Witam
Od jakiegoś czasu zastanawiam sie nad jedną kwestią a mianowicie jak to jest że że mimo porażek w związkach nadal nie chcemy bądz nie umiemy być singlami? Przecież jesteśmy dorosłymi, zaradnymi osobami a przemawia przez skrajny masochizm
Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!
Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » Czemu, pomimo zawodów miłosnych, nadal chcemy tworzyć związki?
Strony 1
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Witam
Od jakiegoś czasu zastanawiam sie nad jedną kwestią a mianowicie jak to jest że że mimo porażek w związkach nadal nie chcemy bądz nie umiemy być singlami? Przecież jesteśmy dorosłymi, zaradnymi osobami a przemawia przez skrajny masochizm
Tak jest
Człowiek tak jest skonstruowany, żeby z kimś być. Potrzebuje bliskości i innego człowieka. Sami decydujemy o tym czy z kimś będziemy po rozstaniu czy nie.
Zainteresuj się życiem i zwyczajami ciem (albo ćmów - nie wiem).
a ja usłyszałm ostatnio brdzo mądre zdanie od szczęśliwej mężatki, po tym jak stwierdziłam że jestem zdeklarowaną singielką i dobrze mi z tym. powiedziała, że nie ma zdekalrowanych singielek, nie istnieje taki typ! te wszystkie pseudo singielki to takie kóre są albo za bardzo poranione i jeszcze nie czas, albo takie, których nikt nie che. nie potrzebowałam zbyt wiele czasu żeby przyznać jej rację, bo tak naprawdę nikt nie lubi być sam i bedzie próbował aż do końca
No dziwne to.
Ja tam sie deklaruje singielka for ever
No właśnie, tak już jest.
Tak jesteśmy stworzeni- tak się urodzilismy żeby łączyć się w pary i płodzić dzieci- na przetrwanie gatunku.
Tak już jest- człowiek potrzebuje bliskości i bycia komuś potrzebnym.
Ps. Stare panny to najgorsze co może być (akurat te które spotykam to jest czystą masakra) więc lepiej cierpieć po rozstaniu niz zostać kims takim jak te panny które udało mi się (niestety) poznać.
Oczywiście nie definiuje że każda "stara" panna- czy też - singielka, dojrzała, po przejściach- jest taka. Ale się może zdarzyć- niestety
każda potwora znajdzie swojego amatora- jak nie będzie zbyt wybredna XD
A mnie tam związki i faceci po prostu meczą. Nigdy nie mogłam sie zakochać, nawet nie byłam zauroczona. Generalnie nie mam pojęcia jak to jest za kimś tęskno spoglądać rozmarzonym wzrokiem i takie tam inne duperele. Nie ogarniam tego, ale dzięki przyjaciółkom przynajmniej rozumiem jak to działa. Wobec tego jak mam niby iść za "głosem natury" . Mnie tam jest dobrze samej. Do tej pory widzę tylko kilka potencjalnych problemów związanych z byciem samemu. Najważniejsze choroba. No ale bycie z kimś tez nie gwarantuje tego, ze jak będziemy chorzy będzie sie miał kto nami zająć . W sumie nie widzę żadnych zalet bycia w związku. Moze mnie ktoś tutaj oświeci. Zawsze mnie to ciekawiło.
Dzieki Oberżyna za komplementy . Nie musiałaś. heheh
...usłyszałm ostatnio brdzo mądre zdanie od szczęśliwej mężatki, po tym jak stwierdziłam że jestem zdeklarowaną singielką i dobrze mi z tym. powiedziała, że nie ma zdekalrowanych singielek, nie istnieje taki typ!...
Faktycznie BARDZO mądre...
WSZYSCY są zakłamani i fałszywi. Dlatego udają, że są z życia zadowoleni...
Myślę, że ludzie łączą się w pary, bo myślą iż razem łatwiej będzie trwać i przejść przez życie
Miło jest być w centrum uwagi i być adorowanym. Seks też fajnym dodatkiem do ciepłych uczuć jest.
Bo cóż to jest ta oklepana POTRZEBA BLISKOŚCI? Można przecież "być blisko" innych osób niż tylko ten "do pary"?
Trzeba MIEĆ na wyłączność i BYĆ (tu już trudniej!) TĄ jedyną
I WSZECHOBECNY schematyzm i stereotypia... BO - WSZYSCY wokół, wszyscy!!! Tak mówi internet i TV!
Nie można odbiegać "od normy" przecież!
A że niektórzy żyją NIE razem, blisko siebie a OBOK zaledwie? Cóż, "czego (cudze) oczy nie widzą..."
A mnie ostatnio zdenerwowalo, jak o mojej przyjaciółce, którą znam blisko trzydzieści lat, ktoś powiedział, że taka ładna kobieta a od rozwodu nie może ułożyć sobie życia. Nosz kurde, ma wspaniałą, mądrą dziewiętnastoletnią córkę, którą sama wychowała, pracę która daje Jej satysfakcję, swoje mieszkanko z ogrodkiem, swoje pasje, które realizuje, grupę oddanych przyjaciół. To jest nie ułożone gorsze życie, bo od dluższego czasu jest singielką?
Jak to ktoś kiedyś mądrze powiedział, że "czasem jesteśmy tak samotni, że nawet Nas przy Nas nie ma". A i wtedy "przyjaciel potrzebny od zaraz", co by ta samotność była w "singlowym" duecie... do mety.
