Życie po 10 letnim związku - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Życie po 10 letnim związku

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 42 ]

Temat: Życie po 10 letnim związku

Hej wszystkim smile
Piszę tutaj trochę z chęcią pożalenia się, podzielenia, zwykłego odreagowania...
Obecnie mam 28 lat. Dwa tygodnie temu zakończyłam swój 10 - letni związek. Wciąż ciężko mi o tym myśleć. Bardzo długo walczyłam z tym, żeby tak to się nie skończyło, ale zabrakło mi nadziei, że coś się jeszcze zmieni. Powodem rozstania było to, że mój narzeczony, rok starszy, nie chciał się usamodzielnić, mimo tego stażu nie mieliśmy żadnych planów odnośnie ślubu, przyszłości. Wyprowadziłam się z domu dopiero rok wcześniej, wciąż liczyłam, że zrobi to ze mną, ale on został w domu rodzinnym. I tak, ja - mieszkając w innym mieście, opłacając sama rachunki, robiąc sama zakupy- byłam w związku w którym widywaliśmy się głównie wieczorami, weekendami. Nie chciałam tak żyć. Powodem, dlaczego mój narzeczony nie chciał się ze mną przeprowadzić były silne pobudki religijne - twierdził, że zamieszkać może ze mną dopiero po ślubie. Ale czy planowaliśmy razem ślub? Nie. Ja jestem osobą wierzącą, natomiast rodzina mojego narzeczonego, zarazem on sam to inna planeta. Modlitwa, rano, wieczorem, popołudniu, pielgrzymki, rekolekcje, obiady z księdzem - to codzienność w tej rodzinie. Nie czułam się tam dobrze, przez co nie odwiedzaliśmy się często. Z powodu różnic poglądowych, czasem spieraliśmy się na tle religijnym, politycznym, wychowaniu dzieci itp. Jego rodzina i on są mocno konserwatywni pod każdym względem jak tylko to możliwe. Będąc młodym kwestie wychowania dzieci były mi całkiem dalekie, ale z wiekiem zaczęłam zauważać że nie będzie się tu dało iść na kompromis. Skoro samo zamieszkanie razem było tak wielkim problemem (przypominam, po 9 latach związku i 4 latach narzeczeństwa) jak by to wyglądało w innych kwestiach? Probowaliśmy rozmawiać na te tematy, ale zawsze to wyglądało Twoje zdanie VS moje zdanie - i na tym się kończyło. To nie tak, że przez cały czas darliśmy koty, poza tymi tematami byliśmy bardzo dobrze zgrani. To samo hobby, poczucie humoru, bardzo się o siebie troszczyliśmy i co tu dużo pisać, po prostu bardzo się kochaliśmy. Ale mimo spędzonego czasu, to były tylko randki. Spotkania wieczorami. Wakacje, miłe wyjazdy. Przez 10 lat. Nie prawdziwe życie. Nie zakupy, rachunki, budzenie się przy sobie rano i wieczorem. To robiliśmy osobno. Może dlatego tak długo, mimo tych różnic, udało nam się przetrwać.
Dwa tygodnie temu straciłam moją cierpliwość. Powiedziałam, że albo mieszkamy razem, albo to koniec. On nie chciał, to wbrew jego zasadom, dodatkowo "co rodzina powie". Rozumiem, ale ja też nie mogłam czekać na coś, co może nigdy się nie wydarzy. Rozstaliśmy się, było ciężko, wręcz traumatycznie dla mnie. Tak chyba jest jeżeli dwoje ludzi wciąż się kocha, ale nie idzie przez życie w tym samym kierunku.
No więc jestem tutaj, po raz pierwszy "singielka" odkąd miałam 17 lat, nie wiem co robię, nie wiem czy dobrze zrobiłam, wciąż płacze, nie jem, przeżywam i często żałuje - mimo, że podświadomie wiem, że nie było innego wyjścia.
Moim największym marzeniem w życiu jest założyć rodzinę. Chciałabym mieć kochającego męża, dzieci. Może nie 5, 6 jak w rodzinie mojego byłego, ale wciąż smile Przez to, że tak długo kończyłam ten związek, mam wrażenie że już się nie doczekam. Wszyscy w około śluby, zaręczyny, dzieci, kupno mieszkania. I ja. Nie znam ani jednego faceta, który byłby sam w moim wieku.
Pytanie dla pocieszenia a może wręcz przeciwnie smile
Czy znacie kobiety w podobnym wieku (28+) które znalazły normalnego faceta, założyły rodzine itp?
Chyba moim największym lękiem jest to, że będę już sama, ale poznam kogoś za poźno, żeby móc założyć rodzinę.

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2025-04-24 14:41:26)

Odp: Życie po 10 letnim związku

Jesteś w wieku mojego syna. bardzo Ci gratuluję dojrzałości i decyzji.
katastrofa to by była gdybyś za niego wyszła.
a tak to masz szansę na normalny związek, z kimś kto po prostu chce tego samego co Ty.
szansę graniczącą z pewnoscią.
czas między 30 a 40 to jest właśnie czas na zakładanie rodziny.
więc decyzja słuszna, ale potrzeba trochę czasu byś się z niej ucieszyła.
nie wychodź za niego, nawet jak wróci. Religia religią, ale to maminsynek

3

Odp: Życie po 10 letnim związku
gigihaha napisał/a:

