Witam. Jestem po zakończonym bardzo toksycznym związku. I mam tylko jedno pytanie: czy to normalne, że nie potrafię się po nim pozbierać? Czy nie powinnam być szczęśliwa, cieszyć się, że udało mi się w końcu po latach go zakończyć co łatwe i przyjemne też nie było? Czemu wracam do tego myślami, nadal cierpię po bólu jaki od niego otrzymałam? Często płaczę, raz nawet zwolniłam się z pracy kłamiąc że coś złego się u mnie w rodzinie stało i musiałam wyjść bo nie potrafilam przestać płakać i się uspokoić. Nie jesteśmy razem od stycznia tego roku.
Uzaleznilas sie od bylego partnera, mimo, ze bylo ci zle tesknisz za nim, bo masz sklonnosci do osoby bedacej manipulowana, poporzadkowana i pewnie tego ci brakuje.
Postaraj nie myslec o bylym, znajdz sobie jakies hobby, spotykaj sie z rodzina czy przyjaciolmi.
Syndrom sztokholmski.
4 2023-11-06 11:09:10 Ostatnio edytowany przez Violetta32 (2023-11-06 12:45:21)
No właśnie to chyba u mnie nie o to chodzi. Bo ja nie tęsknię za nim, ja sobie nie potrafię poradzić z myślą że taki związek miałam i z rzeczami które przeżyłam.
EDIT: Czy ktoś też tak miał, że po rozstaniu nie tęsknił do partnera toksycznego, ale po prostu nie mógł się pogodzić z tym jak był przez niego traktowany?
Mam wrażenie jakby odarł mnie z wielu fundamentów. Nie umiem już siebie polubić, czuję się źle z myślą, że tak się mu dałam traktować, że znalazł się człowiek który mógł robić ze mną co chce. Tak się czuję. I na pewno nie jest to tęsknota za nim.
Witam. Jestem po zakończonym bardzo toksycznym związku. I mam tylko jedno pytanie: czy to normalne, że nie potrafię się po nim pozbierać? Czy nie powinnam być szczęśliwa, cieszyć się, że udało mi się w końcu po latach go zakończyć co łatwe i przyjemne też nie było? Czemu wracam do tego myślami, nadal cierpię po bólu jaki od niego otrzymałam? Często płaczę, raz nawet zwolniłam się z pracy kłamiąc że coś złego się u mnie w rodzinie stało i musiałam wyjść bo nie potrafilam przestać płakać i się uspokoić. Nie jesteśmy razem od stycznia tego roku.
Toksyczne związki potrafią człowieka nieźle przemielić, więc potrzeba czasu, żeby dojść do równowagi a i to nie każdemu jest dane, bo jak się przyzwyczaiłaś do jazd emocjonalnych, to brakuje Ci teraz nie tyle złych doświadczeń i złego traktowania, co adrenaliny i huśtawek, więc ją sobie sama zapewniasz przynajmniej we wspomnieniach, robiąc z siebie ofiarę itd itp.
Idź na terapię, może ktoś, kto się na tym zna zdoła Tobie pomóc.
Toksyczne związki potrafią człowieka nieźle przemielić, więc potrzeba czasu, żeby dojść do równowagi
No i to trochę do mnie dociera, jakąś logikę i sens w tym widzę. Bo faktycznie byłam przeorana i chyba po prostu tak od razu wstać się nie da
a i to nie każdemu jest dane, bo jak się przyzwyczaiłaś do jazd emocjonalnych, to brakuje Ci teraz nie tyle złych doświadczeń i złego traktowania, co adrenaliny i huśtawek, więc ją sobie sama zapewniasz przynajmniej we wspomnieniach, robiąc z siebie ofiarę itd itp.
Idź na terapię, może ktoś, kto się na tym zna zdoła Tobie pomóc.
