Jestem facetem, od razu zaznaczam. Wszedłem na to forum, żeby uzyskać głos ze strony kobiet. Proszę, nie wyśmiewajcie mnie.
Pokrótce o mnie: jako dziecko miałem trudną więź i trudną relacje z moją mamą. Usłyszałem niedawno, że to mogło rzutować na to, co odczuwam obecnie. I nie wiem, co o tym sądzić. Ciekawi mnie kobieca perspektywa.
Mam żonę, starsza ode mnie. Kochamy się. Czasem zastanawiam się jednak, czy moja miłość wygląda tak jak powinna. A konkretnie: czy wyrażam ją tak jak powinienem.
Potrafię osiągnąć spełnienie i szczęście tylko wtedy, gdy wszystko daje żonie. Gdy nie daję wszystkiego, to odczuwam poczucie winy. To nie tak, że żona tego ode mnie wymaga, wręcz przeciwnie. Po prostu ja tak odczuwam.
Zarabiam więcej od żony, znacznie więcej. Ilekroć dostaje wypłatę to przekazuje ją żonie prawie w całości. Gdy tego nie zrobię to czuję poczucie winy, naprawdę.
Żona mi mówi, że to nie jest normalne. Że to wyraz jakichś moich deficytów. Nie wiem, czy to może jakaś moja potrzeba zaimponowania żonie, która jest starsza ode mnie, że zapewniam jej bezpieczeństwo itd.
Wiecie, kiedy jestem najszczęśliwszy? Niekoniecznie gdy jest seks. Najszczęśliwszy jestem wtedy, gdy leżę w jej nogach, a ona mnie głaszcze po głowie i mówi, że wiele jej daje. Podobno jest jakaś asymetria między młodszym mężczyzną a starsza kobieta. Że wtedy zawsze taka kobieta jest dla mężczyzny autorytetem itd. Być może. Ja faktycznie na swoją żonę patrzę trochę mistycznie jakby.
I jakkolwiek wyda Wam się to śmieszne: nie odczuwam poczucia winy wtedy i tyko wtedy, gdy wszystko lub znacząco większość daje Jej. Dosłownie i w przenośni.
Jak Wy Panie to widzicie?