Choroba z związek - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 61 ]

Temat: Choroba z związek

Witam.
U mojej narzeczonej doszło do epizodu ciężkiej choroby psychicznej. Miała epizod psychotyczny, zdiagnozowali go na schizofremię.
Mieszakamy razem i początkowo wszystko przyjąłem na klatę. Jej pobyt w szpitalu 3 miesiące, to że wszystko było na mojej głowie. Odrzucając jak wyglądała choroba.
Po powrocie ze szpitala z tygodnia na tydzień jest coraz gorzej. Narzeczona tylko leży na kanapie i nic nie robi. Jest zmulona lekami, uczęszcza do psychiatryka z domu, nic nie robi i na nic nie ma siły. Nie uprawiamy seksu, prawie nie rozmawiamy. Mówiła, że nie wierzy w to co jej się przytrafiło.

A ja jak ten pieprzony bohater skacze wokól niej i nie wiem po co skoro wszystko nam siadło. Emocje, uczucia, pożądanie, seks. Nie ma nic.
Narzeczona jest na rehabilitacyjnym, potem pewnie renta. Nie utrzyma się sama. Czuje się jak pieprzony właściciel jej życia ktory musi je ogarnąć bo ona sama nie da rady.
Wszystko krzyczy- odejdź bo nie chcesz żyć z chorą psychicznie kobietą ale z drugiej strony... nie zostawia sie chorego w potrzebie.

Nic nie oczekuje od was, wygadać się chciałem. I tak mi nie pomożecie.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Choroba z związek

A ona ma jakąś rodzinę? Ktoś poza Tobą jest w stanie wam pomóc?

Przykro mi że Cię to spotkało, byłem świadkiem epizodu psychotycznego raz w życiu i jest to naprawdę traumatyczne doświadczenie kiedy ktoś nam znany zaczyna totalnie odlatywać.

3

Odp: Choroba z związek

Jak długo jesteście razem?
W jej rodzinie są przypadki schizofrenii ?

Ile ona ma lat? Mogła mieć wcześniej lżejsze objawy tej choroby, długi okres remisji i teraz tapnęło.

Bardzo Ci współczuję, potrzebujesz czasu na jakąkolwiek decyzję, musisz zapoznać się z tą chorobą, żeby znać jej przebieg i skutki.

4

Odp: Choroba z związek

Moze ktos z rodziny tez pomoze albo opiekunka,wolontariusze itp.  Moze tez trzeba zmienic lekarstwa

5

Odp: Choroba z związek

Jak dawno wyszła ze szpitala?

6 Ostatnio edytowany przez szeptem (2023-12-01 23:11:47)

Odp: Choroba z związek

Hmm przykra sprawa, Autorze. Znam podobną historię, para się rozstała, dziewczyna (to ona jest chora) pogrążyła się w chorobie całkowicie pomimo leczenia, to już inna kobieta i chyba bezpowrotnie. Myślę, że na Twoim miejscu odeszłabym, bo inaczej zrujnujesz sobie życie, niestety. Nie jesteś jej mężem, niczego nie przysięgałeś, pewnie jesteś młody, masz szanse spotkać inną kobietę. Musisz myśleć przede wszystkim o sobie, wiem brzmi to egoistycznie ale taka jest prawda. Masz jedno życie, pamiętaj. Dziewczyna z kolei może sama chcieć byś odszedł, nie chcąc obarczać Cię swoimi problemami, to normalne. Decyzja należy do Ciebie, ale bądź rozsądny. Może zostaniecie po prostu przyjaciółmi (ale juz nie parą), pozostaniecie w kontakcie, możesz jej trochę pomagać jeśli będziesz mógł / chciał.

7

Odp: Choroba z związek

Dawno tutaj, nie czytałem tak skrajnie egoistycznego posta.
W mojej nomenklaturze, narzeczona to praktycznie zona, skoro się jej oświadczyłeś, to chciałeś ja na żonę.
Tej kobiecie przytrafiła sie straszna rzecz, nie chodzi tylko o epizod, ale o piętno choroby, traumę, skrajny szok i niedowierzanie.
A ty myślisz tylko o sobie, jakiś TY biedy, bo TY musisz ogarniać dom, bo TY nie masz sexu.
Nie wiem czy nawet teraz zdajesz sobie sprawę, że życie jest przewrotne, i okrutne, tak po prostu jest, a nam nie pozostaje nic innego, jak isc do przodu z tymi wszystkimi bliznami, dopóki do końca nas nie zmiażdży.
Twoim obowiązkiem jest ja wspierać, pomagać wyjść na prosto, tak jest chora, ale to nie jest tak, że będzie  mieć objawy choroby cały czas.
Nie będzie sexu rok czy dwa? Trudno, nie wynika to z jej chcenia czy nie chcenia, ale z choroby i okoliczności w jakie ja choroba wpakowała.
Uważam ze masz pewne obowiązki i powinności względem niej, to nie jest tak, ze przez chorobę to jest jakaś inna osoba, to jest ta sama kobieta której sie oświadczyłeś, trzeba po prostu wykopać ja na powieszanie, bo zakrywa ja bagno szoku/traumy/smutku i nieszczęścia.

8

Odp: Choroba z związek

Szeptuch, mam głęboką niezgodę na Twojego posta i uważam, że jest skrajne szkodliwy.

Chłopak napisał anonimowego posta na internetowym forum, bo chciał z siebie wyrzucić myśli które - zupełnie naturalnie - chodzą mu po głowie. Bo mu ciężko. Bo kobieta którą kochał zachorowała nagle na bardzo niewdzięczną i jak widać po opisie, szybko postępującą chorobę psychiczną. Co gorsze, w tej chorobie jednym z objawów jest to, że bliski staje nam się niemalże zupełnie obcy.

I nie jest to post w stylu "moja narzeczona odleciała i zbliżyłem się do koleżanki z pracy". A Ty walisz go obuchem w łeb, pewnie poniekąd tym czego ludzie się boją kiedy jest im trudno - że jak się przyznają, że im trudno, to zostaną ocenieni jako egoiści, źli ludzie.

Rozumiem że może zostałeś wychowany w takiej musztrze że "Twoim obowiązkiem jest ją wspierać" itp., ale ja się z tym nie zgadzam. Jego obowiązkiem jest zadbać o siebie, sięgnąć po wsparcie rodziny swojej i narzeczonej, a także lekarzy psychiatrów i psychologa dla siebie.

9 Ostatnio edytowany przez wieka (2023-12-01 23:47:02)

Odp: Choroba z związek
Szeptuch napisał/a:

Dawno tutaj, nie czytałem tak skrajnie egoistycznego posta.
W mojej nomenklaturze, narzeczona to praktycznie zona, skoro się jej oświadczyłeś, to chciałeś ja na żonę.
Tej kobiecie przytrafiła sie straszna rzecz, nie chodzi tylko o epizod, ale o piętno choroby, traumę, skrajny szok i niedowierzanie.
A ty myślisz tylko o sobie, jakiś TY biedy, bo TY musisz ogarniać dom, bo TY nie masz sexu.
Nie wiem czy nawet teraz zdajesz sobie sprawę, że życie jest przewrotne, i okrutne, tak po prostu jest, a nam nie pozostaje nic innego, jak isc do przodu z tymi wszystkimi bliznami, dopóki do końca nas nie zmiażdży.
Twoim obowiązkiem jest ja wspierać, pomagać wyjść na prosto, tak jest chora, ale to nie jest tak, że będzie  mieć objawy choroby cały czas.
Nie będzie sexu rok czy dwa? Trudno, nie wynika to z jej chcenia czy nie chcenia, ale z choroby i okoliczności w jakie ja choroba wpakowała.
Uważam ze masz pewne obowiązki i powinności względem niej, to nie jest tak, ze przez chorobę to jest jakaś inna osoba, to jest ta sama kobieta której sie oświadczyłeś, trzeba po prostu wykopać ja na powieszanie, bo zakrywa ja bagno szoku/traumy/smutku i nieszczęścia.


Źle odebrałeś autora, przecież on właśnie rozważa taka opcję, choć przez to zniszczy sobie życie, to zawsze ma prawo wyboru i nikt nie ma prawa oceniać jego decyzji, jaka by nie była.

To nie chodzi o seks, czy ogarnianie domu, to weszło w skład wygadania się, gorzej co go czeka, jak z nią zostanie, psychicznie może tego nie udźwignać i to zależy o naszej psychiki, nie chcenia
On nic nie musi, nie na żadanych obowiązków, poza tymi  które będzie uważał za stosowne. Już dostał rykoszetem do wiwatu.

10

Odp: Choroba z związek

Foxterier/wieka

Jeżeli chciał "wyrzucić to z siebie" to mógł to napisać w pamiętniku.
Napisał jednak na publicznym forum, i ja na owym publicznym forum, wyraziłem swoje zdanie.
Tak samo wy macie prawo nie zgadzać sie z tym co napisałem, i wyrazić swoje zdanie.
Forum jest przestrzenią do debaty, a nie do głaskania sie po główkach, i jak pewnie już zauważyliście tutaj, nie oznacza to  też ,klepania po pleckach i pisania tego co chce się usłyszeć.

Ty masz prawo napisać ze to nie jego problem i żeby myślał o sobie, ja mam prawo napisać że ma wobec swojej narzeczonej obowiązki i powinności.
Dla mnie to co ty piszesz  Foxterier jest szkodliwe, a dla ciebie to co ja.
Życie.

11

Odp: Choroba z związek

Nie, forum jest też po to, żeby się wygadać, to pomaga...

Tak każdy może mieć swoje zdanie, ja się z Tobą nie zgadzam i vice versa, ale uważam, że jesteś niby młody, a zabetonowany na swoje racje. Piszesz błędnie też to sławetne słowo "kobietom" i nic Cię nie rusza, żeby pisać poprawnie... sorry, ale to tak przy okazji  tego betonu.

12

Odp: Choroba z związek

Dla mnie to co ty piszesz  Foxterier jest szkodliwe, a dla ciebie to co ja.

Możesz proszę przytoczyć konkretny fragment mojej wypowiedzi który uważasz za szkodliwy?

13 Ostatnio edytowany przez Noble (2023-12-02 08:46:37)

Odp: Choroba z związek

Wyniszczony, poczytaj inne tematy o związkach z osobą chorującą na schizofrenię, np. ten https://www.netkobiety.pl/t131095.html
To nie jest choroba taka, że po wyjściu ze szpitala człowiek chory funkcjonuje identycznie wysoko, jak przed rzutem choroby. Ale wiedz, że remisja jest możliwa i może trwać nawet dekadę albo dłużej. Niestety, to  nie grypa, że łykiesz lek i po tygodniu wszystko przechodzi. Schizofrenia to całkowity rozpad osobowości, Twoja narzeczona musi ja zbudować od nowa, to może być długi proces.
Natomiast są osoby chore w remisji wysoko funkcjonujące, pracujące zawodowo, nawet w takich zawodach jak prawnik, księgowy, itd. kończące studia, ogólnie rzecz biorąc radzące sobie w życiu. Po osobie w pełnej remisji może nie być widać, że jest chora, wygląda zupełnie jak zdrowa osoba i tak się zachowuje. To też nieprawda, że leki zmieniają osobowość czy uzależniają. Może narzeczona przeżyła jakiś silny stres, który wywołał chorobą (np. utratę pracy czy odwrotnie - nagły wysoki awans).
Zważ, że Twoja partnerka jeszcze jest na tyle chora, że leczy się nadal w szpitalu, a nie ambulatoryjnie, w poradni. Zważ, że leki najprawdopodobniej będzie musiała przyjmować do końca życia.
Trzeba jednak wiedzieć, że mimo brania leków może zdarzyć się epizod, chora osoba musi nauczyć się rozpoznawać symptomy zbliżającego się epizodu choroby i dobrze współpracować z lekarzem. leki mogą być w tabletkach do codziennego przyjmowania, ale też są leki w zastrzyku, które się przyjmuje z częstotliwością co 14 dni, nawet co 21 dni, jak chory dobrze funkcjonuje. Takie przyjmowanie leku sprawia, że choroba może być zupełnie nieuciążliwa.
To ciekawe, że o ile jesteśmy oswajani z depresją, która też jest przecież chorobą psychiczną, wciąz pokutuje obraz schizofrenika z "Lotu nad kukułczym gniazdem" (który jest filmem o systemie totalitarnym, nie realiach szpitala psychatrycznego) lub "Psychozy" (gdzie statystyki dowodzą, że schizofrenicy są nie bardziej agresywni niż. tzw osoby zdrowe).
Więcej informacji o tej chorobie w książće Antoniego Kępińskiego "Schizofrenia" (do ściągnięcia w pdf Internetu), Elyn R. Saks "Schizofrenia. Moja droga przez szaleństwo" (nota bene ta druga to autobiografia chorej na schizofrenię profesor prawa).

14

Odp: Choroba z związek
Foxterier napisał/a:

Dla mnie to co ty piszesz  Foxterier jest szkodliwe, a dla ciebie to co ja.

Możesz proszę przytoczyć konkretny fragment mojej wypowiedzi który uważasz za szkodliwy?

Choćby ten o tym, że nie zgadzasz się z tym, że jego obowiązkiem jest ją wspierać.

Typowe dla promowej dziś kultury wygodnictwa i egoizmu, w której związek i " wielkie kochanie " trwa do momentu pierwszych problemów.

Rozumiem, że jak twoja luba, uległa by wypadkowi i np jeździła na wózku, to też byś powiedział " Sorry Dolores " ale wiesz jak jest, nie mam żadnego obowiązku cię wspierać, moim  jedynym obowiązkiem jest zadbać o siebie, także wiesz było miło, ale się skończyło, więc już miło nie jest " ?

Nienawidzę takich ludzi którzy odwracają się od tych których podobno kochają w chwilach gdy oni nas najbardziej potrzebują.
Gardzę wręcz.