Hej wszystkim smile
Piszę tutaj trochę z chęcią pożalenia się, podzielenia, zwykłego odreagowania...
Obecnie mam 28 lat. Dwa tygodnie temu zakończyłam swój 10 - letni związek. Wciąż ciężko mi o tym myśleć. Bardzo długo walczyłam z tym, żeby tak to się nie skończyło, ale zabrakło mi nadziei, że coś się jeszcze zmieni. Powodem rozstania było to, że mój narzeczony, rok starszy, nie chciał się usamodzielnić, mimo tego stażu nie mieliśmy żadnych planów odnośnie ślubu, przyszłości. Wyprowadziłam się z domu dopiero rok wcześniej, wciąż liczyłam, że zrobi to ze mną, ale on został w domu rodzinnym. I tak, ja - mieszkając w innym mieście, opłacając sama rachunki, robiąc sama zakupy- byłam w związku w którym widywaliśmy się głównie wieczorami, weekendami. Nie chciałam tak żyć. Powodem, dlaczego mój narzeczony nie chciał się ze mną przeprowadzić były silne pobudki religijne - twierdził, że zamieszkać może ze mną dopiero po ślubie. Ale czy planowaliśmy razem ślub? Nie. Ja jestem osobą wierzącą, natomiast rodzina mojego narzeczonego, zarazem on sam to inna planeta. Modlitwa, rano, wieczorem, popołudniu, pielgrzymki, rekolekcje, obiady z księdzem - to codzienność w tej rodzinie. Nie czułam się tam dobrze, przez co nie odwiedzaliśmy się często. Z powodu różnic poglądowych, czasem spieraliśmy się na tle religijnym, politycznym, wychowaniu dzieci itp. Jego rodzina i on są mocno konserwatywni pod każdym względem jak tylko to możliwe. Będąc młodym kwestie wychowania dzieci były mi całkiem dalekie, ale z wiekiem zaczęłam zauważać że nie będzie się tu dało iść na kompromis. Skoro samo zamieszkanie razem było tak wielkim problemem (przypominam, po 9 latach związku i 4 latach narzeczeństwa) jak by to wyglądało w innych kwestiach? Probowaliśmy rozmawiać na te tematy, ale zawsze to wyglądało Twoje zdanie VS moje zdanie - i na tym się kończyło. To nie tak, że przez cały czas darliśmy koty, poza tymi tematami byliśmy bardzo dobrze zgrani. To samo hobby, poczucie humoru, bardzo się o siebie troszczyliśmy i co tu dużo pisać, po prostu bardzo się kochaliśmy. Ale mimo spędzonego czasu, to były tylko randki. Spotkania wieczorami. Wakacje, miłe wyjazdy. Przez 10 lat. Nie prawdziwe życie. Nie zakupy, rachunki, budzenie się przy sobie rano i wieczorem. To robiliśmy osobno. Może dlatego tak długo, mimo tych różnic, udało nam się przetrwać.
Dwa tygodnie temu straciłam moją cierpliwość. Powiedziałam, że albo mieszkamy razem, albo to koniec. On nie chciał, to wbrew jego zasadom, dodatkowo "co rodzina powie". Rozumiem, ale ja też nie mogłam czekać na coś, co może nigdy się nie wydarzy. Rozstaliśmy się, było ciężko, wręcz traumatycznie dla mnie. Tak chyba jest jeżeli dwoje ludzi wciąż się kocha, ale nie idzie przez życie w tym samym kierunku.
No więc jestem tutaj, po raz pierwszy "singielka" odkąd miałam 17 lat, nie wiem co robię, nie wiem czy dobrze zrobiłam, wciąż płacze, nie jem, przeżywam i często żałuje - mimo, że podświadomie wiem, że nie było innego wyjścia.
Moim największym marzeniem w życiu jest założyć rodzinę. Chciałabym mieć kochającego męża, dzieci. Może nie 5, 6 jak w rodzinie mojego byłego, ale wciąż smile Przez to, że tak długo kończyłam ten związek, mam wrażenie że już się nie doczekam. Wszyscy w około śluby, zaręczyny, dzieci, kupno mieszkania. I ja. Nie znam ani jednego faceta, który byłby sam w moim wieku.
Pytanie dla pocieszenia a może wręcz przeciwnie smile
Czy znacie kobiety w podobnym wieku (28+) które znalazły normalnego faceta, założyły rodzine itp?
Chyba moim największym lękiem jest to, że będę już sama, ale poznam kogoś za poźno, żeby móc założyć rodzinę.

Tak, znam parę osób gdy były w podobnym wieku dopiero wtedy poznały swoje połówki. Zwykle to osoby, które wyemigrowały zaraz po studiach.

4 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2025-04-24 14:55:34)

Odp: Życie po 10 letnim związku

10 lat związku, prawie 30stka na karku i jak rozumiem....dziewica?


Mniej więcej w podobnym wieku byłem jak poznałem moją obecną żonę. Nic straconego. Nie próbuj tylko nowego faceta na dziecko łapać i będzie git.

5

Odp: Życie po 10 letnim związku

Katastrofą to by było życie z kimś takim.
Sam jestem ateistą, ale wyobrażam sobie, że takie zachowania nie zdarzają się jednak często nawet u osób wierzących. Nie wyobrażam sobie stosować się do tak ścisłych reguł, wyznawanych w imię czego, przepraszam?
Blokowanie bliskości między ludźmi, całkowita nieustępliwość w odniesieniu do stylu życia czy wychowania dzieci - to wszystko sprawia, że 99 % społeczeństwa nie zaakceptuje takich warunków. To zupełnie odrealniona wizja życia.

6 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2025-04-24 15:05:59)

Odp: Życie po 10 letnim związku
bagienni_k napisał/a:

Katastrofą to by było życie z kimś takim.
Sam jestem ateistą, ale wyobrażam sobie, że takie zachowania nie zdarzają się jednak często nawet u osób wierzących. Nie wyobrażam sobie stosować się do tak ścisłych reguł, wyznawanych w imię czego, przepraszam?
Blokowanie bliskości między ludźmi, całkowita nieustępliwość w odniesieniu do stylu życia czy wychowania dzieci - to wszystko sprawia, że 99 % społeczeństwa nie zaakceptuje takich warunków. To zupełnie odrealniona wizja życia.


Takich ludzi jest więcej niż ateistów :>

O Ordo Iuris słyszał?

A o Rycerzach Chrystusa?

A tego jest duuuuuuuużo więcej. smile

Polecam (do pośmiania się przez łzy) : https://oko.press/polska-centrum-europe … atolickich

7

Odp: Życie po 10 letnim związku
gigihaha napisał/a:

Hej wszystkim smile
Piszę tutaj trochę z chęcią pożalenia się, podzielenia, zwykłego odreagowania...
Obecnie mam 28 lat. Dwa tygodnie temu zakończyłam swój 10 - letni związek. Wciąż ciężko mi o tym myśleć. Bardzo długo walczyłam z tym, żeby tak to się nie skończyło, ale zabrakło mi nadziei, że coś się jeszcze zmieni. Powodem rozstania było to, że mój narzeczony, rok starszy, nie chciał się usamodzielnić, mimo tego stażu nie mieliśmy żadnych planów odnośnie ślubu, przyszłości. Wyprowadziłam się z domu dopiero rok wcześniej, wciąż liczyłam, że zrobi to ze mną, ale on został w domu rodzinnym. I tak, ja - mieszkając w innym mieście, opłacając sama rachunki, robiąc sama zakupy- byłam w związku w którym widywaliśmy się głównie wieczorami, weekendami. Nie chciałam tak żyć. Powodem, dlaczego mój narzeczony nie chciał się ze mną przeprowadzić były silne pobudki religijne - twierdził, że zamieszkać może ze mną dopiero po ślubie. Ale czy planowaliśmy razem ślub? Nie. Ja jestem osobą wierzącą, natomiast rodzina mojego narzeczonego, zarazem on sam to inna planeta. Modlitwa, rano, wieczorem, popołudniu, pielgrzymki, rekolekcje, obiady z księdzem - to codzienność w tej rodzinie. Nie czułam się tam dobrze, przez co nie odwiedzaliśmy się często. Z powodu różnic poglądowych, czasem spieraliśmy się na tle religijnym, politycznym, wychowaniu dzieci itp. Jego rodzina i on są mocno konserwatywni pod każdym względem jak tylko to możliwe. Będąc młodym kwestie wychowania dzieci były mi całkiem dalekie, ale z wiekiem zaczęłam zauważać że nie będzie się tu dało iść na kompromis. Skoro samo zamieszkanie razem było tak wielkim problemem (przypominam, po 9 latach związku i 4 latach narzeczeństwa) jak by to wyglądało w innych kwestiach? Probowaliśmy rozmawiać na te tematy, ale zawsze to wyglądało Twoje zdanie VS moje zdanie - i na tym się kończyło. To nie tak, że przez cały czas darliśmy koty, poza tymi tematami byliśmy bardzo dobrze zgrani. To samo hobby, poczucie humoru, bardzo się o siebie troszczyliśmy i co tu dużo pisać, po prostu bardzo się kochaliśmy. Ale mimo spędzonego czasu, to były tylko randki. Spotkania wieczorami. Wakacje, miłe wyjazdy. Przez 10 lat. Nie prawdziwe życie. Nie zakupy, rachunki, budzenie się przy sobie rano i wieczorem. To robiliśmy osobno. Może dlatego tak długo, mimo tych różnic, udało nam się przetrwać.
Dwa tygodnie temu straciłam moją cierpliwość. Powiedziałam, że albo mieszkamy razem, albo to koniec. On nie chciał, to wbrew jego zasadom, dodatkowo "co rodzina powie". Rozumiem, ale ja też nie mogłam czekać na coś, co może nigdy się nie wydarzy. Rozstaliśmy się, było ciężko, wręcz traumatycznie dla mnie. Tak chyba jest jeżeli dwoje ludzi wciąż się kocha, ale nie idzie przez życie w tym samym kierunku.
No więc jestem tutaj, po raz pierwszy "singielka" odkąd miałam 17 lat, nie wiem co robię, nie wiem czy dobrze zrobiłam, wciąż płacze, nie jem, przeżywam i często żałuje - mimo, że podświadomie wiem, że nie było innego wyjścia.
Moim największym marzeniem w życiu jest założyć rodzinę. Chciałabym mieć kochającego męża, dzieci. Może nie 5, 6 jak w rodzinie mojego byłego, ale wciąż smile Przez to, że tak długo kończyłam ten związek, mam wrażenie że już się nie doczekam. Wszyscy w około śluby, zaręczyny, dzieci, kupno mieszkania. I ja. Nie znam ani jednego faceta, który byłby sam w moim wieku.
Pytanie dla pocieszenia a może wręcz przeciwnie smile
Czy znacie kobiety w podobnym wieku (28+) które znalazły normalnego faceta, założyły rodzine itp?
Chyba moim największym lękiem jest to, że będę już sama, ale poznam kogoś za poźno, żeby móc założyć rodzinę.