No tylko po pierwsze: nie byłam nigdy przyzwyczajona do złego traktowania w tej relacji. Zawsze w tym związku walczyłam o to by mnie lepiej traktował, że ma mnie lepiej traktować bo inaczej odejdę. On to traktował już w krótkim czasie jak szantaż bo ja faktycznie odchodziłam i szybko wracałam. Czemu wracałam? Bo najczęściej argumentami, prośbami i truciem d*py mnie przekonywał do powrotu. Często wolałam już się poddać i wrócić niż znosić jego prośby, błagania, namawiania. I po części faktycznie wierzyłam, że tym razem do niego dotarło. Wiem to było naiwne, ale naprawdę czasem miał takie argumenty i plan na naprawę związku że się nabierałam. Mi przeszkadzało to, że nie gadamy w ogóle ze sobą, że kłótnie u niego odpalają się w kilka sekund, że jest agresywny, wybuchowy, a jak nie ma kłótni to jest cisza. Że nie żyjemy jak normalna para śmiejąc się, żartując, wygłupiając się beztrosko raz na jakiś czas. Że nie ma u nas żadnej bliskości. Dochodziły też oczywiście wieczne krytyki na mnie jak ja się ubieram, że wstyd mu przy znajomych robię bo paplam głupoty, albo mówił wręcz na odwrót że specjalnie przy nich udaje fajną i kochaną...
I nigdy nie mogłam się przyzwyczaić do tego. Czasem nawet próbowałam, bo może wtedy było by dobrze. Ale no nie umiałam się godzić na to. A najbardziej się bałam wizji że to mógłby być mój mąż i że były by dzieci, które albo by traktował podobnie, albo do nich tylko miał by miłość. Bo taka wizja też mi szła po głowie, że nastawiał by dzieci przeciwko mnie. To okropnie mądry facet. Zawsze mu mówiłam, że w tej pracy się na marnuje bo powinien iść na prokuratora. Serio swoją gadką przekonał by nie jednego sędziego że ten recydywista siedzący obok niego jest tak naprawdę niewinny.
Trafiłaś na psychopatę, więc był w stanie Tobą manipulować, tak to działa, więc siebie nie obwiniaj.
Ciesz się, że uwolniłaś się z jego łap...
Patrząc z boku też się dziwimy, jak kobieta może tkwić w takiej relacji, tak samo Ty się dziwisz jak mogłaś z nim być.
Poczytaj sobie o psychopatach, to lepiej zrozumiesz siebie.
Trafiłaś na psychopatę, więc był w stanie Tobą manipulować, tak to działa, więc siebie nie obwiniaj.
Ciesz się, że uwolniłaś się z jego łap...Patrząc z boku też się dziwimy, jak kobieta może tkwić w takiej relacji, tak samo Ty się dziwisz jak mogłaś z nim być.
Poczytaj sobie o psychopatach, to lepiej zrozumiesz siebie.
Tak się właśnie czuję. Wiecie jak się czuję? Jakbym uciekła z rąk porywacza. Niby człowiek już wolny, jest bezpieczny w domu, jest też ta satysfakcja, że sam uciekł, ale potem wracają wspomnienia z tego jak się tam było. Tak się czuję.
9 2023-11-06 18:48:33 Ostatnio edytowany przez wieka (2023-11-06 18:49:04)
wieka napisał/a:Trafiłaś na psychopatę, więc był w stanie Tobą manipulować, tak to działa, więc siebie nie obwiniaj.
Ciesz się, że uwolniłaś się z jego łap...Patrząc z boku też się dziwimy, jak kobieta może tkwić w takiej relacji, tak samo Ty się dziwisz jak mogłaś z nim być.
Poczytaj sobie o psychopatach, to lepiej zrozumiesz siebie.Tak się właśnie czuję. Wiecie jak się czuję? Jakbym uciekła z rąk porywacza. Niby człowiek już wolny, jest bezpieczny w domu, jest też ta satysfakcja, że sam uciekł, ale potem wracają wspomnienia z tego jak się tam było. Tak się czuję.
Trudno się wczuć, ale można sobie wyobrazić, trudno, żeby nie wracały wspomnienia, ale próbuj zawsze je odganiać i przekierować myśli na coś fajnego.
Pójdź też na terapię, bo sama możesz sobie nie poradzić, ze swego rodzaju traumą, Twoja psychika dostała po "garach".
No właśnie to chyba u mnie nie o to chodzi. Bo ja nie tęsknię za nim, ja sobie nie potrafię poradzić z myślą że taki związek miałam i z rzeczami które przeżyłam.
EDIT: Czy ktoś też tak miał, że po rozstaniu nie tęsknił do partnera toksycznego, ale po prostu nie mógł się pogodzić z tym jak był przez niego traktowany?