15

Odp: Choroba z związek

Takie rzeczy nie są łatwe. Na takim etapie związku pomógłbym na tyle, aby dziewczyna w miarę jako tako stanęła na nogi, ale zdecydowanie bym odszedł. Narzeczona to jednak jeszcze nie żona. Gdyby to już była żona, to zostałbym do końca. Bo po to jest małżeństwo, aby wspierać się i sobą się troszczyć właśnie, a może nawet przede wszystkim w takich trudnych sytuacjach życiowych. ALE właśnie jeszcze nie jesteście zaślubieni.

Jeśli tobie ten temat aż tak bardzo ciąży, to nie ma sensu trwać w cierpieniu. Jeśli nie dajesz rady - nie marnuj się w rozpaczy. Związek z osobą przewlekle chorą czy niepełnosprawną to nie jest takie hop-siup. Związki z osobami, które mają choroby neurologiczne/psychiatryczne/poważniejsze zaburzenia są szczególnie trudne, bo to gdzieś będzie stale wisieć z tyłu głowy 'to ona, czy choroba?'. Jeśli masz ją żałować, popaść w depresje i 'zostanie z nią' traktować jako kartę przetargową w rozterkach moralnych przed lustrem, to odejdź. Bo to nie ma sensu.

Takie decyzje są jednymi z trudniejszych w życiu. Więc niezależnie od tego którą drogę wybierzesz, to musisz czuć się ze swoją decyzją dobrze. Ona nie może ci ciążyć i odbijać się echem przez resztę twojego życia. Bo się zamęczysz.

Noble dobrze pisze, że akurat schizofrenia jest demonizowana w różnego rodzaju filmach i produkcjach, bo to dobrze się sprzedawało kiedyś. Więc zanim cokolwiek zrobisz warto poszerzyć swoją wiedzę o jakieś dobre pozycje traktujące o realiach choroby.

16

Odp: Choroba z związek
Szeptuch napisał/a:

Nienawidzę takich ludzi którzy odwracają się od tych których podobno kochają w chwilach gdy oni nas najbardziej potrzebują.
Gardzę wręcz.


Ja generalnie też. Ale przyjmuję tu zasadę z pierwszej pomocy: osoba ratująca w pierwszej kolejności musi zadbać o swoje bezpieczeństwo. Inaczej może się okazać, że do ratowania będą za chwile dwie osoby. Więc jak ktoś nie daje rady - to nie daje rady. Obarczanie się obowiązkami, którym się nie jest w stanie podołać to droga donikąd.

17

Odp: Choroba z związek
Szeptuch napisał/a:
Foxterier napisał/a:

Dla mnie to co ty piszesz  Foxterier jest szkodliwe, a dla ciebie to co ja.

Możesz proszę przytoczyć konkretny fragment mojej wypowiedzi który uważasz za szkodliwy?

Choćby ten o tym, że nie zgadzasz się z tym, że jego obowiązkiem jest ją wspierać.

Typowe dla promowej dziś kultury wygodnictwa i egoizmu, w której związek i " wielkie kochanie " trwa do momentu pierwszych problemów.


Rozumiem, że jak twoja luba, uległa by wypadkowi i np jeździła na wózku, to też byś powiedział " Sorry Dolores " ale wiesz jak jest, nie mam żadnego obowiązku cię wspierać, moim  jedynym obowiązkiem jest zadbać o siebie, także wiesz było miło, ale się skończyło, więc już miło nie jest " ?

Nienawidzę takich ludzi którzy odwracają się od tych których podobno kochają w chwilach gdy oni nas najbardziej potrzebują.
Gardzę wręcz.


Z tym, że nikt nie napisał, żeby jej nie wspierał, ani się od niej odwracał, sam też nie pisał o tym, wrecz przeciwnie, więc nadinterpretujesz, dla swojego pojęcia "obowiązek".

18

Odp: Choroba z związek

Mam bardzo mieszane uczucia. Po pierwsze, autorze, współczuję Ci z powodu sytuacji i poniekąd rozumiem wypowiedzi tych, którzy uważają że w tej sytuacji powinieneś zadbać o siebie i odejść. Życie z osobą z taką chorobą psychiczną to ogromna odpowiedzialność, którą nie każdy jest w stanie unieść. Z drugiej strony, skoro to Twoja narzeczona, to byłeś zdecydowany na to by się z nią ożenić, a małżeństwo to trwanie razem "w zdrowiu i w chorobie". Ludzie łączą się w pary również po to by mieć jakieś poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa, wiedzieć, że w razie problemów druga osoba ich nie zostawi na pastwę losu. Bo jeżeli całkowicie uzasadnionym jest odejść w momencie gdy na drugą połówkę spadają problemy (nie z jej winy), które ciężko jest Ci unieść, to jaki jest w zasadzie sens małżeństwa?

19

Odp: Choroba z związek

Kurwa ludzie czytam wasze posty i serdeczne dzięki za nie. Mimo że przedstawiacie dwa obozy.
Szeptuch, całym sobą myślę jak ty. Widziałem ją w roli żony, nigdy nie znałem tak ciepłej dobrej spokojnej i empatycznej osoby, która troszczyła się o mnie, była zaradna i radziła sobie z życiem. Teraz jest jakby odklejona, nie ma do niczego motywacji, brakuje mi jej. Po ludzku mi jej brakuje, naszych rozmów do rana, trudno sklecić z nią rozmowę dłuższą niż pół godziny bo zapomina genezy tematu, leże obok niej i w myślach robie z nią wszystko a patrzę na nią w tym dresie wycofaną i nie wiem co robić.

R_ita2, nikt się mną nie zajął. Nikt na żadną psychoedukację mnie nie wysłał, wiem o tej chorobie tyle co wyczytałem z neta. Rozważam pójście do psychiatry by mi pomógł jak sobie z tym radzić. Net jest pełen stygmatyzacji i stereotypów, historie z for mrożą krew w żyłach a ja nie dowierzam, że moja przyszła żona byłaby zdolna do czegoś złego. Nie znałem lepszej osoby niż ona, mianowałem się totalnym szczęściarzem że chciała ze mną być. Dała mi tyle dobra i ciepła, którego nie dostałem nigdy w domu. A teraz ona go potrzebuje i tak po ludzku nie potrafię odejść, czuje jej się coś winien. Nie mamy psa, zwierząt, do pracy nie ma powrotu będzie musiałą zaczynać od nowa. Mam do Ciebie pytanie, twój mąż widział Cię w stanach psychotycznych i potem mimo to umiał z tobą uprawiać seks? Bo co ja spojrzę na moją narzeczoną i sobie przypomnę ten stan to mi wszystko siada, taka kurwa prawda.

Noble, przeczytam ten temat. Tam pobierznie przeleciałem to widzę, że ona kłamała. Moja narzeczona nie kłamała, po prostu się zdarzyło ot co. Staram się szukać historii o tym, że ze schizfremią da się normalnie żyć, funkcjonować, pracować ale nie widzę w swojej narzeczonej ani kszty zapału do tego by zacząć ogarniać życie. Po ludzku. Póki co topnieją nam oszczędności, z jendej wypłaty i zasiłku ciężko. Jak dowiedziałem się, że to schizofremia nie na żarty się bałem, bo nic o tym nie wiedziałem oprócz stereotypów. A one są mocne w społeczeństwie. Mamy okłamywać cały świat że u nas wszystko w porządku skoro mijamy się jak współlokatorzy? Bo ona tylko leży, śpi i chodzi do psychiatryka?

Heart_of_glass nie chce być chujem który w obliczu problemów rzuca narzeczoną. Przecież miała być mi żoną, najwspanialszą kobietą świata. Może dodam, że ja mam 34 a ona 27 lat. Była ambitna, skończyła dobre studia, łapała się na staże, dostała w końcu posadę. A teraz nie ma nic w niej. Jest marazm.

Czy ma rodzinę, ma ale bardzo daleko. Mieszkamy w Warszawie, ona jest ze Szczecina. Jak ją zostawię to czeka ją powrót do domu rodzinnego, w którym nie układało się najlepiej, bo mieszka u mnie. Gdzieś wyczytałem, że schizofremia to w dużej mierze czynniki biologiczne i społeczne. SPołeczne właśnie. Wzrastanie i tak dalej. Nie wiem dokładnie co było w tym domu nie tak, ale uciekała z niego.

Dzięki za wszystkie komenty.

20

Odp: Choroba z związek
Wyniszczony napisał/a:

Kurwa ludzie czytam wasze posty i serdeczne dzięki za nie. Mimo że przedstawiacie dwa obozy.
Szeptuch, całym sobą myślę jak ty. Widziałem ją w roli żony, nigdy nie znałem tak ciepłej dobrej spokojnej i empatycznej osoby, która troszczyła się o mnie, była zaradna i radziła sobie z życiem. Teraz jest jakby odklejona, nie ma do niczego motywacji, brakuje mi jej. Po ludzku mi jej brakuje, naszych rozmów do rana, trudno sklecić z nią rozmowę dłuższą niż pół godziny bo zapomina genezy tematu, leże obok niej i w myślach robie z nią wszystko a patrzę na nią w tym dresie wycofaną i nie wiem co robić.

R_ita2, nikt się mną nie zajął. Nikt na żadną psychoedukację mnie nie wysłał, wiem o tej chorobie tyle co wyczytałem z neta. Rozważam pójście do psychiatry by mi pomógł jak sobie z tym radzić. Net jest pełen stygmatyzacji i stereotypów, historie z for mrożą krew w żyłach a ja nie dowierzam, że moja przyszła żona byłaby zdolna do czegoś złego. Nie znałem lepszej osoby niż ona, mianowałem się totalnym szczęściarzem że chciała ze mną być. Dała mi tyle dobra i ciepła, którego nie dostałem nigdy w domu. A teraz ona go potrzebuje i tak po ludzku nie potrafię odejść, czuje jej się coś winien. Nie mamy psa, zwierząt, do pracy nie ma powrotu będzie musiałą zaczynać od nowa. Mam do Ciebie pytanie, twój mąż widział Cię w stanach psychotycznych i potem mimo to umiał z tobą uprawiać seks? Bo co ja spojrzę na moją narzeczoną i sobie przypomnę ten stan to mi wszystko siada, taka kurwa prawda.

Noble, przeczytam ten temat. Tam pobierznie przeleciałem to widzę, że ona kłamała. Moja narzeczona nie kłamała, po prostu się zdarzyło ot co. Staram się szukać historii o tym, że ze schizfremią da się normalnie żyć, funkcjonować, pracować ale nie widzę w swojej narzeczonej ani kszty zapału do tego by zacząć ogarniać życie. Po ludzku. Póki co topnieją nam oszczędności, z jendej wypłaty i zasiłku ciężko. Jak dowiedziałem się, że to schizofremia nie na żarty się bałem, bo nic o tym nie wiedziałem oprócz stereotypów. A one są mocne w społeczeństwie. Mamy okłamywać cały świat że u nas wszystko w porządku skoro mijamy się jak współlokatorzy? Bo ona tylko leży, śpi i chodzi do psychiatryka?

Heart_of_glass nie chce być chujem który w obliczu problemów rzuca narzeczoną. Przecież miała być mi żoną, najwspanialszą kobietą świata. Może dodam, że ja mam 34 a ona 27 lat. Była ambitna, skończyła dobre studia, łapała się na staże, dostała w końcu posadę. A teraz nie ma nic w niej. Jest marazm.

Czy ma rodzinę, ma ale bardzo daleko. Mieszkamy w Warszawie, ona jest ze Szczecina. Jak ją zostawię to czeka ją powrót do domu rodzinnego, w którym nie układało się najlepiej, bo mieszka u mnie. Gdzieś wyczytałem, że schizofremia to w dużej mierze czynniki biologiczne i społeczne. SPołeczne właśnie. Wzrastanie i tak dalej. Nie wiem dokładnie co było w tym domu nie tak, ale uciekała z niego.

Dzięki za wszystkie komenty.

Tak sobie mysle,a moze to te lekarstwa  ktore bierze tak sprawiaja, ze caly dzien lezy w depresji, a nie koniecznie schizofrenia... wiesz jak sie zachowywala zanim zaczela brac lekarstwa? Moze trzeba zmienic leki na mniej silne, moze to skutki uboczne lekow nie koniecznie choroby

21 Ostatnio edytowany przez Noble (2023-12-02 19:51:04)

Odp: Choroba z związek
Wyniszczony napisał/a:

Witam.
Miała epizod psychotyczny, zdiagnozowali go na schizofremię.

Przede wszystkim dokształć się w temacie. Nie ma schizofremii, jest schizofrenia. Naprawdę znam ludzi, którzy nie mają renty ze schizofrenią i po ustabilizowaniu normalnie pracują zawodowo na siebie, znam co najmniej cztery takie przypadki w różnym wieku.
Jeśli pracowała, to może należy jej sie jakieś świadczenie rehabilitacyjne. Może porozmawiaj z jej lekarzem prowadzącym o szansach remisji.
A jak czujesz, że to za dużo na Ciebie, skoro już po 3 miesiącach szpitala (zaledwie początku) jesteś wyniszczony , skoro nawet nazwy choroby nie piszesz poprawnie, lepiej dla jej dobra ją zostaw, ona dojdzie do siebie i może jak R_ita tutaj z forum będzie miała szanse na związek oparty między innymi na wsparciu i zrozumieniu w trudnych sytuacjach, nie tylko na pożądaniu.

22

Odp: Choroba z związek
Noble napisał/a:
Wyniszczony napisał/a:

Witam.
Miała epizod psychotyczny, zdiagnozowali go na schizofremię.

Przede wszystkim dokształć się w temacie. Nie ma schizofremii, jest schizofrenia. Naprawdę znam ludzi, którzy nie mają renty ze schizofrenią i po ustabilizowaniu normalnie pracują zawodowo na siebie, co najmniej cztery przypadki w różnym wieku.
Jeśli pracowała, to może należy jej sie jakieś świadczenie rehabilitacyjne. Może porozmawiaj z jej lekarzem prowadzącym o szansach remisji.
A jak czujesz, że to za dużo na Ciebie, skoro już po 3 miesiącach szpitala (zaledwie początku) jesteś wyniszczony skoro nawet nazwy choroby nie piszesz poprawnie, lepiej dla jej dobra ją zostaw, ona dojdzie do siebie i może jak R_ita tutaj z forum będzie miała szanse na związek oparty między innymi na wsparciu w trudnych sytuacjach.