Przepraszam, ale korci mnie by zapytać... Skoro wiara jest byłemu taka ważna, zastanawiam się, czy jesteś dziewicą? Jak nie chcesz,to nie musisz odpowiadać.


A co do ogólnej sytuacji, to cóż, może on nie jest zły, ale nie pasowaliscie do siebie. Zresztą widać to po tym, że nie chciał zamieszkać bo potrzebował do tego ślubu, którego widocznie też z Tobą nie chciał. Dobrze zrobiłaś, miałabyś o jedno dziecko zawsze więcej.

Odp: Życie po 10 letnim związku
Istotka6 napisał/a:
gigihaha napisał/a:

Hej wszystkim smile
Piszę tutaj trochę z chęcią pożalenia się, podzielenia, zwykłego odreagowania...
Obecnie mam 28 lat. Dwa tygodnie temu zakończyłam swój 10 - letni związek. Wciąż ciężko mi o tym myśleć. Bardzo długo walczyłam z tym, żeby tak to się nie skończyło, ale zabrakło mi nadziei, że coś się jeszcze zmieni. Powodem rozstania było to, że mój narzeczony, rok starszy, nie chciał się usamodzielnić, mimo tego stażu nie mieliśmy żadnych planów odnośnie ślubu, przyszłości. Wyprowadziłam się z domu dopiero rok wcześniej, wciąż liczyłam, że zrobi to ze mną, ale on został w domu rodzinnym. I tak, ja - mieszkając w innym mieście, opłacając sama rachunki, robiąc sama zakupy- byłam w związku w którym widywaliśmy się głównie wieczorami, weekendami. Nie chciałam tak żyć. Powodem, dlaczego mój narzeczony nie chciał się ze mną przeprowadzić były silne pobudki religijne - twierdził, że zamieszkać może ze mną dopiero po ślubie. Ale czy planowaliśmy razem ślub? Nie. Ja jestem osobą wierzącą, natomiast rodzina mojego narzeczonego, zarazem on sam to inna planeta. Modlitwa, rano, wieczorem, popołudniu, pielgrzymki, rekolekcje, obiady z księdzem - to codzienność w tej rodzinie. Nie czułam się tam dobrze, przez co nie odwiedzaliśmy się często. Z powodu różnic poglądowych, czasem spieraliśmy się na tle religijnym, politycznym, wychowaniu dzieci itp. Jego rodzina i on są mocno konserwatywni pod każdym względem jak tylko to możliwe. Będąc młodym kwestie wychowania dzieci były mi całkiem dalekie, ale z wiekiem zaczęłam zauważać że nie będzie się tu dało iść na kompromis. Skoro samo zamieszkanie razem było tak wielkim problemem (przypominam, po 9 latach związku i 4 latach narzeczeństwa) jak by to wyglądało w innych kwestiach? Probowaliśmy rozmawiać na te tematy, ale zawsze to wyglądało Twoje zdanie VS moje zdanie - i na tym się kończyło. To nie tak, że przez cały czas darliśmy koty, poza tymi tematami byliśmy bardzo dobrze zgrani. To samo hobby, poczucie humoru, bardzo się o siebie troszczyliśmy i co tu dużo pisać, po prostu bardzo się kochaliśmy. Ale mimo spędzonego czasu, to były tylko randki. Spotkania wieczorami. Wakacje, miłe wyjazdy. Przez 10 lat. Nie prawdziwe życie. Nie zakupy, rachunki, budzenie się przy sobie rano i wieczorem. To robiliśmy osobno. Może dlatego tak długo, mimo tych różnic, udało nam się przetrwać.
Dwa tygodnie temu straciłam moją cierpliwość. Powiedziałam, że albo mieszkamy razem, albo to koniec. On nie chciał, to wbrew jego zasadom, dodatkowo "co rodzina powie". Rozumiem, ale ja też nie mogłam czekać na coś, co może nigdy się nie wydarzy. Rozstaliśmy się, było ciężko, wręcz traumatycznie dla mnie. Tak chyba jest jeżeli dwoje ludzi wciąż się kocha, ale nie idzie przez życie w tym samym kierunku.
No więc jestem tutaj, po raz pierwszy "singielka" odkąd miałam 17 lat, nie wiem co robię, nie wiem czy dobrze zrobiłam, wciąż płacze, nie jem, przeżywam i często żałuje - mimo, że podświadomie wiem, że nie było innego wyjścia.
Moim największym marzeniem w życiu jest założyć rodzinę. Chciałabym mieć kochającego męża, dzieci. Może nie 5, 6 jak w rodzinie mojego byłego, ale wciąż smile Przez to, że tak długo kończyłam ten związek, mam wrażenie że już się nie doczekam. Wszyscy w około śluby, zaręczyny, dzieci, kupno mieszkania. I ja. Nie znam ani jednego faceta, który byłby sam w moim wieku.
Pytanie dla pocieszenia a może wręcz przeciwnie smile
Czy znacie kobiety w podobnym wieku (28+) które znalazły normalnego faceta, założyły rodzine itp?
Chyba moim największym lękiem jest to, że będę już sama, ale poznam kogoś za poźno, żeby móc założyć rodzinę.

Przepraszam, ale korci mnie by zapytać... Skoro wiara jest byłemu taka ważna, zastanawiam się, czy jesteś dziewicą? Jak nie chcesz,to nie musisz odpowiadać.


A co do ogólnej sytuacji, to cóż, może on nie jest zły, ale nie pasowaliscie do siebie. Zresztą widać to po tym, że nie chciał zamieszkać bo potrzebował do tego ślubu, którego widocznie też z Tobą nie chciał. Dobrze zrobiłaś, miałabyś o jedno dziecko zawsze więcej.

