Znów podobne moje pytanie o znajomych, chcę się trochę wyżalić do internetów. Nie wiem, czy mnie przeczucia mylą, czy moje koleżanki nie życzą mi dobrze. Nawet na wiadomość o moich zaręczynach praktycznie nie zareagowały, na spotkaniu nic o tym nie powiedziały. Dopiero jak wyszłam do toalety, to od razu poruszyły temat, mniejsza o to, skąd to wiem. Mają żal, że dotąd nie znają mojego faceta, przypisują mi złe intencje z tego powodu. Twierdzą, że się czegoś wstydzę, że musi być jakiś powód, że go 'ukrywam'. Tymczasem nie biorą pod uwagę, że przyczyna jest obustronna, że to one pierwsze oddaliły się ode mnie i już nie spotykamy się na tyle często, nasza relacja nie jest na tyle bliska, żebym choćby miała okazję go przedstawić. Ponadto zdarzało się, że źle wypowiadały się o moich byłych, wręcz ich wyśmiewały. Teraz mają pretensje, że nie przedstawiam nowego... Przy czym na spotkaniach nigdy nawet nie pytają o moje życie, wolą gadać o sobie. Niewiele ich obchodzę, nie czuję się wysłuchana, słyszę za to coraz więcej krytyki. Gdy próbuję stawiać granicę, słyszę, ze za bardzo wszystko biorę do siebie. Czy mi się wydaje, czy lepiej nie mieć przyjaciół niż mieć takich?
1 2023-08-11 14:58:04 Ostatnio edytowany przez gosialala (2023-08-11 15:00:18)
ja zawsze wolalam nie miec zadnych niz miec takich. czemu nie poszukasz nowych kolezanek?
Znów podobne moje pytanie o znajomych, chcę się trochę wyżalić do internetów. Nie wiem, czy mnie przeczucia mylą, czy moje koleżanki nie życzą mi dobrze. Nawet na wiadomość o moich zaręczynach praktycznie nie zareagowały, na spotkaniu nic o tym nie powiedziały. Dopiero jak wyszłam do toalety, to od razu poruszyły temat, mniejsza o to, skąd to wiem. Mają żal, że dotąd nie znają mojego faceta, przypisują mi złe intencje z tego powodu. Twierdzą, że się czegoś wstydzę, że musi być jakiś powód, że go 'ukrywam'. Tymczasem nie biorą pod uwagę, że przyczyna jest obustronna, że to one pierwsze oddaliły się ode mnie i już nie spotykamy się na tyle często, nasza relacja nie jest na tyle bliska, żebym choćby miała okazję go przedstawić. Ponadto zdarzało się, że źle wypowiadały się o moich byłych, wręcz ich wyśmiewały. Teraz mają pretensje, że nie przedstawiam nowego... Przy czym na spotkaniach nigdy nawet nie pytają o moje życie, wolą gadać o sobie. Niewiele ich obchodzę, nie czuję się wysłuchana, słyszę za to coraz więcej krytyki. Gdy próbuję stawiać granicę, słyszę, ze za bardzo wszystko biorę do siebie. Czy mi się wydaje, czy lepiej nie mieć przyjaciół niż mieć takich?
Bardzo toksyczne te "przyjaciółki".
Lepiej znajdź inną, wystarczy jedna, ale dobra.
Dla mnie słowo "przyjaciółki" i "koleżanki" to wielkie słowa. "Znajomych" mam mnóstwo, "koleżanek" kilka, a "przyjaciółkę" jedną. Takie relacje wymagają obnażenia się. Jeśli się z kimś KOLEGUJE to nie mam problemu zapytać "Słuchajcie, nie podoba mi się to! JA wychodzę a wy o mnie rozmawiacie, ja jestem- macie moje życie gdzieś". Nie widzę problemu w szczerym stawianiu pytań, nazywaniu problemów, Czemu nie potrafisz ze swoimi KOLEŻANKAMI rozmawiać? Nie oczekuj od ludzi zbyt wiele. Jeśli ktoś lubi siebie, akceptuje siebie, ma ze sobą dobrą relację nie musi niszczyć innych ludzi, nie musi ich obgadywać, nie musi ich tłamsić. Według mnie nazywasz koleżankami osoby, które są co najwyżej znajomymi. kolejna kwestia jest taka, że mają swoją opinię na Twój temat- uważają, że źle dobierałaś facetów więc znając Cię i Twoje wybory nie pałają radością z faktu, że im NIE UFASZ i nie przedstawiasz obecnego. Twoja WRAŻLIWOŚĆ, DRAŻLIWOŚĆ jest inna nić ich. Czemu z nimi nie porozmawiasz SZCZERZE? "Słuchajcie, nie podoba mi się to". Ja mam takie przyjaźnie, że czasem po sobie jedziemy jak po łysej kobyle a nie boje się o przyjaźń bo PRZYJAŹŃ na tym polega... na SZCZEROŚCI.
To już któryś twój wątek o tych koelznakach, w poprzednich wątkach ludzie pisali Ci że skoro nie czujesz się dobrze w towarzystwie to się na siłę tam nie pchaj, odizoluj się od ludzi którzy źle na ciebie działają ale ty nadal wolisz spędzać czas z ludźmi którzy Cię nie szanują. Widocznie jeste sosoba bez jakiegoś honoru skoro idziesz tam gdzie cie zle traktują i się ciągle żalisz
6 2023-08-31 10:41:03 Ostatnio edytowany przez 123qwerty123 (2023-08-31 10:42:22)
W innym wątku w lutym tego roku napisałaś "Mam 35 lat, nie mam swojej rodziny i myślę, ze już nie zdążę jej mieć." W wątku opisywałaś swój stary toksyczny związek.
Może koleżanki zdystansowały się, bo podejrzewają, że znowu wpakowałaś się w jakąś dziwną relację. W lutym byłaś sama, a teraz już jesteś zaręczona. Czy ty się zaręczyłaś z jakimś nowym panem czy z tym toksykiem, którego przeżywałaś jeszcze w lutym?
Podejrzewam, że koleżanki już Ci wiele razy próbowały pomóc, doradzić co do tego związku z toksykiem, o którym pisałaś w wątku z lutego, a Ty dalej w nim trwałaś, więc odpuściły. Wolą cię nie wysłuchiwać i się nie wtrącać.
Teraz zaręczyny:
- w lutym jeszcze byłaś sama, więc ja się nie dziwie koleżankom, że się nie radują z wiadomości o zaręczynach. Jeśli to jakiś nowy partner to pewnie myślą, że to pochopna decyzja bo gościa nawet nie poznałaś dobrze przez te kilka miesięcy. Być może nie chcą ci tego mowić wprost, bo już wiele razy Ci radziły,a ty i tak robiłaś swoje, więc odpuściły i nie chcą się wypowiadać wcale
- jeśli zaręczylaś się z tym typkiem toksykiem to tym bradziej nie dziw się koleżankom, że się nie cieszą z tej nowiny
To jak dlugo znasz nowego partnera?
No troche to dla mnie dziwne, chyba, ze zareczyny mialas po miesiacu.