Miłość do okrutnego rodzica - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » RELACJE Z PRZYJACIÓŁMI, RELACJE W RODZINIE » Miłość do okrutnego rodzica

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 43 ]

Temat: Miłość do okrutnego rodzica

Ostatnie doświadczenia w życiu skłoniły mnie do utworzenia tego tematu.
Dlaczego ludzie nie potrafią nienawidzić swoich rodziców? Dlaczego nawet będąc ofiarami ich zwyrodnienie, wciąż szukają  u nich akceptacji ?

Wcześniej znany mi przypadek, z mojej wsi, gdzie ojciec alkoholik niszczył życie córce, z resztą matką nie lepsza, taką samą patologia, nie raz i nie dwa interweniowałem w ich sprawie, policja, mops. Był kurator, ale skończyło się na tym że matka piła trochę mniej, i na wizytach była trzeźwa. Na szczęście dla tej córki, chłop zachlal się na śmierć gdy miała 16 lat. Pomimo tego piekła co to dziecko przeżyło, teraz już jako dorosła kobieta 20 lat, wybudowała wyjebane w kosmos pomnik temu ojcu( mimo że pracuje w sklepie więc dużo nie zarabia , a pomnik z 20k)  dba o niego itp

Druga sytuacja która się aktualnie rozgrywa, to chłopak którego matka poszła w długą, a ojciec alkoholik i nieudacznik zajmował się nim sam, gdy ten skończył 15 lat, tu również podejmowałem interwencje, nie raz i nie dwa jadł u nas obiad czy nocował. Tera skończył szkołę i został policjantem, i dalej mieszka z tym ojcem degeneratem i go utrzymuje, i najprawdopodobniej będzie musiał utrzymywać do końca życia.

Jesteście mi w stanie odpowiedzieć dlaczego?
Dlaczego oni to sobie robią?

Sam pochodzę z patologi, uciekłem po maturze na studia od tamtego czasu, a mam 38 lat tych degeneratów nie widziałem.
Terapia, moze wyjątkowo dobra, i wieloletnia, nauczyła mnie że mam prawo do nienawiści, że jest to normalne uczucie, jak każde inne.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Miłość do okrutnego rodzica

Szeptuchu myślę, że to bardzo złożony temat.

Aż wygooglowałam temat by dowiedzieć się, co myślą o tym "mądrzejsi" ale tak od siebie to wiadomo, że wpływ takich rodziców na dzieci i ich rozwój jest długotrwały i bardzo głęboki. Wpływa na wiele aspektów- emocjonalne, społeczne, behawioralne. Efekt to niska samoocena, lęk, depresja, zaburzenia różne, w tym zaburzenia osobowości (jak u mnie). To kompleks niższości, problemy z zaufaniem, wiarą w siebie i swoje możliwości. Bycie ofiarą manipulacji, brak nauki regulowania w zdrowy sposób emocji bardzo ograniczają potencjał nawet DOROSŁEGO DZIECKA, ono nie wierzy i nie zna niczego innego. Ma poprzesuwane granice, myśli, że to w czym wzrasta jest normalne. Często towarzyszy mu poczucie winy, poczucie wstydu. Jest nie pewien swojej wartości, przekonań, celów. Nieświadomie często sami powtarzają wadliwe schematy swoich rodziców. Szkodliwe wzorce są w nas głęboko zakorzenione przecież. Potrzeba dużo siły i samozaparcia by z tego wyjść. Czy to był rodzic despota, czy krytykujący, czy manipulujący, czy niedostępny emocjonalnie, czy były uzależnienia- to są tak głębokie rany i wypranie z poczucia godności i wartości w swoich oczach, że niestety ale ... tkwią w tym nawet jako dorośli.

Cieszę się, że udało Ci się wyrwać z patologii, że wzrosłeś, uwierzyłeś w siebie i porzuciłeś wadliwe schematy.
Ja nie pochodzę z "wesołego i kochającego domu" i borykam się z czym się borykam. Byłam kiedyś na terapii przerabiać swoją matkę i lata mówiłam, że ją "przerobiłam" a teraz widzę, że nie.

A co do nienawiści- niby nie powinno dzielić się uczuć i emocji na pozytywne i negatywne bo wszystkie są ludzkie. Ale, czy z nienawiści może przyjść coś wzmacniającego, wzrastającego i twórczego? Skoro nie ma miejsca na dobro, na wybaczenie i zrozumienie? Naszych rodziców też kiedyś ktoś skrzywdził . Oni też nie potrafili inaczej. Nie muszą być do szpiku kości źli, po prostu nie zaznali sami miłości, ciepła, dobra, bezpieczeństwa, byli programowani i hodowani i przerzucili to na nas. We mnie jakaś część wybaczyła matce to, co zrobiła mi w dzieciństwie ze względu na ten aspekt, że jej też nikt nie kochał, ale druga część mnie- to wewnętrzne dziecko- wciąż chciałoby być przez nią przytulone.

3

Odp: Miłość do okrutnego rodzica

Czasami jest tak ze dla spokoju sumienia chcemy spelnic ostatnia posluge/obowiazek wobec zmarlej osoby zwlaszcza bliskiej dlatego jest pogrzeb kwiaty pominiki modlitwy itp nawet u osob ktore zle nas traktowaly. U tej corki moglo to byc na zasadzie "odbebnie swoj obowiazek kupie pomnik i mam spokoj ". Niekoniecznie moze sie to wiazac z milosci do rodzica a predzej z tym zeby uspokoic wlasne sumienie

4

Odp: Miłość do okrutnego rodzica

Witam w "klubie"

U mnie? Tata alkoholik, który zdradzał mamę. Do tego prowadził bardzo luźne życie, dużo imprez, kochanek i praca dorywcza. Awantury oczywiście też były. Mama bardzo się starała Nas wychować, zapewnić coś, oczywiście utrzymywała Nas sama. Mamę mam kochaną, tata nie żyje. Tacie wszystko wybaczyłam, było dużo dobrych chwil i to te wolę pamiętać.  Może mi łatwo jest pójść dalej, ponieważ taty już nie mam i nie musze z tym żyć. Niby na terapii byłam, ale zawsze będę DDA. Zawsze będę mieć tą baterię do naładowania.
Wiesz, staram się skupić na teraźniejszości, a nie na przeszłości. Ponieważ to teraźniejszość ma wpływ na moja przyszłość. Gdybym skupiała się na przeszłości to pewnie bym nie mogła spać  wink

Odpowiadając na Twoje pytanie, sądzę, że każde dziecko pragnie miłości rodzica, stąd takie trochę wyparcie tego co złe. Każde dziecko ma nadzieję...

5

Odp: Miłość do okrutnego rodzica

Myślę, że każdy człowiek potrzebuje najbliższych, kogoś, do kogo należy, swojego miejsca na ziemi. Te dzieci poza domem rodzinnym nie mają innego, lepszego świata. Łapią te lepsze okresy, miłe chwile w życiowym dramacie, jakieś radosne momenty,  i starają się czerpać z nich okruchy szczęścia.


Relacje z alkoholikami też bywają różne, tak jak różni bywają alkoholicy. Jedni będą agresywni i sadystyczni, inni zamykają się w sobie krzywdząc dzieci brakiem opieki i niszcząc materialną sytuację rodzinną. Ci drudzy są lepiej przyjmowani, postrzegani jako osoby słabe, ofiary swojej choroby i  szybciej są im wybaczone winy.