Tez uważam, ze to bez sensu byl ten zwiazek.  Nie chcial slubu, wiec tez logiczne by bylo,ze by nigdy razem nie zamieszkali, bo jej ex mieszkania bez slubu nie akceptuje, wiec tylko sobie 10 lat zycia zmarnowala

9

Odp: Życie po 10 letnim związku
Julia life in UK napisał/a:
Istotka6 napisał/a:
gigihaha napisał/a:

Hej wszystkim smile
Piszę tutaj trochę z chęcią pożalenia się, podzielenia, zwykłego odreagowania...
Obecnie mam 28 lat. Dwa tygodnie temu zakończyłam swój 10 - letni związek. Wciąż ciężko mi o tym myśleć. Bardzo długo walczyłam z tym, żeby tak to się nie skończyło, ale zabrakło mi nadziei, że coś się jeszcze zmieni. Powodem rozstania było to, że mój narzeczony, rok starszy, nie chciał się usamodzielnić, mimo tego stażu nie mieliśmy żadnych planów odnośnie ślubu, przyszłości. Wyprowadziłam się z domu dopiero rok wcześniej, wciąż liczyłam, że zrobi to ze mną, ale on został w domu rodzinnym. I tak, ja - mieszkając w innym mieście, opłacając sama rachunki, robiąc sama zakupy- byłam w związku w którym widywaliśmy się głównie wieczorami, weekendami. Nie chciałam tak żyć. Powodem, dlaczego mój narzeczony nie chciał się ze mną przeprowadzić były silne pobudki religijne - twierdził, że zamieszkać może ze mną dopiero po ślubie. Ale czy planowaliśmy razem ślub? Nie. Ja jestem osobą wierzącą, natomiast rodzina mojego narzeczonego, zarazem on sam to inna planeta. Modlitwa, rano, wieczorem, popołudniu, pielgrzymki, rekolekcje, obiady z księdzem - to codzienność w tej rodzinie. Nie czułam się tam dobrze, przez co nie odwiedzaliśmy się często. Z powodu różnic poglądowych, czasem spieraliśmy się na tle religijnym, politycznym, wychowaniu dzieci itp. Jego rodzina i on są mocno konserwatywni pod każdym względem jak tylko to możliwe. Będąc młodym kwestie wychowania dzieci były mi całkiem dalekie, ale z wiekiem zaczęłam zauważać że nie będzie się tu dało iść na kompromis. Skoro samo zamieszkanie razem było tak wielkim problemem (przypominam, po 9 latach związku i 4 latach narzeczeństwa) jak by to wyglądało w innych kwestiach? Probowaliśmy rozmawiać na te tematy, ale zawsze to wyglądało Twoje zdanie VS moje zdanie - i na tym się kończyło. To nie tak, że przez cały czas darliśmy koty, poza tymi tematami byliśmy bardzo dobrze zgrani. To samo hobby, poczucie humoru, bardzo się o siebie troszczyliśmy i co tu dużo pisać, po prostu bardzo się kochaliśmy. Ale mimo spędzonego czasu, to były tylko randki. Spotkania wieczorami. Wakacje, miłe wyjazdy. Przez 10 lat. Nie prawdziwe życie. Nie zakupy, rachunki, budzenie się przy sobie rano i wieczorem. To robiliśmy osobno. Może dlatego tak długo, mimo tych różnic, udało nam się przetrwać.
Dwa tygodnie temu straciłam moją cierpliwość. Powiedziałam, że albo mieszkamy razem, albo to koniec. On nie chciał, to wbrew jego zasadom, dodatkowo "co rodzina powie". Rozumiem, ale ja też nie mogłam czekać na coś, co może nigdy się nie wydarzy. Rozstaliśmy się, było ciężko, wręcz traumatycznie dla mnie. Tak chyba jest jeżeli dwoje ludzi wciąż się kocha, ale nie idzie przez życie w tym samym kierunku.
No więc jestem tutaj, po raz pierwszy "singielka" odkąd miałam 17 lat, nie wiem co robię, nie wiem czy dobrze zrobiłam, wciąż płacze, nie jem, przeżywam i często żałuje - mimo, że podświadomie wiem, że nie było innego wyjścia.
Moim największym marzeniem w życiu jest założyć rodzinę. Chciałabym mieć kochającego męża, dzieci. Może nie 5, 6 jak w rodzinie mojego byłego, ale wciąż smile Przez to, że tak długo kończyłam ten związek, mam wrażenie że już się nie doczekam. Wszyscy w około śluby, zaręczyny, dzieci, kupno mieszkania. I ja. Nie znam ani jednego faceta, który byłby sam w moim wieku.
Pytanie dla pocieszenia a może wręcz przeciwnie smile
Czy znacie kobiety w podobnym wieku (28+) które znalazły normalnego faceta, założyły rodzine itp?
Chyba moim największym lękiem jest to, że będę już sama, ale poznam kogoś za poźno, żeby móc założyć rodzinę.

Przepraszam, ale korci mnie by zapytać... Skoro wiara jest byłemu taka ważna, zastanawiam się, czy jesteś dziewicą? Jak nie chcesz,to nie musisz odpowiadać.


A co do ogólnej sytuacji, to cóż, może on nie jest zły, ale nie pasowaliscie do siebie. Zresztą widać to po tym, że nie chciał zamieszkać bo potrzebował do tego ślubu, którego widocznie też z Tobą nie chciał. Dobrze zrobiłaś, miałabyś o jedno dziecko zawsze więcej.

Tez uważam, ze to bez sensu byl ten zwiazek.  Nie chcial slubu, wiec tez logiczne by bylo,ze by nigdy razem nie zamieszkali, bo jej ex mieszkania bez slubu nie akceptuje, wiec tylko sobie 10 lat zycia zmarnowala

Nie zmarnowała. Każdy związek, każda relacja, każda sytuacja Nas rozwija i powinna uczyć smile

Odp: Życie po 10 letnim związku
Istotka6 napisał/a:
Julia life in UK napisał/a:
Istotka6 napisał/a:

Przepraszam, ale korci mnie by zapytać... Skoro wiara jest byłemu taka ważna, zastanawiam się, czy jesteś dziewicą? Jak nie chcesz,to nie musisz odpowiadać.


A co do ogólnej sytuacji, to cóż, może on nie jest zły, ale nie pasowaliscie do siebie. Zresztą widać to po tym, że nie chciał zamieszkać bo potrzebował do tego ślubu, którego widocznie też z Tobą nie chciał. Dobrze zrobiłaś, miałabyś o jedno dziecko zawsze więcej.

Tez uważam, ze to bez sensu byl ten zwiazek.  Nie chcial slubu, wiec tez logiczne by bylo,ze by nigdy razem nie zamieszkali, bo jej ex mieszkania bez slubu nie akceptuje, wiec tylko sobie 10 lat zycia zmarnowala

Nie zmarnowała. Każdy związek, każda relacja, każda sytuacja Nas rozwija i powinna uczyć smile

Moim zdaniem zmarnowala.  Skoro chce miec meza, rodzine i mieszkac razem. To gdyby zakonczyla ten zwiazek wczesniej np 5 lat temu to byly by wysokie szanse na to,ze teraz by miala meza, dzieci i ogolnie miała by już zalozona rodzine,tak jak chciala.

11

Odp: Życie po 10 letnim związku

w dawniejszych czasach w najbardziej katolickich rodzinach to ten zaprzyjażniony proboszcz juz dobrych parę lat temu zapytałby, dlaczego zawraca dziewczynie głowę zamiast się oswiadczać i ślub brać.
mojego ojca ksiądz o to po pół roku zapytał smile
a tu 10 lat i nic. Moze rodzina go na księdza przeznaczyła i modliła o wasze zerwanie, autorko?

