sama wychowuję rodzeństwo, pomocy - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » RELACJE Z PRZYJACIÓŁMI, RELACJE W RODZINIE » sama wychowuję rodzeństwo, pomocy

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 22 ]

Temat: sama wychowuję rodzeństwo, pomocy

Niech mi ktoś pomoże bo ja już psychicznie nie wyrabiam.

Chodzi o moich rodziców a właściwie to może o coś jeszcze...

Jestem sama więc nikt nie może na TO WSZYSTKO spojrzeć obiektywnym okiem. Piszę to teraz zdenerwowana i ze łzami w oczach - wiec z góry przepraszam jeśli jakieś blędy będą..

Więc od początku. W grudniu skończę 23 lata - studiuję dziennie i zaocznie w Warszawie, a rodzinna miejscowość jest 130 km od Warszawy.

Gdy miałam 12 lat moja mama wyjechała za granicę za pracą. Więc obowiązki jakieś tam drobne spadły na mnie. Ale wiadomo że tam ogarnąć dom to juz sie trochę powinno umieć itd.
Gdy miałam 15 lat urodziła się moja młodsza siostra. Mama wróciła za granicę gdy mała miała 2 miesiące. Obowiązki opieki nad nią spadły na mnie. Chodziłam do szkoły, po szkole zajmowałam się siostrą, spacery itd. I tak w kółko, każde wakacje z nią - bo tata w sezonie wiosenno-letnim jeździ w delegacje w Polskę. Więc od kwietnia do września. Normalnie wygląda to tak że rodzinę na codzień tworzę - ja, moja siostra - obecnie ma ona 7 lat i mój brat -16 lat. Mama przyjeżdża od tamtej pory tylko na święta, a tata na weekendy. Zakupy, gotowanie, sprzątanie, pranie, zajmowanie sie młodymi - wszystko jest na mojej głowie. Mój brat bardzo dużo pomaga prowadza teraz np. mała do szkoły gdy mnie nie ma, zajmuje sie nią ogólnie bardzo dobrze. Czyli od kilku lat, gdy ja jestem na studiach, w domu są tylko brat i siostra i muszą zająć się sobą.

Nie radzę sobie jednak z pewnym rzeczami i chce by ktoś to ocenił tak z boku.

Po pierwsze czy to jest możliwe że rodzice - wymagają ode mnie cały czas pomocy - że "łaski nie robię, że im pomagam, jak nie chce to nie muszę" . Z racji że sytuacja finansowa w domu jest jaka jest - powinnam iść do pracy, ALE JAK skoro ktoś sie musi zaopiekować rodzeństwem pod nieobecność rodziców. I koło sie zamyka. Rodzice tylko mówią żebym sie uczyła bo to teraz najważniejsze.  Wiec KAŻDY ale to KAŻDY Weekend od początku studiów jestem w domu - jest tylko szkoła - dom, dom - szkoła.

Po drugie  wciąż jest wojna o pieniądze - ze tyle i tyle miesięcznie trzeba mi dać na życie, tyle na opłaty akademika i musi my starczyć i koniec. Dzisiaj np pokłóciłam się z mamą przez telefon - bo twierdzi ze za dużo mi poszło w tym miesiącu już. I że oszukuje ich i w ogóle  ze pewnie pieniądze odkładam sobie. Moi rodzice mają mnie za jakiegoś złodzieja. A ja czasem dołożyć musze ze swojego stypendium bo po prostu mi zabraknie. I nie to ze latam, baluje. Mi na zwykłe potrzeby żywieniowe nie starcza. Mama powiedziała że dobrze gdybym rzuciła studia i poszła do pracy, ala ja chcę skończyć studia!

Po trzecie - i chyba to jest dla mnie najcięższe - nie umiem sobie tego wytłumaczyć jakoś racjonalnie. W kwietniu 2022 roku po krótkiej znajomości - ale z miłości, oświadczył mi się mój BYŁY już niestety chłopak. Jak prosił rodziców o rękę - to że oni się zgadzają ale po studiach - no okej. Wiadomo że juz inny wiek, inne podejście do życia, niezależność. Rozumiałam i tez tak myślę. I od tamtej pory zaczęło się psuć między rodzicami a mną - od tych oświadczyn. Było, że on taki i taki - wcześniej nie było nic. "Że on z takiej boooooogatej rodziny, to czemu sobie innej nie znajdzie tylko mnie. Że całe życie będę dla niego nikim bo za biedna dla niego jestem. Ze skoro to związek  taki krótki sie rozpadnie nawet jak ślub weźmiemy. Że on jest młody  jeszcze się nie wyszalał. Że jak jesteśmy w związku na odległość - to pewnie mnie zdradza itd.   Że jak zdecyduje na spanie z nim, to żebym się nie zdziwila, ze mnie zostawi za jakis czas, ze jestem tylko jego zabawka". Słuchałam tego wszystkiego przez telefon od mamy , bo tata -nic sie nie wypowiadał o nim. Widział jak przyjeżdża, jak jest pomiędzy nami miał swoje zdanie. Widział że to jest "coś" prawdziwego. A mama widywała mojego narzeczonego tylko jak była w Polsce - a jak jej nie było to bardzo często próbowała mnie jakby odwieść od niego . Nie mówiła tego , ale ja tak wlasnie czylam. Ja słuchałam tego i sama zaczelam jakies rozne jego wady dostrzegac, pozniej zaczelismy sie klocic o byle co tak naprawde - bo mi wciaz cos nie pasowalo. On sam Mi powiedział - ze od tych zareczyn sie zmieniłam. I ja teraz dopiero to widze - zaczelam byc taka jak moja matka. Zaczelam go krytykowac, docinac mu - zaczelam ranic czlowieka którego Kocham. BOŻE!!! OSobie mi najblizszej zaczelam wbijac noz w plecy...
ROZSTALISMY SIE POL ROKU PO OSWIADCZYNACH bo on nie wytrzymal,tak jak ja nie wytrzymuje teraz. Tego co sie dzieje.

I teraz ??.co z tego ze nie jestem juz z nim. Jak rodzice wciaz go wspominaja ja probuje zapomniec o milosci mojego zycia a oni, ze jak on przyjezdzal to cos tam. Ze jak cos sie im przypomni jakas sytuacja to ze on zachowal sie tak wspaniale.  Ze mial smieszne zarty. Ze go widzieli ostatnio, ze napewno zaluje ze mnie zostawil tak z dnia na dzien bo bylo widac ze mnie kocha itd. Niby nie jestem z nim a wciaz czuje jego obecnosc... Po co mówią o nich w superlatywach, skoro sami doprowadzili do naszego rozstania? A przy tym bez przerwy zarzucaja mi - że to ze mnie zostawil, to moja wina bo mam taki charakter a nie inny.

I konczac te opowiesc mojego beznadziejnego zycia zastanawiam sie...  Czy to normalne, abym wychowywalam wlasna siostre, nie majac swojego zycia__.. JA dla niej poswiecilam tak naprawde swoj zwiazek, nie moglismy pojechac tu czy tam bo kto zostanie z malymi, nie moge sie z nim spotkac bo kto z mala zostanie itd.

Czy moi rodzice przypadkiem nie pozwolili mi za niego wyjsc wtedy, bo jestem dla nich tania sila robocza wiem ze nie powinnam tak myslec ale TAK SIE CZUJE. 