Alkoholicy z jednej strony krzywdzą, a z drugiej  swoją bezradnością potrafią wywołać opiekuńczość u  dzieci. Wtedy często dziecko staje się matką swojej matki albo ojcem swojego ojca.

6

Odp: Miłość do okrutnego rodzica

To się chyba nazywa parentyfikacja, tak częsta w sytuacjach, kiedy w domu jest alkohol.

Google mowi, że Badania potwierdzają, że w rodzinach, w których występuje uzależnienie od alkoholu czy narkotyków, parentyfikacja występuje częściej niż w innych. Ryzyko parentyfikacji jest przy tym większe, gdy matka jest osobą pijącą

Odp: Miłość do okrutnego rodzica
Szeptuch napisał/a:

nienawiści, że jest to normalne uczucie, jak każde inne.

Nie jest takie samo, nie w tym jak na nas działa.
To jest uczucie z gatunku tych, które informują o niezaspokojonych potrzebach i jeśli w nim tkwić, będzie obniżać komfort życia.
Nienawidząc, wlewamy w siebie truciznę. Piszę o świadomym wchodzeniu w tę emocję, utrzymywaniu jej.
Podobnie jak z gniewem, zazdrością, zawiścią, odrazą, wstrętem, lękiem, itp.

Dobrą i zdrową praktyką jest świadome wzbudzanie w sobie i przebywanie w emocjach z drugiej skali, jak np. entuzjazm, ufność, spokój, radość,  nadzieja, szczęście, lekkość.

Żeby tak mogło się stać, potrzebne jest pozbycie się bagażu emocji destrukcyjnie działających.

Czyli, wybaczanie ma sens.
A jeśli przy tym ktoś chce brać na barki towarzystwo czy utrzymanie takiej osoby, jego decyzja. Pewnie wiele rzeczy się za tym kryje i nie da się generalizować. Czasem to będzie uwikłanie, uzależnienie emocjonalne, czy nieswiadomy schemat, a czasem np. pójście za przekonaniami.
Nie da się tego jednoznacznie oceniać.

8

Odp: Miłość do okrutnego rodzica

Agnes, w przypadku tych dwóch osób, tej córki i tego chłopaka , mamy do czynienia ze zwyrodnialcami, nie z tymi którzy mają dzieci w dupie bo wóda. Naprawdę interweniowałem w wielu instytucjach, bo mi, gdy ja byłem w potrzebie, nikt nie pomógł. Więc naprawdę znam sprawy dobrze.

Najbardziej nie mogłem zrozumieć tego chłopaka, skończył szkołę policyjna, został tym policjantem, mógł zamieszkać w dowolnym mieście, stać by go było na wynajem, a wrócił do tego chlewu który nazywa domem, mało tego,przez okres szkoły policyjnej, regularnie wysyłał temu ojcu pieniądze, bo poza pracami dorywczymi, na które już powoli nie ma sił z powodu zniszczenia organizmu przez alkohol, ten ludzki śmieć nie ma żadnego źródła dochodu.

I autentyczne zrobiło mi się smutno, bo jaką przyszłość ma ten chłopak?
Przecież żadna kobieta nie zgodzi się mieszkać z nim ,mają pod dachem tamtego śmiecia.
Dodatkowo dochodzą kwestie finansowe, on przecież będzie w pełni na jego utrzymaniu. Jak tu próbować sobie ułożyć przyszłość kiedy masz do wyboru albo siedzieć pod jednym dachem z odpadem społecznym, albo zabiorą go do dpsu, i każą mu płacić z 4k

9

Odp: Miłość do okrutnego rodzica
RozrabiakaWmalinowymGaju napisał/a:
Szeptuch napisał/a:

nienawiści, że jest to normalne uczucie, jak każde inne.

Nie jest takie samo, nie w tym jak na nas działa.
To jest uczucie z gatunku tych, które informują o niezaspokojonych potrzebach i jeśli w nim tkwić, będzie obniżać komfort życia.
Nienawidząc, wlewamy w siebie truciznę. Piszę o świadomym wchodzeniu w tę emocję, utrzymywaniu jej.
Podobnie jak z gniewem, zazdrością, zawiścią, odrazą, wstrętem, lękiem, itp.

Dobrą i zdrową praktyką jest świadome wzbudzanie w sobie i przebywanie w emocjach z drugiej skali, jak np. entuzjazm, ufność, spokój, radość,  nadzieja, szczęście, lekkość.

Żeby tak mogło się stać, potrzebne jest pozbycie się bagażu emocji destrukcyjnie działających.

Czyli, wybaczanie ma sens.
A jeśli przy tym ktoś chce brać na barki towarzystwo czy utrzymanie takiej osoby, jego decyzja. Pewnie wiele rzeczy się za tym kryje i nie da się generalizować. Czasem to będzie uwikłanie, uzależnienie emocjonalne, czy nieswiadomy schemat, a czasem np. pójście za przekonaniami.
Nie da się tego jednoznacznie oceniać.

Zgadzam się z taką opinią.
Warto wybaczyć dla siebie, choć nie każdy pewnie potrafi.

10

Odp: Miłość do okrutnego rodzica

Syndrom sztokholmski, manipulacja, poczucie wstydu

11

Odp: Miłość do okrutnego rodzica

To są tak trudne przypadki, że trudno coś jednoznacznego napisać. Ogólnie świat nie jest sprawiedliwy. Taki jak byśmy chcieli.

12

Odp: Miłość do okrutnego rodzica

Mój kolega pracuje jako wychowawca w domu dziecka i mówi że tam wszystkie dzieci marzą o powrocie do patologicznych rodziców.
Nie znają innych rodziców, innego życia, więc lepsza zła matka niż żadna matka.

Ostatnio miałam też rozmowę z psim behawiorystą i u psów jest podobnie. Te psy na łańcuchach, o ile mają jedzenie i ciepłą budę, nie powinny być odbierane właścicielowi, bo pies tego właściciela kocha i o wiele bardziej przeżyje zabranie go do schroniska niż pozostawienie przy tej budzie do końca jego dni.
Zresztą nawet bite zwierzęta nadal kochają swoich właścicieli.

13 Ostatnio edytowany przez New Me (2024-11-07 11:30:58)

Odp: Miłość do okrutnego rodzica
madoja napisał/a:

Mój kolega pracuje jako wychowawca w domu dziecka i mówi że tam wszystkie dzieci marzą o powrocie do patologicznych rodziców.
Nie znają innych rodziców, innego życia, więc lepsza zła matka niż żadna matka.

Ostatnio miałam też rozmowę z psim behawiorystą i u psów jest podobnie. Te psy na łańcuchach, o ile mają jedzenie i ciepłą budę, nie powinny być odbierane właścicielowi, bo pies tego właściciela kocha i o wiele bardziej przeżyje zabranie go do schroniska niż pozostawienie przy tej budzie do końca jego dni.
Zresztą nawet bite zwierzęta nadal kochają swoich właścicieli.

