Cześć wszystkim, zastanawiałem się czy opisanie mojej sytuacji na tym forum to dobre podejście, ale nic innego nie mogę wymyślić. Liczę też, że podczas pisania tego posta może pojawi się w mojej głowie jakieś rozwiązanie lub droga, której jeszcze nie widzę. Jestem ciekawy Waszych opinii na temat mojej sytuacji i jakie widzicie rozwiązania mojego problemu. Problem dotyczy mojego związku i mojej pracy. Pracuję za granicą jako uruchomieniowiec linii produkcyjnych, aktualnie dla branży automotive. Praca oprócz dobrego wynagrodzenia daje mi również satysfakcję - stan flow osiągam dość często. Czasami żartuję, że gdybym wykonywał moją pracę z promieniu kilku kilometrów od domu miałbym pracę marzeń. Oczywistym minusem jest przejazd do pracy, który trwa od 12 godzin wzwyż, ponieważ podróżuję sam samochodem. Pracuję tak od 3 lat i 1 miesiąca - tak, lubię być dokładny. Od prawie 2 lat jestem w związku. Nazwijmy moją wybrankę na potrzeby tego tekstu Alicja. Poznaliśmy się przez Tindera. Nie jest to może idealne miejsce do zawierania dłuższych znajomości, ale będąc za granicą i pracując po 10 godzin dziennie mój wybór, przynajmniej według mnie, był w tamtym momencie uzasadniony. Od momentu poznania się z Alicją wyjeżdżam do naszego zachodniego sąsiada na 19 dni roboczych (w tym są już wliczone 2 dni przejazdowe), po których przysługuje mi 9 dni kompletnego wolnego (tutaj już nie ma dni przejazdowych. Mam wolne bezwarunkowo - nigdy nie miałem sytuacji, kiedy musiałbym wtedy pracować, co w mojej firmie sporadycznie się zdaża). Wyjazdy te są tematem tarcia w naszym związku. Ona wymaga ode mnie zakończenia pracy wyjazdowej i poszukania stałej pracy w moim rodzinnym mieście - 200k mieszkańców. Z moim doświadczeniem i wykształceniem (inżynier automatyki) znalezienie pracy w tym miejscu jest bardzo ciężkie i pociąga za sobą znaczną obniżkę wynagrodzenia - przy migracji do ojczyzny jest to oczywiste i biorę to pod uwagę, ale zawsze łatwiej się ocenia z zewnątrz niż samemu podejmuje takie decyzje, w szczególności kiedy obniżka wynagrodzenia jest prawie 3-krotna. Dodatkowo moja praca jest dość specyficzna i większość mojej wiedzy nie jestem w stanie tak łatwo przenieść na nasz rodzimy rynek - w poprzednim roku miałem okazję podjąć wyzwanie w lokalnej firmie pracując za darmo przez 2 tygodnie. Dogadałem się z szefem, że wezmę jakąś część pracy nieodpłatnie na siebie i po tym krótki okresie próbnym porozmawiamy nt. dalszych kroków. Generalnie pokazałem się raczej kiepsko - z tym mam zazwyczaj problem, bo potrzebuję czasu, żeby się dobrze rozkręcić (tak jest czy sobie to wmawiam) i maksymalna oferta jaką dostałem to 5000 zł netto. Wg mojego potencjalnego pracodawcy były prognozy na podwyżki w ciągu najbliższych lat. Na pytanie ile i kiedy dokładnie zarabiałbym przykładowo 8000 netto nie był w stanie udzielić mi precyzyjnej odpowiedzi. Po jego kluczeniu co prawda powiedziałem, że się do niego odezwę jak się namyślę, ale w mojej głowie podjąłem już wtedy decyzję - nie chciałem zmienić pracy na gorszą i być karmiony myślami, że kiedyś tam jak się postaram to dostanę kilka okruszków więcej. Była by to decyzja wbrew sobie samemu. Ta sytuacja miała miejsca na początku 2024 roku. Od tamtego czasu minęło już lekko ponad 1 rok i nie zrobiłem kompletnie nic, żeby wyjść z tej sytuacji. W czerwcu/lipcu 2024 miałem poważną i