Mam wrażenie jakby odarł mnie z wielu fundamentów. Nie umiem już siebie polubić, czuję się źle z myślą, że tak się mu dałam traktować, że znalazł się człowiek który mógł robić ze mną co chce. Tak się czuję. I na pewno nie jest to tęsknota za nim.
Idz do psychologa, powinien ci pomoc, jesli nie potrafisz sama sobie z tym dac rady. Znam taki przypadek, ze nie obylo sie bez tego. Dziewczyna stanela na nogi, zaczela sie szanowac. Niektore sytuacje z nowym partnerem przypominaly jej poprzedniego, to szybko sie z nim rozstala.
Póki co muszę sama sobie radzić, bo na NFZ u nas w mieście praktycznie nic nie ma, a prywatne to koszt min 150 za jedną wizytę, a ja naprawdę kasy nie mam na to. Najczęściej to nigdy nawet nie jest pełna godzina. A z racji, że ja jestem mocną cebulą to wyprowadzała by mnie z równowagi sama myśl o tym, że płacę za pełne 60 minut a jestem np 50 lub mniej. Ale oczywiście to nie dramat i jeśli faktycznie będzie trzeba, zacznę mieć coraz gorsze myśli itd to się zgłoszę i zapłacę.
Póki co trochę przemyślałam parę spraw i jedno ustaliłam: celowo będę odrzucała jakiekolwiek myśli o analizowaniu związku z byłym. Bo ja to robiłam bardzo często. Np siedziałam na tik toku, czy słuchałam podcastów albo dołujących kawałków hip hopu i zaraz to przerzucałam na myśli o Patryku... I chyba to powodowało taki największy zjazd emocjonalny. Teraz mówię sobie stop. Jak tylko wpadają mi myśli o jakiejś analizie to celowo to wyłączam. I pomaga.
Znów porównam to z porwaniem. To tak jakbym została porwana, uciekła, wróciła do domu i po dłuższym czasie zaczęła bym myślami do tego wracać, analizować co zrobiłam źle, że przecież mogłam skręcić w inną alejkę, wyjść wcześniej od koleżanki, nie brać tych słuchawek. A jak mnie wpakowywał do auta to przecież był moment, w którym mogłam uciec a tego nie zrobiłam itd...
I nie dość że takim myśleniem sama siebie bardzo mocno krytykowałam, to jeszcze za każdym razem przeżywałam to na nowo.
Jeżeli ktoś ma jeszcze jakiś ciekawy pomysł na unormowanie mojego życia oprócz terapii, to chętnie poczytam wasze pomysły. A na terapię jutro spróbuję się zapisać na NFZ. Może najbliższy termin będzie za pół roku, ale to lepsze niż nic.
Póki co muszę sama sobie radzić, bo na NFZ u nas w mieście praktycznie nic nie ma, a prywatne to koszt min 150 za jedną wizytę, a ja naprawdę kasy nie mam na to. Najczęściej to nigdy nawet nie jest pełna godzina. A z racji, że ja jestem mocną cebulą to wyprowadzała by mnie z równowagi sama myśl o tym, że płacę za pełne 60 minut a jestem np 50 lub mniej. Ale oczywiście to nie dramat i jeśli faktycznie będzie trzeba, zacznę mieć coraz gorsze myśli itd to się zgłoszę i zapłacę.
Póki co trochę przemyślałam parę spraw i jedno ustaliłam: celowo będę odrzucała jakiekolwiek myśli o analizowaniu związku z byłym. Bo ja to robiłam bardzo często. Np siedziałam na tik toku, czy słuchałam podcastów albo dołujących kawałków hip hopu i zaraz to przerzucałam na myśli o Patryku... I chyba to powodowało taki największy zjazd emocjonalny. Teraz mówię sobie stop. Jak tylko wpadają mi myśli o jakiejś analizie to celowo to wyłączam. I pomaga.
Znów porównam to z porwaniem. To tak jakbym została porwana, uciekła, wróciła do domu i po dłuższym czasie zaczęła bym myślami do tego wracać, analizować co zrobiłam źle, że przecież mogłam skręcić w inną alejkę, wyjść wcześniej od koleżanki, nie brać tych słuchawek. A jak mnie wpakowywał do auta to przecież był moment, w którym mogłam uciec a tego nie zrobiłam itd...
