Trudna decyzja - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 36 ]

1 Ostatnio edytowany przez Vanilla_Nice (2024-05-10 17:44:41)

Temat: Trudna decyzja

Witajcie smile

Potrzebuje się wygadać na jakimś neutralnym w miarę obiektywnym gruncie.

Poznaliśmy się na forum branżowy.  Zaiskrzyło od razu. Oboje byliśmy w długoletnich związkach, w których od dawna się nie układało - on małżeńskim z dzieckiem, ja natomiast partnerskim bez dzieci. Początkowo bardzo dużo rozmawialiśmy, rozumieliśmy i wspieraliśmy siebie. Kontaktowaliśmy się głównie telefonicznie. W międzyczasie postanowiliśmy zakończyć swoje związki. Pierwsza rozstałam się po 12- latach, po kilku miesiącach on wniósł sprawę o rozwód. Następnie spotkaliśmy się kilka razy, po czym postanowiliśmy wspólnie zamieszkać.  Ze względu na toczącą się sprawę rozwodową i dziecko zdecydowałam, że to ja przeprowadzam się do niego.  Zresztą na tamten moment po moim „burzliwym rozstaniu” zmiana miejsca zamieszkania dobrze zrobiła. Absolutnie nie zakładałam wówczas przeprowadzki na stałe. Zrezygnowałam z bardzo dobrej pracy zostawiłam przyjaciół, znajomych ograniczyłam kontakty z rodziną i zmieniłam miejsce zamieszkania oddalone o ponad 700km.

Teraz gdy mija ponad 1,5 roku od przeprowadzki czuję smutek, żal, wewnętrzne rozdarcie, miewam nawet dni depresyjne. Nie sądziłam że będzie to dla mnie takie trudne. Czuję się samotna ( mamy tylko jedną parę bliższych znajomych), mimo że mam u boku wspaniałego mężczyznę. Czuję lęk, brak poczucia bezpieczeństwa i swobody (była żona i jej rodzina są toksyczni,dodatkowo praktycznie nigdzie nie wychodzimy). Czuję że poświęciłam bardzo dużo, zostawiając wszystko i wszystkich. Po przyjeździe przez ponad 6 mc poszukiwałam pracy, co bardzo wpłynęło na poczucie własnej wartości i ogromnie nadwyrężyło moje oszczędności.
Jestem totalnie inną osobą przygnębiona, bez energii i zapału. Brakuje mi wigoru, uśmiechu i radości którą miałam wcześniej.

Jeśli chodzi o nasz związek -  jest cudownie. Darzymy się ogromnym uczuciem, wspieramy, dużo rozmawiamy. Mamy wspólne plany. Chcemy założyć rodzinę , kupić dom - i właśnie tutaj zaczynają się schody. Gdzie go zakupić?
On ma tutaj dziecko ( 10-lat , z którym niestety się nie widuje, bo eks utrudnia) oraz pracę, która jest jego spełnieniem w każdym aspekcie.
Ja mam kochającego, wspaniałego mężczyznę … i pracę podjętą na siłę/ z braku laku - niesatysfakcjonującą..

Wróciliśmy właśnie z tygodniowego pobytu w moich stronach. Było fantastycznie. Spotkałam się z przyjaciółmi. Odżyłam na kilka dnia.
Jednak w drodze powrotnej czułam łzy spływające po moim policzku.

Pewnie nasuwa Wam się prosta odpowiedź rozmawiajcie o tym. Robimy to jednak bardzo defensywnie. Nie podejmujemy żadnych decyzji.
Gdy on widzi, że mam doła mówi dokładnie to co chcę usłyszeć:
- „ moje miejsce jest przy Tobie gdziekolwiek będziesz”
- „ podejmiemy decyzję najlepszą dla NASZEGO związku”         
po czy przejeżdżamy przez spokojną, zieloną  miejscowość nieopodal tego wielkiego miasta i słyszę „O w takim miejscu moglibyśmy mieć domek, spokojnie tu i blisko miasta”.
Wtedy milczę…

Dziękuję, że przeczytałeś/łaś moją historię.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Trudna decyzja

I co ci niby powiedzieć? Głupio zrobiłaś, że rzuciłaś dobrą pracę i fajne miejsce dla faceta. Na dodatek dzieciatego rozwodnika z bagażem w postaci toksycznej ex. Skoro on się i tak z tym dzieckiem nie widuje, to nie wiem po co macie tam siedzieć. Może się wynieście gdzieś indziej albo do twojego miasta. No chyba, że on dalej walczy o te kontakty z dzieckiem. Mówisz mu w ogóle o tym, że nie jesteś tam szczęśliwa, czy tylko milczysz? Bo milczeniem nic nie załatwisz.

3 Ostatnio edytowany przez GloriaSoul (2024-05-10 11:48:50)

Odp: Trudna decyzja
Vanilla_Nice napisał/a:

Poznaliśmy się na forum branżowy.  Zaiskrzyło od razu. Oboje byliśmy w długoletnich związkach, w których od dawna się nie układało - on małżeńskim z dzieckiem, ja natomiast partnerskim bez dzieci. Początkowo bardzo dużo rozmawialiśmy, rozumieliśmy i wspieraliśmy siebie. Kontaktowaliśmy się głównie telefonicznie. W międzyczasie postanowiliśmy zakończyć swoje związki. Pierwsza rozstałam się po 12- latach, po kilku miesiącach on wniósł sprawę o rozwód. Następnie spotkaliśmy się kilka razy, po czym postanowiliśmy wspólnie zamieszkać.  Ze względu na toczącą się sprawę rozwodową i dziecko zdecydowałam, że to ja przeprowadzam się do niego.  Zresztą na tamten moment po moim „burzliwym rozstaniu” zmiana miejsca zamieszkania dobrze zrobiła. Absolutnie nie zakładałam wówczas przeprowadzki na stałe. Zrezygnowałam z bardzo dobrej pracy zostawiłam przyjaciół, znajomych ograniczyłam kontakty z rodziną i zmieniłam miejsce zamieszkania oddalone o ponad 700km.

Teraz gdy mija ponad 1,5 roku od przeprowadzki czuję smutek, żal, wewnętrzne rozdarcie, miewam nawet dni depresyjne. Nie sądziłam że będzie to dla mnie takie trudne. Czuję się samotna ( mamy tylko jedną parę bliższych znajomych), mimo że mam u boku wspaniałego mężczyznę. Czuję lęk, brak poczucia bezpieczeństwa i swobody (była żona i jej rodzina są toksyczni,dodatkowo praktycznie nigdzie nie wychodzimy). Czuję że poświęciłam bardzo dużo, zostawiając wszystko i wszystkich. Po przyjeździe przez ponad 6 mc poszukiwałam pracy, co bardzo wpłynęło na poczucie własnej wartości i ogromnie nadwyrężyło moje oszczędności.
Jestem totalnie inną osobą przygnębiona, bez energii i zapału. Brakuje mi wigoru, uśmiechu i radości którą miałam wcześniej.