Ja sie spotykam z odwrotnoscia tego co piszesz jedna moja kolezanka mowi wprost "ze nienawidzi ojca za to ze ja bil w dziecinstwie" kontakt ma tylko z matka i babka. Lata temu moja szkolna kolezanka ktora miala surowych rodzicow juz w wieku nastoletnim uciekala z domu i odliczala dni do 18 stki zeby sie spakowac i isc w swiat. A kilka zle traktowanych zwierzat zagryzlo wlascicieli

14

Odp: Miłość do okrutnego rodzica

Jeśli takie dzieci w swoim życiu potem już nikogo nie spotkają to ciężko się dziwić, że ciągnie ich do rodziców. Nie wiem, jak bardzo zwyrodniale musi się taki rodzic zachować, aby dziecko całkowicie się od niego odcięło. Znam tylko jeden przypadek z drugiej ręki, gdzie młody chłopak wyszedł na prostą dzięki opiekunom i wychowawcom ze szkoły i całkowicie zerwał kontakt z pijącą rodziną. Właściwie to się ich wyrzekł.

15

Odp: Miłość do okrutnego rodzica
bagienni_k napisał/a:

Jeśli takie dzieci w swoim życiu potem już nikogo nie spotkają to ciężko się dziwić, że ciągnie ich do rodziców. Nie wiem, jak bardzo zwyrodniale musi się taki rodzic zachować, aby dziecko całkowicie się od niego odcięło. Znam tylko jeden przypadek z drugiej ręki, gdzie młody chłopak wyszedł na prostą dzięki opiekunom i wychowawcom ze szkoły i całkowicie zerwał kontakt z pijącą rodziną. Właściwie to się ich wyrzekł.

Czasami tak trzeba. Dzieki temu ma teraz pewnie normalne zycie

16 Ostatnio edytowany przez Samba (2024-11-07 17:01:28)

Odp: Miłość do okrutnego rodzica
Szeptuch napisał/a:

Pomimo tego piekła co to dziecko przeżyło, teraz już jako dorosła kobieta 20 lat, wybudowała wyjebane w kosmos pomnik temu ojcu( mimo że pracuje w sklepie więc dużo nie zarabia , a pomnik z 20k)  dba o niego itp

Druga sytuacja która się aktualnie rozgrywa, to chłopak którego matka poszła w długą, a ojciec alkoholik i nieudacznik zajmował się nim sam, gdy ten skończył 15 lat, tu również podejmowałem interwencje, nie raz i nie dwa jadł u nas obiad czy nocował. Tera skończył szkołę i został policjantem, i dalej mieszka z tym ojcem degeneratem i go utrzymuje, i najprawdopodobniej będzie musiał utrzymywać do końca życia.

Jesteście mi w stanie odpowiedzieć dlaczego?
Dlaczego oni to sobie robią?


Być może dziewczyna pochodzi z rodziny o mentalu pt. wszystko na pokaz. Tzn. że wyznacznikiem szczęścia czy poczucia zadowolenia i satysfakcji  nie jest to, jakim się jest, nie jest także to, co się robi, a to, co się ma i to musi być wtedy na pokaz. Żeby "innym oko zbielało" jak to mawiano w starszym pokoleniu.

Co do chłopaka, to być może ich relacja nie jest czarno-biała.


Mam w dalszej rodzinie kuzynów DDA, ale oni dość szybko usamodzielnili się zostawiając ojca.

17

Odp: Miłość do okrutnego rodzica
madoja napisał/a:

Mój kolega pracuje jako wychowawca w domu dziecka i mówi że tam wszystkie dzieci marzą o powrocie do patologicznych rodziców.
Nie znają innych rodziców, innego życia, więc lepsza zła matka niż żadna matka.

Ostatnio miałam też rozmowę z psim behawiorystą i u psów jest podobnie. Te psy na łańcuchach, o ile mają jedzenie i ciepłą budę, nie powinny być odbierane właścicielowi, bo pies tego właściciela kocha i o wiele bardziej przeżyje zabranie go do schroniska niż pozostawienie przy tej budzie do końca jego dni.
Zresztą nawet bite zwierzęta nadal kochają swoich właścicieli.

Myślę, że nigdy w pełni nie da się zasklepić pustki po rodzicu. Czy to nieobecnym fizycznie, czy nieobecnym emocjonalnie, toksycznym, uzależnionym, no kurcze jakimkolwiek dysfunkcyjnym. To już są podstawowe braki w pierwszych latach życia, a jak wiadomo pierwsze 3 lata życia rzutują na całą resztę. Brak poczucia bezpieczeństwa, naturalna chęć współgrania z rodzicami jako tymi których obdarowalismy zaufaniem... to jest ogromny ciężar do przepracowania, a wiadomo jak to z przepracowywaniem problemów jest, jedni próbują, czasem wychodzi, a drudzy pluskają się w gównie całe życie. Ale brak np. Matki, czy ojca jest nie do odrobienia. Zawsze będą niekompletne puzzle.

18

Odp: Miłość do okrutnego rodzica
Szeptuch napisał/a:

Sam pochodzę z patologi, uciekłem po maturze na studia od tamtego czasu, a mam 38 lat tych degeneratów nie widziałem.
Terapia, moze wyjątkowo dobra, i wieloletnia, nauczyła mnie że mam prawo do nienawiści, że jest to normalne uczucie, jak każde inne.

Szeptuch, sam sobie odpowiedziałeś. Ciebie wieloletnia terapia nauczyła czegoś. Ktoś ci pomógł coś sobie uświadomić. Pokazał z innej strony. Jaki byś był bez tego kogoś i rozmów z nim? Ile trwało, zanim doszedłeś do momentu "tak, mam prawo do nienawiści"?
Z nienawiścią, tak przy okazji tematu pato-dzieciństwa, to problem jest taki, że ona wiąże. Tak samo silnie jak miłość, albo i bardziej. Póki kogoś nienawidzę, póty ten ktoś jest stale jakoś tam obecny w moim życiu. I to nie w charakterze wyblakłego filmu, co to leży w archiwum i mogę go oglądać nie czując emocji, bo znany i do spodu nudny.


R_ita2 napisał/a:

A co do nienawiści- niby nie powinno dzielić się uczuć i emocji na pozytywne i negatywne bo wszystkie są ludzkie. Ale, czy z nienawiści może przyjść coś wzmacniającego, wzrastającego i twórczego? Skoro nie ma miejsca na dobro, na wybaczenie i zrozumienie? Naszych rodziców też kiedyś ktoś skrzywdził . Oni też nie potrafili inaczej. Nie muszą być do szpiku kości źli, po prostu nie zaznali sami miłości, ciepła, dobra, bezpieczeństwa, byli programowani i hodowani i przerzucili to na nas. We mnie jakaś część wybaczyła matce to, co zrobiła mi w dzieciństwie ze względu na ten aspekt, że jej też nikt nie kochał, ale druga część mnie- to wewnętrzne dziecko- wciąż chciałoby być przez nią przytulone.