Ja mam nadzieje ze bede normalna stara panna,hehe.
XX30 -zgadzam sie z toba,tez nie widze zalet bycia w zwiazku
A mnie tam związki i faceci po prostu meczą. Nigdy nie mogłam sie zakochać, nawet nie byłam zauroczona. Generalnie nie mam pojęcia jak to jest za kimś tęskno spoglądać rozmarzonym wzrokiem i takie tam inne duperele. Nie ogarniam tego, ale dzięki przyjaciółkom przynajmniej rozumiem jak to działa. Wobec tego jak mam niby iść za "głosem natury" . Mnie tam jest dobrze samej. Do tej pory widzę tylko kilka potencjalnych problemów związanych z byciem samemu. Najważniejsze choroba. No ale bycie z kimś tez nie gwarantuje tego, ze jak będziemy chorzy będzie sie miał kto nami zająć . W sumie nie widzę żadnych zalet bycia w związku. Moze mnie ktoś tutaj oświeci. Zawsze mnie to ciekawiło.
Dzieki Oberżyna za komplementy . Nie musiałaś. heheh
ojj no wybacz
ale wiesz o co chodziło...
Ja mam nadzieje ze bede normalna stara panna,hehe.
XX30 -zgadzam sie z toba,tez nie widze zalet bycia w zwiazku
ja też mam nadzieję że bedę normalna...
wogóle mam nadzieję ze era " nienormalnych " starych panien przeminie...
wkońcu w tych czasach są raczej silne kobiety, prawda?
Bo cóż to jest ta oklepana POTRZEBA BLISKOŚCI? Można przecież "być blisko" innych osób niż tylko ten "do pary"?
Rozwaliłaś mi konstrukcje i przy okazji trafiłaś w samo sedno .
A mnie ostatnio zdenerwowalo, jak o mojej przyjaciółce, którą znam blisko trzydzieści lat, ktoś powiedział, że taka ładna kobieta a od rozwodu nie może ułożyć sobie życia. Nosz kurde, ma wspaniałą, mądrą dziewiętnastoletnią córkę, którą sama wychowała, pracę która daje Jej satysfakcję, swoje mieszkanko z ogrodkiem, swoje pasje, które realizuje, grupę oddanych przyjaciół. To jest nie ułożone gorsze życie, bo od dluższego czasu jest singielką?
Mnie sie zdaje , ze właśnie dopiero teraz je sobie układa i wypoczywa .
Ja mam nadzieje ze bede normalna stara panna,hehe.
Tez mam taka nadzieje, ale ostatnio jak grom z jasnego nieba spadł na mnie obowiązek zajęcia sie kotem znajomych. Nawet mi sie spodobało . Uważam to za znak ostrzegawczy .
W sumie dodam, ze żyje nadzieja, ze nie zeświruje, bo mam do tego inne podejście. Zdziczałe stare panny sa zgorzkniale bo nie potrafiły sie nigdy pogodzić z tym ze sa same. Taka moja opinia. A ja sie z tego ciesze. W takim razie chyba mi nie odwali .
No dziwne to.
Ja tam sie deklaruje singielka for ever
Ta, moja 12-letnia corka tez:) i ze ksiedzem zostanie:))
Ta, moja 12-letnia corka tez:) i ze ksiedzem zostanie:))
No nie wiem czy zostanie , nawet jakby bardzo chciała. ostatnio papież Franciszek mówił, ze jakkolwiek zależy mu na zwiększeniu roli kobiet w kościele , to kapłaństwo odpada .
Papież pozwolił geją więc z biegiem czasu kobietą też pozwoli.
No wlasnie,a jak ktos bezproblemowo godzi sie na bycie samemu to raczej nie zdziczeje
Hallo:) Ja tu liczyłam na to, ze wreszcie sie dowiem co jest takiego magicznego w byciu w związku, ze ludzie robią z jego braku dramat życia.
Oprócz posiadania potomstwa i zaspokajania żądzy . Co jest takiego w związkach, ze w ogóle je chcemy tworzyć?
Jak nikt nie napisze, może osobny temat pomoże. Mnie to strasznie ciekawi .
Bo my jesteśmy stworzeni nie po to by być samemu do końca życia tylko tworzyć związek oparty na zaufaniu i wierności do tej jednej osoby.
Mimo że zostajemy zranieni to i tak potrzebujemy kogoś kto nas wesprze,przytuli czy też z kim stworzymy rodzinę...Ja np nie chce żyć sama.budzić się nie mając do kogo odezwać...A te które chcą być same to co wolą żyć w celibacie czy szukać i skakać z kwiatka na kwiatek bo tak to rozumie! Ja chce stworzyć rodzinę i mieć takie malutkie cudo:)dzięki któremu będę wiedziała i czuła że w tym życiu zrobiłam to co powinnam,że się spełniłam jako matka,żona i kochanka w jednym...Po coś w końcu Bóg stworzył i kobietę i mężczyznę.
Kompletna odpowiedz
A ja chyba nie chce stworzyc rodziny. W sumie dziwne to...
