Żyjemy w nieformalnym związku prawie 10 lat. Mamy 2 dzieci w wieku przedszkolnym. On wybudował dom. Mieszkamy w nim razem z jego rodzicami. Oni na dole,my na gorze. On pracuje i ja również na pełen etat od zawsze. Opiekuje się dziećmi,ale tez jego rodzice nam pomagają. odbierająca przedszkola i dają obiad dzieciom zanim ja wrócę z pracy. Nie układa się nam. Różnica charakterów i podejścia do drugiego człowieka. Jednym słowem jest egoistą i maminsynkiem. Pielęgnuje relacje ze swoimi rodzicami kosztem naszej rodziny. Faworyzuje swoją matkę kosztem mnie. Wysługuje się też swoimi rodzicami. On ciągle mi wypomina mój wkład finansowy w ta komunę który wg niego jest "gównem". Interesują go tylko względy materialne. Nie daje rady. Powiedziałam,że chce odejść a on się nie zgadza bo uważa,za idąc do wynajmowanego mieszkania pogorsze standard życia dzieci. A ja psychicznie sięgam dna. Jak można żyć w takiej relacji,gdzie ja jako matka jego dzieci jestem spychana na margines. Że mój wkład w życie dzieci jest wg niego zerowy....
1 2023-03-19 03:02:21 Ostatnio edytowany przez Slonko_83 (2023-03-19 03:02:48)
On nie ma nic do zgadzania się. Nie jesteś przecież nieletnim dzieckiem, a on twoim opiekunem, czy ojcem, którego musisz pytać o pozwolenie.
Podjęłaś decyzję o tym, że chcesz się wyprowadzić, to się wyprowadzasz i tyle.
Żadne pozwoleństwo z jego strony nie jest ci potrzebne.
Podjęłaś decyzję o tym, że chcesz się wyprowadzić, to się wyprowadzasz i tyle.
Podstawowe pytanie. Czy myśli o zmianie pracy na lepiej płatną? Żeby móc zmienić lokum.
Ona zachowuje się jak małe, rozwydrzone dziecko, które chce być w centrum uwagi. Nie patrząc na życiowe realia. Nawet nie docenia tego co robią teściowie, a to głównie oni zajmują się ich dziećmi. A skoro to oni przygotowują obiad, no to pewnie i Autorka korzysta z obiadków. Ale to oczywiście się należy.
Podstawowe pytanie. Czy myśli o zmianie pracy na lepiej płatną? Żeby móc zmienić lokum.
Ona zachowuje się jak małe, rozwydrzone dziecko, które chce być w centrum uwagi. Nie patrząc na życiowe realia. Nawet nie docenia tego co robią teściowie, a to głównie oni zajmują się ich dziećmi. A skoro to oni przygotowują obiad, no to pewnie i Autorka korzysta z obiadków. Ale to oczywiście się należy.
Odnoszę się tylko do tego co autorka napisała, a nie chcę się odnosić do tego, czego nie napisała.
Nigdzie nie napisała o zmianie pracy. Nigdzie nie napisała o tym, że teściowie gotują jej obiadki. Nigdzie nie napisała że cokolwiek jej się należy.
Napisała za to, że chce odejść od męża, a on się na to nie zgadza. Tylko że w dorosłym życiu nikt tak nie robi - nikt nie mówi do męża - chcę się rozstać, czy pozwolisz mi na to? Mogę odejść?
Ludzie podejmują takie decyzje niezależnie od aprobaty, czy zgody drugiej strony i je przeprowadzają, tyle.
Dracarys napisał/a:Podjęłaś decyzję o tym, że chcesz się wyprowadzić, to się wyprowadzasz i tyle.
Podstawowe pytanie. Czy myśli o zmianie pracy na lepiej płatną? Żeby móc zmienić lokum.
