Rozstanie - 6 lat z toksykiem? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Rozstanie - 6 lat z toksykiem?

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 15 ]

Temat: Rozstanie - 6 lat z toksykiem?

Hej smile

Jestem nowa na forum, szukam wsparcia, porady, kopa, motywacji i po prostu mam chęć wylania z siebie swoich emocji po rozstaniu, a właściwie porzuceniu po 6 latach związku.

Podświadomie zdawałam sobie sprawę, że niestety jestem w toksycznym związku ale wydawało mi się, że moja sytuacja nie jest taka beznadziejna, bo nigdy nie uderzył, nie wyzywał, nie kontrolował więc wmawiałam sobie iluzje, usprawiedliwiałam i tłumaczyłam wszystko przez wiele lat bo bałam się samotności.
Mam 29 lat a razem byliśmy prawie 6. Mamy za sobą już jedno rozstanie kilka lat temu na 3 miesiące z jego inicjatywy. Bez żadnego większego powodu po prostu usłyszałam, że „kocham cię ale tak będzie lepiej”. Przeżyłam to bardzo, zaczęłam szukać pomocy w różnego rodzaju podcastach, książkach i grupach wsparcia. Wtedy pierwszy raz spotkałam się z określeniem narcyz/toksyk/antyspołeczne zaburzenie osobowości i jakieś styki delikatnie zaczęły mi się łączyć w głowie, że może to nie jest zwykły egoizm, ADHD czy inne "ludzkie" cechy. Wtedy jednak zignorowałam to i wróciliśmy do siebie. Przez pewien czas było lepiej, a ja pamiętając swój stan po rozstaniu starałam się jeszcze bardziej o ten związek i przesuwałam wszystkie swoje granice tylko po to żeby on ze mną był. Cały związek był pełen sprzeczności i niepewności, częste kłamstwa, wyjścia „po bułki”, które kończyły się 2,3,4 dniowymi nieobecnościami, podczas których nic ze sobą nie brał i wychodził tak jak stał. Żadnych wiadomości, nieodbieranie telefonów, był w tym czasie aktywny w social mediach lub pisał jakieś pojedyncze wiadomości „zaraz wracam”, „dzisiaj będę” tylko po to żebym nie wpadła na pomysł szukania go czy pisania do znajomych.. Potem wracał i udawał, że nic się nie stało, czasem przepraszał obiecywał poprawę i wymyślał jakieś historie dlaczego musiał się tak zachować, a czasem nawet nie przepraszał tylko twierdził, że ma prawo do pobycia samemu i nie musi mi się spowiadać, że to ja tworzę w swojej głowie problemy. Były też naprawdę dobre momenty, wakacje, wspólne wyjścia, rozmowy, mówił że kocha mnie ponad życie, planował wspólną przyszłość, rozmawialiśmy o zaręczynach. Mieliśmy też zaplanowany wyjazd na wakacje. Potrafiliśmy spędzać ze sobą fajnie czas ale to była wieczna sprzeczność i wieczna niepewność.. Mi zależało na stabilizacji i odbudowaniu zaufania a on przyciągał i odpychał, ciągle musiał coś robić, wychodził do kolegów, miał tajemnice, tworzył aurę wiecznego chaosu, obiecywał i nie dotrzymywał słowa, kłamał w najmniej istotnych sprawach jak to czy był w sklepie, czy z kimś rozmawiał, czy pojechał do dentysty itd. Jak mówił, że pada to musiałam się upewnić bo w nic już nie byłam w stanie uwierzyć. Żeby było jasne, dla mnie nie było nic złego w wyjściach z kolegami, pojechaniu na imprezę czy kilkudniowy wypad ale wtedy człowiek się na coś umawia, informuje gdzie jest, z kim albo kiedy wróci itd. W końcu doprowadziło mnie to do stanów lękowych, nerwicy, nie umiałam się na niczym skupić i nic nie sprawiało mi przyjemności. Kontrolowałam go co raz bardziej, czego sama się wstydziłam, 4 miesiące temu zapisałam się nawet na terapię, chciałam jednocześnie z nim być i pracować nad tym żeby nie być aż tak od niego zależna emocjonalnie bo czułam, że mnie to wykańcza, że tkwię w czymś w czym nie jestem szczęśliwa i szanowana. On był całym moim światem – pierwszą myślą po przebudzeniu i ostatnią przed snem. Wiedział o tym i bardzo wykorzystywał, mimo że za każdym razem obiecywał poprawę i chęć pracy nad sobą. Wiem, że ta relacja była toksyczna, że jestem silnie uzależniona ale tak bardzo się boję, że to cierpienie się nigdy nie skończy, że zawsze będę sama, że zawsze będę już o nim myśleć. Nie chcę siebie krzywdzić. Boje się, że gdyby pojawił się z jakimkolwiek wyjaśnieniem to od razu bym pękła i pozwoliła mu wrócić, czasem mam wręcz ochotę go prosić o szansę i powrót. Czy ktoś ma doświadczenia w tym temacie? Ile czasu zajęło Wam dochodzenie do siebie? Pracuję, spotykam się ze znajomymi, mam pasję i dbam o siebie ale czuje się pusta, bez przyszłości, bez sił i chęci na zaczynanie wszystkiego od nowa.