Jeśli chodzi o nasz związek -  jest cudownie. Darzymy się ogromnym uczuciem, wspieramy, dużo rozmawiamy. Mamy wspólne plany. Chcemy założyć rodzinę , kupić dom - i właśnie tutaj zaczynają się schody. Gdzie go zakupić?
On ma tutaj dziecko ( 10-lat , z którym niestety się nie widuje, bo eks utrudnia) oraz pracę, która jest jego spełnieniem w każdym aspekcie.
Ja mam kochającego, wspaniałego mężczyznę … i pracę podjętą na siłę/ z braku laku - niesatysfakcjonującą..

Wróciliśmy właśnie z tygodniowego pobytu w moich stronach. Było fantastycznie. Spotkałam się z przyjaciółmi. Odżyłam na kilka dnia.
Jednak w drodze powrotnej czułam łzy spływające po moim policzku.

Pewnie nasuwa Wam się prosta odpowiedź rozmawiajcie o tym. Robimy to jednak bardzo defensywnie. Nie podejmujemy żadnych decyzji.
Gdy on widzi, że mam doła mówi dokładnie to co chcę usłyszeć:
- „ moje miejsce jest przy Tobie gdziekolwiek będziesz”
- „ podejmiemy decyzję najlepszą dla NASZEGO związku”         
po czy przejeżdżamy przez spokojną, zieloną  miejscowość nieopodal tego wielkiego miasta i słyszę „O w takim miejscu moglibyśmy mieć domek, spokojnie tu i blisko miasta”.
Wtedy milczę…

Dziękuję, że przeczytałeś/łaś moją historię.

Przyjaciół można znaleźć wszędzie, w nowym miejscu też.
Pojechałaś w poprzednie miejsce na tydzień.
Wcale to nie znaczy, że gdybyś wróciła na stałe to byłoby tak fajnie jak przez te kilka dni.
Poza tym Twoi przyjaciele mogliby nie pasować Twojemu partnerowi, on im.
Mógłby się czuć tak jak Ty teraz w jego miejscowości.
Ja bym zaczynała od nowa, w tej zielonej miejscowości koło miasta.

4 Ostatnio edytowany przez Vanilla_Nice (2024-05-10 11:48:47)

Odp: Trudna decyzja

Halina3.1 Bardzo dziękuję za odniesienie się. smile

Absolutnie nie żałuję, że podjęłam taką decyzję. Wychodzę z założenia, że póki nie spróbujesz to się nie dowiesz, więc lepiej ryzykować niż żałować.
Tak jak pisałam rozmawiamy o tym, ale w bezpiecznych granicach. Nie mówię, wprost że jestem nieszczęśliwa - to nie jest zero jedynkowe. Mam przy sobie osobę, którą kocham więc to daje mi szczęście na tej płaszczyźnie.

5 Ostatnio edytowany przez Vanilla_Nice (2024-05-10 12:09:27)

Odp: Trudna decyzja

GloriaSoul

Nie mogę się z Tobą nie zgodzić.
Natomiast nadal pozostaje to wewnętrzne poczucie żalu/ bólu/ jakieś pustki, to męczy  najbardziej.

6

Odp: Trudna decyzja
Vanilla_Nice napisał/a:

GloriaSoul

Nie mogę się z Tobą nie zgodzić.
Natomiast nadal pozostaje to wewnętrzne poczucie żalu/ bólu/ jakieś pustki, to męczy  najbardziej.

Masz niesatysfakcjonującą pracę, w pobliżu jest jego ex, nie masz znajomych, tęsknisz za czymś co było a nie jest...
To wszystko sprawia, że jest to poczucie dyskomfortu psychicznego.
Myślę, że to się jednak zmieni gdy zajmiecie się zakładaniem swojego nowego gniazdka z dala od tego wszystkiego.
Planujecie dzieci?

7

Odp: Trudna decyzja

Właśnie GloriaSoul - z dala od tego wszystkiego.... smile
Dla mnie praca w tym mieście, a mieszkanie 20-40 km nie spowoduje spokoju na Duszy.

Pół śmiechem pół żartem - najlepiej byłoby w połowie drogi do niego i do mnie.

Tak planujemy dzieci, natomiast w pierwszej kolejności pójście na swoje.

8

Odp: Trudna decyzja

Po pierwsze gratuluje udanego związku.

Po drugie, dla mnie jest oczywiste że powinniście wrócić do Twojego miasta.
Zamieszkanie w połowie drogi albo w tej "zielonej okolicy" jest kompletnie bez sensu, bo Ty nadal będziesz nieszczęśliwa, a on będzie musiał wszystko zmieniać. Czyli razem będziecie nieszczęśliwi.

Jego ex utrudnia mu widzenie z synem, więc nie jest to rzecz która go tu trzyma. A możecie np. raz w miesiącu jeździć do jego miejscowości, żeby odwiedzić jego rodzinę, przyjaciół i jego syna. Plus oczywiście częsty kontakt telefoniczny.

Natomiast Ty przeprowadzając się z powrotem do siebie, ułatwisz swojemu ex widzenie z dzieckiem (mam nadzieję?). Biedny facet, jego dziecko wyjechało 700 km dalej. Czyli uszczęśliwiłabyś dodatkowo dziecko i swojego ex.

Gdybyś mieszkała tam tylko tydzień i płakała, to radziłabym Ci poczekać, ale 1,5 roku to dostatecznie długi czas by mieć już pewność: nie będziesz tam szczęśliwa.

Czy po powrocie masz szansę na odzyskanie swojej pracy?

9

Odp: Trudna decyzja

madoja  Pokrzepiające to co napisałaś smile Dziękuję!
W mojej poprzedniej firmie dużo się pozmieniało, na ten moment nie mają wolnych wakatów. Niemniej stwierdzam, że tam o wiele łatwiej będzie mi znaleźć satysfakcjonująca pracę (mam porównanie).
Prócz dziecka bardzo wiążąca jest jego praca. Firma nie ma oddziałów w innych miastach, branża jest mega specyficzna.

Najgorsze jest to, że ja nie chcę pozbawiać go tej pracy i w przyszłości może unormowanych kontaktów z dzieckiem. Z drugiej strony wiem i czuję, że
nie stać mnie już na większe poświęcenie.

10

Odp: Trudna decyzja
Vanilla_Nice napisał/a:

Halina3.1 Bardzo dziękuję za odniesienie się. smile

Absolutnie nie żałuję, że podjęłam taką decyzję. Wychodzę z założenia, że póki nie spróbujesz to się nie dowiesz, więc lepiej ryzykować niż żałować.
Tak jak pisałam rozmawiamy o tym, ale w bezpiecznych granicach. Nie mówię, wprost że jestem nieszczęśliwa - to nie jest zero jedynkowe. Mam przy sobie osobę, którą kocham więc to daje mi szczęście na tej płaszczyźnie.

