Mam sąsiadkę, fajna dziewczyna. Wdowa po 35roku życia, samotna mama 5letniego kuby. Raz na jakiś czas(niestety rzadki)wpadam do niej z wizytą. Bogusia(powiedzmy) jest naprawdę sympatyczna, mimo że dużo przeszła to nadal patrzy pozytywnie na swiat. Jej towarzystwo dużo by mi dało. Ale...jej malec robi popisówy.
Ostatni raz(z 1,5 roku temu) Kuba wpakował mi samochód do kawy, a na koniec popisu dostał klapa od matki. I tak było kilkakrotnie. Dosłownie odwalało mu na maksa! Zaprzestałam wizyt, bo już miałam dość. Jestem niepracującą matką ponad rocznego chłopca, nudzi mi sie. Bogusie jak spotkam na miescie to pogadam, ciagle zaprasza mnie na kawe. Ale ja nie mam ochoty na wizytę, bo jej dziecko znowu będzie się popisywać. W końcu pewnego nudnego, sobotniego popołudnia zaprosiła mnie na facebooku. Zapytałam ją wprost, czy Kubuś da nam pogadać? Musiała chyba przeprowadzić z nim solidną rozmowę, bo przez 10minut zajmował się sobą. Ale w końcu nie wytrzymał i przyleciał. Schował specjalnie zabawkę pod kanapę, żeby matka musiała przyjść i wyciągnąć ją. Potem rzucił do sąsiadów na podwórko piłkę(druga częśc wizyty, poszłyśmy na taras żeby dał nam spokój). Niestety ze 30razy wychodził przez drzwi balkonowe, gadał dyrdymały niezrozumiałe ani dla nas, ani dla siebie. Nie dało się tego słuchać. Pisk, przekrzykiwanie.Wszedł na psią budę, odsunął telewizor, zwinął dywan. Rozebrał się i na koniec siedzial na stole i przekrzykiwał nas jakiś słowotokiem:ja wyżej, dalej. Kolegów on nie ma, bo jeżeli zachowuje się podobnie to na bank wszyscy od niego uciekają. A ja nadal nie mam przyjaciółki, mimo że obie jesteśmy samotne i mamy cheć pogadać o życiu. Naprawdę ją lubię, ale mam dość. Kubuś pokazuje co umie: beka, pierdzi, pokazuje siusiaka. Wszystko to, co głupiego moze przyjśc do głowy przedszkolakowi. Matka sobie nie radzi, mały nie ma przyjaciół a ja chociaż miałam ochotę to ucieklam po pół godzinie współczujac takiego "pedagogicznego przypadku".
Aż mnie glowa rozbolała. Chyba na drugi raz zaproponuje jej, zeby zaprowadziła go do babci i pójdziemy gdzieś razem się przejść.
A i prawie dostałam piłką w głowę jak kopał w nasza stronę. On nie chce sie mnie pozbyć, ale być w centrum uwagi. Jest raczej pozytywnie nastawiony do gosci. Ale strasznie absorbujący.
co radzicie, nie chcę sprawić szczerością przykrości jak powiem wprost, przyjdź ty do mnie.
"mam czas dla każdego absurdu"