Tak sobie patrzę jak zawsze po wyborach na mapy - "zachód" za PO a "wschód" za PiS. Celowo umieściłem oba te terminy z zawiasach, ponieważ ów podział, delikatnie ujmując, nie do końca oddaje prawdę. Galicja - bastion PiS - to dawny zabór austriacki czyli wpływy zachodnie. Z kolei jeśli chodzi o tzw. Ziemie Odzyskane - skąd jestem - zauważam, że dość często wyniki wyborcze tłumaczy się to jakąś większą "zachodniością" tych ziem. Jest to o tyle osobliwe, że spora część mieszkańców tzw. Ziem Odzyskanych to potomkowie przesiedleńców z kresów. Dzisiaj ta część mieszkańców próbuje żywić pogardę do "pisowskiego wschodu" chociaż ich dziadkowie szabrowali poniemieckie wille i nierzadko nie umieli obsłużyć spłuczki w kibelku na półpiętrze. Pomijając fakt, że Polska zachodnia graniczy z dawną NRD, która jest bastionem niemieckiego nacjonalizmu.
Stąd moja dysputa - czy istnieje w ogóle możliwość, żeby pogarda nie brała się z własnych kompleksów na tym tle?