równocześnie emocjonalną rozmowę z moją dziewczyną nt. powrotu do Polski i zadeklarowałem się na powrót do końca stycznia 2025. Tego terminu nie dotrzymałem i ostatnio nakłada na mnie ciągle presję w tym kierunku. Tym razem sytuacja wyewoluowała do sporych rozmiarów - jeśli nie wrócę do Polski to ona nie chce kontynuować związku. Alicja to moja pierwsza dziewczyna i widzę też, że moje wyjazdy są dla niej bardzo trudne do zniesienia - leczy się psychiatrycznie z powodu zdiagnozowanej depresji. Okresy mojego pobytu w domu też nie są już takie jak na początku - mniej emocji i seksu. Podczas ostatniej rozmowy telefonicznej zadeklarowała się, że mnie kocha i chce ze mną kontynuować związek ale wyłącznie jeśli będę w Polsce. Jest to sytuacja, która zaprząta mi ostatnio głowę. Z jednej strony miło mi się z nią spędza czas nawet pomimo tego, że ostatnio zauważalnie gorzej się dogadujemy ze sobą i nie ma już takiego pożądania jak na początku. Ona dość otwarcie mówi, że w przyszłości chce mieć dziecko i założyć rodzinę - co mi nie przeszkadza, bo również chciałbym do tego dojść, ale zastanawiam się czy ten wybór jest dla mnie. Jest dużo płaszczyzn na których się różnimy, które determinują moje aktualne rozterki. Z jednej strony ja jestem nastawiony na rozwój: dużo czytam, uczę się dodatkowo języka. Sport i zdrowe odżywianie weszło na stałe do mojego programu dnia. Z kolei ona nie dba o te rzeczy aż tak bardzo jak ja co czasami powoduje, że się od niej odsuwam. Rzeczy, które mi w niej nie odpowiadają i mnie irytują czasami do tego stopnia, że dzień po przyjeździe chciałbym już wyjechać to palenie e-papierosów i wręcz nałogowe marnowanie swojego czasu na netflixie czy youtubie. Nie mam nic do tego, że ktoś wyraża chęć do obejrzenia czegoś raz na jakiś czas - sam to robię, ale u mnie jest to bardzo sporadyczne. U niej ten zły nawyk eskalował do tego stopnia, że praktycznie nie ma dnia podczas krótkiego nie leży na kanapie z papierosem w ustach, scrolluje telefon i w tle leci coś w tv (kolejny serial na netflixie czy oglądanie ekipy Friza - czy serio dorosła osoba, prawie już 26-letnia, musi obejrzeć każdy filmik każdego członka z ekipy? Dla mnie jest to absurd i brak chęci do życia swoim życiem tylko swoich wyimaginowanych przyjaciół z telewizora). Jej zachowanie spowodowało również problemy z jej zdrowiem. Problemy ginekologiczne wynikające ze złego stylu odżywiania się są na porządku dziennym. Lekka nadwaga jest zauważalna i irytująca - sex przy zapalonym świetle to podstawa, gdzie dla mnie, 28-latka jest to uwłaczające i odpychające. Zapiera się niby, że jej ostatnie zapuszczenie wynika to z tego, że nie daje jej sygnałów, że jest dla mnie ładna i chciałbym faktycznie do niej wrócić (tutaj brak jakichkolwiek działań z mojej strony, co jest dla mnie argumentem zasadnym), ale nie wiem czy wierzę jej na tyle, że byłaby w stanie tak zmienić swoje życie, żebym również miał ochotę się nią komuś pochwalić. Z drugiej strony nie wiem czy jestem w stanie spełnić jej oczekiwania względem mnie - dziecko tak, ale małżeństwo na ten moment mnie nie interesuje (Tutaj pewnie dość dużą rolę nacisku odgrywają pośrednio niektóre z jej koleżanek, które mieszkają ze swoimi partnerami i posiadają już dziecko lub są na etapie jego planowania i przygotowania do ślubu). Nie ukrywam, że dużą czerwoną flagą dla mnie dyskwalifikującą