Dzień dobry. Temat już wałkowany przez dłuższy czas na tym portalu, ale do rzeczy. A więc ponad rok temu miałam poważną rozmowę z moim chłopakiem na temat wspólnego zamieszkania( nie mieszkamy razem, ja tego bardzo chce) zgodziłam się z nim wtedy być, bo powiedział że pomyśli, że na spokojnie trzeba podejść do tematu. Teraz wróciłam ponownie do tego tematu, bo już nie daję rady psychicznie. Źle się czuję w tym związku. Czuję się jakbym była w jakimś nastałbym związku, spotykamy się głównie na weekend, z mojej strony już nawet nie ma żadnej czułości, sam to nawet mówi. Ale w sumie jak ma być, jak on się cały czas zachowuje jak chłopiec. Wczoraj mi powiedział, że jestem materialistką, bo mu powiedziałam że marzę o ślubie i żeby w końcu iść razem coś wynajmować i jeśli on się z tym nie zgadza, to ja nie widzę sensu ciągnięcia tego związku bez sensu. Dodatkowo, cały czas powtarza, że on nie wyobraża sobie mieszkać ze mną, bo mu wiecznie marudzę. On pochodzi z biednej rodziny i cały czas powtarza, że ja dobrze wiedziałam z kim się wiaze. Tylko ja 8 lat temu myślałam, że może będzie bardziej ambitny i będzie chciał jakoś się dorobić, mimo tego że jest biedny. A on stoi miejscu, tak jak stał. Nic nie robi, żeby coś sobie więcej zarobić. Wszystko zwala też na brak pieniędzy. Nigdzie na wakacje, żadnego ślubu, no i wynajem też dla niego to są za duże pieniądze…ja bardzo marzę, żeby w końcu założyć rodzinę, no ale jak w tym przypadku myśleć o czymkolwiek... Z resztą jestem już nim tak zmęczona, o wszystko muszę się prosić, jeszcze zaczął mi wymieniać wszystkie moje wady, typu że jestem właśnie materialistką, że już sama zaczęłam myśleć, że to może coś ze mną jest nie tak. No ale ile mam czekać, skoro jestem już z nim 8 lat i mam 28 lat… powiedzcie, czy już definitywnie z nim powinnam skończyć, czy jakoś powinnam go zrozumieć? On dodatkowo cały czas nalega, że mnie kocha i chce ze mną być, no tylko w jakim celu… dodam jeszcze, że kiedyś 6 lat temu mnie zdradził z koleżanką z pracy
1 2024-08-27 09:03:38 Ostatnio edytowany przez Elena1301 (2024-08-27 09:07:37)
Dzień dobry. Temat już wałkowany przez dłuższy czas na tym portalu, ale do rzeczy. A więc ponad rok temu miałam poważną rozmowę z moim chłopakiem na temat wspólnego zamieszkania( nie mieszkamy razem, ja tego bardzo chce) zgodziłam się z nim wtedy być, bo powiedział że pomyśli, że na spokojnie trzeba podejść do tematu. Teraz wróciłam ponownie do tego tematu, bo już nie daję rady psychicznie. Źle się czuję w tym związku. Czuję się jakbym była w jakimś nastałbym związku, spotykamy się głównie na weekend, z mojej strony już nawet nie ma żadnej czułości, sam to nawet mówi. Ale w sumie jak ma być, jak on się cały czas zachowuje jak chłopiec. Wczoraj mi powiedział, że jestem materialistką, bo mu powiedziałam że marzę o ślubie i żeby w końcu iść razem coś wynajmować i jeśli on się z tym nie zgadza, to ja nie widzę sensu ciągnięcia tego związku bez sensu. Dodatkowo, cały czas powtarza, że on nie wyobraża sobie mieszkać ze mną, bo mu wiecznie marudzę. On pochodzi z biednej rodziny i cały czas powtarza, że ja dobrze wiedziałam z kim się wiaze. Tylko ja 8 lat temu myślałam, że może będzie bardziej ambitny i będzie chciał jakoś się dorobić, mimo tego że jest biedny. A on stoi miejscu, tak jak stał. Nic nie robi, żeby coś sobie więcej zarobić. Wszystko zwala też na brak pieniędzy. Nigdzie na wakacje, żadnego ślubu, no i wynajem też dla niego to są za duże pieniądze…ja bardzo marzę, żeby w końcu założyć rodzinę, no ale jak w tym przypadku myśleć o czymkolwiek... Z resztą jestem już nim tak zmęczona, o wszystko muszę się prosić, jeszcze zaczął mi wymieniać wszystkie moje wady, typu że jestem właśnie materialistką, że już sama zaczęłam myśleć, że to może coś ze mną jest nie tak. No ale ile mam czekać, skoro jestem już z nim 8 lat i mam 28 lat… powiedzcie, czy już definitywnie z nim powinnam skończyć, czy jakoś powinnam go zrozumieć? On dodatkowo cały czas nalega, że mnie kocha i chce ze mną być, no tylko w jakim celu… dodam jeszcze, że kiedyś 6 lat temu mnie zdradził z koleżanką z pracy
Myślę że sama wewnątrz siebie czujesz, że to nie ma absolutnie żadnego sensu.
Masz 28 lat, nie jesteś jeszcze stara, mimo że i tak zmarnowałaś już 8 lat, które mogłaś przeznaczyć na innego faceta.
Zakończ to jak najszybciej.
Dzień dobry. Temat już wałkowany przez dłuższy czas na tym portalu, ale do rzeczy. A więc ponad rok temu miałam poważną rozmowę z moim chłopakiem na temat wspólnego zamieszkania( nie mieszkamy razem, ja tego bardzo chce) zgodziłam się z nim wtedy być, bo powiedział że pomyśli, że na spokojnie trzeba podejść do tematu. Teraz wróciłam ponownie do tego tematu, bo już nie daję rady psychicznie. Źle się czuję w tym związku. Czuję się jakbym była w jakimś nastałbym związku, spotykamy się głównie na weekend, z mojej strony już nawet nie ma żadnej czułości, sam to nawet mówi. Ale w sumie jak ma być, jak on się cały czas zachowuje jak chłopiec. Wczoraj mi powiedział, że jestem materialistką, bo mu powiedziałam że marzę o ślubie i żeby w końcu iść razem coś wynajmować i jeśli on się z tym nie zgadza, to ja nie widzę sensu ciągnięcia tego związku bez sensu. Dodatkowo, cały czas powtarza, że on nie wyobraża sobie mieszkać ze mną, bo mu wiecznie marudzę. On pochodzi z biednej rodziny i cały czas powtarza, że ja dobrze wiedziałam z kim się wiaze. Tylko ja 8 lat temu myślałam, że może będzie bardziej ambitny i będzie chciał jakoś się dorobić, mimo tego że jest biedny. A on stoi miejscu, tak jak stał. Nic nie robi, żeby coś sobie więcej zarobić. Wszystko zwala też na brak pieniędzy. Nigdzie na wakacje, żadnego ślubu, no i wynajem też dla niego to są za duże pieniądze…ja bardzo marzę, żeby w końcu założyć rodzinę, no ale jak w tym przypadku myśleć o czymkolwiek... Z resztą jestem już nim tak zmęczona, o wszystko muszę się prosić, jeszcze zaczął mi wymieniać wszystkie moje wady, typu że jestem właśnie materialistką, że już sama zaczęłam myśleć, że to może coś ze mną jest nie tak. No ale ile mam czekać, skoro jestem już z nim 8 lat i mam 28 lat… powiedzcie, czy już definitywnie z nim powinnam skończyć, czy jakoś powinnam go zrozumieć? On dodatkowo cały czas nalega, że mnie kocha i chce ze mną być, no tylko w jakim celu… dodam jeszcze, że kiedyś 6 lat temu mnie zdradził z koleżanką z pracy
Zakończ to zanim zmarnujesz sobie kolejne 8 lat.
Ty jesteś w porządku.
On sobie może odwlekać, ale kobiecie czas liczy się inaczej.
Zegar biologiczny tyka.
4 2024-08-27 09:40:57 Ostatnio edytowany przez madoja (2024-08-27 09:42:33)
Zakończ to zanim zmarnujesz sobie kolejne 8 lat.
Ty jesteś w porządku.
On sobie może odwlekać, ale kobiecie czas liczy się inaczej.
Zegar biologiczny tyka.