Zależy Rito, co uznasz za emocje pozytywne i negatywne. Powiedzmy, że pozytywne są miłe i lubimy je odczuwać. Negatywne są niemiłe i nie lubimy. Jedne i drugie informują o tym, czy wszystko wokół jest OK czy nie-OK.
Jeśli czujesz silną nienawiść to informacja "jest bardzo nie-OK". Czy to może być twórcze? Poniekąd może, na przykład spowoduje natychmiastową ewakuację, bo silnie działa. Ewakuacja zaś może być zwykłym ratowaniem siebie przed destrukcyjnym działaniem osoby, do której czujemy nienawiść.
Wybaczenie, tak w psychologii, rożnie jest definiowane. Jak dla mnie jest procesem i w którymś momencie pojawia się niejako samoistnie, przy okazji, mówiąc żargonem, przepracowywania różnych spraw. Twoje wewnętrzne dziecko chyba jeszcze nie jest gotowe na wybaczenie, protestuje. Jeszcze "potrzebuje mamusi". Proces trwa.

19

Odp: Miłość do okrutnego rodzica

Wiesz co, latami myślałam że przepracowałam matkę, ale kiedy zobaczyłam ją we mnie i swoim postępowaniu wszystko wróciło. Może nie tyle jej potrzebuje, co potrzebuje konfrontacji z tym co po niej mam.

Pozwolę sobie zacytować coś o emocjach/uczuciach w kontekście pozytywnych/negatywnych, a mianowicie Podział na emocje pozytywne i negatywne nie sprawdza się.pozorna radość może występować ponieważ smutek jest niemożliwy do wytrzymania, złość może być wskaźnikiem naszych granic, a gniew pomaga bronić nam swój świat wewnętrzny. Stąd nie sama jakość emocji, ale kontekst, w którym występują – ma znaczenie. dość zawiłe ale ja nie lubię tego podziału bo my- ulegając kultowi tego by było super, ładnie i wesoło UNIKAMY  tego co takie nie jest. Blokujemy to w sobie, uciekamy od tego a w ten sposób UNIKAMY samych siebie i prawdy o sobie.
Na przykladach:

1. Czuje złość. To pozytywne czy negatywne? Zależy w co to przekuje. Znowu coś mi nie wyszło, jestem zła i rozczarowana sobą. Mam się w tym zakopać czy wycisnąć naukę ile się da? Jeśli wycisnę naukę to to było pozytywne, przynajmniej tego efekt.

2. Czuje zazdrość. Ktoś jest w czymś lepszy, mądrzejszy, osiągnął sukces. Mam się zakopać w zazdrości czy zawziąć, przeanalizować skąd ona się bierze, poznać siebie lepiej i poprawić w życiu to co mi nie wychodzi?

Rozumiesz co chce ukazać? Plynna jest granica miedzy tym co pozytywne a negatywne bo to OD NAS ZALEZY co zrobimy z daną emocją. Ja pójdę tropem że nienawisc nie jest twórcza i nic dobrego nie przynosi.

20

Odp: Miłość do okrutnego rodzica

Do konfrontacji w jakiś sposób matka jest potrzebna. Coś po niej masz i nie chcesz tego czegoś - bez matki jako punktu odniesienia nie pójdzie. Nadal jest obecna.
Osobiście to dzielenie na pozytywne i negatywne emocje uważam za niespecjalnie sensowne. Zbyt blisko dualizmu dobro/zło, a to nie ułatwia. Czuję coś to czuję.
Bez oceniania. Traktuję to raczej jak informację do obróbki. W toku obrabiana mogą wyjść rożne rzeczy, czasem zaskakujące. Zakopywanie się w jakiejś emocji to raczej bez sensu. Dojście skąd ona bywa twórcze.

Czuję złość. Coś jest nie-OK. Co? a diabli wiedza czasem. Ja nie bywam sobą rozczarowana akurat. Znowu coś mi nie wyszło? A co? czy na pewno mnie? Czy to w ogóle miało sens zaczynać, to , co nie wyszło? A może znowu usiłowałam zrobić coś, co czyimś zdaniem "powinnam" choć jak się bliżej przyjrzeć wcale tego nie chciałam zrobić? Ja jestem sobą rozczarowana czy może rozczarowany jest "ktoś", kto mnie chce w jakieś ramki wtłoczyć i po swojemu ukształtować? Albo jakiś "świat" mi coś udatnie wmawia?
Te "albo" można długo mnożyć...
Zazdrości nie znam osobiście. Ostatni raz w życiu zazdrościłam koleżance w szkole podstawowej,  o ile pamiętam super- gumki do ścierania.

Nienawiść nie jest twórcza, ale ją czujesz.  To co, wepchniesz pod dywan i przekonasz samą siebie, że nie czujesz? Uznasz, że jest motorem do zrobienia czegoś? Jako napęd jest o tyle dobra, ze silna. Ryzyko - można używając jej jako napędu zrobić wielkim wysiłkiem coś, czego się wcale nie chciało, tak naprawdę.

21

Odp: Miłość do okrutnego rodzica

Ale fajnie mi odpowiedziałaś, uzewnętrzniając się, i odnosząc do konkretów, dziękuję. Fajnie, że rozumiemy się w kwestii że podział na "pozytywne I negatywne" nie do końca ma sens.

Co do zazdrosci- to nas łączy bo nie jest mi to uczucie znane od lat. Mimo wszystkich problemów ze sobą [zaburzenia osobowości, zaburzenia schizoafektywne i jeszcze inne cuda w wypiscie że szpitala] to uważam że totalnie się akceptuje wizualnie/charakternie. No teraz mam duzy kryzys w życiu że względu na postępowanie,  ale nie znam myśli "ona jest ladniejsza", "ona jest mądrzejsza", "ona osiągnęła wiecej", "ona ma lepsze zycie" wiec bede ją ciągnąć w dół. Nie ma we mnie PORÓWNYWANIA SIĘ, które doprowadza do zazdrości. Ale podałam ten przykład bo jest jak najbardziej ludzki. Żyjemy w jakiejś chorej rywalizacji i wielu ludzi goni za niskimi pobudkami, porównuje się a to prowadzi do zazdrości.

Nienawiść czujemy I nie można jej zamiatać pod dywan bo jest skladową nas skoro wystepuje. Dlatego w pierwszym poście napisałam o wybaczaniu, o niepielęgnowaniu tego, ale.... dalej, to ludzkie odczucie. Prymitywne, pierwotne ale ludzkie. Czy można je przekuć na coś dobrego? Masz pomysł?

22

Odp: Miłość do okrutnego rodzica

To prawda. Żyjemy w chorym, beznadziejnym świecie. Ludziom, w większości przypadków, również nieźle odbiło. Jeden ważniejszy, mądrzejszy, lepszy, silniejszy od drugiego. Mało co od tej ważności nie poprzewracają się. Dawne wartości straciły na znaczeniu, uległy znacznej dewaluacji. A zazdrość, była i będzie. Ja, podobnie, jak większość powyżej, także nigdy jej nie czułem. Zresztą uważałem to konkretne uczucie jako przejaw słabości, niskiej samooceny.
Pozytywne i negatywne emocje? Wiele już zostało powiedziane powyżej. Rita, spytałaś, czy można nienawiść przekuć na coś innego. Jedni powiedzieliby, że i owszem. Np. nienawiść do innego kraju, narodowości zostałaby określona mianem patriotyzmu. Jednakże nie o to chodzi w Twoim pytaniu. Myślę, że jeśli dojdziemy do źródła nienawiści to będziemy w stanie przekształcić je przynajmniej w neutralne uczucie, które nie będzie już w stanie szkodzić.
Wszystko także zależy od tego co wynosimy z rodzinnego domu. Z czasem okazuje się, że wielu rzeczy musimy uczyć się na nowo. Inne znów powinniśmy przekształcać w coś bardziej pozytywnego. Zresztą, uczymy się przez całe nasze życie. Na tym zresztą polega nasz rozwój. Postępująca coraz szybciej życiowa ewolucja wymusza na nas takie a nie inne zachowania czy postępowania.
Dobrze, że są jeszcze ludzie, da których życiowe wartości mają ogromne znaczenie. Ich credo  jest bardzo racjonalne i pragmatyczne. Jest ich niewielu, ale najważniejsze, że są wśród nas. Zawsze to jakieś światełko w tunelu, światełko nadziei.

