Moja religia byla zawsze ostoja w trudnych chwilach mojego zycia.Zawsze gdy bylo mi zle szlam do kosciola sie pomodlic i czulam ,ze tam moge liczyc na wsparcie i choc umiem oddzielic jeszcze dzis wladze koscielne od przekazu koscielnego to coraz bardziej nie rozumiem tego co w kosciele sie dzieje.Czasem wydaje mi sie ,ze juz tam nie pasuje.
Nie wiem czy tylko ja mam takie odczucia czy tak rzeczywiscie jest.
Ja jestem wierzaca, ale kosciola nie akceptuje. Nie chodze na msze, wole isc do kosciola gdy nikogo nie ma... Nigdy nie pojde do kosciola do mnie do parafi, bo tam sie ksieza interesuja tylko tym, co sie u ludzi dzieje...
"Słuchajcie ich, ale ich nie naśladujcie? (Mt 23, 3) - tyle ewangelia mówi o takich dylematach. Wiadomo, co się teraz dzieje w KK, te wszystkie skandale. To jest przyczyną zgorszenia i odchodzenia z Kościoła części wiernych.
Mi się osobiście część przekazu średnio podoba, wiele dogmatów jest mocno naciąganych. Lepiej czytać Pismo święte i starać się być po prostu dobrym, otwartym i i uczciwym człowiekem, niż słuchać wielu przeinaczeń i gorszyć się dlatego, że ksiądz ma dziecko.
Lepiej czytać Pismo święte i starać się być po prostu dobrym, otwartym i i uczciwym człowiekiem, niż słuchać wielu przeinaczeń i gorszyć się dlatego, że ksiądz ma dziecko.
W 100% popieram.
Do autorki postu - nie jesteś w tym odosobniona. W moim przypadku doszło do tego, że przestałam nazywać się katoliczką. Kieruję się głosem serca, stara się być jak najbardziej ludzka w tych nieludzkich czasach. Wiara w moim życiu istnieje, ale nie kończy się ona na wierze w istnienie Boga, tylko też innych zjawisk, sił, ciał astr. itd. Nie ma jednej słusznej wiary, ale każda prowadzi do jednego wspólnego mianownika - miłość do Boga i innych ludzi.
Ja jestem katoliczką i chodzę do kościoła. Pomimo, że mam dość dziwnych księży w parafii to nie przestaję uczestniczyć w mszy niedzielnej. Bo po pierwsze, nie chodzę do kościoła dla księży, tylko dla samego Boga i dla spotkania się z Nim. Może czasem jest wygodniej powiedzieć, że księża są tacy i owacy. A może też za przestaniem chodzenie do kościoła stoi lenistwo ...
Lenistwo swoją drogą, ale skoro Bóg jest wszędzie, to po co siedzieć w kościele na mszy i słuchać kazań, które są sprzeczne z moimi przekonaniami/uczuciami (podkreślam: tutaj wyrażam swoje całkowicie subiektywne zdanie)?
Może dlatego, że Pan Jezus powiedział podczas Ostatniej Wieczerzy "czyńcie to na moją pamiątkę". Chodzi tu o Przeistoczenie, i o komunię, które mają miejsce tylko na mszy św.
W porządku, a co z osobami, które nie mogą przyjmować komunii św?
nie chodzę do kościoła dla księży, tylko dla samego Boga i dla spotkania się z Nim.
Będę złośliwy, ale nie mogę się powstrzymać - często widujesz się z Bogiem, co Ci ostatnio powiedział?
Wiesz Lupus nikt nie proboje Ci wmowic, ze "wiara " jest zwiazana ze swiatem materialnym. Dla ludzi wierzacych przebywanie w swiatyni i modlitwa jest spotkaniem z Bogiem. Zastanawiales sie kiedys dlaczego ludzie budowali SWIATYNIE ? Dlaczego sa to budowle stawiane na calym swiecie ,czasem potezne i bardzo bogate? Do czego im sa te budowle potrzebne? Dlaczego tak wielu ludzi ma taka potrzebe?
Wiesz Lupus nikt nie proboje Ci wmowic, ze "wiara " jest zwiazana ze swiatem materialnym. Dla ludzi wierzacych przebywanie w swiatyni i modlitwa jest spotkaniem z Bogiem. Zastanawiales sie kiedys dlaczego ludzie budowali SWIATYNIE ? Dlaczego sa to budowle stawiane na calym swiecie ,czasem potezne i bardzo bogate? Do czego im sa te budowle potrzebne? Dlaczego tak wielu ludzi ma taka potrzebe?
Tu się nie trzeba zastanawiać, tylko w historii trochę pogrzebać. Chrześcijanie początkowo żadnych świątyń nie mieli, spotykali się w prywatnych domach, katakumbach. Po pierwsze ze strachu, po drugie świątynie to była rzecz "pogańska". A później przepych rzymskich bazylik znęcił ich skutecznie i szybko zaczęto budować wspaniałe świątynie lub przerabiać na chrześcijańskie te "pogańskie", które wcześniej tak bardzo chrześcijan gorszyły.