Nie można porównywać do Rity, bo ona zataiła chorobę, zaszła w ciążę, niejako postawiła faceta przed faktem dokonanym, istotne jest też to, że on jest muzułmaninem.
Polecam autorowi przeczytać wątki Rity.
Sam związek to nie wszystko, a potencjalne dziedziczenie choroby przez dzieci jak i ich wychowanie. Dlatego to jest bardzo trudna sytuacja i mało który facet to udźwignie.

A jak się będzie choroba rozwijała w tym przypadku, też nikt nie wie.

Dlatego nie rozumiem nagonki na autora, który w żadnym zdaniu, czytając nawet między wierszami, nie dał odczuć, że odwróci się od partnerki, choć jest wykończony, bo też jemu nikt nie pomógł.

Myślę, że do tego ostrego epizodu w tym momencie, przyczynił się też stres autorki związany z krótką perspektywą ślubu, bo cały czas ukrywała tę chorobę rodzinną i bała się, że się wyda na weselu.

23

Odp: Choroba z związek

A co ma do rzeczy wyznanie? Ja znam katolika żyjącego z poganką chorą na schizofrenię.
Nie chodzi o szczegóły dowiedzenia się o chorobie, tylko o dojrzałość osoby do życia z chorym partnerem.

24

Odp: Choroba z związek
Szeptuch napisał/a:

Dawno tutaj, nie czytałem tak skrajnie egoistycznego posta.
W mojej nomenklaturze, narzeczona to praktycznie zona, skoro się jej oświadczyłeś, to chciałeś ja na żonę.
Tej kobiecie przytrafiła sie straszna rzecz, nie chodzi tylko o epizod, ale o piętno choroby, traumę, skrajny szok i niedowierzanie.
A ty myślisz tylko o sobie, jakiś TY biedy, bo TY musisz ogarniać dom, bo TY nie masz sexu.
Nie wiem czy nawet teraz zdajesz sobie sprawę, że życie jest przewrotne, i okrutne, tak po prostu jest, a nam nie pozostaje nic innego, jak isc do przodu z tymi wszystkimi bliznami, dopóki do końca nas nie zmiażdży.
Twoim obowiązkiem jest ja wspierać, pomagać wyjść na prosto, tak jest chora, ale to nie jest tak, że będzie  mieć objawy choroby cały czas.
Nie będzie sexu rok czy dwa? Trudno, nie wynika to z jej chcenia czy nie chcenia, ale z choroby i okoliczności w jakie ja choroba wpakowała.
Uważam ze masz pewne obowiązki i powinności względem niej, to nie jest tak, ze przez chorobę to jest jakaś inna osoba, to jest ta sama kobieta której sie oświadczyłeś, trzeba po prostu wykopać ja na powieszanie, bo zakrywa ja bagno szoku/traumy/smutku i nieszczęścia.

Szeptuch nie ogarnąłby ciebie strach i nie byłoby momentów zwątpienia?
Dla autora to jeden z tych momentów..

Każda (poważna) choroba weryfikuje związek i człowieka.
Może zniszczyć chorego i otoczenie.

Brak seksu to nie jest problem, ale życie z osobą chorą przez kolejne kilkadziesiąt lat to nie jest łatwa decyzja.
W najlepszym wypadku to jednorazowy epizod, w najgorszym początek dramatu.

Wyniszczony został pozostawiony sam sobie w bezradności, a musi podjąć życiową decyzję.

Zarzucanie mu egoizmu w tym momencie jest trochę na wyrost.

25

Odp: Choroba z związek
Noble napisał/a:

A co ma do rzeczy wyznanie? Ja znam katolika żyjącego z poganką chorą na schizofrenię.
Nie chodzi o szczegóły dowiedzenia się o chorobie, tylko o dojrzałość osoby do życia z chorym partnerem.

Ale to nie o to chodzi, tylko o mentalność tej nacji.

Tu dochodzi jeszcze tajemnica choroby, więc autor nie miał nawet nikogo się poradzić, został z tym sam, dla niego to był szok i niedowierzanie.
Rita wie jak ciężko żyć z tajemnicą tej choroby... a tu jeszcze trzeba zmierzyć się z reakcją najbliższej rodziny i samemu nie wpaść w depresję.
Bo nikogo nie obchodzi jak jego psychika to zniesie...

Ze schizofrenią idzie żyć razem i osobno, obojętnie jak zdecyduje autor, będzie to dla nich obojga bardzo ciężkie.
Tak czy tak, najpierw sam musi ze sobą dojść do ładu z pomocą specjalisty.

26

Odp: Choroba z związek
Farmer napisał/a:
Szeptuch napisał/a:

Dawno tutaj, nie czytałem tak skrajnie egoistycznego posta.
W mojej nomenklaturze, narzeczona to praktycznie zona, skoro się jej oświadczyłeś, to chciałeś ja na żonę.
Tej kobiecie przytrafiła sie straszna rzecz, nie chodzi tylko o epizod, ale o piętno choroby, traumę, skrajny szok i niedowierzanie.
A ty myślisz tylko o sobie, jakiś TY biedy, bo TY musisz ogarniać dom, bo TY nie masz sexu.
Nie wiem czy nawet teraz zdajesz sobie sprawę, że życie jest przewrotne, i okrutne, tak po prostu jest, a nam nie pozostaje nic innego, jak isc do przodu z tymi wszystkimi bliznami, dopóki do końca nas nie zmiażdży.
Twoim obowiązkiem jest ja wspierać, pomagać wyjść na prosto, tak jest chora, ale to nie jest tak, że będzie  mieć objawy choroby cały czas.
Nie będzie sexu rok czy dwa? Trudno, nie wynika to z jej chcenia czy nie chcenia, ale z choroby i okoliczności w jakie ja choroba wpakowała.
Uważam ze masz pewne obowiązki i powinności względem niej, to nie jest tak, ze przez chorobę to jest jakaś inna osoba, to jest ta sama kobieta której sie oświadczyłeś, trzeba po prostu wykopać ja na powieszanie, bo zakrywa ja bagno szoku/traumy/smutku i nieszczęścia.

Szeptuch nie ogarnąłby ciebie strach i nie byłoby momentów zwątpienia?
Dla autora to jeden z tych momentów..

Każda (poważna) choroba weryfikuje związek i człowieka.
Może zniszczyć chorego i otoczenie.

Brak seksu to nie jest problem, ale życie z osobą chorą przez kolejne kilkadziesiąt lat to nie jest łatwa decyzja.
W najlepszym wypadku to jednorazowy epizod, w najgorszym początek dramatu.

Wyniszczony został pozostawiony sam sobie w bezradności, a musi podjąć życiową decyzję.

Zarzucanie mu egoizmu w tym momencie jest trochę na wyrost.

Ja bym sie nie podjela zycia z osoba chora na schizofrenie. Moja mama miala pod opieka chora ciotke-co ona wyczyniala to strach bylo spac we wlasnym domu. Rodzice musieli chowac noze, bo sobie uzbdurala "ze widzi cien czlowieka, ktory za nia lazi" raz wchodzimy do pokoju a tam ciotka chodzi na czworaka do okola krzesla i co 10 okrazen pije lyk oleju, ale wtedy to juz tata dzwonil do psychistry ,bo bylo wiadomo, ze leki ktore dostala jej nie pomagaly. Dopiero zmiana lekow jej duzo pomogl,teraz po latach nawet normalnie funcjonuje, rzadko kiedy ma jakies napady choroby,ale musi byc pod opieka psychiatry ona i jej dzieci juz dorosle, bo maz dawno ja zostawil, nawet go nie znalam,ciotka sie moi rodzice zajeli, ale dlugo tez nie wytrzymali

27

Odp: Choroba z związek
Szeptuch napisał/a:
Foxterier napisał/a:

Dla mnie to co ty piszesz  Foxterier jest szkodliwe, a dla ciebie to co ja.

Możesz proszę przytoczyć konkretny fragment mojej wypowiedzi który uważasz za szkodliwy?

Choćby ten o tym, że nie zgadzasz się z tym, że jego obowiązkiem jest ją wspierać.

Typowe dla promowej dziś kultury wygodnictwa i egoizmu, w której związek i " wielkie kochanie " trwa do momentu pierwszych problemów.

Rozumiem, że jak twoja luba, uległa by wypadkowi i np jeździła na wózku, to też byś powiedział " Sorry Dolores " ale wiesz jak jest, nie mam żadnego obowiązku cię wspierać, moim  jedynym obowiązkiem jest zadbać o siebie, także wiesz było miło, ale się skończyło, więc już miło nie jest " ?

Nienawidzę takich ludzi którzy odwracają się od tych których podobno kochają w chwilach gdy oni nas najbardziej potrzebują.
Gardzę wręcz.

On się od nikogo (jeszcze) nie odwrócił. Ma po prostu gorszy moment z którym chciałby się z kimś podzielić.

A takie podejście jakie Ty masz przyczynia się do wysokiego wskaźnika samobójstw u mężczyzn - mają sobie radzić, mają wytrwać, nie mogą okazać słabości, mają obowiązek wspierać żonę/dzieci bez mrugnięcia okiem, aż do momentu kiedy mają totalnie dość i robią z siebie breloczki.

28

Odp: Choroba z związek
Wyniszczony napisał/a:

Witam.
Jej pobyt w szpitalu 3 miesiące, to że wszystko było na mojej głowie. Odrzucając jak wyglądała choroba.
Po powrocie ze szpitala z tygodnia na tydzień jest coraz gorzej. Narzeczona tylko leży na kanapie i nic nie robi. Jest zmulona lekami, uczęszcza do psychiatryka z domu, nic nie robi i na nic nie ma siły.


Co było na twojej głowie, co nie było przed jej pobytem w szpitalu?
Podkreślasz parę razy, że ona nic nie robi tylko... hmmm..wypoczywa.

Mam bliską mi osobę ze zdiagnozowaną schizofrenią - z wyjątkiem epizodu psychotycznego (kilka dni) plus pobyt w szpitalu nic się z nią złego nie dzieje. Jest to też osoba funkcjonująca na dość wysokich obrotach (praca, nauka, ogarnianie życia), więc... może twoja ma źle dobrane leki, skoro po trzech miesiącach na nic nie ma siły. Nie wiem, ja bym jej zaleciła konsultację z nowym lekarzem, bo przecież takie życie to żadne zycie.

Co do ciebie - twój wybór, ktoś wcześniej tobie zaproponował przejście na przyjaźń/znajomość.

29 Ostatnio edytowany przez wieka (2023-12-02 21:43:46)

Odp: Choroba z związek
Samba napisał/a:
Wyniszczony napisał/a:

Witam.
Jej pobyt w szpitalu 3 miesiące, to że wszystko było na mojej głowie. Odrzucając jak wyglądała choroba.
Po powrocie ze szpitala z tygodnia na tydzień jest coraz gorzej. Narzeczona tylko leży na kanapie i nic nie robi. Jest zmulona lekami, uczęszcza do psychiatryka z domu, nic nie robi i na nic nie ma siły.


Co było na twojej głowie, co nie było przed jej pobytem w szpitalu?
Podkreślasz parę razy, że ona nic nie robi tylko... hmmm..wypoczywa.

Należy rozumieć, że nie ma siły na cokolwiek, a nie o robotę.

30

Odp: Choroba z związek
wieka napisał/a:
Samba napisał/a:
Wyniszczony napisał/a:

Witam.
Jej pobyt w szpitalu 3 miesiące, to że wszystko było na mojej głowie. Odrzucając jak wyglądała choroba.
Po powrocie ze szpitala z tygodnia na tydzień jest coraz gorzej. Narzeczona tylko leży na kanapie i nic nie robi. Jest zmulona lekami, uczęszcza do psychiatryka z domu, nic nie robi i na nic nie ma siły.


Co było na twojej głowie, co nie było przed jej pobytem w szpitalu?
Podkreślasz parę razy, że ona nic nie robi tylko... hmmm..wypoczywa.

Należy rozumieć, że nie ma siły na cokolwiek, a nie o robotę.

To jest depresja i choroba razem

31

Odp: Choroba z związek
Wyniszczony napisał/a:

Kurwa ludzie czytam wasze posty i serdeczne dzięki za nie. Mimo że przedstawiacie dwa obozy.
Szeptuch, całym sobą myślę jak ty. Widziałem ją w roli żony, nigdy nie znałem tak ciepłej dobrej spokojnej i empatycznej osoby, która troszczyła się o mnie, była zaradna i radziła sobie z życiem. Teraz jest jakby odklejona, nie ma do niczego motywacji, brakuje mi jej. Po ludzku mi jej brakuje, naszych rozmów do rana, trudno sklecić z nią rozmowę dłuższą niż pół godziny bo zapomina genezy tematu, leże obok niej i w myślach robie z nią wszystko a patrzę na nią w tym dresie wycofaną i nie wiem co robić.