Kompletna odpowiedz
A ja chyba nie chce stworzyc rodziny. W sumie dziwne to...
czemu dziwne? Może jeszcze wiek swoje robi u Ciebie że tak myślisz ale później będziesz mieć inne podejście...choć nie musisz. A ogólnie to pozdrawiam:)
Moze to wiek,ale mocno watpie aby to sie zmienilo
Ja tez pozdrawiam ;-)
tamilla nie musisz zakładać rodziny jeśli tego nie czujesz.nikt do tego Cię nie zmusi:)Ja też nie chce po prostu być na stare lata całkiem sama.To boli zapewne i myślę że bardziej kiedy jest się coraz bliżej drugiej strony.Ogólnie to boję się ale chce coś z siebie dać w tym życiu i być happy na maxa choć jest obecnie ciężko.Warto spróbować:)myślę.
Ja też nie chce po prostu być na stare lata całkiem sama.To boli zapewne i myślę że bardziej kiedy jest się coraz bliżej drugiej strony.
Nie masz gwarancji ze na stare lata nie zostaniesz sama jak będziesz miała rodzinę.
Dzieci będą miały swoje życie i zapewne swoje rodziny, a może będą żyły za oceanem i będziesz je widywać raz na ruski rok? A może będą Cie po prostu miały gdzieś?
Co do wieku Tamilli. Mnie tak wszyscy mówili, jak byłam w jej wieku. Nic się nie zmieniło .
Uważam, ze pochodzę z tak popapranej rodziny i tak chorego miejsca, ze pomimo iż wiele rozumiem, rozum nie miałby nic do gadania a wiele destruktywnych zachowań przeniosłabym na moje dziecko, czy męża. Moja misja życiowa stało się nie przyczynianie się do cierpienia innych.
Do tego nigdy nie przepadałam za dziećmi. No zabij mnie ale instynktu macierzyńskiego, nikt nigdy we mnie nie wzbudzi. Ale wiem, ze większość kobitek go ma. Dlatego spytałam, co oprócz zaspokajania żądzy i chęci posiadania potomstwa, sprawia, ze warto być w związku. Dodałabym od siebie, może jeszcze warunki finansowe (choć te akurat potrafią być główna kością niezgody). Bo niby się mówi, ze co dwie pensje to nie jedna. Ale to chyba tylko tyczy sie porównania miedzy rodzinami pełnymi a samotnymi matkami.
To ze chcesz sie spełniać jako matka, zona i kochanka to okay. Każdy ma swoje cele i priorytety. Ja mam inne.
Odnośnie pocieszenia, wystarcza mi przyjaciele, tudzież reakcja otoczenia mówiąca o tym, ze podoba im się to co robię i kim jestem. Zamiast siedzieć w kuchni, sprzątać gary, prac brudy i zmieniać pieluchy, mogę nareszcie pożyć. Zwiedzać świat, uprawiać sporty, rozwijać zainteresowania. Wtedy kiedy tylko mam na to ochotę.
Ty zamiast tego wolisz móc się obudzić u boku męża, który szepnie Ci mile słowo z rana i przytuli, da soczystego całusa, po czym zjebie "bo zupa była za słona".
Szanuje to i podziwiam. A ze zrozumieć nie mogę, po to zadaje te pytania, żeby zglebić temat .
No ok i po to jest to forum żeby moc pogadać i rozważyć pewne kwestie...Nie krytykuje i nie komentuje Twojego zdania bo każdy ma inne poglądy i nie chce tu ich podważać.Ja mam taki a nie inny stosunek do tego wątku i życia ogólnie także wiesz:)
i ja podziwiam Ciebie i tych którzy stawiają na takie a nie inne życie bo to też 3ba umieć tak żyć a ja nie bo chce mieć rodzinę a nie twierdzę że będzie kolorowo jeśli o dzieci chodzi kiedyś tam ale mam nadzieję że nie zostawia ot tak.
25.anowi napisał/a:Ja też nie chce po prostu być na stare lata całkiem sama.To boli zapewne i myślę że bardziej kiedy jest się coraz bliżej drugiej strony.
Nie masz gwarancji ze na stare lata nie zostaniesz sama jak będziesz miała rodzinę.
Dzieci będą miały swoje życie i zapewne swoje rodziny, a może będą żyły za oceanem i będziesz je widywać raz na ruski rok? A może będą Cie po prostu miały gdzieś?Co do wieku Tamilli. Mnie tak wszyscy mówili, jak byłam w jej wieku. Nic się nie zmieniło .
Uważam, ze pochodzę z tak popapranej rodziny i tak chorego miejsca, ze pomimo iż wiele rozumiem, rozum nie miałby nic do gadania a wiele destruktywnych zachowań przeniosłabym na moje dziecko, czy męża. Moja misja życiowa stało się nie przyczynianie się do cierpienia innych.Do tego nigdy nie przepadałam za dziećmi. No zabij mnie ale instynktu macierzyńskiego, nikt nigdy we mnie nie wzbudzi. Ale wiem, ze większość kobitek go ma. Dlatego spytałam, co oprócz zaspokajania żądzy i chęci posiadania potomstwa, sprawia, ze warto być w związku. Dodałabym od siebie, może jeszcze warunki finansowe (choć te akurat potrafią być główna kością niezgody). Bo niby się mówi, ze co dwie pensje to nie jedna. Ale to chyba tylko tyczy sie porównania miedzy rodzinami pełnymi a samotnymi matkami.