Ona zachowuje się jak małe, rozwydrzone dziecko, które chce być w centrum uwagi. Nie patrząc na życiowe realia. Nawet nie docenia tego co robią teściowie, a to głównie oni zajmują się ich dziećmi. A skoro to oni przygotowują obiad, no to pewnie i Autorka korzysta z obiadków. Ale to oczywiście się należy.
Po pierwsze moja praca jest dobrze płatna. Jestem inżynierem. Na dodatek wywalczyłam niemałą podwyżkę. Awans jeszcze w polu widzenia.
Oj nie jest tak,że głównie teściowie zajmują się dziećmi to po pierwsze. Fakt pomysł pomocy jego rodziców to efekt naszych wspolnych ustaleń, prawda jest że on także z tego korzysta bo przecież to też są jego dzieci. One jedzą w przedszkolu jak wszystkie dzieci. Tyle że jedno jest niejadkiem i dojadają jeszcze po. Moje godziny pracy nie pozwalają mi dojechać do przedszkola przed zamknięciem placówki a nie mam auta. Nie,nie korzystam z ich obiadów. Sama sobie to ogarniam. Po przedszkolu i w weekendy dzieci są pod moją opieką w 100% Na opiekę L4 idę tylko ja bo on nie zaryzykuje problemu we własnej firmie dla mojego etatu.
Chciałam zrobić to za porozumieniem stron,aby najmniej odbiło się na dzieciach. Oboje wiemy że tego związku nie ma i obydwoje się męczymy.
To w kontekście niejako nakłonienia partnera do akceptacji mojego pomysłu.
Oczywiście mogę to zrobić z grubej rury idąc do sądu ale to będzie wtedy wojna i mogę tego zwyczajnie nie udźwignąć. W dodatku czuje się z strony zastraszana, zdominowana więc wiem że w sądzie pójdzie na całość dążąc do tego żeby mnie zniszczyć.
Jedyne co możesz zrobić to poprzez rozmowę przedstawiać mu swój punkt widzenia i argumenty. Ale jeśli to typ, który Twój wkład w wychowanie dzieci i relacje nazywa z grubej rury g**nem, no to duże szanse są na to że do żadnej akceptacji pomysłu go nie przekonasz i pozostaje Ci po prostu się wyprowadzić i tyle. W sądzie się to pewnie tak czy inaczej skończy, przy ustalaniu opieki nad dziećmi.
Żyjemy w nieformalnym związku prawie 10 lat. Mamy 2 dzieci w wieku przedszkolnym. On wybudował dom. Mieszkamy w nim razem z jego rodzicami. Oni na dole,my na gorze. On pracuje i ja również na pełen etat od zawsze. Opiekuje się dziećmi,ale tez jego rodzice nam pomagają. odbierająca przedszkola i dają obiad dzieciom zanim ja wrócę z pracy. Nie układa się nam. Różnica charakterów i podejścia do drugiego człowieka. Jednym słowem jest egoistą i maminsynkiem. Pielęgnuje relacje ze swoimi rodzicami kosztem naszej rodziny. Faworyzuje swoją matkę kosztem mnie. Wysługuje się też swoimi rodzicami. On ciągle mi wypomina mój wkład finansowy w ta komunę który wg niego jest "gównem". Interesują go tylko względy materialne. Nie daje rady. Powiedziałam,że chce odejść a on się nie zgadza bo uważa,za idąc do wynajmowanego mieszkania pogorsze standard życia dzieci. A ja psychicznie sięgam dna. Jak można żyć w takiej relacji,gdzie ja jako matka jego dzieci jestem spychana na margines. Że mój wkład w życie dzieci jest wg niego zerowy....
Co Ci da jego zgoda na wyprowadzkę?
Jakie korzyści wiążesz z jego akceptacją a jakie straty widzisz gdy odejdziesz, jeśli się nie zgodzi?
On nie jest twoim właścicielem,żeby na coś sie zgadzać, albo nie zgadzać.
Po 1 zrób prawo jazdy i kup samochód.
