Witam ! proponuje nowy temat ...tu wszyskie jedynaczki mogą opowiedzieć o swoim dzieciństwie oraz dorosłości. O swoich uczuciach i doświadczeniach.
Jestem jedynaczką. Mam 22 lat. Wcale mi się to nie podobało nigdy...Byłam często samotna, nie miałam z kim bawić się w domu ani "wariować"...nie wiem co to znaczy gadać całą noc z siostrą , zwierzać się czy radzić jej... Nie wiem co to znaczy kłocić się z rodzeństwem, nie wiem jak wygląda podział ról w domu. W ogóle nic nie wiem - nie wiem co to znaczy mieć rodzeństow. Każdemu wydaje się że to fajnie mieć swój pokój, swoje kieszonkowe, swoje zabawki, rzeczy, nikt nic nie pożycza. Obalam to! Wczęsniej bym oddała wszystko żeby miec towarzystwo...żeby dom był roześmiany i pełno było w nim ludzi...Już dawno sobie obiecalam że będę mieć najmniej 2 dzieci....Nie chcę żeby moje dziecko było samotne jak ja kiedyś
Fajny temat:) ! Niestety nie moge za bardzo się wypowiedzieć, bo mam czworo rodzeństwa - więc non stop pełna chata, nie powiem przeszkadzało mi to, siostra starsza ode mnie, więc trzeba było się podporządkowywać, wieczna kolejka do łazienki, jak już coś mam zakupiła słodkiego to w mig nie było.. i tak sobie marzyłam by być jedynaczką i mieć wszytko dla siebie, a teraz po takim czasie stwierdzam, że duża rodzina to jest coś- jak teraz spotykamy się przy wigilijnym stole to jest kilkanaście osób i wielka radocha !!! Także rodźmy wiecej niż jedno dziecko !
3 2012-08-02 22:28:34 Ostatnio edytowany przez kilosz (2012-08-02 22:34:04)
Ja nie obalam. Bycie jedynakiem to wspaniała rzecz. Zawsze popieram 2+1. W domu panował ład i harmonia. Rodzice poświęcali mi dużo czasu i wszędzie mnie chwalą ludzie za moją postawę, grzeczność i uczynność. Dodatkowo miałem ułatwiony start w życie. Rodzice byli dla mnie szorstcy, ale miałem od Nich takie wsparcie o jakim marzą z rodzin wielodzietnych.
Po za tym jestem zahartowany z samotnością z jednej strony, a z drugiej strony jestem bardzo przyjacielski i lubię pomagać ludziom, bo nie miałem ich tak na co dzień pod nosem na przykład brata czy siostrę w pokoju. Ludzie wzbudzają we mnie zdrową ekscytację i to takie novum. Zatem staram się być dla nich jak najlepszy.
Miałem też wiele czasu na pasję różne i czytanie książek. To się bardzo opłaciło w życiu.
Co do kasy to nie przesłoniła mi ona oczu. Zawsze ją miałem przy sobie i potrafiłem się nią dzielić. Tak bardzo zarzucany jedynakom egoizm widziałem tylko u osób z rodzin wielodzietnych, bo tam się nie przelewa i kwitnie zazdrość. Nigdy nikogo nie wyrypałem na kasę, za to mnie z rodzin wielodzietnych wiele razy i multum razy potem próbowali jak wyzbyłem się takiej dobrodusznej życzliwości. Jakoś z innymi jedynakami czy jedynaczkami nigdy z tym nie miałem problemu. Ja nikomu nie musiałem zazdrościć. Najwyżej podziwiałem i brałem się do roboty by to dostać.
Zatem jedynacy górą:)
Zatem jedynacy górą:)
No niekoniecznie:)
Ja też jestem jedynaczką i też żałuję, że nie miałam rodzeństwa. Brakowało mi kogoś do zabawy, pogadania i zwierzania z problemów. Przyjaciółki to jednak nie to samo co siostra czy brat. Też w wieku dorosłym postanowiłam, że chcę mieć więcej niż jedno dziecko, marzyłam o trójce, stanęło na dwójce i chyba tak zostanie:) Marzyły mi się gwarne i wesołe spotkania rodzinne, wygłupy, i sprzeczki "o nic" Fajnie jest obserwować dzieciaki, jak się o siebie troszczą i jak się od siebie uczą i tych dobrych i tych złych zachowań - oczywiście te złe "wchodzą" szybciej do małych główek:)
I co ważne na co dzień mogą się tłuc i kłócić o każdą zabawkę ale poza domem solidarność rodzeństwa obowiązuje, skoczyłyby za sobą w ogień:) Fajnie jest być rodzicem więcej niż jednego dziecka, i chyba fajnie jest mieć rodzeństwo:)
Oj ja tez jedynaczka. Coreczka Tatusia, gwiazda calej rodziny, zawsze najmadrzejsza i najsliczniejsza. I zawsze musze byc w centrum uwagi. Troche to utrudnia zycie, ale staram sie miec do siebie duzy dystans i smiac z tego mojego rozpuszczenia.