No ale jesteś jednak nieszczęśliwa na innej, równie ważnej płaszczyźnie. Na dłuższą metę takie życie to mordęga. Coś mi się wydaje, że się pospieszyliście z tym rzucaniem wszystkiego i przeprowadzką, może gdzieś w połowie drogi byłoby wam lepiej. W każdym razie jak nie powiesz prosto z mostu, że dobija cię życie tam, to skąd facet ma wiedzieć jak źle ci tam jest. Trochę nie rozumiem, on mówi przecież jasno, że będzie szczęśliwy tam gdzie ty będziesz, czyli w grę wchodzi przeprowadzka. Nie wiem jak on stoi w kwestii widzeń z dzieckiem, jeżeli w ogóle nie może się z nim spotykać, to w sumie kisicie się tam na darmo. 1.5 roku to dostatecznie długo żeby wiedzieć, że jakieś miejsce ci nie służy. Przynajmniej moim zdaniem, u mnie zawsze po pierwszych kilku miesiącach jestem w stanie powiedzieć czy nowe miejsce się dla mnie nadaje czy nie. Jak ty płaczesz na myśl o powrocie tam, to ewidentnie ci tamto miejsce nie sprzyja.

11 Ostatnio edytowany przez Vanilla_Nice (2024-05-10 16:43:01)

Odp: Trudna decyzja
Halina3.1 napisał/a:
Vanilla_Nice napisał/a:

Halina3.1 Bardzo dziękuję za odniesienie się. smile

Absolutnie nie żałuję, że podjęłam taką decyzję. Wychodzę z założenia, że póki nie spróbujesz to się nie dowiesz, więc lepiej ryzykować niż żałować.
Tak jak pisałam rozmawiamy o tym, ale w bezpiecznych granicach. Nie mówię, wprost że jestem nieszczęśliwa - to nie jest zero jedynkowe. Mam przy sobie osobę, którą kocham więc to daje mi szczęście na tej płaszczyźnie.

No ale jesteś jednak nieszczęśliwa na innej, równie ważnej płaszczyźnie. Na dłuższą metę takie życie to mordęga. Coś mi się wydaje, że się pospieszyliście z tym rzucaniem wszystkiego i przeprowadzką, może gdzieś w połowie drogi byłoby wam lepiej. W każdym razie jak nie powiesz prosto z mostu, że dobija cię życie tam, to skąd facet ma wiedzieć jak źle ci tam jest. Trochę nie rozumiem, on mówi przecież jasno, że będzie szczęśliwy tam gdzie ty będziesz, czyli w grę wchodzi przeprowadzka. Nie wiem jak on stoi w kwestii widzeń z dzieckiem, jeżeli w ogóle nie może się z nim spotykać, to w sumie kisicie się tam na darmo. 1.5 roku to dostatecznie długo żeby wiedzieć, że jakieś miejsce ci nie służy. Przynajmniej moim zdaniem, u mnie zawsze po pierwszych kilku miesiącach jestem w stanie powiedzieć czy nowe miejsce się dla mnie nadaje czy nie. Jak ty płaczesz na myśl o powrocie tam, to ewidentnie ci tamto miejsce nie sprzyja.


Halina3.1   Dziękuję smile
Zdecydowanie masz rację - muszę otwarcie, bez owijania w bawełnę powiedzieć co czuję.
Przyznam, że mam pewną MEGA trudność (nie nazwę tego wadą), stawiam dobro innych ponad swoje.
Myślę o tym, by nie urazić słowem/ czynem. Trzymam dużo w sobie tak samo jak ufam tylko do bezpiecznego poziomu. Dlatego takie rozmowy są dla mnie dość trudne.

12

Odp: Trudna decyzja
Vanilla_Nice napisał/a:
Halina3.1 napisał/a:
Vanilla_Nice napisał/a:

Halina3.1 Bardzo dziękuję za odniesienie się. smile

Absolutnie nie żałuję, że podjęłam taką decyzję. Wychodzę z założenia, że póki nie spróbujesz to się nie dowiesz, więc lepiej ryzykować niż żałować.
Tak jak pisałam rozmawiamy o tym, ale w bezpiecznych granicach. Nie mówię, wprost że jestem nieszczęśliwa - to nie jest zero jedynkowe. Mam przy sobie osobę, którą kocham więc to daje mi szczęście na tej płaszczyźnie.

No ale jesteś jednak nieszczęśliwa na innej, równie ważnej płaszczyźnie. Na dłuższą metę takie życie to mordęga. Coś mi się wydaje, że się pospieszyliście z tym rzucaniem wszystkiego i przeprowadzką, może gdzieś w połowie drogi byłoby wam lepiej. W każdym razie jak nie powiesz prosto z mostu, że dobija cię życie tam, to skąd facet ma wiedzieć jak źle ci tam jest. Trochę nie rozumiem, on mówi przecież jasno, że będzie szczęśliwy tam gdzie ty będziesz, czyli w grę wchodzi przeprowadzka. Nie wiem jak on stoi w kwestii widzeń z dzieckiem, jeżeli w ogóle nie może się z nim spotykać, to w sumie kisicie się tam na darmo. 1.5 roku to dostatecznie długo żeby wiedzieć, że jakieś miejsce ci nie służy. Przynajmniej moim zdaniem, u mnie zawsze po pierwszych kilku miesiącach jestem w stanie powiedzieć czy nowe miejsce się dla mnie nadaje czy nie. Jak ty płaczesz na myśl o powrocie tam, to ewidentnie ci tamto miejsce nie sprzyja.


Halina3.1   Dziękuję smile
Zdecydowanie masz rację - muszę otwarcie, bez owijania w bawełnę powiedzieć co czuję.
Przyznam, że mam pewną MEGA trudność (nie nazwę tego wadą), stawiam dobro innych ponad swoje.
Myślę o tym, by nie urazić słowem/ czynem. Trzymam dużo w sobie tak samo jak ufam tylko do bezpiecznego poziomu. Dlatego takie rozmowy są dla mnie dość trudne.

No to lipa. Nie da się chyba byc dobrym partnerem na dłuższą metę dusząc w sobie cierpienie. Ja bym bardziej doceniła, że partner otwarcie ze mną rozmawia o tym co go boli czy, że jest nieszczęśliwy niż żeby to dusił. Prędzej czy później to się tak skumuluje, że albo partner wybuchnie frustracjami albo stanie się depresyjny i związek i tak będzie przez to chorować. No i też czułabym się dziwnie jakby partner/ka bała się mi powiedzieć takie rzeczy jak to, że jest nieszczęśliwa w danym miejscu, przeca kurde, po to jest związek żebyśmy oboje starali się polepszać swoje życie a nie żeby jedno poświęcało wszystko a drugie żyło w niewiedzy. No sorry ale na koniec życia nie dają medali za cierpienie w milczeniu. Ani za stawianie innych przed soba.

