W tych słowach kryje się pewna mądrość, pod którą się mogę podpisać. Jest to w zasadzie to samo, do czego doszła Norah Vincent, której historię gorąco polecam.
A co powiedziała?
Po prostu obejrzyj, tak będzie najszybciej.
Każdy facet myśli, że kobiety marzą o rycerzu na białym koniu.
A one marzą, żeby się najeść i nie przytyć
Każdy facet myśli, że kobiety marzą o rycerzu na białym koniu.
A one marzą, żeby się najeść i nie przytyć
Trzeba dodać, że każdy o czym innym marzy...
6 2023-07-05 12:06:21 Ostatnio edytowany przez KoralinaJones (2023-07-05 12:11:32)
Agnes76 napisał/a:Każdy facet myśli, że kobiety marzą o rycerzu na białym koniu.
A one marzą, żeby się najeść i nie przytyć
Trzeba dodać, że każdy o czym innym marzy...
Nieprawda . Tutaj każda marzy o Tadziu Bundym
.
PS. Uprzedzam jedynie fakty. I tak tu zaraz wpadnie i będzie wszystkich uświadamiać .
Agnes76 napisał/a:Każdy facet myśli, że kobiety marzą o rycerzu na białym koniu.
A one marzą, żeby się najeść i nie przytyć
Trzeba dodać, że każdy o czym innym marzy...
W sensie, że jedna woli śledzie a inna czekoladki?
A to, to tak
8 2023-07-05 12:15:57 Ostatnio edytowany przez Agnes76 (2023-07-05 12:17:16)
wieka napisał/a:Agnes76 napisał/a:Każdy facet myśli, że kobiety marzą o rycerzu na białym koniu.
A one marzą, żeby się najeść i nie przytyć
Trzeba dodać, że każdy o czym innym marzy...
Nieprawda
. Tutaj każda marzy o Tadziu Bundym
.
PS. Uprzedzam jedynie fakty. I tak tu zaraz wpadnie i będzie wszystkich uświadamiać
.
Są jeszcze tacy co marzą o pełnej załodze na pokładzie
Jacek, sorry za off top :*
W tych słowach kryje się pewna mądrość, pod którą się mogę podpisać. Jest to w zasadzie to samo, do czego doszła Norah Vincent, której historię gorąco polecam.
Że facet musi być twardy? Czy cos przekręciłam?
Luzik.
Czasem można pożartować, ale generalnie problem z tego shorta jest dość powszechny. I na szczęście przestaje to być tabu.
11 2023-07-05 13:37:08 Ostatnio edytowany przez wieka (2023-07-05 13:37:57)
Jack Sparrow napisał/a:W tych słowach kryje się pewna mądrość, pod którą się mogę podpisać. Jest to w zasadzie to samo, do czego doszła Norah Vincent, której historię gorąco polecam.
Że facet musi być twardy? Czy cos przekręciłam?
Nie oglądałam, ale facet powinien być czasem twardy, dosłownie i w przenośni
Jack, napisz o jaką mądrość chodzi?
To jest króciutki short. Po prostu looknijcie.
Każdy facet myśli, że kobiety marzą o rycerzu na białym koniu.
A one marzą, żeby się najeść i nie przytyć
To prawda
zazdroszczą też tego że facet np.nażre się pieczoną gęsią jak świnia i nic mu nie jest
a ona jak zje 1/8 tego i czuje się źle
Agnes76 napisał/a:Każdy facet myśli, że kobiety marzą o rycerzu na białym koniu.
A one marzą, żeby się najeść i nie przytyćTo prawda
zazdroszczą też tego że facet np.nażre się pieczoną gęsią jak świnia i nic mu nie jest
a ona jak zje 1/8 tego i czuje się źle
Różnie bywa, zarówno kobieta jak i facet mogą zjeść przysłowiowego konia z kopytami i nie tyją.
Ale większość raczej tak, dotyczy to obydwu płci, tylko większość mężczyzn nie dba o sylwetkę, kobiety proporcjonalnie odwrotnie.
15 2023-07-05 14:53:25 Ostatnio edytowany przez wieka (2023-07-05 14:57:54)
To jest króciutki short. Po prostu looknijcie.
Zakładasz, że wszyscy na tyle znają angielski, żeby zrozumieć i wyciągnąć wnioski?
Ja proszę po polsku
16 2023-07-05 14:53:44 Ostatnio edytowany przez wieka (2023-07-05 14:58:17)
.
17 2023-07-05 14:53:56 Ostatnio edytowany przez wieka (2023-07-05 14:57:32)
.
18 2023-07-05 14:58:40 Ostatnio edytowany przez paslawek (2023-07-05 15:32:10)
To jest króciutki short. Po prostu looknijcie.
obejrzałem
Szeptuch miał podobny temat i rozkminy o tym że kobiety dla kobiet są okrutne i bardziej bezlitosne niż mężczyźni
o białych koniach tylko tam nie było i rycerzach
Odnośnie pytania postawionego w tym temacie "Czego pragną kobiety?" od faeceta kiedy czyją się jak g***o
rozsypują się i pękają bo każdy pęka i upada
ostatnio znowu się przekonałem że niekoniecznie pragną rycerza co będzie miał gotowe rozwiązanie i pozałatwia wszystko jak tylko zobaczy płacz kobiety
niektóre kobiety pragną tego żeby nie smęcić wtedy,nie truć,nie moralizować,nie biadolić,nie przekonywać że czują i myślą inaczej niż tu i teraz ,nie analizować,nie robić psychoanalizy,nie pocieszać że wszystko będzie dobrze,nie stawiać durnych diagnoz,a tylko poświęcić trochę czasu uwagi na jej emocje bez marudzenia z prawdziwym współczuciem ale bez litości takiej przez wyższość
19 2023-07-05 15:28:46 Ostatnio edytowany przez JohnyBravo777 (2023-07-05 15:33:44)
Przeciez to oczywiste (czego pragna kobiety) - caly czas o tym mowia tylko Ty nie chcesz sluchac.
A nie chcesz ich sluchac bo nie potrafisz im dac tego czego pragna wiec probujesz przekonac je aby pragnely tego co Ty mozesz im dac.
Po czym wywyzszasz opinie jakiejs niedoruchanej schizofreniczki na YT, ktora majaczy i dzieli werbalizuje swoje urojenia nie w formie logiki tylko wyssanych z dupy, nudnych historii... bo sa spojne z Twoimi.
No gratuluje xD
W tych słowach kryje się pewna mądrość, pod którą się mogę podpisać. Jest to w zasadzie to samo, do czego doszła Norah Vincent, której historię gorąco polecam.
Lubię Brene Brown :-)
Ten fragment nie jest o tym, czego pragną kobiety, ale chyba bardziej o tym, co boli facetów.
21 2023-07-05 15:33:20 Ostatnio edytowany przez Gary (2023-07-05 15:34:00)
To jest króciutki short. Po prostu looknijcie.
Po prostu obejrzyj, tak będzie najszybciej.
Jack Sparrow napisał/a:To jest króciutki short. Po prostu looknijcie.
Zakładasz, że wszyscy na tyle znają angielski, żeby zrozumieć i wyciągnąć wnioski?
Ja proszę po polsku
Jak bym był adminem, to bym mu ten cały wątek z dymem puścił, bo nie czai.
Boi się sam podsumować, aby nie wyszło, że źle interpretuje.