Ale fakt, do dzis czuje sie troche samotna. Zdecydowanie w przyszlosci musze miec wiecej dzieciakow, przynajmniej dwójeczke!
współczuję serdecznie. Nigdy w życiu bym nie wytrzymała bycia jedynaczką!
moi rodzice też są szorscy ...może dlatego ,że tata jest też jedynakiem ale tak jak kilosz nie miałam...może i więcej czasu było na hobby...ale denerwowało mnie często że wszystkie obowiązki spadały na mnie...to mnie się tylko czepiali i nie pozwalili chodzić na dyskoteki...jakiż to był wstyd jak poszłam 1 raz w wieku 17 lat i musiałam puszczać smsy że dojechalam i o której wracam po roku dali mi spokój...mama potrafiła wydzwaniac nawet w trakcie imprezy każdy mój chłopak był bacznie obserwowany przez ojca...czasami nawet odstraszany ;O w domu wymagania że mam być ideałem...i jest tak do dziś...mam 22 lat a nadal traktują mnie jak dziecko... nawet do głowy im nie przychodzi że mogę wyjść za mąż lub być mamą...eh
8 2012-08-04 06:28:20 Ostatnio edytowany przez kilosz (2012-08-04 08:22:22)
Moi rodzice akurat wywodzą się z rodzin wielodzietnych. Po prostu postanowili, że będę sam i nie mam im tego za złe. Wręcz przeciwnie. Powiem Ci tak, inaczej wychowuje się chłopca, a inaczej dziewczynkę. Dużo też zależy od tego jacy rodzice są czy luźni czy tradycjonaliści. Ja jak miałem 15 lat to mogłem wybywać na imprezy całonocne i jedyne co musiałem to tylko zakomunikować z czasem kiedy wrócę. Dostałem jeden kredyt zaufania i nigdy go nie zmaściłem zatem miałem luz. Nigdy mi nie brakowało rodzeństwa, nie odczuwałem takiej potrzeby, może dlatego tak cenię sobie spokój. Zaś, żeby ukazać najlepiej różnicę w wychowaniu córki, a syna posłużę się przykładem, że rodzice bardziej chętnie pozwalają synowi u siebie nocować w jednym łóżku z dziewczyną niż córce z chłopakiem. Tak po prostu jest, że synowi zazwyczaj pozwalają na większy luz. Choć znam taką sytuację, że córka w bliskiej mi rodzinie dostała podobną wolność za swoich młodych lat i nie nadużyła. Ważne, żeby być z rodzicami fair i nie ma spięć.
Co do tego wstydu bym nie przesadzał. Wstyd to kraść i coś jeszcze... Jeżeli dwa sms-y puszczałaś to dla mnie normalne. Raczej powinnaś się cieszyć, że rodzicom na Tobie zależy, a nie puszczają Cię samopas nie wiedząc, gdzie jesteś i co robisz. Sami zaś w tym czasie tańcują jak dobrze, że Cię nie ma. Gorzej, gdybyś musiała się meldować co godzinę. Po za tym dla rodziców to też nowa sytuacja, potrzebują czasu na przestawienie., Zatem trzeba wykazać wyrozumiałość, a nie postawę roszczeniową zwłaszcza jak się jest dalej na ich utrzymaniu, a nie myśleć, że stukła 17,18-stka i jakim się jest dorosłym nadal jedząc ich chleb. Ja co prawda miałem większy luz, bo tylko mówiłem jak wychodziłem, gdzie idę i o której wrócę, a później to już tylko kiedy wrócę, ale jakbym musiał puścić 2 sms-y to bym nie robił z tego wielkiego halo. Rodzice są gwarantami prawnymi i w pierwszej kolejności są za Ciebie odpowiedzialni. Po za tym na nich spada presja społeczna - coś się stanie dziecku i pierwsze komentarze, gdzie byli rodzice? Po za tym jak jest się na nich utrzymaniu to powinno się przestrzegać ich reguł. Jeśli zważałaś na to co powiedzą inni to dziwne, bo ja sam i jedynacy, których poznałem leją na opinię innych, a jak komuś coś się nie podoba to umieją się nieźle się bronić. Po co przebywać z ludźmi, którzy Cię nie szanują? Z resztą co masz do stracenia? Ich towarzystwo? Ostracyzm? Skazanie na samotność to chleb powszedni dla jedynaka i zna swoją wartość i nie musi się wdzięczyć do nikogo. Ja jedynie, gdzie sobie na mniej pozwalam to w pracy do szefa, bo głupio kąsać rękę, która mnie karmi. Jednak mam dobrego szefa, nie poniża i jest fair, więc żyję z nim w niemałej komitywie i nie muszę bronić swojej godności.
Tu jeszcze jeden element zakomunikowałaś. Jedynacy są trochu na podobnej stopie jak starsze rodzeństwo. Przecierają szlaki, z tą różnicą, że tylko sobie. Ten brak możliwości zwalania uważam za plus, nic lepiej by mnie nie nauczyło odpowiedzialności. Wiem, że jak coś zrobię to ja będę odpowiadał. Od początku miałem wpojone, że za swoje czyny zawsze odpowiem.