13 Ostatnio edytowany przez blueangel (2024-05-10 19:12:00)

Odp: Trudna decyzja
Halina3.1 napisał/a:

I co ci niby powiedzieć? Głupio zrobiłaś, że rzuciłaś dobrą pracę i fajne miejsce dla faceta. Na dodatek dzieciatego rozwodnika z bagażem


Nic dodac, nic ujac. Akurat w tym przypadku nie bylo nic do dowiadywania. To byla zwyczajna glupota.

14 Ostatnio edytowany przez blueangel (2024-05-10 19:25:56)

Odp: Trudna decyzja

dobra praca<facet<rozwodnik z bagazem

nawet minute bym sie nie zastanawiala, nawet gdyby w tym samym miescie. A jesli ktos mnie zmusilby do zastanawiania, umarlabym ze smiechu.

15

Odp: Trudna decyzja

Jedna z nsjgorszych rzeczy jakie moze zrobic kobieta to zrezygnowac ze swojego domu/mieszkania na rzecz zamieszkania pod dachem faceta. Ja tez mam nowego partnera i mam swoje mieszkanie z urzedu i w zyciu bym sie nie wyprowadzala do partnera na jego warunki. Jak sobie pomysle, ze miala bym zostawic na dlugi czas swoje mieszkanie, ktore sama meblowalam, malowalam, ozdobialam, urzadzalam itp i isc z walizkami mieszkac u kogos to mnie juz na sama mysl chce sie plakac. Dlatego ja akurat bede miec zwiazek taki, ze bedziemy sie juz niedlugo nawzajem w mieszkaniach odwiedzac,moze tez na kilka dni,ale to jeszcze nie teraz. Ty masz stany depresyjne autorko, bo podswiadomie wiesz, ze moglas mieszkac nadal na swoim ja tez bym miala depresje I chyba szlag by mnie trafil, gdybym miala swoje mieszkanie pieknie urzadzone i ogrodek zostawic na pastwe losu

16

Odp: Trudna decyzja

No to lipa. Nie da się chyba byc dobrym partnerem na dłuższą metę dusząc w sobie cierpienie. Ja bym bardziej doceniła, że partner otwarcie ze mną rozmawia o tym co go boli czy, że jest nieszczęśliwy niż żeby to dusił. Prędzej czy później to się tak skumuluje, że albo partner wybuchnie frustracjami albo stanie się depresyjny i związek i tak będzie przez to chorować. No i też czułabym się dziwnie jakby partner/ka bała się mi powiedzieć takie rzeczy jak to, że jest nieszczęśliwa w danym miejscu, przeca kurde, po to jest związek żebyśmy oboje starali się polepszać swoje życie a nie żeby jedno poświęcało wszystko a drugie żyło w niewiedzy. No sorry ale na koniec życia nie dają medali za cierpienie w milczeniu. Ani za stawianie innych przed soba.


Hakina 3.1. nie odbieraj tego zero-jedynkowo. Oczywiście, że szczerze komunikuję co czuję tylko czasami robię to w dość delikatny sposób i pewnie akurat w tym aspekcie zbyt ogólnikowym. Muszę przekroczyć granicę komfortu tej rozmowy i bez ogródek nazwać to po imieniu.
Dzięki za otrzeźwienie i postawienie do pionu.

17

Odp: Trudna decyzja
blueangel napisał/a:

dobra praca<facet<rozwodnik z bagazem

nawet minute bym sie nie zastanawiala, nawet gdyby w tym samym miescie. A jesli ktos mnie zmusilby do zastanawiania, umarlabym ze smiechu.


Hmm.... interpretuję to jakbyś odbierała "faceta rozwodnika z bagażem" jako coś gorszego?
Skąd taki pogląd?

18 Ostatnio edytowany przez Vanilla_Nice (2024-05-11 10:24:14)

Odp: Trudna decyzja
JuliaUK33 napisał/a:

Jedna z nsjgorszych rzeczy jakie moze zrobic kobieta to zrezygnowac ze swojego domu/mieszkania na rzecz zamieszkania pod dachem faceta. Ja tez mam nowego partnera i mam swoje mieszkanie z urzedu i w zyciu bym sie nie wyprowadzala do partnera na jego warunki. Jak sobie pomysle, ze miala bym zostawic na dlugi czas swoje mieszkanie, ktore sama meblowalam, malowalam, ozdobialam, urzadzalam itp i isc z walizkami mieszkac u kogos to mnie juz na sama mysl chce sie plakac. Dlatego ja akurat bede miec zwiazek taki, ze bedziemy sie juz niedlugo nawzajem w mieszkaniach odwiedzac,moze tez na kilka dni,ale to jeszcze nie teraz. Ty masz stany depresyjne autorko, bo podswiadomie wiesz, ze moglas mieszkac nadal na swoim ja tez bym miala depresje I chyba szlag by mnie trafil, gdybym miala swoje mieszkanie pieknie urzadzone i ogrodek zostawic na pastwe losu

JuliaUK33 niestety i stety nie mam własnego mieszkania - oczywistym jest, że bym go nie zostawiła. Traktowałabym go jak bezpieczny azyl - zresztą jak Ty obecnie. smile Na moment przeprowadzki do dużego miasta miałam naprawdę pozytywne nastawienie. Wychodzę z założenia - póki nie spróbujesz to się nie dowiesz. Wówczas uważałam to za dobrą decyzję. Nie zaryzykowałam nic, czego nie mogłabym odzyskać. Absolutnie nie brałam pod uwagę, że może mnie to tak diabelnie przytłoczyć, że z tyloma wyzwaniami przyjdzie mi się zmierzyć. Teraz po upływie ponad 1,5 roku robiąc bilans widzę, że lwią część stanowią minusy począwszy od  kondycji zdrowotnej po wewnętrzny komfort życia czyli spokój duszy.

19 Ostatnio edytowany przez wieka (2024-05-11 11:58:38)

Odp: Trudna decyzja

Jedna na Twoim miejscu by sobie dobrze radziła, Ty widać nie.
Myślę, że jakbyś miała satysfakcjonującą pracę i...dziecko, dużo lepiej byś się czuła.
Innej pracy możesz poszukać... dziecko też, chyba, że nie możesz czy nie chcesz.
Ale samopoczucie w rodzinie wg mnie jest ważniejsze niż miejsce zamieszkania, jak
jest się otwartym na nowych znajomych.
Pewnie należysz do takich co ciężko im się zaaklimatyzować w nowym środowisku.