12

Odp: Życie po 10 letnim związku
Istotka6 napisał/a:
gigihaha napisał/a:

Hej wszystkim smile
Piszę tutaj trochę z chęcią pożalenia się, podzielenia, zwykłego odreagowania...
Obecnie mam 28 lat. Dwa tygodnie temu zakończyłam swój 10 - letni związek. Wciąż ciężko mi o tym myśleć. Bardzo długo walczyłam z tym, żeby tak to się nie skończyło, ale zabrakło mi nadziei, że coś się jeszcze zmieni. Powodem rozstania było to, że mój narzeczony, rok starszy, nie chciał się usamodzielnić, mimo tego stażu nie mieliśmy żadnych planów odnośnie ślubu, przyszłości. Wyprowadziłam się z domu dopiero rok wcześniej, wciąż liczyłam, że zrobi to ze mną, ale on został w domu rodzinnym. I tak, ja - mieszkając w innym mieście, opłacając sama rachunki, robiąc sama zakupy- byłam w związku w którym widywaliśmy się głównie wieczorami, weekendami. Nie chciałam tak żyć. Powodem, dlaczego mój narzeczony nie chciał się ze mną przeprowadzić były silne pobudki religijne - twierdził, że zamieszkać może ze mną dopiero po ślubie. Ale czy planowaliśmy razem ślub? Nie. Ja jestem osobą wierzącą, natomiast rodzina mojego narzeczonego, zarazem on sam to inna planeta. Modlitwa, rano, wieczorem, popołudniu, pielgrzymki, rekolekcje, obiady z księdzem - to codzienność w tej rodzinie. Nie czułam się tam dobrze, przez co nie odwiedzaliśmy się często. Z powodu różnic poglądowych, czasem spieraliśmy się na tle religijnym, politycznym, wychowaniu dzieci itp. Jego rodzina i on są mocno konserwatywni pod każdym względem jak tylko to możliwe. Będąc młodym kwestie wychowania dzieci były mi całkiem dalekie, ale z wiekiem zaczęłam zauważać że nie będzie się tu dało iść na kompromis. Skoro samo zamieszkanie razem było tak wielkim problemem (przypominam, po 9 latach związku i 4 latach narzeczeństwa) jak by to wyglądało w innych kwestiach? Probowaliśmy rozmawiać na te tematy, ale zawsze to wyglądało Twoje zdanie VS moje zdanie - i na tym się kończyło. To nie tak, że przez cały czas darliśmy koty, poza tymi tematami byliśmy bardzo dobrze zgrani. To samo hobby, poczucie humoru, bardzo się o siebie troszczyliśmy i co tu dużo pisać, po prostu bardzo się kochaliśmy. Ale mimo spędzonego czasu, to były tylko randki. Spotkania wieczorami. Wakacje, miłe wyjazdy. Przez 10 lat. Nie prawdziwe życie. Nie zakupy, rachunki, budzenie się przy sobie rano i wieczorem. To robiliśmy osobno. Może dlatego tak długo, mimo tych różnic, udało nam się przetrwać.
Dwa tygodnie temu straciłam moją cierpliwość. Powiedziałam, że albo mieszkamy razem, albo to koniec. On nie chciał, to wbrew jego zasadom, dodatkowo "co rodzina powie". Rozumiem, ale ja też nie mogłam czekać na coś, co może nigdy się nie wydarzy. Rozstaliśmy się, było ciężko, wręcz traumatycznie dla mnie. Tak chyba jest jeżeli dwoje ludzi wciąż się kocha, ale nie idzie przez życie w tym samym kierunku.
No więc jestem tutaj, po raz pierwszy "singielka" odkąd miałam 17 lat, nie wiem co robię, nie wiem czy dobrze zrobiłam, wciąż płacze, nie jem, przeżywam i często żałuje - mimo, że podświadomie wiem, że nie było innego wyjścia.
Moim największym marzeniem w życiu jest założyć rodzinę. Chciałabym mieć kochającego męża, dzieci. Może nie 5, 6 jak w rodzinie mojego byłego, ale wciąż smile Przez to, że tak długo kończyłam ten związek, mam wrażenie że już się nie doczekam. Wszyscy w około śluby, zaręczyny, dzieci, kupno mieszkania. I ja. Nie znam ani jednego faceta, który byłby sam w moim wieku.
Pytanie dla pocieszenia a może wręcz przeciwnie smile
Czy znacie kobiety w podobnym wieku (28+) które znalazły normalnego faceta, założyły rodzine itp?
Chyba moim największym lękiem jest to, że będę już sama, ale poznam kogoś za poźno, żeby móc założyć rodzinę.

Przepraszam, ale korci mnie by zapytać... Skoro wiara jest byłemu taka ważna, zastanawiam się, czy jesteś dziewicą? Jak nie chcesz,to nie musisz odpowiadać.


A co do ogólnej sytuacji, to cóż, może on nie jest zły, ale nie pasowaliscie do siebie. Zresztą widać to po tym, że nie chciał zamieszkać bo potrzebował do tego ślubu, którego widocznie też z Tobą nie chciał. Dobrze zrobiłaś, miałabyś o jedno dziecko zawsze więcej.


Hej, nie jestem smile w tym był jedyny "wyjątek". Jak widać chcieć to móc wink

13 Ostatnio edytowany przez Julia life in UK (2025-04-24 15:50:58)

Odp: Życie po 10 letnim związku

Ja gdybym polazla droga niewolnictwa czyli droga malzenstwa to tez bym chciala zamieszkac dopiero po ślubie razem z mezem,  tyle,ze ja w porownaniu do ex autorki to bym wlasnie chciała miec slub,  dlatego dziwi mnie,ze on niby taki wierzący, religijny, ze mu pasowal zwiazek bez slubu i, ze jego religijni rodzice tak to przez 10lat akceptowali  big_smile

14

Odp: Życie po 10 letnim związku

No to niezły hipokryta z tego Twojego exa big_smile

15

Odp: Życie po 10 letnim związku
Julia life in UK napisał/a:
Istotka6 napisał/a:
Julia life in UK napisał/a:

Tez uważam, ze to bez sensu byl ten zwiazek.  Nie chcial slubu, wiec tez logiczne by bylo,ze by nigdy razem nie zamieszkali, bo jej ex mieszkania bez slubu nie akceptuje, wiec tylko sobie 10 lat zycia zmarnowala

Nie zmarnowała. Każdy związek, każda relacja, każda sytuacja Nas rozwija i powinna uczyć smile

Moim zdaniem zmarnowala.  Skoro chce miec meza, rodzine i mieszkac razem. To gdyby zakonczyla ten zwiazek wczesniej np 5 lat temu to byly by wysokie szanse na to,ze teraz by miala meza, dzieci i ogolnie miała by już zalozona rodzine,tak jak chciala.

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia widocznie.
Lepiej dostrzegać zalety, a poza tym to hola! Autorka jest młoda

16

Odp: Życie po 10 letnim związku
Julia life in UK napisał/a:
Istotka6 napisał/a:
Julia life in UK napisał/a:

Tez uważam, ze to bez sensu byl ten zwiazek.  Nie chcial slubu, wiec tez logiczne by bylo,ze by nigdy razem nie zamieszkali, bo jej ex mieszkania bez slubu nie akceptuje, wiec tylko sobie 10 lat zycia zmarnowala

Nie zmarnowała. Każdy związek, każda relacja, każda sytuacja Nas rozwija i powinna uczyć smile

Moim zdaniem zmarnowala.  Skoro chce miec meza, rodzine i mieszkac razem. To gdyby zakonczyla ten zwiazek wczesniej np 5 lat temu to byly by wysokie szanse na to,ze teraz by miala meza, dzieci i ogolnie miała by już zalozona rodzine,tak jak chciala.

