Witam serdecznie wszystkich Forumowiczów!
Mam 29 lat, rok młodszą narzeczoną, z którą jesteśmy razem prawie 8 lat. Wziąwszy pod uwagę wszystkie aspekty życia codziennego, uważam że nasz związek jest dobry. I tutaj zjawia się niszczyciel wszelkiej radości, czyli "ale".
Jak pewnie w większości przypadków, nasze stosunki intymne były z początku bardzo częste i z czasem zmalały. Nie jest jednak tak, że poszło to w parze z moimi potrzebami, wręcz przeciwnie.
Mam poczucie bycia zaniedbanym przez partnerkę. Ostatnie 3-4 lata związku to najczęściej mechaniczny seks, nie częściej niż dwa razy w miesiącu i wyłącznie z mojej inicjatywy.
Powiem szczerze, że inicjowanie zbliżeń i proszenie się, najzwyczajniej w świecie, obrzydło mi. Zwłaszcza kiedy lista wymówek stała się dłuższa od muru chińskiego.
Paradoks sytuacji polega na tym, że ona potrzebuje nastroju i gry wstępnej. Po czym, w grze wstępnej nie ma miejsca na jakąkolwiek aktywność z jej strony, poza kilkoma pocałunkami. Nie ma też miejsca na moją aktywność w jej stronę, bo nie jest przygotowana, bo nie ma nastroju, bo milion innych powodów. Rozkłada więc nogi, niechętnie zmienia pozycje i czeka aż skończę, dodając "tylko szybciutko". Jestem szczerze sfrustrowany takim stanem rzeczy.
Przez tyle lat, mimo licznych próśb, nie wyraziła zgody na odbycie stosunku analnego (ok, pogodziłem się, chciałem z ciekawości spróbować, ale nie spróbuję), od lat nie ma miejsca na kończenie na niej, w niej, połykanie. Nie ma nawet miejsca na refleksję, by dokończyć czasem własną ręką lub ustami.
Nie mam nie wiadomo jakich fantazji, ale przeraża mnie myśl, że to może wyglądać jeszcze gorzej. Jestem jeszcze względnie młody i nie chcę tkwić w takim związku. Pewnie ktoś powie, że seks to nie wszystko. Pełna zgoda, ale też nie dam sobie wmówić, że nie jest on niezbędnym dopełnieniem dobrego związku.
Czy mieliście podobną sytuację? Jak sobie poradziliście? Czy takie skrajne niedopasowanie ma rację bytu?
Wykluczam znalezienie sobie kochanki, bo mam do swojej ukochanej szacunek (i do siebie). Czy istnieje jakiś sposób, by otworzyć trochę narzeczoną? Rozmawiałem wiele razy, bagatelizuje sprawę, twierdząc, że wprawdzie jej koleżanki idą dużo dalej w łóżku i poza nim, ale narzekają na inne aspekty życia, a ona tego nie robi. Też mi pocieszenie...
Jak żyć, drodzy Forumowicze?