Jest mi teraz w tym momencie bardzo ciężko, po pierwsze sytuacja w domu po drugie nadal kocham tego człowieka, ale juz nic sie nie da zrobić.  Jestem sama moje zycie towarzyskie legło w gruzach bo najbliższe koleżanki maja swoje 2 polowy wiec i czasu mniej.. Czuje ze NIE MAM NIC tak naprawde, coraz czesciej zastanawiam sie nad sensem swojego zycia i stwierdzam ze mnie przy zyciu juz nic nie trzyma, oprocz mojego rodzenstwa bo to ich kocham najbardziej, Co do rodziców to czuje ze wiecznymi pretensjami, zrzuceniem na mnie odpowiedzialności za rodzenstwo, przez to swoje rozstanie, rozwalenie mojego zwiazku  ZNISZCZYLI mi zycie. I nie wiem jak sobie mam z tym zalem radzic, bo on z miesiaca na miesiac narasta, ja trace checi do życia. Czuje cholerna pustke ..

NIECH KTOS ODPISZE!!!

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez New Me (2024-11-16 14:03:05)

Odp: sama wychowuję rodzeństwo, pomocy

Masakra wspolczuje Ci. Ja tak musialam w wakacje swoja mala kuzynke pilnowac czesto. Wszystkie kolezanki sobie szly na miasto a ja musialam wymyslac jakies denne zabawy dla kuzynki a mialam tak 12-15 lat. Dlatego nigdy bym corki swojej do opieki nad dzieckiem zadnym nie zmuszala.  A Twoja matka to ona ma pojecie zielone ze to co robi jest nielegalnie? Zostawia sobie dziecko za ktore jest prawnie odpowiedzialna . Ojciec zreszta tak samo

3

Odp: sama wychowuję rodzeństwo, pomocy

Rodzice mnie traktują jak jakąś pomoc domową, jak mówię że w ogóle mnie nie szanują, zawsze jest że ja posprzątam, ja sie zajmę siostra, ja to zrobie ja zrobię tamto, to oni na to szczegolnie matka ze to JEST MÓJ OBOWIĄZEK im pomagac, OBOWIĄZEK...
JAk ostatnio mialam dosc i mowie, ze mnie wykorzystuja na kazdym kroku, ze traktuuja jak sprzataczke swoja, ze moje zycie to tylko dom i szkola, szkola dom. To moja matka na to że ja majac 23 lata to juz bym chciala wszystko miec, ze tylko mi rozrywki w glowie, ze najlpeiej to bez obowiazkow sobie zyc , i od nich tylko kase ciagaac - takie pieprzenie.
Ja mowie ze nie chce miec dzieci - bo naprawde rzygam na sama mysl o tym ze cale zycie mam sie zajmowac domem, bawic kolejne dzieci, to matka z ojcem na to ze smieszna jestem.

NAjbardziej mnie boli to Mój były rzeczywiscie mial rację - ONI Nie pozwolili mi za niego wtedy wyjsc , tylko dopiero po studiach nie dlatego, ze wtedy bylismy mlodzi, tylko dlatego ze caly ich plan poszedl by w gruzy. A tak ma kto domu popilnowac, posprzatac, mala sie zajac.

Mam do nich ogromny żal, I boje sie ze on nigdy nie minie, zwlaszcza ze widze po tylu latach ze nic sie nie zmienia, a wiem ze on byl "ta osoba". Jednym słowem moi własni rodzice rozjebali mi zycie.
MAtka tłumaczy ze pewnie on nie jest mi pisany, ze kogos jeszcze poznam, ojciec ze jak ma byc mój to bedzie. Ta napewno... mam 23 lata, checi do zycia zadnych. zastanawiam sie kiedy wszystko sie pouklada i bedzie normalnie , najgorsze jest to wspominanie bylego... to jest jak niekonczacy sie koszmar. albo moi rodzice go wspomniaja, albo spotykam kogos z jego rodziny i znow to wraca.  Minęło juz tyle czasu a ja zyc normalnie nie umiem, wstaje mysle co u niego, klade sie spac mysle co u niego, spotkam kogos z jego rodziny , serce mi wali jak mlot.. jeszcze ten koszmar w domu.

Jak sobie pomysle ze ktos inny mialby mnie dotykac albo mialabym sie komus zwierzac niedobrze mi sie robi. W ogole ja nie wyobrazam sobie zeby ktos inny byl na jego miejscu, to jest poprostu nie do wytlumaczenia. Pokochalam czlowieka z ktorym nie moge byc i bez ktorego teraz zyc nie umiem. sa dni kiedy nie chce mi sie juz zyc nawet...

zanim pojde spac musze raz na 3-4 dni wypic drinka albo piwo bo to mnie rozluznia, spie spokojnie.
istna m a s a k r a.
widze to wszystko ale nie wiem juz co mam z tym zrobic.
psycholog mi nie poradzi bo tylko kase wzial ostatnio i zadej pomocy, nie wiem poprostu nie wiem

4 Ostatnio edytowany przez New Me (2024-11-16 14:16:09)

Odp: sama wychowuję rodzeństwo, pomocy
sweet-dream napisał/a:

Rodzice mnie traktują jak jakąś pomoc domową, jak mówię że w ogóle mnie nie szanują, zawsze jest że ja posprzątam, ja sie zajmę siostra, ja to zrobie ja zrobię tamto, to oni na to szczegolnie matka ze to JEST MÓJ OBOWIĄZEK im pomagac, OBOWIĄZEK...
JAk ostatnio mialam dosc i mowie, ze mnie wykorzystuja na kazdym kroku, ze traktuuja jak sprzataczke swoja, ze moje zycie to tylko dom i szkola, szkola dom. To moja matka na to że ja majac 23 lata to juz bym chciala wszystko miec, ze tylko mi rozrywki w glowie, ze najlpeiej to bez obowiazkow sobie zyc , i od nich tylko kase ciagaac - takie pieprzenie.
Ja mowie ze nie chce miec dzieci - bo naprawde rzygam na sama mysl o tym ze cale zycie mam sie zajmowac domem, bawic kolejne dzieci, to matka z ojcem na to ze smieszna jestem.

NAjbardziej mnie boli to Mój były rzeczywiscie mial rację - ONI Nie pozwolili mi za niego wtedy wyjsc , tylko dopiero po studiach nie dlatego, ze wtedy bylismy mlodzi, tylko dlatego ze caly ich plan poszedl by w gruzy. A tak ma kto domu popilnowac, posprzatac, mala sie zajac.

Mam do nich ogromny żal, I boje sie ze on nigdy nie minie, zwlaszcza ze widze po tylu latach ze nic sie nie zmienia, a wiem ze on byl "ta osoba". Jednym słowem moi własni rodzice rozjebali mi zycie.
MAtka tłumaczy ze pewnie on nie jest mi pisany, ze kogos jeszcze poznam, ojciec ze jak ma byc mój to bedzie. Ta napewno... mam 23 lata, checi do zycia zadnych. zastanawiam sie kiedy wszystko sie pouklada i bedzie normalnie , najgorsze jest to wspominanie bylego... to jest jak niekonczacy sie koszmar. albo moi rodzice go wspomniaja, albo spotykam kogos z jego rodziny i znow to wraca.  Minęło juz tyle czasu a ja zyc normalnie nie umiem, wstaje mysle co u niego, klade sie spac mysle co u niego, spotkam kogos z jego rodziny , serce mi wali jak mlot.. jeszcze ten koszmar w domu.

