i nic nie zastapi tego, ze rodzina bedzie razem. Malzenstwo na odleglosc to zadne malzenstwo.
Ja co prawda za granicą nie pracuję i nie mieszkam, ale mój mąż i owszem I zawsze powtarza, że jak na kogoś uważać za granicą to na Polaków właśnie... utopili by w łyżce wody tych, którym tylko powodzi się nieco lepiej. Nie wiem na ile to pech co do poznawanych osób, a na ile prawda ale powtarza to często.
Ja co prawda za granicą nie pracuję i nie mieszkam, ale mój mąż i owszem
I zawsze powtarza, że jak na kogoś uważać za granicą to na Polaków właśnie... utopili by w łyżce wody tych, którym tylko powodzi się nieco lepiej. Nie wiem na ile to pech co do poznawanych osób, a na ile prawda ale powtarza to często.
No właśnie,też słyszałam kilka razy to określenie i ciekawa jestem dlaczego tak jest. Czy my Polacy jesteśmy takim zawistnym narodem czy dopiero na emigracji to z nas wyłazi? Zastanawiające
Powiem szczerze, wielu jest frustratów, ale są też normalni, przyjaźni ludzie. Mieszkałam w kilku krajach, w każdym czułam się dobrze i potrafiłam znaleźć przyjaznych ludzi, w tym Polaków. Pozdrawiam
Supergirls don't cry, supergirls just fly.
Witches don't need drugs to fly.
Czemu za granicą Polak Polakowi wilkiem? Smutne to bo jednak powinniśmy trzymać się razem a widzę coś dokładnie odwrotnego.
Może dlatego, że większość osób które wyjechały to osoby bez wykształcenia ani żadnych sensownych umiejętności (ci którzy coś umieli zostali w Polsce i świetnie sobie radzą).
Oczywiście to okrutne uogólnienie! Podkreślam to bardzo mocno - nie piszę o wszystkich!!!
Spędziłem ponad 20 lat za granicą i miałem sporo kontaktu z Polakami. Niestety, prawdziwe jest powiedzenie "jeżeli Polak za granicą nie zaszkodził, to już pomógł". Wychodzi na wierzch cała zaściankowość, zazdrość, zawiść, podejście "aby mu krowa zdechła!".
A może po prostu za granicą wychodzi na jaw prawda jacy jesteśmy jako naród?
11 2023-03-13 01:24:50 Ostatnio edytowany przez rakastankielia (2023-03-13 01:26:12)
Polak Polakowi Polakiem. Niestety jesteśmy jedynym takim zawistnym narodem, który swojego traktuje jak wroga, jeśli tylko ma lepiej niż on sam. Nie wszyscy oczywiście, ale też faktem jest że z Polski prawie cała patologia wyjechała za granicę. Oczywiście są też i normalni Polacy za granicą, ale niestety to ta patologia robi nam opinię.