Dodam jeszcze, że nawet nie usłyszałam od niego, że to koniec, w domu są prawie wszystkie jego rzeczy a od 2 tygodni całkowity brak kontaktu. Napisał tylko wspólnemu znajomemu, że już nie jesteśmy razem a on woli być sam. Nie wiem co robić, podświadomie cały czas czekam na jakiś kontakt czy słowa wyjaśnienia a przynajmniej zabranie rzeczy z mojego mieszkania.

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2023-03-20 14:21:29)

Odp: Rozstanie - 6 lat z toksykiem?
akacja11 napisał/a:

(...) starałam się jeszcze bardziej o ten związek i przesuwałam wszystkie swoje granice tylko po to żeby on ze mną był. (...)

Kontrolowałam go co raz bardziej (...)

On był całym moim światem – pierwszą myślą po przebudzeniu i ostatnią przed snem. (...)

jestem silnie uzależniona ale tak bardzo się boję, że to cierpienie się nigdy nie skończy, że zawsze będę sama, że zawsze będę już o nim myśleć. (...)

Boje się, że gdyby pojawił się z jakimkolwiek wyjaśnieniem to od razu bym pękła i pozwoliła mu wrócić, czasem mam wręcz ochotę go prosić o szansę i powrót. (...)

Nie wiem co robić, podświadomie cały czas czekam na jakiś kontakt czy słowa wyjaśnienia a przynajmniej zabranie rzeczy z mojego mieszkania.

Pytasz o czas dochodzenia do siebie. Hm... . Jeśli rozumiesz przez to zakończenie psychoterapii, w trakcie której "obejrzysz" siebie ze wszystkich stron i zrozumiesz powody, dla których nie tylko nie zakończyłaś związku, ale robiłaś wszystko, by go utrzymać, to zajmie Ci trochę czasu.
Powyżej zacytowałam zdania o Tobie i sprawach, którym będąc na Twym miejscu poświęciłabym czas podczas psychoterapii.

Na forum jest, dawno już "nieużywany", wątek o kobietach podobnych do Ciebie, znajdziesz w nim mnóstwo informacji o sposobach psychicznego odcięcia się od "partnera" i mnóstwo sposobów, by pozostać w tym samym miejscu. To ten wątek: https://www.netkobiety.pl/t17705.html

3 Ostatnio edytowany przez Herne (2023-03-20 15:53:16)

Odp: Rozstanie - 6 lat z toksykiem?
akacja11 napisał/a:

Hej smile

Jestem nowa na forum, szukam wsparcia, porady, kopa, motywacji i po prostu mam chęć wylania z siebie swoich emocji po rozstaniu, a właściwie porzuceniu po 6 latach związku.