Dokładnie.
Tak trochę nie w temacie, ale do przemyślenia:
Rok temu moja 35-letnia koleżanka uznała że czas na dziecko, bo ma fajną pracę, kupili z mężem mieszkanie itd. Nie miała okresu 2 miesiące, cieszyła się że ciąża, a okazało się że menopauza. Mimo jakichś tam zastrzyków i terapii, nic nie dało się już zrobić.
Lekarz powiedział jej, że obecnie już 25% kobiet ma menopauzę w wieku 35-40 lat.
To już nie te czasy, gdy kobiety miały przed 60-tką.
Chemia i sterydy w jedzeniu powodują, że szybciej dojrzewamy (10-latki mające już okres i wyglądające na późne nastolatki), ale też szybciej przekwitamy.
Dlatego kobieta nie powinna czekać. No kurde, smutne, ale tak jest... Bo faceci mają czas do śmierci.
A nawet jeśli nie chcesz mieć dzieci, to i tak szkoda czasu na dupka który nie chce z Tobą mieszkać.
5 2024-08-27 09:53:01 Ostatnio edytowany przez Elena1301 (2024-08-27 09:56:16)
GloriaSoul napisał/a:Zakończ to zanim zmarnujesz sobie kolejne 8 lat.
Ty jesteś w porządku.
On sobie może odwlekać, ale kobiecie czas liczy się inaczej.
Zegar biologiczny tyka.Dokładnie.
Tak trochę nie w temacie, ale do przemyślenia:
Rok temu moja 35-letnia koleżanka uznała że czas na dziecko, bo ma fajną pracę, kupili z mężem mieszkanie itd. Nie miała okresu 2 miesiące, cieszyła się że ciąża, a okazało się że menopauza. Mimo jakichś tam zastrzyków i terapii, nic nie dało się już zrobić.
Lekarz powiedział jej, że obecnie już 25% kobiet ma menopauzę w wieku 35-40 lat.
To już nie te czasy, gdy kobiety miały przed 60-tką.
Chemia i sterydy w jedzeniu powodują, że szybciej dojrzewamy (10-latki mające już okres i wyglądające na późne nastolatki), ale też szybciej przekwitamy.
Dlatego kobieta nie powinna czekać.No kurde, smutne, ale tak jest... Bo faceci mają czas do śmierci.
A nawet jeśli nie chcesz mieć dzieci, to i tak szkoda czasu na dupka który nie chce z Tobą mieszkać.
Tak, ja to wszystko rozumiem. Tylko właśnie, czy jest sens specjalnie być w takim związku z tego względu, że już raczej nikogo nie poznam? Z resztą ja sobie na chwilę obecną nie wyobrażam z nim mieć dzieci;( już raczej z tym pogodzona, że o rodzinie mogę pomarzyć. Boję się też tego, że ja z nim zerwę, a on da to wszystko innej dziewczynie od razu, czyli ślub, dzieci, wspólny dom. A potem ja będę sobie pluć, że mogłam poczekać, a co najgorsze pewnie moja matka będzie mi wypominać, że popełniłam taki błąd. Tylko, że nikt nie rozumie tego, że ja z nim nie jestem na chwilę obecną szczęśliwa.
madoja napisał/a:GloriaSoul napisał/a:Zakończ to zanim zmarnujesz sobie kolejne 8 lat.
Ty jesteś w porządku.
On sobie może odwlekać, ale kobiecie czas liczy się inaczej.
Zegar biologiczny tyka.Dokładnie.
Tak trochę nie w temacie, ale do przemyślenia:
Rok temu moja 35-letnia koleżanka uznała że czas na dziecko, bo ma fajną pracę, kupili z mężem mieszkanie itd. Nie miała okresu 2 miesiące, cieszyła się że ciąża, a okazało się że menopauza. Mimo jakichś tam zastrzyków i terapii, nic nie dało się już zrobić.
Lekarz powiedział jej, że obecnie już 25% kobiet ma menopauzę w wieku 35-40 lat.
To już nie te czasy, gdy kobiety miały przed 60-tką.
Chemia i sterydy w jedzeniu powodują, że szybciej dojrzewamy (10-latki mające już okres i wyglądające na późne nastolatki), ale też szybciej przekwitamy.
Dlatego kobieta nie powinna czekać.No kurde, smutne, ale tak jest... Bo faceci mają czas do śmierci.
A nawet jeśli nie chcesz mieć dzieci, to i tak szkoda czasu na dupka który nie chce z Tobą mieszkać.
Tak, ja to wszystko rozumiem. Tylko właśnie, czy jest sens specjalnie być w takim związku z tego względu, że już raczej nikogo nie poznam? Z resztą ja sobie na chwilę obecną nie wyobrażam z nim mieć dzieci;( już raczej z tym pogodzona, że o rodzinie mogę pomarzyć. Boję się też tego, że ja z nim zerwę, a on da to wszystko innej dziewczynie od razu, czyli ślub, dzieci, wspólny dom. A potem ja będę sobie pluć, że mogłam poczekać, a co najgorsze pewnie moja matka będzie mi wypominać, że popełniłam taki błąd. Tylko, że nikt nie rozumie tego, że ja z nim nie jestem na chwilę obecną szczęśliwa.
z moich obserwacji dość często dzieje się tak, że po przechodzonym związku z następnymi partnerami ślub i dziecko przychodzą dość szybko ;/
Nie znaczy to jednak, że czekając na to Ty się tego doczekasz. Wręcz przeciwnie.
Elena1301 napisał/a:madoja napisał/a:Dokładnie.
Tak trochę nie w temacie, ale do przemyślenia:
Rok temu moja 35-letnia koleżanka uznała że czas na dziecko, bo ma fajną pracę, kupili z mężem mieszkanie itd. Nie miała okresu 2 miesiące, cieszyła się że ciąża, a okazało się że menopauza. Mimo jakichś tam zastrzyków i terapii, nic nie dało się już zrobić.
Lekarz powiedział jej, że obecnie już 25% kobiet ma menopauzę w wieku 35-40 lat.
To już nie te czasy, gdy kobiety miały przed 60-tką.
Chemia i sterydy w jedzeniu powodują, że szybciej dojrzewamy (10-latki mające już okres i wyglądające na późne nastolatki), ale też szybciej przekwitamy.
Dlatego kobieta nie powinna czekać.No kurde, smutne, ale tak jest... Bo faceci mają czas do śmierci.
A nawet jeśli nie chcesz mieć dzieci, to i tak szkoda czasu na dupka który nie chce z Tobą mieszkać.
Tak, ja to wszystko rozumiem. Tylko właśnie, czy jest sens specjalnie być w takim związku z tego względu, że już raczej nikogo nie poznam? Z resztą ja sobie na chwilę obecną nie wyobrażam z nim mieć dzieci;( już raczej z tym pogodzona, że o rodzinie mogę pomarzyć. Boję się też tego, że ja z nim zerwę, a on da to wszystko innej dziewczynie od razu, czyli ślub, dzieci, wspólny dom. A potem ja będę sobie pluć, że mogłam poczekać, a co najgorsze pewnie moja matka będzie mi wypominać, że popełniłam taki błąd. Tylko, że nikt nie rozumie tego, że ja z nim nie jestem na chwilę obecną szczęśliwa.
z moich obserwacji dość często dzieje się tak, że po przechodzonym związku z następnymi partnerami ślub i dziecko przychodzą dość szybko ;/
Nie znaczy to jednak, że czekając na to Ty się tego doczekasz. Wręcz przeciwnie.
Dokładnie.
Z tym, że autorka tego nie rozumie, pisanie od dwóch lat o tym problemie na forum nic nie zmieni.
Tak, jest z Tobą coś nie tak, bo nie potrafisz kierować swoim życiem, masz deficyty, które blokują podejmowanie decyzji i branie odpowiedzialności za siebie.
Z percepcją też nie za dobrze.
Dlatego pewnie nie raz tu Ci sugerowaliśmy, żebyś skorzystała z terapii, bo nie ruszysz z miejsca.
Masz kolegę, nie partnera, nawet go tak nie nazywaj, bo nie spełnia żadnego warunku partnera, choć może znajdziesz jeden?
8 2024-08-27 11:02:35 Ostatnio edytowany przez Szeptuch (2024-08-27 11:07:43)
Powiem wulgarnie.
Wypierdol tego nieudacznika i przygłupa z swojego życia.
