Samba napisał/a:Priscilla napisał/a:Nie napisałeś ile ze sobą jesteście, ale napisałeś na temat narzeczonej dużo ciepłych słów. Powiem nawet, że przebija przez te słowa szczere uczucie.
Pamiętaj przy tym, że masz prawo do chwili słabości, masz prawo być zmęczony, zawiedziony zaistniałą sytuacją, masz też prawo być po prostu przerażony, w końcu nie tak miało być, kiedy planowaliście wspólne życie. Jesteś tylko (i aż) człowiekiem, dlatego i czujesz po ludzku.
Agnes76 napisał/a:Może nie zakładaj, że już teraz, zaraz musisz podjęć życiową decyzję, że już na zawsze musisz być jej "właścicielem życia". Daj życiu płynąć i daj sobie prawo do odroczenia decyzji przez kilka miesięcy.
Widać, że bardzo się kochaliście - może z uwagi na to piękne uczucie i jej wspaniałą osobowość postanów sobie, że podarujesz jej jakiś czas bez względu na wszystko co się będzie działo, a decyzję co dalej podejmiesz po tym okresie. W tym czasie wspieraj ją i daj odczuć, że nie jest pozostawiona sama sobie w chorobie.
Mniej więcej to samo miałam zaproponować. Przecież Ty nie musisz już teraz podejmować żadnych decyzji. Daj Wam obojgu ten czas.
Bardzo mądre podejście.
Swoją drogą, chęć zabawy w narzeczeństwo bez ponoszenie konsekwencji - drobnych konsekwencji...
Tak sobie myślę, ze jeśli ewakuujesz się z tego związku całkowicie teraz, to okażesz się zwykłą świnią. Daj sobie czas na decyzje, daj jej czas. Umów ją do innego lekarza. Chyba nie po to siedzi się w psychiatryku trzy miesiące, by potem leżeć klocem na kanapie. Właśnie dlatego tam tak długo trzymają, by osobę naprostować również pod kątem jej codziennych aktywności, tak mi się wydaje.
Zle ci się wydaje. Jak ktoś siedzi w psychiatryku aż 3 miesiące, to oznacza wyłącznie ciężki rzut choroby i fakt, ze w szpitalu zrobili co mogli. Dalszy etap to powrót do zdrowia poza szpitalem. A to zwykle długi proces. Upraszczając: dlugi pobyt w szpitalu oznacza dluga droge do przebycia poza szpitalem. Droge w kierunku odzyskania zdrowia rozumianego jako remisja choroby. Bo choroba nie znika jak bańka mydlana. W przeciwieństwie do miłości w wydaniu autora wątku. Choc na moje oko to z jego strony nie było miłości. Autor wysmarował długi post i ani słowa o miłości. O wdzięczności jedynie. A wdzięczność to nie miłość.
„Kocham cię, ponieważ cię potrzebuje”. Tak wygląda miłość w wydaniu autora. A to nie miłość. Ktoś, kto kocha, powie: „Potrzebuje cię, ponieważ cię kocham”. To jest miłość.
Autor chce kobiety, z która będzie miał szanse żyć wyłącznie w zdrowiu. Wielu się udaje, może jemu tez się uda…
Już jego nick na forum pokazuje, ze jest egocentrykiem egoista. Wyniszczyć «pozbawić zdrowia, sił» To jego narzeczona jest wyniszczona.
W jednym masz racje Samba: jeśli autor ewakuuje się teraz z tego związku okaże się… wiadomo kim.
Co innego, gdyby ona się nie leczyła. Osoba chora psychiczne, która się nie leczy, nie nadaje sie nawet do luźnego związku. Ale to nie ten przypadek. Szeptuch ma racje. Oświadczył się jej, wiec chciał ja za żonę. I choć teoretycznie nie ma wobec niej żadnych zobowiązać, bo nie zdążyli się pobrać, to niech ma przynajmniej świadomość, ze jak zerwie zaręczyny z chora narzeczona, to nie jest materiałem na partnera. Bo nie na tym polega partnerstwo i narzeczeństwo, które jest wstępem do malzenstwa.
Ktoś napisał, ze nie ma się co dziwić, ze auror chce się wymiksować z tego związku, bo nie tak miało być. To ja się pytam: jak miało być? Serio ktoś tu uważa, ze związek, malzenstwo, wspólne życie to wyłącznie chodzenie po płatkach róż? Nigdy nie wiadomo, co życie przyniesie. Ale gdy chce się z kimś iść przez życie (a autor do niedawna chciał iść przez życie z ta konkretna kobietą), to trzeba mieć świadomość, ze będzie się szło nie tylko po płatkach róż, ale i przez kłody rzucane pod nogi. „Życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiadomo, co sie trafi”. Ale żeby wytrwać nie tylko w zdrowiu, lecz także w chorobie, to trzeba kochać. Ja tu miłości nie widzę. Jemu brakuje seksu i rozmów do rana. Ludzie nie maja na to siły przy zwykłym przeziębieniu, a ta dziewczyna sie rozpadła na każdej płaszczyźnie. I rozpadlo sie jej życie, które musi poskładać sobie na nowo. Nigdy nie będzie tak jak przed choroba, ale nie zmienia to faktu, ze może funkcjonować lepiej niż niejedna zdrowa osoba.
Osobna kwestia, ze autor to zapewne troll. Nawet nazwy choroby nie umiał poprawnie napisać. No i zniknął. Wybral zbyt poważny temat i weny zabrakło.