To ze chcesz sie spełniać jako matka, zona i kochanka to okay. Każdy ma swoje cele i priorytety. Ja mam inne.
Odnośnie pocieszenia, wystarcza mi przyjaciele, tudzież reakcja otoczenia mówiąca o tym, ze podoba im się to co robię i kim jestem. Zamiast siedzieć w kuchni, sprzątać gary, prac brudy i zmieniać pieluchy, mogę nareszcie pożyć. Zwiedzać świat, uprawiać sporty, rozwijać zainteresowania. Wtedy kiedy tylko mam na to ochotę.
Ty zamiast tego wolisz móc się obudzić u boku męża, który szepnie Ci mile słowo z rana i przytuli, da soczystego całusa, po czym zjebie "bo zupa była za słona".
Szanuje to i podziwiam. A ze zrozumieć nie mogę, po to zadaje te pytania, żeby zglebić temat .
każdy żyje tak jak lubi, ty lubisz zajmować się sobą, ale zdecydowana wiekszość kobiet czuje się spełniona jak zajmuje się kimś. nie wiem... dzieci, mąż, kot, pies czy co tam jeszcze potzebuje do pełni szczęścia. zgadzam się, że nie każda kobieta powinna być matką, ale ja nie wyobrażam sobie zycia bez dzieci to one motywują do dalszego działania wyznaczają nowe cele.lubię mieć świadomość że jestem im potrzebna i za nich odpowiedzialna.
napisałaś wczesniej że jeszcze nigdy nie byłaś nawet zauroczona... szczerze? nie ogarniam
chyba powinnam ci wspólczuć, bo to trochę wbrew naturze, albo może jsteś tak zakochana w sobie że nie potrzebni ci inni ludzie?
wielkim ekspertem od związków nie jestem, ale nie żałuję żadnego, z każdego układu cos wyniosłam...
a tobie życzę droga koleżanko żebyś zakochała sie na maksa, na zabój, śmiertlnie, bo to cudowne uczucie... zwiazek to nie tylko kuchnia, gary, pieluchy, ale też, a może przede wszystkim mozliwość dzielenia się z drugą osobą tym co dla ciebie najważniejsze
25.anowi- no wlasnie nie czuje tego bym kiedykolwiek mogla miec jakas rodzine. A na stare lata mozna miec i tak znajomych -mtak jak np moja babcia-gdyby nie miala rodziny sama i tak by nie byla
Ja rozumie i wiem że są tacy co chcą być sami.Ja nie bronię tego nikomu bo to jest Twój a nie nasz tu wybór...Powiem że mało jest takich ludzi jak Ty ale szanuje to.
Ja potrzebuje być potrzebna i kochać nie tylko męża przyszłego ale i te szkrabki które będą nasze:)musi być to zajebiste uczucie i więź...Wiedzę i czuje nie tylko ja jak reaguje na małe dzieci i wogóle;)więc chyba coś to znaczy.
No w zasadzie tez mnie to dziwi,ze taka jestem
Tzn ze masz powolanie do rodziny
Nikt nie chce być sam. Nawet pies potrzebuje, aby go czasem pogłaskać.
Ja potrzebuje być potrzebna i kochać nie tylko męża przyszłego ale i te szkrabki które będą nasze:)musi być to zajebiste uczucie i więź...Wiedzę i czuje nie tylko ja jak reaguje na małe dzieci i wogóle;)więc chyba coś to znaczy.
Warto do tego dążyć. Masz rację. Jest "zajebiste uczucie", niepowtarzalne, nie do kupienia.
Nikt nie chce być sam. Nawet pies potrzebuje, aby go czasem pogłaskać.
Ja potrzebuje być potrzebna i kochać nie tylko męża przyszłego ale i te szkrabki które będą nasze:)musi być to zajebiste uczucie i więź...Wiedzę i czuje nie tylko ja jak reaguje na małe dzieci i wogóle;)więc chyba coś to znaczy.
Warto do tego dążyć. Masz rację. Jest "zajebiste uczucie", niepowtarzalne, nie do kupienia.
Po prostu to czuje mimo że się boję jak cholera ale żadna kobieta by nie chciała mieć po kilkoro dzieci:)co nie?gdyby źle było tak...Tylko z moja nerwica mogę mieć gorzej ale się okaże.
Zainteresuj się życiem i zwyczajami ciem (albo ćmów - nie wiem).
Ćmy są zajebiste ....:d:D:D:D:D:D
Chociaż mój kolego powiedział, że tak naprawdę jest nietoperzem...inny z kolei podczas oglądania jakiegoś filmu, w którym było coś o tym, że każdy ma coś ze zwierzęcia, on stwierdził, że ma coś z żuka gnojarza i toczy to gówniane życie cały czas przed siebie...
Autorka chyba mówi sama za siebie. Otóż nie wszyscy- mam paru znajomych, którzy dali sobie spokój w tej sferze życia sama niedawno dołączyłam. Polecam- odpada ryzyko zranienia, bycia zdradzonym, nie trzeba się o nikogo troszczyć.
Autorka chyba mówi sama za siebie. Otóż nie wszyscy- mam paru znajomych, którzy dali sobie spokój w tej sferze życia sama niedawno dołączyłam. Polecam- odpada ryzyko zranienia, bycia zdradzonym, nie trzeba się o nikogo troszczyć.