Jak sobie pomysle ze ktos inny mialby mnie dotykac albo mialabym sie komus zwierzac niedobrze mi sie robi. W ogole ja nie wyobrazam sobie zeby ktos inny byl na jego miejscu, to jest poprostu nie do wytlumaczenia. Pokochalam czlowieka z ktorym nie moge byc i bez ktorego teraz zyc nie umiem. sa dni kiedy nie chce mi sie juz zyc nawet...

zanim pojde spac musze raz na 3-4 dni wypic drinka albo piwo bo to mnie rozluznia, spie spokojnie.
istna m a s a k r a.
widze to wszystko ale nie wiem juz co mam z tym zrobic.
psycholog mi nie poradzi bo tylko kase wzial ostatnio i zadej pomocy, nie wiem poprostu nie wiem

Pomagac tak ale napewno nie wyreczac z obowiazkow.  staraj sie robic wszystko zeby isc na swoje.  Pamietaj Ty nie jestes wogole prawnie odpowiedzialna za swoje rodzenstwo. Gdyby sie cos stalo policja w pierwszej kolejnosci przychodzi do Twoich rodzicow wogole cud chyba ze Twojemu rodzenstwu nic sie nie stalo gdy bylas nieletnia a sie nimi zajmowalas. Jestes jak matka dla nich.

5

Odp: sama wychowuję rodzeństwo, pomocy
New Me napisał/a:

Pomagac tak ale napewno nie wyreczac z obowiazkow.  staraj sie robic wszystko zeby isc na swoje.  Pamietaj Ty nie jestes wogole prawnie odpowiedzialna za swoje rodzenstwo. Gdyby sie cos stalo policja w pierwszej kolejnosci przychodzi do Twoich rodzicow wogole cud chyba ze Twojemu rodzenstwu nic sie nie stalo gdy bylas nieletnia a sie nimi zajmowalas. Jestes jak matka dla nich.

Pisałam że mam 23 lata.
Mam wyjśc z domu na zawsze, i zostawić 7-latke i 16-latka? Tak się nie da.

6

Odp: sama wychowuję rodzeństwo, pomocy
sweet-dream napisał/a:
New Me napisał/a:

Pomagac tak ale napewno nie wyreczac z obowiazkow.  staraj sie robic wszystko zeby isc na swoje.  Pamietaj Ty nie jestes wogole prawnie odpowiedzialna za swoje rodzenstwo. Gdyby sie cos stalo policja w pierwszej kolejnosci przychodzi do Twoich rodzicow wogole cud chyba ze Twojemu rodzenstwu nic sie nie stalo gdy bylas nieletnia a sie nimi zajmowalas. Jestes jak matka dla nich.

Pisałam że mam 23 lata.
Mam wyjśc z domu na zawsze, i zostawić 7-latke i 16-latka? Tak się nie da.

Tak wiem edytowalam post masz 23 lata zapomnialam sie. Serio ja bym to gdzies zglosila. Zajmowanie sie dziecmi jest zasranym obowiazkiem Twoich rodzicow a co jak matka przyniesc Ci kolejne do opieki? Bedziesz sie zajmowac przez 18 lat. I tak sie dziwie ze nikt tego nie zglosil np z sasiadow

7

Odp: sama wychowuję rodzeństwo, pomocy
New Me napisał/a:

a co jak matka przyniesc Ci kolejne do opieki?

2 lata temu była taka sytuacja że mama myślała że znów jest w ciąży, to płakałam i modliłam się żeby tak nie było. wiem że nie powinnam była tak myśleć, ale musiałabym opiekować się kolejnym dzieckiem od maleńkości. A tak bardzo chciałam już wyjśc z pieluch i kaszek.
Na szczęście to był fałszywy alarm.

8

Odp: sama wychowuję rodzeństwo, pomocy
sweet-dream napisał/a:
New Me napisał/a:

a co jak matka przyniesc Ci kolejne do opieki?

2 lata temu była taka sytuacja że mama myślała że znów jest w ciąży, to płakałam i modliłam się żeby tak nie było. wiem że nie powinnam była tak myśleć, ale musiałabym opiekować się kolejnym dzieckiem od maleńkości. A tak bardzo chciałam już wyjśc z pieluch i kaszek.
Na szczęście to był fałszywy alarm.

Kobieto zglos to gdzies Twoi  rodzice to egoisci niszcza Ci najlepsze lata zycia

9

Odp: sama wychowuję rodzeństwo, pomocy
New Me napisał/a:
sweet-dream napisał/a:
New Me napisał/a:

a co jak matka przyniesc Ci kolejne do opieki?

2 lata temu była taka sytuacja że mama myślała że znów jest w ciąży, to płakałam i modliłam się żeby tak nie było. wiem że nie powinnam była tak myśleć, ale musiałabym opiekować się kolejnym dzieckiem od maleńkości. A tak bardzo chciałam już wyjśc z pieluch i kaszek.
Na szczęście to był fałszywy alarm.

Kobieto zglos to gdzies Twoi  rodzice to egoisci niszcza Ci najlepsze lata zycia

No coś Ty.

Po pierwsze, tata jest co weekend, więc można powiedzieć że są pod opieką, a ja mam 23 lata, czyli pełnoletnia i się nimi opiekuję.

Po drugie, w najgorszym wypadku zabiorą a nawet rozdzielą mi rodzeństwo. W życiu do tego nie dopuszcze. Ich miejsce jest w domu, razem.

10

Odp: sama wychowuję rodzeństwo, pomocy
sweet-dream napisał/a:
New Me napisał/a:
sweet-dream napisał/a:

2 lata temu była taka sytuacja że mama myślała że znów jest w ciąży, to płakałam i modliłam się żeby tak nie było. wiem że nie powinnam była tak myśleć, ale musiałabym opiekować się kolejnym dzieckiem od maleńkości. A tak bardzo chciałam już wyjśc z pieluch i kaszek.
Na szczęście to był fałszywy alarm.

Kobieto zglos to gdzies Twoi  rodzice to egoisci niszcza Ci najlepsze lata zycia

No coś Ty.

Po pierwsze, tata jest co weekend, więc można powiedzieć że są pod opieką, a ja mam 23 lata, czyli pełnoletnia i się nimi opiekuję.

Po drugie, w najgorszym wypadku zabiorą a nawet rozdzielą mi rodzeństwo. W życiu do tego nie dopuszcze. Ich miejsce jest w domu, razem.