To jest jakiś żart, że w 8 letnim!!!! Związku nie mieszkacie razem.
Można pochodzić z biednej rodziny i nie mieć nic, sam to przerabiałem, uciekając po maturze z domu, mając przy duszy tylko te pieniądze które sam zarobiłem z prac dorywczych i sprzedaży grzybów czy jagód, ale po to mamy dwie ręce, aby tyle ile możemy to w swoim życiu zmienić.
Tutaj ten przyglup wykorzystuje cię do granic przyzwoitości.
Te jego wymówki są tak żałosne, i warte pogardy, że gdybym ja coś takiego usłyszał, to kazał bym mu iść szczaw zbierać.
Zmarnował ci już 8 lat, twoich najlepszych lat.
Nie pozwól aby marnował ci więcej.
I nie licz na to że on się zmieni, jemu jest wygodnie tak jak jest.
W domku mamusia posprząta, ugotuje, i pozmywa.
A na weekend dziewczyna zapewni mu inne rozrywki. Więc wiedzie wesołe beztroskie życia nastolatka.
Problem jest w tym, że on nastolatkiem nie jest.
Naprawdę trzeba być ludzkim śmieciem żeby tak wykorzystywać kobietę i jeszcze wmawiać jej że to wszystko jej wina.
Max rok spotkania się, a po roku wspólne mieszkanie, to tak na przyszłość.
A jak facet kręci to wypierdolić go ze swojego życia.
Szkoda tracić czasu na chłopców którzy zatrzymali się mentalnie na poziomie szkoly średniej
Twoj chlopak nie dojrzal do zwiazku. Serio pisze. Jak mozna nazywac kogos materialistka, bo ktos chce slubu ? To idac tokiem myslenia Twojego partnera miliony ludzi na swiecie to sa materialisci
GloriaSoul napisał/a:Zakończ to zanim zmarnujesz sobie kolejne 8 lat.
Ty jesteś w porządku.
On sobie może odwlekać, ale kobiecie czas liczy się inaczej.
Zegar biologiczny tyka.Dokładnie.
Tak trochę nie w temacie, ale do przemyślenia:
Rok temu moja 35-letnia koleżanka uznała że czas na dziecko, bo ma fajną pracę, kupili z mężem mieszkanie itd. Nie miała okresu 2 miesiące, cieszyła się że ciąża, a okazało się że menopauza. Mimo jakichś tam zastrzyków i terapii, nic nie dało się już zrobić.
Lekarz powiedział jej, że obecnie już 25% kobiet ma menopauzę w wieku 35-40 lat.
To już nie te czasy, gdy kobiety miały przed 60-tką.
Chemia i sterydy w jedzeniu powodują, że szybciej dojrzewamy (10-latki mające już okres i wyglądające na późne nastolatki), ale też szybciej przekwitamy.
Dlatego kobieta nie powinna czekać.No kurde, smutne, ale tak jest... Bo faceci mają czas do śmierci.
A nawet jeśli nie chcesz mieć dzieci, to i tak szkoda czasu na dupka który nie chce z Tobą mieszkać.
Podpisuje sie tu rowniez
madoja napisał/a:GloriaSoul napisał/a:Zakończ to zanim zmarnujesz sobie kolejne 8 lat.
Ty jesteś w porządku.
On sobie może odwlekać, ale kobiecie czas liczy się inaczej.
Zegar biologiczny tyka.Dokładnie.
Tak trochę nie w temacie, ale do przemyślenia:
Rok temu moja 35-letnia koleżanka uznała że czas na dziecko, bo ma fajną pracę, kupili z mężem mieszkanie itd. Nie miała okresu 2 miesiące, cieszyła się że ciąża, a okazało się że menopauza. Mimo jakichś tam zastrzyków i terapii, nic nie dało się już zrobić.
Lekarz powiedział jej, że obecnie już 25% kobiet ma menopauzę w wieku 35-40 lat.
To już nie te czasy, gdy kobiety miały przed 60-tką.
Chemia i sterydy w jedzeniu powodują, że szybciej dojrzewamy (10-latki mające już okres i wyglądające na późne nastolatki), ale też szybciej przekwitamy.
Dlatego kobieta nie powinna czekać.No kurde, smutne, ale tak jest... Bo faceci mają czas do śmierci.
A nawet jeśli nie chcesz mieć dzieci, to i tak szkoda czasu na dupka który nie chce z Tobą mieszkać.
Tak, ja to wszystko rozumiem. Tylko właśnie, czy jest sens specjalnie być w takim związku z tego względu, że już raczej nikogo nie poznam? Z resztą ja sobie na chwilę obecną nie wyobrażam z nim mieć dzieci;( już raczej z tym pogodzona, że o rodzinie mogę pomarzyć. Boję się też tego, że ja z nim zerwę, a on da to wszystko innej dziewczynie od razu, czyli ślub, dzieci, wspólny dom. A potem ja będę sobie pluć, że mogłam poczekać, a co najgorsze pewnie moja matka będzie mi wypominać, że popełniłam taki błąd. Tylko, że nikt nie rozumie tego, że ja z nim nie jestem na chwilę obecną szczęśliwa.
Myslisz na zapas, niewazne czy nastepnej dziewczynie od razu sie oswiadczy, a czytajac twoje posty na 100% sie tak nie stanie.
Nie boj sie podjac tego kroku, jestes z nim nieszczesliwa i bedziesz, bo caly czas czekasz na to co nie nastapi.
Znajdziesz kogos lepszego, uwierz nam
madoja napisał/a:GloriaSoul napisał/a:Zakończ to zanim zmarnujesz sobie kolejne 8 lat.
Ty jesteś w porządku.
On sobie może odwlekać, ale kobiecie czas liczy się inaczej.
Zegar biologiczny tyka.Dokładnie.
Tak trochę nie w temacie, ale do przemyślenia:
Rok temu moja 35-letnia koleżanka uznała że czas na dziecko, bo ma fajną pracę, kupili z mężem mieszkanie itd. Nie miała okresu 2 miesiące, cieszyła się że ciąża, a okazało się że menopauza. Mimo jakichś tam zastrzyków i terapii, nic nie dało się już zrobić.
Lekarz powiedział jej, że obecnie już 25% kobiet ma menopauzę w wieku 35-40 lat.
To już nie te czasy, gdy kobiety miały przed 60-tką.
Chemia i sterydy w jedzeniu powodują, że szybciej dojrzewamy (10-latki mające już okres i wyglądające na późne nastolatki), ale też szybciej przekwitamy.
Dlatego kobieta nie powinna czekać.No kurde, smutne, ale tak jest... Bo faceci mają czas do śmierci.
A nawet jeśli nie chcesz mieć dzieci, to i tak szkoda czasu na dupka który nie chce z Tobą mieszkać.
Podpisuje sie tu rowniez
W wieku 35 lat mozna miec menopauze? Nie wiedzialam o tym. To pewnie jakies zaburzenia, bo zwykle kobiety maja po 40 rz a nie tam po 30 tce. Ja jestem po 30 tce i bede miec drugie dziecko. Natomiast wiecej dzieci juz nie chce, bo mi lekarz sam mowil "ze wzrasta ryzyko wad u dzieci, wiec nie bede ryzykowac " chociaz znam tez mlode dziewczyny po 20 tce co maja chore dzieci tez
Dokładnie.
Z tym, że autorka tego nie rozumie, pisanie od dwóch lat o tym problemie na forum nic nie zmieni.
A, faktycznie. Szkoda czasu i klawiatury na nią
wieka napisał/a:Dokładnie.
Z tym, że autorka tego nie rozumie, pisanie od dwóch lat o tym problemie na forum nic nie zmieni.A, faktycznie. Szkoda czasu i klawiatury na nią
Tak, ja wiem, że to nie jest normalne. Ale boję się zrobić ten krok może dlatego, że on jest moim 1 chłopakiem, mieszkam w małej miejscowości, gdzie raczej są marne szanse żebym kogoś innego poznała. Raczej nie mam wsparcia w nikim z rodziny, dodatkowo moja matka pewnie to uzna za moją porażkę. Może tu akurat tkwi problem, że to głównie dla jej aprobaty chce dalej ciągnąć ten związek na siłę
madoja napisał/a:wieka napisał/a:Dokładnie.