20

Odp: Trudna decyzja

Nie można tak negatywnie oceniać tego, że się do niego przeprowadziła. Dzieliło ich 700 km i TRZEBA BYŁO podjąć jakąś decyzję. Patrząc obiektywnie - faktycznie mniejszym złem była jej przeprowadzka (chociażby dlatego że nie ma dzieci). Swoją drogą, wyżej pisałam że ułatwisz swojemu ex widywanie się z dzieckiem, przepraszam, błędnie przeczytałam że masz dziecko big_smile Czemu mnie nie poprawiłaś? smile

Gdy miałam 25 lat, przeżyłam bardzo podobną historię.
Ja bezdzietna, on świeżo po rozwodzie, z 2 dzieci. Przeprowadziłam się do niego wprawdzie tylko 200 km, ale do okropnego miejsca. Nienawidziłam tam być. Gdy wracaliśmy od moich rodziców, zawsze płakałam. Mijały miesiące a ja dalej płakałam. Do tego dochodziły problemy z jego ex i tym, że utrudniała kontakty z dziećmi. Wariatka potrafiła przyjść pod nasz dom, rzucać jajkami i straszyć że obleje mi twarz kwasem. W przeciwieństwie do Ciebie - u mnie akurat sytuacja zawodowa w nowym miejscu była lepsza. Ale poza tym koszmar.
Rozstaliśmy się niecałe 2 lata później i z perspektywy czasu uważam że to był mój wielki błąd życiowy. Po co ta przeprowadzka, nerwy. Skoro potem poznałam faceta bez bagażu (mój mąż) który przeprowadził się do mojego miasta. Po prostu niebo a ziemia. W końcu odżyłam i byłam (jestem) szczęśliwa.

To w sumie dygresja, bo nie namawiam Cię do zerwania tego związku. Jeśli Wam się układa, to dobrze.
Ale poświęciłaś już i tak za dużo (bo moim zdaniem osoba bez bagażu w jakiś sposób się poświęca wiążąc się z osobą dzieciatą - zawsze trzeba oddawać część pieniędzy, trzeba dzielić swój wolny czas na dzieci itd), żeby teraz jeszcze się męczyć z miejscem zamieszkania.

21

Odp: Trudna decyzja
Vanilla_Nice napisał/a:

Gdy on widzi, że mam doła mówi dokładnie to co chcę usłyszeć:
- „ moje miejsce jest przy Tobie gdziekolwiek będziesz”
- „ podejmiemy decyzję najlepszą dla NASZEGO związku”         
po czy przejeżdżamy przez spokojną, zieloną  miejscowość nieopodal tego wielkiego miasta i słyszę „O w takim miejscu moglibyśmy mieć domek, spokojnie tu i blisko miasta”.
Wtedy milczę…

Dziękuję, że przeczytałeś/łaś moją historię.

Przeszłabym do czynów. Nie ma sensu się męczyć.

22

Odp: Trudna decyzja
Vanilla_Nice napisał/a:
blueangel napisał/a:

dobra praca<facet<rozwodnik z bagazem

nawet minute bym sie nie zastanawiala, nawet gdyby w tym samym miescie. A jesli ktos mnie zmusilby do zastanawiania, umarlabym ze smiechu.


Hmm.... interpretuję to jakbyś odbierała "faceta rozwodnika z bagażem" jako coś gorszego?
Skąd taki pogląd?

Niekoniecznie gorszego ale napewno potencjalnie bardziej problematycznego. Jak u ciebie, dziecko, problem z widzeniami, toksyczna ex (tez nie wiadomo na czym ta toksycznosc polega), jakas toksyczna rodzina w tle. Slowem, ciezszy jest taki zwiazek dla kobiety ktora nie ma tego bagazu i wiele trzeba poswiecic. Czasem zbyt wiele.

23

Odp: Trudna decyzja
madoja napisał/a:

Nie można tak negatywnie oceniać tego, że się do niego przeprowadziła. Dzieliło ich 700 km i TRZEBA BYŁO podjąć jakąś decyzję. Patrząc obiektywnie - faktycznie mniejszym złem była jej przeprowadzka (chociażby dlatego że nie ma dzieci). Swoją drogą, wyżej pisałam że ułatwisz swojemu ex widywanie się z dzieckiem, przepraszam, błędnie przeczytałam że masz dziecko big_smile Czemu mnie nie poprawiłaś? smile

Trzba bylo poczekac z przeprowadzka i rzucaniem wszystkiego na to jak przebiegnie jego rozwod i orzeczenie opieki nad dzieckiem. Jak on stracil prawa i nie moze tego dziecka widywac, to rownie dobrze mogl sie do niej przeprowadzic.

24

Odp: Trudna decyzja

Trzba bylo poczekac z przeprowadzka i rzucaniem wszystkiego na to jak przebiegnie jego rozwod i orzeczenie opieki nad dzieckiem. Jak on stracil prawa i nie moze tego dziecka widywac, to rownie dobrze mogl sie do niej przeprowadzic.


Nie stracił żadnych praw. Po prostu dziecko jest tak bardzo manipulowane przez matkę i dziadków, że nie chce widywać się z ojcem. Obecnie uczęszcza do psychologa, natomiast ten twierdzi że potrzeba bardzo dużo czasu, by dziecko zmieniło swoje podejście.

25

Odp: Trudna decyzja

To " bardzo dużo czasu" to tak naprawdę lata po wyprowadzce owego dziecka z domu, gdy już będzie dorosłe. Niestety, widziałem dzieci nastawione przez swoje mamusie, i to nawet w tedy, kiedy one zdradziły czy ogólnie były odpowiedzialne za rozpad małżeństwa. Dla takich kobiet ważne jest tylko ich dobro, choć wszystkim wszem i wobec opowiadają " dobro dziecka jest najważniejsze" podobnie zachowują się przecież sfeminizowane polskie sądy. Dla których tak naprawdę liczy się tylko i wyłącznie dobro kobiet.

Co do wyprowadzki to zrobiłaś bardzo dobrze, tak naprawdę w życiu żałujemy tylko nie podjętych decyzji.

Następnie nie przywiązuj się tak bardzo do osób czy miejsc.  Wyjątkiem jest mąż/żona
Zarówno my jak i oni jesteśmy na tym świecie tylko przez chwilę. A rodzice/ dzieci / przyjaciele moją swoje życia, z którymi to nasze czasami się przenika.
Natomiast ty na podstawie tego krótkiego odpoczynku w rodzinnym stronach, stworzyłaś sobie obraz tego wszystkiego który nie istnieje.

Jeżeli nie będzie ci dobrze samej ze sobą, to tak na prawdę nigdzie i z nikim nie będzie ci dobrze.

Moim zdaniem powinnaś odciąć pępowinę.
Nie poszłaś ze swoim życiem do przodu, bo tamto życie ciąży ci niczym kula u nogi.
Przestań rozpamiętywać, zacznij żyć i kształtować swoje życie

26 Ostatnio edytowany przez Vanilla_Nice (2024-05-13 11:49:59)

Odp: Trudna decyzja
Szeptuch napisał/a:

To " bardzo dużo czasu" to tak naprawdę lata po wyprowadzce owego dziecka z domu, gdy już będzie dorosłe. Niestety, widziałem dzieci nastawione przez swoje mamusie, i to nawet w tedy, kiedy one zdradziły czy ogólnie były odpowiedzialne za rozpad małżeństwa. Dla takich kobiet ważne jest tylko ich dobro, choć wszystkim wszem i wobec opowiadają " dobro dziecka jest najważniejsze" podobnie zachowują się przecież sfeminizowane polskie sądy. Dla których tak naprawdę liczy się tylko i wyłącznie dobro kobiet.