Czyli robi wrzutkę, a niech wszyscy się zaangażują.
Po czym wywyzszasz opinie jakiejs niedoruchanej schizofreniczki na YT, ktora majaczy i dzieli werbalizuje swoje urojenia nie w formie logiki tylko wyssanych z dupy, nudnych historii... bo sa spojne z Twoimi.
No gratuluje xD
Dzięki JohnyBrawo. Właśnie o to mi chodziło. Dziekuję za podsumowanie.
Boi się sam podsumować, aby nie wyszło, że źle interpretuje.
Czyli robi wrzutkę, a niech wszyscy się zaangażują.
Twoje podsumowanie rowniez, przyznaje, blyskotliwe
Jack Sparrow napisał/a:To jest króciutki short. Po prostu looknijcie.
Zakładasz, że wszyscy na tyle znają angielski, żeby zrozumieć i wyciągnąć wnioski?
Ja proszę po polsku
Tak założyłem.
Generalnie chodzi o presję społeczną i zdrowie psychiczne mężczyzn. Z jednej strony tlumaczy się nam, że możemy się otworzyć i okazać słabość, ale z drugiej - jak to wcześniej tu było - oczekuje się, że facet będzke twardy i że ma rozwiązywać problemy, a nie być jednym z nich.
Doświadczenie większości mężczyzn jest takie, że ci co naprawdę się otworzyli i okazali jakąś formę bezsilnej słabości, to zostało to na jakimś etapie życia wykorzystane przeciwko nim.
To co natomiast różni naszych forumowych inceli od reszty facetów to to, że reszta się otrzepuje, hoduje se parę porządnych jajec i idzie przez życie dalej. Na tyle, na ile potrafią.
Tylko co oznacza według was "być mężczyzną"? Nie w rozumieniu romantycznym i klasycznym, ale właśnie nowoczesnym? Czego oczekujecie od mężczyzn?
wieka napisał/a:Jack Sparrow napisał/a:To jest króciutki short. Po prostu looknijcie.
Zakładasz, że wszyscy na tyle znają angielski, żeby zrozumieć i wyciągnąć wnioski?
Ja proszę po polsku
Tak założyłem.
Generalnie chodzi o presję społeczną i zdrowie psychiczne mężczyzn. Z jednej strony tlumaczy się nam, że możemy się otworzyć i okazać słabość, ale z drugiej - jak to wcześniej tu było - oczekuje się, że facet będzke twardy i że ma rozwiązywać problemy, a nie być jednym z nich.
Doświadczenie większości mężczyzn jest takie, że ci co naprawdę się otworzyli i okazali jakąś formę bezsilnej słabości, to zostało to na jakimś etapie życia wykorzystane przeciwko nim.
To co natomiast różni naszych forumowych inceli od reszty facetów to to, że reszta się otrzepuje, hoduje se parę porządnych jajec i idzie przez życie dalej. Na tyle, na ile potrafią.
Tylko co oznacza według was "być mężczyzną"? Nie w rozumieniu romantycznym i klasycznym, ale właśnie nowoczesnym? Czego oczekujecie od mężczyzn?
To bycie konkretnym.
26 2023-07-05 16:46:47 Ostatnio edytowany przez JohnyBravo777 (2023-07-05 16:47:45)
Doświadczenie większości mężczyzn jest takie, że ci co naprawdę się otworzyli i okazali jakąś formę bezsilnej słabości, to zostało to na jakimś etapie życia wykorzystane przeciwko nim.
Ale dlaczego otwarcie sie mialoby byc dobre dla kazdego w kazdym przypadku?
Jesli otworzysz sie i:
- Wewnatrz Ciebie jebie gownem (jestes egoista, ktory mysli, ze jest lepszy od innych i stawia siebie na pierwszym miejscu) - to po "otwarciu sie" ludzie sie ewakuuja.
- Chcesz zyc dla drugiej osoby ale ta osoba jest egoista, ktory stawia siebie na pierwszym miejscu - to po "otwarciu sie" zostaniesz wykorzystany.
- Chcesz zyc dla drugiej osoby i ta osoba chce zyc dla Ciebie - to po "otwarciu sie" masz piekny zwiazek na cale zycie.
Aby otwieranie sie mialo sens, najpierw trzeba byc fajnym czlowiekiem nie myslacym glownie o sobie i upewnic sie, ze druga osoba tez jest takim czlowiekiem.
Im mniej myslimy o sobie, tym wiecej myslimy o swiecie i innych ludziach - przez co latwiej idzie nam rozpoznawanie czy przed dana osoba mozemy sie otworzyc.
..., że ci co naprawdę się otworzyli i okazali jakąś formę bezsilnej słabości, to zostało to na jakimś etapie życia wykorzystane przeciwko nim.
Serio? Skąd takie wnioski... Wcale nie myślę jak Ty.
Jest jakiś problem. Jest mąż i żona. I trzeba ten problem rozwiązać.
To co? Mąż ma "się otworzyć i okazać formę bezsilności"?
I wtedy żona ma jakby stać się filarem rodziny i dźwignąć ten problem?
A jeśli mąż ma jednak dźwignąć problem, to może nie musi
się "otworzyć" aby sprawę "obgadać"? Jak ten ksiądz prezentowal:
Mistrz mawiał: jak kobieta ma jakiś problem, to musi go omówić. Jak mężczyzna ma jakiś problem, to musi go przemyśleć.
Żona niech pozwoli mężowi pomilczeć. Mąż niech wysłucha żony.
Tylko co oznacza według was "być mężczyzną"? Nie w rozumieniu romantycznym i klasycznym, ale właśnie nowoczesnym? Czego oczekujecie od mężczyzn?
Żeby chodził do pracy, zarabaiał pieniądze i awansował, aby rodzinie było lepiej.
Kobieta być może oczekuje, że mąż z dzieckiem będize budował z klocków ... ale w gruncie rzeczy chodzi o bezpieczeńśtwo rodziny, czyli powinien pracować.
28 2023-07-05 17:15:57 Ostatnio edytowany przez wieka (2023-07-05 17:17:07)
wieka napisał/a:Jack Sparrow napisał/a:To jest króciutki short. Po prostu looknijcie.
Zakładasz, że wszyscy na tyle znają angielski, żeby zrozumieć i wyciągnąć wnioski?
Ja proszę po polsku
Tak założyłem.
Generalnie chodzi o presję społeczną i zdrowie psychiczne mężczyzn. Z jednej strony tlumaczy się nam, że możemy się otworzyć i okazać słabość, ale z drugiej - jak to wcześniej tu było - oczekuje się, że facet będzke twardy i że ma rozwiązywać problemy, a nie być jednym z nich.
Doświadczenie większości mężczyzn jest takie, że ci co naprawdę się otworzyli i okazali jakąś formę bezsilnej słabości, to zostało to na jakimś etapie życia wykorzystane przeciwko nim.
To co natomiast różni naszych forumowych inceli od reszty facetów to to, że reszta się otrzepuje, hoduje se parę porządnych jajec i idzie przez życie dalej. Na tyle, na ile potrafią.
Tylko co oznacza według was "być mężczyzną"? Nie w rozumieniu romantycznym i klasycznym, ale właśnie nowoczesnym? Czego oczekujecie od mężczyzn?
Rozumiem, tylko dalej nie wiem o jaką/ którą mądrość konkretnie chodzi. O tę?