Z tym, że autorka tego nie rozumie, pisanie od dwóch lat o tym problemie na forum nic nie zmieni.A, faktycznie. Szkoda czasu i klawiatury na nią
Tak, ja wiem, że to nie jest normalne. Ale boję się zrobić ten krok może dlatego, że on jest moim 1 chłopakiem, mieszkam w małej miejscowości, gdzie raczej są marne szanse żebym kogoś innego poznała. Raczej nie mam wsparcia w nikim z rodziny, dodatkowo moja matka pewnie to uzna za moją porażkę. Może tu akurat tkwi problem, że to głównie dla jej aprobaty chce dalej ciągnąć ten związek na siłę
To zaproś go do siebie i niech matka weźmie sprawy w swoje ręce i zapyta go kiedy ma zamiar ożenić się z jej córką?
madoja napisał/a:wieka napisał/a:Dokładnie.
Z tym, że autorka tego nie rozumie, pisanie od dwóch lat o tym problemie na forum nic nie zmieni.A, faktycznie. Szkoda czasu i klawiatury na nią
Tak, ja wiem, że to nie jest normalne. Ale boję się zrobić ten krok może dlatego, że on jest moim 1 chłopakiem, mieszkam w małej miejscowości, gdzie raczej są marne szanse żebym kogoś innego poznała. Raczej nie mam wsparcia w nikim z rodziny, dodatkowo moja matka pewnie to uzna za moją porażkę. Może tu akurat tkwi problem, że to głównie dla jej aprobaty chce dalej ciągnąć ten związek na siłę
I naprawdę z tego powodu chcesz zmarnować swoje życie? Przegapić okazję na bycie żoną, matką, bo mam wrażenie że jednak na własnej rodzinie Ci zależy.
Świat się nie zamyka na Twojej miejscowości.
madoja napisał/a:wieka napisał/a:Dokładnie.
Z tym, że autorka tego nie rozumie, pisanie od dwóch lat o tym problemie na forum nic nie zmieni.A, faktycznie. Szkoda czasu i klawiatury na nią
Tak, ja wiem, że to nie jest normalne. Ale boję się zrobić ten krok może dlatego, że on jest moim 1 chłopakiem, mieszkam w małej miejscowości, gdzie raczej są marne szanse żebym kogoś innego poznała. Raczej nie mam wsparcia w nikim z rodziny, dodatkowo moja matka pewnie to uzna za moją porażkę. Może tu akurat tkwi problem, że to głównie dla jej aprobaty chce dalej ciągnąć ten związek na siłę
Dlatego potrzebna Ci terapia, żebyś stanęła na własne nogi.
To jest mega dziwne że Twojej mamie, zwłaszcza w małej miejscowości, nie zależy żebyś wyszła za mąż. Dlaczego tak jest?
A z tym wiekiem to nie przesadzaj
Ja też mieszkałam w małej miejscowości bez szansy poznania kogokolwiek, a swojego męża poznałam przez internet w wieku 28 lat, a to było już wiele lat temu. Teraz to jest już zupełnie inne podejście do staropanieństwa. 28-latka nie jest stara. Jest w sumie jeszcze gówniarą.
Załóż sobie testowo konto na portalu randkowym i nawet z nikim nie gadaj! Po prostu przekonasz się że w okolicy jest wielu facetów, którzy sami zagadają bo im się podobasz. Może to Cię przekona że warto zakończyć obecny związek.
madoja napisał/a:wieka napisał/a:Dokładnie.
Z tym, że autorka tego nie rozumie, pisanie od dwóch lat o tym problemie na forum nic nie zmieni.A, faktycznie. Szkoda czasu i klawiatury na nią
Tak, ja wiem, że to nie jest normalne. Ale boję się zrobić ten krok może dlatego, że on jest moim 1 chłopakiem, mieszkam w małej miejscowości, gdzie raczej są marne szanse żebym kogoś innego poznała. Raczej nie mam wsparcia w nikim z rodziny, dodatkowo moja matka pewnie to uzna za moją porażkę. Może tu akurat tkwi problem, że to głównie dla jej aprobaty chce dalej ciągnąć ten związek na siłę
jak chcesz żyć w stresie, nie spełniać się, nie mieć miłości, ciągle prosić się o atenje, milosc, zamieszkanie razem to sobie w tym tkwij. Co cie obchodzi co powiem/ pomyśli mama? to jej życie czy twoje ?
madoja napisał/a:wieka napisał/a:Dokładnie.
Z tym, że autorka tego nie rozumie, pisanie od dwóch lat o tym problemie na forum nic nie zmieni.A, faktycznie. Szkoda czasu i klawiatury na nią
Tak, ja wiem, że to nie jest normalne. Ale boję się zrobić ten krok może dlatego, że on jest moim 1 chłopakiem, mieszkam w małej miejscowości, gdzie raczej są marne szanse żebym kogoś innego poznała. Raczej nie mam wsparcia w nikim z rodziny, dodatkowo moja matka pewnie to uzna za moją porażkę. Może tu akurat tkwi problem, że to głównie dla jej aprobaty chce dalej ciągnąć ten związek na siłę
Kobieto, rzucisz kamieniem w tłum i znajdziesz lepszego faceta o tego twojego przyglupa.
To jest twoje życie, a nie twojej matki.
Jeżeli chcesz się obudzić któregoś dnia jako 40 latka, bez męża,dzieci, domu, spokoju i bezpieczeństwa to ciągnij ten chory związek dalej
21 2024-08-28 21:48:46 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2024-08-28 22:06:30)
Dzień dobry. Temat już wałkowany przez dłuższy czas na tym portalu, ale do rzeczy. A więc ponad rok temu miałam poważną rozmowę z moim chłopakiem na temat wspólnego zamieszkania( nie mieszkamy razem, ja tego bardzo chce) zgodziłam się z nim wtedy być, bo powiedział że pomyśli, że na spokojnie trzeba podejść do tematu. Teraz wróciłam ponownie do tego tematu, bo już nie daję rady psychicznie. Źle się czuję w tym związku. Czuję się jakbym była w jakimś nastałbym związku, spotykamy się głównie na weekend, z mojej strony już nawet nie ma żadnej czułości, sam to nawet mówi. Ale w sumie jak ma być, jak on się cały czas zachowuje jak chłopiec. Wczoraj mi powiedział, że jestem materialistką, bo mu powiedziałam że marzę o ślubie i żeby w końcu iść razem coś wynajmować i jeśli on się z tym nie zgadza, to ja nie widzę sensu ciągnięcia tego związku bez sensu. Dodatkowo, cały czas powtarza, że on nie wyobraża sobie mieszkać ze mną, bo mu wiecznie marudzę. On pochodzi z biednej rodziny i cały czas powtarza, że ja dobrze wiedziałam z kim się wiaze. Tylko ja 8 lat temu myślałam, że może będzie bardziej ambitny i będzie chciał jakoś się dorobić, mimo tego że jest biedny. A on stoi miejscu, tak jak stał. Nic nie robi, żeby coś sobie więcej zarobić. Wszystko zwala też na brak pieniędzy. Nigdzie na wakacje, żadnego ślubu, no i wynajem też dla niego to są za duże pieniądze…ja bardzo marzę, żeby w końcu założyć rodzinę, no ale jak w tym przypadku myśleć o czymkolwiek... Z resztą jestem już nim tak zmęczona, o wszystko muszę się prosić, jeszcze zaczął mi wymieniać wszystkie moje wady, typu że jestem właśnie materialistką, że już sama zaczęłam myśleć, że to może coś ze mną jest nie tak. No ale ile mam czekać, skoro jestem już z nim 8 lat i mam 28 lat… powiedzcie, czy już definitywnie z nim powinnam skończyć, czy jakoś powinnam go zrozumieć? On dodatkowo cały czas nalega, że mnie kocha i chce ze mną być, no tylko w jakim celu… dodam jeszcze, że kiedyś 6 lat temu mnie zdradził z koleżanką z pracy
Ja myslę, że problem nie leży w tym facecie, tylko w tobie. Jakie ty masz deficyty, dlaczego się nie szanujesz i dlaczego pozwalasz się tak wykorzystywać? Masz garba albo drewnianą nogę? Facet cię nie szanuje, obraża, nie daje żadnego oparcia a ty trzymasz się go jakby był ostatnim męskim egzemplarzem na tej planecie. Nie uważasz, że z tobą jest coś nie tak?