Mądry człowiek po szkodzie, niestety. Wcześniej byliśmy na studiach, mieszkaliśmy niedaleko siebie, powiedziałabym że było lepiej niż teraz. Po drodze były dwa ciężkie pogrzeby, byliśmy dla siebie wsparciem. Jak już wspominałam, bardzo go kochałam, wciąż miałam nadzieje, że sytuacja się zmieni. Po studiach, po pierwszej pracy... no ale niestety sytuacja się nie zmieniała. Wiem, że późno, ale czasu już niestety nie cofnę.

Odp: Życie po 10 letnim związku
Istotka6 napisał/a:

No to niezły hipokryta z tego Twojego exa big_smile

Hipokryci sa najgorsi. Sobie wybieraja co im jest wygodne przestrzegac z zasad swojej wiary i zeby im to bylo wygodne

Odp: Życie po 10 letnim związku
gigihaha napisał/a:
Julia life in UK napisał/a:
Istotka6 napisał/a:

Nie zmarnowała. Każdy związek, każda relacja, każda sytuacja Nas rozwija i powinna uczyć smile

Moim zdaniem zmarnowala.  Skoro chce miec meza, rodzine i mieszkac razem. To gdyby zakonczyla ten zwiazek wczesniej np 5 lat temu to byly by wysokie szanse na to,ze teraz by miala meza, dzieci i ogolnie miała by już zalozona rodzine,tak jak chciala.

Mądry człowiek po szkodzie, niestety. Wcześniej byliśmy na studiach, mieszkaliśmy niedaleko siebie, powiedziałabym że było lepiej niż teraz. Po drodze były dwa ciężkie pogrzeby, byliśmy dla siebie wsparciem. Jak już wspominałam, bardzo go kochałam, wciąż miałam nadzieje, że sytuacja się zmieni. Po studiach, po pierwszej pracy... no ale niestety sytuacja się nie zmieniała. Wiem, że późno, ale czasu już niestety nie cofnę.

Daj sobie przerwe od związkow.  Pozniej jak zdecydujesz sie na nowy zwiazek to znajdz sobie faceta,ktory juz ma wlasne mieszkanie i podobne wartości do Twoich

19 Ostatnio edytowany przez Istotka6 (2025-04-24 15:59:03)

Odp: Życie po 10 letnim związku

Julka, rozwalasz mnie swoją hipokryzją big_smile big_smile big_smile

20

Odp: Życie po 10 letnim związku
Ela210 napisał/a:

w dawniejszych czasach w najbardziej katolickich rodzinach to ten zaprzyjażniony proboszcz juz dobrych parę lat temu zapytałby, dlaczego zawraca dziewczynie głowę zamiast się oswiadczać i ślub brać.
mojego ojca ksiądz o to po pół roku zapytał smile
a tu 10 lat i nic. Moze rodzina go na księdza przeznaczyła i modliła o wasze zerwanie, autorko?

haha no cóż, w rodzinie jest już dwóch smile wydaje mi się, że rodzina nie do końca mnie akceptowała przez te "odmienność" a dodatkowo mama cieszyła się, że ma syna w domu

Odp: Życie po 10 letnim związku
Istotka6 napisał/a:

Julka, rozwalasz mnie swoją hipokryzją big_smile big_smile big_smile

Hipokryzja jaka?

22

Odp: Życie po 10 letnim związku

nieważna rodzina. gdyby On miał chęć z Toba układać życie, to by dawno zmierzało to w tym kierunku, a nie zmierzało.
masz czystą kartę, odzyskałaś dużo czasu dla siebie

23

Odp: Życie po 10 letnim związku

Innego wyjscia nie mialas wiec z zasadzie trzeba sie cieszyc ze sie tak skonczylo. Głupio ze przeprowadzilas sie myslac ze sie domysli. Tego sie oducz bedzie Ci latwiej w zyciu. A jak facet po 10 latach nie ma planow to tkwienie z nim jest bez sensu. I nie panikuj 28 lat to nie katastrofa

24

Odp: Życie po 10 letnim związku

Tylko dlaczego nie proponował ślubu, żeby razem zamieszkać, uważam, że to była tylko wymówka.
Pewnie dla rodziny byłaś nieodpowiednią żoną, a on generalnie nie nadawał się do na męża skoro nie potrafił samodzielnie myśleć i podejmować decyzji.

25 Ostatnio edytowany przez gigihaha (2025-04-24 19:00:38)

Odp: Życie po 10 letnim związku
wieka napisał/a:

Tylko dlaczego nie proponował ślubu, żeby razem zamieszkać, uważam, że to była tylko wymówka.
Pewnie dla rodziny byłaś nieodpowiednią żoną, a on generalnie nie nadawał się do na męża skoro nie potrafił samodzielnie myśleć i podejmować decyzji.

Hmm, kiedy zaczęłam bardziej dopytywać na ten temat, mówił, że sama też nie proponuje (mi wtedy aż tak bardzo na ślubie w tym momencie nie zależało, bardziej na wspólnym mieszkaniu a ślub, oczywiście jak najbardziej, ale później), że ma dużo obowiązków, albo brak pieniędzy. Czasem przyznawał racje, że się nie dogadujemy w pewnych kwestiach, co też może na to wpłynąć - ale mimo wszystko nie chciał odejść. Myślę, że sam charakter również na to wpłynął - tzn. beztroskość, czasem nawet dziecinność

26

Odp: Życie po 10 letnim związku

28 lat to piękny wiek! Wszystko jeszcze możesz, proszę Cię nie ma się co oszukiwać bez sensu jest zakładać rodzinę przed 30 statystycznie 40% małżeństw zawartych przed 30 się rozpadnie. Głowa do gory
Chciałbym mieć 28 lat wszystko bym jeszcze mogła smile

27 Ostatnio edytowany przez madoja (2025-04-24 19:32:32)

Odp: Życie po 10 letnim związku
gigihaha napisał/a:

Hej, nie jestem smile w tym był jedyny "wyjątek". Jak widać chcieć to móc wink

Od razu jak tylko przeczytałam Twój temat, to pomyślałam że ten wielce bogobojny, religijny mężczyzna na pewno nie odmawiał sobie ruchania i korzystał z Twojej cipki aż mu się uszy (i jaja) trzęsły. Wybacz za wulgaryzm ale chciałam, by właśnie tak to zabrzmiało.
Cóż za hipokryzja...
Cóż za dupek...

Dziwi mnie że jego pobożni rodzice i ksiądz-przyjaciel, nie suszyli mu głowy żeby wreszcie się z Tobą ożenił.
Zrobiłaś bardzo dobrze, a 28 lat to naprawdę mało - zwłaszcza w tych czasach, gdy ludzie żenią się często grubo po 30-tce.

Czy on w ogóle jakoś próbuje się kontaktować z Tobą? Czy to rozstanie jakoś nim ruszyło?