Podświadomie zdawałam sobie sprawę, że niestety jestem w toksycznym związku ale wydawało mi się, że moja sytuacja nie jest taka beznadziejna, bo nigdy nie uderzył, nie wyzywał, nie kontrolował więc wmawiałam sobie iluzje, usprawiedliwiałam i tłumaczyłam wszystko przez wiele lat bo bałam się samotności.
Mam 29 lat a razem byliśmy prawie 6. Mamy za sobą już jedno rozstanie kilka lat temu na 3 miesiące z jego inicjatywy. Bez żadnego większego powodu po prostu usłyszałam, że „kocham cię ale tak będzie lepiej”. Przeżyłam to bardzo, zaczęłam szukać pomocy w różnego rodzaju podcastach, książkach i grupach wsparcia. Wtedy pierwszy raz spotkałam się z określeniem narcyz/toksyk/antyspołeczne zaburzenie osobowości i jakieś styki delikatnie zaczęły mi się łączyć w głowie, że może to nie jest zwykły egoizm, ADHD czy inne "ludzkie" cechy. Wtedy jednak zignorowałam to i wróciliśmy do siebie. Przez pewien czas było lepiej, a ja pamiętając swój stan po rozstaniu starałam się jeszcze bardziej o ten związek i przesuwałam wszystkie swoje granice tylko po to żeby on ze mną był. Cały związek był pełen sprzeczności i niepewności, częste kłamstwa, wyjścia „po bułki”, które kończyły się 2,3,4 dniowymi nieobecnościami, podczas których nic ze sobą nie brał i wychodził tak jak stał. Żadnych wiadomości, nieodbieranie telefonów, był w tym czasie aktywny w social mediach lub pisał jakieś pojedyncze wiadomości „zaraz wracam”, „dzisiaj będę” tylko po to żebym nie wpadła na pomysł szukania go czy pisania do znajomych.. Potem wracał i udawał, że nic się nie stało, czasem przepraszał obiecywał poprawę i wymyślał jakieś historie dlaczego musiał się tak zachować, a czasem nawet nie przepraszał tylko twierdził, że ma prawo do pobycia samemu i nie musi mi się spowiadać, że to ja tworzę w swojej głowie problemy. Były też naprawdę dobre momenty, wakacje, wspólne wyjścia, rozmowy, mówił że kocha mnie ponad życie, planował wspólną przyszłość, rozmawialiśmy o zaręczynach. Mieliśmy też zaplanowany wyjazd na wakacje. Potrafiliśmy spędzać ze sobą fajnie czas ale to była wieczna sprzeczność i wieczna niepewność.. Mi zależało na stabilizacji i odbudowaniu zaufania a on przyciągał i odpychał, ciągle musiał coś robić, wychodził do kolegów, miał tajemnice, tworzył aurę wiecznego chaosu, obiecywał i nie dotrzymywał słowa, kłamał w najmniej istotnych sprawach jak to czy był w sklepie, czy z kimś rozmawiał, czy pojechał do dentysty itd. Jak mówił, że pada to musiałam się upewnić bo w nic już nie byłam w stanie uwierzyć. Żeby było jasne, dla mnie nie było nic złego w wyjściach z kolegami, pojechaniu na imprezę czy kilkudniowy wypad ale wtedy człowiek się na coś umawia, informuje gdzie jest, z kim albo kiedy wróci itd. W końcu doprowadziło mnie to do stanów lękowych, nerwicy, nie umiałam się na niczym skupić i nic nie sprawiało mi przyjemności. Kontrolowałam go co raz bardziej, czego sama się wstydziłam, 4 miesiące temu zapisałam się nawet na terapię, chciałam jednocześnie z nim być i pracować nad tym żeby nie być aż tak od niego zależna emocjonalnie bo czułam, że mnie to wykańcza, że tkwię w czymś w czym nie jestem szczęśliwa i szanowana. On był całym moim światem – pierwszą myślą po przebudzeniu i ostatnią przed snem. Wiedział o tym i bardzo wykorzystywał, mimo że za każdym razem obiecywał poprawę i chęć pracy nad sobą. Wiem, że ta relacja była toksyczna, że jestem silnie uzależniona ale tak bardzo się boję, że to cierpienie się nigdy nie skończy, że zawsze będę sama, że zawsze będę już o nim myśleć. Nie chcę siebie krzywdzić. Boje się, że gdyby pojawił się z jakimkolwiek wyjaśnieniem to od razu bym pękła i pozwoliła mu wrócić, czasem mam wręcz ochotę go prosić o szansę i powrót. Czy ktoś ma doświadczenia w tym temacie? Ile czasu zajęło Wam dochodzenie do siebie? Pracuję, spotykam się ze znajomymi, mam pasję i dbam o siebie ale czuje się pusta, bez przyszłości, bez sił i chęci na zaczynanie wszystkiego od nowa.