małżeństwo na starcie są zachowania kobiet względem mężczyzn w jej rodzinie. Jej babcia i ciocia żyją w nieszczęśliwych małżeństwach, gdzie obaj mężczyźni dopuścili się zdrady i w przypadku jej babci regularnie dochodziło do rękoczynów. Dla mnie jest to też haniebny czyn i taka sytuacja od razu skreśla jakiekolwiek szanse na kontunuowanie związku, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że mężczyznom w ich rodzinie często przypinane są łatki, które podczas zwyczajnych rozmów są wywlekane i wyśmiewane. Rozumiem, że sytuacja rodzinna może odcisnąć piętno na życiu każdego człowieka (nie jestem tutaj wyjątkiem, ponieważ również wychowywałem się bez ojca), ale nigdy z ich ust nie usłyszałem nic pozytywnego nt. ich partnerów. Nie wiem czy moja reakcja tutaj jest trochę nie wyolbrzymiona, bo nie wiem jak wyglądały ich relacje w przeszłości ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że mogę skończyć tak samo jak oni - oczywiście nie zdradzając, bo na to bym sobie nigdy nie pozwolił podczas trwania związku, ale na bycie wyśmiewanym za plecami podczas rozmowy. Nie chciałbym, żeby z tego posta wyszły jedynie wady mojej partnerki, ponieważ mieliśmy również i dobre chwile. Dużo się od niej nauczyłem jeśli chodzi o komunikację i werbalizację własnych pragnień. Dba o mnie i widać, że pomimo gorszego statusu materialnego (nie chodzi o stan konta, ponieważ po śmierci jej rodziców otrzymała wystarczająco pieniędzy na mieszkanie w nowym budownictwie kupione za gotówkę, ale jeśli chodzi o możliwości zarobkowe) nie próbuje naciągnąć mnie na hajs - często wychodzi z propozycją zapłacenia za zakupy itd. Powrót do Polski jest dla mnie również istotną kwestią ale nie chciałbym rezygnować tym samym z moich marzeń. Wychodzę z założenia, że lepiej poświęcić się i przez kilka lat poruszać się kilkukrotnie szybciej od osób w ojczyźnie niż narzekać na swój los i kredytować się na następne 20 lat - takie rozwiązanie nie jest dla mnie i czuję, że gdybym tak skończył straciłbym do siebie szacunek. Z drugiej strony powrót do Polski chodzi mi ciągle po głowie nie tylko w kontekście kontynuowania związku. Myślę przyszłościowo i zwyczajnie widzę, że z roku na rok przy ciągle rozjeżdżających się zarobkach polska-niemcy coraz trudniej jest mi podjąć decyzję o powrocie. Nie chciałbym również tak skończyć i wyjeżdżać do końca życia. Pomimo tego, że znam język, pracuje z super ludźmi to czuję się tutaj trochę jak turysta - przyjeżdżam na chwilę, wykonuję swoją pracę, zgarniam hajs i wracam do Polski. Chciałbym wrócić nawet dla siebie ale myśl, że mógłbym poświęcić te lata życia, w których jestem najsprawniejszy na coś innego niż ustawienie sobie przyszłości powoduje u mnie wewnętrzny zgrzyt. Jak widzicie moją sytuację. Jakie kroki podjęlibyście w mojej sytuacji? Może zauważyliście jakieś schematy, którymi się poruszam, które dla mnie są normalnością, a na dłuższą drogę utrudniają mi życie? Z chęcią przeczytam komentarze. The floor is yours.
Przede wszystkim nie możesz robić nic wbrew sobie. Powinieneś z góry sobie założyć ile lat tam chcesz pracować, a nie obiecywać z roku na rok.
Według mnie nie pasujecie do siebie, macie inne priorytety i spojrzenie na życie.
Ona określiła swoje oczekiwania, ty określ swoje i konkretnie powiedz jej jak długo zamierzasz tam pracować, jak tego nie zaakceptuje, pozostanie się rozstać.