"Z jednej strony tlumaczy się nam, że możemy się otworzyć i okazać słabość, ale z drugiej - jak to wcześniej tu było - oczekuje się, że facet będzke twardy i że ma rozwiązywać problemy,"
Bo tego akurat nie nazwałabym mądrością, a poglądem z którym się zgadzam. Jedno nie przeczy drugiemu. Wszystko zależy od okoliczności.
Ciężko o taką uniwersalność j. w. której ja bym oczekiwała, jak już pytasz ogólnie.
Sorry ale ja tak " klasyfikuje" facetów... jak samiec alfa to cham, jak dobry, kulturalny, to d*** wołowa.
A chodzi o to, żeby był samcem alfa, przy czym kultura, dobroć nie jest mu obca.
A chodzi o to, żeby był samcem alfa, przy czym kultura, dobroć nie jest mu obca.
zimny ogień
Panowie, otworzyć się to nie oznacza dać się poznać. To oznacza zaufanie i przyznanie się do najskrytszych pragnień i wad, których 99,99% ludzkości udaje, ze nie ma nawet przed samym sobą, co zwyczajnie wypiera.
Pytam o to wszystko w dwóch kontekstach:
1) naszych forumowych inceli i ich wyobrażenia o tym czego pragną kobiety
2) wątków zakladanych przez kobiety, które z kednej strony nie chcą związku, bo "nie czują tego" jedbocześnie godząc się na seks i tych co uważają w zasadzie każdą uprzejmość za podryw
Czy wymaganie od faceta, żeby był bezwzględnym wojownikiem, namiętnym i czułym kochankiem i wrażliwym oraz emocjonalnym artystą jednocześnie, to nie za dużo?
My możemy sobie wymagać, a mamy co mamy
Zdania incell nie można w ogóle brać pod uwagę.
Kobiety generalnie chcą związków, same się oszukują, że nie.
Kobiety generalnie chcą żeby było dobrze taką mam generalną refleksję u schyłku życia mego
Kobiety generalnie chcą żeby było dobrze
taką mam generalną refleksję u schyłku życia mego
Z tym, że dobrze dla żony, to niekoniecznie również dla męża
paslawek napisał/a:Kobiety generalnie chcą żeby było dobrze
taką mam generalną refleksję u schyłku życia mego
Z tym, że dobrze dla żony, to niekoniecznie również dla męża
W dlugoletnim zwiazku jesli sytuacja nie jest dobra dla jednej osoby to nie jest dobra dla obu.
Bo osoba, ktora sie meczy zatraca mozliwosc wspierania drugiej osoby.
My możemy sobie wymagać, a mamy co mamy
Zdania incell nie można w ogóle brać pod uwagę.
Kobiety generalnie chcą związków, same się oszukują, że nie.
Kobiety chcą związków, ale tylko z przystojniakami, mimo że wielu z nich się do związku nie nadaje i/lub nie jest zainteresowanych stałą relacją.
wieka napisał/a:My możemy sobie wymagać, a mamy co mamy
Zdania incell nie można w ogóle brać pod uwagę.
Kobiety generalnie chcą związków, same się oszukują, że nie.Kobiety chcą związków, ale tylko z przystojniakami, mimo że wielu z nich się do związku nie nadaje i/lub nie jest zainteresowanych stałą relacją.
Zaczyna się. W kolejnym temacie. Niech to ktoś powstrzyma!
rakastankielia napisał/a:wieka napisał/a:My możemy sobie wymagać, a mamy co mamy
Zdania incell nie można w ogóle brać pod uwagę.
Kobiety generalnie chcą związków, same się oszukują, że nie.Kobiety chcą związków, ale tylko z przystojniakami, mimo że wielu z nich się do związku nie nadaje i/lub nie jest zainteresowanych stałą relacją.
Zaczyna się. W kolejnym temacie.
Niech to ktoś powstrzyma!
Najlepiej nie komentować.
Pragną leżeć pierdzieć, nic nie robić, podano pod nos.
Kobiety chcą władzy.
40 2023-07-05 21:07:51 Ostatnio edytowany przez Tamiraa (2023-07-05 22:14:44)
Każdy facet myśli, że kobiety marzą o rycerzu na białym koniu.
A one marzą, żeby się najeść i nie przytyć
Z wiekiem marzenia się zmieniają. A w ogóle każda marzy o czymś innym.
Kiedyś w bajkach było coś o Kopciuszku, a dzisiejsze bajki przedstawiają silne kobiety,które chcą walczyć i zwyciężać. Instytucja rycerza się trochę zdewaluowała. Koń może być, ale kucyk, i to najlepiej różowy z przymrużeniem oka).
Kobiety chcą władzy.
Nad mężczyznami .
Pragną leżeć pierdzieć, nic nie robić, podano pod nos.
To akurat obie płcie chcą
Legat napisał/a:Kobiety chcą władzy.
Nad mężczyznami
.
Mężczyźni też chcą władzy nad kobietami, ale nic z tego nie wynika.
My możemy sobie wymagać, a mamy co mamy
Zdania incell nie można w ogóle brać pod uwagę.
Kobiety generalnie chcą związków, same się oszukują, że nie.
Tak samo jak faceci chcą w nich być.
Tylko my inaczej rozumiemy kim jest "prawdziwy facet" i inne mamy wymagania od partnerek, a inaczej widzicie to wy i macie inne wymagania wobec facetów. Jak w innym wątku wypisałem kilka swoich wad, to zostało to podsumowane przez kogoś, że to zalety. Przecież to absurdalne. Bo jak bycie pasywno-agresywnym arogantem z niemałym ego może być zaletą?
Ten brak wspólnego języka jest upierdliwy i uniemożliwia komunikację.
45 2023-07-06 01:21:44 Ostatnio edytowany przez jakis_czlowiek (2023-07-06 01:21:57)
Jak w innym wątku wypisałem kilka swoich wad, to zostało to podsumowane przez kogoś, że to zalety. Przecież to absurdalne. Bo jak bycie pasywno-agresywnym arogantem z niemałym ego może być zaletą?
Po prostu dziewczyny wolą aroganckiego pewnego siebie gościa niż spokojnego (bo taki jest nudny) i tyle.
Tak samo w drugą stronę - to co ja uważałbym za zalety u mnie, to dziewczyny mi dały do zrozumienia, że to są wady.
46 2023-07-06 08:17:00 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2023-07-06 08:30:43)
Generalnie chodzi o presję społeczną i zdrowie psychiczne mężczyzn. Z jednej strony tlumaczy się nam, że możemy się otworzyć i okazać słabość, ale z drugiej - jak to wcześniej tu było - oczekuje się, że facet będzke twardy i że ma rozwiązywać problemy, a nie być jednym z nich.
Generalnie to ten temat był już maglowany na forum niezliczoną ilość razy.
Widzę to tak: czym innym jest okazywanie słabości, nieukrywanie jej za maską twardziela, macho i czy innego superhero, a czym innym jest radzenie sobie ze słabościami i problemami.
Z moich doświadczeń tutaj wynika, że faceci obawiają się utraty pożądania i podziwu dla nich przez kobietę, przy której okażą swoją słabość. Ale to przecież jest bez sensu. Bo chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie zakłada, że facet jest bulletproof i niezniszczalny, nic go nie rusza itp. Facetów, czy ogólnie ludzi ceni się i szanuje nie za to, że nie mają problemów i słabości, ale za to, że się z nimi mierzą, że przed tym nie uciekają, że się nie poddają i nie rezygnują w dążeniu do ich akceptacji i/lub usunięcia.