Boisz się że spotka inną i da jej to, na co ty czekasz od niego latami Sorry, ale roześmiałam się w głos.
Jak bardzo trzeba czuć się bezwartościową kobietą, żeby tak pomyśleć?
Pomyśl logicznie choć przez chwilę. Jak człowiek który niczego sobą nie przedstawia, nie rozwija się w żaden sposób, od lat nie ma żadnych ambicji, nagle innej dziewczynie da wszystko o czym marzysz? Jakim sposobem pytam się, wygra w totolotka? Przecież ludzie mają jakiś czas w życiu kiedy korzystają z młodości, siły, zarabiają i ksztalcą się. Kiedy ten czas mija, pozostaje frustracja i pierdzielenie że wszystkiemu winny brak pieniędzy, których mu się po prostu nie chciało zarobić. Dokladnie masz to teraz.
Spadaj z tego związku, jeśli masz odrobinę szacunku do siebie.
I psychoterapia się kłania, mocno się kłania, aż wali czołem o asfalt przed tobą.
To się nie uda, bo żebyście mogli być szczęśliwi, Ty chciałabyś zmienić jego a on Ciebie.
On jest jaki jest. Jego prawo tak żyć i dokonywać takich wyborów.
Ty masz prawo do własnych.
Dzień dobry. Temat już wałkowany przez dłuższy czas na tym portalu, ale do rzeczy. A więc ponad rok temu miałam poważną rozmowę z moim chłopakiem na temat wspólnego zamieszkania( nie mieszkamy razem, ja tego bardzo chce) zgodziłam się z nim wtedy być, bo powiedział że pomyśli, że na spokojnie trzeba podejść do tematu. Teraz wróciłam ponownie do tego tematu, bo już nie daję rady psychicznie. Źle się czuję w tym związku. Czuję się jakbym była w jakimś nastałbym związku, spotykamy się głównie na weekend, z mojej strony już nawet nie ma żadnej czułości, sam to nawet mówi. Ale w sumie jak ma być, jak on się cały czas zachowuje jak chłopiec. Wczoraj mi powiedział, że jestem materialistką, bo mu powiedziałam że marzę o ślubie i żeby w końcu iść razem coś wynajmować i jeśli on się z tym nie zgadza, to ja nie widzę sensu ciągnięcia tego związku bez sensu. Dodatkowo, cały czas powtarza, że on nie wyobraża sobie mieszkać ze mną, bo mu wiecznie marudzę. On pochodzi z biednej rodziny i cały czas powtarza, że ja dobrze wiedziałam z kim się wiaze. Tylko ja 8 lat temu myślałam, że może będzie bardziej ambitny i będzie chciał jakoś się dorobić, mimo tego że jest biedny. A on stoi miejscu, tak jak stał. Nic nie robi, żeby coś sobie więcej zarobić. Wszystko zwala też na brak pieniędzy. Nigdzie na wakacje, żadnego ślubu, no i wynajem też dla niego to są za duże pieniądze…ja bardzo marzę, żeby w końcu założyć rodzinę, no ale jak w tym przypadku myśleć o czymkolwiek... Z resztą jestem już nim tak zmęczona, o wszystko muszę się prosić, jeszcze zaczął mi wymieniać wszystkie moje wady, typu że jestem właśnie materialistką, że już sama zaczęłam myśleć, że to może coś ze mną jest nie tak. No ale ile mam czekać, skoro jestem już z nim 8 lat i mam 28 lat… powiedzcie, czy już definitywnie z nim powinnam skończyć, czy jakoś powinnam go zrozumieć? On dodatkowo cały czas nalega, że mnie kocha i chce ze mną być, no tylko w jakim celu… dodam jeszcze, że kiedyś 6 lat temu mnie zdradził z koleżanką z pracy
Czesc, az sie zarejestrowałem, aby coś napisać. 28 lat napisałaś. Ten Twój facet to troche ja 10 lat temu (pomijając zdrade). Ty to troche moja narzeczona... Moja rada. Uciekaj z tej relacji i to szybko. Szkoda czasu Dziewczyno na Piotrusia Pana. On prędko nie dorośnie. Zreszta on Cie juz dawno nie kocha. Moze i jest do Ciebie przywiązany, lubi Cie, ale nie kocha.
Ja mialem na tyle przyzwoitości, ze sam sie od narzeczonej odciąłem, ale nie bylo mi latwo. Mimo wszystko lubiłem spędzać z nia czas, ale wiedziałem, że jak będe to nie ułoży sobie życia...
a ślub nie był dla mnie, a i dzieci chyba też nie...
On pochodzi z biednej rodziny i cały czas powtarza, że ja dobrze wiedziałam z kim się wiaze. Tylko ja 8 lat temu myślałam, że może będzie bardziej ambitny i będzie chciał jakoś się dorobić, mimo tego że jest biedny.
Poczekaj, czy on cię tak jakby obwinia? Przecież to , że coś tam osiem lat temu, a nawet teraz - to nie jest w żadnej mierze wiążące.
Jak już każdy tu napisał - uuuucieeeekaaaaj stamtąd!
Elena1301 napisał/a:Dzień dobry. Temat już wałkowany przez dłuższy czas na tym portalu, ale do rzeczy. A więc ponad rok temu miałam poważną rozmowę z moim chłopakiem na temat wspólnego zamieszkania( nie mieszkamy razem, ja tego bardzo chce) zgodziłam się z nim wtedy być, bo powiedział że pomyśli, że na spokojnie trzeba podejść do tematu. Teraz wróciłam ponownie do tego tematu, bo już nie daję rady psychicznie. Źle się czuję w tym związku. Czuję się jakbym była w jakimś nastałbym związku, spotykamy się głównie na weekend, z mojej strony już nawet nie ma żadnej czułości, sam to nawet mówi. Ale w sumie jak ma być, jak on się cały czas zachowuje jak chłopiec. Wczoraj mi powiedział, że jestem materialistką, bo mu powiedziałam że marzę o ślubie i żeby w końcu iść razem coś wynajmować i jeśli on się z tym nie zgadza, to ja nie widzę sensu ciągnięcia tego związku bez sensu. Dodatkowo, cały czas powtarza, że on nie wyobraża sobie mieszkać ze mną, bo mu wiecznie marudzę. On pochodzi z biednej rodziny i cały czas powtarza, że ja dobrze wiedziałam z kim się wiaze. Tylko ja 8 lat temu myślałam, że może będzie bardziej ambitny i będzie chciał jakoś się dorobić, mimo tego że jest biedny. A on stoi miejscu, tak jak stał. Nic nie robi, żeby coś sobie więcej zarobić. Wszystko zwala też na brak pieniędzy. Nigdzie na wakacje, żadnego ślubu, no i wynajem też dla niego to są za duże pieniądze…ja bardzo marzę, żeby w końcu założyć rodzinę, no ale jak w tym przypadku myśleć o czymkolwiek... Z resztą jestem już nim tak zmęczona, o wszystko muszę się prosić, jeszcze zaczął mi wymieniać wszystkie moje wady, typu że jestem właśnie materialistką, że już sama zaczęłam myśleć, że to może coś ze mną jest nie tak. No ale ile mam czekać, skoro jestem już z nim 8 lat i mam 28 lat… powiedzcie, czy już definitywnie z nim powinnam skończyć, czy jakoś powinnam go zrozumieć? On dodatkowo cały czas nalega, że mnie kocha i chce ze mną być, no tylko w jakim celu… dodam jeszcze, że kiedyś 6 lat temu mnie zdradził z koleżanką z pracy
Czesc, az sie zarejestrowałem, aby coś napisać. 28 lat napisałaś. Ten Twój facet to troche ja 10 lat temu (pomijając zdrade). Ty to troche moja narzeczona... Moja rada. Uciekaj z tej relacji i to szybko. Szkoda czasu Dziewczyno na Piotrusia Pana. On prędko nie dorośnie. Zreszta on Cie juz dawno nie kocha. Moze i jest do Ciebie przywiązany, lubi Cie, ale nie kocha.
Ja mialem na tyle przyzwoitości, ze sam sie od narzeczonej odciąłem, ale nie bylo mi latwo. Mimo wszystko lubiłem spędzać z nia czas, ale wiedziałem, że jak będe to nie ułoży sobie życia...
a ślub nie był dla mnie, a i dzieci chyba też nie...