To taki telegraficzny skrót i wielkie uproszczenie:)
Jeśli chodzi o budowanie świątyń w ogóle w innych kulturach, to "co kraj to obyczaj" w jednym kręgu kulturowym budowano w innym nie, to już temat na dłuższą dyskusję
Barbaro
mnie po prostu bawi kościelna nowomowa, typu nie idzie do kościoła, tylko na spotkanie z Bogiem, nie opowiada, tylko daje świadectwo prawdzie. Mnie to śmieszy, ale też mam zboczone poczucie humoru
Historia koscioła piekna wspaniałych przykładów równouprawnienia kobiet...Otwartość myśli na Kopernika i Galileusza...
Religia to jedna z gorszych rzeczy jakie dotkneły kobiety....niemal w każdej kulturze
14 2011-03-18 14:42:31 Ostatnio edytowany przez Fumiko (2011-03-19 18:53:16)
Ja powiem tak, jestem ochrzczona, ale czy nadal moge powiedzieć sobie, że jestem katoliczka? Przedtem owszem chodziłam do kościoła, modliłam się, nawet wolałam iść do pustego koscioła "pogadać" z Bogiem niz np. na lekcje (głupie spedzanie wagarów, ale tak miałam-najlepsze było kiedy nauczycielka razem z mama na spotkaniu zapytały gdzie ja sie w tym czasie podziewam, na co ja w kościele. Popatrzyły na mnie jak na nienormalną ). Teraz juz nie rozmawiam z Bogiem, a przynajmniej zdarza mi sie to bardzo rzadko do kościoła nie chodze, bo jak słysze co Ci księża gadają to, aż mi niedobrze. I można mówić, że chodzi się do koscioła do Boga,a nie dla księży, ale wybacz gdy idziesz do spowiedzi to zebyś nie wiem jak się starała rozmawiasz z księdzem. Trudno mi wyznać, że np. współzylam z chłopakiem, człowiekowi, który zacznie mnie nawracac, kiedy dzień wczesniej widziałam jak zamówił sobie panie do towarzystwa na parafie. Co do mojej wiary, to cóz nie wiem czy jeszcze istnieje bo duzo złego ostatnio wydarzyło się w moim zyciu i w zyciu mojej rodziny i po mimo modlitw, było jeszcze gorzej. Nie widze powodu dla którego dobry człowiek, chodzący do kościoła, pomagający innym, gryzie piach, podczas gdy sku..ny, rozbijają sie autami mają wszystkich gdzies i jest im dobrze. Tak wiem zaraz ktoś mi powie, że Bóg Cie doswiadcza, potem bedzie Ci to nagrodzone. Ale ja żyje tu i teraz i jak widze ból mojej matki, która płacze, ze nie ma co do garnka włozyc, jak zycie mojego rodzenstwa nie ma perspektyw bo nie ma kasy, jak moje zycie nie moze pójśc na przód, bo co chwile pomagam, nie moge się odciąć od rodziny, bo przecież nie zostawie ich w takiej sytuacji-wybaczcie trudno wtedy o zachowanie wiary. Nie widze sprawiedliwości na tym swiecie, a skoro Bóg jest miłosciwy i tak nas kocha, to dlaczego daje w wulgaryzm dobrym ludziom?
15 2011-03-19 17:30:24 Ostatnio edytowany przez Fumiko (2011-03-19 18:54:05)
Nie widze sprawiedliwości na tym swiecie, a skoro Bóg jest miłosciwy i tak nas kocha, to dlaczego daje w wulgaryzm dobrym ludziom?
Naiwnosc i bzdurnosc wiary zderza sie z realnym, prawdziwym zyciem, proste.
16 2011-03-20 01:38:52 Ostatnio edytowany przez Barbara122 (2011-03-20 01:48:24)
Asiek-110 rozumiem cie bardzo dobrze i bardzo Ci wspolczuje choc wiem,ze to niewiele.Ja cale zycie zastanawiam sie dlaczego jest tak ,ze jednym uklada sie w zyciu wszystko,a innym cale zycie sie niepowodzi. I to najczesciej jest tak,ze niepowodzi sie ludzom, ktorzy sa naprawde wporzadku.
Nie wiem dlaczego jest tak wlasnie.Zauwazylam jednak, ze ludzie ,ktorych dotknela jakas tragedia zmieniaja sie. Sa bardziej wrazliwi, maja wiecej empatii i bardzo czesto staja sie bardziej religijni.
I nie chodzi o religijnosc. ktora polega na tym,ze ida 10 razy w tygodniu do kosciola ,a po wyjsciu zbieraja sie
w grupki zeby opowiedziec z satysfakcja co zlego przytrafilo sie sasiadce.
Mysle ,ze wiara jest ludzom potrzebna tak jak woda i powietrze itp. Dlatego tez pisalam o swiatyniach Szczurunia. Nie trzeba zagladac w historie by wiedziec do czego sluza swiatynie.