Doświadczenie większości mężczyzn jest takie, że ci co naprawdę się otworzyli i okazali jakąś formę bezsilnej słabości, to zostało to na jakimś etapie życia wykorzystane przeciwko nim.
To co natomiast różni naszych forumowych inceli od reszty facetów to to, że reszta się otrzepuje, hoduje se parę porządnych jajec i idzie przez życie dalej. Na tyle, na ile potrafią.
I wydaje się Tobie, że jak kobiety okazują(ły) słabość i bezsilność, to nikt nigdy tego nie wykorzysta(ł) przeciwko nim? Bardzo bym chciała, żeby tak było. Wydaje mi się, że większość ludzi ma złe doświadczenia w tej kwestii. Sęk w tym, że musiałyby chyba wszystkie, albo przynajmniej te kluczowe i znaczące doświadczenia z bliskością, odsłanianiem się skończyć się porażką, żeby zrezygnować z satysfakcji, jaką daje bycie z drugą osobą bez żadnych osłon i masek. Zatem to nie jest tak, że jedno czy nawet kilka negatywnych doświadczeń zaowocowało blokadą i zamknięciem się, jeśli ma się wystarczająco dużo dobrych doświadczeń.
Można byłoby jeszcze coś tu jeszcze dopisać o samospełniającym się proroctwie, bo jak się (nie)świadomie oczekuje pewnych rzeczy, to się jest bardziej na nie uwrażliwionym, coś tam się eksponuje we własnej głowie, gdy tylko pojawi się ślad wiodący do zagnieżdżonego przekonania. Ale może nie teraz ;-)
Tylko co oznacza według was "być mężczyzną"? Nie w rozumieniu romantycznym i klasycznym, ale właśnie nowoczesnym? Czego oczekujecie od mężczyzn?
Będę mówić za siebie. Chcę w swoim facecie mieć przyjaciela, partnera i kochanka (kolejność przypadkowa) i wszystkie jego cechy, które cenię są pochodną tegoż.
Z tego, co piszesz, to u Ciebie jakoś nie gra ta „przyjaźń” .
47 2023-07-06 08:43:23 Ostatnio edytowany przez wieka (2023-07-06 08:59:39)
wieka napisał/a:My możemy sobie wymagać, a mamy co mamy :D
Zdania incell nie można w ogóle brać pod uwagę.
Kobiety generalnie chcą związków, same się oszukują, że nie.Tak samo jak faceci chcą w nich być.
Tylko my inaczej rozumiemy kim jest "prawdziwy facet" i inne mamy wymagania od partnerek, a inaczej widzicie to wy i macie inne wymagania wobec facetów. Jak w innym wątku wypisałem kilka swoich wad, to zostało to podsumowane przez kogoś, że to zalety. Przecież to absurdalne. Bo jak bycie pasywno-agresywnym arogantem z niemałym ego może być zaletą?
Ten brak wspólnego języka jest upierdliwy i uniemożliwia komunikację.
Tak, bo my się wzajemnie do końca nie nrozumiemy, dlatego potrzebna wzajemna akceptacja, bo nie ma tak, żeby wszystko nam się podobało, każdy ma swoje wady i zalety, jednemu do szczęścia nie trzeba wiele, innym przeciwnie.
Dlatego mówimy o dopasowaniu się, tylko z kolei nie da się we wszystkim dopasować, ale w trakcie trwania związku też to następuje, gdzie mówimy o docieraniu/przyzwyczajaniu się.
Co też nie zawsze się udaje i ludzie się rozchodzą, bo nie potrafią, wyjść że swojej strefy komfortu.
Nie można wszystkich kobiet ani facetów wkładać do jednego worka
Nie ważne, że dla jakiejś kobiety Twoja wada jest zaletą, ważne jest zdanie na ten temat Twojej partnerki.
48 2023-07-06 09:26:05 Ostatnio edytowany przez JohnyBravo777 (2023-07-06 09:26:46)
Tylko my inaczej rozumiemy kim jest "prawdziwy facet" i inne mamy wymagania od partnerek, a inaczej widzicie to wy i macie inne wymagania wobec facetów.
Uspokajasz sie blednie ekstrapolujac brak zrozumienia potrzeb kobiet na mezczyzn (a nie na siebie).
Jesli chcesz znalezc wspolny mianownik mezczyzn, ktorzy nie rozumieja kobiet to lezy on w skupieniu na sobie.
To nie dotyczy tylko braku zrozumienia kobiet przez mezczyzn ale braku zrozumienia kogokolwiek kto jest w innej sytuacji przez takie osoby (obu plci).
To skupienie na sobie bierze sie z traumy.
Caly czas zastanawiasz sie dlaczego nie byles akceptowany przez rowiesnikow i chec bycia tym akceptowanym i widzianym jako ktos warty znajomosci nie pozwala Ci na bycie wartym znajomosci.
Bo abys byl wart powyzszego to musisz - wlasnie przeciwnie - przestac myslec o sobie (i kontrolowac swoja auto-prezentacje - bycie pewnym siebie, bezblednym, znajacym sie na wielu tematach) a skupic sie na sytuacji i uczuciach innych osob - wtedy zrozumiesz dlaczego twoje "oczywiste rady" sa kompletnie bezwartosciowe w ich kontekscie.
Te które ja spotykałem rodzinna i kasa... nawet moja uzależniona od alko (była z zjebami bo kasa). Później płacz z resztą nie jedyna która poznałem. Tylko nie wiem co ona odemnie chcę, skoro bez kasy jestem
Te które ja spotykałem rodzinna i kasa... nawet moja uzależniona od alko (była z zjebami bo kasa). Tylko nie wiem co ona odemnie chcę, skoro bez kasy jestem
No to skoro byla ze "zjebami" z kasa i chce byc z Toba mimo, ze nie masz kasy to...
Jedynym wspolnym mianownikiem jest, ze leci na "zjebow"
dfx755 napisał/a:Te które ja spotykałem rodzinna i kasa... nawet moja uzależniona od alko (była z zjebami bo kasa). Tylko nie wiem co ona odemnie chcę, skoro bez kasy jestem
No to skoro byla ze "zjebami" z kasa i chce byc z Toba mimo, ze nie masz kasy to...
Jedynym wspolnym mianownikiem jest, ze leci na "zjebow"
Ja jestem poniżej ich zjebania... na ich tle jestem "normalny" xd (kto wogole jestem). Mi tyko brakuję ambicji, samozaparcia i aż!
Z moich doświadczeń tutaj wynika, że faceci obawiają się utraty pożądania i podziwu dla nich przez kobietę, przy której okażą swoją słabość. Ale to przecież jest bez sensu.
Tego zdarzyło mi się doświadczyć. I też wielu moich znajomych również. Tylko kobiety to potem opisują, że najpierw był taki fajny, męski itp, a potem się zrobił jakąś taką "kluchą". Gdzie jedyną różnicą było przyznanie się do zmagań z jakimiś tam problemami. Często mocno obiektywnymi jak perturbacje zdrowotne w wyniku nadmiernego stresu (w przypadku, o którym myślę to były problemy żołądkowo-jelitowe), czy depresja po utracie rodziców w wypadku samochodowym. Gdzie panna zjechała kolesia, że mógłby się ogarnąć i nie być takim maminsynkim, bo pół roku żałoby wystarczy. A koleś po prostu wpadł w srogą depresję z napadami paniki i stanami lękowymi.