Miałem też komfort, że do nikogo nie byłem przyrównywany stale. Nie czułem się gorszy czy lepszy. Zamiast tego wpajano mi posiadanie ambicji i chęć bycia lepszym, ale bez wymogów, że muszę być najlepszy we wszystkim. Rozwijano we mnie duży indywidualizm. Wbrew temu umiem się odnajdywać w towarzystwie, ale jak jestem sam to nie świruję, bo dla mnie to żadne novum. W sumie w takich bliższych relacjach to ludzie bardziej ciągną do mnie niż ja do nich. Jeśli widzę, że mają szczere intencję i dobre to wtedy pojawia się u mnie największa ekscytacja i jestem bardzo ciepły. Ogólnie dla nikogo nie chcę źle, nie kadzę, nie obgaduję, ale niestety większość ludzi mi się tym nie odwdzięczało i często musiałem się bronić. Rzadko kiedy to ja byłem agresorem i to tylko w wieku nastoletnim, gdy człowiek był głupi, a potem miał masę wyrzutów, ale to i tak nie na taką skalę jak inni. Niemniej to mnie nauczyło,że o niezbywalną i przyrodzoną godność trzeba zawsze walczyć, a nie sprzedawać ją za towarzystwo, kasę czy chorą miłość. Poczucie spokoju i sprawiedliwości mam rozbuchane przez wychowanie i jestem przekonany, że gdybym nie był jedynakiem to byłoby ono o wiele mniejsze. Po prostu rodzice tępili interesowanie się innymi ludźmi w negatywnym ujęciu, zabraniali kogokolwiek ośmieszać, zbaczać na jego pochodzenie, status materialny czy obgadywać i uczyli od malca bym patrzył własnego nosa chyba, że jestem proszony o pomoc lub mogę pomóc to wręcz uczony byłem, że mam obowiązek działać. Mieli dużo czasu i tyko jeden materiał. Ogólnie jestem im bardzo wdzięczny za wychowanie. Wpajali mi również skromność, ale na tym polu mniejszy sukces, bo bywam często przemądrzały i arogancki i sam siebie muszę pilnować. W ogóle bym bym był innym człowiekiem,gdybym nie był jedynakiem, a swoje jestestwo lubię z wadami i zaletami. Nad wadami pracuję stale i już do śmierci. Nie ma ideałów.
Zaś jestem przeciwnikiem, aby gloryfikować tutaj więzi braterskie czy siostrzane, bo wiele razy widziałem jak te więzi są mimo wszystko słabe. Zachowują się wobec siebie gorzej niż do obcych. ,szczują sądami, policją, nie odzywają się do siebie przez wiele lat, albo wcale, odwiedzają może 2 razy do roku, w konfliktach z obcymi nie stoją po stronie rodzeństwa, nie znoszą wprost własnego towarzystwa, a w przypadku spadku to wiele razy to jest istna wojna. Oczywiście wiele zależy od wychowania, bo są też rodzeństwa co za sobą mogą wskoczyć w ogień, ale jak dla mnie to fifty-fifty. Nie uogólniałbym, że jest tak różowo i jak to dobrze mieć rodzeństwo. Wszystko ma dobre i złe strony. Ceną jedynactwa jest od zawsze zmierzania się z samotnością, ale nikt tak właśnie nie stawia się samotności jak jedynacy, po prostu przywykli, są bardziej odporni.
Plusem zaś nie bywałem jedynactwa jest poczucie własnej prywatności.Rodzice co prawda od czasu do czasu wyjawią jak się zachowujesz w domu, ale rodzice niemal zawsze na Ciebie chuchają jaki jesteś dobry i budują Ci dobry wizerunek, a konflikty domowe załatwiają we własnym ognisku domowym. Czasem coś palną jak to ludzie i się człowiek peszył:D Jednak to w ramach wyjątku. Zaś w przypadku rodzeństwa to jest zmniejszone poczucie prywatności. Zawsze coś powiedzą osobistego, jak postępujesz w domu. Czasem słyszałem takie rzeczy, że się łapałem za głowę, że rodzony brat czy siostra potrafi tak bez kozery takie rzeczy wyjawiać. Ja na szczęście jestem dyskretny i mnie mało co ludzie interesują obcy, pilnuje własnego nosa, ale nie każdy taki jest. Rodzeństwo czasem wyszydza z siebie. Jedynacy nie muszą martwić się o prywatność. Rodzice lepiej stoją na straży prywatności niż rodzeństwo. Ich celem nigdy nie jest ośmieszanie dziecka.
Często też widziałem jak w rodzinach wielodzietnych rodzice są oddawani do domów starców i to takiej najgorszej jakości. Zatem wcale nie ilość, a jakość stanowi o zabezpieczeniu na starość. Jedynacy z rodzicami są bardziej zżyci, bo więcej temu jednemu poświecono czasu i sił. Skupienie było 100%, a nie 50, 33 itd.
Niczym dziwnym nie jest też fakt, że najlepiej dogaduje się z innymi jedynakami. Często mamy wspólny system wartości i wspólne zapatrywanie się na wiele spraw.
Nie wiem czy moja myśl będzie trafna, ale chyba więcej jest jedynaków niż jedynaczek, bo jedynaczek znam może ze 3, a jedynaków o wiele więcej. Jednak to moja subiektywna ocena.Chyba każdy mężczyzna chcę mieć syna i wtedy bardziej jest skory ku rodzinie wielodzietnej. Ogólnie to więcej jest rodzin wielodzietnych choć ten trend ulega wyhamowaniu.