Co do wyprowadzki to zrobiłaś bardzo dobrze, tak naprawdę w życiu żałujemy tylko nie podjętych decyzji.

Następnie nie przywiązuj się tak bardzo do osób czy miejsc.  Wyjątkiem jest mąż/żona
Zarówno my jak i oni jesteśmy na tym świecie tylko przez chwilę. A rodzice/ dzieci / przyjaciele moją swoje życia, z którymi to nasze czasami się przenika.
Natomiast ty na podstawie tego krótkiego odpoczynku w rodzinnym stronach, stworzyłaś sobie obraz tego wszystkiego który nie istnieje.

Jeżeli nie będzie ci dobrze samej ze sobą, to tak na prawdę nigdzie i z nikim nie będzie ci dobrze.

Moim zdaniem powinnaś odciąć pępowinę.
Nie poszłaś ze swoim życiem do przodu, bo tamto życie ciąży ci niczym kula u nogi.
Przestań rozpamiętywać, zacznij żyć i kształtować swoje życie



Szeptuch,  dziękuję za odpowiedź. smile Jako jeden ze stałych i aktywnych bywalców, przyznam... w głębi liczyłam na to, że odniesiesz się do tematu.
Swoją drogą bardzo cenny jest punkt widzenia Mężczyzn.

Zdecydowanie masz rację, jeśli chodzi o egocentryczne kobiety, które w tak skrajny sposób manipulują otoczeniem i zaślepionymi sądami.

Wychodzę dokładnie z tego właśnie założenia: w życiu żałujemy tego czego nie zrobiliśmy / czego nie spróbowaliśmy / że nie zaryzykowaliśmy.

Jeśli chodzi o wspomnianą pępowinę - odcięłam ją w wieku 18 lat ( a nawet 15) , gdy rozpoczęłam pracę, poszłam na studia i wyprowadziłam się żyjąc na własny rachunek. Z rodziną mam kontakt dobry, ale nie super zażyły. Zdecydowanie bliżsi są mi przyjaciele i dobre dusze wokół, które kierują się w życiu tymi samymi wartościami. Jestem osobą dość nieufną, ( mimo, że w znacznym stopniu ekstrawertyk) dlatego potrzebuję więcej czasu na zbudowaniem relacji przyjacielskich - jak już takie posiadam to mega o nie dbam, doceniam i są dla mnie cholernie ważne.
Samej ze sobą też jest mi dobrze,  lubię siebie, lubię spędzać czas w samotności.

Widzisz....przeprowadzając się miałam ogromny zapał, pozytywne nastawienie, mnóstwo planów, które starałam się realizować ogrom chęci i motywacji.  Jednak teraz czuję się tutaj jak "uwięziony ptak w klatce". Od kilku miesięcy (pewnie z pół roku) czuję nieustające napięcie, tak jak gdyby coś ciążyło mi na duszy. Jest to tak przebrzydle okropne uczucie, które zabiera mi całą radość z życia.... Przytłacza mnie to duże miasto/ ten zgiełk, chaos, dodatkowo brakuje mi towarzyskich i aktywnych spotkań z przyjaciółmi. W końcu zrozumiałam, że nie samą MIŁOŚCIĄ CZŁOWIEK ŻYJE, CHOĆ ONA JEST DLA MNIE NAJWAŻNIEJSZA...

27

Odp: Trudna decyzja

Musisz sama sobie zadać pytanie, czego Ci brakuje.
Tych konkretnych osób?
Poziomu interakcji jakie miałaś z nimi?
Czy aktywności jakich z nimi doświadczałaś?

Następnie dlaczego pomimo półtora roku, nie stworzyłaś żadnej nowej  relacji ?
Co było tego powodem?
Czy nie były to czasem sentymenty?
Oraz poczucie tego że gdy zapłacisz tutaj korzenie, to ta chwila nie będzie tylko epizodem? Że naprawdę, na stałe będziesz musiała się określić ?

28

Odp: Trudna decyzja
Szeptuch napisał/a:

To " bardzo dużo czasu" to tak naprawdę lata po wyprowadzce owego dziecka z domu, gdy już będzie dorosłe. Niestety, widziałem dzieci nastawione przez swoje mamusie, i to nawet w tedy, kiedy one zdradziły czy ogólnie były odpowiedzialne za rozpad małżeństwa. Dla takich kobiet ważne jest tylko ich dobro, choć wszystkim wszem i wobec opowiadają " dobro dziecka jest najważniejsze" podobnie zachowują się przecież sfeminizowane polskie sądy. Dla których tak naprawdę liczy się tylko i wyłącznie dobro kobiet.

Co do wyprowadzki to zrobiłaś bardzo dobrze, tak naprawdę w życiu żałujemy tylko nie podjętych decyzji.

Następnie nie przywiązuj się tak bardzo do osób czy miejsc.  Wyjątkiem jest mąż/żona
Zarówno my jak i oni jesteśmy na tym świecie tylko przez chwilę. A rodzice/ dzieci / przyjaciele moją swoje życia, z którymi to nasze czasami się przenika.
Natomiast ty na podstawie tego krótkiego odpoczynku w rodzinnym stronach, stworzyłaś sobie obraz tego wszystkiego który nie istnieje.

Jeżeli nie będzie ci dobrze samej ze sobą, to tak na prawdę nigdzie i z nikim nie będzie ci dobrze.

Moim zdaniem powinnaś odciąć pępowinę.
Nie poszłaś ze swoim życiem do przodu, bo tamto życie ciąży ci niczym kula u nogi.
Przestań rozpamiętywać, zacznij żyć i kształtować swoje życie


Jaki obraz czegos co nie istnieje, skoro ona mieszkala tam kupe lat, miala dobra prace, rodzine, znajomych i ogolnie czula sie tam dobrze. Lepiekj niz w obecnym  miejscu. Jaka ona ma pepowine skoro byla samodzielna przez te lata? Co ty za majaki wypisujesz?
Czasem miejsce komus nie pasuje i tyle. Nie warto sie meczyc jesli po 1.5 roku nadal jest lipa.

