Cześć.
Miałem 2 tygodnie temu sytuację z dziewczyną. Znaliśmy się już jakiś czas z widzenia, zawsze te przywitania były ciepłe, dziewczyna lubiła mnie bardziej niż ja ją, zagadywała, zaczepiała etc. W końcu ja też zacząłem zwracać na nią uwagę, jest jeszcze dość młoda, ma 20 lat, ja 23. Zdobyłem jej numer, pisaliśmy 2 tygodnie i udało się wyjść na spotkanie. Spotkanie było dość krótkie, bo godzinne, z różnych powodów nie obfitowało w fajerwerki czy romantyczną relację, ale też nie było tragiczne. Po spotkaniu zainteresowanie dziewczyny jakby trochę spadło i niestety lekko spanikowałem, wspomniałem jej delikatnie nastepnego dnia, że chciałbym cos porozmawiać, ale może uda się jutro, następnego dnia zadzwoniłem, ale ona odpowiedziała, że nie może odebrać bo jest na spacerze. W końcu uznałem, że ma mnie po prostu gdzieś, ale dziwiło mnie to, bo nie spodziewałem się, że to spotkanie to będzie być albo nie być i po takim okresie wywróci wszystko do góry nogami. Dziewczyna gdy mnie zobaczyła nie chciała nawet na mnie patrzeć i ledwo odpowiedziała mi cześć. Dowiedziałem się na spotkaniu, że pochodzi z trudnej rodziny i sam już nie wiem. 95% osób powie, żeby ją odpuścić, tak jak to wyglądało przez ostatnie 2 tygodnie, ale raz na jakiś czas zapala mi się jakaś lampka, że może ona oczekiwała już czegoś wielkiego po tych 2 tygodniach, albo miała trudniejszy okres, a ja uznałem, że wzięła mnie za nudnego frajera i szkoda czasu. Teraz na chłodno uważam, że może ona po prostu uznała, że się nią bawię, nie chce nic poważnego, gdzie ja niektórych rzeczy typu uczucia, prezenty nie chciałem robić za szybko. Jest sens jakkolwiek to wskrzeszać, przypominać o sobie?