Ech, to może Ty mi powiedz w jakim celu on chce to dalej ciągnąć? Przez jakiś czas nie odzywaliśmy się do siebie i myślałam, że może sam już zrozumiał, że to nie ma sensu. A dzisiaj wyslala mi kwiaty do pracy i mówi, że jestem wyjątkowa itp. A ostatnio mówił, że mam problemy z głową i jestem materialistką. W jakim celu to działanie? Co potrzebuję jakiegoś zabezpieczenia w postaci mnie? W końcu to już się długo ciagnie
Piryt napisał/a:Elena1301 napisał/a:Dzień dobry. Temat już wałkowany przez dłuższy czas na tym portalu, ale do rzeczy. A więc ponad rok temu miałam poważną rozmowę z moim chłopakiem na temat wspólnego zamieszkania( nie mieszkamy razem, ja tego bardzo chce) zgodziłam się z nim wtedy być, bo powiedział że pomyśli, że na spokojnie trzeba podejść do tematu. Teraz wróciłam ponownie do tego tematu, bo już nie daję rady psychicznie. Źle się czuję w tym związku. Czuję się jakbym była w jakimś nastałbym związku, spotykamy się głównie na weekend, z mojej strony już nawet nie ma żadnej czułości, sam to nawet mówi. Ale w sumie jak ma być, jak on się cały czas zachowuje jak chłopiec. Wczoraj mi powiedział, że jestem materialistką, bo mu powiedziałam że marzę o ślubie i żeby w końcu iść razem coś wynajmować i jeśli on się z tym nie zgadza, to ja nie widzę sensu ciągnięcia tego związku bez sensu. Dodatkowo, cały czas powtarza, że on nie wyobraża sobie mieszkać ze mną, bo mu wiecznie marudzę. On pochodzi z biednej rodziny i cały czas powtarza, że ja dobrze wiedziałam z kim się wiaze. Tylko ja 8 lat temu myślałam, że może będzie bardziej ambitny i będzie chciał jakoś się dorobić, mimo tego że jest biedny. A on stoi miejscu, tak jak stał. Nic nie robi, żeby coś sobie więcej zarobić. Wszystko zwala też na brak pieniędzy. Nigdzie na wakacje, żadnego ślubu, no i wynajem też dla niego to są za duże pieniądze…ja bardzo marzę, żeby w końcu założyć rodzinę, no ale jak w tym przypadku myśleć o czymkolwiek... Z resztą jestem już nim tak zmęczona, o wszystko muszę się prosić, jeszcze zaczął mi wymieniać wszystkie moje wady, typu że jestem właśnie materialistką, że już sama zaczęłam myśleć, że to może coś ze mną jest nie tak. No ale ile mam czekać, skoro jestem już z nim 8 lat i mam 28 lat… powiedzcie, czy już definitywnie z nim powinnam skończyć, czy jakoś powinnam go zrozumieć? On dodatkowo cały czas nalega, że mnie kocha i chce ze mną być, no tylko w jakim celu… dodam jeszcze, że kiedyś 6 lat temu mnie zdradził z koleżanką z pracy
Czesc, az sie zarejestrowałem, aby coś napisać. 28 lat napisałaś. Ten Twój facet to troche ja 10 lat temu (pomijając zdrade). Ty to troche moja narzeczona... Moja rada. Uciekaj z tej relacji i to szybko. Szkoda czasu Dziewczyno na Piotrusia Pana. On prędko nie dorośnie. Zreszta on Cie juz dawno nie kocha. Moze i jest do Ciebie przywiązany, lubi Cie, ale nie kocha.
Ja mialem na tyle przyzwoitości, ze sam sie od narzeczonej odciąłem, ale nie bylo mi latwo. Mimo wszystko lubiłem spędzać z nia czas, ale wiedziałem, że jak będe to nie ułoży sobie życia...
a ślub nie był dla mnie, a i dzieci chyba też nie...Ech, to może Ty mi powiedz w jakim celu on chce to dalej ciągnąć? Przez jakiś czas nie odzywaliśmy się do siebie i myślałam, że może sam już zrozumiał, że to nie ma sensu. A dzisiaj wyslala mi kwiaty do pracy i mówi, że jestem wyjątkowa itp. A ostatnio mówił, że mam problemy z głową i jestem materialistką. W jakim celu to działanie? Co potrzebuję jakiegoś zabezpieczenia w postaci mnie? W końcu to już się długo ciagnie
No jak to po co chce to ciągnąć?
Ma darmowy seks, jakieś tam czułości, dziewczynę. A tak to będzie musiał szukać.
I wybacz, ale ma marne szanse, że znajdzie kolejna naiwna jak Ty co będzie się bawić w związek na odległość i bez planów na przyszłość.
Więc jesteś bardzo wygodna opcja dla niego.
27 2024-08-29 17:14:48 Ostatnio edytowany przez wieka (2024-08-29 17:15:12)
Nie wiadomo też jak to jest z tym seksem, bo autorka pisała, że jak już się spotykają, to siedzą na kanapie i oglądają filmy, pewnie z... matkami
Nie wiadomo też jak to jest z tym seksem, bo autorka pisała, że jak już się spotykają, to siedzą na kanapie i oglądają filmy, pewnie z... matkami
Moze czekaja do slubu z seksem
Elena1301 napisał/a:Piryt napisał/a:Czesc, az sie zarejestrowałem, aby coś napisać. 28 lat napisałaś. Ten Twój facet to troche ja 10 lat temu (pomijając zdrade). Ty to troche moja narzeczona... Moja rada. Uciekaj z tej relacji i to szybko. Szkoda czasu Dziewczyno na Piotrusia Pana. On prędko nie dorośnie. Zreszta on Cie juz dawno nie kocha. Moze i jest do Ciebie przywiązany, lubi Cie, ale nie kocha.
Ja mialem na tyle przyzwoitości, ze sam sie od narzeczonej odciąłem, ale nie bylo mi latwo. Mimo wszystko lubiłem spędzać z nia czas, ale wiedziałem, że jak będe to nie ułoży sobie życia...
a ślub nie był dla mnie, a i dzieci chyba też nie...Ech, to może Ty mi powiedz w jakim celu on chce to dalej ciągnąć? Przez jakiś czas nie odzywaliśmy się do siebie i myślałam, że może sam już zrozumiał, że to nie ma sensu. A dzisiaj wyslala mi kwiaty do pracy i mówi, że jestem wyjątkowa itp. A ostatnio mówił, że mam problemy z głową i jestem materialistką. W jakim celu to działanie? Co potrzebuję jakiegoś zabezpieczenia w postaci mnie? W końcu to już się długo ciagnie
No jak to po co chce to ciągnąć?
Ma darmowy seks, jakieś tam czułości, dziewczynę. A tak to będzie musiał szukać.
I wybacz, ale ma marne szanse, że znajdzie kolejna naiwna jak Ty co będzie się bawić w związek na odległość i bez planów na przyszłość.
Więc jesteś bardzo wygodna opcja dla niego.
No nie wiem. U nas raczej za dużo czułości nie ma, z tego względu że jestem często poirytowana tą sytuacją i męczy mnie też takie siedzenie i spędzanie czasu, więc z tego korzyści raczej nie ma szczerze mówiąc.