Nie moze powiedziec bo wedlug prawa rodzicen sie nie jest co weekendy.  Jak sie kiedys w kims bardzo zakochasz albo bedziesz chciala isc do pracy po studiach zalatwic sobie wlasne mieszkanie miec swoja rodzine to sama polecisz zglosic swoich rodzicow do odpowiesnich instytucji  bo Ciebie to wszystko przerosnie co oni odpierdzielaja

11 Ostatnio edytowany przez Szeptuch (2024-11-16 18:27:19)

Odp: sama wychowuję rodzeństwo, pomocy

A jak mamusia i tatuś zmajstrują sobie kolejne dziecko to kolejne 20 lat będziesz robić za jego opiekunkę?
To jak zachowują sie twoi rodzice to skrajne skurwysyństwo, zniszczyli ci dzieciństwo i niszczą cie dalej, świetnie to widać jak zbrzydli Ci rodzicielstwo, że nie wyobrażasz sobie mieć dzieci itp.
Przed tobą naprawdę lata terapii.
Niestety, znalezienie dobrego terapeuty trwa bardzo długo, nie zrażaj sie po tym że pierwszy okazał sie niepomocny, ja w swojej sprawie przerobiłem z tuzin zanim natrafiłem na odpowiedniego
I tak jak niszczą ciebie najbardziej, to zaraz sie skupia na twoim młodszym bracie, to on bedzie od wychowywania.

Ich PRAWNYM OBOWIĄZKIEM jest Cie utrzymać na studiach.
Jeżeli jeszcze raz otworzy mordę ta twoja mamusia, to podlicz ja ile kosztowały twoje usługi jak sprzątaczki/opiekunki/kucharki itp
I powiedz im że zawsze możesz domagać sie od nich alimentów.

Co możesz zrobić najlepszego dla siebie i swojego rodzeństwa które kochasz?
Poczekać do zakończenia studiów, jak najszybciej znaleźć prace i wystąpić o ustalenie cie opiekunem prawnym i alimenty na rodzeństwo.
Skoro nie chcą sie zajmować swoimi dziećmi, to niech przynajmniej za to płaca.

Normalnie to bym ci doradził rzucić to wszystko w pizdu, masz stypendium, znajdź jakaś prace wieczorami, i jakoś przebudujesz do zakończenia studiów
ale zdaje sobie sprawę ze jesteś bardzo zżyta z rodzeństwem.
Tak naprawdę to ty jesteś ich jedynym rodzicem, ich mamą.
rozumiem ze nie chcesz aby poszli na poniewierkę.
Wiec zostań ich opiekunem prawnym a "rodziców" kopnij w dupę, niech zdychają w samotności, nie zasługują na wasza troskę i zainteresowanie.

12

Odp: sama wychowuję rodzeństwo, pomocy

Masz 23 lata. Zostało Ci ile, rok czy 2 lata studiów. Tyle czasu wytrzymałaś to wytrzymasz jeszcze trochę. Pokazałaś, że jesteś silna, zdeterminowana, wytrwała. Wiem, że łatwiej powiedzieć niż zrobić. Tylko, że Ty pokazujesz to każdego dnia.
Uważam, że Szeptuch pokazał Tobie całą mapę drogową, więc nie ma sensu tego powielać.
A co z Twoim byłym narzeczonym? Znalazł kogoś czy jest sam? Bo jeśli jest sam to może skontaktuj się z nim. On sam widział co Twoi rodzice wyprawiają, jak się zachowują. Myślę, że szczera rozmowa między Wami będzie swoistym oczyszczeniem. Pozwoli wyjaśnić wszystkie trapiące Was wątpliwości i rozterki. Jeśli on jest nadal sam, jeśli jego uczucie do Ciebie nie wygasło, to uważam, że jest szansa na to, aby z tej mąki był chleb, bardzo smaczny chleb.

13 Ostatnio edytowany przez blueangel (2024-11-16 22:56:53)

Odp: sama wychowuję rodzeństwo, pomocy

Nie rozumiem jednego, dlaczego zerwaliscie, bo rodzice nie chcieli? Odezwij sie doniego, jesli go kochasz, a chlopak porzadny, skoro chcesz z nim byc, moze jeszcze nie znalazl kogos. Sama sobie wybierz chlopaka i niech ciebie poprosi o reke, a nie rodzicow.

14 Ostatnio edytowany przez New Me (2024-11-16 22:58:07)

Odp: sama wychowuję rodzeństwo, pomocy
blueangel napisał/a:

Nie rozumiem jednego, dlaczego zerwaliscie, bo rodzice nie chcieli? Odezwij sie doniego, skoro chcesz z nim byc, moze jeszcze ma cie w serduszku. Sama sobie wybierz chlopaka i niech ciebie poprosi o reke, a nie rodzicow.

Tez tak mysle. Moim.zdaniem jej rodzice robia wszystko zeby ona sie nie wyprowadzila na swoje tylko pilnowala rodzenstwo jak jej matka spanikowala ze sobie pieniadze odklada. Jej rodzice wiedza ze jak by sie wyprowadzila z domu rodzinnego to juz nie bedzie kogo wykorzystywac

15

Odp: sama wychowuję rodzeństwo, pomocy
sweet-dream napisał/a:

Niech mi ktoś pomoże bo ja już psychicznie nie wyrabiam.

Chodzi o moich rodziców a właściwie to może o coś jeszcze...

Jestem sama więc nikt nie może na TO WSZYSTKO spojrzeć obiektywnym okiem. Piszę to teraz zdenerwowana i ze łzami w oczach - wiec z góry przepraszam jeśli jakieś blędy będą..

Więc od początku. W grudniu skończę 23 lata - studiuję dziennie i zaocznie w Warszawie, a rodzinna miejscowość jest 130 km od Warszawy.

Gdy miałam 12 lat moja mama wyjechała za granicę za pracą. Więc obowiązki jakieś tam drobne spadły na mnie. Ale wiadomo że tam ogarnąć dom to juz sie trochę powinno umieć itd.
Gdy miałam 15 lat urodziła się moja młodsza siostra. Mama wróciła za granicę gdy mała miała 2 miesiące. Obowiązki opieki nad nią spadły na mnie. Chodziłam do szkoły, po szkole zajmowałam się siostrą, spacery itd. I tak w kółko, każde wakacje z nią - bo tata w sezonie wiosenno-letnim jeździ w delegacje w Polskę. Więc od kwietnia do września. Normalnie wygląda to tak że rodzinę na codzień tworzę - ja, moja siostra - obecnie ma ona 7 lat i mój brat -16 lat. Mama przyjeżdża od tamtej pory tylko na święta, a tata na weekendy. Zakupy, gotowanie, sprzątanie, pranie, zajmowanie sie młodymi - wszystko jest na mojej głowie. Mój brat bardzo dużo pomaga prowadza teraz np. mała do szkoły gdy mnie nie ma, zajmuje sie nią ogólnie bardzo dobrze. Czyli od kilku lat, gdy ja jestem na studiach, w domu są tylko brat i siostra i muszą zająć się sobą.

Nie radzę sobie jednak z pewnym rzeczami i chce by ktoś to ocenił tak z boku.

Po pierwsze czy to jest możliwe że rodzice - wymagają ode mnie cały czas pomocy - że "łaski nie robię, że im pomagam, jak nie chce to nie muszę" . Z racji że sytuacja finansowa w domu jest jaka jest - powinnam iść do pracy, ALE JAK skoro ktoś sie musi zaopiekować rodzeństwem pod nieobecność rodziców. I koło sie zamyka. Rodzice tylko mówią żebym sie uczyła bo to teraz najważniejsze.  Wiec KAŻDY ale to KAŻDY Weekend od początku studiów jestem w domu - jest tylko szkoła - dom, dom - szkoła.