I wydaje się Tobie, że jak kobiety okazują(ły) słabość i bezsilność, to nikt nigdy tego nie wykorzysta(ł) przeciwko nim? Bardzo bym chciała, żeby tak było.
Nie chodzi mi o odbijanie piłeczki. To nie w tym rzecz. Bo takie doświadczenia ma większość z nas. Chodzi o społeczny pryzmat, przyzwolenie na pewne zachowania lub akceptacja ich. Społecznie to jest ok być 'słabą' czy wrażliwą kobietą. Od mężczyzn wymaga się jednak więcej.
Sęk w tym, że musiałyby chyba wszystkie, albo przynajmniej te kluczowe i znaczące doświadczenia z bliskością, odsłanianiem się skończyć się porażką, żeby zrezygnować z satysfakcji, jaką daje bycie z drugą osobą bez żadnych osłon i masek. Zatem to nie jest tak, że jedno czy nawet kilka negatywnych doświadczeń zaowocowało blokadą i zamknięciem się, jeśli ma się wystarczająco dużo dobrych doświadczeń.
Satysfakcja.....to dla mnie dziwne słowo w tym znaczeniu. Mi to nie daje żadnej satysfakcji. Raczej odwrotnie. Poza tym czym innym są pewne bolączki dnia codziennego, a czym innym te faktycznie głęboko zakopane lęki czy pragnienia. I mówię tu o kalibrze, który zmienia percepcję na daną osobę typu "zabiłem pieszego i uciekłem z miejsca wypadku", "prostytuowałem się", "byłem molestowanym ministrantem", "wybiłem zęby i złamałem rękę mojemu szkolnemu prześladowcy i nie w obronie koniecznej, ale zwyczajnie chciałem go skrzywdzić, zadać ból i czerpałem z tego dziką satysfakcję, a myśl o tym wciąż wywołuje u mnie uśmiech", czy coś bardziej przyziemnego np wśród żołnierzy, kiedy zastanawiasz się jak to jest zabić. I nie jest to hipotetyczne rozmyślanie, bo broń masz w ręku i szkolisz się w 'eliminacji siły żywej przeciwnika". I te przemyślenia mają często charakter "chciałbym mieć to za sobą" (coś jak w filmie Jarhead).
Nie można wszystkich kobiet ani facetów wkładać do jednego worka
Nie ważne, że dla jakiejś kobiety Twoja wada jest zaletą, ważne jest zdanie na ten temat Twojej partnerki.
Nie chodzi mi o wrzucanie wszystkich do jednego worka, a po prostu zastanawiam się nad społecznymi zmianami jakie się dokonały na przestrzeni ostatniej dekady. Ja osobiście jestem jednak trochę hedonistą. Dobrze mi ze sobą.
Generalnie chodzi o presję społeczną i zdrowie psychiczne mężczyzn. Z jednej strony tlumaczy się nam, że możemy się otworzyć i okazać słabość, ale z drugiej - jak to wcześniej tu było - oczekuje się, że facet będzke twardy i że ma rozwiązywać problemy, a nie być jednym z nich.
Nie rozumiem, dlaczego przedstawiasz to tak, jakby powyższe cechy się wykluczały. Oczywiście, że chcę, żeby mój partner się przede mną otworzył i nie bał się okazać słabości, ale to nie znaczy, że ma się do tego ograniczyć; przecież nie musi być przy tym bezwolną kluchą, która nie jest w stanie podjąć żadnych działań. Więc tak, jak najbardziej, niech się otwiera i okazuje słabość, a potem niech się zbierze w sobie i rusza rozwiązywać problemy. Bo zdolność do ogarnięcia się i działania też nie oznacza, że facet musi udawać pozbawionego uczuć robota.
54 2023-07-06 10:40:44 Ostatnio edytowany przez JohnyBravo777 (2023-07-06 10:41:41)
Nie chodzi mi o wrzucanie wszystkich do jednego worka, a po prostu zastanawiam się nad społecznymi zmianami jakie się dokonały na przestrzeni ostatniej dekady.
...
Tylko kobiety to potem opisują, że najpierw był taki fajny, męski itp, a potem się zrobił jakąś taką "kluchą". Gdzie jedyną różnicą było przyznanie się do zmagań z jakimiś tam problemami.
Widzisz swoj prywatny problem jako spoleczny mimo, ze takim nie jest.
W twojej sytuacji (i innych narcyzow) dzieje sie tak jak napisales.
Ale nie dzieje sie tak dlatego, ze kobiety maja mozgi zsynchronizowane z jakims spolecznym wizerunkiem meskiego mezczyzny.
Dzieje sie tak dlatego, ze zachowujesz sie jak zbyt pewien siebie, nieomylny, bezceremonialny kozak po czym Ci sie sznurowka rozwiazuje, potykasz sie i placzesz, ze doznales klinicznej depresji w wyniku upadku.
Takich ludzi sie zawsze wysmiewalo i z reguly dopoki facet takiego twardziela udaje to kobieta jest nim zafascynowana, po czym predzej czy pozniej wychodzi szydlo z worka i facet nie rozumie dlaczego tak szybko kobieta zmienila o nim zdanie i stracila nim zainteresowanie albo urwala kontakt.
Rozpoczecie relacji od udawania silnego jest problemem, nie spoleczny obraz mezczyzny.
Ale nie wszystko stracone - jak sie jest rzeczywiscie silnym to zawsze mozna zaczac pokazywac slabosci - wziac na klate rozczarowanie partnera i dalej odbudowywac relacje na prawdzie zamiast na iluzji.
Ja osobiście jestem jednak trochę hedonistą. Dobrze mi ze sobą.
To co napisales to absurd.
Hedoniscie nie jest dobrze ze soba - dlatego musi caly czas szukac zrodel przyjemnosci na zewnatrz.
Jack Sparrow napisał/a:Tylko my inaczej rozumiemy kim jest "prawdziwy facet" i inne mamy wymagania od partnerek, a inaczej widzicie to wy i macie inne wymagania wobec facetów.
Uspokajasz sie blednie ekstrapolujac brak zrozumienia potrzeb kobiet na mezczyzn (a nie na siebie).
Jesli chcesz znalezc wspolny mianownik mezczyzn, ktorzy nie rozumieja kobiet to lezy on w skupieniu na sobie.
To nie dotyczy tylko braku zrozumienia kobiet przez mezczyzn ale braku zrozumienia kogokolwiek kto jest w innej sytuacji przez takie osoby (obu plci).To skupienie na sobie bierze sie z traumy.
Caly czas zastanawiasz sie dlaczego nie byles akceptowany przez rowiesnikow i chec bycia tym akceptowanym i widzianym jako ktos warty znajomosci nie pozwala Ci na bycie wartym znajomosci.
Bo abys byl wart powyzszego to musisz - wlasnie przeciwnie - przestac myslec o sobie (i kontrolowac swoja auto-prezentacje - bycie pewnym siebie, bezblednym, znajacym sie na wielu tematach) a skupic sie na sytuacji i uczuciach innych osob - wtedy zrozumiesz dlaczego twoje "oczywiste rady" sa kompletnie bezwartosciowe w ich kontekscie.
Kekłem.