Ja wierze ,ze istnieje Bog.I jakos przestalam winic Boga za zle sprawy , ktore spotkaly mnie w zyciu.Wiem, ze smutek i cierpienie sa tak samo czescia naszego zycia jak radosc i szczescie.I tego nie zmienimy. Obojetnie czy wierzymy czy nie. A to do czego ludzie wykorzystuja religie i jak postepuja ,to juz zupelnie inna historia.
A co z wolną wolą? Wiele już w swoim życiu widziałam bólu i cierpienia, z racji wykonywanego zawodu, i wierzcie mi lub nie, ale wiele z osób, które cierpią najbardziej, cierpią po cichutku, z uśmiechem na ustach i jeszcze wiele światełka wnoszą do życia innych.
Ja sama jestem osobą wierzącą i praktykującą. I wiecie, ludzie obwiniają Boga o całe zło tego świata, a jednak nie widzą tego, ze to właśnie my sami (nie chodzi mi o konkretne osoby, tylko o ludzi jako całość) jesteśmy przyczyną największych okropieństw jakie się na tym świecie dzieją... A że mamy taką tendencję, ze należy znaleźć winnego, to szukamy tam, gdzie znaleźć najłatwiej.
A co do księży, to są różni tak samo jak różni bywają ludzie, bo przecież są również tylko ludźmi. A jeśli jakiś nie jest w porządku i nie podoba nam się to co głosi, to można pójść przecież do innego kościoła i tam znaleźć to, czego się szuka, ale to już wymaga troszkę wysiłku z naszej strony. Trzeba tylko chcieć poszukać...
I wiecie, ludzie obwiniają Boga o całe zło tego świata, a jednak nie widzą tego, ze to właśnie my sami (nie chodzi mi o konkretne osoby, tylko o ludzi jako całość) jesteśmy przyczyną największych okropieństw jakie się na tym świecie dzieją... A że mamy taką tendencję, ze należy znaleźć winnego, to szukamy tam, gdzie znaleźć najłatwiej.
A co do księży, to są różni tak samo jak różni bywają ludzie, bo przecież są również tylko ludźmi. A jeśli jakiś nie jest w porządku i nie podoba nam się to co głosi, to można pójść przecież do innego kościoła i tam znaleźć to, czego się szuka, ale to już wymaga troszkę wysiłku z naszej strony. Trzeba tylko chcieć poszukać...
Ludzie często obwiniają Boga, że dopuszcza cierpienie i różne straszne rzeczy. Tyle tylko, że nie widzą rzeczy, do których On nie dopuścił, bo jak zobaczyć coś, czego nie ma? Poza tym to prawda - obwiniamy konkretne osoby, szeroko pojętych "innych", władze itp., gdy tymczasem trzeba spojrzeć szerzej - na ludzkość jako taką, na konkretne działania pojedynczych osób, które sumują się w jedną całość, np. wojnę.
Co do księży - to chyba nie jest takie łatwe, żeby pójść do innego kościoła. Jeśli w jakiejś parafii źle się dzieje, to nie można przymykać oczu - np. ksiądz molestujący małe dziewczynki albo posiadający kochankę - tylko mówić o tym głośno, zasypać biskupstwo skargami itp. Tylko wtedy jest szansa, że coś się zmieni.
No i owszem, należy działać i na pewno nie przymykać oczu, jak KTOKOLWIEK czyni zło. A jednak wiem z autopsji, że zdarza się gadanie na księdza, że łazi po wsi i ze swoim dzieckiem się jeszcze obnosi, a jednak... Ksiądz również jest człowiekiem i ma rodzinę, w której się urodził i czasami na spacer z dzieckiem chodzi, ale nie koniecznie swoim, tylko na przykład ze swoim bratankiem, czy siostrzenicą... To takie gadanie, jak wtedy, gdy słyszysz, że ksiądz zakupów nie robi. A niby co bieliznę jemu gosposia kupuje? To dopiero byłoby dla mnie dziwne.
A z tym zmienianiem kościoła? Ja sama nie zawsze jestem na Mszy w mojej parafii. Podobają się mi kazania głoszone przez innych księży, w innych miejscach i chodzę po prostu tam, gdzie najlepiej się czuję
własciwy przekaz ,ten bibliijny to reprezentuja protestanci. KK daleki jest od prawdy.
"Słuchajcie ich, ale ich nie naśladujcie? (Mt 23, 3) - tyle ewangelia mówi o takich dylematach. Wiadomo, co się teraz dzieje w KK, te wszystkie skandale. To jest przyczyną zgorszenia i odchodzenia z Kościoła części wiernych.
Mi się osobiście część przekazu średnio podoba, wiele dogmatów jest mocno naciąganych. Lepiej czytać Pismo święte i starać się być po prostu dobrym, otwartym i i uczciwym człowiekem, niż słuchać wielu przeinaczeń i gorszyć się dlatego, że ksiądz ma dziecko.
dogmaty nie sa naciagane ,tylko poprostu wymyslone. A zgodnie z pismem sw. tak jak pisałem zyja tylko protestanci. ja nie reprezentuje chrzescijanstwa i nie namawiam do zadnej religii.