I nie dość że takim myśleniem sama siebie bardzo mocno krytykowałam, to jeszcze za każdym razem przeżywałam to na nowo.Jeżeli ktoś ma jeszcze jakiś ciekawy pomysł na unormowanie mojego życia oprócz terapii, to chętnie poczytam wasze pomysły. A na terapię jutro spróbuję się zapisać na NFZ. Może najbliższy termin będzie za pół roku, ale to lepsze niż nic.
Wygląda na to, że jeszcze się psychicznie nie pozbierałaś po tamtym związku, oraz, ze nie odcięłas się od przeszłości psychicznie. Na poziomie świadomym, w jakiś sposób zdajesz sobie sprawę, że to nie miało sensu i rozstanie było właściwą rzeczą, zakończenie tej relacji, a podświadomie może tęsknisz, bo i oprócz złego w związku były też i dobre chwile. Nadmierne rozmyślanie o tym, analizowanie przeszłości również Ci nie służy, powoduje, ze zapętlasz się coraz bardziej. Może po prostu potrzebujesz więcej czasu aby się otrząsnąć, albo pomogłaby Ci nowa relacja, nawet taka, która nie zakończy się zaręczynami. Cos na zasadzie klin klinem, to wbrew pozorom działa i nawet, jeśli nic z tego nie wyjdzie, to odciągnie Twoje myśli od ex faceta. A im bardziej nie będziesz o ex myślała, ty szybciej wrócisz do równowagi.
widać z wpisów, że siedzenie w samotności i w kółko analizowanie tego, co było, zupełnie Ci nie służy.
13 2023-11-08 12:58:22 Ostatnio edytowany przez Ana.Ana_3 (2023-11-08 12:58:45)
Ja to absolutnie roumiem. Bardzo trudno jest wyjść z toksycznej relacji szczególnie jeśli nie ma w niej przejawów np przemocy fizycznej. Często wówczas cała "toksyczność" sytuacji się rozmywa i same nie wiemy czy jest źle, czy coś wymyślamy, czy przesadzamy, czyja to wina itp. Ja sama z toksycznego zwiąku wyjśc nie umiem od ponad 20 lat. Pomimo wielu prób. Tobie się udało i teraz pomimo, że jest bardzo ciężko - a wiem, że jest. To jesteś dzielna na maksa, że trwasz. To już jest bardzo dużo. Żeby się psychicznie pozbierać i wyregulować potrzeba bardzo dużo czasu ale też trzeba siebie samemu zmuszać do przełamywania schematów. Ja znam to zrywanie się ze spotkń w pracy kiedy siedziałam z zaszkolnymi oczami i po prostu chciałam zniknąć. I najtrudniejsze jest wytrwać. Z relacjami między ludzmi jest trochę jak z innymi uzależnieniami - gdy tęsknisz to jedyne czego chcesz to złagodzić to uczucied - odezwać się. A tego nie można i to boli najbardziej.
Ja to absolutnie roumiem. Bardzo trudno jest wyjść z toksycznej relacji szczególnie jeśli nie ma w niej przejawów np przemocy fizycznej. Często wówczas cała "toksyczność" sytuacji się rozmywa i same nie wiemy czy jest źle, czy coś wymyślamy, czy przesadzamy, czyja to wina itp. Ja sama z toksycznego zwiąku wyjśc nie umiem od ponad 20 lat. Pomimo wielu prób. Tobie się udało i teraz pomimo, że jest bardzo ciężko - a wiem, że jest. To jesteś dzielna na maksa, że trwasz. To już jest bardzo dużo. Żeby się psychicznie pozbierać i wyregulować potrzeba bardzo dużo czasu ale też trzeba siebie samemu zmuszać do przełamywania schematów. Ja znam to zrywanie się ze spotkń w pracy kiedy siedziałam z zaszkolnymi oczami i po prostu chciałam zniknąć. I najtrudniejsze jest wytrwać. Z relacjami między ludzmi jest trochę jak z innymi uzależnieniami - gdy tęsknisz to jedyne czego chcesz to złagodzić to uczucied - odezwać się. A tego nie można i to boli najbardziej.