23 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2024-11-09 17:38:05)

Odp: Miłość do okrutnego rodzica

Nie rozumiem, jak można pielęgnować w sobie nienawiść do kogokolwiek, tak personalnie. Można nienawidzić wroga gdy się jest na wojnie, ale czlowieka jako jednostki?

Ja swoich rodziców nie nienawidzę, w sumie to im wspólczuję zmarnowanego życia, ich życia. Wiele razy uciekałam z domu, albo właściwie z tego co domem trudno było nazwać, spanie na stercie brudnych szmat i ciagle pijanego ojca, bicie i ciąłe awantury. Pierwszy raz uciekłam gdy miałam 6 lat smile Ubzdurałam sobie, że mogę tak żyć, na wiecznej ucieczce, spiąc na ławce w małej dworcowej sali, bo było tam niespodziewanie ciepło. Co ja sobie myślałam? Tak naprawdę już dziś dobrze nie pamiętam. smile
Moją wielką ucieczkę przerwała policja, zwinęli mnie drugiej nocy i zniszczyli skubańcy moje wielkie marzenie o wolności big_smile
Wkrótce wylądowałam w rodzinie zastępczej a potem kolejnej i kolejnej, bo byłam diabelnie niepokorna i dawałam wszystkim dobrze popalić. No, może jedna była przeze mnie akceptowana, ale wkrótce ta kobieta, ciocia Wiesia, cięzko zachorowała bo miala już swoje lata i skończyłam w domu dziecka.

Mama miała chyba depresję, z tego co dziś wiem o życiu mogę tak podejrzewać. Nie wiem, bo oboje nie żyją i Matka i Ojciec. Mam nawet mnie odwiedziła raz czy dwa w domu dziecka, przywiozła mi tabliczkę czekolady i rajstopy, a raz chyba czapkę i szalik. Nie pytałam jej czy mnie zabierze do domu, bo już wtedy wiedziałam, że to niemożliwe. To nie było domem, więc nie miała mnie gdzie zabrać. Zmarła młodo, na raka, ojciec z resztą też.  Też postawiłam im pomnik jak napisał Szeptuch big_smile Czasem nawet jadę na ten grób zapalić im świeczkę i położyć kwiaty, czasem raz w roku, czasem dwa, a czasem wcale, zależy jak mi po drodze jest w życiu.
Jednak nie czuję do nich nienawiści.. Choć życie mnie nie rozpieszczało i dzieciństwo raczej miałam mało filmowe. 

Dziś jestem szczęsliwa, nie mam żadnych problemów w kontaktach z ludzmi, choć dobieram sobie przyjaciól bardzo starannie i nie każdy może nim zostać. Mam wspaniałą córkę, dobre życie, pracę , jestem w dobrym stabilnym związku i nie cierpię biedy, co zawdzięczam tylko sobie. Czasem myślę, że gdyby życie mnie inaczej potraktowalo i tak wiele nie nauczyło w dzieciństwie i młodości, to nie doszlabym w życiu tak daleko jak jestem dzisiaj.

Mnie się udalo przekuć tę całą swoją przeszlość w coś pozytywnego.

Nie, nie czuję nienawiści do rodziców.

24

Odp: Miłość do okrutnego rodzica

Rita
Nienawiść czujemy i nie można jej zamiatać pod dywan? Od strony praktycznej jest to możliwe. Czy sensowne to inna rzecz. Ale możliwe jest, może nie pod dywan ale do jakiejś piwnicy, zamkniemy i udajemy że nie ma. Przy założeniu że jednak nie wpychamy do piwnicy ewentualnie otwieramy piwnicę celem uprzątnięcia nienawiści wpychanej tam wcześniej pozostaje pytanie co z nią zrobić. Pisałaś o terapii, no to są liczne sposoby by ją uwolnić w terapii tak zwanych warunkach bezpiecznych, żeby się zwyczajnie wypaliła. Można o niej pisać, mówić, wyrażać tak zwanym kanałem motorycznym, odgrywać scenki w warunkach warsztatów pracy z emocjami, sporo tego jest. Osobiście jestem raczej w opcji "niech się wypali" niż "przekuję na coś innego".

Żyjemy w czasach jakie są, innych nie mamy do wyboru. Ja mam pełną świadomość, że takie rzeczy jak niskie pobudki czy chora rywalizacja to nie jest żaden współczesny wynalazek, teraz może z uwagi na przepływ informacji więcej tych informacji do nas dociera, to może dawać fałszywe przekonanie, że "kiedyś było lepiej". Moim zdaniem nie było. Było inaczej. Oraz - tak samo. Odrobina studiów historyczno-kulturowych pozwala zauważyć, że na odcinku wad i ułomności ludzkich raczej nihil novi niż cokolwiek innego. A jeśli już, to bym powiedziała że teraz jest miejscami może ciut jakby lepiej:)

Salomonka, życie z tego co piszesz to miałaś zdecydowanie filmowe. Ambitna obyczajówka z happy-endem. Trudno jest zrozumieć kogoś jeśli samemu się czegoś nie czuło. Pielęgnowanie nienawiści nie jest tym samym co jej odczuwanie. Nie rozumiesz, jak można czuć nienawiść do kogokolwiek, tak personalnie? A normalnie można. Wystarczy, że byłaś we władzy takiego człowieka i on odpowiednio solidnie cię skrzywdził.  Gwałt na przykład. Masz konkretnego sprawcę sztuk jedna. Powód też masz.

25

Odp: Miłość do okrutnego rodzica
Muqin napisał/a:

Gwałt na przykład. Masz konkretnego sprawcę sztuk jedna. Powód też masz.