29 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2024-05-13 17:09:52)

Odp: Trudna decyzja

Podobnie jak Szeptuch uważam że dobrze się stało, że decyzję o wspólnym zamieszkaniu podjęliście
Bo związki na odległość są bardzo trudne.
Natomiast: Ty pojechałaś do niegonis odwrotnie więc jakieś przesłanki za tym stały, rozmawialiście o tym
Teraz pytanie , co Cię tak naprawdę  dołuje, bo niekoniecznie wszystko razem, tylko co pewnie nadaje ton.
Jeśli jest to praca, to pytanie, dlaczego  nie znalazłaś satysfakcjonującej pracy.
Mówiłaś, ze pracujecie w tej samej branży.
Wg mnie jeśli byłaś osobą aktywną zawodowo, trudno znaleźć radość w niesatysfakcjonującej pracy wiec może warto dalej szukać?
Nie wiem,  co to za miejscowość, może możesz pracować kawałek dalej i dojeżdżać?
Znajomi..no cóż,  jeśli on nie miał szerokiego grona znajomych to trzeba podejmować różne aktywności by zdobyć nowe znajomości i Ty to będziesz robić jeśli jesteś bardziej towarzyska.
Ci do byłej,  to nie dziw  się.
Rozwaliłaś jej małżeńśtwo,  przynajmniej tak to wygląda  z jej punktu widzenia na ten moment  ale jej przejdzie,  tak myślę.
Może być tez taka sytuacja, że po prostu dopadły Cię w takiej formie wyrzuty sumienia wobec exa, i moze warto to sobie wszytko w głowie poukładać z psychologiem.
Fajnego faceta pasującego do Ciebie nie spotkasz za każdym rogiem,  jedyny sposób by dowiedzieć się czy On zastanawiał się nad zamieszkaniem u Ciebie i co naprawdę o tym myśli to rozmawiać z nim otwarcie.
Zamieszkanie pośrodku drogi to najgłupszy pomysł, niby, bo każdy zaczyna na obcej ziemi,  ale jeśli on faktycznie nie ma wielu znajomości u siebie,  to może i to warto rozważyć.

30

Odp: Trudna decyzja
Ela210 napisał/a:

Podobnie jak Szeptuch uważam że dobrze się stało, że decyzję o wspólnym zamieszkaniu podjęliście
Bo związki na odległość są bardzo trudne.
Natomiast: Ty pojechałaś do niegonis odwrotnie więc jakieś przesłanki za tym stały, rozmawialiście o tym
Teraz pytanie , co Cię tak naprawdę  dołuje, bo niekoniecznie wszystko razem, tylko co pewnie nadaje ton.
Jeśli jest to praca, to pytanie, dlaczego  nie znalazłaś satysfakcjonującej pracy.
Mówiłaś, ze pracujecie w tej samej branży.
Wg mnie jeśli byłaś osobą aktywną zawodowo, trudno znaleźć radość w niesatysfakcjonującej pracy wiec może warto dalej szukać?
Nie wiem,  co to za miejscowość, może możesz pracować kawałek dalej i dojeżdżać?
Znajomi..no cóż,  jeśli on nie miał szerokiego grona znajomych to trzeba podejmować różne aktywności by zdobyć nowe znajomości i Ty to będziesz robić jeśli jesteś bardziej towarzyska.
Ci do byłej,  to nie dziw  się.
Rozwaliłaś jej małżeńśtwo,  przynajmniej tak to wygląda  z jej punktu widzenia na ten moment  ale jej przejdzie,  tak myślę.
Może być tez taka sytuacja, że po prostu dopadły Cię w takiej formie wyrzuty sumienia wobec exa, i moze warto to sobie wszytko w głowie poukładać z psychologiem.
Fajnego faceta pasującego do Ciebie nie spotkasz za każdym rogiem,  jedyny sposób by dowiedzieć się czy On zastanawiał się nad zamieszkaniem u Ciebie i co naprawdę o tym myśli to rozmawiać z nim otwarcie.
Zamieszkanie pośrodku drogi to najgłupszy pomysł, niby, bo każdy zaczyna na obcej ziemi,  ale jeśli on faktycznie nie ma wielu znajomości u siebie,  to może i to warto rozważyć.

Jak dla mnie grubo dziwne i mam swoje zdanie na twoj temat. Rozmowy telefoniczne, kilka spotkan, rzucasz wszystko i jedziesz z nim mieszkac:). Po pierwsze facet ma dziecko i ono jest na pierwszym miejscu dla niego. Zakladajac ze to normalny facet. Wiec bedzie siedzial na dupie i darzyl do spotkan z synem, co uwazam za normalne. Po drugie pomysl jaka ty jestes:). Przeanalizuj swoj zwiazek z bylym. Rozumie ze nie bil cie, tylko uczucie wam wygaslo. Jesli tak jest jak pisze, to ile lat byliscie ze soba? Licz sie z tym, ze mozesz miec powtorke z rozrywki. Wielka milosc po paru latach sie konczy i jest normalne życie.  Trzeba umiec pielegnowac zwiazek, a nie szukac:)

31

Odp: Trudna decyzja
Marynarz napisał/a:

Trzeba umiec pielegnowac zwiazek, a nie szukac:)

Gdzieś widziałam ostatnio statystyki o rozpadających się związkach małżeńskich. U nas to jest jeszcze całkiem nieźle, bo rozpada się co 3 związek małżeński, ale na Płw. Iberyjskim dobija do 100% ilość rozwodów. Wniosek z tego, że ludzie raczej nie chcą pielęgnować, czy też wysilać się i męczyć się, albo trwać dla trwania.
Autorka potrzebowała 12 lat i poznania obecnego faceta, żeby załapać, że facet, z którym była wówczas związana nie jest dla niej odpowiedni. Potem bez żadnego rozeznania w sytuacji na rynku pracy, rzuciła ówczesną, jak twierdzi dobrą pracę i ruszyła za miłością. Porzuciła też rodzinę, przyjaciół i znajome miejsca, czyli rzeczy, które jak twiedzi są dla niej ważne.

Nwm ale dla mnie nie jest normalne, gdy dorosły człowiek rzuca wszystko, żeby zacząć gdzieś wszystko od nowa. I robi to po omacku, bez rozeznania, bez przemyślenia, co poświęca, a potem jojczy na anonimowym forum, jak mu źle. Zresztą przedtem niby było dobrze, ale nie na tyle dobrze, żeby tego nie rzucić, a teraz jest niby dobrze, ale nie za dobrze i trzeba pojojczyć. Raczej obstawiam, że autorka to albo atencjuszka forumowa, albo taki typ człowieka z zamiłowaniem do dramy, wiecznie rozdarty i zawsze coś nie będzie grało, albo niezbyt rozgarnięta osoba, która ponosi konsekwencje swoich nierozwaznych działań i ma lekcję do odrobienia, albo jeszcze coś innego ;-)

32

Odp: Trudna decyzja
MagdaLena1111 napisał/a:

Nwm ale dla mnie nie jest normalne, gdy dorosły człowiek rzuca wszystko, żeby zacząć gdzieś wszystko od nowa. I robi to po omacku, bez rozeznania, bez przemyślenia, co poświęca, a potem jojczy na anonimowym forum, jak mu źle. Zresztą przedtem niby było dobrze, ale nie na tyle dobrze, żeby tego nie rzucić, a teraz jest niby dobrze, ale nie za dobrze i trzeba pojojczyć. Raczej obstawiam, że autorka to albo atencjuszka forumowa, albo taki typ człowieka z zamiłowaniem do dramy, wiecznie rozdarty i zawsze coś nie będzie grało, albo niezbyt rozgarnięta osoba, która ponosi konsekwencje swoich nierozwaznych działań i ma lekcję do odrobienia, albo jeszcze coś innego ;-)


MagdaLena1111 Hmm... moja Droga nie zgodzę się, że po omacku. Rozeznałam się w najistotniejszych kwestiach, natomiast nie wszystko jesteś w stanie przewidzieć. Niemniej swoją wypowiedzią nakierowałaś mnie na pewien trop...
aaaaa z tym jojczeniem bardzo mnie rozbawiłaś (nie jestem osłuchana z tym słowem) smile ale dobrze, że to napisałaś - nie sądziłam że mój post ma aż tak rażący wydźwięk marudzenia/ narzekania.