Niezależność pod względem mobilności to coś bardzo ważnego.
Staraj sie z nim porozmawiać o PODJĘTEJ DECYZJI, a nie o twoich chęciach i jego nie chęciach.
Fakt, zrobiłaś głupia rzecz, rodząc dzieci egoiście i maminsynkowi.
Ale to sa wciąż jego dzieci, a on jest ich ojcem.
Musicie w tej sprawie dojsc do porozumienia.
Wynajmij mieszkanie gdzieś w okolicy, i zaproponuj opiekę naprzemienną.
Jeżeli sie nie zgodzi, pozostaje tylko uregulować ta sprawę przez sąd.
On nie jest twoim właścicielem,żeby na coś sie zgadzać, albo nie zgadzać.
Po 1 zrób prawo jazdy i kup samochód.
Niezależność pod względem mobilności to coś bardzo ważnego.
Staraj sie z nim porozmawiać o PODJĘTEJ DECYZJI, a nie o twoich chęciach i jego nie chęciach.
Fakt, zrobiłaś głupia rzecz, rodząc dzieci egoiście i maminsynkowi.
Ale to sa wciąż jego dzieci, a on jest ich ojcem.
Musicie w tej sprawie dojsc do porozumienia.
Wynajmij mieszkanie gdzieś w okolicy, i zaproponuj opiekę naprzemienną.
Jeżeli sie nie zgodzi, pozostaje tylko uregulować ta sprawę przez sąd.
Decyzję podjęłam. Wczoraj jemu to zakomunikowałam. Dokładnie to co piszesz, mieszkanie w okolicy i opieka naprzemienna. Będę się tego trzymać. Jak będzie robił problemy to będę musiała iść do sądu. Najgorzej,że jestem teraz ja jedyna przeciwko nim wszystkim. Ps. Prawo jazdy mam
11 2023-03-19 18:35:10 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2023-03-19 18:36:37)
Żyjemy w nieformalnym związku prawie 10 lat. Mamy 2 dzieci w wieku przedszkolnym. On wybudował dom. Mieszkamy w nim razem z jego rodzicami. Oni na dole,my na gorze. On pracuje i ja również na pełen etat od zawsze. Opiekuje się dziećmi,ale tez jego rodzice nam pomagają. odbierająca przedszkola i dają obiad dzieciom zanim ja wrócę z pracy. Nie układa się nam. Różnica charakterów i podejścia do drugiego człowieka. Jednym słowem jest egoistą i maminsynkiem. Pielęgnuje relacje ze swoimi rodzicami kosztem naszej rodziny. Faworyzuje swoją matkę kosztem mnie. Wysługuje się też swoimi rodzicami. On ciągle mi wypomina mój wkład finansowy w ta komunę który wg niego jest "gównem". Interesują go tylko względy materialne. Nie daje rady. Powiedziałam,że chce odejść a on się nie zgadza bo uważa,za idąc do wynajmowanego mieszkania pogorsze standard życia dzieci. A ja psychicznie sięgam dna. Jak można żyć w takiej relacji,gdzie ja jako matka jego dzieci jestem spychana na margines. Że mój wkład w życie dzieci jest wg niego zerowy....
Czy Twój partner nie zgadza się na Twoją wyprowadzkę, czy wyprowadzkę (przecież także jego) dzieci?
Bo mnie wcale nie dziwi, że facet może nie chcieć, żeby jego dzieciom pogorszyły się warunki życia. Z tego co piszesz, to on o dzieci dba, opiekuje się nimi i zależy mu na nich, więc wydaje się, że nawet jeśli na Tobie mu nie zależy, to dzieci i ich dobrostan są dla niego ważne.
To między Wami jest problem, nie dogadujecie się, Ty czujesz się zaniedbywana przez niego i masz pretensje, że on Ciebie nie docenia, ale Ty też masz o nim niezbyt dobre zdanie. Zatem ustalcie Wasze rozstanie na takich warunkach, żebyście Wy dwoje dłużej nie męczyli się z sobą, ale dzieci na tym jak najmniej ucierpiały.