Zwłaszcza przez pryzmat tego forum, gdzie problemy 99% facetów, opisujących swoje przejścia z partnerkami, są efektem kompletnego zatracenia siebie na rzecz drugiej osoby i tak głębokie pantoflarstwo, że jeszcze chwila to zaczną im robić grę wstępną przed wizytą kochanka.
Ja jestem zadowolonym z siebie i swojego życia hedonistą. Jebie mnie jak postrzegają mnie inni, bo to trzeba celowo odrzucać innych i nie akceptować siebie samego, aby być samotnym. Nawet kompletne zjeby w postaci patologicznych, seryjnych zabójców miały swoje fankluby. Bo ludzie są tak spierdoleni, że nie ważne jaki jesteś - i tak znajdziesz swoje kółko znajomych. Kompletnie nie mam pojęcia skąd wziąłeś, że ja się nad czymś zastanawiam w tym aspekcie? Bo znęcano się nade mną w szkole? A nad czym się tu zastanawiać? Mały, cherlawy, nowy, wyszczekany i nie potrafi trzymać języka za zębami. Raz ja byłem bity, raz ja biłem innych. Na brak znajomych akurat nigdy nie narzekałem - właśnie z powodu mojej wyszczekanej jadaczki. Jedyne nad czym się zastanawiam, to obecna kultura, trend woke oraz spadająca ilość testosteronu u mężczyzn i jak to wpływa na relacje i normy społeczne dot. klasycznego podziału ról społecznych związanych z płcią.
Był czas i moda na bycie metroseksualnym, na bycie emo, a teraz jest moda na woke i wymuszoną akceptację. Co i rusz spotykam się z pojęciem 'toksycznej męskości' jako przydomku 'prawdziwego mężczyzny' w klasycznym ujęciu. A jednak wciąż nie brakuje kobiet z tak skrajnie tradycyjnych domów, że jakąkolwiek interakcję z facetem postrzegają przez pryzmat podrywania i flirtu. Skoro społeczeństwo zmienia się dynamicznie, skoro dynamicznie zmienia się nasz stan zdrowia i równowaga hormonalna (nadwaga i otyłość, spadający testosteron), to czy utrzymanie dotychczasowych wymagań ma jakiekolwiek społeczne uzasadnienie?
Tego zdarzyło mi się doświadczyć. I też wielu moich znajomych również. Tylko kobiety to potem opisują, że najpierw był taki fajny, męski itp, a potem się zrobił jakąś taką "kluchą". Gdzie jedyną różnicą było przyznanie się do zmagań z jakimiś tam problemami. Często mocno obiektywnymi jak perturbacje zdrowotne w wyniku nadmiernego stresu (w przypadku, o którym myślę to były problemy żołądkowo-jelitowe), czy depresja po utracie rodziców w wypadku samochodowym. Gdzie panna zjechała kolesia, że mógłby się ogarnąć i nie być takim maminsynkim, bo pół roku żałoby wystarczy. A koleś po prostu wpadł w srogą depresję z napadami paniki i stanami lękowymi.
Nigdzie nie napisałam, że WSZYSTKIE kobiety są święte, KAŻDA jest wyrozumiała i ŻADNA nie ma swoich oczekiwań, czasem odjechanych.
A Ty nie widzisz, że to głupie jest ujmowanie komuś z „męskości”, bo miał problemy żołądkowo-jelitowe? Chyba że notorycznie w toalecie siedzi, bo ewidentnie coś mu nie służy, ale nawet się strudził poobserwowaniem własnego organizmu, żeby zidentyfikować przyczynę.
Z tą depresją ze stanami lękowymi to może być trochę bardziej skomplikowane. Bo nie wyobrażam sobie wiązać się z facetem w depresji, nie jestem ratowniczką. Co innego, jak kogoś to spotka w trakcie związku, wtedy wspiera się partnera, nawet jak to jest trudne i ciężkie. Bez względu na to, czy mówimy o związku, czy o przymiarce do relacji, to tekst tej dziewczyny uważam za niestosowny i bezsensowny, bo nic nie wnosi a tylko stygmatyzuje i pogłębia problem. No i też jest pytanie, czy facet z depresją coś z tym robi(ł), czy tylko „używał” jej do użalania się nad sobą. Bo jak pisałam, problemy zdarzają się każdemu, ale nie każdy chce i dąży do ich rozwiązania.
Nie chodzi mi o odbijanie piłeczki. To nie w tym rzecz. Bo takie doświadczenia ma większość z nas. Chodzi o społeczny pryzmat, przyzwolenie na pewne zachowania lub akceptacja ich. Społecznie to jest ok być 'słabą' czy wrażliwą kobietą. Od mężczyzn wymaga się jednak więcej.
Ale to głównie faceci to sobie robią. Obrazek jak ojciec mówi do syna: „chlopaki nie płaczą” albo „nie rycz jak baba” to przecież standard.
Satysfakcja.....to dla mnie dziwne słowo w tym znaczeniu. Mi to nie daje żadnej satysfakcji. Raczej odwrotnie. Poza tym czym innym są pewne bolączki dnia codziennego, a czym innym te faktycznie głęboko zakopane lęki czy pragnienia. I mówię tu o kalibrze, który zmienia percepcję na daną osobę typu "zabiłem pieszego i uciekłem z miejsca wypadku", "prostytuowałem się", "byłem molestowanym ministrantem", "wybiłem zęby i złamałem rękę mojemu szkolnemu prześladowcy i nie w obronie koniecznej, ale zwyczajnie chciałem go skrzywdzić, zadać ból i czerpałem z tego dziką satysfakcję, a myśl o tym wciąż wywołuje u mnie uśmiech", czy coś bardziej przyziemnego np wśród żołnierzy, kiedy zastanawiasz się jak to jest zabić. I nie jest to hipotetyczne rozmyślanie, bo broń masz w ręku i szkolisz się w 'eliminacji siły żywej przeciwnika". I te przemyślenia mają często charakter "chciałbym mieć to za sobą" (coś jak w filmie Jarhead).
Nie miałam na myśli takiego „kalibru” wyznań :-/ Niektóre z nich dyskwalifikowałyby w moich oczach faceta jako potencjalnego partnera, inne nie. Nie chciałabym np. mieć wiele do czynienia z sadystą, który czerpie przyjemność z zadawania bólu. Ale omorderczych myślach to już mogę sobie pogadać ;-) No ale ja to ja.
Jak nie masz żadnej satysfakcji z bycia blisko bez żadnych masek z drugą osobą, a nawet jest wręcz przeciwnie, to po co Tobie związek? Przecież to jest najlepsze, że jesteś sobą, że jesteś akceptowany taki, jaki jesteś, a przecież potrafisz czasami dokuczyć i uprzykrzyć życie jak każdy. Jak budować bliski związek bez poufałości i zażyłości, jaką tworzy bezpośredniość, szczerość i otwartość? Po cholerę życie z kimś w ciągłej asekuracji, żeby utrzymywać odpowiedni wizerunek? Na jaką cholerę Ci to?
Jack Sparrow napisał/a:Generalnie chodzi o presję społeczną i zdrowie psychiczne mężczyzn. Z jednej strony tlumaczy się nam, że możemy się otworzyć i okazać słabość, ale z drugiej - jak to wcześniej tu było - oczekuje się, że facet będzke twardy i że ma rozwiązywać problemy, a nie być jednym z nich.