Muqin, ja nic z tego gwałtu nie pamiętam. Dostałam tak porządnie czymś twardym w glowę, że film mi się urwał. Gdyby nie późniejsze sprawy sądowe, latami "odgrzewanie kotleta" przez policję, pobyt w szpitalu gdzie wszyscy traktowali mnie jak zwierzątko w zoo i wzywanie na późniejsze rozprawy sądowe tego gościa, to w ogole bym niczego nie pamiętała. Miałam wtedy 12 lat. Wiele też po prostu wyparłam z pamięci ale to jest obrona psychiki czego inni nie rozumieją. Nie gniewaj się, ale ty też swoim wpisem może nieświadomie, ale jednak spowodowałaś, że musiałam pogrzebać w pamięci smile

26 Ostatnio edytowany przez Alessandro (2024-11-09 18:42:55)

Odp: Miłość do okrutnego rodzica

Nienawiść. Co z nią zrobimy, jak ją wykorzystamy albo jak ona nas wykorzysta, jak ją zniwelujemy albo pokonany? To wszystko zależy od nas, od naszego podejścia. Były sytuacje, że ofiary wielu psycholi czy nawet osoby, które przeżyły koszmar wojny, przebaczyły swoim oprawcom. Często wynikało to z przyczyn stricte religijnych. Wiara, to ona trzyma nas przy życiu. I nie chodzi mi tylko o wiarę w w Boga czy inną nadnaturalną Siłę. To może być również wiara w ludzi, miłość, wartości (wiara pozytywna) bądź też wiara w siłę pieniądza, potęgę władzy, diabła czy innych podobnych do niego (wiara negatywna).
Ilu ludzi tyle poglądów.
Jedno jest pewne mówiąc o nienawiści. To koło napędowe, które w zależności od sytuacji, może bardzo mocno rozpędzić się albo też wytracać swoją prędkość. Nie ma jednego przepisu na rozwiązanie problemu. Nie można przy tym zapominać o źródle naszej nienawiści. Najlepszym rozwiązaniem byłoby jego ustalenie lub głębsze poznanie. Czas także robi swoje. Zresztą mówiąc o czasie to jednak jak okazuje się, jest to najlepszy lekarz i najlepsze lekarstwo na wszystkie bolączki, problemy, wątpliwości...

27

Odp: Miłość do okrutnego rodzica

Salomonka, w ogóle nie miałam pojęcia, że jesteś ofiarą gwałtu, niby skąd.

Od niedawna tu pisuję. Taki mi się przykład wydał ogólnie prosty w kwestii skupienia nienawiści na jednostce. Sorki jeśli pojechałam po tym, co nie należy, naprawdę nie wiedziałam. Wyparcie bywa zbawienne, ale nie jest to coś, co da się wykonać decyzją własną czy siłą woli.

28

Odp: Miłość do okrutnego rodzica
Muqin napisał/a:

Salomonka, w ogóle nie miałam pojęcia, że jesteś ofiarą gwałtu, niby skąd.

.

Dziwne że nie wiedziałaś smile Żartuję.

Przecież to koronny argument męskiej, a jak się okazuje wcale też nie rzadko damskiej częsci "userów" tego forum, że nic nie wiem o życiu, nie powinnam zabierać glosu, bo jestem uprzedzona do płci męskiej i takie tam...

Na szczęscie skórę mam jak hipopotam:) A płeć męska w życiu mi w ogóle nie przeszkadza, nie wyobrażam sobie świata bez facetów smile Oni jednak do czegoś tam czasem się przydają big_smile

29

Odp: Miłość do okrutnego rodzica

Salomonka, jesteś klasycznym przykładem leczniczych właściwości czasu. Nie Ty jedna, takich osób jest wiele, bardzo wiele. Najważniejsze jest to, że teraz jesteś szczęśliwą i spełnioną kobietą. Wg słów Muqin "Ambitna obyczajówka z happy-endem". To świetny opis. Może kiedyś spiszesz swoje wspomnienia. Myślę, że byłby to prawdziwy bestseller. A jeśli jesteś przeciwnego zdania to zachowaj swoje wspomnienia, swoje życie wyłącznie dla siebie. To Twoje, tylko i wyłącznie, Twoje prawo autorskie.

30

Odp: Miłość do okrutnego rodzica
Alessandro napisał/a:

Salomonka, jesteś klasycznym przykładem leczniczych właściwości czasu. Nie Ty jedna, takich osób jest wiele, bardzo wiele. Najważniejsze jest to, że teraz jesteś szczęśliwą i spełnioną kobietą. Wg słów Muqin "Ambitna obyczajówka z happy-endem". To świetny opis. Może kiedyś spiszesz swoje wspomnienia. Myślę, że byłby to prawdziwy bestseller. A jeśli jesteś przeciwnego zdania to zachowaj swoje wspomnienia, swoje życie wyłącznie dla siebie. To Twoje, tylko i wyłącznie, Twoje prawo autorskie.

Oj tam, oj tam.. Nie muszę pisać książek mam wystarczająco dużo pieniędzy. Zamiast "babrać" się w przeszlości, wolę wylegiwać się na leżaku na plaży w ciepłym kurorcie.

Przeszłość? A kto by się nią zamartwiał. Liczy się tu i teraz, w końcu z każdym dniem zbliżamy się do swojego końca. Należy wykorzystać pozytywnie każdy dzień, każdą godzinę, każdą minutę. Nigdy nie wiadomo, czy dziś nie budzimy się po raz ostatni. Kochajmy i bądźmy kochani, do ostatniej minuty, choć nie wiem czy nie zabrzmialo to zbyt ostentacyjnie.

31 Ostatnio edytowany przez Alessandro (2024-11-09 19:06:22)

Odp: Miłość do okrutnego rodzica

Salomonka, dziękuję za słowa wsparcia smile To przyjemne uczucie wiedząc, że czasami do czegoś jestem przydatny big_smile big_smile póki co bez określonego terminu przydatności do spożycia big_smile big_smile

32

Odp: Miłość do okrutnego rodzica

Masz rację. Żyjmy tu i teraz. Jutro będzie nowy dzień z reszty naszego życia smile I nie brzmi to zbyt ostentacyjnie.

33

Odp: Miłość do okrutnego rodzica

Nie,nie zgodzę sie z opinia większości tutaj w temacie nienawiści.
Zanim znalazłem odpowiednia dla mnie terapeutka, to przerobiłem ich tuzin
Ja po wyprowadzce z domu na studia miałem tak silna fobie społeczna połączoną z nerwica, że w pierwszej pracy której sie chwyciłem aby przetrwać to posiłek na przerwie jadłem na zapleczu koło śmietników, bo nie byłem w stanie jeśc z ludźmi.
A co zabawne, z fobi nie wyciągnął mnie żaden specjalista tylko okoliczności życiowe, bo nie miałem wyboru, w koncu nie ma darmowych obiadów, i na nikogo nie mogłem liczyć.
Z nerwica zmagałem sie do póki nie trafiłem na odpowiedniego specjalista.
Który pomógł mi zrozumieć że mam prawo nienawidzić osoby które przypalały mnie papierosami, biły, potrafili w środku nocy, gdy spałem oblać mnie resztkami piwa, aby poszedł po wiecej , , okradały, bo jak ostatni głupek pieniądze ze sprzedaży jagód przyniosłem do domu, potem chowałem w lesie.

Z wybaczeniem swoim ofiara jest jak z pierdoleniem polityków o społecznym dialogu.
Cos takiego nie powinno mięć miejsca.
Nienawidząc nabywasz tez pewnych cech bardzo przydatnych w życiu, miedzy innymi bezwzględności, nie byłbym tu gdzie jestem zawodowo, gdybym nie umiał byc bezwzględny
Choc starałem sie zawsze aby nie byc okrutnym.

A jutro nie nadchodzi nigdy, zawsze jest dziś,

34

Odp: Miłość do okrutnego rodzica

Szeptuch, ciągle tkwisz w tej swojej nienawiści i ją pielęgnujesz. Nie ma już ludzi którzy cię bili, przypalali papierosami (do dziś mam blizny po takich przypaleniach), tamten świat świat się skończył, ale nie dla ciebie. Musisz mieć strasznie słabą psychikę, wspólczuję ci.