Dodam jeszcze, że nawet nie usłyszałam od niego, że to koniec, w domu są prawie wszystkie jego rzeczy a od 2 tygodni całkowity brak kontaktu. Napisał tylko wspólnemu znajomemu, że już nie jesteśmy razem a on woli być sam. Nie wiem co robić, podświadomie cały czas czekam na jakiś kontakt czy słowa wyjaśnienia a przynajmniej zabranie rzeczy z mojego mieszkania.

Oprócz innych, rzeczywiście sugerujących toksyczność,  zwracają uwagę zwroty:

akacja11 napisał/a:

Cały związek był pełen sprzeczności i niepewności, częste kłamstwa

akacja11 napisał/a:

Potrafiliśmy spędzać ze sobą fajnie czas ale to była wieczna sprzeczność i wieczna niepewność.. Mi zależało na stabilizacji i odbudowaniu zaufania a on przyciągał i odpychał, ciągle musiał coś robić, wychodził do kolegów, miał tajemnice, tworzył aurę wiecznego chaosu, obiecywał i nie dotrzymywał słowa, kłamał w najmniej istotnych sprawach jak to czy był w sklepie, czy z kimś rozmawiał, czy pojechał do dentysty itd.

On tak naprawdę unika bliskości z Tobą, ucieka od Ciebie.
Unika czegoś, czego Ty bardzo potrzebujesz i do czego dążysz. Ty chcesz być blisko niego, ale On robi wszystko, aby się oddalić i nie dopuścić do tej bliskości.

akacja11 napisał/a:

ale tak bardzo się boję, że to cierpienie się nigdy nie skończy, że zawsze będę sama, że zawsze będę już o nim myśleć. Nie chcę siebie krzywdzić

Nie bój się, że będziesz sama. Wiem, to tylko słowa, teraz ciężko to zrozumieć, na prawdziwe zrozumienie trzeba czasu i właśnie ten czas musisz sobie teraz zdobyć, uwalniając się z Jego wpływu.
Jeżeli nie chcesz siebie dalej krzywdzić, to przerwij tą znajomość całkowicie i jak najszybciej, nie wracaj do niej w jakiejkolwiek formie.
Masz jakichś przyjaciół/przyjaciółki? Jakieś wsparcie w rodzinie?
Pytam, ponieważ metodą drobnych kroczków -  teraz skup się na tym co jest teraz, w najbliższej przyszłości, a więc na Jego wizycie po rzeczy, tutaj emocje mogą sięgnąć zenitu i
przydałoby się, aby ktoś z Tobą wtedy był i Cię wspierał. Nawet nie słowami, samą obecnością. Ale ktoś, kto będzie w stanie nie eskalować konfliktu, jeżeli powstanie.
Trzeba też będzie odbudować nadszarpnięte poczucie własnej wartości, ale to później. Z czasem.
Nie przerywaj terapii, bardzo dobrze, że się na nią zdecydowałaś.
Bardzo też dobrze, że zauważyłaś i zidentyfikowałaś problem i starasz się go rozwiązać. To połowa sukcesu.

4 Ostatnio edytowany przez stodwa (2023-03-20 16:24:00)

Odp: Rozstanie - 6 lat z toksykiem?

Po tym co napisałaś to nie wygląda na to że on był toksykiem tylko że został nim dopiero po kontakcie z tobą, zresztą tak to właśnie wygląda w większości przypadków. Czy wyciągnęłaś jakieś wnioski z tej historii które pomogły by ci w nowym związku? Czy uważasz że twoje zachowanie było idealne?

5

Odp: Rozstanie - 6 lat z toksykiem?

Mam duże wsparcie w rodzinie i przyjaciołach, ale też lekkie poczucie, że nie do końca mnie rozumieją. Dla wielu sprawa jest prosta - jeżeli Cie oszukiwał i nie szanował to dobrze, że poszedł w cholerę a ty jesteś młoda i sobie życie jeszcze ułożysz. A dla mnie to jakiś koniec świata, myślę o nim cały dzień, budzę się w nocy i spotykam w snach.

Skupiam się na terapii i chcę przepracować swój problem, ale na tą chwilę nie mam niewielką motywację i czuję jakbym żyła w jakimś odrealnieniu.