Piryt napisał/a:Elena1301 napisał/a:Dzień dobry. Temat już wałkowany przez dłuższy czas na tym portalu, ale do rzeczy. A więc ponad rok temu miałam poważną rozmowę z moim chłopakiem na temat wspólnego zamieszkania( nie mieszkamy razem, ja tego bardzo chce) zgodziłam się z nim wtedy być, bo powiedział że pomyśli, że na spokojnie trzeba podejść do tematu. Teraz wróciłam ponownie do tego tematu, bo już nie daję rady psychicznie. Źle się czuję w tym związku. Czuję się jakbym była w jakimś nastałbym związku, spotykamy się głównie na weekend, z mojej strony już nawet nie ma żadnej czułości, sam to nawet mówi. Ale w sumie jak ma być, jak on się cały czas zachowuje jak chłopiec. Wczoraj mi powiedział, że jestem materialistką, bo mu powiedziałam że marzę o ślubie i żeby w końcu iść razem coś wynajmować i jeśli on się z tym nie zgadza, to ja nie widzę sensu ciągnięcia tego związku bez sensu. Dodatkowo, cały czas powtarza, że on nie wyobraża sobie mieszkać ze mną, bo mu wiecznie marudzę. On pochodzi z biednej rodziny i cały czas powtarza, że ja dobrze wiedziałam z kim się wiaze. Tylko ja 8 lat temu myślałam, że może będzie bardziej ambitny i będzie chciał jakoś się dorobić, mimo tego że jest biedny. A on stoi miejscu, tak jak stał. Nic nie robi, żeby coś sobie więcej zarobić. Wszystko zwala też na brak pieniędzy. Nigdzie na wakacje, żadnego ślubu, no i wynajem też dla niego to są za duże pieniądze…ja bardzo marzę, żeby w końcu założyć rodzinę, no ale jak w tym przypadku myśleć o czymkolwiek... Z resztą jestem już nim tak zmęczona, o wszystko muszę się prosić, jeszcze zaczął mi wymieniać wszystkie moje wady, typu że jestem właśnie materialistką, że już sama zaczęłam myśleć, że to może coś ze mną jest nie tak. No ale ile mam czekać, skoro jestem już z nim 8 lat i mam 28 lat… powiedzcie, czy już definitywnie z nim powinnam skończyć, czy jakoś powinnam go zrozumieć? On dodatkowo cały czas nalega, że mnie kocha i chce ze mną być, no tylko w jakim celu… dodam jeszcze, że kiedyś 6 lat temu mnie zdradził z koleżanką z pracy
Czesc, az sie zarejestrowałem, aby coś napisać. 28 lat napisałaś. Ten Twój facet to troche ja 10 lat temu (pomijając zdrade). Ty to troche moja narzeczona... Moja rada. Uciekaj z tej relacji i to szybko. Szkoda czasu Dziewczyno na Piotrusia Pana. On prędko nie dorośnie. Zreszta on Cie juz dawno nie kocha. Moze i jest do Ciebie przywiązany, lubi Cie, ale nie kocha.
Ja mialem na tyle przyzwoitości, ze sam sie od narzeczonej odciąłem, ale nie bylo mi latwo. Mimo wszystko lubiłem spędzać z nia czas, ale wiedziałem, że jak będe to nie ułoży sobie życia...
a ślub nie był dla mnie, a i dzieci chyba też nie...Ech, to może Ty mi powiedz w jakim celu on chce to dalej ciągnąć? Przez jakiś czas nie odzywaliśmy się do siebie i myślałam, że może sam już zrozumiał, że to nie ma sensu. A dzisiaj wyslala mi kwiaty do pracy i mówi, że jestem wyjątkowa itp. A ostatnio mówił, że mam problemy z głową i jestem materialistką. W jakim celu to działanie? Co potrzebuję jakiegoś zabezpieczenia w postaci mnie? W końcu to już się długo ciagnie
Nie znam go i nie siedze w jego glowie. Moge napisac tylko jak to wygladalo z mojej perspektywy oraz dorzucic troche pseudo psychologicznych dywagacji.
Ja ta dziewczyne bardzo lubilem. Naprawde mi na niej zalezalo. Jednak w pewnym momencie sie od siebie oddalilismy. Nie pracowalismy oboje nad nasza relacja. Jak sie widzielismy mielismy zastrzyk endorfin. Milo spedzalismy czas. Jednak później wracalismy do wlasnych spraw. Byla wazna. Nawet pewnie najwazniejsza kobieta mojego zycia(nie liczac obecnej partnerki), ale milosc juz dawno sie wypalila. Nie patrzylem na nia juz jak na kobiete, ale jak na przyjaciolke. Bylem tego swiadomy jednak bedac z nia czulem sie dobrze. Moglem tez z nia pogadac o wszystkim, przytulic. Zwykle ludzkie potrzeby zostaly zaspokojone. Moja niechec do slubu narastala, a chec posiadania z nia potomstwa malala (byla to jedyna kobieta z ktora przez pewien czas rozwazalem dzieci). Nie czulem juz tego po prostu. Jednak lubilem ten zastrzyk endorfin kiedy bylismy razem i swiadomosc,ze nie bylem sam, ze gdzies tam byl ktos wazny. To dzialalo...po co bylo to zmieniac? Zawsze staralem sie byc samoswiadomym facetem i otrzezwienie przyszlo jak określiła mnie "psem ogrodnika". Szczerze w tamtym momencie nie wiedzialem co to znaczy. Jak mi wytlumaczyla troche musiałem to trawic w sobie... Naprawde ciezko bylo mi zrozumiec, ze moje zachowanie tak naprawde ja krzywdzi. Przeciez bylo nam dobrze. Lubilismy spedzac ze soba czas... Nie bylo to latwe, ale zrozumialem, ze jak ja bede w poblizu to nie ulozy sobie zycia, a czas tykal...
Inne wytlumaczenie jego zachowanie to zwykla natura ludzka. Ludzie nie doceniaja tego co maja. Dopiero kiedy cos traca nagle czuja przez chwile,ze im zalezy. Jednak to tylko Iluzja. Bo jak to odzyskaja dalej im nie zalezy.
Musisz mieć strasznie niskie poczucie własnej wartości albo ogromny strach przed zmianami w życiu albo jedno i drugie, że trzymasz się na siłę takiego przegrywa.
Błagam pomóżcie!!!
Miałam dziś z nim poważną rozmowę na temat naszego związku. Powiedziałam mu o tym, że nie wyobrażam sobie innego rozwiązania niż wspólnego zamieszkanie. On powiedzial, że on tego nie uwzględnia, bo nie będzie brał udziału w ,,eksperymentach”. Może mi zaproponować wspólnie zamieszkanie w jego małym pokoju w domu z jego mamą. Ja sobie tego nie wyobrażam, bo nie chce mieszkać katem u kogoś, jeszcze z jego mamą:( mówi, że w taki sposób będziemy w stanie na cokolwiek sobie odłożyć…. Ale z drugiej strony tak się zastanawiam, czy on tego czasem specjalnie nie zaproponował, bo wiedział że się nie zgodzę, a może miał nadzieję że to skończę. Co ja mam zrobić? On tłumaczy, że nie ma pieniędzy na wynajem i jego zdaniem to jest bezsensu takie testowanie, bo przecież wspólne mieszkanie niczego nie zmienia (
Błagam pomóżcie!!!
Miałam dziś z nim poważną rozmowę na temat naszego związku. Powiedziałam mu o tym, że nie wyobrażam sobie innego rozwiązania niż wspólnego zamieszkanie. On powiedzial, że on tego nie uwzględnia, bo nie będzie brał udziału w ,,eksperymentach”. Może mi zaproponować wspólnie zamieszkanie w jego małym pokoju w domu z jego mamą. Ja sobie tego nie wyobrażam, bo nie chce mieszkać katem u kogoś, jeszcze z jego mamą:( mówi, że w taki sposób będziemy w stanie na cokolwiek sobie odłożyć…. Ale z drugiej strony tak się zastanawiam, czy on tego czasem specjalnie nie zaproponował, bo wiedział że się nie zgodzę, a może miał nadzieję że to skończę. Co ja mam zrobić? On tłumaczy, że nie ma pieniędzy na wynajem i jego zdaniem to jest bezsensu takie testowanie, bo przecież wspólne mieszkanie niczego nie zmienia(
To wogole jest niepowazne. Jak.mozna wspolne mieszkanie uznac za eksperyment, a co po slubie bedzie? On chce wogole slubu? Bedziecie mieszkac osobno po slubie?. I jezeli on jeszcze mieszka z mama to czarno to widze
Elena1301 napisał/a:Błagam pomóżcie!!!
