Witajcie
Potrzebuje się wygadać na jakimś neutralnym w miarę obiektywnym gruncie.
Poznaliśmy się na forum branżowy. Zaiskrzyło od razu. Oboje byliśmy w długoletnich związkach, w których od dawna się nie układało - on małżeńskim z dzieckiem, ja natomiast partnerskim bez dzieci. Początkowo bardzo dużo rozmawialiśmy, rozumieliśmy i wspieraliśmy siebie. Kontaktowaliśmy się głównie telefonicznie. W międzyczasie postanowiliśmy zakończyć swoje związki. Pierwsza rozstałam się po 12- latach, po kilku miesiącach on wniósł sprawę o rozwód. Następnie spotkaliśmy się kilka razy, po czym postanowiliśmy wspólnie zamieszkać. Ze względu na toczącą się sprawę rozwodową i dziecko zdecydowałam, że to ja przeprowadzam się do niego. Zresztą na tamten moment po moim „burzliwym rozstaniu” zmiana miejsca zamieszkania dobrze zrobiła. Absolutnie nie zakładałam wówczas przeprowadzki na stałe. Zrezygnowałam z bardzo dobrej pracy zostawiłam przyjaciół, znajomych ograniczyłam kontakty z rodziną i zmieniłam miejsce zamieszkania oddalone o ponad 700km.
Teraz gdy mija ponad 1,5 roku od przeprowadzki czuję smutek, żal, wewnętrzne rozdarcie, miewam nawet dni depresyjne. Nie sądziłam że będzie to dla mnie takie trudne. Czuję się samotna ( mamy tylko jedną parę bliższych znajomych), mimo że mam u boku wspaniałego mężczyznę. Czuję lęk, brak poczucia bezpieczeństwa i swobody (była żona i jej rodzina są toksyczni,dodatkowo praktycznie nigdzie nie wychodzimy). Czuję że poświęciłam bardzo dużo, zostawiając wszystko i wszystkich. Po przyjeździe przez ponad 6 mc poszukiwałam pracy, co bardzo wpłynęło na poczucie własnej wartości i ogromnie nadwyrężyło moje oszczędności.
Jestem totalnie inną osobą przygnębiona, bez energii i zapału. Brakuje mi wigoru, uśmiechu i radości którą miałam wcześniej.
Jeśli chodzi o nasz związek - jest cudownie. Darzymy się ogromnym uczuciem, wspieramy, dużo rozmawiamy. Mamy wspólne plany. Chcemy założyć rodzinę , kupić dom - i właśnie tutaj zaczynają się schody. Gdzie go zakupić?
On ma tutaj dziecko ( 10-lat , z którym niestety się nie widuje, bo eks utrudnia) oraz pracę, która jest jego spełnieniem w każdym aspekcie.
Ja mam kochającego, wspaniałego mężczyznę … i pracę podjętą na siłę/ z braku laku - niesatysfakcjonującą..
Wróciliśmy właśnie z tygodniowego pobytu w moich stronach. Było fantastycznie. Spotkałam się z przyjaciółmi. Odżyłam na kilka dnia.
Jednak w drodze powrotnej czułam łzy spływające po moim policzku.
Pewnie nasuwa Wam się prosta odpowiedź rozmawiajcie o tym. Robimy to jednak bardzo defensywnie. Nie podejmujemy żadnych decyzji.
Gdy on widzi, że mam doła mówi dokładnie to co chcę usłyszeć:
- „ moje miejsce jest przy Tobie gdziekolwiek będziesz”
- „ podejmiemy decyzję najlepszą dla NASZEGO związku”
po czy przejeżdżamy przez spokojną, zieloną miejscowość nieopodal tego wielkiego miasta i słyszę „O w takim miejscu moglibyśmy mieć domek, spokojnie tu i blisko miasta”.
Wtedy milczę…
Dziękuję, że przeczytałeś/łaś moją historię.