Nie możesz zmieniać swojego życia pod dyktando partnerki. Bo może tak być, że jak wrócisz, to się rozstaniecie i nie będziesz miał ani pracy, ani dziewczyny.
3 2025-03-09 20:53:50 Ostatnio edytowany przez Noble (2025-03-09 20:54:31)
Szukaj innej dziewczyny. Dojrzała osoba rozumie, co to znaczy mieć dobrą pracę i wspiera w tym partnera, a nie jest obciążeniem. Są partnerki, nawet żony, marynarzy, kierowców zawodowych jeżdżących w trasy międzynarodowe, innych osób, które pracują zagranicą, itd. Do takiego związku trzeba się po prostu nadawać, umieć samemu o sobie zadbać w czasie rozdzielenia z ukochanym, taka osoba musi umieć zagospodarować własny wolny czas. Prawdziwa miłość wytrzyma oddalenie, zwłaszcza czasowe - bo od czasu do czasu wracasz przecież do kraju.
W ogóle papierosy, nawet jeśli są to e-papierosy, to dla mnie skreślają partnera, bo ja z popelniczką nie zamierzam się całować.
Leczenie psychiatryczne co do jej zachowania nie ma nic do rzeczy, ewentualnie może w tej kwestii, że ciężko jej się samej zmoblizować do zmian.
Szukaj innej. Chyba ona nie myśli, że będziesz miał gorszą pracę na miejscu i razem z nią oglądał pierdoły na youtubach.
Moim zdaniem podstawowym błędem było założenie, że wracasz do Polski. Skoro masz tam świetną pracę, a przeprowadzka na stałe robi z niej pracę marzeń, to trzeba spełniać marzenia.
Bierz dziewczynę do siebie i tam zamieszkajcie. Tam ze swojej pensji jesteś w stanie utrzymać rodzinę, po przeprowadzce już nie.
W obecnej sytuacji geopolitycznej to tym bardziej wskazany ruch.
Związek na odległość nie polecam. Byłam w takim nic z tego nie wyszlo, tylko strata czasu
ściana tekstu i sam nie wiesz, o co chodzi.
wydaje się ze po prostu nie chcesz stracić dziewczyny z doskoku, ale pewnie stracisz bo ona szuka serio związku.
Moim zdaniem nie pasujecie do siebie z tą dziewczyną, prędzej czy później to się rozpadnie z powodu różnic w podejściu do samorozwoju i form spędzania wolnego czasu.
A Ty się zastanów czego chcesz od życia, ustal sobie terminy i się ich trzymaj. Ta dziewczyna, z którą obecnie jesteś musi mieć dosyć niską samoocenę, bo żadna sensowna dziewczyna by nie tkwiła w takim czymś. Taki związek na odległość może ewentualnie zdać egzamin w przypadku małżeństw, wtedy dziewczyna przynajmniej wie, że poświęca się po coś. Obecnie Ty zarabiasz pieniądze dla siebie, a ona niby jest w związku, a jakby nie była, nie może spotykać się z innymi, a Ciebie widzi parę dni w miesiącu. Jeśli się rozstaniecie to trudno Ci będzie znaleźć drugą taką naiwną.
Moim zdaniem najsensowniejszą opcją byłoby po prostu pozostanie w Niemczech na stałe i układanie sobie tam życia, znalezienie sobie partnerki (w Niemczech mieszka sporo Polek jeśli wolisz krajankę), zbudowanie siatki znajomych. No ale nie każdy się nadaje do mieszkania za granicą.
Jeśli wolisz popracować parę lat w Niemczech, odłożyć sobie kasę i potem wrócić do kraju to po prostu daruj sobie na ten czas związki. Choć nie wiem czy to jest sensowna opcja dla Ciebie, skoro masz tam fajną pracę, w której się realizujesz, a w Polsce nie masz zbyt wielkich szans na taką to prędzej czy później zaczniesz odczuwać frustrację, a przecież czeka Cię jeszcze sporo lat aktywności zawodowej, jesteś dopiero na samym początku.