Ja osobiście chcę mieć tylko jedno dziecko. Gdyby to była córka to bym się zastanawiał nad dalszymi próbami, ale gdyby syn to byłoby pewne, że będzie jedynakiem. Po prostu bym się bił z chęcią posiadania syna, ale nie wiadomo czy by zwyciężyła. Wolałbym nie stawać przed takim wyborem. W moim mniemaniu 2+1 ma więcej blasków niż cieni. Po za tym lepiej bym się czuł będąc głową 2+1, ponieważ mam przekazane i gotowe wzorce postępowania. Dla mnie 2+2 i więcej to czysta abstrakcja, tylko efekt spostrzeżeń nie zawsze dobrych i to w o wiele mniejszej ilości niż w stosunku do 2+1, które na własnej skórze poczułem i wiem co należy usprawnić, a czego nawet nie należy tykać, bo stoi na bardzo dobrym poziomie i prędzej można coś skopać niż naprawić.
W życiu można oczywiście wyznaczyć sobie pewne założenia i jestem orędownikiem tego by być kowalem własnego losu, zawsze mieć plan, widzieć konsekwencję swoich czynów, a nie tylko dryfować i zganiać, że los tak chciał. Jednak oczywiście wszystkiego nie da się zaplanować. Może za pierwszym razem moja przyszła żona urodzi mi szcześcioraczki i co ? Oddam piątkę do adopcji?
Oczywiście, że nie, bo w dzieciach nie najważniejsza jest ilość, ale by były całe i zdrowe.
Tyle, bo się strasznie rozpisałem. Niemniej to wątek w którym idealnie było zrobić mojego ostatniego posta, bo na jedynactwie znam się.
Ja można powiedzieć, że jestem jedynaczką Siostra urodziła się gdy miałam 14 lat.
Nigdy nie doskwierała mi samotność, wychowałam się wśród mądrych osób dorosłych Lubiłam się sama bawić gdzieś w kąciku długimi godzinami. Nigdy nie chciałam mieć rodzeństwa, było mi tak dobrze! No i masz... ^^
Śmieje się, że jestem jedynaczką z siostrą
Jestem również jedynaczką i to bardzo podobną do Kilosza. Również dostałam od rodziców sporo luzów, w zamian byłam odpowiedzialna za każde swoje działanie. Nawet gdy zdarzyło mi się nadszarpnąć ich zaufania, pozwalali uczyć mi się na błędach, a gdy dorosłam brakowało mi wręcz ich troski i kontroli (np. wyjście na imprezę i pretensje mamy na drugi dzień, że obudziłam ją wysyłając jej sms: wrócę rano).
Nie nauczyłam się jednak poprawnej komunikacji i teraz muszę nadrabiać zaległości. Długo mi zeszło, zanim zrozumiałam, że rozmawianie z innymi nie sprowadza się tylko do rozwiązywania problemów, ale również do budowania więzi.
Poza tym uwielbiam samotność, dobrze się czuję sama ze sobą i nigdy się nie nudzę. Czasami wręcz odczuwam przesyt ludzkim otoczeniem i uciekam, by wsłuchać się w siebie.
Nie potrafię sobie przypomnieć kiedy ostatni raz odczuwałam zazdrość, to co imponuje mi u innych sprawia, że sama staram się, by również osiągnąć to samo. Nie mam potrzeby robienia nikomu za plecami, albo powiem coś w twarz, albo zostawiam to tylko dla siebie.
Z przywar to również podobnie jak Kilosz, rozbuchane ego i czasami arogancja. Pokory może kiedyś się nauczę.
W "dzieciatej przyszłości" myślę, że nie poprzestanę na jedynaku/jedynaczce. Rodziców straszę, że będę mieć czwórkę dzieci i podobnie jak oni mnie, na całe wakacje będę wysyłać do dziadków każdemu po dwoje dzieci.
to ja was zaskoczę że nienawidzę samotności...zawsze mi przeszkadzała. wszystko robiłam żeby nie siedzieć sama...stąd moje wypady w dzieciństwie na cały dzień do siostry ciotecznej mieszkającej kilka domów dalej wracałam tylko jak głodna byłam bardzo dużo przygód przeżyłyśmy ale jak wieczór przychodził znów stawałam się samotna. jak miałam 6 lat mama przyniosła mi małego kotka - to była kocica także od tamtej pory stałam się kociarą hehe.
tak na marginesie nienawidzę jak ludzie mówią że skoro jestem jedynaczką to pewnie wszystko dostanę i że jestem rozpieszczona...nie wiem czemu ale wtedy włącza mi się tłumaczenie że wcale tak nie jest że to głupi stereotyp
Witam! Też jestem jedynaczką.Pamiętam,że brakowało mi rodzeństwa.Szczególnie gdy jako siedmiolatka przeprowadziłam się z rodzicami baaardzo daleko od kuzynostwa,ciotek,wujków i babć.Często wtedy sama w swoim pokoju płakałam i wyobrażałam sobie,że mam starszego brata.
Rodzice poświęcali mi sporo czasu ale to nigdy nie zastąpi kontaktu z równieśnikami.Dzięki wsparciu a często zwykłemu dopilnowaniu rodziców rozwinęłam swoje talenty: gram nieźle na skrzypcach,śpiewam sopranem dramatycznym,jeźdżę na nartach,łyżwach,rolkach, znam neźle trzy języki.To wszystko i wielka domowa biblioteczka wypełniało mi sporo czasu w dzieciństwie.