28

Odp: Życie po 10 letnim związku
madoja napisał/a:
gigihaha napisał/a:

Hej, nie jestem smile w tym był jedyny "wyjątek". Jak widać chcieć to móc wink

Od razu jak tylko przeczytałam Twój temat, to pomyślałam że ten wielce bogobojny, religijny mężczyzna na pewno nie odmawiał sobie ruchania i korzystał z Twojej cipki aż mu się uszy (i jaja) trzęsły. Wybacz za wulgaryzm ale chciałam, by właśnie tak to zabrzmiało.
Cóż za hipokryzja...
Cóż za dupek...

Dziwi mnie że jego pobożni rodzice i ksiądz-przyjaciel, nie suszyli mu głowy żeby wreszcie się z Tobą ożenił.
Zrobiłaś bardzo dobrze, a 28 lat to naprawdę mało - zwłaszcza w tych czasach, gdy ludzie żenią się często grubo po 30-tce.

Czy on w ogóle jakoś próbuje się kontaktować z Tobą? Czy to rozstanie jakoś nim ruszyło?

Mamusia pewnie święcie przekonana, że jej synek to prawiczek bo przecież on TAKICH RZECZY nie robi przed ślubem

29

Odp: Życie po 10 letnim związku

Ale sobie dały upust niektóre uzytkowniczki. smile
Zostawiajając te uprzedzenia w temacie męzczyzn i religii.   
Związek jest przechodzony. Bez przyszłości. 10 lat temu byliście zupełnie innymi ludźmi. Tak to musiało się skończyć. Trwało za długo, ale na szczęście się zakończyło.

30

Odp: Życie po 10 letnim związku
madoja napisał/a:
gigihaha napisał/a:

Hej, nie jestem smile w tym był jedyny "wyjątek". Jak widać chcieć to móc wink

Od razu jak tylko przeczytałam Twój temat, to pomyślałam że ten wielce bogobojny, religijny mężczyzna na pewno nie odmawiał sobie ruchania i korzystał z Twojej cipki aż mu się uszy (i jaja) trzęsły. Wybacz za wulgaryzm ale chciałam, by właśnie tak to zabrzmiało.
Cóż za hipokryzja...
Cóż za dupek...

Dziwi mnie że jego pobożni rodzice i ksiądz-przyjaciel, nie suszyli mu głowy żeby wreszcie się z Tobą ożenił.
Zrobiłaś bardzo dobrze, a 28 lat to naprawdę mało - zwłaszcza w tych czasach, gdy ludzie żenią się często grubo po 30-tce.

Czy on w ogóle jakoś próbuje się kontaktować z Tobą? Czy to rozstanie jakoś nim ruszyło?

Tak, wręcz nie może zaakceptować, że tak to wygląda. Pisze codziennie, wczoraj zrobił niezapowiedzianą wizytę z prezentem. Bardzo przeprasza, mówi że nie może beze mnie żyć - ale jednocześnie nie mówi nic o żadnej zmianie. Chyba po prostu chce, żeby było jak wcześniej.

31

Odp: Życie po 10 letnim związku
gigihaha napisał/a:
madoja napisał/a:
gigihaha napisał/a:

Hej, nie jestem smile w tym był jedyny "wyjątek". Jak widać chcieć to móc wink

Od razu jak tylko przeczytałam Twój temat, to pomyślałam że ten wielce bogobojny, religijny mężczyzna na pewno nie odmawiał sobie ruchania i korzystał z Twojej cipki aż mu się uszy (i jaja) trzęsły. Wybacz za wulgaryzm ale chciałam, by właśnie tak to zabrzmiało.
Cóż za hipokryzja...
Cóż za dupek...

Dziwi mnie że jego pobożni rodzice i ksiądz-przyjaciel, nie suszyli mu głowy żeby wreszcie się z Tobą ożenił.
Zrobiłaś bardzo dobrze, a 28 lat to naprawdę mało - zwłaszcza w tych czasach, gdy ludzie żenią się często grubo po 30-tce.

Czy on w ogóle jakoś próbuje się kontaktować z Tobą? Czy to rozstanie jakoś nim ruszyło?

Tak, wręcz nie może zaakceptować, że tak to wygląda. Pisze codziennie, wczoraj zrobił niezapowiedzianą wizytę z prezentem. Bardzo przeprasza, mówi że nie może beze mnie żyć - ale jednocześnie nie mówi nic o żadnej zmianie. Chyba po prostu chce, żeby było jak wcześniej.

Eeh. Ciągle czekasz że się domysli... Nie możesz prosto z mostu czego oczekujesz? Daj mu się chociaż ustosunkowac.  Trudno ustosunkowac się do niewypowiedzianych odczuc czy oczekiwan

32

Odp: Życie po 10 letnim związku
Bert44 napisał/a:
gigihaha napisał/a:
madoja napisał/a:

Od razu jak tylko przeczytałam Twój temat, to pomyślałam że ten wielce bogobojny, religijny mężczyzna na pewno nie odmawiał sobie ruchania i korzystał z Twojej cipki aż mu się uszy (i jaja) trzęsły. Wybacz za wulgaryzm ale chciałam, by właśnie tak to zabrzmiało.
Cóż za hipokryzja...
Cóż za dupek...

Dziwi mnie że jego pobożni rodzice i ksiądz-przyjaciel, nie suszyli mu głowy żeby wreszcie się z Tobą ożenił.
Zrobiłaś bardzo dobrze, a 28 lat to naprawdę mało - zwłaszcza w tych czasach, gdy ludzie żenią się często grubo po 30-tce.

Czy on w ogóle jakoś próbuje się kontaktować z Tobą? Czy to rozstanie jakoś nim ruszyło?

Tak, wręcz nie może zaakceptować, że tak to wygląda. Pisze codziennie, wczoraj zrobił niezapowiedzianą wizytę z prezentem. Bardzo przeprasza, mówi że nie może beze mnie żyć - ale jednocześnie nie mówi nic o żadnej zmianie. Chyba po prostu chce, żeby było jak wcześniej.

Eeh. Ciągle czekasz że się domysli... Nie możesz prosto z mostu czego oczekujesz? Daj mu się chociaż ustosunkowac.  Trudno ustosunkowac się do niewypowiedzianych odczuc czy oczekiwan


Troszkę nie rozumiem smile Nigdy nie czekałam aż się domyśli. Zwłaszcza przed zakończeniem tej relacji, wciąż powtarzałam, że jeżeli nie zamieszkamy razem to ja nie widzę sensu w życiu razem, ale osobno. On to wie doskonale. Wie jakie mam oczekiwania, ale to ignoruje. Jest dosyć emocjonalny, bardzo to przeżywa, ja zresztą też no bo co nie patrzeć - 10 lat to kawał życia. I ciężko z dnia na dzień się przestawić. Cały kontakt wychodzi z jego strony

33 Ostatnio edytowany przez madoja (2025-04-25 11:14:35)

Odp: Życie po 10 letnim związku

Powiedz mu jasno i wprost że ma się odezwać dopiero, gdy będzie zdecydowany na wspólne życie / ślub / zamieszkanie razem. Do tego czasu ma przestać zawracać Ci głowę. Ale zaznacz, że wiecznie czekać nie będziesz.
I BĄDŹ W TYCH SŁOWACH KONSEKWENTNA. Bo chyba nadal odbierasz od niego telefony, gadasz, odpisujesz.

34

Odp: Życie po 10 letnim związku
madoja napisał/a:

Powiedz mu jasno i wprost że ma się odezwać dopiero, gdy będzie zdecydowany na wspólne życie / ślub / zamieszkanie razem. Do tego czasu ma przestać zawracać Ci głowę. Ale zaznacz, że wiecznie czekać nie będziesz.
I BĄDŹ W TYCH SŁOWACH KONSEKWENTNA. Bo chyba nadal odbierasz od niego telefony, gadasz, odpisujesz.