Pięknie to napisałeś, naprawdę smile
Potrafiłeś zdobyć się na szczerość i obiektywność, a to bardzo cenne.
Nikt z nas nie powie Ci jaki przebieg będzie miała choroba u Twojej narzeczonej. Jedni w miarę szybko są w stanie sie pozbierać a inni potrzebują sporo czasu. Jedni wracają do swojej dawnej aktywności a innych pokonuje choroba.
Duży wpływ na przebieg ma otoczenie osoby chorej i jej poczucie bezpieczeństwa. To jest jej teraz najbardziej potrzebne.
Piszesz, że ona sama nie wierzy w to co się stało, co sugeruje, że nigdy wcześniej nie miała takiego epizodu. No cóż, zawsze jest ten pierwszy raz, a pierwszy raz jest najtrudniejszy dla wszystkich, zwłaszcza dla niej. Na pewno przyjdzie lepszy czas dla niej i wtedy będziesz mógł się zastanowić co dalej. Jeśli w tym najtrudniejszym momencie zostanie bez Twojej pomocy na pewno będzie to dla niej życiową katastrofą.
Nikt z nas nie wie co przyniesie los bo życie jest kruche a zdrowie niepewne. Wszyscy znamy przypadki, gdy osoba zdrowa nagle wymaga opieki, a potem gdy stanie na nogi opiekuje się tą drugą.
Dzisiaj medycyna poczyniła znaczne postępy w dziedzinie chorób psychicznych i szanse na dobre życie chorych są bardzo duże.
Mam koleżankę, która jest chora na schizofrenię, jej matka też cierpiała na tą chorobę. Miała trudny okres gdy choroba się ujawniła, a teraz po latach funkcjonuje praktycznie normalnie. Jest bardzo dobra, ciepła, inteligentna, pisze wiersze.  Na jej przykładzie wierzę, że ta choroba wcale nie jest najgorszą rzeczą, jaka nas może spotkać ze strony życiowego partnera.

Narzeczona bardzo potrzebuje teraz Twoje wsparcia. Z pewnością w jej głowie kłębią się straszne myśli i obawa o swoją przyszłość. Każdy z nas obawia się porzucenia przez osobą, która kocha, a osoba chora i wymagająca pomocy może być przerażona wizją samotności. To z pewnością jej nie pomaga w powrocie do codzienności.
Leki  mają duży wpływ na jej zachowanie. Trzeba wierzyć, że z czasem zostaną tak ustawione, iż nie będą ją przymulać i pozbawiać chęci do życia.
Może nie zakładaj, że już teraz, zaraz musisz podjęć życiową decyzję, że już na zawsze musisz być jej "właścicielem życia". Daj życiu płynąć i daj sobie prawo do odroczenia decyzji przez kilka miesięcy.
Widać, że bardzo się kochaliście - może z uwagi na to piękne uczucie i jej wspaniałą osobowość postanów sobie, że podarujesz jej jakiś czas bez względu na wszystko co się będzie działo, a decyzję co dalej podejmiesz po tym okresie. W tym czasie wspieraj ją i  daj odczuć, że nie jest pozostawiona sama sobie w chorobie.

32

Odp: Choroba z związek

Coś mało czytasz o tej chorobie jak piszesz, to jest schizofrenia a nie schizofremia XD masakra, daleko Ci do bycia empatycznym sądząc po Twoim wpisie. Sposób w jaki o niej piszesz.. przykro się to czyta. Biedna kobieta, nawet od najbliższej osoby nie może dostać wsparcia. Ciekawe czy ona by Cię kopnęła w tyłek jak byś Ty zachorował? :d zastanawiałeś się nad tym? Użytkownicy na tym forum w większości rzadko kiedy litują się nad osobami chorymi psychicznie więc trafiłeś tu idealnie(chodzi głównie o schizy) Wykazują większe zrozumienie wobec osób z "dda" i innymi pierdołami, ale przynajmniej możesz ją zostawić bez skrupułów. Znam kilka osób które doświadczyły tej choroby. Szybko z tego wyszły przyjmując leki i funkcjonują normalnie dzięki wsparciu najbliższych. Niestety jak się trafi trochę gorzej, ma się wokol siebie idiotów którzy nie wykazują chęci zrozumienia i pomocy, takiej osobie po czasie nie da się już uratować, będzie tylko gorzej smile do wyżej opisanych przez Ciebie epizodów dojdzie depresja i wycofanie na maxa (na stałe)

33 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2023-12-03 03:31:55)

Odp: Choroba z związek

Nie napisałeś ile ze sobą jesteście, ale napisałeś na temat narzeczonej dużo ciepłych słów. Powiem nawet, że przebija przez te słowa szczere uczucie.
Pamiętaj przy tym, że masz prawo do chwili słabości, masz prawo być zmęczony, zawiedziony zaistniałą sytuacją, masz też prawo być po prostu przerażony, w końcu nie tak miało być, kiedy planowaliście wspólne życie. Jesteś tylko (i aż) człowiekiem, dlatego i czujesz po ludzku.

Agnes76 napisał/a:

Może nie zakładaj, że już teraz, zaraz musisz podjęć życiową decyzję, że już na zawsze musisz być jej "właścicielem życia". Daj życiu płynąć i daj sobie prawo do odroczenia decyzji przez kilka miesięcy.
Widać, że bardzo się kochaliście - może z uwagi na to piękne uczucie i jej wspaniałą osobowość postanów sobie, że podarujesz jej jakiś czas bez względu na wszystko co się będzie działo, a decyzję co dalej podejmiesz po tym okresie. W tym czasie wspieraj ją i  daj odczuć, że nie jest pozostawiona sama sobie w chorobie.

Mniej więcej to samo miałam zaproponować. Przecież Ty nie musisz już teraz podejmować żadnych decyzji. Daj Wam obojgu ten czas.

Bądź z nią i przy niej, opiekuj się nią. Miłość potrafi góry przenosić i prawdopodobnie jest jej potrzebna jak nigdy wcześniej. Ale... na ten moment niczego nie zakładaj, nie patrz na tę sytuację, jakby miała Cię wiązać do końca życia. Niech każdy dzień będzie po prostu kolejnym wspólnie przeżytym dniem. Na podejmowanie decyzji masz czas, niech one będą przemyślane i dobre także dla Ciebie. Ponadto, a może przede wszystkim, po drodze wiele się jeszcze może zmienić i kto wie, czy nie będzie to zmiana na lepsze.

Co ważne, daj sobie czas na wytchnienie, co znaczy, że powinieneś mieć choć kawałek własnego życia, który pozwoli Ci oderwać się do problemu, odpocząć, nabrać dystansu. Wyjdź z kolegami, idź na siłownię, zrób cokolwiek, byleby SAMEMU i nigdy nie patrz na to jak na egoizm, a jeśli już, to zdrowy. Pamiętaj, że jeśli Ty będziesz zmęczony, to narzeczonej też nie pomożesz.
Trzymaj się!

34

Odp: Choroba z związek

Tu pewnie dołączyła już depresja, skoro na nic nie ma siły... warto poszukać dobrego psychiatrę, żeby wiedzieć czy jest prawidłowo leczona, bo można podejrzewać, że niekoniecznie.

35 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2023-12-03 18:52:32)

Odp: Choroba z związek
Wyniszczony napisał/a:

Wszystko krzyczy- odejdź bo nie chcesz żyć z chorą psychicznie kobietą ale z drugiej strony... nie zostawia sie chorego w potrzebie.

To czy się zostawia czy nie w pewien sposób jest poza toba. Są ludzie którzy potrafią być bardzo mocno obciążeni psychicznie w pracy (np ratownicy medyczni) i nie siada im to na głowe, są tacy którzy nie śpią po nocach przed rozmową rekrutacyjną. Dużo zależy od waszego zaplecza finansowego, rodzinnego, towarzyskiego, nawyków, umiejętności wypoczynku i relaksu. Jeśli masz bardzo dobrze płatną prace, nie musisz się bac o zwolnieie w najbliższym czasie, twoja mama wpdanie w weekend wam podrzucić kotlety, a jej starzy są gotowi do dokładani się do waszych rachunków żeby ciebie odciążyć to nie jest tak źle. Jeśli nie masz żadnego wentyla, nikogo kto moze ci odciazyc, sam już powoli jestes na skraju wytrzymałości psychicznej to zwykła silna wola i decyzja, ze w tym trwasz nic ci nie pomoze. Załamanie nerwowe przyjdzie szybciej niż się tego spodziewasz i wtedy oboje będziecie potrzebowac opieki, a może nawet nigdy nie wyjdziecie na prosta.  Warto już teraz się na to przygotować i zaczać prosić o wsparcie. Twoją rodzinę, jej rodzinę, lekarzy, psychiatrów, psychoogów. Może warto zrobić jakąś zbiorke po znajomych, zeby odciążyć się finansowo, albo zorientować się czy jej rodzice lub rodzeństwo w tym przypadku mają wobec niej obowiązek alimentacyjny. Branie wszystkiego na klate i ukrywanie jak ci ciężko nikomu nie pomoze. Możesz się wypalić w tej relacji i z miłości zostanie jedynie niechęć do nadmiaru stresu, obowiązków i w końcu samej partnerki. Polecam skorzystać z bezpłatnej infolini dla osób w kryzysie psychicznym, lub podobnej instytucji, żebyś się nauczył (a najlepiej oboje się nauczcie) jak radzić sobie z długotrwałym stresem, niepokojem, wątpliwościami, przemęczeniem. Doedukuj się jak pomagac jej, ale też jak pomagać sobie.
Tak jak Agnes pisała, nie masz obowiązku podejmować decyzji na już, na teraz. Daj sobie czas. Zycie samo się wydarzy i wkrótce bedziesz mogl lepiej ocenić czy to jest sytuacja w której jesteś w stanie funkcjonować, czy nie.

36

Odp: Choroba z związek
Priscilla napisał/a:

Nie napisałeś ile ze sobą jesteście, ale napisałeś na temat narzeczonej dużo ciepłych słów. Powiem nawet, że przebija przez te słowa szczere uczucie.
Pamiętaj przy tym, że masz prawo do chwili słabości, masz prawo być zmęczony, zawiedziony zaistniałą sytuacją, masz też prawo być po prostu przerażony, w końcu nie tak miało być, kiedy planowaliście wspólne życie. Jesteś tylko (i aż) człowiekiem, dlatego i czujesz po ludzku.

Agnes76 napisał/a:

Może nie zakładaj, że już teraz, zaraz musisz podjęć życiową decyzję, że już na zawsze musisz być jej "właścicielem życia". Daj życiu płynąć i daj sobie prawo do odroczenia decyzji przez kilka miesięcy.
Widać, że bardzo się kochaliście - może z uwagi na to piękne uczucie i jej wspaniałą osobowość postanów sobie, że podarujesz jej jakiś czas bez względu na wszystko co się będzie działo, a decyzję co dalej podejmiesz po tym okresie. W tym czasie wspieraj ją i  daj odczuć, że nie jest pozostawiona sama sobie w chorobie.

Mniej więcej to samo miałam zaproponować. Przecież Ty nie musisz już teraz podejmować żadnych decyzji. Daj Wam obojgu ten czas.


Bardzo mądre podejście.
Swoją drogą, chęć zabawy w narzeczeństwo bez ponoszenie konsekwencji - drobnych konsekwencji...
Tak sobie myślę, ze jeśli ewakuujesz się z tego związku całkowicie teraz, to okażesz się zwykłą świnią. Daj sobie czas na decyzje, daj jej czas. Umów ją do innego lekarza. Chyba nie po to siedzi się w psychiatryku trzy miesiące, by potem leżeć klocem na kanapie. Właśnie dlatego tam tak długo trzymają, by osobę naprostować również pod kątem jej codziennych aktywności, tak mi się wydaje.

37 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2023-12-05 00:59:22)

Odp: Choroba z związek
Samba napisał/a:
Priscilla napisał/a:

Nie napisałeś ile ze sobą jesteście, ale napisałeś na temat narzeczonej dużo ciepłych słów. Powiem nawet, że przebija przez te słowa szczere uczucie.
Pamiętaj przy tym, że masz prawo do chwili słabości, masz prawo być zmęczony, zawiedziony zaistniałą sytuacją, masz też prawo być po prostu przerażony, w końcu nie tak miało być, kiedy planowaliście wspólne życie. Jesteś tylko (i aż) człowiekiem, dlatego i czujesz po ludzku.

Agnes76 napisał/a:

Może nie zakładaj, że już teraz, zaraz musisz podjęć życiową decyzję, że już na zawsze musisz być jej "właścicielem życia". Daj życiu płynąć i daj sobie prawo do odroczenia decyzji przez kilka miesięcy.
Widać, że bardzo się kochaliście - może z uwagi na to piękne uczucie i jej wspaniałą osobowość postanów sobie, że podarujesz jej jakiś czas bez względu na wszystko co się będzie działo, a decyzję co dalej podejmiesz po tym okresie. W tym czasie wspieraj ją i  daj odczuć, że nie jest pozostawiona sama sobie w chorobie.

Mniej więcej to samo miałam zaproponować. Przecież Ty nie musisz już teraz podejmować żadnych decyzji. Daj Wam obojgu ten czas.


Bardzo mądre podejście.
Swoją drogą, chęć zabawy w narzeczeństwo bez ponoszenie konsekwencji - drobnych konsekwencji...
Tak sobie myślę, ze jeśli ewakuujesz się z tego związku całkowicie teraz, to okażesz się zwykłą świnią. Daj sobie czas na decyzje, daj jej czas. Umów ją do innego lekarza. Chyba nie po to siedzi się w psychiatryku trzy miesiące, by potem leżeć klocem na kanapie. Właśnie dlatego tam tak długo trzymają, by osobę naprostować również pod kątem jej codziennych aktywności, tak mi się wydaje.

Zle ci się wydaje. Jak ktoś siedzi w psychiatryku aż 3 miesiące, to oznacza wyłącznie ciężki rzut choroby i fakt, ze w szpitalu zrobili co mogli. Dalszy etap to powrót do zdrowia poza szpitalem. A to zwykle długi proces. Upraszczając: dlugi pobyt w szpitalu oznacza dluga droge do przebycia poza szpitalem. Droge w kierunku odzyskania zdrowia rozumianego jako remisja choroby. Bo choroba nie znika jak bańka mydlana. W przeciwieństwie do miłości w wydaniu autora wątku. Choc na moje oko to z jego strony nie było miłości. Autor wysmarował długi post i ani słowa o miłości. O wdzięczności jedynie. A wdzięczność to nie miłość.

„Kocham cię, ponieważ cię potrzebuje”. Tak wygląda miłość w wydaniu autora.  A to nie miłość. Ktoś, kto kocha, powie: „Potrzebuje cię, ponieważ cię kocham”. To jest miłość.