Nie byłam córeczką tatusia,gwiazdą całej rodziny,najmądrzejszą i najśliczniejszą.Na taki przydomek musiałam ciężko zapracować- nie należał mi się a priori.
Bywało tak,że rodzice chcieli pochwalić się moimi umiejętnościami- na przykład grą na skrzypcach czy śpiewem.Rodzina,znajomi się zachwycali a rodzice zawsze znalieźli jakiś mały fałsz,błąd i go wytknęli.
Moi rodzice także jak Twoi- frytko bardzo martwili się o mnie- pierwszy raz wymusiłam na nich samotny wakacyjny wyjazd z chłopakiem gdy miałam 18 lat.Zdarzały mi się późne powroty do domu ale ile to było jęczenia rodziców!
Zawsze byłam wycofana,ugodowa i mało asertywna.Pewnie dlatego by zdobyć sobie przyjaciół a to często jedyna metoda wśród 7-9 letnich rówieśników. Taki jedynak wie,że nikt bezinteresownie mu nie pomoże.
Moja mama chętnie widziała u nas w domu moich kolegów i koleżanki- zawsze się nimi dobrze zajęła,nakarmiła organizowała nam czas.Gdy byli zbyt długo- nie wyganiała ich ale musiali po prostu słuchać moich ćwiczeń:).Mój dom uchodził za najfajniejszy bo dzieciaki zawsze mialy tam fajne rozrywki.
Przyznam,że nieraz zazdrościłam swobody z jaką moi rodzice traktowali moich rówieśników.
Nie jestem raczej przemądrzała.dopiero od niedawna potrafię zwrócić uwagę komuś kto gada ewidentne głupoty.I to nie każdemu.Często tak zwyczajnie po dziecięcemu dziwię się,że ktoś potrafi z przekonaniem o swej racji prawić androny:)
Moja córka jest jedynaczką i obserwuję u niej podobne do moich zachowania- jest wycofana i mało asertywna- do tego nie wierzy w swoje umiejętności, choc wydaje mi się,że potrafi dużo więcej niż jej równiesnicy.
Ona nie chce być jedynaczką i sądzę,że nie będzie.
Witam! Też jestem jedynaczką.Pamiętam,że brakowało mi rodzeństwa.Szczególnie gdy jako siedmiolatka przeprowadziłam się z rodzicami baaardzo daleko od kuzynostwa,ciotek,wujków i babć.Często wtedy sama w swoim pokoju płakałam i wyobrażałam sobie,że mam starszego brata.
Rodzice poświęcali mi sporo czasu ale to nigdy nie zastąpi kontaktu z równieśnikami.Dzięki wsparciu a często zwykłemu dopilnowaniu rodziców rozwinęłam swoje talenty: gram nieźle na skrzypcach,śpiewam sopranem dramatycznym,jeźdżę na nartach,łyżwach,rolkach, znam neźle trzy języki.To wszystko i wielka domowa biblioteczka wypełniało mi sporo czasu w dzieciństwie.
Nie byłam córeczką tatusia,gwiazdą całej rodziny,najmądrzejszą i najśliczniejszą.Na taki przydomek musiałam ciężko zapracować- nie należał mi się a priori.
Bywało tak,że rodzice chcieli pochwalić się moimi umiejętnościami- na przykład grą na skrzypcach czy śpiewem.Rodzina,znajomi się zachwycali a rodzice zawsze znalieźli jakiś mały fałsz,błąd i go wytknęli.
Moi rodzice także jak Twoi- frytko bardzo martwili się o mnie- pierwszy raz wymusiłam na nich samotny wakacyjny wyjazd z chłopakiem gdy miałam 18 lat.Zdarzały mi się późne powroty do domu ale ile to było jęczenia rodziców!Zawsze byłam wycofana,ugodowa i mało asertywna.Pewnie dlatego by zdobyć sobie przyjaciół a to często jedyna metoda wśród 7-9 letnich rówieśników. Taki jedynak wie,że nikt bezinteresownie mu nie pomoże.
Moja mama chętnie widziała u nas w domu moich kolegów i koleżanki- zawsze się nimi dobrze zajęła,nakarmiła organizowała nam czas.Gdy byli zbyt długo- nie wyganiała ich ale musiali po prostu słuchać moich ćwiczeń:).Mój dom uchodził za najfajniejszy bo dzieciaki zawsze mialy tam fajne rozrywki.
Przyznam,że nieraz zazdrościłam swobody z jaką moi rodzice traktowali moich rówieśników.Nie jestem raczej przemądrzała.dopiero od niedawna potrafię zwrócić uwagę komuś kto gada ewidentne głupoty.I to nie każdemu.Często tak zwyczajnie po dziecięcemu dziwię się,że ktoś potrafi z przekonaniem o swej racji prawić androny:)
Moja córka jest jedynaczką i obserwuję u niej podobne do moich zachowania- jest wycofana i mało asertywna- do tego nie wierzy w swoje umiejętności, choc wydaje mi się,że potrafi dużo więcej niż jej równiesnicy.
Ona nie chce być jedynaczką i sądzę,że nie będzie.