8 2025-03-10 22:11:17 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2025-03-10 22:14:12)
autor zapewne uważa to za zwiazek, tylko na jego wygodnych zasadach.
zapewne też wiele zrobił, by utrzymywać kobietę w przekonaniu, że wszystko się ułoży i szuka argumentów by ją przekonać dalej, stąd temat na forum.
leczy się psychiatrycznie z powodu zdiagnozowanej depresji.
(...)
mówi, że w przyszłości chce mieć dziecko i założyć rodzinę .
Sorry ale te 2 rzeczy są nie do pogodzenia.
Bóg jeden wie ile ta chemia mogła namieszać do tej pory w jej organizmie, ile miesza i ile jeszcze namiesza.
Lekarz, który wypisuje receptę ma to tak naprawdę gdzieś, bo wszystko co pacjent łyka (nieważne na co i dlaczego) to robi to na własną odpowiedzialność.
No i są potem wady wrodzone, takie siakie i owakie.
Ciężki temat.
Ty nie chcesz zmienić pracy, bo nie masz dla kogo.
Ty nie chcesz zmienić pracy, bo nie masz dla kogo.
zgodzę się, jednak fajnie by było gdyby nie mieszał jej w głowie i też się o tym dowiedziała, nie powstrzymywał jej gdy jasno sygnalizuje że jej to nie odpowiada.
bo inaczej jest to świadome wykorzystywanie kogoś oparte na sugestiach, że myśli o "ich" przyszłości.
przecież gdyby jej powiedział ze myśli o niej to, co nam tu napisał, to temat dawno by się rozwiązał, bez dylematu pracy za granicą
Wybacz, przede wszystkim widzę w tym co piszesz nastawienie na branie i bardzo dużo egoizmu. Przytyła - ok - ja też uwielbiam szczupłe kobiety - ale na miłość boską w związku zdarzają się różne sytuacje, i po to jest ten związek, żeby był na dobre, i złe.
Ty nic do niej nie czujesz, to nie jest miłość. Poza tym każdy żyje swoim rytmem, ty oczekujesz, że partnerka będzie się zachowywać zgodnie z Twoją wolą, podczas gdy ona jest osobnym świadomym bytem (to akurat mało odkrywcze z mojej strony, wiem).
Wybacz, mogę się mylić, ale ty się z takim podejściem nie nadajesz do żadnego związku. Chyba że zwiążesz się z inna egoistką, i będzie względem siebie... równie bezwzględni
@Noble - bardzo nie zgadzam się. Nie uważam, że dojrzałość polega na zgodzie na byciu samotnym w związku. Wiem, że są osoby, które potrafią tak funkcjonować, ale moim zdaniem na dłuższą metę, jeżeli się myśli o sobie poważnie, a zwłaszcza w przyszłości o założeniu rodziny, to jest to bardzo niekorzystna sytuacja. Jakiś czas bycie w związku na odległość - tak, ale musi być jasno wytyczony cel i data, kiedy wreszcie można być razem. Mam mnóstwo zainteresowań, lubię, czasem wręcz potrzebuję robić coś sama, ale wiecznej samotności w związku i czekaniu na drugą, nieobecną połówkę mówię zdecydowanie NIE.
@dwa22 - w takiej sytuacji są trzy rozwiązania: 1. Rezygnujesz ze swoich aspiracji zawodowych i przeprowadzasz się do Polski - co ma sens, jeżeli jesteś szaleńczo zakochany, ale nie, jeżeli związek jest letni 2. Proponujesz dziewczynie zamieszkanie wspólne za granicą - w takim układzie jednak moim zdaniem powinieneś wspierać ją finansowo, bo bez tego może sobie nie poradzić 3. Nic nie zmieniasz, więc prawdopodobnie wcześniej czy później się rozstaniecie.
Moim zdaniem powinieneś przede wszystkim grać uczciwie, nie grając na czas i nie zwodząc jej. Mam wrażenie (ale być może to kwestia opisu), że jakaś wielka fascynacja Twoją kobietą Ci minęła i obecnie Twoje uczucie jest letnie.