Po drugie  wciąż jest wojna o pieniądze - ze tyle i tyle miesięcznie trzeba mi dać na życie, tyle na opłaty akademika i musi my starczyć i koniec. Dzisiaj np pokłóciłam się z mamą przez telefon - bo twierdzi ze za dużo mi poszło w tym miesiącu już. I że oszukuje ich i w ogóle  ze pewnie pieniądze odkładam sobie. Moi rodzice mają mnie za jakiegoś złodzieja. A ja czasem dołożyć musze ze swojego stypendium bo po prostu mi zabraknie. I nie to ze latam, baluje. Mi na zwykłe potrzeby żywieniowe nie starcza. Mama powiedziała że dobrze gdybym rzuciła studia i poszła do pracy, ala ja chcę skończyć studia!

Po trzecie - i chyba to jest dla mnie najcięższe - nie umiem sobie tego wytłumaczyć jakoś racjonalnie. W kwietniu 2022 roku po krótkiej znajomości - ale z miłości, oświadczył mi się mój BYŁY już niestety chłopak. Jak prosił rodziców o rękę - to że oni się zgadzają ale po studiach - no okej. Wiadomo że juz inny wiek, inne podejście do życia, niezależność. Rozumiałam i tez tak myślę. I od tamtej pory zaczęło się psuć między rodzicami a mną - od tych oświadczyn. Było, że on taki i taki - wcześniej nie było nic. "Że on z takiej boooooogatej rodziny, to czemu sobie innej nie znajdzie tylko mnie. Że całe życie będę dla niego nikim bo za biedna dla niego jestem. Ze skoro to związek  taki krótki sie rozpadnie nawet jak ślub weźmiemy. Że on jest młody  jeszcze się nie wyszalał. Że jak jesteśmy w związku na odległość - to pewnie mnie zdradza itd.   Że jak zdecyduje na spanie z nim, to żebym się nie zdziwila, ze mnie zostawi za jakis czas, ze jestem tylko jego zabawka". Słuchałam tego wszystkiego przez telefon od mamy , bo tata -nic sie nie wypowiadał o nim. Widział jak przyjeżdża, jak jest pomiędzy nami miał swoje zdanie. Widział że to jest "coś" prawdziwego. A mama widywała mojego narzeczonego tylko jak była w Polsce - a jak jej nie było to bardzo często próbowała mnie jakby odwieść od niego . Nie mówiła tego , ale ja tak wlasnie czylam. Ja słuchałam tego i sama zaczelam jakies rozne jego wady dostrzegac, pozniej zaczelismy sie klocic o byle co tak naprawde - bo mi wciaz cos nie pasowalo. On sam Mi powiedział - ze od tych zareczyn sie zmieniłam. I ja teraz dopiero to widze - zaczelam byc taka jak moja matka. Zaczelam go krytykowac, docinac mu - zaczelam ranic czlowieka którego Kocham. BOŻE!!! OSobie mi najblizszej zaczelam wbijac noz w plecy...
ROZSTALISMY SIE POL ROKU PO OSWIADCZYNACH bo on nie wytrzymal,tak jak ja nie wytrzymuje teraz. Tego co sie dzieje.

I teraz ??.co z tego ze nie jestem juz z nim. Jak rodzice wciaz go wspominaja ja probuje zapomniec o milosci mojego zycia a oni, ze jak on przyjezdzal to cos tam. Ze jak cos sie im przypomni jakas sytuacja to ze on zachowal sie tak wspaniale.  Ze mial smieszne zarty. Ze go widzieli ostatnio, ze napewno zaluje ze mnie zostawil tak z dnia na dzien bo bylo widac ze mnie kocha itd. Niby nie jestem z nim a wciaz czuje jego obecnosc... Po co mówią o nich w superlatywach, skoro sami doprowadzili do naszego rozstania? A przy tym bez przerwy zarzucaja mi - że to ze mnie zostawil, to moja wina bo mam taki charakter a nie inny.

I konczac te opowiesc mojego beznadziejnego zycia zastanawiam sie...  Czy to normalne, abym wychowywalam wlasna siostre, nie majac swojego zycia__.. JA dla niej poswiecilam tak naprawde swoj zwiazek, nie moglismy pojechac tu czy tam bo kto zostanie z malymi, nie moge sie z nim spotkac bo kto z mala zostanie itd.

Czy moi rodzice przypadkiem nie pozwolili mi za niego wyjsc wtedy, bo jestem dla nich tania sila robocza wiem ze nie powinnam tak myslec ale TAK SIE CZUJE. 

Jest mi teraz w tym momencie bardzo ciężko, po pierwsze sytuacja w domu po drugie nadal kocham tego człowieka, ale juz nic sie nie da zrobić.  Jestem sama moje zycie towarzyskie legło w gruzach bo najbliższe koleżanki maja swoje 2 polowy wiec i czasu mniej.. Czuje ze NIE MAM NIC tak naprawde, coraz czesciej zastanawiam sie nad sensem swojego zycia i stwierdzam ze mnie przy zyciu juz nic nie trzyma, oprocz mojego rodzenstwa bo to ich kocham najbardziej, Co do rodziców to czuje ze wiecznymi pretensjami, zrzuceniem na mnie odpowiedzialności za rodzenstwo, przez to swoje rozstanie, rozwalenie mojego zwiazku  ZNISZCZYLI mi zycie. I nie wiem jak sobie mam z tym zalem radzic, bo on z miesiaca na miesiac narasta, ja trace checi do życia. Czuje cholerna pustke ..

NIECH KTOS ODPISZE!!!

To wszystko jest straszne. Całkowicie rozumiem Twój żal. Masz prawo czuć się wykorzystywana i pokrzywdzona.
A teraz do sedna.

Matka jest jaka jest i inna nie będzie. Żal do niej niczego dobrego Ci nie przyniesie, nic Ci nie da, tylko się w nim pogrążysz. Daj sobie z nim spokój. Skoncentruj się na tym czego chcesz i co możesz zrobić by poprawić swoje życie.
Musisz zrozumieć,  mimo wszystko, że to jak żyjesz , to są Twoje wybory.
Ty decydujesz, że wracasz do domu na weekend. Ty decydujesz, że nie idziesz do pracy bo opiekujesz się rodzeństwem. Ty decydujesz, że spędzasz z nimi wakacje. Ja wiem, że czujesz się zmuszona i emocjonalnie szantażowana, niemniej fakt, że ulegasz tym szantażom to Twoja decyzja.  Zawsze mogłaś i nadal możesz zdecydować inaczej.
Kochasz rodzeństwo i poświęcasz im swój czas? No i bardzo pięknie, ale mogłabyś ich kochać i nie poświęcać im całego swojego czasu. Nie masz obowiązku wychowywania ich, nie masz obowiązku ulegania presji matki. Sama dobrze o tym wiesz, a jednak ulegasz.
Piszę to po to, byś poczuła się panią swoich wyborów, bo zawsze możesz wybrać inaczej. To nie jest Twój obowiązek i sama dobrze o tym wiesz.