A może zamiast rezygnować lepiej byłoby przyjrzeć się dlaczego wchodzi się w takie niesatysfakcjonujące związki, gdzie popełnione zostają błędy, w jaki sposób unikać ich w przyszłości? Jeden związek może być zwykłą pomyłką, ale jeśli historia zatacza koło, powtarzając ten sam schemat kilkukrotnie, to warto nad sobą popracować. I nie ma tutaj pomyłki - nad sobą.
Jak to ktoś kiedyś mądrze powiedział, że "czasem jesteśmy tak samotni, że nawet Nas przy Nas nie ma". A i wtedy "przyjaciel potrzebny od zaraz", co by ta samotność była w "singlowym" duecie... do mety.
Przybijam piątkę i dodaję myśl Marka Twaina: " Największa samotność to dyskomfort przebywania we własnym towarzystwie".
W związku nie chodzi o to by być z kimś, tylko o tu by być razem. Czuć się potrzebnym, być czyimś/czyjąś. Rozumiem osoby, które posiadają dzieci, mogą tę idę spełnić w rodzicielstwie. Ale ludzi kompletnie samotnych, nie rozumiem. Uwazam, że takie osoby posiadają pewne deficytu socjalizacyjne, lub problemy psychiczne, mniejsze lub większe. Nie pozwalają im one zaufać drugiej osobie, ergo utworzyć prawidłowo funkcjonującego związku, opartego na zaufaniu. Możliwe że mają zbyt wybujałe oczekiwania wobec innych, i życia jako takiego. Myślą, że coś im się należy. Ja kiedyś taki byłem, samotny z postawą roszczeniowa. Otóż nie, wszyscy jesteśmy kowalami własnego losu, należy wychodzić życiu na przeciw i korzystać z okazji, które nam przynosi. Należy podejmować ryzyko, przestać się bać odrzucenia, jednocześnie mając świadomość, że nic nie jest dane raz na zawsze. A życie to przygoda. Każdy związek w jaki wchodzimy to przygoda. Będąc samemu nie dajemy sobie szansy by ją przeżyć. Co jest najsmutniejsze. Czy będąc na łożu śmierci, będziemy bardziej żałować tego co zrobiliśmy, czy tego czego nie zrobiliśmy? Odwrócę pytanie, co jest takiego fajnego w byciu samotnym?
Na koniec również Mark Twain
Nie myśl, że od świata należy ci się dobre zycie. Świat nie jest ci niczego winien, on tu był przed tobą.
Po co pracować nad sobą skoro rezygnacja jest dużo łatwiejsza? Nie widzę powodów dlaczego miałabym to robić. I proszę nie próbować wciskać mi bajek o miłości i podobnych bzdur.
W związku nie chodzi o to by być z kimś, tylko o tu by być razem. Czuć się potrzebnym, być czyimś/czyjąś. Rozumiem osoby, które posiadają dzieci, mogą tę idę spełnić w rodzicielstwie. Ale ludzi kompletnie samotnych, nie rozumiem. Uwazam, że takie osoby posiadają pewne deficytu socjalizacyjne, lub problemy psychiczne, mniejsze lub większe. Nie pozwalają im one zaufać drugiej osobie, ergo utworzyć prawidłowo funkcjonującego związku, opartego na zaufaniu. Możliwe że mają zbyt wybujałe oczekiwania wobec innych, i życia jako takiego. Myślą, że coś im się należy. Ja kiedyś taki byłem, samotny z postawą roszczeniowa. Otóż nie, wszyscy jesteśmy kowalami własnego losu, należy wychodzić życiu na przeciw i korzystać z okazji, które nam przynosi. Należy podejmować ryzyko, przestać się bać odrzucenia, jednocześnie mając świadomość, że nic nie jest dane raz na zawsze. A życie to przygoda. Każdy związek w jaki wchodzimy to przygoda. Będąc samemu nie dajemy sobie szansy by ją przeżyć. Co jest najsmutniejsze. Czy będąc na łożu śmierci, będziemy bardziej żałować tego co zrobiliśmy, czy tego czego nie zrobiliśmy? Odwrócę pytanie, co jest takiego fajnego w byciu samotnym?
Na koniec również Mark Twain
Nie myśl, że od świata należy ci się dobre zycie. Świat nie jest ci niczego winien, on tu był przed tobą.
Czas bycia samotnym, to czasami jedyny środek, aby się uzdrowić po nieudanym, często toksycznym związku. Taka "odrutka", jak kac po zatruciu alkoholem. Też na drugi dzień przysiegamy sobie; Nigdy wiecej nie tknę tego świństwa:) Ale kac w końcu mija, a życie i czas robi za nas najgorszą robotę
Nic na siłę...
Kiedyś każdy dojrzewa do związku i w ten zwiazek wchodzi, nawet jeśli wczesniej zaklinał się, że nigdy więcej.
Mam w swoim otoczeniu ludzi, którzy potrzebowali iluś tam lat, by w końcu połączyć się z kimś w parę, po zawodzie miłosnym. Rekordzistka potrzebowala 18 - tu lat!
