Snake napisał/a:W większości polskich miast, gdzie jest komunikacja publiczna w autobusach, tramwajach, trolejbusach są miejsca siedzące oznaczone piktogramem mama/tata z dzieckiem. Możesz sobie siadać wszędzie indziej i nie wstawać na widok matki z dzieckiem, bo wtedy to już tylko sprawa Twoich przekonań i kultury. Jednak jak siądziesz na miejscu przeznaczonym dla matki z dzieckiem, to ta ma pełne prawo Cię z tamtąd wyrzucić.
W W-wie (regulamin) "posiadają pierwszeństwo w zajmowaniu wydzielonych miejsc", a nie prawo do wywalenie osoby z miejsca To tak jak ze wszystkim znakami informacyjnymi - nie jest to ani zakaz, ani nakaz, ot - informacja miejsce z pierwszeństwem dla matki z dzieckiem/osoby starszej/schorowanej.
Ta dyskusja pokazuje jak bardzo jesteśmy zagubieni w "dobrodziejstwach cywilizacji" jako miejskie społeczeństwo. Wszyscy chcemy mieć zagwarantowane swoje prawa, nie respektując interesów innych. A wystarczyłoby trochę empatii i wszyscy by zyskali - i matki, bo z większą chęcią ludzie ustępowaliby miejsca (nie tylko tego z piktogramem), i zwykłym pasażerom, którzy jadą do pracy, bo matka wiedziałaby, że jej dziecko nie powinno być uciążliwe dla innych, i dzieci, bo uczyłyby się zdrowych zasad, jakie powinny panować w relacjach z innymi.
Nataluszek napisał/a:ludzie patrzą na mnie jak na balast niepotrzebnie zajmujący miejsce i stoją jak kołki dopóki głośno nie krzyknę "przepraszam!".
równie dobrze mogłabyś powiedzieć "spier***". W kontekście tego co napisałaś ma to samo znaczenie. Zapominasz, że ludzie komunikują się nie tylko słowami, ale całym ciałem, barwą głosu, intonacją. Co więcej twoje maleńkie dziecko - nie zna jeszcze znaczenia słów "przepraszam" czy "spier***" , ale już rozumie mowę twojego ciała. Od najmłodszych jego lat uczysz je wrogości wobec innych, uczysz je, że jego interes jest najważniejszy i wszelkimi sposobami należy domagać się swojego. Tak wojownicza postawa matki, udziela się dziecku, tak wychowujesz swoje dziecko. Im mniejsze dziecko, tym bardziej chłonie to co czuje, widzi, słyszy, rozumienie przychodzi dużo później.
Nataluszek napisał/a:Averyl, zacytuj z mojej wypowiedzi gdzie napisałam, że matka z dzieckiem jest ważniejsza lub, że ludzie jadący do pracy mają wysiąść z autobusu, gdy matka z dzieckiem wsiada.
Nie można zjeść ciasteczko i mieć ciasteczko, ani nie można być trochę dziewicą. Możesz oczywiście lawirować słowami i nie nazywać rzeczy po imieniu, ale nie zmienia to istoty sprawy. Albo uważasz, że matka z dzieckiem jest ważniejsza i dlatego wymuszasz miejsce siedzące krzycząc PRZEPRASZAM, albo uważasz, że każdy ma takie samo prawo.
Zaczepka jest słaba, bo sama dajesz sobie odpowiedź
Nataluszek napisał/a:No dobrze. Jeśli matka jechałaby z dzieckiem np do lekarza na umówioną godzinę bo dziecko jest chore, to czemu miałaby nie jechać autobusem tylko dlatego, że ktoś jedzie do pracy? "
Większość ludzi codziennie jeździ do pracy i nie ma możliwości rozpoczynania pracy o 8 albo 9.15, natomiast wizytę u lekarza można umówić na konkretną godzinę. W miejscu matki z wózkiem - może stać 4-6 osób, dlaczego ich interes jest mniej ważny od matki?
Z własnego doświadczenia mogę ci powiedzieć, że gdy ja musiałam załatwiać sprawy z dzieckiem, to bardzo często zabierałam je w nosidełku-plecaku, dzięki temu nie musiałam walczyć z wciskaniem wózka do autobusu, a dziecko miałam przy sobie. Gdy było starsze mogło siedzieć, tylko jeśli były wolne miejsca, od najmłodszych lat uczyłam go, by ustępował miejsca. Gdy moje dziecko było małe mieszkałam prawie w centrum W-wy i nie odczułam żadnej wrogości, nie przypominam sobie, takich niemiłych sytuacji, ani tym bardziej walki o miejsce siedzące.
Dziecko nie jest magicznym talizmanem. Powinno być uczone życia w społeczeństwie, w różnych sytuacjach życiowych - również w sytuacji jazdy autobusem. Histeria u 3-4 latków, które nie mogą stać, bo po 3 sekundach bolą nóżki, pokazuje jak bardzo niedojrzali do wychowywania są rodzice!
Powtórzę swoje stanowisko - jest to przede wszystkim kwestia empatii i kultury osobistej, nie praw.