Nie rozumiem, dlaczego przedstawiasz to tak, jakby powyższe cechy się wykluczały. Oczywiście, że chcę, żeby mój partner się przede mną otworzył i nie bał się okazać słabości, ale to nie znaczy, że ma się do tego ograniczyć; przecież nie musi być przy tym bezwolną kluchą, która nie jest w stanie podjąć żadnych działań. Więc tak, jak najbardziej, niech się otwiera i okazuje słabość, a potem niech się zbierze w sobie i rusza rozwiązywać problemy. Bo zdolność do ogarnięcia się i działania też nie oznacza, że facet musi udawać pozbawionego uczuć robota.
To jest akurat zdrowe podejście. A takiego brakuje. Rozmowa o męskich uczuciach i stanach psychicznych to jak edukacja seksualna w Polsce. To po prostu nie istnieje. Dlatego polscy mężczyźni są w europejskiej czołówce samobójstw.
58 2023-07-06 10:55:55 Ostatnio edytowany przez JohnyBravo777 (2023-07-06 10:59:27)
Zwłaszcza przez pryzmat tego forum, gdzie problemy 99% facetów, opisujących swoje przejścia z partnerkami, są efektem kompletnego zatracenia siebie na rzecz drugiej osoby i tak głębokie pantoflarstwo, że jeszcze chwila to zaczną im robić grę wstępną przed wizytą kochanka.
To, ze ktos pisze, ze robil wszystko dla drugiej osoby nie znaczy, ze w jakimkolwiek stopniu zaspokajal jej potrzeby.
Jak taka osoba narzeka, ze go zona puscila z kochankiem to oznacza, ze on nie zaspokajal jej potrzeb.
A to jak bardzo taka osoba dramatyzuje - opisuje swoje poswiecenie, jak zostala potraktowana / zraniona - wskazuje co najwyzej na to jak bardzo jest skoncentrowana na sobie / jaka delikatna ma dupke.
I jedynie tlumaczy dlaczego nie potrafila zaspokoic potrzeb drugiej osoby. Bo widziala (i widzi) tylko swoje potrzeby.
Rozmowa o męskich uczuciach i stanach psychicznych to jak edukacja seksualna w Polsce. To po prostu nie istnieje. Dlatego polscy mężczyźni są w europejskiej czołówce samobójstw.
Ta analiza przypomina mi uzytkownika zaczynajacego sie na G... xD
[
A Ty nie widzisz, że to głupie jest ujmowanie komuś z „męskości”, bo miał problemy żołądkowo-jelitowe?
Widzę. I właśnie o to mi chodziło. A takie podejście u nas jest naprawdę powszechne, co ma swoje odbicie w statystykach np samobójstw.
Z tą depresją ze stanami lękowymi to może być trochę bardziej skomplikowane. Bo nie wyobrażam sobie wiązać się z facetem w depresji, nie jestem ratowniczką.
Oni już wcześniej byli parą od kilku lat. Facet się leczył. Z depresji wyszedł. Dowiedział się, że w tamtym okresie ta panna go zdradzała, bo u niego libido było praktycznie zerowe przez kilka miesięcy. Ostatecznie się rozszedł, sprzedał wszystko, wyemigrował i ułożył sobie życie na nowo.
Ale to głównie faceci to sobie robią. Obrazek jak ojciec mówi do syna: „chlopaki nie płaczą” albo „nie rycz jak baba” to przecież standard.
Ekhm, to trochę zabawny argument biorąc pod uwagę, że to przecież kobiety wychowują dzieci.
Nie miałam na myśli takiego „kalibru” wyznań :-/ Niektóre z nich dyskwalifikowałyby w moich oczach faceta jako potencjalnego partnera, inne nie
No dziękuję. A o takim kalibrze mówię i do takiego się odnoszę.
Jak nie masz żadnej satysfakcji z bycia blisko bez żadnych masek z drugą osobą, a nawet jest wręcz przeciwnie, to po co Tobie związek? Przecież to jest najlepsze, że jesteś sobą, że jesteś akceptowany taki, jaki jesteś, a przecież potrafisz czasami dokuczyć i uprzykrzyć życie jak każdy. Jak budować bliski związek bez poufałości i zażyłości, jaką tworzy bezpośredniość, szczerość i otwartość? Po cholerę życie z kimś w ciągłej asekuracji, żeby utrzymywać odpowiedni wizerunek? Na jaką cholerę Ci to?
Ja nie noszę żadnej maski, niczego nie udaję. Akceptacja, bliskość i zaufanie jest. Ale zaufanie wiąże się też ze strachem jego utraty. I nie chodzi tylko o strach bycia zranionym (i odrzuconym), ale i zranienia drugiej osoby. Tylko chodzi mi właśnie o większy kaliber wyznań (pokroju wymienionych wcześniej) i doświadczeń niż "a mój boże, a co ona o mnie pomyśli jak puszcze bąka w jej towarzystwie". Nie wyskakujesz po tygodniu znajomości, że ktoś cię molestował. Ale z drugiej strony jak się przyznać do np prostytuowania się za pieniądze jak macie 30 lat stażu i dzieci kończące studia?
60 2023-07-06 11:07:56 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2023-07-06 11:13:50)
Ja nie noszę żadnej maski, niczego nie udaję. Akceptacja, bliskość i zaufanie jest. Ale zaufanie wiąże się też ze strachem jego utraty. I nie chodzi tylko o strach bycia zranionym (i odrzuconym), ale i zranienia drugiej osoby. Tylko chodzi mi właśnie o większy kaliber wyznań (pokroju wymienionych wcześniej) i doświadczeń niż "a mój boże, a co ona o mnie pomyśli jak puszcze bąka w jej towarzystwie". Nie wyskakujesz po tygodniu znajomości, że ktoś cię molestował. Ale z drugiej strony jak się przyznać do np prostytuowania się za pieniądze jak macie 30 lat stażu i dzieci kończące studia?
Czyli zgłaszasz uwagi w imieniu „kuzyna”, skoro Ciebie to nie dotyczy? ;-)
Każdy wybiera między obawą a zaufaniem. Nawet partnera często wybieramy takiego, któremu możemy zaufać lub z którym żyjemy w ciągłej obawie. Uważam, że takie sprawy, jak wybór partnera nie dzieją się przypadkiem.
PS
MagdaLena1111 napisał/a:Ale to głównie faceci to sobie robią. Obrazek jak ojciec mówi do syna: „chlopaki nie płaczą” albo „nie rycz jak baba” to przecież standard.
Ekhm, to trochę zabawny argument biorąc pod uwagę, że to przecież kobiety wychowują dzieci.
Może w tym problem, że rola facetów w wychowywaniu syna często sprowadza się do przekazywania i wdrukowywania takich komunikatów i przekonań jak powyżej?
W twojej sytuacji (i innych narcyzow)
To, ze ktos pisze, ze robil wszystko dla drugiej osoby nie znaczy, ze w jakimkolwiek stopniu zaspokajal jej potrzeby.
Jak taka osoba narzeka, ze go zona puscila z kochankiem to oznacza, ze on nie zaspokajal jej potrzeb.A to jak bardzo taka osoba dramatyzuje - opisuje swoje poswiecenie, jak zostala potraktowana / zraniona - wskazuje co najwyzej na to jak bardzo jest skoncentrowana na sobie / jaka delikatna ma dupke.
I jedynie tlumaczy dlaczego nie potrafila zaspokoic potrzeb drugiej osoby. Bo widziala (i widzi) tylko swoje potrzeby.
Narcyz tu...narcyz tam....a fikołki same się nie zrobią.