Niedawno bawiłam się na jej weselu.
puchaty34 napisał/a:W związku nie chodzi o to by być z kimś, tylko o tu by być razem. Czuć się potrzebnym, być czyimś/czyjąś. Rozumiem osoby, które posiadają dzieci, mogą tę idę spełnić w rodzicielstwie. Ale ludzi kompletnie samotnych, nie rozumiem. Uwazam, że takie osoby posiadają pewne deficytu socjalizacyjne, lub problemy psychiczne, mniejsze lub większe. Nie pozwalają im one zaufać drugiej osobie, ergo utworzyć prawidłowo funkcjonującego związku, opartego na zaufaniu. Możliwe że mają zbyt wybujałe oczekiwania wobec innych, i życia jako takiego. Myślą, że coś im się należy. Ja kiedyś taki byłem, samotny z postawą roszczeniowa. Otóż nie, wszyscy jesteśmy kowalami własnego losu, należy wychodzić życiu na przeciw i korzystać z okazji, które nam przynosi. Należy podejmować ryzyko, przestać się bać odrzucenia, jednocześnie mając świadomość, że nic nie jest dane raz na zawsze. A życie to przygoda. Każdy związek w jaki wchodzimy to przygoda. Będąc samemu nie dajemy sobie szansy by ją przeżyć. Co jest najsmutniejsze. Czy będąc na łożu śmierci, będziemy bardziej żałować tego co zrobiliśmy, czy tego czego nie zrobiliśmy? Odwrócę pytanie, co jest takiego fajnego w byciu samotnym?
Na koniec również Mark Twain
Nie myśl, że od świata należy ci się dobre zycie. Świat nie jest ci niczego winien, on tu był przed tobą.Czas bycia samotnym, to czasami jedyny środek, aby się uzdrowić po nieudanym, często toksycznym związku. Taka "odrutka", jak kac po zatruciu alkoholem. Też na drugi dzień przysiegamy sobie; Nigdy wiecej nie tknę tego świństwa:) Ale kac w końcu mija, a życie i czas robi za nas najgorszą robotę
Nic na siłę...
Kiedyś każdy dojrzewa do związku i w ten zwiazek wchodzi, nawet jeśli wczesniej zaklinał się, że nigdy więcej.Mam w swoim otoczeniu ludzi, którzy potrzebowali iluś tam lat, by w końcu połączyć się z kimś w parę, po zawodzie miłosnym. Rekordzistka potrzebowala 18 - tu lat!
Niedawno bawiłam się na jej weselu.
Mam sporą szansę ją przebić O ile do tego dojdzie.
W związku nie chodzi o to by być z kimś, tylko o tu by być razem. Czuć się potrzebnym, być czyimś/czyjąś. Rozumiem osoby, które posiadają dzieci, mogą tę idę spełnić w rodzicielstwie. Ale ludzi kompletnie samotnych, nie rozumiem. Uwazam, że takie osoby posiadają pewne deficytu socjalizacyjne, lub problemy psychiczne, mniejsze lub większe. Nie pozwalają im one zaufać drugiej osobie, ergo utworzyć prawidłowo funkcjonującego związku, opartego na zaufaniu. Możliwe że mają zbyt wybujałe oczekiwania wobec innych, i życia jako takiego. Myślą, że coś im się należy. Ja kiedyś taki byłem, samotny z postawą roszczeniowa. Otóż nie, wszyscy jesteśmy kowalami własnego losu, należy wychodzić życiu na przeciw i korzystać z okazji, które nam przynosi. Należy podejmować ryzyko, przestać się bać odrzucenia, jednocześnie mając świadomość, że nic nie jest dane raz na zawsze. A życie to przygoda. Każdy związek w jaki wchodzimy to przygoda. Będąc samemu nie dajemy sobie szansy by ją przeżyć. Co jest najsmutniejsze. Czy będąc na łożu śmierci, będziemy bardziej żałować tego co zrobiliśmy, czy tego czego nie zrobiliśmy? Odwrócę pytanie, co jest takiego fajnego w byciu samotnym?
Na koniec również Mark Twain
Nie myśl, że od świata należy ci się dobre zycie. Świat nie jest ci niczego winien, on tu był przed tobą.
nie bardzo rozumiem - jestem sama bo cos mi sie nalezy? jeśli tak to od kogo, skoro jestem sama i nie mam partnera, od ktorego moglabym wymagac?
strasznie pokretna logika, ale czego to ludzie nie wymysla, zeby sobie zracjonalizowac pewne rzeczy
to raczej w zwiazkach ludzie uwazaja ze im sie cos nalezy od drugiej strony.
ja tam czyjas byc nie chce
ja jestem swoja
i tez nie chce miec kogoś
no i wybacz, ale ja np. nie bede zalowala ze czegos nie zrobilam
nie zaluje, ze uprawialam seksu bez gumki z ostatnim jednorazowym kochankiem
ani nie zaluje ze nie upilam sie na imprezie firmowej do nieprzytomnosci choc byla okazja.
i naprawdę jeszcze wielu rzeczy, których nie zrobiłam, nie zaluje i nie zamierzam
Właśnie o związki chodzi, ludzie myślą że im się coś należy i nie potrafią zbudować prawidłowej relacji. Drugiej części twojej wypowiedzi nie rozumiem. Fajnie, że nie żałujesz podjętych przez siebie działań.