Autor chce kobiety, z która będzie miał szanse żyć wyłącznie w zdrowiu. Wielu się udaje, może jemu tez się uda…

Już jego nick na forum pokazuje, ze jest egocentrykiem egoista. Wyniszczyć  «pozbawić zdrowia, sił» To jego narzeczona jest wyniszczona.

W jednym masz racje Samba: jeśli autor ewakuuje się teraz z tego związku okaże się… wiadomo kim.

Co innego, gdyby ona się nie leczyła. Osoba chora psychiczne, która się nie leczy, nie nadaje sie nawet do luźnego związku. Ale to nie ten przypadek. Szeptuch ma racje. Oświadczył się jej, wiec chciał ja za żonę. I choć teoretycznie nie ma wobec niej żadnych zobowiązać, bo nie zdążyli się pobrać, to niech ma przynajmniej świadomość, ze jak zerwie zaręczyny z chora narzeczona, to nie jest materiałem na partnera. Bo nie na tym polega partnerstwo i narzeczeństwo, które jest wstępem do malzenstwa.

Ktoś napisał, ze nie ma się co dziwić, ze auror chce się wymiksować z tego związku, bo nie tak miało być. To ja się pytam: jak miało być? Serio ktoś tu uważa, ze związek, malzenstwo, wspólne życie to wyłącznie chodzenie po płatkach róż? Nigdy nie wiadomo, co życie przyniesie. Ale gdy chce się z kimś iść przez życie (a autor do niedawna chciał iść przez życie z ta konkretna kobietą), to trzeba mieć świadomość, ze będzie się szło nie tylko po płatkach róż, ale i przez kłody rzucane pod nogi. „Życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiadomo, co sie trafi”. Ale żeby wytrwać nie tylko w zdrowiu, lecz także w chorobie, to trzeba kochać. Ja tu miłości nie widzę. Jemu brakuje seksu i rozmów do rana. Ludzie nie maja na to siły przy zwykłym przeziębieniu, a ta dziewczyna sie rozpadła na każdej płaszczyźnie. I rozpadlo sie jej życie, które musi poskładać sobie na nowo. Nigdy nie będzie tak jak przed choroba, ale nie zmienia to faktu, ze może funkcjonować lepiej niż niejedna zdrowa osoba.

Osobna kwestia, ze autor to zapewne troll. Nawet nazwy choroby nie umiał poprawnie napisać. No i zniknął. Wybral zbyt poważny temat i weny zabrakło.

38 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2023-12-05 14:31:29)

Odp: Choroba z związek

Nikt nie uważa, że zwiazek to chodzenie po płatkach róż. Pomiędzy zajmowaniem się przez kilkadziesiąt lat osoba niezdolną do samodzielnej egzystencji i zrezygnowaniem ze wszytskich życiowych planów, a związkiem w którym nie ma żadnych problemów i wszystko jest idealnie jest wile stanów pośrednich. Na razie nie wiadomo w którym stanie pośrednim oni wylądują.

Ona również z setek facetów wybrała właśnie jego i zbudowała z nim właśnie taka a nie inna relacje. Jeśli wybrała złego faceta to niestety ale może się okazac że poniesie tego konsekwencje. Jeśli jest egocentrykiem egoistą to jego narzeczona wiedziała o tym, ale z jakiś względów kontynuowała relacje. Więc mamy sytuacje kiedy bezwarunkowa akceptacja wad (to co zrobiła ona) odbija się czkawką jej, bo jego wady uniemożliwiają pokananie napotkanych trudności. Więc jak ma być? Akceptujemy cudze wady bezwarunkowo, czy jak je dostrzegamy szukamy kogoś lepszego, żeby jego wady nie rozwaliły nam życia?
Jak akceptujemy, to ona sama wybrała egocentryka i zaakceptowała go więc sama sobie winna. Jego brak akceptacji jest cechą akceptowalną przez nią. Jak nie akceptujemy to ona nie może mieć żalu że zostanie sama, bo brak akceptacji jest akceptowalny.
Zakładasz że choroba jest bardziej zmienna niż charakter i z każdej osoby możemy zrobić każda na potrzeby sytuacji (z egocentryka można zrobić pielęgniarza), co wyklucza bezwarunkową miłość (nie ma warunków więc nie musze się ciągle dostosowywać do relacji, mogę zrobić tak jak czuje, zgodnie ze sobą i nie oglądac się na partnera/ke).
Widzisz już jak myslenie zero-jedynkowe jest trudne?

O jej rodzicach też napiszesz, że sa tacy i owacy, bo umyli rączki i zwalili wszystkie obowiązki na jej faceta? Bo sobie wykalkulowali że dziecko to jest obowiązek na 18 lat a potem nara, radz sobie sama? Wg polskiego prawa w takiej sytuacji to rodzina ma wobec niej obowiązki, nie obcy męzczyzna (bo formalnie nie są małżeństwem).

39

Odp: Choroba z związek
Apogeum napisał/a:
Samba napisał/a:
Priscilla napisał/a:

Nie napisałeś ile ze sobą jesteście, ale napisałeś na temat narzeczonej dużo ciepłych słów. Powiem nawet, że przebija przez te słowa szczere uczucie.
Pamiętaj przy tym, że masz prawo do chwili słabości, masz prawo być zmęczony, zawiedziony zaistniałą sytuacją, masz też prawo być po prostu przerażony, w końcu nie tak miało być, kiedy planowaliście wspólne życie. Jesteś tylko (i aż) człowiekiem, dlatego i czujesz po ludzku.


Mniej więcej to samo miałam zaproponować. Przecież Ty nie musisz już teraz podejmować żadnych decyzji. Daj Wam obojgu ten czas.


Bardzo mądre podejście.
Swoją drogą, chęć zabawy w narzeczeństwo bez ponoszenie konsekwencji - drobnych konsekwencji...
Tak sobie myślę, ze jeśli ewakuujesz się z tego związku całkowicie teraz, to okażesz się zwykłą świnią. Daj sobie czas na decyzje, daj jej czas. Umów ją do innego lekarza. Chyba nie po to siedzi się w psychiatryku trzy miesiące, by potem leżeć klocem na kanapie. Właśnie dlatego tam tak długo trzymają, by osobę naprostować również pod kątem jej codziennych aktywności, tak mi się wydaje.

Zle ci się wydaje. Jak ktoś siedzi w psychiatryku aż 3 miesiące, to oznacza wyłącznie ciężki rzut choroby i fakt, ze w szpitalu zrobili co mogli. Dalszy etap to powrót do zdrowia poza szpitalem. A to zwykle długi proces. Upraszczając: dlugi pobyt w szpitalu oznacza dluga droge do przebycia poza szpitalem. Droge w kierunku odzyskania zdrowia rozumianego jako remisja choroby. Bo choroba nie znika jak bańka mydlana. W przeciwieństwie do miłości w wydaniu autora wątku. Choc na moje oko to z jego strony nie było miłości. Autor wysmarował długi post i ani słowa o miłości. O wdzięczności jedynie. A wdzięczność to nie miłość.

„Kocham cię, ponieważ cię potrzebuje”. Tak wygląda miłość w wydaniu autora.  A to nie miłość. Ktoś, kto kocha, powie: „Potrzebuje cię, ponieważ cię kocham”. To jest miłość.

Autor chce kobiety, z która będzie miał szanse żyć wyłącznie w zdrowiu. Wielu się udaje, może jemu tez się uda…

Już jego nick na forum pokazuje, ze jest egocentrykiem egoista. Wyniszczyć  «pozbawić zdrowia, sił» To jego narzeczona jest wyniszczona.

W jednym masz racje Samba: jeśli autor ewakuuje się teraz z tego związku okaże się… wiadomo kim.

Co innego, gdyby ona się nie leczyła. Osoba chora psychiczne, która się nie leczy, nie nadaje sie nawet do luźnego związku. Ale to nie ten przypadek. Szeptuch ma racje. Oświadczył się jej, wiec chciał ja za żonę. I choć teoretycznie nie ma wobec niej żadnych zobowiązać, bo nie zdążyli się pobrać, to niech ma przynajmniej świadomość, ze jak zerwie zaręczyny z chora narzeczona, to nie jest materiałem na partnera. Bo nie na tym polega partnerstwo i narzeczeństwo, które jest wstępem do malzenstwa.

Ktoś napisał, ze nie ma się co dziwić, ze auror chce się wymiksować z tego związku, bo nie tak miało być. To ja się pytam: jak miało być? Serio ktoś tu uważa, ze związek, malzenstwo, wspólne życie to wyłącznie chodzenie po płatkach róż? Nigdy nie wiadomo, co życie przyniesie. Ale gdy chce się z kimś iść przez życie (a autor do niedawna chciał iść przez życie z ta konkretna kobietą), to trzeba mieć świadomość, ze będzie się szło nie tylko po płatkach róż, ale i przez kłody rzucane pod nogi. „Życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiadomo, co sie trafi”. Ale żeby wytrwać nie tylko w zdrowiu, lecz także w chorobie, to trzeba kochać. Ja tu miłości nie widzę. Jemu brakuje seksu i rozmów do rana. Ludzie nie maja na to siły przy zwykłym przeziębieniu, a ta dziewczyna sie rozpadła na każdej płaszczyźnie. I rozpadlo sie jej życie, które musi poskładać sobie na nowo. Nigdy nie będzie tak jak przed choroba, ale nie zmienia to faktu, ze może funkcjonować lepiej niż niejedna zdrowa osoba.

Osobna kwestia, ze autor to zapewne troll. Nawet nazwy choroby nie umiał poprawnie napisać. No i zniknął. Wybral zbyt poważny temat i weny zabrakło.

To widać jeszcze nie wiesz, że dla większości facetów seks=miłość, a te wielkie miłości i poświęcenie to głównie w filmach, bo w życiu rzadko się zdarzają i zależy to od wielu czynników.
Ale jak to łatwo oceniać jak się nie jest w podobnej sytuacji.
Teoretyzować to sobie można do woli...

40

Odp: Choroba z związek

Nie ma niczego złego a fakcie, że kochający mężczyzna chce seksu.  Raczej dziwne jest gdy go nie chce.
Nie odsądzajcie Autora od czci i wiary. Każdy człowiek ma instynkt samozachowawczy i okresy załamania gdy wali mu się poukładane życie. Ma prawo do wątpliwości, do potrzeby wyrzucenia tego z siebie, do podzielenia się swoimi obawami.
Jeśli wyrzut choroby był tak ciężki a obraz jaki mu się utrwalił trudny do zrozumienia,  w dodatku  powrót do równowagi ciągnie się bez wyraźnej poprawy,  to i jego wątpliwości  mogą być większe, poważniejsze.

Nikt nie ma obowiązku złożenia swojego życia w ofierze dla drugiej osoby. Są różne formy pomocy, niekoniecznie trzeba z taką osobą zakładać rodzinę, oddać jej całe życie. Na ten moment trwa przy niej, pomaga jak potrafi a tutaj szuka dobrego słowa, jakiejś rady, obiektywnego spojrzenia,  światełka w tunelu, które pomoże mu przetrwać ten czas.

41

Odp: Choroba z związek
Agnes76 napisał/a:

Nie ma niczego złego a fakcie, że kochający mężczyzna chce seksu.  Raczej dziwne jest gdy go nie chce.
Nie odsądzajcie Autora od czci i wiary. Każdy człowiek ma instynkt samozachowawczy i okresy załamania gdy wali mu się poukładane życie. Ma prawo do wątpliwości, do potrzeby wyrzucenia tego z siebie, do podzielenia się swoimi obawami.
Jeśli wyrzut choroby był tak ciężki a obraz jaki mu się utrwalił trudny do zrozumienia,  w dodatku  powrót do równowagi ciągnie się bez wyraźnej poprawy,  to i jego wątpliwości  mogą być większe, poważniejsze.

Nikt nie ma obowiązku złożenia swojego życia w ofierze dla drugiej osoby. Są różne formy pomocy, niekoniecznie trzeba z taką osobą zakładać rodzinę, oddać jej całe życie. Na ten moment trwa przy niej, pomaga jak potrafi a tutaj szuka dobrego słowa, jakiejś rady, obiektywnego spojrzenia,  światełka w tunelu, które pomoże mu przetrwać ten czas.


Świetny post :-))

42 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2023-12-05 17:33:03)

Odp: Choroba z związek
wieka napisał/a:
Apogeum napisał/a:
Samba napisał/a:

Bardzo mądre podejście.
Swoją drogą, chęć zabawy w narzeczeństwo bez ponoszenie konsekwencji - drobnych konsekwencji...
Tak sobie myślę, ze jeśli ewakuujesz się z tego związku całkowicie teraz, to okażesz się zwykłą świnią. Daj sobie czas na decyzje, daj jej czas. Umów ją do innego lekarza. Chyba nie po to siedzi się w psychiatryku trzy miesiące, by potem leżeć klocem na kanapie. Właśnie dlatego tam tak długo trzymają, by osobę naprostować również pod kątem jej codziennych aktywności, tak mi się wydaje.

Zle ci się wydaje. Jak ktoś siedzi w psychiatryku aż 3 miesiące, to oznacza wyłącznie ciężki rzut choroby i fakt, ze w szpitalu zrobili co mogli. Dalszy etap to powrót do zdrowia poza szpitalem. A to zwykle długi proces. Upraszczając: dlugi pobyt w szpitalu oznacza dluga droge do przebycia poza szpitalem. Droge w kierunku odzyskania zdrowia rozumianego jako remisja choroby. Bo choroba nie znika jak bańka mydlana. W przeciwieństwie do miłości w wydaniu autora wątku. Choc na moje oko to z jego strony nie było miłości. Autor wysmarował długi post i ani słowa o miłości. O wdzięczności jedynie. A wdzięczność to nie miłość.