Miałam dziś z nim poważną rozmowę na temat naszego związku. Powiedziałam mu o tym, że nie wyobrażam sobie innego rozwiązania niż wspólnego zamieszkanie. On powiedzial, że on tego nie uwzględnia, bo nie będzie brał udziału w ,,eksperymentach”. Może mi zaproponować wspólnie zamieszkanie w jego małym pokoju w domu z jego mamą. Ja sobie tego nie wyobrażam, bo nie chce mieszkać katem u kogoś, jeszcze z jego mamą:( mówi, że w taki sposób będziemy w stanie na cokolwiek sobie odłożyć…. Ale z drugiej strony tak się zastanawiam, czy on tego czasem specjalnie nie zaproponował, bo wiedział że się nie zgodzę, a może miał nadzieję że to skończę. Co ja mam zrobić? On tłumaczy, że nie ma pieniędzy na wynajem i jego zdaniem to jest bezsensu takie testowanie, bo przecież wspólne mieszkanie niczego nie zmienia(
To wogole jest niepowazne. Jak.mozna wspolne mieszkanie uznac za eksperyment, a co po slubie bedzie? On chce wogole slubu? Bedziecie mieszkac osobno po slubie?. I jezeli on jeszcze mieszka z mama to czarno to widze
Mówi, że wynajem to wyrzucenie pieniędzy w bloto, a gdy mu tłumaczę, że przecież nie mamy innych warunków, żeby w końcu razem zamieszkać, to mówi że mogę przyjść do niego i wtedy odkładać na budowę domu też u niego na dzialce. Ja rozumiem, że szkoda kasy na wynajem, ale ja sobie nie wyobrażam iść do kogoś mieszkać na kupie. Znowu mi tak namieszał w głowie, mówił tak dobrze o mnie, że znowu zaczęłam wątpic, że kogoś lepszego spotkam. Boje się, że znowu utknę w jednym miejscu.
JuliaUK33 napisał/a:Elena1301 napisał/a:Błagam pomóżcie!!!
Miałam dziś z nim poważną rozmowę na temat naszego związku. Powiedziałam mu o tym, że nie wyobrażam sobie innego rozwiązania niż wspólnego zamieszkanie. On powiedzial, że on tego nie uwzględnia, bo nie będzie brał udziału w ,,eksperymentach”. Może mi zaproponować wspólnie zamieszkanie w jego małym pokoju w domu z jego mamą. Ja sobie tego nie wyobrażam, bo nie chce mieszkać katem u kogoś, jeszcze z jego mamą:( mówi, że w taki sposób będziemy w stanie na cokolwiek sobie odłożyć…. Ale z drugiej strony tak się zastanawiam, czy on tego czasem specjalnie nie zaproponował, bo wiedział że się nie zgodzę, a może miał nadzieję że to skończę. Co ja mam zrobić? On tłumaczy, że nie ma pieniędzy na wynajem i jego zdaniem to jest bezsensu takie testowanie, bo przecież wspólne mieszkanie niczego nie zmienia(
To wogole jest niepowazne. Jak.mozna wspolne mieszkanie uznac za eksperyment, a co po slubie bedzie? On chce wogole slubu? Bedziecie mieszkac osobno po slubie?. I jezeli on jeszcze mieszka z mama to czarno to widze
Mówi, że wynajem to wyrzucenie pieniędzy w bloto, a gdy mu tłumaczę, że przecież nie mamy innych warunków, żeby w końcu razem zamieszkać, to mówi że mogę przyjść do niego i wtedy odkładać na budowę domu też u niego na dzialce. Ja rozumiem, że szkoda kasy na wynajem, ale ja sobie nie wyobrażam iść do kogoś mieszkać na kupie. Znowu mi tak namieszał w głowie, mówił tak dobrze o mnie, że znowu zaczęłam wątpic, że kogoś lepszego spotkam. Boje się, że znowu utknę w jednym miejscu.
Nie zgadzaj sie znajac zycie i historie innych to mieszkanie "na chwile" bedzie trwalo 10 lat. On zwyczajnie sie boi doroslosci.
Elena1301 napisał/a:JuliaUK33 napisał/a:To wogole jest niepowazne. Jak.mozna wspolne mieszkanie uznac za eksperyment, a co po slubie bedzie? On chce wogole slubu? Bedziecie mieszkac osobno po slubie?. I jezeli on jeszcze mieszka z mama to czarno to widze
Mówi, że wynajem to wyrzucenie pieniędzy w bloto, a gdy mu tłumaczę, że przecież nie mamy innych warunków, żeby w końcu razem zamieszkać, to mówi że mogę przyjść do niego i wtedy odkładać na budowę domu też u niego na dzialce. Ja rozumiem, że szkoda kasy na wynajem, ale ja sobie nie wyobrażam iść do kogoś mieszkać na kupie. Znowu mi tak namieszał w głowie, mówił tak dobrze o mnie, że znowu zaczęłam wątpic, że kogoś lepszego spotkam. Boje się, że znowu utknę w jednym miejscu.
Nie zgadzaj sie znajac zycie i historie innych to mieszkanie "na chwile" bedzie trwalo 10 lat. On zwyczajnie sie boi doroslosci.
Znaczy ja w ogóle nie biorę pod uwagę mieszkania tam u niego. Bo to nawet nie ma takiej możliwości. Ale chodzi mi o to, czy powinnam się zgodzić na sytuacje, w której się widzimy tylko na weekend. Ja wiem, że to bez sensu, bo i tak nadal bede sfrustrowana, że związek stroi w miejscu, ale może ja już nigdy nikogo nie spotkam…
Oczywiście, ze możesz się z nim spotykać tylko w weekendy przez najbliższe 50 lat i może nawet dłużej.
Bo czy widzisz moment kiedy będziecie mogli zamieszkać razem?
Jest kilka opcji.
Jedna to po śmierci jego matki.
Druga to gdy sama wynajmiesz czy kupisz mieszkanie i go tam zaprosisz, ale to Ty będziesz wszystko opłacać.
Trzecia, ze on wygra w totolotka i zbuduje dom na tej działce jego matki.
Która opcja jest realna, a która najbardziej Ci odpowiada?
Dziecko/dzieci też możesz z nim mieć i wychowywać spotykając się jedynie w weekendy.
Nie marnuj sobie życia z takim gnuśniejącym facetem.
38 2024-09-02 14:17:25 Ostatnio edytowany przez Piryt (2024-09-02 15:04:50)
JuliaUK33 napisał/a:Elena1301 napisał/a:Mówi, że wynajem to wyrzucenie pieniędzy w bloto, a gdy mu tłumaczę, że przecież nie mamy innych warunków, żeby w końcu razem zamieszkać, to mówi że mogę przyjść do niego i wtedy odkładać na budowę domu też u niego na dzialce. Ja rozumiem, że szkoda kasy na wynajem, ale ja sobie nie wyobrażam iść do kogoś mieszkać na kupie. Znowu mi tak namieszał w głowie, mówił tak dobrze o mnie, że znowu zaczęłam wątpic, że kogoś lepszego spotkam. Boje się, że znowu utknę w jednym miejscu.
Nie zgadzaj sie znajac zycie i historie innych to mieszkanie "na chwile" bedzie trwalo 10 lat. On zwyczajnie sie boi doroslosci.
Znaczy ja w ogóle nie biorę pod uwagę mieszkania tam u niego. Bo to nawet nie ma takiej możliwości. Ale chodzi mi o to, czy powinnam się zgodzić na sytuacje, w której się widzimy tylko na weekend. Ja wiem, że to bez sensu, bo i tak nadal bede sfrustrowana, że związek stroi w miejscu, ale może ja już nigdy nikogo nie spotkam…
Elena jeszcze raz Ci napisze uciekaj z tej relacji. Ten facet moze i kiedys dojrzeje (ja dojrzałem), a moze nie. Szkoda czasu. Facet z wiekiem ma latwiej w relacjach. Kobieta gorzej. On Cie juz nie kocha. Na pewno kogos poznasz, moja byla poznala - nie wiem czy jest szczęśliwa, bo nie mamy kontaktu, ale mysle, ze z dawnym mna nie byłaby szczęśliwa.
Dopisze jeszcze cos w kwestii mieszkania..
U nas bylo to trochę innaczej. W praktyce nigdy nie zamieszkaliśmy razem, ale widywalismy się częściej jak tylko w weekendy. Czesto nocowałem u niej, a ona u mnie. Nie zamieszkaliśmy razem, bo nasze miejsca pracy były daleko od siebie i szczerze nie chciało mi sie wstawać rano, aby półtorej godziny dojeżdżać do pracy. Finanse też miały znaczenie co do mojej decyzji. W tamtym czasie dużo oszczędzałem, bo chciałem mieć własne mieszkanie. Na tym tez cierpiała nasza relacja. Teraz wiem, ze bylo to bez sensu,bo przy ówczesnych zarobkach nie zrealizował bym planu nawet jak odkładał bym całą pensje... Zabawne, że jak ostatecznie zakończyliśmy relacje to osiągniecie celu okazalo się znacznie łatwiejsze i szybsze niż sie spodziewałem.
On Cie już nie kocha. Jedynie być może Cie lubi.