Masz dopiero 23 lata i nie pisz o zmarnowanym życiu, bo to nieprawda. Życie przed Tobą. Jeśli chłopak nie chciał poczekać tych kilku lat, żebyś ukończyła studia, poszła do pracy, usamodzielniła się i założyła z nim rodzinę, no to trudno. Może nie wszystko było tak doskonałe jak to teraz widzisz. Jesteś ogarnięta, odpowiedzialna, zaradna - daj sobie czas. Z taką dziewczyną niejeden wartościowy chłopak będzie chciał założyć rodzinę. Może nawet dobrze, że nie będziesz się pchać z jednego kotła w drugi. Skończ studia, idź do pracy i zacznij się bawić, używać życia.  Tylko znowu - nie oczekuj od nikogo pozwolenia być mogła żyć własnym życiem. Sama musisz sobie to prawo dać a potem je egzekwować.
Twoim obowiązkiem, jak każdego człowieka, jest dbać o własne szczęście i potrzeby. Egoizm to zmuszanie innych by dbali o nas i nasze szczęście, przejmowali nasze obowiązki - coś takiego  matka robi Tobie. Wychowanie Rodzeństwa to nie Twoje zobowiązanie, nie musisz go wypełniać.  Jeśli wypełniasz cudze zobowiązanie ( matki) to czuj się jak darczyńca, nie jak wyrobnik. To w twojej głowie i psychice muszą zajść zmiany abyś czuła się dobrze.

16

Odp: sama wychowuję rodzeństwo, pomocy
Agnes76 napisał/a:
sweet-dream napisał/a:

Niech mi ktoś pomoże bo ja już psychicznie nie wyrabiam.

Chodzi o moich rodziców a właściwie to może o coś jeszcze...

Jestem sama więc nikt nie może na TO WSZYSTKO spojrzeć obiektywnym okiem. Piszę to teraz zdenerwowana i ze łzami w oczach - wiec z góry przepraszam jeśli jakieś blędy będą..

Więc od początku. W grudniu skończę 23 lata - studiuję dziennie i zaocznie w Warszawie, a rodzinna miejscowość jest 130 km od Warszawy.

Gdy miałam 12 lat moja mama wyjechała za granicę za pracą. Więc obowiązki jakieś tam drobne spadły na mnie. Ale wiadomo że tam ogarnąć dom to juz sie trochę powinno umieć itd.
Gdy miałam 15 lat urodziła się moja młodsza siostra. Mama wróciła za granicę gdy mała miała 2 miesiące. Obowiązki opieki nad nią spadły na mnie. Chodziłam do szkoły, po szkole zajmowałam się siostrą, spacery itd. I tak w kółko, każde wakacje z nią - bo tata w sezonie wiosenno-letnim jeździ w delegacje w Polskę. Więc od kwietnia do września. Normalnie wygląda to tak że rodzinę na codzień tworzę - ja, moja siostra - obecnie ma ona 7 lat i mój brat -16 lat. Mama przyjeżdża od tamtej pory tylko na święta, a tata na weekendy. Zakupy, gotowanie, sprzątanie, pranie, zajmowanie sie młodymi - wszystko jest na mojej głowie. Mój brat bardzo dużo pomaga prowadza teraz np. mała do szkoły gdy mnie nie ma, zajmuje sie nią ogólnie bardzo dobrze. Czyli od kilku lat, gdy ja jestem na studiach, w domu są tylko brat i siostra i muszą zająć się sobą.

Nie radzę sobie jednak z pewnym rzeczami i chce by ktoś to ocenił tak z boku.

Po pierwsze czy to jest możliwe że rodzice - wymagają ode mnie cały czas pomocy - że "łaski nie robię, że im pomagam, jak nie chce to nie muszę" . Z racji że sytuacja finansowa w domu jest jaka jest - powinnam iść do pracy, ALE JAK skoro ktoś sie musi zaopiekować rodzeństwem pod nieobecność rodziców. I koło sie zamyka. Rodzice tylko mówią żebym sie uczyła bo to teraz najważniejsze.  Wiec KAŻDY ale to KAŻDY Weekend od początku studiów jestem w domu - jest tylko szkoła - dom, dom - szkoła.

Po drugie  wciąż jest wojna o pieniądze - ze tyle i tyle miesięcznie trzeba mi dać na życie, tyle na opłaty akademika i musi my starczyć i koniec. Dzisiaj np pokłóciłam się z mamą przez telefon - bo twierdzi ze za dużo mi poszło w tym miesiącu już. I że oszukuje ich i w ogóle  ze pewnie pieniądze odkładam sobie. Moi rodzice mają mnie za jakiegoś złodzieja. A ja czasem dołożyć musze ze swojego stypendium bo po prostu mi zabraknie. I nie to ze latam, baluje. Mi na zwykłe potrzeby żywieniowe nie starcza. Mama powiedziała że dobrze gdybym rzuciła studia i poszła do pracy, ala ja chcę skończyć studia!

Po trzecie - i chyba to jest dla mnie najcięższe - nie umiem sobie tego wytłumaczyć jakoś racjonalnie. W kwietniu 2022 roku po krótkiej znajomości - ale z miłości, oświadczył mi się mój BYŁY już niestety chłopak. Jak prosił rodziców o rękę - to że oni się zgadzają ale po studiach - no okej. Wiadomo że juz inny wiek, inne podejście do życia, niezależność. Rozumiałam i tez tak myślę. I od tamtej pory zaczęło się psuć między rodzicami a mną - od tych oświadczyn. Było, że on taki i taki - wcześniej nie było nic. "Że on z takiej boooooogatej rodziny, to czemu sobie innej nie znajdzie tylko mnie. Że całe życie będę dla niego nikim bo za biedna dla niego jestem. Ze skoro to związek  taki krótki sie rozpadnie nawet jak ślub weźmiemy. Że on jest młody  jeszcze się nie wyszalał. Że jak jesteśmy w związku na odległość - to pewnie mnie zdradza itd.   Że jak zdecyduje na spanie z nim, to żebym się nie zdziwila, ze mnie zostawi za jakis czas, ze jestem tylko jego zabawka". Słuchałam tego wszystkiego przez telefon od mamy , bo tata -nic sie nie wypowiadał o nim. Widział jak przyjeżdża, jak jest pomiędzy nami miał swoje zdanie. Widział że to jest "coś" prawdziwego. A mama widywała mojego narzeczonego tylko jak była w Polsce - a jak jej nie było to bardzo często próbowała mnie jakby odwieść od niego . Nie mówiła tego , ale ja tak wlasnie czylam. Ja słuchałam tego i sama zaczelam jakies rozne jego wady dostrzegac, pozniej zaczelismy sie klocic o byle co tak naprawde - bo mi wciaz cos nie pasowalo. On sam Mi powiedział - ze od tych zareczyn sie zmieniłam. I ja teraz dopiero to widze - zaczelam byc taka jak moja matka. Zaczelam go krytykowac, docinac mu - zaczelam ranic czlowieka którego Kocham. BOŻE!!! OSobie mi najblizszej zaczelam wbijac noz w plecy...
ROZSTALISMY SIE POL ROKU PO OSWIADCZYNACH bo on nie wytrzymal,tak jak ja nie wytrzymuje teraz. Tego co sie dzieje.

I teraz ??.co z tego ze nie jestem juz z nim. Jak rodzice wciaz go wspominaja ja probuje zapomniec o milosci mojego zycia a oni, ze jak on przyjezdzal to cos tam. Ze jak cos sie im przypomni jakas sytuacja to ze on zachowal sie tak wspaniale.  Ze mial smieszne zarty. Ze go widzieli ostatnio, ze napewno zaluje ze mnie zostawil tak z dnia na dzien bo bylo widac ze mnie kocha itd. Niby nie jestem z nim a wciaz czuje jego obecnosc... Po co mówią o nich w superlatywach, skoro sami doprowadzili do naszego rozstania? A przy tym bez przerwy zarzucaja mi - że to ze mnie zostawil, to moja wina bo mam taki charakter a nie inny.