33 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2024-05-14 09:53:45)

Odp: Trudna decyzja
Vanilla_Nice napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Nwm ale dla mnie nie jest normalne, gdy dorosły człowiek rzuca wszystko, żeby zacząć gdzieś wszystko od nowa. I robi to po omacku, bez rozeznania, bez przemyślenia, co poświęca, a potem jojczy na anonimowym forum, jak mu źle. Zresztą przedtem niby było dobrze, ale nie na tyle dobrze, żeby tego nie rzucić, a teraz jest niby dobrze, ale nie za dobrze i trzeba pojojczyć. Raczej obstawiam, że autorka to albo atencjuszka forumowa, albo taki typ człowieka z zamiłowaniem do dramy, wiecznie rozdarty i zawsze coś nie będzie grało, albo niezbyt rozgarnięta osoba, która ponosi konsekwencje swoich nierozwaznych działań i ma lekcję do odrobienia, albo jeszcze coś innego ;-)


MagdaLena1111 Hmm... moja Droga nie zgodzę się, że po omacku. Rozeznałam się w najistotniejszych kwestiach, natomiast nie wszystko jesteś w stanie przewidzieć. Niemniej swoją wypowiedzią nakierowałaś mnie na pewien trop...
aaaaa z tym jojczeniem bardzo mnie rozbawiłaś (nie jestem osłuchana z tym słowem) smile ale dobrze, że to napisałaś - nie sądziłam że mój post ma aż tak rażący wydźwięk marudzenia/ narzekania.

Wszystko nie, ale to, że porzucenie znanego będzie się kończyć tęsknotą można zakładać w ciemno. Tak samo zresztą jak rozeznanie na rynku pracy daje pogląd, co do możliwości i szans. U Ciebie brakuje mi jakiegoś namysłu, bilansu zysków i strat. Za to jest ucieczka zbudowana na naiwności, że wystarczy porzucić wszystko i zacząć od nowa. Do tego dochodzi narcystyczne idealizowanie jednych aspektów i w kontrze deprecjonowanie innych. Brakuje balansu. Brakuje po prostu namysłu, który przepadł na rzecz impulsu.

W sumie to mam wrażenie, jakbyś to nie Ty kierowała swoim życiem, ale jakbyś była liściem na wietrze, przenoszona z kąta w kąt. Taka bezwolna i nigdzie nie u siebie, wszędzie gdzieś czegoś brakuje,  żyjesz w wiecznym niedostatku a to miłości, a to uwagi, a to pasji w pracy.

A czymże jest Twój wątek, jak nie jojczeniem, że wcześniej było niedobrze (choć nie do końca, bo praca, przyjaciele itp. Ok), więc rzuciłaś się w ramiona nieznanej przyszłości i nadal nie jest ok, bo czegoś brakuje? Są ludzie, którzy pielęgnują w sobie poczucie niedostatku, wiecznie czegoś im brakuje, wiecznie są rozdarci i robią dramy, że życie nie jest idealne. Przecież to jesteś cała Ty, bez względu czy sobie tu bajdurzysz dla zdobycia chwili uwagi randomów internetowych, czy jest w Twojej historii odrobina prawdy.

34

Odp: Trudna decyzja

Dla mnie jednak fakty bronią się same.
Jeśli ktoś pozostawia znane dla nieznanego i po 1, 5 roku mieszkania razem nie okazało się to przelotną znajomością i widać że są skłonni się dla siebie ugiąć  w oczekiwaniach bez nacisków i pretensji czyje ma być na wierzchu to jednak było warto ,a tym impulsem pójść.
Bo na odległość poznać się nie można, tylko w codziennym życiu.
Ja akurat w związki  z rozsądku nie wierzę  ale to inny temat.
Problem nie leży w niezadowoleniu autorki że związku ale z innych aspektów życia.
I tu chyba sama ma coś do zrobienia ws pracy i życia towarzyskiego.
Ale . Skoro Ty rzuciłaś wszystko dla niego, a On jest teraz skłonny rzucić wszystko dla Ciebie to może warto spróbować.
Jak często on się widuje z dzieckiem?
Można ustalić że np co 3 tygodnie pokonujecie ten dystans 700 km i wtedy ma szansę spotkać się  synem.
Myślę,  że jeżeli on się nie podda, wszystko się poukłada z czasem

35

Odp: Trudna decyzja

Vanilla, na Twoim miejscu poczyniłabym aktywne kroki by poznać nowych ludzi. Pomyślcie co Was interesuje albo czego chcielibyście spróbować i dołącz(cie) do grup, kursów, warsztatów, zajęć sportowych. Na social mediach mojej dzielnicy ludzi umawiają się na spacery z psem, planszówki, pogadanie przy winku, czy bieganie – to też jest jakiś pomysł.
Masz już pracę i stabilność finansową, więc na spokojnie poszukaj innej bardziej satysfakcjonującej.

Daj sobie pół roku czy rok, a gdy z czystym sumieniem stwierdzisz, że próbowałaś i wciąż jesteś nieszczęśliwa, to po prostu powiedz to swojemu partnerowi. Wszakże sam dał Ci znak, że jest gotowy na zmiany dla Ciebie – nie ma nic złego w przystaniu na to.

Weź też pod uwagę, że jeżeli planujecie dzieci, to one też rodzą nowe znajomości – szkoły rodzenia, porodówki, place zabaw, potem żłobki, przedszkola, szkoły – wspólne doświadczenia łączą ludzi.

36 Ostatnio edytowany przez Loczek123123 (2024-05-15 17:30:22)

Odp: Trudna decyzja

Autorko dużo może się zmienić jak będzie dziecko , na plus oczywiście.
Jak się przeprowadziłam to też nikogo nie znałam, byłam jak dzikus, praca dom kilka lat. Jak urodziłam dziecko, to były spacery z wózkiem, później plac zabaw, przedszkole, szkoła. Z każdym rokiem przybywało mi znajomych ( głównie kobiet) .
Dzieci zapraszają kolegów, chodzi się na rewizyty i tak poznajesz inne mamy.

Może Ciebie też dociska instynkt macierzyński.
Wracasz do domu, i jest cisza . Porządek jest bo nie ma komu zrobić bałaganu.
Jak pojawi się dziecko będzie dużo lepiej, czas tak leci że nie czasu na tych znajomych czasami.
W międzyczasie się przeprowadziłam ale miejscowość ta sama.

Gratuluję odwagi, nie każdy by ją miał.

Posty [ 36 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024