6

Odp: Rozstanie - 6 lat z toksykiem?
akacja11 napisał/a:

Mam duże wsparcie w rodzinie i przyjaciołach, ale też lekkie poczucie, że nie do końca mnie rozumieją. Dla wielu sprawa jest prosta - jeżeli Cie oszukiwał i nie szanował to dobrze, że poszedł w cholerę a ty jesteś młoda i sobie życie jeszcze ułożysz. A dla mnie to jakiś koniec świata, myślę o nim cały dzień, budzę się w nocy i spotykam w snach.

Skupiam się na terapii i chcę przepracować swój problem, ale na tą chwilę nie mam niewielką motywację i czuję jakbym żyła w jakimś odrealnieniu.

Tak działa uzależnienie od toksycznej relacji.
Powinnaś się cieszyć, że masz szansę się od niego uwolnić.
Spakuj jego rzeczy i wyślij, nie powinnaś się z nim w ogóle spotykać, ani kontaktować.

Potrzebujesz sporo czasu, żeby się emocjonalnie od niego uwolnić, więc bądź cierpliwa, bo on zniszczy Ci następne lata życia, nic więcej.
Zacznij się szanować.

7

Odp: Rozstanie - 6 lat z toksykiem?

Te jego rzeczy to taki łącznik między Wami - fatalna sprawa, bo dla Ciebie może to urosnąć do nie wiadomo jakiej to rangi na podstawie której będziesz snuła wizje, że oto on któregoś dnia wszystko zrozumie i wróci. Fakt, że nie odebrał swoich rzeczy może być przez Ciebie odbierane jako dawanie Ci do zrozumienia, że on jeszcze z Tobą nie skończył, tylko że ma jakiś przejściowy kryzys i sam stworzył dla siebie furtkę, by jednak wrócić.
Musisz pozbyć się jego rzeczy, bo on prawdopodobnie w ogóle o nich nie myśli, a jeśli nawet, to na zasadzie, że kiedyś przy okazji je odbierze.
Tak więc dla niego to rzecz bez znaczenia, a dla Ciebie dowód na to, że on jeszcze z Tobą nie skończył, że przyjmie Twoje warunki i wszystko jeszcze się ułoży.

Autorko, pozbądź się tych rzeczy.

8

Odp: Rozstanie - 6 lat z toksykiem?
akacja11 napisał/a:

Mam duże wsparcie w rodzinie i przyjaciołach, ale też lekkie poczucie, że nie do końca mnie rozumieją. Dla wielu sprawa jest prosta - jeżeli Cie oszukiwał i nie szanował to dobrze, że poszedł w cholerę a ty jesteś młoda i sobie życie jeszcze ułożysz. A dla mnie to jakiś koniec świata, myślę o nim cały dzień, budzę się w nocy i spotykam w snach.

Skupiam się na terapii i chcę przepracować swój problem, ale na tą chwilę nie mam niewielką motywację i czuję jakbym żyła w jakimś odrealnieniu.

Ktoś mądry na tym forum kiedyś powiedział; wstań z kolan, otrzep kieckę, popraw koronę i do przodu. I tak powinnaś się teraz zachować, wiem że, to trudne, prawie niemożliwe, no cóż... życie. Nieraz człowiek powinien zachować dla siebie odrobinę egoizmu, tak dla swojego dobra.Ja chciałbym poruszyć trochę inną kwestię. Jeśli on z Tobą oficjalnie nie zerwał to myślę że, może to być próba tresowania Ciebie, no może ujmę to inaczej, próba poszerzania granic Twojej wytrzyłości na jego postępowanie. On za chwilę może u Ciebie się zjawić ze ździwieniem o co Ci chodzi, przecież ma prawo do prywatności.
Akacja  masz jakiegoś maila? Napisz do mnie, mój mail jest na moim profilu.

9 Ostatnio edytowany przez Herne (2023-03-20 18:23:30)

Odp: Rozstanie - 6 lat z toksykiem?
akacja11 napisał/a:

Mam duże wsparcie w rodzinie i przyjaciołach, ale też lekkie poczucie, że nie do końca mnie rozumieją. Dla wielu sprawa jest prosta - jeżeli Cie oszukiwał i nie szanował to dobrze, że poszedł w cholerę a ty jesteś młoda i sobie życie jeszcze ułożysz. A dla mnie to jakiś koniec świata, myślę o nim cały dzień, budzę się w nocy i spotykam w snach.