Jeśli mogę spytać, dlaczego trwa to aż 20 lat, czy decydują o tym sprawy ekonomiczne?
Zapraszam do oglądania: https://www.youtube.com/@autentyczni23
Ana.Ana_3 napisał/a:Ja to absolutnie roumiem. Bardzo trudno jest wyjść z toksycznej relacji szczególnie jeśli nie ma w niej przejawów np przemocy fizycznej. Często wówczas cała "toksyczność" sytuacji się rozmywa i same nie wiemy czy jest źle, czy coś wymyślamy, czy przesadzamy, czyja to wina itp. Ja sama z toksycznego zwiąku wyjśc nie umiem od ponad 20 lat. Pomimo wielu prób. Tobie się udało i teraz pomimo, że jest bardzo ciężko - a wiem, że jest. To jesteś dzielna na maksa, że trwasz. To już jest bardzo dużo. Żeby się psychicznie pozbierać i wyregulować potrzeba bardzo dużo czasu ale też trzeba siebie samemu zmuszać do przełamywania schematów. Ja znam to zrywanie się ze spotkń w pracy kiedy siedziałam z zaszkolnymi oczami i po prostu chciałam zniknąć. I najtrudniejsze jest wytrwać. Z relacjami między ludzmi jest trochę jak z innymi uzależnieniami - gdy tęsknisz to jedyne czego chcesz to złagodzić to uczucied - odezwać się. A tego nie można i to boli najbardziej.
Jeśli mogę spytać, dlaczego trwa to aż 20 lat, czy decydują o tym sprawy ekonomiczne?
Ekonomiczne nie ale strach, że skoro mamy dzieci to i tak się nie uwolnię od niego tylko dzieci będą na tym tracić - szarpanina o wszelkie zajęcia dodatkowe (każdy rodzic ma inne podejście u nas), wizyty u dziadków itp Plus, że będę musiała patrzeć jaki jest cudowny i kochany dla mojej następczyni jak dla mnie wieki temu i że to tez będzie bolec. Wiele jest powodów
Bo z głupim to ani żyć, ani się rozejść... Taki skrót myślowy, dla zrozumienia problemu.
złoto napisał/a:Ana.Ana_3 napisał/a:Ja to absolutnie roumiem. Bardzo trudno jest wyjść z toksycznej relacji szczególnie jeśli nie ma w niej przejawów np przemocy fizycznej. Często wówczas cała "toksyczność" sytuacji się rozmywa i same nie wiemy czy jest źle, czy coś wymyślamy, czy przesadzamy, czyja to wina itp. Ja sama z toksycznego zwiąku wyjśc nie umiem od ponad 20 lat. Pomimo wielu prób. Tobie się udało i teraz pomimo, że jest bardzo ciężko - a wiem, że jest. To jesteś dzielna na maksa, że trwasz. To już jest bardzo dużo. Żeby się psychicznie pozbierać i wyregulować potrzeba bardzo dużo czasu ale też trzeba siebie samemu zmuszać do przełamywania schematów. Ja znam to zrywanie się ze spotkń w pracy kiedy siedziałam z zaszkolnymi oczami i po prostu chciałam zniknąć. I najtrudniejsze jest wytrwać. Z relacjami między ludzmi jest trochę jak z innymi uzależnieniami - gdy tęsknisz to jedyne czego chcesz to złagodzić to uczucied - odezwać się. A tego nie można i to boli najbardziej.
Jeśli mogę spytać, dlaczego trwa to aż 20 lat, czy decydują o tym sprawy ekonomiczne?
Ekonomiczne nie ale strach, że skoro mamy dzieci to i tak się nie uwolnię od niego tylko dzieci będą na tym tracić - (...)(
Zadaj sobie proste pytanie - a czy Twoje dzieci nie tracą bardziej teraz, w tym momencie, widząc przebieg waszej relacji? Nie jest ona zdrowa.
(...)że będę musiała patrzeć jaki jest cudowny i kochany dla mojej następczyni jak dla mnie wieki temu i że to tez będzie bolec. Wiele jest powodów (...)
Zadaj sobie kolejne pytanie - dlaczego tak naprawdę z nim jesteś?