„Kocham cię, ponieważ cię potrzebuje”. Tak wygląda miłość w wydaniu autora.  A to nie miłość. Ktoś, kto kocha, powie: „Potrzebuje cię, ponieważ cię kocham”. To jest miłość.

Autor chce kobiety, z która będzie miał szanse żyć wyłącznie w zdrowiu. Wielu się udaje, może jemu tez się uda…

Już jego nick na forum pokazuje, ze jest egocentrykiem egoista. Wyniszczyć  «pozbawić zdrowia, sił» To jego narzeczona jest wyniszczona.

W jednym masz racje Samba: jeśli autor ewakuuje się teraz z tego związku okaże się… wiadomo kim.

Co innego, gdyby ona się nie leczyła. Osoba chora psychiczne, która się nie leczy, nie nadaje sie nawet do luźnego związku. Ale to nie ten przypadek. Szeptuch ma racje. Oświadczył się jej, wiec chciał ja za żonę. I choć teoretycznie nie ma wobec niej żadnych zobowiązać, bo nie zdążyli się pobrać, to niech ma przynajmniej świadomość, ze jak zerwie zaręczyny z chora narzeczona, to nie jest materiałem na partnera. Bo nie na tym polega partnerstwo i narzeczeństwo, które jest wstępem do malzenstwa.

Ktoś napisał, ze nie ma się co dziwić, ze auror chce się wymiksować z tego związku, bo nie tak miało być. To ja się pytam: jak miało być? Serio ktoś tu uważa, ze związek, malzenstwo, wspólne życie to wyłącznie chodzenie po płatkach róż? Nigdy nie wiadomo, co życie przyniesie. Ale gdy chce się z kimś iść przez życie (a autor do niedawna chciał iść przez życie z ta konkretna kobietą), to trzeba mieć świadomość, ze będzie się szło nie tylko po płatkach róż, ale i przez kłody rzucane pod nogi. „Życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiadomo, co sie trafi”. Ale żeby wytrwać nie tylko w zdrowiu, lecz także w chorobie, to trzeba kochać. Ja tu miłości nie widzę. Jemu brakuje seksu i rozmów do rana. Ludzie nie maja na to siły przy zwykłym przeziębieniu, a ta dziewczyna sie rozpadła na każdej płaszczyźnie. I rozpadlo sie jej życie, które musi poskładać sobie na nowo. Nigdy nie będzie tak jak przed choroba, ale nie zmienia to faktu, ze może funkcjonować lepiej niż niejedna zdrowa osoba.

Osobna kwestia, ze autor to zapewne troll. Nawet nazwy choroby nie umiał poprawnie napisać. No i zniknął. Wybral zbyt poważny temat i weny zabrakło.

To widać jeszcze nie wiesz, że dla większości facetów seks=miłość, a te wielkie miłości i poświęcenie to głównie w filmach, bo w życiu rzadko się zdarzają i zależy to od wielu czynników.

Ale jak to łatwo oceniać jak się nie jest w podobnej sytuacji. Teoretyzować to sobie można do woli...

Nawet nie wiesz jak bardzo sie mylisz z tym teoretyzowaniem. Otóż jestem w podobnej sytuacji i daje dolary przeciw orzechom, ze nawet się nie otarlas o to, co ja.

To Ty i inni teoretyzujecie i myślicie zerojedynkowo: zwiazek z osoba chora  psychicznie równa sie poświęcenie.

A jakby tego było mało demonizujecie choroby psychiczne, nawet te ciężkie z ciężkimi rzutami choroby. Na tym forum (poza wyjątkami) pokutuje taki obraz schizofreników jak u większości społeczeństwa (bieganie z nożem i życie na rencie).

A SmutnaDziewczyna007 to już w ogóle napisała o rzeczach, o których ani ja nie wspomniałam, ani nawet autor.

Poza tym napisałam wyraźnie, ze jeśliby się nie leczyła, to zmienia postać rzeczy. Jeśli ona zaprzestanie leczenia, to będę pierwsza osoba, która autorowi przyklaśnie, jeśli wtedy podejmie decyzje o odejściu.

Ta dziewczyna jest chora, ale nie jest chorobą, a to różnica. On może mieć z nią lepsze, bardziej wartościowe i satysfakcjonujące życie niż z niejedna zdrowa, jeśli faktycznie ja kocha.

A co do seksu, to nie jest tak, ze schizofrenicy nie mogą go uprawiać. wink Po prostu ta dziewczyna jest świeżo po rzucie choroby. To nic dziwnego, ze nie w głowie jej teraz seks, choć i tu nie ma reguły. Poza tym w zyciu są różne sytuacje, gdy człowiek nie mysli o seksie bądź nie moze go uprawiać. Chocby smierć bliskiej osoby czy połóg.

Skoro o pologu mowa. Jeśli autor bardzo chce mieć dzieci,  to jak dla mnie zmienia postać rzeczy. W mojej opinii osoby chore psychicznie nie powinny przekazywać swoich genów. A wbrew temu, co tu kiedyś napisała jedna forumowiczka, ryzyko rzędu kilkunastu procent to ogromne ryzyko, a nie małe. Moim zdaniem to po prostu kwestia odpowiedzialności.

43

Odp: Choroba z związek
Apogeum napisał/a:
wieka napisał/a:
Apogeum napisał/a:

Zle ci się wydaje. Jak ktoś siedzi w psychiatryku aż 3 miesiące, to oznacza wyłącznie ciężki rzut choroby i fakt, ze w szpitalu zrobili co mogli. Dalszy etap to powrót do zdrowia poza szpitalem. A to zwykle długi proces. Upraszczając: dlugi pobyt w szpitalu oznacza dluga droge do przebycia poza szpitalem. Droge w kierunku odzyskania zdrowia rozumianego jako remisja choroby. Bo choroba nie znika jak bańka mydlana. W przeciwieństwie do miłości w wydaniu autora wątku. Choc na moje oko to z jego strony nie było miłości. Autor wysmarował długi post i ani słowa o miłości. O wdzięczności jedynie. A wdzięczność to nie miłość.

„Kocham cię, ponieważ cię potrzebuje”. Tak wygląda miłość w wydaniu autora.  A to nie miłość. Ktoś, kto kocha, powie: „Potrzebuje cię, ponieważ cię kocham”. To jest miłość.

Autor chce kobiety, z która będzie miał szanse żyć wyłącznie w zdrowiu. Wielu się udaje, może jemu tez się uda…

Już jego nick na forum pokazuje, ze jest egocentrykiem egoista. Wyniszczyć  «pozbawić zdrowia, sił» To jego narzeczona jest wyniszczona.

W jednym masz racje Samba: jeśli autor ewakuuje się teraz z tego związku okaże się… wiadomo kim.

Co innego, gdyby ona się nie leczyła. Osoba chora psychiczne, która się nie leczy, nie nadaje sie nawet do luźnego związku. Ale to nie ten przypadek. Szeptuch ma racje. Oświadczył się jej, wiec chciał ja za żonę. I choć teoretycznie nie ma wobec niej żadnych zobowiązać, bo nie zdążyli się pobrać, to niech ma przynajmniej świadomość, ze jak zerwie zaręczyny z chora narzeczona, to nie jest materiałem na partnera. Bo nie na tym polega partnerstwo i narzeczeństwo, które jest wstępem do malzenstwa.

Ktoś napisał, ze nie ma się co dziwić, ze auror chce się wymiksować z tego związku, bo nie tak miało być. To ja się pytam: jak miało być? Serio ktoś tu uważa, ze związek, malzenstwo, wspólne życie to wyłącznie chodzenie po płatkach róż? Nigdy nie wiadomo, co życie przyniesie. Ale gdy chce się z kimś iść przez życie (a autor do niedawna chciał iść przez życie z ta konkretna kobietą), to trzeba mieć świadomość, ze będzie się szło nie tylko po płatkach róż, ale i przez kłody rzucane pod nogi. „Życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiadomo, co sie trafi”. Ale żeby wytrwać nie tylko w zdrowiu, lecz także w chorobie, to trzeba kochać. Ja tu miłości nie widzę. Jemu brakuje seksu i rozmów do rana. Ludzie nie maja na to siły przy zwykłym przeziębieniu, a ta dziewczyna sie rozpadła na każdej płaszczyźnie. I rozpadlo sie jej życie, które musi poskładać sobie na nowo. Nigdy nie będzie tak jak przed choroba, ale nie zmienia to faktu, ze może funkcjonować lepiej niż niejedna zdrowa osoba.

Osobna kwestia, ze autor to zapewne troll. Nawet nazwy choroby nie umiał poprawnie napisać. No i zniknął. Wybral zbyt poważny temat i weny zabrakło.

To widać jeszcze nie wiesz, że dla większości facetów seks=miłość, a te wielkie miłości i poświęcenie to głównie w filmach, bo w życiu rzadko się zdarzają i zależy to od wielu czynników.
Ale jak to łatwo oceniać jak się nie jest w podobnej sytuacji.
Teoretyzować to sobie można do woli...

Nawet nie wiesz jak bardzo sie mylisz z tym teoretyzowaniem. Otóż jestem w podobnej sytuacji i daje dolary przeciw orzechom, ze nawet się w życiu nie otarlas o to, co ja.

To Ty i inni teoretyzujecie i myślicie zerojedynkowo: zwiazek z osoba chora  psychicznie równa sie poświęcenie.

A jakby tego było mało demonizujecie choroby psychiczne, nawet te ciężkie z ciężkimi rzutami choroby. Na tym forum (poza wyjątkami) pokutuje taki obraz schizofreników jak u większości społeczeństwa (bieganie z nożem i życie na rencie). A smutna dziewczyna to już w ogóle napisała o rzeczach, o których ani ja nie wspomniałam, ani nawet autor.

Poza tym napisałam wyraźnie, ze jeśliby się nie leczyła, to zmienia postać rzeczy. Jeśli ona zaprzestanie leczenia, to będę pierwsza osoba, która autorowi przyklaśnie, jeśli wtedy podejmie decyzje o odejściu.

Ta dziewczyna jest chora, ale nie jest chorobą, a to różnica. On może mieć z nią lepsze, bardziej wartościowe i satysfakcjonujące życie niż z niejedna zdrowa, jeśli faktycznie ja kocha.

A co do seksu, to nie jest tak, ze schizofrenicy nie mogą go uprawiać. wink Po prostu ta dziewczyna jest świeżo po rzucie choroby. To nic dziwnego, ze nie w głowie jej teraz seks, choć i tu nie ma reguły. Poza tym w zyciu są różne sytuacje, gdy człowiek nie mysli o seksie bądź nie moze go uprawiać. Chocby smierć bliskiej osoby czy połóg.

Skoro o pologu mowa. Jeśli autor bardzo chce mieć dzieci,  to jak dla mnie zmienia postać rzeczy. W mojej opinii osoby chore psychicznie nie powinny przekazywać swoich genów. A wbrew temu, co tu kiedyś napisała jedna forumowiczka, ryzyko rzędu kilkunastu procent to ogromne ryzyko, a nie małe. Moim zdaniem to po prostu kwestia odpowiedzialności.

Pod tym postem się podpisuję.
Nie nie mówi, że schizofrenik nie może uprawiać seksu, tym bardziej w remisji.
Nikt też nie powiedział, że autor nie chce mieć dzieci, można się domyślać, że wręcz przeciwnie.
Dlatego takie ocenianie go, jako osobę bez serca, na co nie wskazuje żadne jego zdanie, jest krzywdzące.

44 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2023-12-05 17:42:17)

Odp: Choroba z związek
wieka napisał/a:
Apogeum napisał/a:
wieka napisał/a:

To widać jeszcze nie wiesz, że dla większości facetów seks=miłość, a te wielkie miłości i poświęcenie to głównie w filmach, bo w życiu rzadko się zdarzają i zależy to od wielu czynników.
Ale jak to łatwo oceniać jak się nie jest w podobnej sytuacji.
Teoretyzować to sobie można do woli...

Nawet nie wiesz jak bardzo sie mylisz z tym teoretyzowaniem. Otóż jestem w podobnej sytuacji i daje dolary przeciw orzechom, ze nawet się w życiu nie otarlas o to, co ja.

To Ty i inni teoretyzujecie i myślicie zerojedynkowo: zwiazek z osoba chora  psychicznie równa sie poświęcenie.

A jakby tego było mało demonizujecie choroby psychiczne, nawet te ciężkie z ciężkimi rzutami choroby. Na tym forum (poza wyjątkami) pokutuje taki obraz schizofreników jak u większości społeczeństwa (bieganie z nożem i życie na rencie). A smutna dziewczyna to już w ogóle napisała o rzeczach, o których ani ja nie wspomniałam, ani nawet autor.

Poza tym napisałam wyraźnie, ze jeśliby się nie leczyła, to zmienia postać rzeczy. Jeśli ona zaprzestanie leczenia, to będę pierwsza osoba, która autorowi przyklaśnie, jeśli wtedy podejmie decyzje o odejściu.

Ta dziewczyna jest chora, ale nie jest chorobą, a to różnica. On może mieć z nią lepsze, bardziej wartościowe i satysfakcjonujące życie niż z niejedna zdrowa, jeśli faktycznie ja kocha.

A co do seksu, to nie jest tak, ze schizofrenicy nie mogą go uprawiać. wink Po prostu ta dziewczyna jest świeżo po rzucie choroby. To nic dziwnego, ze nie w głowie jej teraz seks, choć i tu nie ma reguły. Poza tym w zyciu są różne sytuacje, gdy człowiek nie mysli o seksie bądź nie moze go uprawiać. Chocby smierć bliskiej osoby czy połóg.

Skoro o pologu mowa. Jeśli autor bardzo chce mieć dzieci,  to jak dla mnie zmienia postać rzeczy. W mojej opinii osoby chore psychicznie nie powinny przekazywać swoich genów. A wbrew temu, co tu kiedyś napisała jedna forumowiczka, ryzyko rzędu kilkunastu procent to ogromne ryzyko, a nie małe. Moim zdaniem to po prostu kwestia odpowiedzialności.