35

Odp: Miłość do okrutnego rodzica

Wybaczenia nie rowna sie obowiazek przybywania z takimi ludzmi. Mozna wybaczyc i zerwac wszystkie kontakty. Wybaczamy dla siebie a nie dla wrogow
Tak samo jest ze zdradami.  Mozna zdrade wybaczyc i rozstac sie na pokojowych warunkach ale nie trzeba ze zdrajca zyc.
Ja wszystkie zdrady ex wybaczylam dla siebie dla swojego spokoju sumienia. Nastepnie byl kop w dooopa i pa pa zegnam. Nie czuje nienawisci zycze wszystkim.jak najlepiej ale nie mam obowiazku zyc z tymi ludzmi

36

Odp: Miłość do okrutnego rodzica

Jeżeli mi powiesz ze twoje doświadczenia nie ukształtowały cie taka jaka jesteś, nie żyją gdzieś w tobie, to sie zaśmieje.
Nic nigdy sie nie kończy tak po prostu, blizny, w tym przypadku dosłownie, zostają na ciele i umyśle,
Ja nie wracam pamięcią do tych ludzi, jak mówiłem, od blisko 2 dekad nie mam pojęcia co sie z nimi dzieje, czy żyją w ogóle.
Wyjątkiem sa sytuacje jak opisałem powyżej, w których widzę inna linie czasowa swojego życia, swojej oosby
I rozumiem w tedy, że sa sytuacje ze nienawiść powinna wygrac z "miłoscia"

37

Odp: Miłość do okrutnego rodzica
Szeptuch napisał/a:

Jeżeli mi powiesz ze twoje doświadczenia nie ukształtowały cie taka jaka jesteś, nie żyją gdzieś w tobie, to sie zaśmieje.
Nic nigdy sie nie kończy tak po prostu, blizny, w tym przypadku dosłownie, zostają na ciele i umyśle,
Ja nie wracam pamięcią do tych ludzi, jak mówiłem, od blisko 2 dekad nie mam pojęcia co sie z nimi dzieje, czy żyją w ogóle.
Wyjątkiem sa sytuacje jak opisałem powyżej, w których widzę inna linie czasowa swojego życia, swojej oosby
I rozumiem w tedy, że sa sytuacje ze nienawiść powinna wygrac z "miłoscia"

No tak moi kochani zdrajcy sprawili ze coraz bardziej obrzydly mi zwiazki az w koncu obrzydly na zawsze wiec jakby nie bylo to masz racje ze wszystko moze zostac w umysle po roznych doswiadczeniach zyciowych. Natomiast ja nie czuje do nich ani do nikogo nienawisci. Niewiem co by sie musialo stac zebym kogos znienawidzila. Chyba by mi musieli pozabijac bliskie osoby. Jak chodzilam do gimnazjum to mi zawsze przez 3 lata grupa chlopakow dokuczala. Na szczescie mialam duzo kolezanek i kolegow wiec zawsze mialam jakies fajne towarzystwo. Natomiast ta grupka uwziela sie na mnie i innych uczniach i doslownie przez trzy lata nabawilam sie nerwicy nawet czasem bylam na wagarach zeby ich nie spotkac. Natomiast nie czuje do nich nienawisci. Wiem tylko ze jeden z nich ktory mi duzo dokuczal ma teraz ciezko chore niepelnosprawne dziecko i to byl ten ktory zawsze tez dokuczal takiej dziewczynce na wozku. Od tamtego czasu minelo wiele lat jak dla mnie nie ma sensu nienawidze kogos cale zycie. Czy te osoby jakos odczuja ze ich nienawidze? Czy beda miec przez to zniszczone zycie lub zdrowie? Oczywiscie ze NIE. Oni maja w d czy je kocham lubie czy nienawidze. Jedynie to ja sie bede meczyc z nienawiscia i nerwica.

38

Odp: Miłość do okrutnego rodzica
Szeptuch napisał/a:

Jeżeli mi powiesz ze twoje doświadczenia nie ukształtowały cie taka jaka jesteś, nie żyją gdzieś w tobie, to sie zaśmieje.
Nic nigdy sie nie kończy tak po prostu, blizny, w tym przypadku dosłownie, zostają na ciele i umyśle,
Ja nie wracam pamięcią do tych ludzi, jak mówiłem, od blisko 2 dekad nie mam pojęcia co sie z nimi dzieje, czy żyją w ogóle.
Wyjątkiem sa sytuacje jak opisałem powyżej, w których widzę inna linie czasowa swojego życia, swojej oosby
I rozumiem w tedy, że sa sytuacje ze nienawiść powinna wygrac z "miłoscia"

Nikt nie mówi o miłości, ale o zwyczajnym odpuszczeniu i zapomnieniu. Ty nie zapominasz, nie odpuszczasz i wciąż pozwalasz aby tamta przeszlość cię gryzła i zwyczajnie niszczyła cię po dziś dzień. Naprawdę chcesz tym ludziom pozwolić na to? Tamto nas ukszytałtowalo, ze mnie zrobiło trochę dziką kobietę, bo nie pozwolę się np. nikomu obcemu dotknąć, nawet poklepać po plecach. Przekonal się o tym kiedyś mój szef, który sobie na to pozwolił niby w imię pogratulowania mi w imieniu firmy i dostał fangę pod żebro smile Jestem nieufna wobec ludzi których dobrze nie znam, a na punkcie niezależności mam chyba małą obsesję smile

Jeśli msz podobnie, to rozumiem.

Tylko pozwól sobie nie na nienawiść, tylko na odpuszczenie, dla siebie, żeby o tym wszystkim nie myśleć. Tamto nie wróci, to było i się skończyło Szeptuch. Dzisiaj jesteś innym czlowiekiem, masz innych ludzi dookoła siebie i nareszcie możesz powiedzieć: To ja przeżyłem ale tylko pozwalam mojej pamięci na to, aby tam od czasu do czasu powróciła. Teraz ja decyduję kiedy to się odbędzie i na jakich zasadach. Wreszcie ja rozdaję karty w moim życiu.
Trzymaj się Szeptuch.

39

Odp: Miłość do okrutnego rodzica
Salomonka napisał/a:
Szeptuch napisał/a:

Jeżeli mi powiesz ze twoje doświadczenia nie ukształtowały cie taka jaka jesteś, nie żyją gdzieś w tobie, to sie zaśmieje.
Nic nigdy sie nie kończy tak po prostu, blizny, w tym przypadku dosłownie, zostają na ciele i umyśle,
Ja nie wracam pamięcią do tych ludzi, jak mówiłem, od blisko 2 dekad nie mam pojęcia co sie z nimi dzieje, czy żyją w ogóle.
Wyjątkiem sa sytuacje jak opisałem powyżej, w których widzę inna linie czasowa swojego życia, swojej oosby
I rozumiem w tedy, że sa sytuacje ze nienawiść powinna wygrac z "miłoscia"

Nikt nie mówi o miłości, ale o zwyczajnym odpuszczeniu i zapomnieniu. Ty nie zapominasz, nie odpuszczasz i wciąż pozwalasz aby tamta przeszlość cię gryzła i zwyczajnie niszczyła cię po dziś dzień. Naprawdę chcesz tym ludziom pozwolić na to? Tamto nas ukszytałtowalo, ze mnie zrobiło trochę dziką kobietę, bo nie pozwolę się np. nikomu obcemu dotknąć, nawet poklepać po plecach. Przekonal się o tym kiedyś mój szef, który sobie na to pozwolił niby w imię pogratulowania mi w imieniu firmy i dostał fangę pod żebro smile Jestem nieufna wobec ludzi których dobrze nie znam, a na punkcie niezależności mam chyba małą obsesję smile

Jeśli msz podobnie, to rozumiem.