I konczac te opowiesc mojego beznadziejnego zycia zastanawiam sie...  Czy to normalne, abym wychowywalam wlasna siostre, nie majac swojego zycia__.. JA dla niej poswiecilam tak naprawde swoj zwiazek, nie moglismy pojechac tu czy tam bo kto zostanie z malymi, nie moge sie z nim spotkac bo kto z mala zostanie itd.

Czy moi rodzice przypadkiem nie pozwolili mi za niego wyjsc wtedy, bo jestem dla nich tania sila robocza wiem ze nie powinnam tak myslec ale TAK SIE CZUJE. 

Jest mi teraz w tym momencie bardzo ciężko, po pierwsze sytuacja w domu po drugie nadal kocham tego człowieka, ale juz nic sie nie da zrobić.  Jestem sama moje zycie towarzyskie legło w gruzach bo najbliższe koleżanki maja swoje 2 polowy wiec i czasu mniej.. Czuje ze NIE MAM NIC tak naprawde, coraz czesciej zastanawiam sie nad sensem swojego zycia i stwierdzam ze mnie przy zyciu juz nic nie trzyma, oprocz mojego rodzenstwa bo to ich kocham najbardziej, Co do rodziców to czuje ze wiecznymi pretensjami, zrzuceniem na mnie odpowiedzialności za rodzenstwo, przez to swoje rozstanie, rozwalenie mojego zwiazku  ZNISZCZYLI mi zycie. I nie wiem jak sobie mam z tym zalem radzic, bo on z miesiaca na miesiac narasta, ja trace checi do życia. Czuje cholerna pustke ..

NIECH KTOS ODPISZE!!!

To wszystko jest straszne. Całkowicie rozumiem Twój żal. Masz prawo czuć się wykorzystywana i pokrzywdzona.
A teraz do sedna.

Matka jest jaka jest i inna nie będzie. Żal do niej niczego dobrego Ci nie przyniesie, nic Ci nie da, tylko się w nim pogrążysz. Daj sobie z nim spokój. Skoncentruj się na tym czego chcesz i co możesz zrobić by poprawić swoje życie.
Musisz zrozumieć,  mimo wszystko, że to jak żyjesz , to są Twoje wybory.
Ty decydujesz, że wracasz do domu na weekend. Ty decydujesz, że nie idziesz do pracy bo opiekujesz się rodzeństwem. Ty decydujesz, że spędzasz z nimi wakacje. Ja wiem, że czujesz się zmuszona i emocjonalnie szantażowana, niemniej fakt, że ulegasz tym szantażom to Twoja decyzja.  Zawsze mogłaś i nadal możesz zdecydować inaczej.
Kochasz rodzeństwo i poświęcasz im swój czas? No i bardzo pięknie, ale mogłabyś ich kochać i nie poświęcać im całego swojego czasu. Nie masz obowiązku wychowywania ich, nie masz obowiązku ulegania presji matki. Sama dobrze o tym wiesz, a jednak ulegasz.
Piszę to po to, byś poczuła się panią swoich wyborów, bo zawsze możesz wybrać inaczej. To nie jest Twój obowiązek i sama dobrze o tym wiesz.

Masz dopiero 23 lata i nie pisz o zmarnowanym życiu, bo to nieprawda. Życie przed Tobą. Jeśli chłopak nie chciał poczekać tych kilku lat, żebyś ukończyła studia, poszła do pracy, usamodzielniła się i założyła z nim rodzinę, no to trudno. Może nie wszystko było tak doskonałe jak to teraz widzisz. Jesteś ogarnięta, odpowiedzialna, zaradna - daj sobie czas. Z taką dziewczyną niejeden wartościowy chłopak będzie chciał założyć rodzinę. Może nawet dobrze, że nie będziesz się pchać z jednego kotła w drugi. Skończ studia, idź do pracy i zacznij się bawić, używać życia.  Tylko znowu - nie oczekuj od nikogo pozwolenia być mogła żyć własnym życiem. Sama musisz sobie to prawo dać a potem je egzekwować.
Twoim obowiązkiem, jak każdego człowieka, jest dbać o własne szczęście i potrzeby. Egoizm to zmuszanie innych by dbali o nas i nasze szczęście, przejmowali nasze obowiązki - coś takiego  matka robi Tobie. Wychowanie Rodzeństwa to nie Twoje zobowiązanie, nie musisz go wypełniać.  Jeśli wypełniasz cudze zobowiązanie ( matki) to czuj się jak darczyńca, nie jak wyrobnik. To w twojej głowie i psychice muszą zajść zmiany abyś czuła się dobrze.

Bardzo dobrze napisalas to

17

Odp: sama wychowuję rodzeństwo, pomocy

Julia - dziękuję za komplement.
A teraz tak serio - nie komentuj każdego postu na forum bo to jest męczące. Ostro przeginasz.

18

Odp: sama wychowuję rodzeństwo, pomocy

Niestety mój były ma już kogoś... sad

19 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2024-11-17 12:35:03)

Odp: sama wychowuję rodzeństwo, pomocy

Autorko, możesz uściślić wypowiedź dotyczącą twojego akademika? Tego nie rozumiem, mieszkasz w akademiku, studiujesz i jeszcze zajmujesz się domem i sprawujesz opiekę nad dziećmi, przynajmniej nad jednym, nad siostrą która ma 7 lat, codziennie?

Odnosząc się ogólnie do twojej historii, to masz wysoce nieodpowiedzialnych rodziców, którzy nie powinni nigdy mieć dzieci. Rozumiem, jedno - wpadka, ale potem powinni już mieć świadomość, że dzieci to nie ich bajka i jesli robią sobie następne i jeszcze jedno, to już szczyt głupoty i nieodpowiedzialności. Nie wiem ile lat ma twoja mama, ale jeśli wciąż przewiduje "wpadki", to może trzeba rodziców uświadomić co do metod antykoncepcji?

Twój ojciec wyjeżdza w delegację od wiosny do jesieni, czyli w okresie jesienno zimowym mieszka w domu normalnie, codziennie?
Teraz właśnie jest taki okres, więc mieszka w domu czy nie? Zajmuje się wtedy obowiązkami domowymi, wyręcza cię czy dalej nie?

Moim zdaniem obojętnie jak jest z nimi, nie masz obowiązku zajmować się swoim rodzeństwem, nikt ich nie zabierze i nie rozdzieli, bo brat ma już 16 lat a jak jedno z rodziców jest na miejscu w domu, to nikt nie ma prawa dzieci "zabrać". Wykorzystaj może ten moment gdy ojciec jest na miejscu i po prostu zerwuj kontakty z domem, przynajmniej na jakiś czas. Po prostu zrób "ostre cięcie". Jeśli rodzice staną przed faktem dokonanym, to będą musieli podjąc jakąś decyzję. Masz 23 lata, jesteś dorosłą osobą i masz prawo żyć własnym życiem, nie ich. Rozumiem że kochasz rodzeństwo, ale jeśli tego nie zrobisz, to masz jeszcze jakieś... 10 lat takiego uwiązania, skończysz jako zmęczona życiem, stara - młoda kobieta, bez perspektyw na ulożenie sobie życia prywatnego.