No bo jak to - to życie dla innej osoby i uzależnienie się od niej to teraz egoizm nagle? A jeszcze niedawno twierdziłeś, że to najwyższa wartość związku. A jak pisałem, że to stawia w pozycji służalczo-poddańczej, która zaciska uda i budzi pogardę, to pierdzieliłem, a teraz takie coś? No wstydź się.
SaraS napisał/a:Nie rozumiem, dlaczego przedstawiasz to tak, jakby powyższe cechy się wykluczały. Oczywiście, że chcę, żeby mój partner się przede mną otworzył i nie bał się okazać słabości, ale to nie znaczy, że ma się do tego ograniczyć; przecież nie musi być przy tym bezwolną kluchą, która nie jest w stanie podjąć żadnych działań. Więc tak, jak najbardziej, niech się otwiera i okazuje słabość, a potem niech się zbierze w sobie i rusza rozwiązywać problemy. Bo zdolność do ogarnięcia się i działania też nie oznacza, że facet musi udawać pozbawionego uczuć robota.
To jest akurat zdrowe podejście. A takiego brakuje. Rozmowa o męskich uczuciach i stanach psychicznych to jak edukacja seksualna w Polsce. To po prostu nie istnieje. Dlatego polscy mężczyźni są w europejskiej czołówce samobójstw.
Tylko u kogo brakuje? Kobieta co najwyżej może to ocenić - że tak jest fajnie, tak mniej, a to jej się w ogóle nie podoba. Może zachęcić do otwarcia się albo dać kopa na rozpęd do działania. I to w zasadzie tyle.
Jeżeli takiego podejścia brakuje, to brakuje go u mężczyzn, którzy udają, że nie mają uczuć, albo wybierają przeciwny biegun i ograniczają się do płakusiania, bo przecież też mają uczucia, więc mają prawo się w nich babrać. I jasne, mogą pod wpływem kobiety/dla kobiety próbować robić coś innego, ale dopóki to będzie wbrew im samym, dopóki to nie będzie wypływać z wnętrza, to będzie nienaturalne i nie na długo - wygra wygoda czy tam wpojone wcześniej przekonania. I wtedy rzeczywiście to może skutkować rozczarowaniem kobiety.
63 2023-07-06 11:29:45 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2023-07-06 11:32:01)
Czyli zgłaszasz uwagi w imieniu „kuzyna”, skoro Ciebie to nie dotyczy? ;-)
Każdy wybiera między obawą a zaufaniem. Nawet partnera często wybieramy takiego, któremu możemy zaufać lub z którym żyjemy w ciągłej obawie. Uważam, że takie sprawy, jak wybór partnera nie dzieją się przypadkiem.
Nie piszę o żadnych kuzynach, tylko dyskutuję o mechanizmach i przyczynach zjawisk, jak w linkowanym przeze mnie artykule dot. skali i przyczyn samobójstw mężczyzn w PL.
Bo to ciekawe, że z jednej strony zachęcasz do otwartości, aby potem przyznać, że jednak pewne wyznania by w twoich oczach skreśliły faceta. Czyli robisz dokładnie to, co opisuję. Rzuciłabyś swojego faceta, jakby ci wyznał, że zdarzyło mu się zrobić loda dla innego kolesia za pieniądze? Albo jakby ci wyznał, że sprawiła mu frajdę zemsta na szkolnym prześladowcy?
Faceci często ufają i otwierają się, po czym są odrzucani. Więc ostatecznie prowadzi to do zamykania się, wypierania problemów, słabości, czy skrywanych pragnień. Efekt - zapętleni incele (według stanu ze spisu powszechnego w PL jest 5,2 mln samotnych facetów i tylko 4,1mln samotnych kobiet) czy skala samobójstw.
Ciężko podważać istnienie zjawiska, którego odzwierciedlenie da się policzyć konkretnymi liczbami.
https://www.medonet.pl/zdrowie/zdrowie- … 23084.html
I o ile jestem zdania, że nie można zaniżać lotów i obniżać własnych wymagań co do potencjalnego partnera, to czy jako społeczeństwo (całość, ogół) możemy wymagać tego samego od mężczyzn, co 50 lat temu? Przecież czasy są kompletnie inne. Pod każdym względem. I tak jak zmieniała się rola kobiet i wymagania co do nich, to czy wymagania wobec mężczyzn też nie powinny ulec ewolucji?
Tylko u kogo brakuje?
Ogólnie w społeczeństwie.
MagdaLena1111 napisał/a:[
A Ty nie widzisz, że to głupie jest ujmowanie komuś z „męskości”, bo miał problemy żołądkowo-jelitowe?
Widzę. I właśnie o to mi chodziło. A takie podejście u nas jest naprawdę powszechne, co ma swoje odbicie w statystykach np samobójstw.
Z tą depresją ze stanami lękowymi to może być trochę bardziej skomplikowane. Bo nie wyobrażam sobie wiązać się z facetem w depresji, nie jestem ratowniczką.
Oni już wcześniej byli parą od kilku lat. Facet się leczył. Z depresji wyszedł. Dowiedział się, że w tamtym okresie ta panna go zdradzała, bo u niego libido było praktycznie zerowe przez kilka miesięcy. Ostatecznie się rozszedł, sprzedał wszystko, wyemigrował i ułożył sobie życie na nowo.
Ale to głównie faceci to sobie robią. Obrazek jak ojciec mówi do syna: „chlopaki nie płaczą” albo „nie rycz jak baba” to przecież standard.
Ekhm, to trochę zabawny argument biorąc pod uwagę, że to przecież kobiety wychowują dzieci.
Nie miałam na myśli takiego „kalibru” wyznań :-/ Niektóre z nich dyskwalifikowałyby w moich oczach faceta jako potencjalnego partnera, inne nie
No dziękuję. A o takim kalibrze mówię i do takiego się odnoszę.
Jak nie masz żadnej satysfakcji z bycia blisko bez żadnych masek z drugą osobą, a nawet jest wręcz przeciwnie, to po co Tobie związek? Przecież to jest najlepsze, że jesteś sobą, że jesteś akceptowany taki, jaki jesteś, a przecież potrafisz czasami dokuczyć i uprzykrzyć życie jak każdy. Jak budować bliski związek bez poufałości i zażyłości, jaką tworzy bezpośredniość, szczerość i otwartość? Po cholerę życie z kimś w ciągłej asekuracji, żeby utrzymywać odpowiedni wizerunek? Na jaką cholerę Ci to?
Ja nie noszę żadnej maski, niczego nie udaję. Akceptacja, bliskość i zaufanie jest. Ale zaufanie wiąże się też ze strachem jego utraty. I nie chodzi tylko o strach bycia zranionym (i odrzuconym), ale i zranienia drugiej osoby. Tylko chodzi mi właśnie o większy kaliber wyznań (pokroju wymienionych wcześniej) i doświadczeń niż "a mój boże, a co ona o mnie pomyśli jak puszcze bąka w jej towarzystwie". Nie wyskakujesz po tygodniu znajomości, że ktoś cię molestował. Ale z drugiej strony jak się przyznać do np prostytuowania się za pieniądze jak macie 30 lat stażu i dzieci kończące studia?
A dlaczego się przyznawać, to jest zrzucenie ciężaru na partnera.
Ja uważam, choć nie mam żadnych traum, że partnerowi nie mówi się tego, co nie jest mu potrzebne do wiadomości.