Kurcze, nie wiedziałam.. Z tego co piszesz można wywnioskować, że jedynaczki często chowają się po kątach, boją się nowych znajomości. Ja borykam się z tym do dziś.. studia wśród nowych osób mnie przerażają!! Boję się braku akceptacji. Często zastanawiam się jak inni mnie postrzegają. Zdarza się, że staram się dobrze wypaść, a kończy się to klapą..
Nigdy nie będę miała 1 dziecka .. !
ja mam 2braci, plus 2kuzynostwa, wychowywalismy sie pierwsze kilka lat zycia razem, bylismy jak jednosc. wiadomo, dopoki bylismy mali wszystko bylo ok, jednak ja jako najmlodsza chyba pozniej ucierpialam najbardziej, bo oni powyjezdzali na studia, mama za grannice, a ja nagle zostalam sama. z tym mi bylo najgorzej. ale z bratem i kuzynostwem mimo wszystko mam bardzo czesty kontakt i nigdy nie chcialabym byc jedynaczka. dzieci w przyszlosci tez bym chciala miec min2
Jedynacy górą! Uwielbiałam, uwielbiam i uwielbiać będę bycie jedynaczką Miała i luz i musztre i chwile radości i chwile zwątpienia, ale nigdy nie wyobrażałam sobie (nie mogłam sobie tego wyobrazić), że mam rodzeństwo na codzień. Doskonale czuję się sama jak i w towarzystwie.
Jedyny minus jest taki, że tylko na mnie spoczywa obowiązek opieki nad rodzicami i pomagania im. Nie mam się z kim tym dzielić. Ale jak się dobrze wszystko zorganizuje to jest ok Z resztą, rodzice nie potrzebują opieki jako takiej
Witam jedynaków .
Byłam dzieckiem pełnym sprzeczności-grzecznym,a to znów rozkrzyczanym,łaknącym towarzystwa,wstydliwym itd.Z wiekiem niesamowicie szukałam akceptacji rówiesników,czasem aż obsesyjnie-analizowałam swoje zachowanie,reakcjie innych itd.
Miałam i mam nadal kochających rodziców,choć bardzo powściągliwych w okazywaniu uczuć-ale niesamowicie pomocnych i wiem ,że mogłam i mogę zawsze na nich liczyć.
Wydaje mi się,że brak rodzeństwa troszkę mnie ''wycofał'',nadal jestem wstydliwa ,nie umiem nawiązywać ciekawej romozwy-to mi zostało do dziś i z tym się borykam.
Z perspektywy czasu żałuję,że nie mam rodzeństwa,że nie mogę cieszyć się z poszczególnych etapów życia brata czy siostry, z ich dzieci.Żal mi tego,że święta były w bardzo wąskim gronie,że nie było gwaru i zamieszania,a teraz nie jest jeszcze tak jak bym chciała bo w chwili obecnej tylko ja i mąż -co innego u niego w rodzinie(on ma 3 rodzeństwa).
Było też niezmiernie wiele wspaniałych chwil i tego nie zapomnę nigdy-ale wiem,dla mnie bycie jedynaczką nie było i nie jest super fajne.
Właściwie to nie znam wielu jedynaków-ale osoby ,które znam są moim przeciwieństwem-przebojowi i zadowoleni z siebie i życia.wiem jedno-chciałabym mieć więcej niz jedno dziecko .
ja też jestem jedynaczką. Uważam że to nic fajnego. Poza problemami z przerwaniem pępowiny z rodzicami ( z ich strony), jestem ogromną indywidualistką, nie umiem się podporządkować, ani działaś w grupie. Paradoksalnie pragnę towarzystwa, ale kiedy jestem z ludźmi dłużej, bardzo mnie to męczy i irytuje. Bardzo dużo pracy nad sobą musiałam wykonać, gdy zaczął się mój związek- cały czas oczekiwałam 100% zainteresowania i wyłączności. Bez sensu! Jeśli kiedyś zdecyduję się na dzieci, bardzo bym chciała żeby było ich co najmniej dwoje.
Z plusów? Mam niezmącone poczucie własnej wartości. Śmieję się że mam du*ę ze stali i nic mnie nie ruszy:D
nie umiem się podporządkować, ani działaś w grupie. Paradoksalnie pragnę towarzystwa, ale kiedy jestem z ludźmi dłużej, bardzo mnie to męczy i irytuje. Bardzo dużo pracy nad sobą musiałam wykonać, gdy zaczął się mój związek- cały czas oczekiwałam 100% zainteresowania i wyłączności. Bez sensu!
mam identycznie
Także jestem jedynaczką i nie widzę w tym nic pozytywnego. Byłam jedyną jedynaczką w klasie i rodzinie. Wiecznie szukałam towarzystwa koleżanek,bo czułam się bardzo samotna. Zazdrościłam dzieciom małych siostrzyczek i braciszków. Modliłam się o rodzeństwo.
Teraz też odczuwam brak rodzeństwa. Moje koleżanki mają siostry,z którymi dzielą się problemami dotyczącymi dzieci itp.,pomagają sobie w opiece nad pociechami.