puchaty34 napisał/a:W związku nie chodzi o to by być z kimś, tylko o tu by być razem. Czuć się potrzebnym, być czyimś/czyjąś. Rozumiem osoby, które posiadają dzieci, mogą tę idę spełnić w rodzicielstwie. Ale ludzi kompletnie samotnych, nie rozumiem. Uwazam, że takie osoby posiadają pewne deficytu socjalizacyjne, lub problemy psychiczne, mniejsze lub większe. Nie pozwalają im one zaufać drugiej osobie, ergo utworzyć prawidłowo funkcjonującego związku, opartego na zaufaniu. Możliwe że mają zbyt wybujałe oczekiwania wobec innych, i życia jako takiego. Myślą, że coś im się należy. Ja kiedyś taki byłem, samotny z postawą roszczeniowa. Otóż nie, wszyscy jesteśmy kowalami własnego losu, należy wychodzić życiu na przeciw i korzystać z okazji, które nam przynosi. Należy podejmować ryzyko, przestać się bać odrzucenia, jednocześnie mając świadomość, że nic nie jest dane raz na zawsze. A życie to przygoda. Każdy związek w jaki wchodzimy to przygoda. Będąc samemu nie dajemy sobie szansy by ją przeżyć. Co jest najsmutniejsze. Czy będąc na łożu śmierci, będziemy bardziej żałować tego co zrobiliśmy, czy tego czego nie zrobiliśmy? Odwrócę pytanie, co jest takiego fajnego w byciu samotnym?
Na koniec również Mark Twain
Nie myśl, że od świata należy ci się dobre zycie. Świat nie jest ci niczego winien, on tu był przed tobą.no i wybacz, ale ja np. nie bede zalowala ze czegos nie zrobilam
nie zaluje, ze uprawialam seksu bez gumki z ostatnim jednorazowym kochankiem
ani nie zaluje ze nie upilam sie na imprezie firmowej do nieprzytomnosci choc byla okazja.
i naprawdę jeszcze wielu rzeczy, których nie zrobiłam, nie zaluje i nie zamierzam
Dlaczego sprowadzasz temat, do jednorazowego seksu z byle kim, bez gumki? Albo do upicia się do nieprzytomności na jakiejś imprezie? Nie wszystko w życiu nam wychodzi, ale też czasem mało od nas samych zależy. Wszystko jest drogą, jaką musimy przebyć, aby się czegoś o życiu dowiedziec. Wielu z nas, nie miało szczęscia i nie dobrało się w parę za pierwszym razem, taką do śmierci. Wiele razy sie komuś nie udalo, kogoś obdarzył uczuciem, zostal oszukany, czy nawet sprowadzony do roli jednorazowego kochanka, czy kochanki. To zwykle życie, nic nowego ani niespotykanego.
Możesz czuć się w swojej roli dobrze, możesz myśleć, że taka postawa cię uchroni od zranienia (to się nazywa w psychologii "lękiem przed bliskością"), ale nie deprecjonuj ludzkiej potrzeby kontaktu z drugim człowiekiem, na poziomie seksu także. Kochać i być kochanym, to jedna z podstawowych potrzeb człowieka. Wiem, że i ty nie jestes od niej wolna.. Może znalazłas swoją drogę i sposob jej zaspakajania, nie wiem, bo tego nie piszesz. Są w końcu na świecie różne rodzaje miłości, różnych ludzi nią obdarzamy i żadna nie jest gorsza od drugiej.
Jednak bez miłości w ogóle, życie jest puste i smutne. Wiem, bo byłam już i po tej i po tamtej stronie...
Pozdrawiam
Bzdura- nie każdy potrzebuje miłości.
_v_ napisał/a:puchaty34 napisał/a:W związku nie chodzi o to by być z kimś, tylko o tu by być razem. Czuć się potrzebnym, być czyimś/czyjąś. Rozumiem osoby, które posiadają dzieci, mogą tę idę spełnić w rodzicielstwie. Ale ludzi kompletnie samotnych, nie rozumiem. Uwazam, że takie osoby posiadają pewne deficytu socjalizacyjne, lub problemy psychiczne, mniejsze lub większe. Nie pozwalają im one zaufać drugiej osobie, ergo utworzyć prawidłowo funkcjonującego związku, opartego na zaufaniu. Możliwe że mają zbyt wybujałe oczekiwania wobec innych, i życia jako takiego. Myślą, że coś im się należy. Ja kiedyś taki byłem, samotny z postawą roszczeniowa. Otóż nie, wszyscy jesteśmy kowalami własnego losu, należy wychodzić życiu na przeciw i korzystać z okazji, które nam przynosi. Należy podejmować ryzyko, przestać się bać odrzucenia, jednocześnie mając świadomość, że nic nie jest dane raz na zawsze. A życie to przygoda. Każdy związek w jaki wchodzimy to przygoda. Będąc samemu nie dajemy sobie szansy by ją przeżyć. Co jest najsmutniejsze. Czy będąc na łożu śmierci, będziemy bardziej żałować tego co zrobiliśmy, czy tego czego nie zrobiliśmy? Odwrócę pytanie, co jest takiego fajnego w byciu samotnym?