Tylko pozwól sobie nie na nienawiść, tylko na odpuszczenie, dla siebie, żeby o tym wszystkim nie myśleć. Tamto nie wróci, to było i się skończyło Szeptuch. Dzisiaj jesteś innym czlowiekiem, masz innych ludzi dookoła siebie i nareszcie możesz powiedzieć: To ja przeżyłem ale tylko pozwalam mojej pamięci na to, aby tam od czasu do czasu powróciła. Teraz ja decyduję kiedy to się odbędzie i na jakich zasadach. Wreszcie ja rozdaję karty w moim życiu.
Trzymaj się Szeptuch.

Dokladnie. Ja dzieki swoim zdrajcom to jestem blizej Boga i mam nadzieje zostane zakonnica bo juz nie chce wiecej zwiazkow.

40

Odp: Miłość do okrutnego rodzica
Szeptuch napisał/a:

Z wybaczeniem swoim ofiara jest jak z pierdoleniem polityków o społecznym dialogu.
Cos takiego nie powinno mięć miejsca.
Nienawidząc nabywasz tez pewnych cech bardzo przydatnych w życiu, miedzy innymi bezwzględności, nie byłbym tu gdzie jestem zawodowo, gdybym nie umiał byc bezwzględny
Choc starałem sie zawsze aby nie byc okrutnym.

A jutro nie nadchodzi nigdy, zawsze jest dziś,

Wiesz, Szeptuch, słowo "wybaczenie" ma sporo definicji. Dla mnie to jest stan przyjemny, bo już mam wybór. Do przeszłości mogę wrócić pamięcią albo nie, jeśli wrócę to jest jak film, który zależnie od mojej decyzji ma "ścieżkę emocjonalną" lub też nie ma. Już tak jest. I ja to nazywam stanem wybaczenia. Samo mi się tak w którymś momencie zrobiło, ani o to nie walczyłam ani się nie starałam.   
I, moim skromnym zdaniem, wybaczenie nie powinno być ustawione jako cel do osiągania.
Ale Szeptuch, daj żyć, mnie się tak zrobiło jak zrobiło z tym wybaczeniem i co, mam się czuć winna, że za cholerę nienawiści już nie czuję? Był czas, że jak najbardziej czułam, ale minął.

41

Odp: Miłość do okrutnego rodzica

Nienawisc niszczy psychicznie sa na to nawet badania. Tych ludzi ktorych nienawidzisz ich to guzik obchodzi oni sobie zyja dalej a to Ty sie meczysz sam ze soba ze swoja nerwica.
Przebaczenie jest dla Ciebie a nie dla Twoich wrogow. Oni nawet nie musza wiedziec ze im przebaczyles-NIE musisz ich o tym informowac. Przebacz im w sercu dla swojego spokoju sumienia dla lepszego zdrowia psychicznego i tyle

42 Ostatnio edytowany przez R_ita2 (2024-11-10 11:51:48)

Odp: Miłość do okrutnego rodzica

Nienawiść jest normalną, ludzką emocją. Ale może być niebezpieczna. Jeśli brakuje nam samoświadomości, autorefleksji to może przynieść wiele zla- chęć odwetu, zemsty, wybuchów gniewu. Nakręca spirale zła. Przeczytałam mądre zdanie, mam świadomość że wyrywam je z kontekstu ale, cytuje: Nienawiść fałszywie nadmuchuje ego i sprawia, że człowiek czuje się lepszy i samozadowolony wobec rzeczy lub osoby, która jest znienawidzona, co skutkuje tylko większym bólem. czy Szeptucha to dotyczy? Czy przekuwa swoją nienawiść w spirale zła, chęć zemsty, poczucie lepszości? Chyba nie... chyba. Ale warto mieć na uwadze, że nienawiść też degraduje tkankę nerwową mózgu.

Dużo się mówi o "milosierdziu", "wybaczaniu". Ale jeśli ktoś nie chce to jego już wolna wola. Byle nie nakręcać wspomnianej juz spirali.

Nigdy nie czułam tego silnego pierwotnego uczucia/emocji jakim jest nienawiść więc ciężko mi się stawiać w czyjejś skórze i mówić co jest słuszne, a co nie. Mogę sobie dywagować, że zakończeniem procesu powinno być wybaczenie i odpuszczenie. Ale... co ja tam wiem skoro nie byłam w czyjej skórze.

PS mój mąż też był ofiarą ogromnej przemocy fizycznej i psychicznej. Był bity bo plakal, a plakal bo był bity, a był bity dopóki nie przestawał płakać bo "chłopcu nie przystoi". I wiele innych psychicznych katuszy. Ale pytając go o odczucia wobec ojca to oprócz chęci jego śmierci [co już się wydarzylo] był dalej strach i ojciec w głowie I w jego myślach typu "co ojciec by powiedzial/co ojciec by zrobil". Dopiero jego odejście go uwolniło. To tylko taka wrzutka, że ludzie różnie przerabiają problemy związane z byciem ofiarą przemocy.

43

Odp: Miłość do okrutnego rodzica
Szeptuch napisał/a:

Nie,nie zgodzę sie z opinia większości tutaj w temacie nienawiści.
Zanim znalazłem odpowiednia dla mnie terapeutka, to przerobiłem ich tuzin
Ja po wyprowadzce z domu na studia miałem tak silna fobie społeczna połączoną z nerwica, że w pierwszej pracy której sie chwyciłem aby przetrwać to posiłek na przerwie jadłem na zapleczu koło śmietników, bo nie byłem w stanie jeśc z ludźmi.
A co zabawne, z fobi nie wyciągnął mnie żaden specjalista tylko okoliczności życiowe, bo nie miałem wyboru, w koncu nie ma darmowych obiadów, i na nikogo nie mogłem liczyć.
Z nerwica zmagałem sie do póki nie trafiłem na odpowiedniego specjalista.
Który pomógł mi zrozumieć że mam prawo nienawidzić osoby które przypalały mnie papierosami, biły, potrafili w środku nocy, gdy spałem oblać mnie resztkami piwa, aby poszedł po wiecej , , okradały, bo jak ostatni głupek pieniądze ze sprzedaży jagód przyniosłem do domu, potem chowałem w lesie.

Z wybaczeniem swoim ofiara jest jak z pierdoleniem polityków o społecznym dialogu.
Cos takiego nie powinno mięć miejsca.
Nienawidząc nabywasz tez pewnych cech bardzo przydatnych w życiu, miedzy innymi bezwzględności, nie byłbym tu gdzie jestem zawodowo, gdybym nie umiał byc bezwzględny
Choc starałem sie zawsze aby nie byc okrutnym.

A jutro nie nadchodzi nigdy, zawsze jest dziś,

Posty [ 43 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » RELACJE Z PRZYJACIÓŁMI, RELACJE W RODZINIE » Miłość do okrutnego rodzica

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024