Pod tym postem się podpisuję.
Nie nie mówi, że schizofrenik nie może uprawiać seksu, tym bardziej w remisji.
Nikt też nie powiedział, że autor nie chce mieć dzieci, można się domyślać, że wręcz przeciwnie.
Dlatego takie ocenianie go, jako osobę bez serca, na co nie wskazuje żadne jego zdanie, jest krzywdzące.

Ja go akurat nie odbieram jako osobę bez serca. Gdyby był taka osoba, to nie miałby dylematów i nie byłoby tego wątku. Ale ja po prostu widzę go jako człowieka, który związał się z nią wyłącznie rozumem, a nie sercem. Z wdzięczności, może podziwu, a nie z miłości. Jego wątpliwości są uzasadnione, dziwiłabym się, gdyby ich nie miał, ale ja w tych postach widzę coś jeszcze poza wątpliwościami. Albo inaczej: czegoś mi w nich brak.

45

Odp: Choroba z związek
Apogeum napisał/a:
wieka napisał/a:
Apogeum napisał/a:

Nawet nie wiesz jak bardzo sie mylisz z tym teoretyzowaniem. Otóż jestem w podobnej sytuacji i daje dolary przeciw orzechom, ze nawet się w życiu nie otarlas o to, co ja.

To Ty i inni teoretyzujecie i myślicie zerojedynkowo: zwiazek z osoba chora  psychicznie równa sie poświęcenie.

A jakby tego było mało demonizujecie choroby psychiczne, nawet te ciężkie z ciężkimi rzutami choroby. Na tym forum (poza wyjątkami) pokutuje taki obraz schizofreników jak u większości społeczeństwa (bieganie z nożem i życie na rencie). A smutna dziewczyna to już w ogóle napisała o rzeczach, o których ani ja nie wspomniałam, ani nawet autor.

Poza tym napisałam wyraźnie, ze jeśliby się nie leczyła, to zmienia postać rzeczy. Jeśli ona zaprzestanie leczenia, to będę pierwsza osoba, która autorowi przyklaśnie, jeśli wtedy podejmie decyzje o odejściu.

Ta dziewczyna jest chora, ale nie jest chorobą, a to różnica. On może mieć z nią lepsze, bardziej wartościowe i satysfakcjonujące życie niż z niejedna zdrowa, jeśli faktycznie ja kocha.

A co do seksu, to nie jest tak, ze schizofrenicy nie mogą go uprawiać. wink Po prostu ta dziewczyna jest świeżo po rzucie choroby. To nic dziwnego, ze nie w głowie jej teraz seks, choć i tu nie ma reguły. Poza tym w zyciu są różne sytuacje, gdy człowiek nie mysli o seksie bądź nie moze go uprawiać. Chocby smierć bliskiej osoby czy połóg.

Skoro o pologu mowa. Jeśli autor bardzo chce mieć dzieci,  to jak dla mnie zmienia postać rzeczy. W mojej opinii osoby chore psychicznie nie powinny przekazywać swoich genów. A wbrew temu, co tu kiedyś napisała jedna forumowiczka, ryzyko rzędu kilkunastu procent to ogromne ryzyko, a nie małe. Moim zdaniem to po prostu kwestia odpowiedzialności.

Pod tym postem się podpisuję.
Nie nie mówi, że schizofrenik nie może uprawiać seksu, tym bardziej w remisji.
Nikt też nie powiedział, że autor nie chce mieć dzieci, można się domyślać, że wręcz przeciwnie.
Dlatego takie ocenianie go, jako osobę bez serca, na co nie wskazuje żadne jego zdanie, jest krzywdzące.

Ja go akurat nie odbieram jako osobę bez serca. Gdyby był taka osoba, to nie miałby dylematów i nie byłoby tego wątku. Ale ja po prostu widzę go jako człowieka, który związał się z nią wyłącznie rozumem, a nie sercem. Z wdzięczności, może podziwu, a nie z miłości. Jego wątpliwości są uzasadnione, dziwiłabym się, gdyby ich nie miał, ale ja w tych postach widzę coś jeszcze poza wątpliwościami. Albo inaczej: czegoś mi w nich brak.

A ja tak nie odbieram, bo trzeba pamiętać, że miłość między partnerami nie jest bezwarunkowa i bezgraniczna.. ja widzę nie ślepą, a zdrową miłość do parnerki, rozumiem, jak to może być dla niego trudne, nie potrafi się odnaleźć, bo nie znał tej choroby, dla niego to szok...
Wiele osób wg mnie źle odczytało pierwszy post autora, bez tego co między wierszami...

46 Ostatnio edytowany przez Samba (2023-12-05 19:27:00)

Odp: Choroba z związek
Apogeum napisał/a:

Zle ci się wydaje. Jak ktoś siedzi w psychiatryku aż 3 miesiące, to oznacza wyłącznie ciężki rzut choroby i fakt, ze w szpitalu zrobili co mogli. Dalszy etap to powrót do zdrowia poza szpitalem. A to zwykle długi proces. Upraszczając: dlugi pobyt w szpitalu oznacza dluga droge do przebycia poza szpitalem. Droge w kierunku odzyskania zdrowia rozumianego jako remisja choroby. Bo choroba nie znika jak bańka mydlana. W przeciwieństwie do miłości w wydaniu autora wątku. Choc na moje oko to z jego strony nie było miłości. Autor wysmarował długi post i ani słowa o miłości. O wdzięczności jedynie. A wdzięczność to nie miłość.

„Kocham cię, ponieważ cię potrzebuje”. Tak wygląda miłość w wydaniu autora.  A to nie miłość. Ktoś, kto kocha, powie: „Potrzebuje cię, ponieważ cię kocham”. To jest miłość.

Autor chce kobiety, z która będzie miał szanse żyć wyłącznie w zdrowiu. Wielu się udaje, może jemu tez się uda…
.

Autor poczynił innego jeszcze ortografa, widać niedouczony troll.
W szpitalu psychiatrycznym można trzymać osobę do pół roku, więc kto wypuszcza w stanie, hmmm, roślinowym osobę poza szpital?

47 Ostatnio edytowany przez wieka (2023-12-05 19:31:59)

Odp: Choroba z związek
Samba napisał/a:
Apogeum napisał/a:

Zle ci się wydaje. Jak ktoś siedzi w psychiatryku aż 3 miesiące, to oznacza wyłącznie ciężki rzut choroby i fakt, ze w szpitalu zrobili co mogli. Dalszy etap to powrót do zdrowia poza szpitalem. A to zwykle długi proces. Upraszczając: dlugi pobyt w szpitalu oznacza dluga droge do przebycia poza szpitalem. Droge w kierunku odzyskania zdrowia rozumianego jako remisja choroby. Bo choroba nie znika jak bańka mydlana. W przeciwieństwie do miłości w wydaniu autora wątku. Choc na moje oko to z jego strony nie było miłości. Autor wysmarował długi post i ani słowa o miłości. O wdzięczności jedynie. A wdzięczność to nie miłość.

„Kocham cię, ponieważ cię potrzebuje”. Tak wygląda miłość w wydaniu autora.  A to nie miłość. Ktoś, kto kocha, powie: „Potrzebuje cię, ponieważ cię kocham”. To jest miłość.

Autor chce kobiety, z która będzie miał szanse żyć wyłącznie w zdrowiu. Wielu się udaje, może jemu tez się uda…
.

Autor poczynił innego jeszcze ortografa, widać niedouczony troll.
W szpitalu psychiatrycznym można trzymać osobę do pół roku, więc kto wypuszcza w stanie, hmmm, roślinowym osobę poza szpital?

"Piękniej" nie można było tego ująć tongue

48 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2023-12-06 00:34:37)

Odp: Choroba z związek
wieka napisał/a:
Samba napisał/a:
Apogeum napisał/a:

Zle ci się wydaje. Jak ktoś siedzi w psychiatryku aż 3 miesiące, to oznacza wyłącznie ciężki rzut choroby i fakt, ze w szpitalu zrobili co mogli. Dalszy etap to powrót do zdrowia poza szpitalem. A to zwykle długi proces. Upraszczając: dlugi pobyt w szpitalu oznacza dluga droge do przebycia poza szpitalem. Droge w kierunku odzyskania zdrowia rozumianego jako remisja choroby. Bo choroba nie znika jak bańka mydlana. W przeciwieństwie do miłości w wydaniu autora wątku. Choc na moje oko to z jego strony nie było miłości. Autor wysmarował długi post i ani słowa o miłości. O wdzięczności jedynie. A wdzięczność to nie miłość.

„Kocham cię, ponieważ cię potrzebuje”. Tak wygląda miłość w wydaniu autora.  A to nie miłość. Ktoś, kto kocha, powie: „Potrzebuje cię, ponieważ cię kocham”. To jest miłość.

Autor chce kobiety, z która będzie miał szanse żyć wyłącznie w zdrowiu. Wielu się udaje, może jemu tez się uda…
.

Autor poczynił innego jeszcze ortografa, widać niedouczony troll.
W szpitalu psychiatrycznym można trzymać osobę do pół roku, więc kto wypuszcza w stanie, hmmm, roślinowym osobę poza szpital?

"Piękniej" nie można było tego ująć tongue

Troll, nie troll, mylicie się, bardzo się mylicie w zasadniczej kwestii. Ona nie jest w stanie roślinnym. To, co autor opisał, to nie jest żaden stan roślinny. To jest zrozumiały stan po trzymiesięcznej hospitalizacji. Naprawdę myślicie, ze po ciężkim epizodzie choroby człowiek wychodzi ze szpitala jak nowy? W trakcie rzutu choroby (kiedy trafia do szpitala, a czasem na długo przed, bo rzut może być rozwleczony w czasie) następują zmiany w mózgu, człowiek rozpada  sie na wielu płaszczyznach, a nie siedzi na kanapie pogrążony w smutku i marazmie tak jak ta dziewczyna teraz. No chyba ze patrzy na tej kanapie na UFO, które akurat wylądowało, bo i tak bywa.

49 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2023-12-05 20:40:32)

Odp: Choroba z związek
Wyniszczony napisał/a:

Witam.
U mojej narzeczonej doszło do epizodu ciężkiej choroby psychicznej. Miała epizod psychotyczny, zdiagnozowali go na schizofremię.
Mieszakamy razem i początkowo wszystko przyjąłem na klatę. Jej pobyt w szpitalu 3 miesiące, to że wszystko było na mojej głowie. Odrzucając jak wyglądała choroba.
Po powrocie ze szpitala z tygodnia na tydzień jest coraz gorzej. Narzeczona tylko leży na kanapie i nic nie robi. Jest zmulona lekami, uczęszcza do psychiatryka z domu, nic nie robi i na nic nie ma siły. Nie uprawiamy seksu, prawie nie rozmawiamy. Mówiła, że nie wierzy w to co jej się przytrafiło.

A ja jak ten pieprzony bohater skacze wokól niej i nie wiem po co skoro wszystko nam siadło. Emocje, uczucia, pożądanie, seks. Nie ma nic.
Narzeczona jest na rehabilitacyjnym, potem pewnie renta. Nie utrzyma się sama. Czuje się jak pieprzony właściciel jej życia ktory musi je ogarnąć bo ona sama nie da rady.
Wszystko krzyczy- odejdź bo nie chcesz żyć z chorą psychicznie kobietą ale z drugiej strony... nie zostawia sie chorego w potrzebie.

Nic nie oczekuje od was, wygadać się chciałem. I tak mi nie pomożecie.

Posluchaj: Jesteście narzeczeństwem, nie małżeństwem. W sytuacji gdy jak piszesz: Siadły emocje, uczucia, pożadanie, seks, nie ma nic. To nawet małżeństwa wam nie wolno zawrzeć, bo będzie ono w świetle prawa kościelnego nieważne.

Pogadaj z księdzem, albo z kimś od prawa cywilnego jeśli jesteś niewierzący.

Ode mnie: Nie zostawia się osoby kochanej samej w potrzebie, ale przede wszystkim powinieneś myśleć o sobie, o swojej przyszlości, o swojej  rodzinie którą chcesz zalożyć. To, że kogoś w jakiejś migawce życia spotakliśmy nie znaczy, że musimy dla tej  osoby cierpieć, umartwiać się i poświęcać do końca swoich dni, jak nawet nie wiadomo, czy zostalibyśmy z nią gdyby jej zdrowie psychiczne bylo bez zarzutu.

Jeśli ten związek cię przerasta, jeśli nie czujesz się na siłach, to im prędzej go zakończysz tym lepiej. Możesz tej dziewczynie pomagać jako przyjaciel, interesować się nią, aby nikt obcy nie zrobił jej krzywdy, ale to tylko i aż tyle. Masz prawo do swojego, normalnego spokojnego życia, pamiętaj o tym.

Powodzenia

50 Ostatnio edytowany przez wieka (2023-12-05 20:58:33)

Odp: Choroba z związek
Apogeum napisał/a:
wieka napisał/a:
Samba napisał/a:

Autor poczynił innego jeszcze ortografa, widać niedouczony troll.
W szpitalu psychiatrycznym można trzymać osobę do pół roku, więc kto wypuszcza w stanie, hmmm, roślinowym osobę poza szpital?

"Piękniej" nie można było tego ująć tongue

Troll, nie troll, mylicie się, bardzo się mylicie w zasadniczej kwestii. Ona nie jest w stanie roślinnym. To, co autor opisał, to nie jest żaden stan roślinny. To jest zrozumiały stan po trzymiesięcznej hospitalizacji. Naprawdę myślicie, ze po ciężkim epizodzie choroby człowiek wychodzi ze szpitala jak nowy? W trakcie rzutu choroby (kiedy trafia do szpitala, a czasem na długo przed, bo rzut może być rozwleczony w czasie) następują zmiany w mózgu, człowiek rozpada  sie na wielu płaszczyznach, a nie siedzi na kanapie pogrążony w smutku i marazmie tak jak ta dziewczyna teraz. No chyba ze patrzy na tej kanapie na UFO, które akurat wyładowało, bo i tak bywa.