Na koniec również Mark Twain
Nie myśl, że od świata należy ci się dobre zycie. Świat nie jest ci niczego winien, on tu był przed tobą.no i wybacz, ale ja np. nie bede zalowala ze czegos nie zrobilam
nie zaluje, ze uprawialam seksu bez gumki z ostatnim jednorazowym kochankiem
ani nie zaluje ze nie upilam sie na imprezie firmowej do nieprzytomnosci choc byla okazja.
i naprawdę jeszcze wielu rzeczy, których nie zrobiłam, nie zaluje i nie zamierzamDlaczego sprowadzasz temat, do jednorazowego seksu z byle kim, bez gumki? Albo do upicia się do nieprzytomności na jakiejś imprezie? Nie wszystko w życiu nam wychodzi, ale też czasem mało od nas samych zależy. Wszystko jest drogą, jaką musimy przebyć, aby się czegoś o życiu dowiedziec. Wielu z nas, nie miało szczęscia i nie dobrało się w parę za pierwszym razem, taką do śmierci. Wiele razy sie komuś nie udalo, kogoś obdarzył uczuciem, zostal oszukany, czy nawet sprowadzony do roli jednorazowego kochanka, czy kochanki. To zwykle życie, nic nowego ani niespotykanego.
Możesz czuć się w swojej roli dobrze, możesz myśleć, że taka postawa cię uchroni od zranienia (to się nazywa w psychologii "lękiem przed bliskością"), ale nie deprecjonuj ludzkiej potrzeby kontaktu z drugim człowiekiem, na poziomie seksu także. Kochać i być kochanym, to jedna z podstawowych potrzeb człowieka. Wiem, że i ty nie jestes od niej wolna.. Może znalazłas swoją drogę i sposob jej zaspakajania, nie wiem, bo tego nie piszesz. Są w końcu na świecie różne rodzaje miłości, różnych ludzi nią obdarzamy i żadna nie jest gorsza od drugiej.
Jednak bez miłości w ogóle, życie jest puste i smutne. Wiem, bo byłam już i po tej i po tamtej stronie...
Pozdrawiam
bo tych rzeczy w życiu nie zrobilam
i nie zaluje, ze ich nie zrobilam
nie zalujw tez tych, które zrobilam
ogólnie rzadko kiedy czegokolwiek żałuję
nie boję sie zranien bo to czesc zycia
i nie da sie ich unikanc nawet jak sie nie jest w związku
wiem natomiast ze z kazdym zranieniem sobie poradzę
bo znam siebie, moge liczyc na siebie i wiem ze to przepracuje sama
nie mam tez problemow z bliskoscia, ale po pierwsze sama wybieram z kim chce być blisko, a po drugie, nie będzie to nigdy duzo osob, bo jako introwertczka nie mam sil na duzo bliskich relacji, maks dwie, trzy jednocześnie. w ogole nie mam sil na zbyt duzo relacji jakichkolwiek, bo zabierają za duzo mojej energii
poza tym, znow jako introwertczka, wole budowac jedna dwie bardzo bliskie relacje, niz wiele różnych, bo takie sa moje potrzeby
i przede wszystkim to poznalam właśnie swoje potrzeby, wiem co mi jest do szczęścia potrzebne i to zdobywam
Bzdura- nie każdy potrzebuje miłości.
Miłości potrzebuje każdy, bez wyjątku, niemowlęta pozbawione dotyku i przytulania umierają.
Ale miłość niejedno ma imię. Powtarzam to do znudzenia: będąc singlem, wcale nie jestem pozbawiona miłości.
A jeśli chodzi o bycie czyimś, to przede wszystkim, jak pisze Fał - jestem swoja własna
A poza tym funkcjonuję w wielu układach odniesienia: jestem pracownikiem, matką, siostrą, córką, ciocią gromadki dzieci , przyjaciółką, koleżanką, sąsiadką itd.
Świat się nie kończy na związku.
Po co pracować nad sobą skoro rezygnacja jest dużo łatwiejsza? Nie widzę powodów dlaczego miałabym to robić. I proszę nie próbować wciskać mi bajek o miłości i podobnych bzdur.
Jak na osobę, która świadomie i z pełnym przekonaniem podjęła swoją decyzję, reagujesz bardzo impulsywnie.
Myślę też, że nie do końca rozumiesz to co napisałam, ale nie mam zamiaru Cię do niczego przekonywać, to jest w końcu Twoje życie i Twoje wybory. Tym niemniej uważam, że odrzucanie czegoś tylko dlatego, że się tego boimy, wbrew pozorom wcale nie jest łatwiejsze. Mało tego, w perspektywie czasu może się okazać, że samą siebie skrzywdziłaś.
Z drugiej strony podpisuję się pod słowami Piegowatej - miłość niejedno ma imię.
Masz jak najbardziej rację Olinko, ale w tej kwestii pojawia się jeszcze inna strona. Argument, który powtórzę z innego tematu,
Po co mamy dalej robić coś, na czym tracimy przez cały czas. Jeżeli jedyne owoce jakie dostajemy na danym polu to porażki to po co w niego brnąć.
Rzucenie siebie w izolację to mimo wszystko świadome skrzywdzenie, ale jaka mamy pewność, że inna droga nam nie da tego samego - czyli pełnego złudzeń ciągu porażek.
Strony 1
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » Czemu, pomimo zawodów miłosnych, nadal chcemy tworzyć związki?
Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności
© www.netkobiety.pl 2007-2024