Skupiam się na terapii i chcę przepracować swój problem, ale na tą chwilę nie mam niewielką motywację i czuję jakbym żyła w jakimś odrealnieniu.

To bardzo cenne, że masz możliwość wsparcia. Nie zawahaj się z niego skorzystać, nie miej wątpliwości, pozwól Twoim przyjaciołom sobie pomóc.
Oni mogą Cię nie rozumieć ponieważ mogą patrzeć tylko przez pryzmat swoich doświadczeń, to także warto zrozumieć.
Jeżeli On wróci po rzeczy to pozwól być komuś przy Tobie, ponieważ obecnie cała konstrukcja w głowie, którą sobie budujesz może się zawalić jak domek z kart, gdy go zobaczysz.
Może najlepiej rzeczywiście spakuj je wszystkie sama, ewentualna interakcja z nim będzie wtedy krótsza.

10

Odp: Rozstanie - 6 lat z toksykiem?

Mam wrażenie, że jestem celowo trzymana w tej niepewności.. jak zniknął to wysłał wiadomość, że jak sobie wszystko ogarnie to mi da znać co dalej.. od tej wiadomości minęły 2 tygodnie. Po 6 latach tych rzeczy jest sporo, wspólna umowa na telefon i inne zobowiązania. Ja utrzymuję zasadę zero kontaktu, wypełniam sobie czas żeby nie myśleć ale jakoś nie wychodzi.

11

Odp: Rozstanie - 6 lat z toksykiem?
akacja11 napisał/a:

Nie wiem co robić, podświadomie cały czas czekam na jakiś kontakt czy słowa wyjaśnienia a przynajmniej zabranie rzeczy z mojego mieszkania.

Nie wiesz co robić, bo oddałaś stery swojego życia drugiemu człowiekowi.
Zacznij myśleć inaczej. Gdy zaczniesz decydować czego sama chcesz, wszystko zobaczysz w innym świetle.


Po pierwsze zdecyduj czy nadal chcesz z nim być.
Jeśli chcesz, aby obecny stan trwał nadal, to podejdź do tego spokojnie. Powiedz sobie : jak zechce wrócić to go przyjmę, bo tak chcę. A potem znajdź sobie jakieś zajęcie by  czekanie nie było zbyt trudne.
Jeśli zdecydujesz, że taki rodzaj znajomości nie spełnia Twoich oczekiwań, to spakuj panu walizki i wynieś do piwnicy. Jak wróci to je sobie weźmie.

To Twoje życie. Ty decydujesz.
Pan jest jaki jest i inny nie będzie.

Czekanie na wyjaśnienia to ucieczka przed rzeczywistością. Naprawdę zrobi Ci wielką różnicę czy w tym czasie był na Hawajach czy spędzał czas z kumplami? Po co Ci te wyjaśnienia?
Ty nie chcesz wyjaśnień. Tak naprawdę chcesz by zmienił zachowanie i przeprosił za dotychczasowe.

akacjo11 ten facet nie zrobi tego, czego od niego oczekujesz. Nigdy nie robił i tym razem tez nie zrobi. Nic nie zmieni się na lepsze, bo on nie ma potrzeby by cokolwiek zmieniać. Jemu jest dobrze jak jest i nie ma żadnej motywacji by liczyć się z Twoimi potrzebami, bo przecież nie poniesie żadnych poważnych konsekwencji własnego zachowania.

12

Odp: Rozstanie - 6 lat z toksykiem?

Autorko pytasz ile trwało dochodzenie do siebie u innych... rozumiem, że chcesz złapać się jakiegoś 'koła ratunkowego', które w Twoim odczuciu jest teraz dla Ciebie niezbędne. Nie sugeruj się innymi ludźmi. Każdy jest inny, każdy potrzebuje inną ilość czasu. Niewątpliwie jesteś/byłaś w toksycznej relacji. Czytając pierwszy post czułam się jakby to było o mnie.