Czasem pożar trzeba ugasić ogniem, bez sentymentów.
Jeśli rodzice odmówią ci pieniędzy na utrzymanie, to postrasz ich sprawą o alimenty, powinno wystarczyć. Przy ich zarobkach uzyskasz je na pewno i oni dobrze o tym wiedzą. Jednak zwykła rozmowa, z wylożeniem swoich racji, bez emocji, na spokojnie ale stanowczo powinna podziałać, twoi rodzice nie są głupi. Jeśli obawiasz się stanąć z nimi twarz w twarz, to napisz do nich list w którym konkretnie wyłuszczysz im swoje racje, propozycje i po prostu wypowiesz im swoje uslugi jako darmowa opiekunka ich dzieci. Bez oczerniania, pretensji, ale rzeczowo i konkretnie. W końcu też jesteś ich dzieckiem i chyba też zalezy im na dobrych kontaktach z tobą. Tylko jeśli ty pozwoliłas się z ten sposob ubezwłasnowolnić, to z tego korzystają, bo są samolubni i nieodpowiedzialni jak już napisałam wcześniej.

W każdym większym mieście jest darmowa poradnia prawna, może poszukaj i skorzystaj z rady prawnika?

20 Ostatnio edytowany przez Alessandro (2024-11-17 12:41:45)

Odp: sama wychowuję rodzeństwo, pomocy

Szkoda, że tak wyszło. W życiu nie zawsze wychodzi tak jakbyśmy tego chcieli. Zresztą sama przekonałaś się o tym na własnej skórze.
Teraz powinnaś jasno i precyzyjnie określić swoje własne potrzeby, oczekiwania, plany na przyszłość. Musisz także poukładać sobie w głowie poprzez pozbycie się negatywnych, toksycznych myśli, których nabawiłaś się dzięki swoim rodzicom, a przede wszystkim matce. Nie od razu Kraków zbudowano. Ten cały proces oczyszczania potrwa. Najważniejsze, abyś siebie postawiła na pierwszym miejscu. To egoizm, owszem, ale ten zdrowy, dający pozytywnego kopa.
To Twoje podwórko, Twój świat i tylko TY masz prawo decydować o nim. Powtarzaj to sobie codziennie. Niech to będzie taki Twój trening uśmiechu.
Mogę Ci polecić dwie świetne terapie relaksacyjne, które bez trudu znajdziesz na YouTube. To terapia relaksacyjna Jacobsona i terapia relaksacyjna Schultza. Nie wiem, która Tobie przypadnie do gustu. Mi osobiście podszedł Jacobson. Poza tym wystarczy na to poświęcić 20-30 minut. Sama też ustalasz ich częstotliwość, o ile zainteresuje Ciebie ten temat.

21

Odp: sama wychowuję rodzeństwo, pomocy
Salomonka napisał/a:

Autorko, możesz uściślić wypowiedź dotyczącą twojego akademika? Tego nie rozumiem, mieszkasz w akademiku, studiujesz i jeszcze zajmujesz się domem i sprawujesz opiekę nad dziećmi, przynajmniej nad jednym, nad siostrą która ma 7 lat, codziennie?

Zrozumiałam, że w ciągu tygodnia, kiedy Autorka studiuje, w domu przebywa tylko brat z siostrą.

Dla mnie cała zaistniała sytuacja jest chora, a najbardziej nie rozumiem matki, która na co dzień przebywając za granicą zachodzi w ciążę, a urodzone dziecko zostawia w domu pod opieką nastoletniej wówczas córki. Tutaj nastąpiło kompletne pomieszanie ról. Zaskakuje mnie to tym bardziej, że oboje z ojcem przyjęli taką samą postawę.

Jeśli ktoś powołuje na świat dzieci, to na nim spoczywa odpowiedzialność za ich rozwój i wychowanie i to aż do osiągnięcia przez nich samodzielności, tymczasem znaleźli sobie (przepraszam za dosadne wyrażenie) jelenia, na którym dodatkowo wywierają presję, stosując emocjonalne, a powoli także finansowe szantaże.

Sweet-dream, masz prawo żyć na własnych zasadach i układać sobie przyszłość. Na Twoim miejscu pod pretekstem, że masz jakieś ważne dodatkowe zajęcia co najmniej od czasu do czasu przestałabym przyjeżdżać na weekendy, niech pan tata w tym czasie poczuje się do roli. Jak najbardziej za radą Salomonki skorzystałabym też z porady prawnika, w każdym mieście są darmowe porady, wystarczy zadzwonić i umówić się na konsultację.   

A były narzeczony? Jeśli jest dojrzałym człowiekiem, to pozwoli Ci przynajmniej wyjaśnić, co się tak naprawdę stało. Myślę, że macie jeszcze szansę, choć może być trudno. Często czyjeś uczucia zostają na tyle zranione, że nawet jeśli zrozumie się zaistniałą sytuację, to już nie widzi się w związku z osobą, która zraniła. Ty go zraniłaś i tego czasu już nie cofniesz. Możesz za to próbować na nowo nawiązać z tym mężczyzną nić porozumienia i starać się jakoś mu to wszystko zrekompensować. Oczywiście nic na siłę i bez jakichkolwiek nacisków, inaczej to zepsujesz.

22

Odp: sama wychowuję rodzeństwo, pomocy

sweet-dream

Współczuję.
Sytuacja jest  bardzo trudna dla Ciebie i masz rację określając się tanią pomocą domową.
W każdym mieście można znaleźć fachową pomoc i węzeł rozwiązać.
W Warszawie jest Warszawskie Centrum Pomocy Rodzinie /WCPR/ a tam gdzie mieszkasz
może być CPR. Rozejrzyj się i udaj do nich po pomoc.
Wychowujesz 2 dzieci i tam możesz zostać rodziną zastępczą dla nich, za co będziesz
otrzymywała zapłatę i dodatkowo na siebie za prowadzenie tej rodziny.
To wiąże się z ograniczeniem władzy rodzicielskiej, ale to wszystko pod kierunkiem
wykwalifikowanych pracowników tego urzędu. Rodzice zostaną obciążeni alimentami.
Otrzymujesz stypendium, a to oznacza, że masz dobre wyniki w nauce, zatem sobie
poradzisz, a właściwie już udowodniłaś, że na pewno dasz sobie radę.
Rodziców już nie zmienisz, możesz jedynie zmienić swoją postawę dot. opisanej sytuacji.
Oni pokochali wolność i przepraszam, ale mają serca z kamienia skazując Ciebie na los,
bez jakichkolwiek szans na układanie sobie swojego życia do czego przecież masz prawo.
Być może, że trząśnie nimi Twoja postawa i siądą na tyłkach w miejscu, gdzie są ich
niepełnoletnie dzieci, ale puki zgadzasz się na dotychczasową sytuacje, to Cię zniszczą.
Nie daj się i zacznij działać.

Posty [ 22 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » RELACJE Z PRZYJACIÓŁMI, RELACJE W RODZINIE » sama wychowuję rodzeństwo, pomocy

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024