Jeśli Ty zakomunikowałaś swojemu partnerowi, że odchodzisz zabierając z sobą dzieci, to nie dziw się, że on zaoponował. Tym bardziej jeśli zrobiłaś to jako demonstrację swojego niezadowolenia z życia z nim i grasz dziećmi, żeby nim poruszyć.
Zawsze możesz się wyprowadzić, zostawiając dzieci przy nim. Większość facetów nie ma z tym problemu, żeby zostawić kobietę z dziećmi, gdy im się znudzi rodzinne życie lub przestanie odpowiadać kobieta, ktora jest matką jego dzieci.
Slonko_83 napisał/a:Żyjemy w nieformalnym związku prawie 10 lat. Mamy 2 dzieci w wieku przedszkolnym. On wybudował dom. Mieszkamy w nim razem z jego rodzicami. Oni na dole,my na gorze. On pracuje i ja również na pełen etat od zawsze. Opiekuje się dziećmi,ale tez jego rodzice nam pomagają. odbierająca przedszkola i dają obiad dzieciom zanim ja wrócę z pracy. Nie układa się nam. Różnica charakterów i podejścia do drugiego człowieka. Jednym słowem jest egoistą i maminsynkiem. Pielęgnuje relacje ze swoimi rodzicami kosztem naszej rodziny. Faworyzuje swoją matkę kosztem mnie. Wysługuje się też swoimi rodzicami. On ciągle mi wypomina mój wkład finansowy w ta komunę który wg niego jest "gównem". Interesują go tylko względy materialne. Nie daje rady. Powiedziałam,że chce odejść a on się nie zgadza bo uważa,za idąc do wynajmowanego mieszkania pogorsze standard życia dzieci. A ja psychicznie sięgam dna. Jak można żyć w takiej relacji,gdzie ja jako matka jego dzieci jestem spychana na margines. Że mój wkład w życie dzieci jest wg niego zerowy....
Czy Twój partner nie zgadza się na Twoją wyprowadzkę, czy wyprowadzkę (przecież także jego) dzieci?
Bo mnie wcale nie dziwi, że facet może nie chcieć, żeby jego dzieciom pogorszyły się warunki życia. Z tego co piszesz, to on o dzieci dba, opiekuje się nimi i zależy mu na nich, więc wydaje się, że nawet jeśli na Tobie mu nie zależy, to dzieci i ich dobrostan są dla niego ważne.
To między Wami jest problem, nie dogadujecie się, Ty czujesz się zaniedbywana przez niego i masz pretensje, że on Ciebie nie docenia, ale Ty też masz o nim niezbyt dobre zdanie. Zatem ustalcie Wasze rozstanie na takich warunkach, żebyście Wy dwoje dłużej nie męczyli się z sobą, ale dzieci na tym jak najmniej ucierpiały.
Jeśli Ty zakomunikowałaś swojemu partnerowi, że odchodzisz zabierając z sobą dzieci, to nie dziw się, że on zaoponował. Tym bardziej jeśli zrobiłaś to jako demonstrację swojego niezadowolenia z życia z nim i grasz dziećmi, żeby nim poruszyć.
Zawsze możesz się wyprowadzić, zostawiając dzieci przy nim. Większość facetów nie ma z tym problemu, żeby zostawić kobietę z dziećmi, gdy im się znudzi rodzinne życie lub przestanie odpowiadać kobieta, ktora jest matką jego dzieci.
Nie układa nam sie. Wina obopólna. Nie ukrywam,że umniejsza moja wartość, sprowadza do parteru,poniża. Nie chcę tak żyć. Nie chcę też odbierać mu dzieci ani dzieciom ojca ani nawet dziadkom wnuków. Dlatego zaproponowałam opiekę naprzemienną,żeby było sprawiedliwie jak się da I moja przeprowadzkę na to samo osiedle. Nie zostawię dzieci bo niby dlaczego...