Zauważyłam,że mam skłonności do takiego izolowania się od ludzi. Na zajęciach w szkole z każdym rozmawiałam,ale i tak czułam się sama w grupie. Mam problemy z brakiem pewności siebie. Znam swoje mocne strony,ale muszę jeszcze nad sobą pracować.
Uważam,że fajnie byłoby pogadać z bratem czy siostrą,ale ich nie mam.
ja zawsze chciałam mieć starszego brata albo siostrę:)
Witam jedynaków:).
Frytka292, jako dziecko może bym Cię zrozumiała, bo do 7- 8. roku życia chciałam mieć rodzeństwo, najlepiej starszego brata, z którym grałabym w ukochaną nogę, ale potem mi przeszło. Zresztą chęć posiadania rodzeństwa wynikała z egoizmu, który niewątpliwie jako jedynaczka posiadam. Zmiana decyzji też wynikła z egoistycznej natury jedynaka- otóż mama mnie uświadomiła, co to jest seks. A że wychowywała mnie samotnie, tzn. mieszkamy z dziadkami, więc obudziła się we mnie zazdrość o mamę, która także jest nadal moim utrapieniem mimo 22 lat, które sobie liczę. Nie czuję zazdrości wobec mojego chłopaka, ale jeżeli ktoś się zakręci koło mamy, to jestem zła. Może to też wynika z tego, że od urodzenia jesteśmy razem i w zasadzie nasze relacje są przyjacielskie. Uwielbiam z mamą spędzać czas. Do kina, na zakupy, wyjazdy- wszystko to najlepsze jest z Nią.
Co do tej samotności, to podobnie jak Ty jestem kociarą od urodzenia. Nie wyobrażam sobie domu bez zwierząt. W moim domu koty i piesek to też domownicy, dlatego gdy padł deszcz i nie mogłam wyjść na dwór, moje zwierzaki dotrzymywały mi towarzystwa .
A tak na poważnie- nigdy mi samotność nie doskwierała. Jeżeli mama była w szkole (jest nauczycielką), to przecież była babcia i dziadek. Potem poszłam do przedszkola, poznawałam inne dzieci, w sąsiedztwie też było sporo dzieciaków, więc miałam się z kim bawić. I nie miałam problemów z nawiązywaniem kontaktów. Jestem ostatnim pokoleniem, które podwórko i ulicę traktowało jako jedyną rozrywkę. Zresztą, większość z Was jest w moim wieku, więc raczej wiecie, o czym piszę.
Co do cech jedynaka, to tak, posiadam je z pewnością. To jest chyba porażka wychowawcza mojej mamy i babci, bo próbowały mnie ustawić . Niestety dla Nich, jako zodiakalny koziorożec jestem strasznie uparta i lubię stawiać na swoim (szkoda że tylko w domu). To, co moje jest moje i już. Jako dziecko nie lubiłam się dzielić, lecz z biegiem czasu na szczęście pozbyłam się tej cechy.
Zawsze też lubiłam być w centrum uwagi, no i musiałam być najlepsza, co niestety obiło się na mnie w gimnazjum. Grupa rówieśnicza odrzuciła mnie wtedy, co przeżyłam strasznie. Wiele czynników się na to złożyło, bo i uwielbiam wpadać na szalone pomysły, co nie każdemu się podobało. Nie popalałam,ani nie piłam.Pozostałam sobą. Raczej nie narzekam i nie narzekałam na brak koleżanek, a to doświadczenie tylko pozwoliło mi zweryfikować, z kim warto się zadawać, a z kim nie. Jeżeli chodzi o bunt nastolatka, to ja tego nie przeżyłam, a dużo moich rówieśników, którzy pochodzili z wielodzietnych rodzin, przeżyli taki okres.
Teo i nie Martwię się o to, że będę musiała się opiekować mamą, ponieważ od dwóch lat opiekujemy się babcią, którą z dnia na dzień złapała demencja. Pomagam mamie, nie zostawiłabym jej z tym problemem. A i też wychodzę z założenia, że też kiedyś mogę dożyć starości i nie chciałabym, żeby dzieci umieściły mnie w domu starców. Zresztą, nie wyobrażam sobie, żeby moją ukochaną babcię umieścić w takim miejscu.
Też jestem jedynaczką niestety . NIgdy tego nie lubilam . Przez 10 lat bylam wychowywana z kuzynostwem .Moja mama starala sie wychowac jak najlepiej zeby nikt nigdy nie mial mnie za jdynaczke. Ja osobiscie nie uważam się za taką . Potrafię pomóc innym, jestem wrażliwa . Lecz duzo osb z rodziny twierdzi ze jestem egoistyczna i zapatrzona w siebie czy wygląd (lubie ladnie wygladac) nie rozumiem tego i jest i z tym bardzo źle przez to nie odzywam sie od kilku dni z mamą . Ciężko jej takie cos slyszec mi tez . Mam to do siebie ze mam swoje zdanie ktore potrafie powiedziec glosno i szczeże co sie innym nie podoba i nigdy nie podobalo sie to nauczycielą . Dużo by tu opisywac Co jak co ale trudno być jedynaczką i nigdy bym nie chciala miec jednego dziecka... Może ktoś doradzi jak przemowic mamie że jednak nie jest ze mną tak źle?
Ja mam jedna siostrę ale moje 2 córki to tak jak 2 jedynaczki.
Różnica wieku między nimi to 12 lat.