W tej chwili pierwsze co bym na Twoim miejscu zrobiła to odesłała jego rzeczy pocztą do właściciela. Ucięła wszelkie możliwe drogi kontaktu i zapomniała. On Cię zniszczy. Odejdź, zapomnij. Bądź madrzejsza i ratuj siebie póki masz na to okazję. Współuzależnienie to bardzo trudny temat. Ciężko to ogarnąć co niestety znam z autopsji. Niby wykształcona a stawiająca pierwsze kroki w kwestii tego rodzaju uzależnień. Jedno co mogę powiedzieć to co się czuje po realnym rozstaniu to koszmar (przynajmniej w moim przypadku, niesamowite cierpienie, aż do progu bólu fizycznego). Nie idz więc moją drogą. Zacznij czytać, Robin Norwood Kobiety, które kochają za bardzo, Maja Friedrich Moje dwie głowy one stawiają na nogi, otwierają oczy. Idź na psychoterapię. Uwierz, że z nim pójdziesz na dno. On nigdy sie nie zmieni, może być wyłącznie gorzej. Natomiast Ty pozwalając sobie na relacje z zaburzonym typem poświęcisz swoje zdrowie psychiczne i fizyczne. 6 lat to szmat czasu, ale co to za związek w którym ktoś ciągle kłamie? Kiedy zmienia Twoje poczucie realności? Przyjdzie czas, że przestaniesz wierzyc sobie samej, będziesz racjonalizować każde jego zachowanie, będziesz szukać winy w sobie a to już prosta pochyła. On najwyraźniej ma w nosie to co czujesz, czego pragniesz. Nie znajdziesz tam tego czego szukasz czyli stabilizacji. To co najlepsze możesz dać sobie sama. Trzymam kciuki za rozsądną decyzję i powodzenia !

13

Odp: Rozstanie - 6 lat z toksykiem?

Nie chce ani z nim być ani nie być. Faktycznie te rzeczy są cały czas aktywnym łącznikiem i mam takie dni kiedy chce je wykopać na śmietnik a czasem płakać nad nimi i liczyć, że skoro ich nie zabrał to na pewno wróci. Rozum mówi jasno, że ten związek będzie zawsze tak wyglądał. Ten człowiek nie jest dobrym materiałem ani na męża ani na ojca i takie są fakty. Chyba właśnie to potrzebowałam usłyszeć.

14

Odp: Rozstanie - 6 lat z toksykiem?
akacja11 napisał/a:

Nie chce ani z nim być ani nie być. Faktycznie te rzeczy są cały czas aktywnym łącznikiem i mam takie dni kiedy chce je wykopać na śmietnik a czasem płakać nad nimi i liczyć, że skoro ich nie zabrał to na pewno wróci. Rozum mówi jasno, że ten związek będzie zawsze tak wyglądał. Ten człowiek nie jest dobrym materiałem ani na męża ani na ojca i takie są fakty. Chyba właśnie to potrzebowałam usłyszeć.

Rozumiem Cię I ściskam bardzo. Wiem o czym mówisz. W moim przypadku były to nasze rozmowy na komunikatorach, wspólne zdjęcia. Długo zdobywałam się na odwagę, aby to usunąć, wywalić, pozbyć się. To był pierwszy krok, który był dla mnie zimnym wiadrem z wodą, kontaktem z rzeczywistością. Zastanów się autorko czy chciałabyś, aby ktoś w taki sposób traktował Twoją Córkę jeśli w przyszłości planujesz dzieci. Szkoda łez na tego rodzaju relacje. Szkoda marnować swojego zdrowia ponieważ to co teraz dzieje się z Tobą w kwestii psychologicznej może doprowadzić do somatyzacji obajwow, a zdrowie masz jedno (brzmię jak babcia, lecz wierz, że sama się o tym przekonałam).  Jesteś młodziutka, masz całe piękne życie przed sobą. Tylko chciej je zacząć na nowo bez kogoś kto ciągnie Cię w dół.

15

Odp: Rozstanie - 6 lat z toksykiem?
akacja11 napisał/a:

Ile czasu zajęło Wam dochodzenie do siebie?

Rok smile

Po 6 latach toksycznego związku ten okres "odstawienia" może trwać aż 3 lata.

Im szybciej i skuteczniej się odetniesz (poblokuj wszędzie, pozbądź się wszystkich rzeczy, które tobie o nim przypominają), tym lepiej.

Zajmij swój umysł czymkolwiek.

Posty [ 15 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Rozstanie - 6 lat z toksykiem?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024