Zgadzam się, tylko konsekwencja wyjaśni do końca ten problem, albo w lewo albo w prawo.

35

Odp: Życie po 10 letnim związku

Przecież celem nie jest byś autorko wyszła za mąż za ..chłopca, maminsynka i hipokrytkę i ubrała się w nieszczęśliwy zwiążek, podczas gdy wszystko przed Tobą i możesz być szczęśliwa.
nie masz rodziców, by z nimi o tym porozmawiać? Ja odradziłabym swojej córce takie małżeństwo

Odp: Życie po 10 letnim związku
Ela210 napisał/a:

Przecież celem nie jest byś autorko wyszła za mąż za ..chłopca, maminsynka i hipokrytkę i ubrała się w nieszczęśliwy zwiążek, podczas gdy wszystko przed Tobą i możesz być szczęśliwa.
nie masz rodziców, by z nimi o tym porozmawiać? Ja odradziłabym swojej córce takie małżeństwo

Ja tak samo bym odradzala

37

Odp: Życie po 10 letnim związku

Jeśli nadal go kochasz, zastanów się nad ostatecznym ultimatum i zdecydowanie, ale pamiętaj, aby być konsekwentna w swoich działaniach. Może warto rozejrzeć się za kimś, kto będzie gotowy na wspólne życie i spełnienie Twoich marzeń o rodzinie. To Twój czas, nie trać go na związek, który Cię nie spełnia i nie daje perspektyw na przyszłość.

38 Ostatnio edytowany przez JohnyBravo777 (2025-04-25 14:48:06)

Odp: Życie po 10 letnim związku

Podchodzic do tematu odpowiedzialnie, spokojnie i w zaufaniu juz probowalas - nie wyszlo.
Zerwalas bo nie ma sensu dalej wbijac gwozdzia glowa liczac, ze kiedys wejdzie w mor zamiast twoja glowe.

Na twoim miejscu oglosilbym 6 miesieczne calkowite zawieszenie jakiejkolwiek komunikacji, zaczalbym randkowac z innymi a po tym czasie - jesli nie spotkasz lepszego kandydata na meza (a prawdopodobnie spotkasz) - majac porownanie z innymi w kwestii ambicji, niezaleznosci, wsparcia, dojrzalosci, seksu itp. mozesz wrocic do tematu ze swoim ex.

Pamietaj, ze Ty do niego zawsze bedziesz mogla wrocic - bo o ile wiele kobiet rozpoczna zwiazek z 18 latkiem, ktory mieszka z rodzicami, to w wieku 28 lat (nadal z nimi mieszkajac) zostaje mu wybor na szrocie.
Wiec eksploruj swoje opcje i ciesz sie poznawaniem ludzi bo pewnie znajda sie wsrod nich gorsi, ale tez znacznie lepsi.

MarlenkaL33 napisał/a:

Jeśli nadal go kochasz, zastanów się nad ostatecznym ultimatum

Nie zgodze sie tylko z ta opinia.

Nie ma nic gorszego niz proba trwania w zwiazku, w ktorym milosc jest jednostronna.
Jesli druga osoba nie ma wystarczajacej motywacji do akcji (nie tylko slow) ktore sprawiaja, ze czujemy sie bezpieczniej (tutaj m.in. malzenstwo) to nas NIE KOCHA.
Idiotyzmem byloby myslenie inaczej.
Jedyne kogo on kocha to swoja mame bo zaryzykowal rozpad 10 letniego zwiazku aby przy niej byc - to jest milosc.
Gdyby kochal Ciebie to by, odwrotnie, z checia zaryzykowal rozpad relacji z rodzicami aby mieszkac z Toba.

Jesli wasze zycie byloby scenariuszem z "Romeo i Julia" to Julia bylaby jego mama.

Odwzajemniona milosc jest piekna.
Brak milosci z obu stron jest gorszy.
Ale milosc gdy kocha tylko jedna strona jest najgorszym mozliwym scenariuszem.

39

Odp: Życie po 10 letnim związku
madoja napisał/a:

Powiedz mu jasno i wprost że ma się odezwać dopiero, gdy będzie zdecydowany na wspólne życie / ślub / zamieszkanie razem. Do tego czasu ma przestać zawracać Ci głowę. Ale zaznacz, że wiecznie czekać nie będziesz.
I BĄDŹ W TYCH SŁOWACH KONSEKWENTNA. Bo chyba nadal odbierasz od niego telefony, gadasz, odpisujesz.

Dokladnie

40 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2025-04-25 17:09:23)

Odp: Życie po 10 letnim związku

TROLL.

Wcześniej byliśmy na studiach, mieszkaliśmy niedaleko siebie, powiedziałabym że było lepiej niż teraz.

I tak, ja - mieszkając w innym mieście, opłacając sama rachunki, robiąc sama zakupy- byłam w związku w którym widywaliśmy się głównie wieczorami, weekendami.

Czyli na studiach byliście sąsiadami. Potem wyprowadziłaś się do innego miasta? Ale nie tego gdzie studiowaliście i byliście obok tylko gdzieś w dal, w Polske ruszyłaś?
I on pracując w tym sąsiedzkim mieście ma dalej prace, ale ty z jakiś powodów mieszkasz już w innym mieście? Choć praca ta sama.

41

Odp: Życie po 10 letnim związku
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:

TROLL.

Wcześniej byliśmy na studiach, mieszkaliśmy niedaleko siebie, powiedziałabym że było lepiej niż teraz.

I tak, ja - mieszkając w innym mieście, opłacając sama rachunki, robiąc sama zakupy- byłam w związku w którym widywaliśmy się głównie wieczorami, weekendami.

Czyli na studiach byliście sąsiadami. Potem wyprowadziłaś się do innego miasta? Ale nie tego gdzie studiowaliście i byliście obok tylko gdzieś w dal, w Polske ruszyłaś?
I on pracując w tym sąsiedzkim mieście ma dalej prace, ale ty z jakiś powodów mieszkasz już w innym mieście? Choć praca ta sama.


He? Sytuacja była taka, że na studiach mieszkaliśmy w sąsiednich akademikach (to samo osiedle akademickie), blok obok bloku. Pod koniec studiów, a był to okres pandemiczny, wróciliśmy do rodzinnej miejscowości (jesteśmy z tego samego miasta) i wróciliśmy do domów rodzinnych. Rok temu wyprowadziłam się z powrotem do miasta w którym studiowaliśmy, a on został. Wystarczy dopytać, a nie dziwne oskarżenia. Skąd w ogóle informacja na temat pracy, że ta sama? Nic takiego nie pisałam. Chyba Pani jest Trollem.

42

Odp: Życie po 10 letnim związku

Niezależnie od tego, jak długo trwał związek czy jakie różnice pojawiały się pomiędzy Wami, ważne jest przede wszystkim Twoje szczęście i spełnienie. Czasami decyzje o rozstaniu, choć trudne, prowadzą nas do lepszego miejsca. Trzymaj się! Wkrótce napotkasz kogoś, kto będzie gotowy na wspólne życie i założenie rodziny z Tobą. Życie potrafi nas zaskoczyć, nawet w najmniej spodziewanych momentach. Powodzenia!

Posty [ 42 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Życie po 10 letnim związku

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024