Tak więc ta pierworodna była 12 lat jedyniusią córusią i wnusią dla moich rodziców.
Jednak po 11 latach zapragnełam mieć drugie dziecko i oto na świat przyszła druga córusia.
I też jest dla nas naszym oczkiem w głowie.
Moja pierwsza córunia świata poza nia nie widzi,nawet mówi o niej "moje maleństwo"(ma już 9 lat
Jedynactwo to moim zdaniem kiepska sprawa,bo to wlasnie potem wychodzi w dorosłym życiu,brak dostosowania się do grupy,wyczuwanie potrzeb innych,i taki jedynak też nie ma łatwo.
Bo se tak myśli "jestem pępkiem swiata" a tu społeczeństwo nie daje taryfy ulgowej.
Mam 2 "jedynaczki" rozpuszczone jak dziedowskie bicze,ale 2.:D
Markadia- moja teściowa wychowała trójkę jedynaków:)
Są zapatrzeni w siebie,ich potrzeby są najważniejsze,ich problemy najpoważniejsze.I są dorosłymi ludżmi,mającymi rodziny.
Życzę by Twoje dzieci nie uważały się za takie:)
Ja tez Jedynaczka! Niestety!
Poza wszystkimi aspektami ,ktore opisywane sa powyzej - ja tez jestem w pewnym stopniu nieszczesliwa - uwazam ,ze to okrutne,ze nie mam Rodzenstwa ( Mimo,ze mam Rodzinke kochajaca i pomagajaca mi, Kuzynow super oraz Przyjaciol - jak Rodzina i moge na wszystkich zawsze liczyc, to i tak nie zastapi tego NIKT. Najgorzej chyba bylo kiedy odeszla Mama (5 lat temu) czulam sie tak , jakby kazdy pocieszajacy mnie Czlowiek nie mial pojecia co przechodze tam w srodku i jak bardzo mnie to zabolalo - Mama byla dla mnie jak najlepsza Przyjaciolka!! I mimo,ze nie bylam rozpieszczana w przesadny sposob, nawet Mama byla nieugieta i rygorystyczna, w zamian za dawala mi wspaniala milosc oraz "uwielbienie" to i tak zawsze marzylam ,ze bede miala Siostre ;( I mialabym, ale byla wczesniakiem (5 miesiac) i zmarla w kilka godzin po porodzie - mialam wtedy 7 lat. W moim gronie praktycznie sa chyba tylko 2 badz 3 Jedynacy, ale i tak wiem,ze nigdy nie poczuje tego co Ci z rodzenstwem, nie mam pojecia co znacza klotnie badz wyglupy, wpsomnienia z Siostra czy Bratem, zawsze kiedy psiocza na swoje Rodzenstwo , mowie im zeby doceniali to co maja, bo inni nie mieli tego szczescia. W Liceum wszyscy sie dziwiliz,e jestem jedynaczka, bo zawsze bardzo uczynna, pomocna, energii w cho..re oraz z przymrozeniem oka traktujaca swoje wady/zalety ) Zaluje NIEZMIERNIE ,ze jestem sama, nawet teraz , kiedy mam 28 lat .
Witajcie Jestem jedynaczką.
Najbardziej brakowało mi rodzeństwa gdy zostawałam sama wieczorem w moim pokoju. Zazdrościłam koleżankom, że mają się do kogo przytulić i z kimś rozmawiać w łóżku. A tak poza tym nigdy nie czułam się samotna. Zawsze miałam koło siebie wiele osób. Dziś sama jestem mamą i có? Mam ośmioletnią jedynaczkę i co najlepsze nie zamieżam mieć więcej dziedziaków Cóż takie życie i polskie realia
Ja też jestem jedynaczka,ale wychowałam się wsród wielu kuzynów i kuzynek z którymi spędzałam prawie każdy weeken,święta,ferie,wakacje i chyba dlatego nie czułam się samotna.Od najmłodszych klas szkolnych nie miałam problemu z nawiązywaniem kontaktów z rówieśnikami,zawsze miałam dużo koleżanek i kolegów.W domu byłam oczkiem w głowie rodziców i babci,która wtedy jeszcze żyła ponieważ byłam najmłodsza w całej rodzinie.Kuzynki zawsze zazdrościły mi,że miałam nowe zabawki,prawie wszystko miałam co chciałam,lecz zapominały o jednym....... Oprócz kuzynostwa miałam i mam przyjaciółkę,na której zawsze mogłam polegać.Na studiach jak i w pracy również szybko nawiązywałam kontakty,jestem osobą asertywną.Wydaje mi się,że każdy z jedynaków czuł/czuje się w głębi serca samotnym.Ja jako dziecko i osoba w wieku dorastającym nie narzekałam,że nie mam rodzeństwa,chociaż czasami Wigilię spędzamy w trójkę i brakuje rodzeństwa do śpiewania kolęd
a macie coś takiego że pragniecie mieć swoją rodzinę ??? chodzi mi o to ,że ja przez tą samotność bycia jedynaczką od kilku lat pragnę mieć swoją rodzinę, pragnę mieć męża i dziecko ( na początku jedno , potem drugie ) ....mam 22 lata a naprawdę chciałabym mieć już męża mieć te poczucie że samotność się już skończyła