Nie wiem dlaczego piszesz, mylicie się, te roślinę wymyśliła tylko Samba, przecież to jakieś kuriozum, dlatego ten mój sarkazm.

51

Odp: Choroba z związek
wieka napisał/a:
Apogeum napisał/a:
wieka napisał/a:

"Piękniej" nie można było tego ująć tongue

Troll, nie troll, mylicie się, bardzo się mylicie w zasadniczej kwestii. Ona nie jest w stanie roślinnym. To, co autor opisał, to nie jest żaden stan roślinny. To jest zrozumiały stan po trzymiesięcznej hospitalizacji. Naprawdę myślicie, ze po ciężkim epizodzie choroby człowiek wychodzi ze szpitala jak nowy? W trakcie rzutu choroby (kiedy trafia do szpitala, a czasem na długo przed, bo rzut może być rozwleczony w czasie) następują zmiany w mózgu, człowiek rozpada  sie na wielu płaszczyznach, a nie siedzi na kanapie pogrążony w smutku i marazmie tak jak ta dziewczyna teraz. No chyba ze patrzy na tej kanapie na UFO, które akurat wyładowało, bo i tak bywa.

Nie wiem dlaczego piszesz, mylicie się, te roślinę wymyśliła tylko Samba, przecież to jakieś kuriozum, dlatego ten mój sarkazm.

Stan roślinny, to stan tej dziewczyny w chwili obecnej. Nazywajcie sobie ten stan jak chcecie, nie jest to jednak funkcjonowaniem nawet na spowolnionych obrotach. Jeśli rzeczywiście dziewczyna znajduje się w takim stanie, to pytam się - kto ją wypuścił ze szpitala. Jak pisałam wyżej - bliska mi osoba, schizofreniczka, po szpitalu wyszła na prawie pełnych obrotach, nie potrzebowała zwolnienia na kolejne nie wiadomo ile miesięcy, nie przesypiała całych dni, czyli wyszła w stanie pozwalającym jej na normalne funkcjonowanie. Normalne dla tej osoby to takie, które wykazywała przed szpitalem.
Chciało jej się żyć. Rozumiem, że ktoś może dłużej dochodzić do siebie, jednak chyba nie będąc w aż tak złej formie. Więc nie wiem skąd sarkazm skierowany w moją stronę.
Należy zadać pytanie, czy ona wyszła na własne życzenie, czy lekarze stwierdzili, że jest już gotowa.

52

Odp: Choroba z związek
Samba napisał/a:
wieka napisał/a:
Apogeum napisał/a:

Troll, nie troll, mylicie się, bardzo się mylicie w zasadniczej kwestii. Ona nie jest w stanie roślinnym. To, co autor opisał, to nie jest żaden stan roślinny. To jest zrozumiały stan po trzymiesięcznej hospitalizacji. Naprawdę myślicie, ze po ciężkim epizodzie choroby człowiek wychodzi ze szpitala jak nowy? W trakcie rzutu choroby (kiedy trafia do szpitala, a czasem na długo przed, bo rzut może być rozwleczony w czasie) następują zmiany w mózgu, człowiek rozpada  sie na wielu płaszczyznach, a nie siedzi na kanapie pogrążony w smutku i marazmie tak jak ta dziewczyna teraz. No chyba ze patrzy na tej kanapie na UFO, które akurat wyładowało, bo i tak bywa.

Nie wiem dlaczego piszesz, mylicie się, te roślinę wymyśliła tylko Samba, przecież to jakieś kuriozum, dlatego ten mój sarkazm.

Stan roślinny, to stan tej dziewczyny w chwili obecnej. Nazywajcie sobie ten stan jak chcecie, nie jest to jednak funkcjonowaniem nawet na spowolnionych obrotach. Jeśli rzeczywiście dziewczyna znajduje się w takim stanie, to pytam się - kto ją wypuścił ze szpitala. Jak pisałam wyżej - bliska mi osoba, schizofreniczka, po szpitalu wyszła na prawie pełnych obrotach, nie potrzebowała zwolnienia na kolejne nie wiadomo ile miesięcy, nie przesypiała całych dni, czyli wyszła w stanie pozwalającym jej na normalne funkcjonowanie. Normalne dla tej osoby to takie, które wykazywała przed szpitalem.
Chciało jej się żyć. Rozumiem, że ktoś może dłużej dochodzić do siebie, jednak chyba nie będąc w aż tak złej formie. Więc nie wiem skąd sarkazm skierowany w moją stronę.
Należy zadać pytanie, czy ona wyszła na własne życzenie, czy lekarze stwierdzili, że jest już gotowa.

A malo to historii sie zdarza, ze wypisza chorego czlowieka i radz sobie sam i lecz sie sam?

53 Ostatnio edytowany przez Agnes76 (2023-12-05 22:15:52)

Odp: Choroba z związek
Samba napisał/a:

Stan roślinny, to stan tej dziewczyny w chwili obecnej. Nazywajcie sobie ten stan jak chcecie, nie jest to jednak funkcjonowaniem nawet na spowolnionych obrotach. Jeśli rzeczywiście dziewczyna znajduje się w takim stanie, to pytam się - kto ją wypuścił ze szpitala. Jak pisałam wyżej - bliska mi osoba, schizofreniczka, po szpitalu wyszła na prawie pełnych obrotach, nie potrzebowała zwolnienia na kolejne nie wiadomo ile miesięcy, nie przesypiała całych dni, czyli wyszła w stanie pozwalającym jej na normalne funkcjonowanie. Normalne dla tej osoby to takie, które wykazywała przed szpitalem.
Chciało jej się żyć. Rozumiem, że ktoś może dłużej dochodzić do siebie, jednak chyba nie będąc w aż tak złej formie. Więc nie wiem skąd sarkazm skierowany w moją stronę.
Należy zadać pytanie, czy ona wyszła na własne życzenie, czy lekarze stwierdzili, że jest już gotowa.

Nie Samba, dziewczyna nie jest w stanie roślinnym skoro sama chodzi na oddział dzienny.
Nie ma jednego schematu dla żadnych chorób, a zwłaszcza psychicznych.
Jedni po wypadku samochodowym wracają do domu pieszo a inni  już zawsze będą przykuci do łóżka  - tak wyglądają wszelkie porównania wink

54

Odp: Choroba z związek
Agnes76 napisał/a:
Samba napisał/a:

Stan roślinny, to stan tej dziewczyny w chwili obecnej. Nazywajcie sobie ten stan jak chcecie, nie jest to jednak funkcjonowaniem nawet na spowolnionych obrotach. Jeśli rzeczywiście dziewczyna znajduje się w takim stanie, to pytam się - kto ją wypuścił ze szpitala. Jak pisałam wyżej - bliska mi osoba, schizofreniczka, po szpitalu wyszła na prawie pełnych obrotach, nie potrzebowała zwolnienia na kolejne nie wiadomo ile miesięcy, nie przesypiała całych dni, czyli wyszła w stanie pozwalającym jej na normalne funkcjonowanie. Normalne dla tej osoby to takie, które wykazywała przed szpitalem.
Chciało jej się żyć. Rozumiem, że ktoś może dłużej dochodzić do siebie, jednak chyba nie będąc w aż tak złej formie. Więc nie wiem skąd sarkazm skierowany w moją stronę.
Należy zadać pytanie, czy ona wyszła na własne życzenie, czy lekarze stwierdzili, że jest już gotowa.

Nie Samba, dziewczyna nie jest w stanie roślinnym skoro sama chodzi na oddział dzienny.
Nie ma jednego schematu dla żadnych chorób, a zwłaszcza psychicznych.
Jedni po wypadku samochodowym wracają do domu pieszo a inni  już zawsze będą przykuci do łóżka  - tak wyglądają wszelkie porównania wink

W punkt.

55

Odp: Choroba z związek

HEY

Wyniszczony skoro dziewczyna po przyjściu z pobytu dziennego
kładzie się i leży  - na zasadzie  " a dajcie mi święty spokój " hmm   
to najnormalniej w świecie ma źle dobrane leki
zmień lekarza - najlepiej idźcie prywatnie - na działanie nowych leków trzeba czekać około miesiąca  smile

pomóż jej teraz  smile  a potem pomyślisz   co dalej     powodzenia smile

56 Ostatnio edytowany przez racja (2023-12-07 09:29:16)

Odp: Choroba z związek

W zdrowiu i chorobie...
Możnaby licytować czy narzeczona to jak żona odpychać odpowiedzialność i problemy.
Posłuchaj. Jestem w związku z osobą która ma chorego na te chorobę schizofrenię i na alkoholizm ojca. Chłopaka ciągają teraz w te i spowrotem na to aby starego opanować. Zachorował tzn znaleźli go na mrozie pijanego. Gdy myślę że miałabym poświęcić dekadę na opiekę na alkoholikiem widzi mi się wizja zmarnowanego życia mojego i naszego syna. Cała rodzina cierpi na tym. Teściowa również. Dostała go w pieluchach i się nim opiekuje. Dziadek podleczyl się i chce iść pewnie pic. Więc mojego partnera ciagaja.
Słuchaj znam wiele osób chorych które świetnie współpracują i działają. Choroba może przytrafić się i zdrowemu. Ale ja myślę że jak ona się pozbiera to ty się rozwalisz jak i ten związek. Wtedy odejdziesz.

57

Odp: Choroba z związek
Noble napisał/a:

To ciekawe, że o ile jesteśmy oswajani z depresją, która też jest przecież chorobą psychiczną, .

Momencik. Jakiś czas temu depresja została zakwalifikowana jako zaburzenie nastroju, a nie choroba psychiczna. To raz. Dwa że faktycznie są wysokofunkcjonujące - i to w tych zawodach z "wysokiej półki", ktore opisałaś- osoby że schizofrenią (moja partnerka nawet takowego poznała osobiście, bo to mąż jej koleżanki).
Na pewno będzie ciężko i umiarkowanie przejebane to autor ma już teraz. A czy będzie totalnie przejebane, to dopiero się okaże.

58

Odp: Choroba z związek
Nowe_otwarcie napisał/a:
Noble napisał/a:

To ciekawe, że o ile jesteśmy oswajani z depresją, która też jest przecież chorobą psychiczną, .

Momencik. Jakiś czas temu depresja została zakwalifikowana jako zaburzenie nastroju, a nie choroba psychiczna.

ICD-10 choroby afektywne F32 i F33.

59

Odp: Choroba z związek
racja napisał/a:

Ale ja myślę że jak ona się pozbiera to ty się rozwalisz jak i ten związek. Wtedy odejdziesz.

Właśnie, nie mogę pojąć tego fenomenu, z tym, że znam bardziej przypadki, gdzie chory jak się pozbiera, zostawia parnera/kę.

60 Ostatnio edytowany przez racja (2023-12-07 15:20:47)

Odp: Choroba z związek

Uważam że nie należy kłaść za dużo do dziurawej łódki. Gościu zatonie

61 Ostatnio edytowany przez truskaweczka19 (2023-12-16 06:38:27)

Odp: Choroba z związek

Dowiedz się więcej o chorobie, jeżeli czujesz że chcesz i jesteś gotowy dać szansę to daj, jeżeli jednak czujesz że Cie to przerasta to nie zostawiaj z nią z litości. Na razie widzę u Ciebie chęć zostania z nią bo potrzebuje pomocy. Tak odbieram to co piszesz. No a myślę że to jako czynnik też może współwystępować że chcesz pomóc bliskiej osobie, ale dla mnie jednak wyżej na liście priorytetów powinno być to że chcesz być z nią pomimo tego, że chcesz być i zdajesz sobie sprawę z trudności ale jesteś w stanie je wytrzymać lub spróbować wytrzymać że taka podjąłeś świadoma decyzję, że możesz mieć zdrowa kobietę ale nie chcesz bo to z nią chcesz być. Taki świadomy wybór. Nie podyktowany litością czy myślą że ona będzie mieć problem sobie sama poradzić. No pewnie ma rodzinę i jeżeli ma ich wsparcie, odpowiednio się leczy to myślę że i tak sobie poradzi. Litość nie jest dobrym doradca. Chociaż oczywiście mogę to źle odbierać. Tak pisze.

Oczywiście może być też tak że zdecydujesz się z nią zostać ale po jakimś czasie jednak uznasz ze to nie dla Ciebie. To też nic złego. Możesz nie mieć doświadczeń z osobą chora i nie wiesz jak to będzie. Choroba też może się różnie rozwinąć. Nie znam tak bardzo blisko osoby chorującej na schizofrenie ale chyba są różne odmiany. Jedna osoba ma bardzo rzadko ataki choroby i większość czasu jest w remisji i biorąc leki żyje normalnie, inną za to ataki ma często. Różnie jest. Sporo chorych pewnie też w którymś momencie odstawia niestety leki bo myślą że wyzdrowieli i wtedy jest pogorszenie.

No i ja nie uważam że jak narzeczona to juz trzeba trwać. W życiu bywa różnie. Oczywiście w życiu bywają choroby ale nikt z nas nie ma pewności jakby się zachował w danej sytuacji. Też mamy prawo tego nie udźwignąć nawet jak kochamy. Nie jest łatwe życie z osobą chora z choroba która może przebiegać w różny sposób patrzeć też czasem na jej cierpienie. Oczywiście z osobą zdrowa tak samo bywa ciężkie życie bo każdy z nas coś ma w większości. Nie chorobę to coś innego co może partner w nas nie lubić. No i osobą chorująca na schizofrenie oprócz choroby też może normalnie funkcjonować i jak każdy ma swoje zalety, wady jest człowiekiem tak samo i może być dobrym partnerem jak najbardziej. No ale sam fakt choroby może być dla niektórych trudny. Czasem lepiej się rozstać niż zmuszać się z kimś być. Dlatego trzeba to dokładnie przemyśleć.

Niezależnie od decyzje życzę Tobie i jej wszystkiego dobrego dużo siły.

Posty [ 61 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024