MagdaLena1111 napisał/a:Slonko_83 napisał/a:Żyjemy w nieformalnym związku prawie 10 lat. Mamy 2 dzieci w wieku przedszkolnym. On wybudował dom. Mieszkamy w nim razem z jego rodzicami. Oni na dole,my na gorze. On pracuje i ja również na pełen etat od zawsze. Opiekuje się dziećmi,ale tez jego rodzice nam pomagają. odbierająca przedszkola i dają obiad dzieciom zanim ja wrócę z pracy. Nie układa się nam. Różnica charakterów i podejścia do drugiego człowieka. Jednym słowem jest egoistą i maminsynkiem. Pielęgnuje relacje ze swoimi rodzicami kosztem naszej rodziny. Faworyzuje swoją matkę kosztem mnie. Wysługuje się też swoimi rodzicami. On ciągle mi wypomina mój wkład finansowy w ta komunę który wg niego jest "gównem". Interesują go tylko względy materialne. Nie daje rady. Powiedziałam,że chce odejść a on się nie zgadza bo uważa,za idąc do wynajmowanego mieszkania pogorsze standard życia dzieci. A ja psychicznie sięgam dna. Jak można żyć w takiej relacji,gdzie ja jako matka jego dzieci jestem spychana na margines. Że mój wkład w życie dzieci jest wg niego zerowy....
Czy Twój partner nie zgadza się na Twoją wyprowadzkę, czy wyprowadzkę (przecież także jego) dzieci?
Bo mnie wcale nie dziwi, że facet może nie chcieć, żeby jego dzieciom pogorszyły się warunki życia. Z tego co piszesz, to on o dzieci dba, opiekuje się nimi i zależy mu na nich, więc wydaje się, że nawet jeśli na Tobie mu nie zależy, to dzieci i ich dobrostan są dla niego ważne.
To między Wami jest problem, nie dogadujecie się, Ty czujesz się zaniedbywana przez niego i masz pretensje, że on Ciebie nie docenia, ale Ty też masz o nim niezbyt dobre zdanie. Zatem ustalcie Wasze rozstanie na takich warunkach, żebyście Wy dwoje dłużej nie męczyli się z sobą, ale dzieci na tym jak najmniej ucierpiały.
Jeśli Ty zakomunikowałaś swojemu partnerowi, że odchodzisz zabierając z sobą dzieci, to nie dziw się, że on zaoponował. Tym bardziej jeśli zrobiłaś to jako demonstrację swojego niezadowolenia z życia z nim i grasz dziećmi, żeby nim poruszyć.
Zawsze możesz się wyprowadzić, zostawiając dzieci przy nim. Większość facetów nie ma z tym problemu, żeby zostawić kobietę z dziećmi, gdy im się znudzi rodzinne życie lub przestanie odpowiadać kobieta, ktora jest matką jego dzieci.Nie układa nam sie. Wina obopólna. Nie ukrywam,że umniejsza moja wartość, sprowadza do parteru,poniża. Nie chcę tak żyć. Nie chcę też odbierać mu dzieci ani dzieciom ojca ani nawet dziadkom wnuków. Dlatego zaproponowałam opiekę naprzemienną,żeby było sprawiedliwie jak się da I moja przeprowadzkę na to samo osiedle. Nie zostawię dzieci bo niby dlaczego...
To nie ma co tu specjalnie dywagować. Działaj! Skoro postanowiłaś, że już dłużej z ojcem swoich dzieci nie chcesz dzielić życia, to teraz udaj się do prawnika i dowiedz się, jak najlepiej uregulować sprawę opieki nad dziećmi. Masz o tyle do przodu, że nie musisz się rozwodzić i możesz skupić się na dzieciach.