Brzmisz trochę jak cyborg a nie ktoś, komu zależy na drugim człowieku. Wszędzie przebija się Twoja troska o siebie głownie, nie o nią. To ona ma się dopasować do Twoich wymagań i wyobrażeń. Nie akceptujesz w niej wielu rzeczy, właściwie to zastanawiam się czy w ogóle cokolwiek akceptujesz? Jest prawie cała na nie, łącznie ze swoją rodziną. Sposob w jaki ją przedstawiłeś dużo mówi o Tobie, ale niekoniecznie dobrego. A to wisienka na torcie, cyt: "...nie wiem czy wierzę jej na tyle, że byłaby w stanie tak zmienić swoje życie, żebym również miał ochotę się nią komuś pochwalić". Daj spokój tej dziewczynie, ona przy Tobie popadnie w jeszcze większą depresję.
Brzmisz trochę jak cyborg a nie ktoś, komu zależy na drugim człowieku. Wszędzie przebija się Twoja troska o siebie głownie, nie o nią. To ona ma się dopasować do Twoich wymagań i wyobrażeń. Nie akceptujesz w niej wielu rzeczy, właściwie to zastanawiam się czy w ogóle cokolwiek akceptujesz? Jest prawie cała na nie, łącznie ze swoją rodziną. Sposob w jaki ją przedstawiłeś dużo mówi o Tobie, ale niekoniecznie dobrego. A to wisienka na torcie, cyt: "...nie wiem czy wierzę jej na tyle, że byłaby w stanie tak zmienić swoje życie, żebym również miał ochotę się nią komuś pochwalić". Daj spokój tej dziewczynie, ona przy Tobie popadnie w jeszcze większą depresję.
Dokładnie masz rację
Cześć, z przejęciem przeczytałem Twój list. Cóż. Chyba to słowo wystarczy. JA bym sie delikatnie po mału systematycznie ewakuował
bo gwałtownie to moze Cię szantażować. Kobieta która kocha powinna iść w ogień za facetem.
Możesz takiej pracy już nigdy nie dostać. W tym przypadku poszukać sobie nawet fizycznej roboty gdzies tam na obczyznie i dobrze by jej to zrobiło i byście razem zobaczyli jak to jest wspólnie żyć. Cóż. Ogólnie to też rozejrzyj się tam na miejscu. Może jest ktos kto się boi zagadać.
Nie zajmuj się tego typu narcyzami. To TWoje życie. Ona sie Tobą nie przejmuje na pewno. Uwierz mi.
Jeśli ktoś chce zniszczyc zawodowe życie partneta to jest nie wart życia a małżeństwo w tym przypadku ? Kolejny Dramat?
To już jest plaga. Kobieta z dupą leży na kanapie a facet ma być przy niej 24h i wszystko dawać.
Moje zdanie znasz.
Pozdro i dbaj o siebie
Adi
P.S. Daj znać jak to rozwiązałeś.
Cześć, z przejęciem przeczytałem Twój list. Cóż. Chyba to słowo wystarczy. JA bym sie delikatnie po mału systematycznie ewakuował
bo gwałtownie to moze Cię szantażować. Kobieta która kocha powinna iść w ogień za facetem.
Możesz takiej pracy już nigdy nie dostać. W tym przypadku poszukać sobie nawet fizycznej roboty gdzies tam na obczyznie i dobrze by jej to zrobiło i byście razem zobaczyli jak to jest wspólnie żyć. Cóż. Ogólnie to też rozejrzyj się tam na miejscu. Może jest ktos kto się boi zagadać.
Nie zajmuj się tego typu narcyzami. To TWoje życie. Ona sie Tobą nie przejmuje na pewno. Uwierz mi.
Jeśli ktoś chce zniszczyc zawodowe życie partneta to jest Golf Hit nie wart życia a małżeństwo w tym przypadku ? Kolejny Dramat?
To już jest plaga. Kobieta z dupą leży na kanapie a facet ma być przy niej 24h i wszystko dawać.
Moje zdanie znasz.
Pozdro i dbaj o siebie
Adi
P.S. Daj znać jak to rozwiązałeś.
To już duży krok, bo samo nazwanie swoich uczuć i dylematów pozwala lepiej zrozumieć, czego chcesz.