Miśki kochane, to mój temat, Ania ma swój, zapraszam serdecznie do niej.
No dziękuję wszystkim za miłe słowa.
Powiem wam tak: motoda nie myślenia o tym związku, nie analizowania go co parę dni, nie rozkładania na czynniki pierwsze jest najlepszym pomysłem. Ja nawet na tik toku wiecznie oglądałam treści w stylu: "jak rozpoznać toksyka", "co robi toksyk" itd. I w teorii to mi miało pomóc zrozumieć. Ale nie pomagało. Bo przeżywałam to wszystko. Teraz dotarło do mnie, że jeżeli człowiek się rozstaje to musi rozstać się ze wszystkim. Nawet z myślami. To tyle tak na szybko.
U mnie jest dobrze. Trzymajmy kciuki by tak było.
Miśki kochane, to mój temat, Ania ma swój, zapraszam serdecznie do niej.
No dziękuję wszystkim za miłe słowa.
Powiem wam tak: motoda nie myślenia o tym związku, nie analizowania go co parę dni, nie rozkładania na czynniki pierwsze jest najlepszym pomysłem. Ja nawet na tik toku wiecznie oglądałam treści w stylu: "jak rozpoznać toksyka", "co robi toksyk" itd. I w teorii to mi miało pomóc zrozumieć. Ale nie pomagało. Bo przeżywałam to wszystko. Teraz dotarło do mnie, że jeżeli człowiek się rozstaje to musi rozstać się ze wszystkim. Nawet z myślami. To tyle tak na szybko.
U mnie jest dobrze. Trzymajmy kciuki by tak było.
To jest jak sinusoida, jeszcze będzie wracać ale z czasem amplituda będzie coraz mniejsza aż całkiem zaniknie i będzie spokój.
Jak sama wiesz, czas, czas, czas - tylko i aż tyle
Witam. Jestem po zakończonym bardzo toksycznym związku. I mam tylko jedno pytanie: czy to normalne, że nie potrafię się po nim pozbierać? Czy nie powinnam być szczęśliwa, cieszyć się, że udało mi się w końcu po latach go zakończyć co łatwe i przyjemne też nie było? Czemu wracam do tego myślami, nadal cierpię po bólu jaki od niego otrzymałam? Często płaczę, raz nawet zwolniłam się z pracy kłamiąc że coś złego się u mnie w rodzinie stało i musiałam wyjść bo nie potrafilam przestać płakać i się uspokoić. Nie jesteśmy razem od stycznia tego roku.
Violetta32, najlepszym sposobem oprócz terapii jest intensywna praca nad sobą. Próba choćby na siłę zmieniania swojego myślenia na coś innego. Szkoda czasu na jakiegoś popaprańca. Szkoda, że ja tak późno to zrozumiałam. Taplałam się ponad dwa lata w swoim smutku, wręcz w rozpaczy, ale po kim ? Po tak podłym człowieku, który w taki sposób traktuje innych ludzi ? Który jest na tyle wyrachowany, aby wiedzieć która ze swoich masek aktualnie włożyć? Całe to cierpienie to nic innego jak neuroprzekaźniki. Minie sporo czasu kiedy przestaną 'działać'. Zresztą, możesz napędzać je sama np wysiłkiem fizycznym, nowymi osiągnięciami, czymś, co sprawi Tobie przyjemność i satysfakcję. Coś, co odbuduje Twoje poczucie sprawczosci, coś co pozwoli Ci uwierzyć w siebie i swoje możliwości. Na początek odrzuć te wszystkie mądrości tiktokowe i inne. One są fajne, ale to sprowadza Cię do miejsca z którego wyszłaś. Jeśli potrzebujesz pomocy idź w literaturę. Pisz listy, zrób listę zalet i wad związku z tym, którego opuściłaś. Wrócić do siebie po toksycznej relacji to taki Mount Everest. Dwa kroki do przodu, trzy do tyłu. Nie ma co rozpaczać, zazwyczaj ci eks to zwykli pacani. Szkoda czasu i zdrowia. Ja bardzo żałuję dwóch lat rozpaczy za takim panem nikt. Tak naprawdę to bardzo źli ludzie. Bardzo dobrze, że zniknęli z naszego życia. Podejrzewam, że jeszcze będą żałować...